"Krok za tą granicą, za tym hamulcem bezpieczeństwa jest tylko kwarantanna narodowa, całkowity lockdown" – mówił premier Mateusz Morawiecki, ogłaszając nowe restrykcje epidemiczne. W środę padł kolejny ponury rekord. Wykryto 24 692 nowych zakażeń, 373 osoby zmarły
Premier Mateusz Morawiecki ogłosił w środę 4 listopada nowe restrykcje w walce z epidemią koronawirusa. Jeśli nie doprowadzą one do zmniejszenia dziennej liczby nowych zakażeń, rząd wprowadzi "kwarantannę narodową", czyli całkowity lockdown. Zamknięty zostanie handel, będą także wprowadzone zakazy przemieszczania się. "Nasz system opieki zdrowotnej jest na granicy wydolności" – mówi minister zdrowia.
Nowe restrykcje będą obowiązywać od najbliższej soboty 7 listopada (a w przypadku szkół od poniedziałku 9 listopada).
Oto najważniejsze zmiany dotyczące szkół:
Restrykcje dotyczące kultury, handlu i hotelarstwa:
Utrzymane zostają wszystkie obowiązujące obecnie obostrzenia.
Premier Morawiecki zapowiedział, że jeżeli nowe restrykcje nie poskutkują, a liczba zakażeń przez 7 dni będzie przekraczać 70 na 100 tys. mieszkańców, czeka nas "narodowa kwarantanna", czyli całkowity lockdown. Jak podało dziś rano ministerstwo zdrowia, liczba nowych zakażeń to 24 692, czyli prawie 65 przypadków na 100 tys. mieszkańców, natomiast średnia tygodniowa wynosi obecnie 52 przypadki”
Jeśli dzięki nowym restrykcjom uda się zmniejszyć liczbę zakażeń do poziomu 25-50 na 100 tys. mieszkańców, wtedy jest szansa na powrót do restrykcji obowiązujących wcześniej w czerwonych strefach, a spadek zakażeń do poziomu 10-25/100 tys. – do stref żółtych.
Premier Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski znów winę za skokowy przyrost zakażeń zrzucili na karb protestujących w obronie praw kobiet. Ich zdaniem tylko jeśli dojdzie do wygaszenia protestów, będzie szansa na uniknięcie lockdownu.
"Bardzo proszę wszystkich, którzy dzisiaj nadal chcą protestować. Proszę bardzo, protestujmy, ale w sieci. Tam wyrażajmy nasze opinie. Protest w przestrzeni publicznej grozi gwałtowną liczbą przyrostu zakażeń. Żeby za dwa tygodnie zaświeciło się zielone światło w tunelu, musimy przestrzegać zasad bezpieczeństwa. Nie możemy się dać skłócić i podzielić w tych najbliższych dniach" – mówił Morawiecki. Trudno odebrać to inaczej niż jako kolejną próbę zrzucenia odpowiedzialności za przyrost zakażeń na kobiety masowo protestujące po nieludzkiej decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który zdelegalizował aborcję ze względów embriopatologicznych.
"To nie jest czas na niesnaski, kłótnie, dyskusje światopoglądowe. To jest czas na ochronę życia" – ostrzegał szef resortu zdrowia. Jak stwierdził stabilizacja zachorowań na poziomie 25-30 tys. nowych zakażeń dziennie to "optymistyczna wersja".
"Nasz system opieki zdrowotnej jest na granicy wydolności" – podsumował Niedzielski.
Premier uspokajał przy tym, że na razie nie ma problemu ze sprzętem medycznym. "Wciąż mamy duże rezerwy sprzętu. Ponad 1000 wydanych ostatnio respiratorów, czeka na wydanie w najbliższych dniach kolejne 1000. Jest jeszcze wolnych 31 proc. łóżek, ale chcemy, żeby ten bufor bezpieczeństwa był cały czas" – mówił Morawiecki. Zapewnił także, że rząd pracuje nad nowymi rozwiązaniami dla przedsiębiorców, którym skończyły się już pieniądze z tzw. tarcz antykryzysowych.
Jak poinformowało w środę 4 listopada Ministerstwo Zdrowia, z powodu COVID-19 zmarły aż 373 osoby, o 146 więcej niż we wtorek. To rekord. Do tej pory najwięcej zakażonych pacjentów – 301 – zmarło 29 października.
Rekordowa jest także liczba zakażeń. Dane ze środy rano mówią o 24 692 nowych wykrytych przypadkach koronawirusa. To o ponad 5 336 przypadków więcej niż wczoraj. Do tej pory rekordowym dniem pod względem liczby zakażeń był 31 października, wtedy resort informował o 21 897 nowych przypadkach. To czwarty raz od początku pandemii, kiedy dzienna liczba nowych zakażeń przekroczyła próg 20 tys.
„Po kilku dniach, kiedy obserwowaliśmy wyhamowanie, mamy skok liczby zachorowań. Wyraźnie widać duży wzrost w miastach. W Warszawie jest ponad 1,7 tys. nowych przypadków. Przykładowo – we Wrocławiu, Krakowie, Poznaniu czy Łodzi odnotowano od blisko 500 do blisko 700 przypadków, co świadczy o tym, że ilość kontaktów w dużych miastach rzutuje na wskaźniki” – komentował najnowsze dane rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz w rozmowie z PAP.
„Ponawiamy apele, żeby przestrzegać zaleceń ws. dystansu, dezynfekcji i maseczek. Apelujemy też, by nie czekać na kolejne obostrzenia, tylko samemu wprowadzać pewne rygory do własnego życia w trosce o bliskich” – mówił rzecznik. Zaznaczył także, że wzrost liczby osób zakażonych nie ma związku ze zwiększaniem dostępności do testów antygenowych. „Statystki nadal uwzględniają tylko testy genetyczne” – podkreślił Andrusiewicz.
W szpitalach i pod respiratorami wciąż przybywa nowych pacjentów – to ci, u których wykryto zakażenie mniej więcej przed tygodniem, kiedy wirus rozprzestrzeniał się szybciej. Według danych ze środy 4 listopada zajętych jest 18 654 tzw. łóżek covidowych, o 494 więcej niż we wtorek. Leczenia respiratorowego wymaga 1 625 osób (o 75 więcej niż we wtorek).
Jak donosi „Dziennik Gazeta Prawna”, szpitalom zaczyna brakować tlenu medycznego potrzebnego pacjentom z COVID-19, którzy wymagają leczenia respiratorami. Jak pisze „DGP”, największe kłopoty są z tlenem dostępnym w małych butlach, które otrzymuje pacjent transportowany z jednego miejsca do drugiego. Zapotrzebowanie na takie butle jest teraz o ok. 30 proc. większe niż przed epidemią.
Wąskim gardłem nie jest sama produkcja tlenu, ale to, że z jego autoryzowaniem nie nadążają odpowiedzialne za to podmioty. Według dziennika rząd rozważa liberalizację przepisów dotyczących takiej autoryzacji, aby w sytuacjach awaryjnych móc korzystać także z butli z tlenem przemysłowym (np. wykorzystywanym przy spawaniu). Nie wszyscy w obozie władzy popierają jednak takie rozwiązanie. „Liberalizacja procedur to głupi pomysł. Wystarczy, że jedna taka butla walnie w jakimś szpitalu, to rząd upadnie” – mówi gazecie polityk PiS.
Jak z kolei donosi portal Onet, polski rząd nie reaguje na kolejne propozycje pomocy w walce z pandemią ze strony Niemiec, które dużo lepiej radzą sobie w walce z koronawirusem oraz ciągle mają bezpieczny zapas łóżek i respiratorów. Jak przypomina Onet, podczas pierwszej fali epidemii wiosną 2020 r., z niemieckiego sprzętu i pomocy lekarskiej korzystały wtedy między innymi najbardziej dotknięte wówczas epidemią kraje, jak Włochy, Francja i Hiszpania. Teraz, w czasie drugiej fali, pomocy skorzystały między innymi Czechy. Pacjenci z tego kraju jeżdżą na leczenie do szpitali w Bawarii. Z końcem października Niemcy przykazali Czechom 100 respiratorów.
Tymczasem, mimo apeli niemieckich polityków oraz listu do prezydenta Andrzeja Dudy, w którym prezydent Frank-Walter Steinmeier zaoferował Polsce pomoc, nasze władze konsekwentnie milczą w tej sprawie. Resort zdrowia na pytanie dotyczące ewentualnej niemieckiej pomocy odpowiedział dziennikarzom Onetu w dwóch zdaniach: „Na dziś nie ma planów kierowania jakichkolwiek polskich pacjentów poza granicę kraju. Zwiększamy możliwości polskiego systemu ochrony zdrowia”.
Zdrowie
Mateusz Morawiecki
Adam Niedzielski
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Ministerstwo Zdrowia
COVID-19
koronawirus
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze