0:000:00

0:00

Prawa autorskie: S?awomir Kamiński / Agencja GazetaS?awomir Kamiński / ...

Sejmowe wystąpienie Mateusza Morawieckiego 4 czerwca 2020 było odsłoną kampanii wyborczej ubiegającego się o reelekcję Andrzeja Dudy. OKO.press analizowało już główny przekaz tego "spektaklu z wotum zaufania", odegranego na ratunek prezydenta, którego notowania słabną. Językiem jak z propagandy komunistycznej atakował też premier opozycję, stosując zjadliwą ironię i wyzywając: „Polacy nie potrzebują waszych awantur, waszego pieniactwa. Przestańcie jątrzyć. Przestańcie judzić". Zwłaszcza to ostatnie określenie nie powinno należeć do języka polityki w cywilizowanym kraju.

Obszerny passus o COVID-19 wpisywał się w główny przekaz politycznego samochwalstwa i atakowania opozycji.[restrict_content paragrafy="2"]

Morawiecki wychwalał własny rząd i ministra Szumowskiego za to, jak poradzili sobie z koronawirusem. Uderzył w te same struny, na których od miesięcy grają "Wiadomości" TVP i inne publiczne media – że jesteśmy lepsi od Zachodu, od tych "bogatszych od nas krajów", bo lepiej daliśmy sobie radę. A u nich ludzie umierali masowo, trzeba było wybierać, kto dostanie się pod respirator.

To demagogia, bo nie do tych państw powinniśmy się porównywać. A ataki na opozycję, że popierała inne strategie, które miałyby katastrofalne skutki, to wyjątkowo nieuczciwe zagranie.

Wypłaszczaniem mógł się pochwalić

W tej propagandowej zupie zginęły rzeczywiste osiągnięcia rządu, zacznijmy więc od nich:

„Jak mówiłem z tej mównicy, że chcemy przesuwać szczyt zachorowań, wypłaszczać krzywą – to zostało zrealizowane zgodnie z planem. Po co się tak wypłaszcza krzywą? Po to, żeby nigdy nie zabrakło łóżek, żeby nigdy nie trzeba było dokonywać selekcji"
Szybkie zamknięcie granic, zakazanie imprez masowych itp. spowodowało, że udało się nam powstrzymać postęp epidemii
Sejm,04 czerwca 2020

Na samym początku epidemii wirus rozprzestrzenia się bardzo szybko. Tak zwany współczynnik reprodukcji wirusa R0 jest szacowany dla SARS-CoV-2 w przedziale 2-3, co oznacza, że każda zakażona osoba zakaża od dwóch do trzech innych. Jak pokazał przykład Chin, a potem Włoch, Hiszpanii i innych krajów zachodniej Europy, groziło to zapaścią systemu ochrony zdrowia – zapełnieniem oddziałów intensywnej terapii w całym kraju.

Jak pokazuje ta analiza doradzających rządowi ekspertów z Państwowego Zakładu Higieny i z Uniwersytetu Warszawskiego, wraz z wprowadzaniem kolejnych restrykcji współczynnik reprodukcji wirusa systematycznie malał.

Tabela prezentuje zmianę wartości parametru R0 na podstawie danych pochodzących z kolejnych okresów pomiędzy wprowadzaniem restrykcji: 15 marca - zamknięcie szkół i granic państwa, 26 marca - powszechne ograniczenia w przemieszczaniu (lockdown). Jak widać, w województwach, w których przypadków było wystarczająco dużo, żeby przeprowadzić analizę, zmalał on w tym czasie znacząco.

A spłaszczenie krzywej nowych przypadków widać dobrze na tym wykresie: zaczyna się na początku kwietnia. Średnia nowych przypadków z kwietnia wyniosła 341, pod koniec miesiąca ich liczba zaczęła wyraźnie spadać, ale potem odbiła i średnia maja wyniosła wyniosła ostatecznie 352 (ale jest wyciągnięta w górę przez testy przesiewowe w kopalniach, podczas których wykrywa się również bezobjawowe przypadki).

Wykres hospitalizowanych potwierdzi z kolei, że polskie szpitale miały jeszcze bardzo dużo wolnych łóżek. Według informacji ministerstwa zdrowia Polska dysponowała aż 10 tys. miejsc w szpitalach zakaźnych, tymczasem nie osiągnęła nawet połowy tej liczby, jeśli chodzi o całość hospitalizacji – najwięcej pacjentów to 3,5 tys. w drugiej połowie kwietnia.

Respiratorów również jest w Polsce aż 10 tys., z czego na oddziałach zakaźnych 1500. W czwartek rzecznik ministerstwa zdrowia Wojciech Andrusiewicz poinformował, że leży pod nimi 90 pacjentów, czyli tylko 6 proc. zasobu jest wykorzystywane.

W tej beczce miodu są jednak pokaźne łyżki dziegciu: część ekspertów twierdzi, że nie było potrzeba aż tylu szpitali jednoimiennych – gdzie leczono tylko pacjentów z koronawirusem. Mogły one w tym czasie leczyć innych, bardziej potrzebujących w danej chwili pacjentów.

Dochodziło też do dużej ilości zakażeń w innych szpitalach, których można by uniknąć, gdyby wcześniej wprowadzono tam taki reżim sanitarny jak w tych zakaźnych. Ile jednak dokładnie osób z personelu medycznego zostało zakażonych, nie wiemy, gdyż ministerstwo nie podaje takiej informacji. Tylko raz, na początku kwietnia, Główny Inspektor Sanitarny podał, że chorowało lub było w kwarantannie 461 osób. To według różnych szacunków od ponad 15 do ponad 17 proc.

Przeczytaj także:

Świat nas nie podziwia, a ostatnio nawet krytykuje

Prawda jest taka, że odnieśliśmy ogromny sukces w walce z koronawirusem. Sukces, który jest dostrzegany przez wszystkich na całym świecie.
To głównie publiczne media chwaliły się, że nas chwalą. A to, co wydawało się sukcesem w kwietniu, nie było już nim w maju.
Sejm,04 czerwca 2020

Poszukiwania tych pochwał w sieci pozwalają odnaleźć głównie teksty publicznych mediów, jak Polska Agencja Prasowa albo TVP Info, oraz tych, którym ideologicznie do rządu blisko. A i w nich konkretnych przykładów tych pochwał nie jest wiele. Jak pisał „Press", wspominany jest tam głównie hiszpański prawicowy bloger Elentir, który prowadzi bardzo niechętny lewicowemu premierowi Pedro Sànchezowi blog Outono.net. i w marcu napisał dwa teksty o Polsce.

Poważniej wygląda tekst z „The Wall Street Journal" z 12 kwietnia, w którym Bojan Pančevski i Drew Hinshaw piszą, że Zachód „mógłby się uczyć o od biedniejszych krajów Europy", jeśli chodzi o zwalczanie koronawirusa.

I hiszpański bloger, i dziennikarze amerykańskiego dziennika mają na myśli to, o czym piszemy powyżej – szybkie zamknięcie granic i wprowadzenie ograniczeń w kontaktach międzyludzkich, które pozwoliły spłaszczyć krzywą.

Tylko że są to teksty z marca i kwietnia. W maju już nikt Polski nie chwalił, bo chociaż krzywa się wypłaszczyła, to pozostaje od dwóch miesięcy mniej więcej na tym samym poziomie. W tej chwili w Unii Europejskiej tylko Polska i Szwecja mają wciąż coraz więcej aktywnych przypadków. W innych krajach spadają one mniej lub bardziej zdecydowanie.

Według ostatniej analizy ECDC, Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób, Polska została wymieniona wraz z Bułgarią jako jedyne kraje, gdzie obserwuje się trend lekko wznoszący lub spłaszczenie.

Opozycja urządziłaby nam Szwecję

W waszych ławach pojawiały się głosy: model zachodni, model szwedzki. Przeczytajcie sobie wczorajszą wypowiedź głównego epidemiologa Szwecji, jak przyznaje się do błędów, do winy. Przez to umarło w Szwecji za wiele osób
Sugerując, że Koalicja Obywatelska domagała się strategii, która przyniosłaby wiele zgonów, premier użył naprawdę zbyt grubych nici.
Sejm,04 czerwca 2020

OKO.press nie zna żadnych tego typu sugestii opozycji - Morawiecki zwrócił się w kierunku ław Koalicji Obywatelskiej. Podejście libertariańskie do epidemii prezentują natomiast posłowie Konfederacji, np. Grzegorz Braun wzywał, żeby „wypuścić naród z kwarantanny".

Nie można powiedzieć, żeby opozycja broniła modelu szwedzkiego, ani żeby zgadzała się na politykę, która przyniosłaby tak dużą liczbę zgonów jak w Szwecji (4,5 tys. osób na 10 mln mieszkańców). Podczas wtorkowego (2 marca) posiedzenia komisji zdrowia, gdzie debatowano na wotum nieufności dla ministra Szumowskiego, zarzuty były zupełnie inne – o kupowanie środków ochrony osobistej za bardzo zawyżone ceny od dziwnych kontrahentów, np. od instruktora narciarskiego ministra, czy – jak w merytorycznym wystąpieniu posłanki Marceliny Zawiszy z Razem – o brak systemowego podejścia do kryzysu systemu ochrony zdrowia w związku z epidemią.

Złe porównania Morawieckiego

Zobaczcie, jaki jest poziom zgonów na jeden milion mieszkańców w państwach daleko bogatszych od nas. I co na to powiecie? 
Znowu demagogia. Włochy czy Hiszpania ucierpiały w epidemii, ale nie do nich powinniśmy się porównywać, tylko do państw z naszego regionu.
Sejm,04 czerwca 2020

To pełna demagogia. Rządowa propaganda uparcie porównuje Polskę do krajów Europy zachodniej, które najbardziej ucierpiały z powodu koronawirusa, ale nie tylko z powodu własnych błędów – w tym zbyt późnego wprowadzenia restrykcji – ale też dlatego, że padły ofiarą pierwszej fali pandemii w Europie. Polska miała więcej czasu, żeby się do niej przygotować. Ma też mniejszy odsetek osób starszych, a to one są najbardziej zagrożone śmiercią z powodu COVID-19.

Dlatego należy nasz kraj porównywać do innych krajów regionu, a nie do Hiszpanii, Włoch czy Francji. A w porównaniu z Czechami, Słowacją czy Węgrami wyglądamy znacznie gorzej, bo wszystkim tym krajom udało się nie tylko spłaszczyć krzywą, ale i spowodować, że zaczęła ona spadać – i to nie tylko jeśli chodzi o nowe przypadki, ale też o liczbę aktywnych zakażeń.

Czechy, Węgry i Słowacja wykryły pierwsze przypadki SARS-CoV-2 w tym samym czasie co Polska i w tym samym czasie wprowadziły takie ograniczenia, jak my. Dlatego są dla Polski najlepszym benchmarkiem. Oczywiście mają mniej mieszkańców, ale spójrzmy na liczbę zgonów na milion obywateli:

  • Węgry – 56/mln
  • Polska – 30/mln
  • Czechy – 30/mln
  • Słowacja – 5/mln

Wypadamy tu tak jak Czechy, lepiej od Węgier i gorzej od Słowacji, ale wszystko wskazuje na to, że te trzy kraje mają już tą fazę epidemii za sobą, a nasza jeszcze trwa. W OKO.press zwracaliśmy uwagę na to, że Węgry, Czechy i Słowacja zaczęły luzowanie restrykcji, kiedy ten trend spadkowy był już wyraźny, a my otworzyliśmy się być może jeszcze przed szczytem epidemii, co rodzi niebezpieczeństwo kolejnego wzrostu zakażeń.

Według obliczeń ekspertów z PZH i UW współczynnik reprodukcji wirusa R0 dla całego kraju wynosił 31 maja 1,17, co oznacza, że zakażenia będą dalej przyrastać, jeśli nie uda się opanować istniejących ognisk zakażeń.

Nie jest tu wzięty pod uwagę Górny Śląsk, który zaburza współczynnik, bo z powodu testów przesiewowych znajduje się tam o wiele więcej przypadków bezobjawowych, które nie są wykrywane w innych województwach. Jak widać na tym wykresie, nowe przypadki rosną i poza województwem śląskim. Rząd zapewnia co prawda, że ma te ogniska pod kontrolą, ale zapewnia tak już od kilku tygodni, a wciąż pojawiają się nowe.

Morawiecki kopie ukraińskie groby

Popatrzcie na Hiszpanię i na Włochy, gdzie osoby były chowane w samotności, bez bliskich. W Nowym Jorku niestety musiały być przygotowywane mogiły zbiorowe, w Brazylii podobnie. Nawet na bliskiej nam Ukrainie były przygotowywane takie mogiły
Masowe groby na Ukrainie? To zupełnie inny przypadek niż Stany Zjednoczone czy Brazylia.
Sejm,04 czerwca 2020

Jeśli premierowi naprawdę chodziło o Ukrainę, gdzie jest w tej chwili zaledwie 17 zgonów na milion, to zapewne przeczytał o zapobiegliwym burmistrzu Dniepra, który już w kwietniu, kiedy w jego mieście było 5 stwierdzonych przypadków SARS-CoV-2, kazał wykopać 600 grobów na miejscowym cmentarzu. Na szczęście się przeliczył, podobnie jak Polska z tak dużą liczbą szpitali jednoimiennych.

Ukraina ma w tej chwili podobną liczbę wykrytych przypadków jak Polska – 25 tys. i podobny wykres nowych przypadków, ze spłaszczoną krzywą, która nie chce opaść. Według oficjalnych statystyk ma też mniej zgonów niż Polska – 735.

Ale to już doprawdy drobiazg w porównaniu z innymi wypowiedziami premiera tego dnia.

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze