Według Bloomberga Polska jest na 4. miejscu od końca jeżeli chodzi o radzenie sobie z pandemią. W tym tygodniu padły rekordy: zakażeń, hospitalizacji, zajętych respiratorów. A co na to PiS?
W piątek padł rekord liczby nowych zakażeń - ponad 35 tys. W niedzielę 28 marca - mimo weekendu - prawie 30 tys. zakażeń. Mamy najgorsze wskaźniki zajętych respiratorów i łóżek od początku pandemii. Czy może dziwić, że jesteśmy jednym z najgorzej radzących sobie z epidemią krajów?
Tak w każdym razie wynika z zestawienia serwisu Bloomberg. Czołówka rankingu jest zrozumiała. To wyspy (i półwysep): Nowa Zelandia, Australia, Singapur, Tajwan. Odseparowanie od reszty globu daje naturalną przewagę: mobilność pomiędzy tymi krajami a resztą świata jest mniejsza i łatwiej ją kontrolować.
Ale dalej jest już różnie. Przed nami w rankingu są kraje duże i małe, azjatyckie, afrykańskie, członków Unii Europejskiej. Belgia, która miała fatalne liczby zgonów w przeliczeniu na mieszkańca, jest teraz na 30 miejscu. Szwecja, z której wielu kpiło i obrano ją jako symbol kraju, który puścił epidemię „na żywioł” i nie dba o życie swoich obywateli (to nie do końca prawda), jest na miejscu 31. Włochy – kraj, który kojarzy się z dramatycznymi obrazkami z Bergamo z wiosny 2020 – są na miejscu 39.
Na 41. znajdziemy Iran, na 46. Rumunię, na 47. – Irak. Uważny czytelnik znajdzie w końcu nasz kraj – jest on na miejscu 50. Za nami tylko Brazylia (rządzona przez prezydenta, który w wirusa nie wierzy), Czechy i Meksyk.
Jak ranking powstaje? Analitycy Bloomberga biorą pod uwagę 53 największe gospodarki świata. Analizują dziesięć czynników:
O szczegółach metodologii możecie przeczytać tutaj. Jak widać, czynniki są dosyć różnorodne. Nie jest więc tak, że ranking Bloomberga oddaje tylko siłę epidemii w danej chwili. Pod względem szczepień jesteśmy obecnie na poziomie unijnej średniej, pod względem prognozy gospodarczej na 2021 rok wypadamy bardzo dobrze (czym przecież rząd bardzo lubi się chwalić), w przypadku służby zdrowia jej powszechność też powinna działać na naszą korzyść. A wskaźniki epidemiczne biorą pod uwagę cały ostatni miesiąc, a nie np. tylko tydzień, w którym wypadamy już dramatycznie.
I mimo tego, że część tych liczb działa na naszą korzyść, to lądujemy blisko dna. Oczywiście – ranking polega na oficjalnych danych, a można wątpić, czy liczby, które podaje np. rząd chiński są wiarygodne. Jednak nawet z tymi zastrzeżeniami mieszanka dziesięciu tak różnych wskaźników daje całkiem dobry obraz walki z epidemią.
Wśród 53 największych gospodarek świata Polska w walce z SARS-COV-2 jest w najgorszej czwórce.
Wypowiedzi przedstawicieli PiS warto więc czytać przez pryzmat tego prostego faktu: nie tylko wyspy, takie jak Tajwan i Nowa Zelandia, ale prawie wszystkie z 53 największych gospodarek świata poradziły sobie z epidemią lepiej od Polski.
Kończy się rekordowy tydzień epidemii w Polsce. W tym czasie zarejestrowaliśmy ponad 191 tys. nowych zakażeń. A to tylko te potwierdzone testem. To tyle, co przez pierwsze siedem i pół miesiąca epidemii w Polsce – od 4 marca do 19 października.
W województwie mazowieckim, według oficjalnych danych Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego zajęte są wszystkie 494 respiratory dla pacjentów z COVID-19. Pojawiają się informacja, że szpitale przestają sobie radzić z nowymi przypadkami a osoby z objawami nie testują się w obawie przed kwarantanną. A będzie gorzej:
"System padł ostatecznie. Nigdzie nie ma miejsc, a pacjenci utknęli w karetkach. Nasza pacjentka po odwiedzeniu pięciu różnych szpitali "kwitła" z nami pod Szpitalem Czerniakowskim i można z całą szczerością powiedzieć, że czekaliśmy z nią na moment, aż ktoś inny umrze" - mówił Onetowi Michał Drożdż, ratownik medyczny z Warszawy.
Liczby hospitalizowanych i zajętych respiratorów idą ostro w górę. 28 marca Ministerstwo Zdrowia podało, że w szpitalach jest już ponad 29 tys. osób, pod respiratorami prawie 10 proc. z nich - 2 849. Oficjalnie, zgonów mamy dziś 131, jednak zawsze w niedzielnym raporcie jest ich zauważalnie mniej. Liczba nowych chorych rośnie, czekają nas więc ciężkie dni z setkami zmarłych.
Pewną nadzieję daje dzisiejsza liczba zaszczepionych - dotychczas w niedzielę słyszeliśmy, że zaszczepionych zostało niewiele osób, tydzień temu - 27 tys. Dzisiaj to prawie 86 tys. Ale do osiągnięcia zbiorowej odporności wciąż daleko.
Dla kraju, który aspiruje do bycia w gospodarczej i społecznej czołówce Unii Europejskiej, takie dane powinny być bardzo poważnym ostrzeżeniem. Ale dla polskiego rządu nie są. Elementami stałej strategii PiS są: nigdy nie przepraszać i obwiniać opozycję.
Przez sześć lat rządów PiS zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Co jednak można było zrozumieć w momencie, gdy chodziło o polityczne przepychanki, bardzo trudno zrozumieć w przypadku groźnej epidemii.
W czasie najpoważniejszego kryzysu zdrowotnego od II wojny światowej główną strategię informacyjną PiS można streścić tak: gdy epidemia opada, jest to sukces rządu, gdy rośnie, wynika to z natury wirusa (A przy okazji to wina PO). W momencie kilkuset zakażeń w czerwcu 2020 nieodpowiedzialne słowa premiera o wirusie w odwrocie mogły być ciekawostką. Gdy znamy liczby nadmiarowych zgonów za 2020 rok (ponad 70 tys.), gdy dalej codziennie umiera (oficjalnie) pół tysiąca ludzi a respiratorów zaczyna brakować, dobre samopoczucie polityków PiS obraża ofiary epidemii i ich rodziny.
Zobaczmy strategię rządu na konkretach. Oto wypowiedzi polityków PiS z ostatniego tygodnia.
„Nie możemy zakładać, że dzisiejsza sytuacja jest efektem polityki rządu, ona jest efektem działań koronawirusa, drugiej i trzeciej fali" – powiedział rano wicerzecznik PiS Radosław Fogiel do widzów TVN24. I dodaje, że przecież z trzecią falą wszyscy mają problemy, więc Polska nie radzi sobie gorzej niż inni. Ale to nieprawda.
Tego samego dnia wieczorem gościem Polsatu był doradca kancelarii premiera do spraw COVID-19 prof. Andrzej Horban. "Jeśli przekroczymy 30 tys. to rzeczywiście pora zacząć się bać" – powiedział.
Zapytany, czy czeka nas lockdown, odpowiedział: „Możliwe, że jeśli w czwartek czy środę będziemy zbliżali się do liczby wyraźnie przekraczającej 30 tys. zakażeń, to całkowity lockdown będzie nie tylko potencjalnym, ale też realnym scenariuszem”. W ten sposób prof. Horban dołożył się do niepewności i informacyjnego chaosu. Bo wskaźnik przekroczył 30 tys. zakażeń, ale Horbana nikt w rządzie nie posłuchał.
Po co komu taki doradca?
Minister Czarnek – być może zachęcony „wspaniałym” wynikiem poniżej 20 tys. nowych zakażeń drugi dzień z rzędu – zaczął planować powrót do szkół. I chociaż mamy dowody na to, że jedną z przyczyn takiego przebiegu trzeciej fali, to ministrowi Czarnkowi się spieszy. Chciałby, żeby część uczniów uczyła się stacjonarnie już od 12 kwietnia. I chociaż dodał, że stanie się tak, jeżeli „ustąpi trzecia fala”, to nie wiemy, co pod tym hasłem rozumie. Czy spadające wyniki dziennych zachorowań to już ustąpienie? Zimą rząd spieszył się, żeby otwierać kolejne zamknięte branże. W lutym otwierano hotele czy siłownie. Czy tak samo będziemy teraz spieszyć się z wpuszczeniem dzieci do szkół?
Tego dnia wiceminister Marcin Warchoł, który ubiega się o prezydenturę w Rzeszowie, wrzucił do sieci swoje zdjęcie w przestrzeni publicznej bez maseczki – choć wszyscy mamy obowiązek ją nosić.
W środę minister Niedzielski spotkał się z biskupami i wspólnie debatowali nad tym, co zrobić, żeby kościoły podczas świąt zostały otwarte. Wynikiem spotkania było wspólne oświadczenie, w którym minister i biskupi apelują o „bardzo poważne podejście do obowiązujących zasad dot. liczby wiernych, którzy w jednym czasie mogą uczestniczyć w nabożeństwach”. Na konferencji dzień później minister Niedzielski mówił, że to księża będą odpowiedzialni za przestrzeganie limitów w święta.
Jak przestrzegane są kościelne ograniczenia, łatwo zauważyć z licznych lokalnych doniesień medialnych. Tutaj przykład z Czudca na Podkarpaciu, gdzie limity były łamane. Ksiądz skończył w szpitalu z covidem.
Na konferencji prasowej Marcin Warchoł znów wystąpił bez maseczki.
W czwartek przyszedł czas na nowe obostrzenia. Polacy zastanawiali się, czy czeka nas zakaz przemieszczania się czy inne ostre ograniczenia, zgodnie z tym, co zapowiadał prof. Horban. W końcu przy tak rozkręconej epidemii transmisja jest poza kontrolą, a mutacja brytyjska jest bardziej zakaźna niż wirus rok temu. Radykalne przerwanie kontaktów międzyludzkich mogłoby nam pozwolić załagodzić sytuację. A w każdym razie zachować resztki wydolności ochrony zdrowia.
„Znajdujemy się w najtrudniejszym momencie od 13 miesięcy. Napór trzeciej fali jest bardzo silny” – zaczął poważnie konferencję prasową premier Matusz Morawiecki „Dociskamy hamulec w sytuacji krytycznej” – mówił minister zdrowia Adam Niedzielski.
Dociskanie hamulca polega na zamknięciu przedszkoli, fryzjerów i marketów budowlanych. W święta Polacy mogą spotkać się przy świątecznym stole i iść do kościoła. Premier sporo do powiedzenia miał na temat winnych trudnej sytuacji:
„Apeluję do opozycji. Jeżeli nie potraficie działać solidarnie, razem z rządem, to przynajmniej nie zaostrzajcie, nie zaogniajcie sytuacji. Nie można przeszkadzać dzisiaj lekarzom, nie można kpić z tego, że robimy szpitale tymczasowe, bo one dzisiaj ratują życia”.
Opozycję zaatakował potem jeszcze trzykrotnie, w jednym przypadku razem ze szpitalami prywatnymi. „Przypomnijmy sobie tylko, co opozycja w sytuacji służby zdrowia proponowała. Komercjalizację. Czy służba prywatna dzisiaj, wobec której mam jak najwyższy szacunek dzisiaj, czy służba prywatna ratuje? Czy ratuje zdrowie i życie pacjentów Covid-19? Czy słyszymy o tym, że jakieś wielkie szpitale prywatne są otwarte i zamieniane na Covid-19? Otóż nie”.
Pożar następnego dnia musiał gasić minister Niedzielski, dziękując prywatnym placówkom ochrony zdrowia za walkę z epidemią.
W czwartek minister Warchoł w dalszym ciągu nie miał maseczki, ale obiecał nowoczesny plac zabaw.
22 grudnia 2020 polski rząd wysłał samoloty po Polaków w Wielkiej Brytanii, którzy chcieli wrócić do kraju na święta Bożego Narodzenia. Dwa dni wcześniej loty między Polską a Wielką Brytanią zostały zatrzymane, bo na wyspach brytyjskich wykryto nową, bardziej zaraźliwą mutację wirusa. Dziś ta mutacja stanowi zdecydowaną większość przypadków wykrywanych w Polsce. Rząd wysłał samoloty, ale przylatujących nie testował, a jedynie testy zalecał.
W piątek Stanisław Karczewski, senator PiS, podczas programu w TVN24 zdradził motywy, które stały za grudniowymi decyzjami. Powiedział, że gdyby testowano przyjeżdżających, to „wylałaby się fala krytyki i hejtu”. I pytał, co mianowicie rząd miałby zrobić z przetestowanymi (i covid-pozytywnymi) Polakami.
Tego samego dnia premier Morawiecki na konferencji we Wrocławiu tryskał optymizmem: „Gdybyśmy tylko mieli dawki, to możemy szczepić 5 razy więcej osób niż dziś i w ciągu miesiąca - dwóch zaszczepić wystarczającą część populacji, by osiągnąć odporność zbiorową. Dążymy, by w najbliższych 5-8 tygodniach uzyskać [tak] wysoki poziom”.
Nie byliśmy w stanie przetestować około 40 tys. osób wracających z Wielkiej Brytanii przed świętami, ale teraz damy radę drastycznie przyspieszyć tempo szczepień?
W piątek Marcin Warchoł wciąż nie założył maseczki zapowiadając, że zaraz będzie rozdawał mieszkańcom Rzeszowa wielkanocne babeczki.
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Błażej Poboży napisał na Twitterze:
Nie wiemy, jak wyglądałby przebieg pandemii pod rządami Ewy Kopacz i Bartosza Arłukowicza. Gdy ostatnio rządzili (6 lat temu), pandemii na miarę Covid-19 nie było. I właśnie dlatego jedyne, co nas interesuje, to przebieg pandemii pod rządami władzy, która rządzi, gdy jest pandemia.
W sobotę Marcin Warchoł bez maseczki zapowiadał zbieranie podpisów dla swojej kandydatury na prezydenta Rzeszowa w całym mieście. Maseczkę na filmiku ma jego żona, ale nie ma „pani Asia”, która stoi zaraz obok ministra. Dopiero gdy sejmowy kolega Warchoła (Solidarna Polska) i wiceminister MSWiA Maciej Wąsik (PiS), zagroził Warchołowi mandatami, ten zapowiedział, że odtąd tylko w maseczce.
W niedzielę poseł PiS Kacper Płażyński wrócił do tradycyjnego obwiniania opozycji. W Polsat News rano mówił: „Trzeba się zastanowić nad tym, jaki w tym udział miało wielu polityków opozycji, którzy jeszcze 1,5 miesiąca temu zachęcali, aby nie podporządkowywać się prawu w Polsce. Ich zachowanie było delikatnie mówiąc nieodpowiedzialne”.
W TVN24 Bolesław Piecha podkreślał, że ochrona zdrowia już od dawna jest słaba: „Nigdy polska ochrona zdrowia nie była jakimś ewenementem, doskonałym instrumentem w skali europejskiej. Zawsze byliśmy niedofinansowani, zawsze mieliśmy różnego rodzaju problemy, to jest wiele lat zaniedbań”.
Mówiąc krótko: nic się nie zmienia. Mijający tydzień i wypowiedzi polityków PiS przypomniały wszystkie najważniejsze błędy obozu rządzącego w walce z epidemią:
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze