„Tych trzech panów łączy rozmowa i myślenie o istocie UE, taka solidarność. Ale też próba renesansu Europy, przywrócenie jej fundamentu, na którym została zbudowana, który niektórzy z całą stanowczością odrzucają. […] Z całą pewnością będzie to odpowiedź na oczekiwania wyborców wszystkich sił, które się w tym ruchu znajdą” – tak spotkanie Morawiecki-Orbán-Salvini komentowała w piątek 2 kwietnia 2021 w Polskim Radiu 24 rzeczniczka PiS Anita Czerwińska.
Jak pisaliśmy w OKO.press polski premier i szef włoskiej partii Liga zjawili się w Budapeszcie 1 kwietnia 2021 na zaproszenie Viktora Orbána. Temat spotkania do ostatniej chwili pozostawał niejasny.
Równie niejasne są konkluzje.
Z wypowiedzi trzech liderów wynika, że to dopiero początek negocjacji nowego sojuszu sił populistycznych w Parlamencie Europejskim.
Kolejne spotkanie ma odbyć się w maju, w Warszawie. Wówczas do rozmów z pewnością dołączy Jarosław Kaczyński – osoba faktycznie decyzyjna w sprawie politycznej przynależności PiS w PE.
Partia Kaczyńskiego najchętniej zaprosiłaby Fidesz Orbána do frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Ale Orbán woli stworzyć coś nowego i zaznaczyć swoją obecność na politycznej mapie UE po wyjściu z Europejskiej Partii Ludowej. Kusi go Matteo Salvini, który „marzy” o połączeniu EKR ze skrajnie prawicową Tożsamością i Demokracją (ang. Identity and Democracy, ID), w której zasiada Liga.
„Czego chcemy? Zgodziliśmy się, że chcemy renesansu, chcemy odrodzenia, chcemy odrodzenia w całej Europie. I będziemy wspólnie pracować na rzecz tego pomysłu. Doszliśmy do wniosku, że nie ma ani jednego tematu, co do którego możemy się nie zgodzić. Interesy naszych krajów nie stoją w sprzeczności właściwie w żadnej kwestii” – przekonywał Orbán 1 kwietnia.
Nie dla „imperium europejskiego ze stolicą w Brukseli”
Jak na razie jednak spotkanie w Budapeszcie zakończyło się jedynie wyrażeniem „woli współpracy”, bez jakichkolwiek konkretów.
Nie wiadomo, czy istniejące w Parlamencie Europejskim frakcje ID i EKR, rozwiążą się czy połączą. A jeśli to drugie, to z czyim udziałem i na czyich warunkach. Na konferencji prasowej Morawiecki, Orbán i Salvini mimo to starali się pokazać, jak wiele ich łączy.
„Jasne jest, że poza orientacją euroatlantycką, chcemy zajmować się wolnością, godnością, chrześcijaństwem, rodzinami oraz suwerennością narodową. Mówimy »nie« cenzurze, imperium europejskiemu ze stolicą w Brukseli oraz mówimy »nie« antysemityzmowi” – mówił Orbán.
„Określiliśmy nasze podstawowe priorytety: NATO jako podstawowa płaszczyzna zapewnienia bezpieczeństwa, ale także pogłębiona integracja europejska w tych obszarach, które są potrzebne. Ale jednocześnie szanująca narodową suwerenność, wolność, wolność jednostek, ale przede wszystkim rzeczywiste, europejskie wartości, takie jak rodzina, godność jednostki, chrześcijaństwo, obrona tych wartości przed różnymi innymi kulturami, które spoza Europy, ale i z wewnątrz Europy, próbują je atakować” – tłumaczył Mateusz Morawiecki.
„Każde państwo ma prawo kroczyć własną ścieżką. Nie może być żadnej organizacji, która będzie decydować, kto jest demokratą, a kto nie jest. […] U naszych bram jest islamizm, który musimy pokonać. Bez tego nie ma przyszłości. Potrzebujemy renesansu, który da kobietom i dzieciom więcej wolności. […] Nie chcemy nikogo atakować. Jesteśmy tu, by zbudować coś nowego i trwałego” – zapewniał Matteo Salvini.
Jak dotąd ugrupowania populistów i skrajnej prawicy w PE miały problem z przetrwaniem dłużej niż jedną kadencję. Łączą je co prawda „tradycyjne wartości” i sprzeciw wobec „europejskiego imperium”. Ale trudno o stabilną współpracę, gdy ich członkowie chętnie nawiązują do ksenofobicznych resentymentów, na pierwszym miejscu stawiając partykularne interesy i „narodową suwerenność”.
Czy Morawiecki, Orbán i Salvini przełamią ten impas? To wciąż nic pewnego. Jeśli im się uda, nowe ugrupowanie może stać się nawet drugą najliczniejszą frakcją w PE. Wciąż jednak proeuropejskie partie: EPL, Socjaliści i Demokraci, Odnówmy Europę, Zieloni i Lewica, działając wspólnie, będą miały miażdżącą liczebną przewagę nad nowym sojuszem.
Fundamentem NATO czy przyjaźń z Putinem?
„Pan premier Mateusz Morawiecki, polski rząd, został zaatakowany za spotkanie z Salvinim i z Orbánem. Tutaj się zarzuca działania na rzecz Rosji. […] Opozycja, która dzisiaj protestuje przeciwko temu współdziałaniu, niesłusznie wmontowuje w to wątek prorosyjski” – komentowała 2 kwietnia rzeczniczka PiS.
Dla nikogo nie jest jednak tajemnicą, że premier Węgier utrzymuje bliskie relacje z Władimirem Putinem. To Orbán jako pierwszy przerwał izolację Rosji w UE po aneksji Krymu w 2014 roku, zapraszając Putina do Budapesztu. Przekonywał, że prezydent Rosji „na nowo uczynił swój kraj wielkim”. Węgry kupiły też niedawno od Rosji nieautoryzowane przez UE szczepionki Sputnik V.
Jeszcze większe kontrowersje budzi stosunek do Rosji Matteo Salviniego.
Lider Ligi z wyrozumiałością wypowiadał się o aneksji Krymu, a jego partia w marcu 2017 roku podpisała porozumienie o współpracy z ugrupowaniem Władimira Putina Jedną Rosją. W 2019 roku portal BuzzFeed ujawnił nagrania, na których współpracownicy Salviniego negocjują z Rosjanami finansowanie dla Ligi. Z rosyjskiego wsparcia korzystała też bliska współpracownica Salviniego w PE Marine Le Pen.
Zarówno Orbán jak i Mateusz Morawiecki po spotkaniu 1 kwietnia przekonywali, że jednym z fundamentów nowego sojuszu powinna być współpraca w ramach NATO. W sobotę 3 kwietnia w wywiadzie dla „Corriere della Sera” Salvini stwierdził wręcz, że „Polska jest krajem NATO o fundamentalnym znaczeniu, stanowi tamę dla rosyjskich ambicji”.
Trudno powiedzieć, czy z ust Salviniego to komplement czy przytyk. Ale nawet gdyby uwierzyć w przemianę polityka, którego niedawno nazywano „europejskim Trumpem”, to w grupie ID, którą Salvini chciałby połączyć z EKR, zasiadają także eurodeputowani Zjednoczenia Narodowego Le Pen i Alternatywa dla Niemiec. Obie partie są związane z Rosją; obie operowały w krajowej polityce sentymentami antypolskimi.
„My jesteśmy w stanie przedstawić alternatywę wobec propozycji lewicy, która kwestionuje nasze korzenie. Nie wystarczy, że będziemy trzecią, czy czwartą siłą. Musimy być siłą numer jeden. […] Dzisiaj jest nas trzech, ale chcemy, żeby było nas więcej” – mówił Salvini w Budapeszcie. Lider Ligi planuje rozmowy o potencjalnym sojuszu także w Portugalii, Francji, Holandii, Austrii i Niemczech.
Co ma do tego rząd PO-PSL
Rzeczniczka PiS nie wytłumaczyła, jak partia Kaczyńskiego zamierza pogodzić sprzeczne interesy wobec Rosji z nowym sojuszem w PE. Zamiast tego przeszła do ataku na rząd PO-PSL i jego „przyjazną politykę wobec Rosji”.
To przykład whataboutismu (z ang. „what about…?” czyli „a co z…?”), czyli techniki pozwalającej uniknąć odpowiedzi na trudne pytania poprzez dyskredytację pytającego. W whataboutism wpisuje się cała narracja PiS spod szyldu „za PO było gorzej”.
Przypominam co się działo za rządów Platformy Obywatelskiej. Tutaj choćby działalność ówczesnego ministra spraw zagranicznych Sikorskiego, który prowadził taką bardzo przyjazną politykę z Rosją, zmierzał ku resetowi, ku zaciśnięciu relacji.
raczej fałsz. PO w zaplanowany sposób próbowała odmrozić stosunki z Rosją. PiS z jednej strony prowadzi antyrosyjską politykę, a z drugiej brata się z przyjaciółmi Putina.
Czy jednak rząd PO-PSL rzeczywiście zachowywał się wobec Rosji „przyjaźnie”? To duża przesada. PO postawiła na pragmatyzm w stosunkach z Rosją, co zaowocowało pewnym odmrożeniem relacji. Radosław Sikorski, szef MSZ w latach 2007-2014, kilkakrotnie spotykał się ze swoim odpowiednikiem Siergiejem Ławrowem. W wywiadzie dla TVN24 w 2010 roku tłumaczył to następująco:
„Nieporozumienia były i będą, ale poprzednio mieliśmy politykę otwartej wrogości, braku dialogu. […] Powód, dla którego stać nas na bardziej otwartą, bardziej pragmatyczną, odważniejszą politykę wobec Rosji jest nasze zwiększone poczucie siły, my się po prostu coraz mniej Rosji boimy”.
PO koncentrowała się wówczas na umacnianiu pozycji Polski w UE i próbach ujednolicenia unijnego stanowiska. Argumentowała, że polityka ostrego sprzeciwu wobec rządów Putina, w sytuacji braku poparcia w UE, stawia Polskę na przegranej pozycji.
„Rosji jest coraz trudniej wyminąć Polskę, jeśli chce coś załatwić z UE. […] Od kiedy politycy w Berlinie, Paryżu, Brukseli i Waszyngtonie ujrzeli, że Polską rządzą ludzie bez obsesji antyrosyjskiej, tym chętniej zgodzili się na to, żeby Polska była jednym z krajów wiodących w polityce UE wobec Rosji” – mówił w 2011 roku Donald Tusk.
Politykę rządu PO-PSL wobec Rosji można oczywiście krytykować jako w dłuższej perspektywie nieefektywną (atak na Gruzję, aneksja Krymu, wojna na Ukrainie). Była jednak nakierowana na zwiększenie podmiotowości Polski w relacjach ze wschodnimi sąsiadami. Tej boleśnie brakuje w sytuacji, gdy polski premier planuje osłabianie UE razem z siłami jawnie prorosyjskimi, jak Fidesz i Liga. I była prowadzona przed 2014 roku, czyli przed aneksją Krymu, która zmieniła postrzeganie Rosji na arenie międzynarodowej.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Pogardliwe. I po co? I tak będzie pan spijał każde słowo "Marysi". Prawicowe źródła albo wyschły albo są zatrute propagandą. to niestety od wielu lat się nie sposób niczego dowiedzieć, a i chodzi o dezinformację i usypianie elektoratu wlasnego. Niech pan przeprosi za tę pogardę i poprosi o wybaczenie. Święta są to może nawet rozgrzeszenie będzie.
Nic dziwnego. Przy propagandzie nawet trolle zasypiają. Wciskanie na okrągło tępych sloganów znudzi niejednego, nawet takiego liniowego pionka.
Bardzo proszę o lekceważenie pisuarowego trolla.
@Mateusz Głazowski jak dotąd nie zamieniłem, z każdym z nich ani jednego słowa.
zaropiały TROLL: nie karmić!
Do Grzesia:🔨🔨🔨🔨🔨🔨🔨🔨
Grzesiowi chyba mało rubelków od Putina i próbuje się jeszcze załapać na forinty u Orbana, tudzież ojro od Salviniego. Pecunia non olet.
Swoją drogą, jeszcze rok temu to populactwo nie musiało się w w renesansowe piórka stroić. Widać towarzystwo wzajemnej adoracji im. Władimira Władimirowicza Putina, potrzebuje na gwałt ocieplenia wizerunku jak KRK podczas reformacji, potrzebowało baroku. Tyle że, ostatnie czego Europa w kryzysie pandemii potrzebuje, to takich "budowlańców" ze Wschodu. Takim fuszerom od, typowo gierkowsko rozbebeszonych i wiecznie nieukończonych inwestycji na kredytach, nikt nie da nawet wbić gwoździa. Fundamenty u siebie niszczą tak że po świecie huczy. Daje to kiepskie referencje i bardzo ryzykowne koszta. Tam, gdzie nabór nie jest skrojony na aparatczyków Lasów Państwowych, Obajtków, Dud, Warchołów, Czarnków, Szydła i inne straszydła, ich "renesans średniowiecza" nie przejdzie. Zadłużone przez Salwiniego w EBC po gardło Włochy, a u Putina za ruską elektrownię jądrową, i nie tylko Węgry, to kiepska ekonomiczno-przemysłowa partia. Niech sobie czasu oszczędzą, darują sobie i nam tego "renesansu", przeskoczą barok i od razu, tak po rokokowemu, przemalują się na tęczowo i rozdają kolorowe baloniki z różowym, celtyckim krzyżem. Jako gest wkładu we wspólnotę i rozładowanie stresu pandemii. Kto wie, może to początek start up, serwisu rozrywkowkowego na urodziny milusińskich – populacka klaunada do wynajęcia. Tylko, dalej pobożnie i z tym "luzikiem" to bez przegięć. Z daleka od piguł Jozsefa Szajera i homoorgietek u Dawida Manzheleya.
Bezprecedensowy projekt -Unia Europejska potrzebuje wiele czasu. Podobnie do przeszczepów tkanki nerwowej, tylko z tej perspektywy, można go oceniać, usprawniać i aktualizować. Jest to konieczne tym bardziej, gdy przyłączane do niego państwa, wykazują trendy dezintegracyjne. Szczególnie, państwa członkowskie znajdujące się ciągle jeszcze w fazach "przemian zrostowych" z traumia poautorytatywną, spowodowaną przez dekady realnego socjalizmu. Pokazowy przykład destruktywności tego systemu, to kraje byłego Układu Warszawskiego. Próbujące nieudolnie maskować swe integracyjne niedobory, w sposób typowy dla scentralizowanych systemów autorytarnych. Tego typu mechanizmy, zwracają na siebie uwagę u starszych demokracji parlamentarnych. Kombinatorstwo, korupcja, spekulacje historyczne, rewizjonizm oraz manipulacje priorytetami politycznymi i kulturowo-społecznymi, są właściwie nie do ukrycia, w obliczu światowej uwagi, obserwującej rozwój jedynego w swoim rodzaju konglomeratu wielopaństwowego, w kolebce ludzkiej cywilizacji – Europie. Opinia światowa skupia się na różnicach między poziomem intensywności i zakresu współpracy, wymiany we wszystkich dziedzinach, inicjatywach i ideach ze stron państw członkowskich, a poziomem i utylizacją uzyskiwanych przez nie korzyści przy jednoczesnym utrzymaniu traktatowych standardów. Obecny bilans równowagi tych parametrów wykazuje w tym zakresie wyraźny dysonans, jednolityw niemal wszystkich postrealsocjalistycznych państwach UE. Destruktywne piętno mininego systemu, będące wynikiem sztywnych zależności od byłego imperium ZSRR, jest ciągle jeszcze problemem dla całej wspólnoty. Jednocześnie, jest wyzwaniem ku analizie źródeł tego typu systemów i ich tendencji, w celu zapobiegania destrukcji demokracji europejskich i zachowania ich elastycznych form, rozwoju świadomości humanistycznej i obywatelskiej oraz harmonii społecznej w poszczególnych krajach przestrzegających standardowych reguł praworządności i pluralizmu demokratycznego.
Jesienią zadzwonił do naszych drzwi gość z sąsiedniej wioski, z ofertą remontu rynny dachowej. Znając stan mojego domu, zdziwiony spytałem, o którą rynnę mu chodzi. On na to, że specjalizuje się w naprawie dachów, rynien oraz całych domów i mógłby mi pokazać więcej, gdybym tylko zawarł z nim umowę o remont i zostawiając wizytówkę, odjechał.
Co najmniej raz w tygodniu przejeżdzam przez wieś w której mieszka. Znając jego adres, stwierdziłem, że okolona od lat rusztowaniem, z prowizoryczną plandeką na dachu, zrywaną przy każdym, większym wietrze, z obejściem pełnym niszczejącego sprzętu i materiału, dobrze mi znana z widzenia ruina – to jego dom.
Jeśli UE, zgodzi się na remont fundamentów przez spółkę z oo. "Gulasz, Kartofelek, Makaron & Co.", to i tak do typa nie zadzwonię. Nie ma po co, gdy wszystko ok. Jak trzeba, takie remonty własnego domu robię sam, zamiast zlecać je "specom" i jeszcze za to płacić. Fakt, że urząd wogóle zarejestrował mu firmę budowlaną, od lat jest w okolicy dowcipem z brodą. Jak to na wsi (też i tej "globalnej"), nic nie ukryjesz, a skazy nie zmyjesz.
Kacapskie trolle od razu widać na kilometr. Naród rosyjski kiedyś zrozumie co oznacza słowo Putin, Nikt za nich rozprawy z tym bandytą nie załatwi.
PIS i cała ta j…prawica nic nie osiągnie. NIC. Widać jaka to zgnilizna po takich Obajtkach.
nie potrafią zarobić sami pieniędzy na kupno głosów i tu leży pies pogrzebany.
A Unia Europejska w końcu wypracuje odpowiednie prawa chroniące demokrację.
Uchodźcami straszyć się nie da, gender nie działa a kasa się kończy, inflacja wali jak deszcz z nieba na jesieni.
do Grzesia im wiekszy patriota tym większy idiota
Albo odwrotnie.
Może przy okazji następnych wyborów należy zadać suwerenowi pytanie, czy chce, żeby Polska nadal była w UE. Może nie potrzeba demontować Unii od środka a wystarczy z niej po prostu wystąpić. Granie na jednoczesny konflikt z Rosją i UE oraz tworzenie wydumanych tworów pozawspólnotowych (w domyśle pod polskim przewodnictwem) nie wydaje się realne. Czasy Jagiellonów przeminęły.
Świetny tekst o bardzo ważnym i groźnym, a niemal zupełnie przemilczanym zjawisku.