Premier zaklina rzeczywistość, twierdząc w liście do "Jerusalem Post", że Polska jest bezpieczna dla Żydów. Przeczą temu zarówno wyniki badań, jak i wypowiedzi samych Żydów. Teza o "bezpiecznej przystani" to idealizacja, która oznacza zerwanie dialogu o tym, co naprawdę się dzieje
"Jerusalem" Post opublikowało list premiera Morawieckiego do Shmuleya Boteacha, znanego rabina z USA, który zapowiedział, że postara się mediować w sporze Polski z Izraelem o ustawę o IPN.
Morawiecki zapewnił, że "zrobi wszystko, co w jego mocy, aby poprawić relacje Polski z Izraelem”. Padło też dodatkowe stwierdzenie:
"W czasie wzrastającej fali antysemityzmu w Europie Polska znów staje się bezpieczną przystanią dla społeczności żydowskiej - podobnie jak była nią przez osiem wieków przed II wojną światową”.
Teza Morawieckiego o „bezpiecznej przystani” to jednak zaklinanie rzeczywistości, szczególnie teraz, gdy w wyniku sporu o ustawę o IPN dawno uśpione demony polskiego antysemityzmu przebudziły się i straszą w internecie i na ulicach.
W takich wypadkach, zanim wypowie się publicznie, wypada spytać samych zainteresowanych - czyli mieszkających w Polsce Żydów. Polscy Żydzi zaś opublikowali 19 lutego 2018 roku list, w którym wcale nie twierdzą, że czują się bezpiecznie. Wręcz przeciwnie:
„Ilość pogróżek i obelg, kierowanych pod adresem żydowskich instytucji i placówek, stale rośnie. Doceniamy to, że prezydent, premier i przywódca partii rządzącej potępili antysemityzm. Ale póki słowa ich nie przekształcą się w czyny, brzmieć będą raczej jak deklaracja bezradności wobec napiętnowanego, a mimo to szerzącego się zła. Potrzebne są stanowcze działania.”
„Polscy Żydzi – w przeddzień 50. rocznicy marca 68 i 75. rocznicy Powstania w Getcie Warszawskim – nie czują się dziś w Polsce bezpiecznie.”
Polscy Żydzi nie tylko nie zgadzają się z Tezą Morawieckiego o „bezpiecznej przystani”, ale też bezpośrednio obwiniają władze Polski o bierność i brak zdecydowanych działań przeciwdziałających antysemityzmowi:
„Oczekujemy od władz publicznych, by nie tylko przyznały, iż antysemityzm jest złem – ale że jest złem tu i teraz, że zagraża w Polsce dziś, i że musi być napiętnowany i ścigany. Brak przeciwdziałania ze strony władz odbierany jest bowiem jako przyzwolenie – i przez sprawców, i przez tych, w których czyny sprawców są wymierzone.”
Teza o "bezpiecznej przystani", nawet jeśli intencje są jak najlepsze, oznacza, że premier odmawia podjęcia takich działań, bo nie widzi powodu. Żydom jest przecież w Polsce dobrze.
Niestety teza Morawieckiego o „bezpiecznej przystani” w czasach antysemityzmu nie znajduje też potwierdzenia w badaniach. Jak pokazuje raport „Powrót zabobonu: Antysemityzm w Polsce”, w ostatniej dekadzie w Polsce narastają postawy zwane „antysemityzmem tradycyjnym”, obejmującym przekonanie o porywaniu dzieci przez Żydów („na macę”) lub odpowiedzialność Żydów za ukrzyżowanie Chrystusa.
W tych badaniach z 2017 roku odsetek osób, które odpowiadają twierdząco na te pytania, jest mniej więcej dwukrotnie większy niż w 2009 roku. Było 10-13 proc., jest 24-25 proc.:
Niestety, wśród Polek i Polaków odradzają się postawy rodem z najczarniejszych kart przedwojennej historii.
Teza Morawieckiego o „Polsce - bezpiecznej przystani” to więc raczej fałsz.
Dlaczego „raczej”? Dlatego, że fizyczne ataki na przedstawicieli społeczności żydowskiej to w Polsce rzadkość. Zauważają to również podpisani pod cytowanym listem Polscy Żydzi, którzy piszą:
„Jest rzeczą oczywistą, że obecne zagrożenia nie przypominają tych z przeszłości, i że – inaczej niż w wielu innych krajach współczesnej Europy – nie przybierają też formy bezpośrednich napaści. Ale brak fizycznej przemocy nie wystarcza przecież, by sytuację uznać za normalną.”
Z drugiej strony mniejsza liczba fizycznych ataków na tle antysemickim w Polsce niż w wielu krajach Zachodu, można uzasadnić faktem małej populacji Żydów. We Francji np. mieszka 80 razy więcej Żydów niż w Polsce (ok. 600 tys. wobec 7,5 tys. przy tzw. rozszerzonej definicji, raport World Jewish Population, 2016). Nie mówiąc o tym, że we Francji mieszka ogromna mniejszość muzułmańska, w tym palestyńska.
Nie ma tu miejsca, by streszczać historię relacji polsko-żydowskich. Trzeba jednak zauważyć, że sielankowa narracja Morawieckiego o tym, że Polska przed II wojną światową była dla Żydów bezpieczną przystanią, to tylko część prawdy. O ile rzeczywiście w Pierwszej Rzeczypospolitej przed zaborami Żydzi cieszyli się różnymi przywilejami i znaczącą autonomią, to w XIX i XX w. na ziemiach polskich nierzadko dochodziło do pogromów, np. w Warszawie w 1881 r. kiedy w Boże Narodzenie posądzono Żydów o wywołanie paniki w Kościele Św. Krzyża (tłum zadeptał wtedy 29 osób).
Do pogromów na ziemiach polskich dochodziło także po odzyskaniu niepodległości. Nastroje antysemickie narastały jeszcze przed końcem niemiecko-austriackiej okupacji. W październiku 1918 odnotowały nasilenie napadów i rabunków, których ofiarami padali Żydzi. Doszło do bijatyk na targu i przepychanek na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie studenci żydowscy – którzy chcieli włączyć się w budowanie państwa polskiego – usłyszeli, że mają wyjechać do Palestyny (więcej można przeczytać o tym tutaj). Do pogromu na dużą skalę doszło we Lwowie w listopadzie 1918 roku. Z rąk polskich i ukraińskich zginęło wówczas od 50 do 150 Żydów.
W okresie międzywojennym skrajna prawica także próbowała wywoływać pogromy. Np. w nocy z 22 na 23 czerwca 1936 roku nacjonalistyczne bojówki opanowały miasteczko Myślenice. Narodowcy rozbijali sklepy żydowskie i palili towary.
Pogromy na ziemiach polskich miały miejsce także w czasie okupacji i po niej. W 1940 roku doszło do pogromu w Warszawie (tzw. pogrom wielkanocny), w 1941 – do całej serii w północno-wschodniej Polsce (najbardziej znany z nich jest mord w Jedwabnym). W 1946 roku, już po Zagładzie, Polacy zamordowali 37 Żydów w czasie pogromu w Kielcach.
Antysemityzm był w dwudziestoleciu międzywojennym fundamentem ideologii obozu narodowego – zaczynając od Narodowej Demokracji po nacjonalistów z ONR .
“Od czego by nie zaczynali, kończyli na Żydach. Ich program dla Polski da się streścić do jednego: wszystko będzie dobrze, jak się pozbędziemy Żydów” – pisał o przedwojennych narodowcach historyk, prof. Szymon Rudnicki.
Teza o "ośmiu wiekach bezpiecznej przystani" nie jest więc zgodna z prawdą, a zupełnie nie pasuje do ostatnich 150 lat.
Dziennikarz, filozof, kulturoznawca, doktorant na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki "Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych" (PWN 2017). Zajmuje się współczesną filozofią polityczną.
Dziennikarz, filozof, kulturoznawca, doktorant na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki "Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych" (PWN 2017). Zajmuje się współczesną filozofią polityczną.
Komentarze