0:000:00

0:00

W czwartek 24 czerwca premier Mateusz Morawiecki uczestniczył w gali z okazji 11. urodzin portalu wPolityce.pl. Portal wraz z tygodnikiem "Sieci" należą do spółki Fratria, której udziałowcem jest m.in. senator PiS Grzegorz Bierecki.

Szef rządu odbierał podczas gali "Nagrodę Biało-Czerwonych Róż", którą przyznano mu wraz zespołem za negocjacje środków z UE. Morawiecki w przemowie podkreślał, jak ważną rolę odegrały w czasie pandemii media.

"Walka z pandemią oznaczała również walkę z nieodpowiedzialnymi fake newsami, z próbą zalania świata fałszywymi informacjami, które miały doprowadzić do licznych wstrząsów i doprowadziły do licznych wstrząsów, niepokojów" - mówił premier.

"Na tym tle w Polsce w szczególności wyróżnia się portal wPolityce.pl i tygodnik »Sieci«. Składam serdeczne podziękowanie za to, że zawsze walczyliście o prawdę, bo nie wiadomo, ile dokładnie istnień ludzkich dzięki temu uratowaliście (…)".

"Jedno jest pewne – że dzięki Waszej dbałości o prawdę, wyłapywaniu fake newsów, przyczyniliście się do szybszego zwalczenia epidemii" [o portalu wPolityce i tygodniku "Sieci"]
"Sieci" negowały zagrożenie koronawirusem, pisały o "fałszywym zagrożeniu", wielkiej histerii, za którą stoją i na której zarabiają WHO, koncerny produkujące szczepionki oraz GAFA, czyli Google, Amazon, Facebook i Apple"
gala urodzinowa wPolityce.pl,24 czerwca 2021

Fałszywa pandemia, która jest w odwrocie

"Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się koronawirusa i epidemii. To dobre podejście, bo COVID-19 jest w odwrocie, już nie musimy się go bać. Trzeba pójść na wybory" - mówił 1 lipca 2020 Mateusz Morawiecki.

Przeczytaj także:

Pod koniec lipca 2020 media obiegło zdjęcie Jarosława Kaczyńskiego, który w sejmowych ławach czytał książkę "Fałszywa pandemia. Krytyka naukowców i lekarzy", która ukazała się nakładem Fundacji Osuchowa założonej przez Grzegorza Brauna, jednego z liderów Konfederacji. Nie musiało to oznaczać, że wirus jest już oficjalnie w ostatecznej fazie odwrotu. W końcu Kaczyński czytał w Sejmie również "Atlas kotów" oraz książkę "Wylecz się sam" o kuracjach witaminowych.

Mogło prorządowe medium uznać, że taki jest oficjalny kurs i na łamach "Sieci" pojawił się artykuł entuzjastycznie odnoszący się do tez publikacji.

"Niewielka, ale arcyciekawa książka jest trudna do odrzucenia dla wyznawców spiskowej teorii o pandemii, bo oparta jest na naukowych konkretach, liczbach, zestawieniach, których większość mediów nie chce analizować albo nawet zauważać, z jakichś powodów zdając się na pohukiwania o rosnącym zagrożeniu. Książka oparta jest na obszernych wywiadach z kilkoma wybitnymi naukowcami" - tak opisuje "Fałszywą pandemię" Maciej Pawlicki w okładkowym tekście "Czy to fałszywa pandemia?" 10 sierpnia 2020.

Tezy "Fałszywej pandemii" są następujące:

  • wirusy ciągle krążą po świecie i nie ma żadnych dowodów na to, by akurat koronawirus zagrażał nam bardziej, niż wirusy grypy;
  • duże liczby zakażeń niepotrzebnie nas przerażają, bo liczą się tylko "realne zachorowania". A tych jest mało;
  • jeszcze mniej jest zgonów, a jeśli już są, to stanowią nieznaczny ułamek ogólnej liczby zgonów w społeczeństwie, zatem nie należy się nimi przejmować;
  • całe to testowanie, wprowadzanie obostrzeń to jedna wielka histeria, za którą stoją i na której zarabiają WHO, koncerny produkujące szczepionki oraz GAFA, czyli Google, Amazon, Facebook i Apple;
  • a tak poza tym to istnieje wysoko skuteczny lek na COVID-19, czyli hydroksychlorochina, używana w leczeniu malarii, ale o tym media milczą, ponieważ tak zarządziło potężne szczepionkowe lobby.

"Spiskowa teoria o istnieniu pandemii"

Artykuł nie jest po prostu zreferowaniem głównych założeń książki. Nie ma tam śladu krytycznego omówienia żadnej z przytaczanych tez. Przeciwnie - z tekstu bije pełne poparcie autora dla tych rewelacji. Każdą z przytaczanych teorii omawia, dodając od siebie przykłady i dramatyczne komentarze.

Przytoczymy tylko kilka fragmentów:

  • "Możemy zatem rozumieć, że jeśli z jakichś powodów będzie nam potrzebne 1 tys. albo 2 tys., albo 3 tys. zakażeń dziennie, to da się zrobić, tylko zachodu będzie więcej",
  • "Mamy więc oto »pandemię«, która powoduje, że umiera mniej ludzi niż zwykle, czyli pandemię inaczej. Bardzo straszny pożar, który lodowacieje",
  • "Druga fala nie nadeszła, a nawet wręcz przeciwnie. Jedyne, co nadchodzi, to druga fala histerii, którą część mediów, niektórzy politycy i liczni lobbyści koncernów farmaceutycznych znowu usiłują rozpętać",
  • "Codzienna porcja strachu ma nas przerazić i wymusić posłuszeństwo wobec kolejnych zakazów i nakazów zmieniających nasze życie, niekiedy bezpowrotnie. Najnowszy pomysł to wesela bez seniorów. Nie wiem, czy ogłaszająca go młoda minister jest zamężna, ale mam wrażenie, że nie rozumie, jaką rolę odgrywają na weselach seniorzy",
  • "Cała kampania kreowania histerii strachu przed »zachorowaniami«, których nie ma, wygląda na marketingową obławę, jakiej w skali świata nie było",
  • "Rośnie liczba argumentów i dowodów na nikłe podstawy kreowanej narracji o straszliwym zagrożeniu i jedynym ratunku w szybciutko wyprodukowanej szczepionce".

Pawlicki stawia też własne tezy: musimy dokonać testów na reprezentacyjnej próbie Polaków. Dopiero wtedy dowiemy się, jaka jest prawdziwa śmiertelność wirusa. "Brak tak prostego badania mógłby sugerować, że nie chcemy poznać prawdziwej śmiertelności, bo wtedy może się okazać, że jest ona jeszcze niższa niż w przypadku sezonowej grypy. A wtedy wszelkie drakońskie ograniczenia okażą się absurdalne.

Apeluję więc do rządu, by takie badanie, testy na reprezentatywnej grupie społecznej, wreszcie wykonać. Choć rzeczywiście interes producentów szczepionek może zostać zagrożony".

Artykuł kończy się osobistym komentarzem Pawlickiego:

"Naukowe argumenty i statystyczne dane zaczynają się jednak przebijać przez tsunami histerii zwolenników spiskowej teorii o istnieniu bardzo groźnej pandemii. Niektóre media już nieco ochłonęły i zaczynają zdawać sobie sprawę, że jak proste chłopstwo pędzą przez las, waląc kijami w pnie drzew, by zagonić każdego zwierza do zagrody, gdzie łaskawy pan wszystko, co żyje, zaszczepi i zakolczykuje. Wierzę, że nadchodzi czas prawdziwej, otwartej, pełnej, nieocenzurowanej debaty o przyczynach, mechanizmach i sensie cywilizacyjnej operacji, jaka się na świecie wyprawia w ostatnim półroczu przy naszej zgodzie, bierności, niewiedzy".

"Ważny głos, poważna sprawa"

W czasie, kiedy publikowany był artykuł Pawlickiego, Ministerstwo Zdrowia podawało codziennie informacje o 600-700 nowych zakażeń i kilku zgonach. A jednak tekst nie był żadnym wypadkiem przy pracy.

"Polecam państwu, bo to zmusza do myślenia. To jest ważny głos, bo to jest poważna sprawa" - zachwalał artykuł członek redakcji Michał Karnowski.

Przy okazji też wyjaśniał, dlaczego, jego zdaniem, polski rząd wprowadził wiosną 2020 lockdown: "Presja mediów, presja społeczna była i jest tak duża, że nie można było postąpić inaczej. Ale z myślenia nas to nie zwalnia. Myślę, że ten artykuł będzie powszechnie komentowany i czytany".

"To obraża pamięć zmarłych"

Rzeczywiście, artykuł szeroko komentowano. Publicyści i eksperci zastanawiali się na głos, dlaczego medium uzależnione od rządowych pieniędzy postanowiło nagle szerzyć teorie spiskowe.

Na publikację odpowiedział także ówczesny minister zdrowia Łukasz Szumowski:

"Mam trochę wrażenie, że ktoś pisze książkę z gatunku fantastyki, bo w tym »spisku« uczestniczyłoby ok. 500 tys. medyków, do tego politycy. Jest to trochę obrażające, choćby pamięć tych 1800 osób, które zmarły. W sezonie grypowym grypa nie jest tak brutalna, nie zabiera tylu osób z tego świata.

Powiem szczerze: jak ktoś widzi takie spiski to jest to sygnał, żeby może zastanowić się trochę nad swoim zdrowiem psychicznym".

Publikacja "Sieci" zbiegła się również w czasie ze stanowiskiem wydanym przez Zespół Ekspertów ds. Covid Polskiej Akademii Nauk, którzy potępiali pojawiające się w mediach społecznościowych oraz prasie sugestie "informacje negujące istnienie wirusa oraz powagi pandemii wywołanej przez niego". Wprost nazwano takie działanie "nieetycznymi i niegodziwymi" oraz ostrzegano, że dopiero zbliżająca się jesień pokaże nam prawdziwą skalę zagrożenia.

"Oburzają się lemingi"

"Sieci" jednak się nie złamały. W kolejnym numerze Michał Karnowski bronił tekstu Pawlickiego. "Bezrefleksyjne oburzenie rozmaitych lemingów i ludzi owładniętych niechęcią jest oczywiste. Zaskoczyła nas jednak bardzo osobista i emocjonalna reakcja ministra zdrowia pana prof. Łukasza Szumowskiego" - ubolewał publicysta.

I wyjaśniał, że nie chodziło o krytykę dotychczasowego działania rządu, ale miłą sugestię, że po prostu powinni przemyśleć swoją strategię na jesień. Powtórzył tezy o tym, że śmiertelność nie jest wysoka, zatem nie ma sensu wprowadzanie daleko idących obostrzeń, ponieważ wiążą się z nimi zbyt wysokie koszty gospodarcze i społeczne.

"Może się minister Szumowski obruszać, może i na nas fuknąć (taką ma robotę), ale rząd – jako całość – musi przemyśleć podejście do epidemii. Musi odpowiedzieć na pytanie, czy tylko wirusolodzy mają decydować o tej sprawie?" - doradzał Karnowski.

Polacy, nic się nie stało

Optymizm zresztą bardzo długo nie opuszczał redakcji. W wydaniu "Sieci" z 12 października Maciej Pawlicki ponownie ostrzegał przed niepotrzebną histerią:

"Druzgocąca jest owszem, ale nie pandemia, tylko efekt wprowadzanych restrykcji". A tego dnia wykryto ponad cztery tysiące zakażeń, a z powodu Covid-19 hospitalizowano kolejnych pięć tysięcy osób.

Ale na Pawlickim liczby zakażeń nie robiły wrażenia, ponieważ nie oznaczały one jego zdaniem choroby. Po co więc rząd i media tak epatują tymi danymi?

"By stale utrzymywać powszechną histerię i psychozę? By wywołać potulne podporządkowanie się wszelkim restrykcjom? By ludzie zgodzili się na aplikacje, które będą śledzić każdy ich krok? Tak wystraszyć i udręczyć wszystkich, by tęsknili do szczepionki placebo, bo przecież wirus dawno zmutował? Bo Gates, Pfizer, Soros, Johnson czy Rothschild, właściciel patentu na testy SARS-CoV-2 muszą jeszcze więcej zarobić?

Nie wierzę, by mój rząd, któremu chcę nadal ufać, miał takie cele. Nie wierzę. Jaka więc operacja trwa za kurtyną wykreowanej pandemii?" - pytał retorycznie publicysta.

Tydzień później, czyli 19 października, "Sieci" informowały na okładce, że wiedzą "jaka będzie druga fala pandemii". Autor tekstu, tym razem Marek Budzisz, powtarzał tezę, że wirus sam w sobie łagodnieje i nawet spore ilości zakażeń nie oznaczają dużej liczby zachorowań, a tym bardziej zgonów.

Tego dnia Ministerstwo Zdrowia informowało o 7,4 tysiącach nowych zakażeń. W szpitalach z powodu COVID-10 przebywało 8,3 tys. osób, a pod respiratorami 672. Odnotowano 41 zgonów. Na dobre rozkręcała się druga fala - nie histerii, ale śmierci setek osób dziennie.

Z danych wynika, że sam 2020 rok zamknęliśmy z ponad 70 tysiącami nadmiarowych zgonów, a wiosną 2021 wirus ponownie zbierał rekordowo śmiertelne żniwo. W marcu Bloomberg, który oceniał, jak z epidemią radzą sobie 53 największe gospodarki świata, umieścił Polskę na miejscu czwartym od końca.

A jednak pomimo tych faktów oficjalne stanowisko rządu PiS jest takie, że egzamin został zdany koncertowo, bo mamy niskie bezrobocie. Przy takiej optyce rzeczywiście nie pozostaje nic innego niż podziękowanie portalowi i gazecie braci Karnowskich za pomoc w tym wielkim sukcesie.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze