0:000:00

0:00

"Tym projektem ustawy chcemy przywrócić podstawowy porządek moralny. Chcemy nazwać po imieniu zło złem, dobro dobrem, zdradę zdradą, bohaterstwo bohaterstwem" - powiedział premier Mateusz Morawiecki. "Marzeniem naszego pokolenia było to, aby tę sprawiedliwość przywrócić już na początku czasu zmian okresu transformacji. Jednak nie było to możliwe, ale staje się to możliwe dzisiaj" - dodał.

Tak 1 marca 2018, w Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych - data zapewne nie była przypadkowa - premier mówił o projekcie tzw. ustawy degradacyjnej. Przyjęty przez rząd projekt umożliwia pozbawianie stopni wojskowych żołnierzy w stanie spoczynku, a nawet tych nieżyjących, którzy - czytamy w preambule - "w imię totalitarnej ideologii komunistycznej kierowali armię przeciw własnemu narodowi, używali wojska do ograniczania lub pozbawiania jednostek podstawowych praw, dokonywali prześladowań ze względu na pochodzenie i przekonania religijne". Czyli np. członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON) i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

"Ta ustawa nie przywraca żadnej sprawiedliwości" - mówi OKO.press prof. Jerzy Zajadło, filozof prawa z Uniwersytetu Gdańskiego.

To po prostu polityczna pałka na nieprzychylnych władzy wojskowych w stanie spoczynku, którzy stopnie oficerskie mieli jeszcze za PRL. W żadnym wypadku nie służy ona polskiemu wojsku" - dodaje.

Przeczytaj także:

Precz z WRONą, czyli "symboliczne oczyszczenie"

Art. 2 ustawy mówi, że automatycznie, z dniem wejścia ustawy w życie, zostaną zdegradowani wszyscy członkowie WRON, czyli organu, który rządził Polską podczas stanu wojennego. W ten sposób stopnie generalskie stracą m.in. nieżyjący już Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak.

Paradoksalnie, generałem przestanie również być Mirosław Hermaszewski. Tego jedynego polskiego kosmonautę postawiono przed faktem dokonanym: dowiedział się, że jest w składzie WRON dzień po jej utworzeniu. "Żadnych decyzji nie podejmowałem, zresztą Rada nie podejmowała żadnych decyzji" - tłumaczył się w 2008 roku. Ale był jej członkiem, co - w świetle projektowanej ustawy - kwalifikuje go do degradacji, niezależnie od innych zasług.

Po co to wszystko? O tym dowiadujemy się z wspomnianej preambuły do ustawy. Czytamy w niej, że "dla budowy etosu służby wojskowej w wolnej i niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej niezbędne jest wprowadzenie rozwiązania prawnego, które posłuży do oczyszczenia Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w sferze symbolicznej". Po to, by przywrócić w polskim wojsku miejsce "najwyższym wartościom", które wywodzą się z "polskiej tradycji rycerskiej i wojskowej".

"Zawarta w projekcie ustawy preambuła nie jest w ogóle tekstem prawniczym" - komentuje dla OKO.press prof. Zajadło. "To raczej manifest ideologiczny, w którym w sposób mętny i niejasny tłumaczy się motywację, która przyświeca ustawodawcy. Czyli owo »symboliczne oczyszczenie« wojska.

Ale prawo nie jest od tego, by służyć jakimś aktom symbolicznym" - dodaje.

"Odwet i rewanżyzm historyczny"

Prof. Zajadło podkreśla, że jeśli zinterpretujemy a contrario zapis preambuły mówiący o "konieczności przywrócenia najwyższych wartości" w polskim wojsku, można uznać, że w dzisiejszej armii zostały one zaprzepaszczone. "A to już jest obraźliwe dla naszych żołnierzy. Ja myślę, że oni doskonale wiedzą, czym jest wspomniana w preambule rycerskość, a już na pewno wiedzą lepiej od posłów.

A polska armia nie znajduje się w żadnej moralnej zapaści, której istnienie sugeruje preambuła" - dodaje.

Ale czy - przykładowo - odebranie stopnia generalskiego nieżyjącemu już Wojciechowi Jaruzelskiemu ma przywrócić sprawiedliwość ofiarom stanu wojennego? Zdaniem prof. Zajadły, wbrew patetycznym deklaracjom premiera Morawieckiego, całkowicie pomylono tu porządek prawny z porządkiem moralnym.

"Ta ustawa to po prostu odwet i rewanżyzm historyczny" - mówi uczony.

I dodaje, że PiS to formacja najmniej legitymizowana do tego żeby rozliczać nie tylko oficerów, ale kogokolwiek z jego komunistycznej przeszłości. A świadczy o tym obecność w szeregach tej partii np. Stanisława Piotrowicza, komunistycznego prokuratora, czy sędziego Andrzeja Kryże, który skazywał polskich opozycjonistów. "Zresztą paradoksem jest, że ci, którzy najbardziej cierpieli z powodu komunistycznych prześladowań - np. Władysław Frasyniuk - są dziś po drugiej stronie barykady względem PiS" - mówi filozof prawa.

"Próby tworzenia jakiegoś moralnego ładu przez PiS za pomocą ustaw takich jak degradacyjna, są po prostu nieporozumieniem".

Pałka na krytyków władzy?

O ile członkostwo we WRON oznacza degradację "z automatu", to w innych przypadkach poprzedza ją postępowanie, które może zostać podjęte na wniosek Prezesa Rady Ministrów, Naczelnego Dyrektora Archiwów Państwowych i Szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Decyzję zawsze podejmuje szef MON.

Jednak zaproponowane w projekcie przepisy bardzo szeroko określają przypadki, na podstawie których można pozbawić kogoś stopnia oficerskiego. Mówi o tym art. 3: "Pozbawia się stopnia wojskowego osobę [...] lub żołnierza rezerwy, którzy w latach 1943-1990 swoją postawą sprzeniewierzyli się polskiej racji stanu, w szczególności":

  • walczyli z polskim podziemiem niepodległościowym;
  • ateizowali Wojsko Polskie lub prześladowali duchowieństwo;
  • służbowo lub jako dowódcy prześladowali żołnierzy za ich poglądy, religię i pochodzenie (również usuwając w latach 1967-1968 z polskiej armii żołnierzy pochodzenia żydowskiego);
  • pacyfikowali protesty społeczne, dopuszczali się drastycznych czynów;
  • z ramienia MON i Sztabu Generalnego Wojska Polskiego przygotowywali i realizowali inwazję w Czechosłowacji w 1968 roku;
  • planowali atak na państwa NATO "przez co sprowadzali bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia społeczeństwa polskiego" z uwagi na możliwy odwet o obecność wojsk ZSRR na obszarze Polski;
  • "przyczyniali się do pogłębiania narzuconego siłą reżimu komunistycznego", a także uzależniania polskiej armii od wojska Rosji Radzieckiej;
  • szpiegowali na rzecz ZSRR;
  • brali udział w niszczeniu (z ramienia służb, propagandowo itd.) polskiej emigracji niepodległościowej.

"W praktyce oznacza to, że właściwie każdemu oficerowi, który służył w Ludowym Wojsku Polskim bez specjalnego trudu można przypisać któreś z wymienionych działań" - ostrzega prof. Zajadło.

"Tym bardziej, że te zapisy mogą być interpretowane dość szeroko i swobodnie" - dodaje. I wskazuje na jeden z zapisów, który umożliwia degradację jeśli ktoś "przyczyniał się do pogłębiania narzuconego siłą reżimu komunistycznego". "Pod to można podciągnąć naprawdę wiele działań" - mówi. W praktyce oznacza to więc, że skutki tej ustawy mogą dotknąć bardzo szerokiej grupy oficerów, która jest już w stanie spoczynku.

"Mówiąc wprost, ta ustawa może służyć do zastraszania tych z nich, którzy otwarcie krytykują obecną władzę" - ostrzega prof. Zajadło.

Przecież taka degradacja wiązałaby się np. z obniżeniem wysokości wypłacanej emerytury. Nie wspominam już o konsekwencjach psychologicznych, czyli poczuciu poniżenia i zhańbienia wynikającym z degradacji" - dodaje.

;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze