Rządowi spin doktorzy myśleli, myśleli i wymyślili statystyki walki z koronawirusem, w których Polska wygląda dobrze. Rzuciliśmy więc na nie „okiem"
W wystąpieniu na sali sejmowej Mateusz Morawiecki postanowił „uspokoić ogromną troskę, jaka panuje we wszystkich polskich domach". Uznał, że „rzetelna wiedza, wiedza, którą przekazujemy, może być źródłem uspokojenia i właściwego podejścia do walki z koronawirusem".
W odpowiedzi na krytykę, że Polska przeprowadza za mało testów na obecność koronawirusa, „podkreślił z całą odpowiedzialnością, że:
Państwa, które miały taką liczbę zachorowań jak Polska obecnie, były na takim etapie, jakim jest Polska obecnie, testowały o wiele mniej na milion mieszkańców. I to niezależnie jaki kraj, czy Francja, Wielka Brytania nawet Hiszpania i Włochy
Wystarczy sięgnąć do statystyk" – dodał. Sięgamy do statystyk.
To pojęcie można rozumieć dwojako. Albo - tak jak Morawiecki - mierząc „etap" liczbą wykrytych osób zakażonych, albo traktując etap jako punkt w rozwoju epidemii w czasie, licząc dni mijające od pierwszego przypadku albo od jakiejś liczby przypadków; badacze Uniwersytetu Oksfordzkiego przyjmują liczbę 100.
Sprawdzimy najpierw, jak wybrane państwa reagowały na rozwój epidemii, przyjmując, że dni liczymy od pierwszych 100 zakażeń. W drugim kroku porównamy kraje na tym samym „etapie" tak, jak rozumie go Morawiecki.
Bierzemy pod uwagę liczbę testów na milion mieszkańców, by uzyskać porównywalność krajów małych jak Estonia (1,4 mln mieszkańców) i wielkich jak Niemcy (83 mln). Dane do porównań są z 6 kwietnia, czyli dnia wypowiedzi premiera.
Aby uzyskać porównywalność między 14 krajami operujemy tym samym punktem w czasie, czyli dniem, w którym zarejestrowano łącznie co najmniej 100 zakażeń w każdym z krajów. Kiedy to nastąpiło? Najwcześniej we Włoszech (23 lutego), najpóźniej w Panamie (18 marca).
Od 14 marca, gdy suma zakażonych przekroczyła w Polsce 100, do 6 kwietnia minęły 23 dni. Zobaczymy zatem, ile testów udało się zrobić w ciągu 23 dni krajom z naszej listy, licząc od tego dnia, w którym każdy z nich osiągnął swoją pierwszą setkę zakażeń.
Nie wypadamy najlepiej, bo jak widać zrobiliśmy:
Minimalnie lepsi jesteśmy od Rumunii (o 6 proc.).
Porównanie naszego poziomu testowania zwłaszcza z krajami, które wirus dopadł jednocześnie z nami lub później, dowodzi, że robimy testów mało, znacznie mniej niż takie kraje jak Litwa, Estonia a także Węgry i Panama. Oni zmobilizowali się bardziej.
Podobnie źle wypada porównanie z Czechami, które osiągnęły próg 100 zakażeń tylko dwa dni przed nami (12 marca), a przeprowadzają trzy i pół raza więcej testów na milion mieszkańców (mając identycznie niski wskaźnik liczby "pozytywnych" wyników = 19 proc.).
Od pierwszego przypadku COVID-19 w Polsce 4 marca 2020 roku, OKO.press zwraca uwagę na nieprzygotowanie do testowania; gotowe były tylko 4 laboratoria, a próbka pierwszego pacjenta (już wyzdrowiał), jechała z Wrocławia do Warszawy. Rządowi zabrakło refleksu, liczba zakażonych we Włoszech już 29 lutego przekroczyła 1000 i było jasne, że pandemia dotarła do Europy. Kilkakrotnie potem alarmowaliśmy, że testów jest za mało.
Natomiast – i tu rację ma Morawiecki – na tym samym „etapie" (w sensie dni od 100 zakażeń) zrobiliśmy więcej testów niż:
Natomiast Włosi zrobili testów minimalnie (o 11 proc.) więcej.
Dla Hiszpanii, o której mówił też Morawiecki, nie ma odpowiednich danych.
Hiszpania i Włochy oraz USA nadrabiają teraz testowe zaległości:
Testowanie wychodzi wciąż słabo:
Wielka Brytania i Francja testują dziś o 50 proc. więcej niż my, ale są o 15 dni (Francja) i 9 dni (Wielka Brytania) przed nami licząc od progu = 100.
Przyjmując definicję etapu, jaką proponuje Morawiecki - przekroczenie liczby 4413 zakażonych (tyle miała Polska 6 kwietnia) - wypadamy również fatalnie. Gorzej wypadają tylko państwa, które początkowo zlekceważyły koronawirusa, jak Włochy i Wielka Brytania, która na początku marzyła o „zbiorowej odporności" oraz Francja, która jest przypadkiem pośrednim pomiędzy Włochami a USA (jak pisaliśmy wyżej, danych z Hiszpanii nie mamy).
My jednak należymy do innej kategorii państw, które miały czas, żeby się przygotować na nadchodzącą epidemię. Tak jak Litwa i Estonia, które przerosły nas o kilka długości. Lepiej też wypadają Węgry, Panama i Rumunia, choć tylko ta ostatnia osiągnęła już polski poziom z 6 kwietnia – 4413. Ale nawet Belgia i Austria, w które wirus uderzył o tydzień wcześniej, testowały więcej.
Faktycznie znacznie lepiej wypadamy natomiast od Francji, która poziom 4413 przypadków osiągnęła już 15 marca, nie mówiąc o Włoszech (5 marca) czy USA (16 marca).
Wygląda więc na to, że spin doktorzy długo się głowili, jakie statystyki podrzucić szefowi rządu i w końcu znaleźli takie, gdzie porównujemy się z krajami, na które spadło pierwsze uderzenie wirusa. Faktycznie ich reakcja była - dziś to wiemy - spóźniona (wyjątkiem są Niemcy).
Premier podczas swojego wystąpienia mówił o Europie zachodniej, jakby była miejscem, gdzie z epidemią dają sobie radę kiepsko. Jest to prawdziwa ocena pierwszych reakcji Francji i Wielkiej Brytanii, a także Włoch (ale już nie Niemiec). Ale
takie porównania nie powinny usprawiedliwiać niskiego poziomu testowania w Polsce . Polskę należy zestawiać z krajami, które miały więcej czasu na przygotowanie się do epidemii.
Twierdząc, że gdzie indziej jest dużo gorzej, Morawiecki chciał jeszcze bardziej "uspokoić nastroje w polskich domach":
Widzimy, w jaki sposób przyrasta liczba zachorowań w Europie zachodniej i widzimy, że te przyrosty są bardzo szybkie
Nie jest to prawda. Poziom zachorowań jest w Europie zachodniej jest bez porównania wyższy w liczbach bezwzględnych niż w Polsce, ale przyrosty we Francji, Włoszech i Hiszpanii są już wolniejsze niż u nas:
Z mniejszych krajów:
W Polsce - 4413 przypadków (6 kwietnia) to dwa razy więcej niż było 6 dni wcześniej. Podobnie szybko rośnie tylko liczba przypadków w Wielkiej Brytanii (obecnie 53 tys.).
Europa zachodnia jest już na innym etapie epidemii – albo osiągnęła jej szczyt, albo powoli się do niego zbliża. Niektóre kraje, jak Austria czy Dania, po Wielkanocy chcą już otwierać część sklepów czy szkół i stopniowo wracać do normalności. Może już niedługo to my będziemy patrzeć z zazdrością na Włochy czy Hiszpanię.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze