W wystąpieniu na sali sejmowej Mateusz Morawiecki postanowił „uspokoić ogromną troskę, jaka panuje we wszystkich polskich domach”. Uznał, że „rzetelna wiedza, wiedza, którą przekazujemy, może być źródłem uspokojenia i właściwego podejścia do walki z koronawirusem”.
W odpowiedzi na krytykę, że Polska przeprowadza za mało testów na obecność koronawirusa, „podkreślił z całą odpowiedzialnością, że:
Państwa, które miały taką liczbę zachorowań jak Polska obecnie, były na takim etapie, jakim jest Polska obecnie, testowały o wiele mniej na milion mieszkańców. I to niezależnie jaki kraj, czy Francja, Wielka Brytania nawet Hiszpania i Włochy
półprawda. W porównaniu z krajami, które wirus zaatakował jako pierwsze, wypadamy nieźle, ale następne po nich przygotowały się lepiej, a Polska nie
Wystarczy sięgnąć do statystyk” – dodał. Sięgamy do statystyk.
Co to jest ten sam etap epidemii?
To pojęcie można rozumieć dwojako. Albo – tak jak Morawiecki – mierząc „etap” liczbą wykrytych osób zakażonych, albo traktując etap jako punkt w rozwoju epidemii w czasie, licząc dni mijające od pierwszego przypadku albo od jakiejś liczby przypadków; badacze Uniwersytetu Oksfordzkiego przyjmują liczbę 100.
Zobacz dlaczego tylko liczba zakażeń może być myląca
Gdyby skupić się wyłącznie na liczbie wykrywanych zakażeń, możemy popaść w błędne koło. Kraj X, który nie wykonuje testów wcale, w ogóle by nie wykrywał osób zakażonych i obywatele nie odczuwaliby ogromnej, a nawet żadnej troski. W dodatku, im więcej testów robimy, tym więcej wykrywamy przypadków.
Decyzję o poziomie testowania na obecność wirusa poszczególne kraje podejmują przecież kierując się nie liczbą osób zakażonych, lecz swoimi możliwościami i oceną ryzyka, jakie niesie epidemia.
Sprawdzimy najpierw, jak wybrane państwa reagowały na rozwój epidemii, przyjmując, że dni liczymy od pierwszych 100 zakażeń. W drugim kroku porównamy kraje na tym samym „etapie” tak, jak rozumie go Morawiecki.
Bierzemy pod uwagę liczbę testów na milion mieszkańców, by uzyskać porównywalność krajów małych jak Estonia (1,4 mln mieszkańców) i wielkich jak Niemcy (83 mln). Dane do porównań są z 6 kwietnia, czyli dnia wypowiedzi premiera.
Kryterium I: ten sam moment epidemii licząc od 100 zakażeń
Aby uzyskać porównywalność między 14 krajami operujemy tym samym punktem w czasie, czyli dniem, w którym zarejestrowano łącznie co najmniej 100 zakażeń w każdym z krajów. Kiedy to nastąpiło? Najwcześniej we Włoszech (23 lutego), najpóźniej w Panamie (18 marca).
Zobacz pełną informację o 14 krajach
Liczbę 100 zakażeń (w sumie, od początku epidemii) koronawirusem SARS-CoV-2 zarejestrowano:
- we Włoszech – 23 lutego (było ich wtedy w sumie 157);
- we Francji – 29 lutego (100 zakażeń)
- w Niemczech – 1 marca (130);
- w USA – 2 marca (100);
- w Wielkiej Brytanii – 5 marca (116);
- w Belgii – 6 marca (109 przypadków);
- w Austrii – 8 marca (104);
- w Czechach – 12 marca (116);
- w Polsce – 14 marca (104 zakażenia od początku epidemii);
- w Estonii – 14 marca (115);
- w Rumunii – 14 marca (123);
- w Panamie – 18 marca (109);
- na Litwie – 21 marca (99);
- na Węgrzech – 21 marca (103).
Od 14 marca, gdy suma zakażonych przekroczyła w Polsce 100, do 6 kwietnia minęły 23 dni. Zobaczymy zatem, ile testów udało się zrobić w ciągu 23 dni krajom z naszej listy, licząc od tego dnia, w którym każdy z nich osiągnął swoją pierwszą setkę zakażeń.
Nie wypadamy najlepiej, bo jak widać zrobiliśmy:
- cztery i pół raza mniej testów na milion mieszkańców niż Austria oraz Litwa, która – w dodatku – osiągnęła próg 100 zakażeń dopiero 21 marca i od tego czasu do 7 kwietnia minęło dopiero 17 dni!
- cztery razy mniej niż Niemcy, choć epidemia dopadła je wcześnie (próg 100 zakażeń przekroczyły już 1 marca),
- dwa i pół raza mniej niż Belgia,
- dwa razy mniej niż Estonia, która osiągnęła próg 100 tego samego dnia, co Polska;
- mniej od Panamy, choć ona jest trzy dni za nami (7 kwietnia – minęło 20 dni od jej progu = 100 zakażeń), a także mniej od Węgier, które są aż sześć dni za nami.
Minimalnie lepsi jesteśmy od Rumunii (o 6 proc.).
Porównanie naszego poziomu testowania zwłaszcza z krajami, które wirus dopadł jednocześnie z nami lub później, dowodzi, że robimy testów mało, znacznie mniej niż takie kraje jak Litwa, Estonia a także Węgry i Panama. Oni zmobilizowali się bardziej.
Podobnie źle wypada porównanie z Czechami, które osiągnęły próg 100 zakażeń tylko dwa dni przed nami (12 marca), a przeprowadzają trzy i pół raza więcej testów na milion mieszkańców (mając identycznie niski wskaźnik liczby „pozytywnych” wyników = 19 proc.).
Od pierwszego przypadku COVID-19 w Polsce 4 marca 2020 roku, OKO.press zwraca uwagę na nieprzygotowanie do testowania; gotowe były tylko 4 laboratoria, a próbka pierwszego pacjenta (już wyzdrowiał), jechała z Wrocławia do Warszawy. Rządowi zabrakło refleksu, liczba zakażonych we Włoszech już 29 lutego przekroczyła 1000 i było jasne, że pandemia dotarła do Europy. Kilkakrotnie potem alarmowaliśmy, że testów jest za mało.
Pierwsi zaatakowani testowali mniej, potem zaczęli nadganiać
Natomiast – i tu rację ma Morawiecki – na tym samym „etapie” (w sensie dni od 100 zakażeń) zrobiliśmy więcej testów niż:
- Wielka Brytania (o 26 proc.)
- Francja (38 proc.).
Natomiast Włosi zrobili testów minimalnie (o 11 proc.) więcej.
Dla Hiszpanii, o której mówił też Morawiecki, nie ma odpowiednich danych.
Hiszpania i Włochy oraz USA nadrabiają teraz testowe zaległości:
- USA zrobiły już prawie 2,0 mln testów (co daje 5,6 tys. na mln mieszkańców);
- Niemcy 991 tys. (11,0 tys.);
- Włochy 722 tys. (12,0 tys.);
- Hiszpania 355 tys. (7,6 tys.).
Testowanie wychodzi wciąż słabo:
- Wielkiej Brytanii 253 tys. (3,7 tys.);
- Francji 224 tys. (3,5 tys.).
Wielka Brytania i Francja testują dziś o 50 proc. więcej niż my, ale są o 15 dni (Francja) i 9 dni (Wielka Brytania) przed nami licząc od progu = 100.
Kryterium II: ten sam moment jako ta sama liczba wykrytych zakażeń
Przyjmując definicję etapu, jaką proponuje Morawiecki – przekroczenie liczby 4413 zakażonych (tyle miała Polska 6 kwietnia) – wypadamy również fatalnie. Gorzej wypadają tylko państwa, które początkowo zlekceważyły koronawirusa, jak Włochy i Wielka Brytania, która na początku marzyła o „zbiorowej odporności” oraz Francja, która jest przypadkiem pośrednim pomiędzy Włochami a USA (jak pisaliśmy wyżej, danych z Hiszpanii nie mamy).
My jednak należymy do innej kategorii państw, które miały czas, żeby się przygotować na nadchodzącą epidemię. Tak jak Litwa i Estonia, które przerosły nas o kilka długości. Lepiej też wypadają Węgry, Panama i Rumunia, choć tylko ta ostatnia osiągnęła już polski poziom z 6 kwietnia – 4413. Ale nawet Belgia i Austria, w które wirus uderzył o tydzień wcześniej, testowały więcej.
Faktycznie znacznie lepiej wypadamy natomiast od Francji, która poziom 4413 przypadków osiągnęła już 15 marca, nie mówiąc o Włoszech (5 marca) czy USA (16 marca).
Wygląda więc na to, że spin doktorzy długo się głowili, jakie statystyki podrzucić szefowi rządu i w końcu znaleźli takie, gdzie porównujemy się z krajami, na które spadło pierwsze uderzenie wirusa. Faktycznie ich reakcja była – dziś to wiemy – spóźniona (wyjątkiem są Niemcy).
Premier podczas swojego wystąpienia mówił o Europie zachodniej, jakby była miejscem, gdzie z epidemią dają sobie radę kiepsko. Jest to prawdziwa ocena pierwszych reakcji Francji i Wielkiej Brytanii, a także Włoch (ale już nie Niemiec). Ale
takie porównania nie powinny usprawiedliwiać niskiego poziomu testowania w Polsce . Polskę należy zestawiać z krajami, które miały więcej czasu na przygotowanie się do epidemii.
Morawiecki widzi bardzo szybkie przyrosty na Zachodzie
Twierdząc, że gdzie indziej jest dużo gorzej, Morawiecki chciał jeszcze bardziej „uspokoić nastroje w polskich domach”:
Widzimy, w jaki sposób przyrasta liczba zachorowań w Europie zachodniej i widzimy, że te przyrosty są bardzo szybkie
raczej fałsz. Poza Wielką Brytanią tempo wzrostu zachorowań w Europie zachodniej jest już mniejsze niż w Polsce. Zakażeń jest wielokrotnie więcej, ale tempo spada
Nie jest to prawda. Poziom zachorowań jest w Europie zachodniej jest bez porównania wyższy w liczbach bezwzględnych niż w Polsce, ale przyrosty we Francji, Włoszech i Hiszpanii są już wolniejsze niż u nas:
- w Hiszpanii liczba 137 tys. przypadków (stan na 6 kwietnia) podwoiła się po 10 dniach;
- we Włoszech – 136 tys. – po 17 dniach;
- w Niemczech – 104 tys. – po 10 dniach;
- we Francji 98 tys. – po 7 dniach.
Z mniejszych krajów:
- w Belgii – 28 tys. – po 8 dniach;
- w Austrii – 12 tys. – po 11 dniach.
W Polsce – 4413 przypadków (6 kwietnia) to dwa razy więcej niż było 6 dni wcześniej. Podobnie szybko rośnie tylko liczba przypadków w Wielkiej Brytanii (obecnie 53 tys.).
Europa zachodnia jest już na innym etapie epidemii – albo osiągnęła jej szczyt, albo powoli się do niego zbliża. Niektóre kraje, jak Austria czy Dania, po Wielkanocy chcą już otwierać część sklepów czy szkół i stopniowo wracać do normalności. Może już niedługo to my będziemy patrzeć z zazdrością na Włochy czy Hiszpanię.
Nie moge spokojnie patrzec na tego klamce, o sluchaniu go to juz w ogole mowy nie ma.
A swoja droga, co oni maja z tym zaslanianiem ust podczas rozmowy, nawet telefonicznej? Zauwazylam to u nich juz dawno .Jedyne wyjasnienie jakie przychodzi mi do glowy, to ze od dawna ludzie Kaminskiego probowali czytac z ruchu ust. I boja sie, ze inni moga robic to samo.
Maja duzo za uszami najwyrazniej.
Zasłaniają, bo obaj cuchną. Z ust i trupem.
Pinokiowania Matołusza kolejny przejaw. Kogoś to jeszcze dziwi???
Podają tylko ilość zakażeń i zgonów potwierdzonych testem, ICD U07.1. Co z zakażeniami i zgonami zdiagnozowanymi kliniczne, bez testu U07.2?
Matołuszek został wytresowany do robienia ludziom wody z mózgu. Jak każdy bankster.
Do tego hochsztaplera i nałogowego kłamcy nie dociera, że porównania Polski sa logiczne tylko do Rumuni Bułgari. To nasi partnerzy w nędzy i zacofaniu. Do końca zakłamanego życia nie pojmie, że w dużym stopniu jest to jego zasługa.
On dokladnie wie i sie z tego wysmiewa.
zaraz pojawi się teoria koronawirusa "zgniłego zachodu" i naszego narodowego wstającego z kolan
Przecież jesteśmy w awangardzie Europy w walce z pandemią. Razem z Białorusią, Bułgarią i Węgrami. Żródło: https://www.worldometers.info/coronavirus/#countries
Stary ciota z Żoliborza jest w stanie żyć i w miarę tym życiem się cieszyć tylko w jednych okolicznościach przyrody, jako solus sanctus, faraon, człowiek-Bóg otoczony suczą uległością każdego bipoda (tak, pingwinów niewłączając). Kto do chóru wujów sławiących jego mądrość i urodę nie zamierza dołączyć, ten jest przez starego, póki co symbolicznie, unicestwiany. Wuj Gowin zastawił na starego przewrotną pułapkę, postawił go przed nierozwiązywalnym dylematem. Serce i gonady (jak działają gruczoły płciowe starego nikt nie wie, ale bez wątpienia wydzielają intensywnie) domagają się natychmiastowego łamania kołem, tymczasem zboczony, ale jednak rozum, starego nakazuje zachowanie Gowina w chórze wujów albowiem chór mógłby nie darować staremu przejścia do opozycji w wypadku utraty większości. Wszak posmakowali władzy i pieniędzy, a stracić mogą jeszcze poza gabinetami i apanażami wolność czy prawa obywatelskie gdyby zdrajcy narodu jednak przejęli rządy. Cd niżej
Ciąg dalszy
Gowinowa pułapka na tym polega, ze się Gowin postawił obok starego na równych z nim prawach, co jest zbrodnią, lecz zbrodnię tą ubrał w szatki troski o dobro starego i "obozu zjednoczonej prawicy" czyli Wszechpolackiej Komunistycznej Partii Bolszewików. Gowin ni mniej ni więcej tylko obiecuje staremu, że zaczaruje totalną opozycję która ma dać dzieciuchowi Dudusiowi gwarancję świrowania z Pałacu na Tik-Toku jeszcze przez dwa lata, a staremu dwa lata na dokończenie domykania dyktatorskiego systemu rządów. I oba te cukiereczki bez narażania sie na gniew ciemnego ludu (zwanego też sutenerem) wywołany głosowaniem w szczycie morowego powietrza. Metodą, na dodatek, jawnie sprzyjająca wszelkim cudom nad urną. Te dwa lata dla starego mają go uchronić też przed skutkami moru. Same niby korzyści i żadnego ryzyka. Jeżeli ten myk się uda. Ale za jaką cenę!!!!! Bo będzie Gowin przez cały czas do ewentualnych majowych wyborów rozrabiał jak pijany zając, będzie się puszył i mądrzył. Zamiast jak reszta PiS dzielców trzymać mordę w kuble i powtarzać toczka w toczkę przekaz dnia. No i jeżeli nie przekona G. opozycji to może przekonać tego i owego eunucha z z chóru wujów, że też jest Jarosław, ale też młodszy i taki, co sie lepiej zatroszczy o rozkosze z takim trudem przez wujów zdobyte, a zagrożone przez nieudolność przywództwa starego któren najwyraźniej się całkiem wyprztykał, w piętkę goni i pozwala sobie skakać po głowie. Alea iacta est.