Wydawałoby się, że politycy powinni się już nauczyć, jak należy mówić o pandemii: precyzyjnie, ostrożnie i prawdziwie. Nie powinni natomiast rzucać słów, a zwłaszcza liczebników na wiatr. Mateusz Morawiecki, który przed prezydenckimi wyborami ogłosił pochopnie koniec epidemii (o czym dalej), tym razem na czwartkowej konferencji 8 października zarysował wizję apokaliptyczną:
„W przypadku takiej dynamiki podwojenie liczby zakażeń będzie zachodziło mniej więcej co trzy dni”.
„To już jest bardzo duża liczba i chcemy, żeby nastąpiło jej wypłaszczenie” – dodał premier. I uspokajał, wzmacniając efekt grozy: „Przeprowadzamy działania, które spowodują, że zwiększy się liczba dostępnych łóżek o kolejne kilka tysięcy”.
Nie wiemy, kto mu podsunął tak prognozę, ani czym się Morawiecki kierował: może chciał wywołać efekt grozy, by skłonić nas do przestrzegania żółtych rygorów w całej Polsce od soboty, a może po prostu palnął, co mu się często zdarza i co OKO.press pokazuje od lat.
Obywatele umieją mnożyć razy dwa
Spośród 38 mln Polek i Polaków grubo ponad 30 milionów potrafi mnożyć razy dwa nawet duże liczby. Po wysłuchaniu premiera może więc wykonać rachunki. Skoro 8 października jest 4 280 przypadków, to znaczy, że premier przewiduje, że:
- w niedzielę 11 października będzie 8 560, tyle co ostatnio w Hiszpanii;
- 14 października – 17 120, tyle co obecnie we Francji lub Argentynie;
- 17 października – 34 240; tyle co Brazylii i blisko USA;
- 20 października – 68 400; tyle co w Indiach;
- 23 października – 136 960; tyle nie było w żadnym kraju, a
- 30 października – 273 920 czyli 80 proc. wszystkich dziennych zakażeń na całym świecie (7 października było ich 343 154).
W Zaduszki 2 listopada – mielibyśmy więcej zakażeń niż cały świat obecnie.
Zobaczmy to na wykresie, gdzie kolor niebieski oznacza realne liczby dziennych zakażeń w kolejnych dniach października (0d 1 do 8), a linia czerwona to prognoza oparta na zasadzie opisanej przez Morawieckiego – podwajania co trzy dni.
Byłoby to tempo nieporównywalne z tym, co dzieje się obecnie nawet w krajach, gdzie SARS-CoV-2 najszybciej się rozprzestrzenia. W 10-milionowych Czechach 7 i 8 października było prawie 5400 zakażeń, ale dwa razy mniej było 23-24 września, 13 dni temu. We Francji, gdzie dochodzi obecnie (7 i 8 października) do prawie 18 tys. zakażeń dziennie, 9 tys. notowaliśmy 11 września, 27 dni wcześniej. W Hiszpanii zdublowanie liczby zakażonych do poziomu 12 tys. zakażeń (15-16 września; z wyskokiem 14 tys. 18 września) trwało ponad miesiąc (od połowy sierpnia). Teraz liczba dziennych zakażeń już spada.
1 października, gdy nowych zakażeń było 1 967, minister zdrowia Adam Niedzielskimówił o „eskalacji pandemii”. „Należy się spodziewać, że w kolejnych dniach ta tendencja będzie się utrzymywała” – przewidywał.
I dodawał: „Z naszych prognoz, które cały czas monitorujemy w Ministerstwie Zdrowia, wynika, że
w najbliższym czasie – mówię o okresie dwóch tygodni – ta liczba będzie utrzymywała się w przedziale, w okolicach 1 500, nawet powyżej 2 000 zachorowań dziennie”.
Należałoby chyba zaapelować do rządzących, by nie posługiwali się pochopnie liczbami, niezależnie od tego, czy chcą straszyć czy uspokajać. Albo korzystali z profesjonalnych prognoz, które zawsze opisują warianty rozwoju sytuacji. Eksperci nie są aż tak zarozumiali jak politycy.
Jak mają się przewidywania Morawieckiego do tempa, w jakim w Polsce rośnie epidemia? Może on po prostu opisuje trend, który już mamy? Nic z tych rzeczy.
Jak do tej pory rosła liczba zakażeń?
Teza o dublowaniu co trzy dni znajduje jednorazowe potwierdzenie, gdy porównamy liczbę osób zakażonych z czwartku (4 280) do poniedziałku (5 października), kiedy nowych przypadków było 2 006 – wzrost wyniósł 2,13 raza. Ale jak widać na wykresie poniżej, w grę wchodzą tu duże wahania dzienne, a w poniedziałki podawane liczby zakażonych są z reguły niższe. Sześć dni wcześniej (2 października) liczba zakażonych wynosiła 2 292 czyli więcej niż trzy dni temu.
Wzrost epidemii zaczął się w Polsce w połowie września, a przyspieszył pod sam koniec września.
Gdyby zasada Morawieckiego (podwajanie zo trzy dni) obowiązywała od 15 września (było wtedy 515 zakażeń), 18 września byłoby ich tysiąc (w rzeczywistości – 612), 21 września dwa tysiące itd. Obecny poziom ponad 4 000 osiągnęlibyśmy już 24 września, a w piątek 9 października mielibyśmy… nieco ponad 130 tys. zakażeń.
Gdyby zasada Morawieckiego obowiązywała od 29 września (1 323 zakażenia), już 5 października mielibyśmy ponad 5 tys. nowych zakażeń, a w piątek 9 października ponad 21 tys. przypadków.
Co jeszcze mógł Morawiecki mieć na myśli?
Morawiecki odnosił się do liczby nowych dziennych zakażeń. Z pewnością nie miał na myśli liczby osób aktualnie zakażonych, która nawet przy dużych wzrostach dziennych rośnie znacznie wolniej, bo jednocześnie ludzie chorzy zdrowieją, a także niestety umierają. Widać to na wykresie, który regularnie publikujemy:
(8 października) liczba osób zakażonych (32 242 osoby) stanowi niemal dokładnie podwojenie liczby z 26 września (16 230), czyli sprzed 12 dni. A nie sprzed trzech.
Dramatycznie wyglądają także wykresy wzrostu ofiar śmiertelnych COVID-19, ale tu występują tak duże wahania, że lepiej patrzeć na średnią ruchomą (kroczącą) ostatnich 7 dni: wzrosła ona do 46. Dwa razy mniej (24) było 29 i 30 września.
Szybko rośnie też liczba chorych hospitalizowanych (wykres poniżej), ale i tutaj obecna liczba zajętych łóżek (4 138) prawie podwoiła się się w stosunku do 26 września (2 134), czyli 12 dni temu.
I wreszcie liczba używanych respiratorów, co oznacza ludzi ciężko chorych na COVID-19. 8 października wynosi 296 i niepokojąco rośnie, owszem, ale daleko wolniej niż ponura przepowiednia premiera. Dwa razy mniej (dokładnie 148) zajętych respiratorów było 30 września:
Wszystko to piszemy nie po to, by twierdzić, że zanotowane od połowy września, a zwłaszcza od przełomu września i października wzrosty nie są niepokojące. Są. Ale w najmniejszym stopniu nie potwierdzają tempa rozwoju epidemii, jaki przedstawił premier Morawiecki.
Główne wskaźniki wzrostu epidemii – liczba dziennych przypadków, liczba zgonów, liczba chorych i ciężko chorych – podwajają się obecnie co około 10 dni, a nie co trzy dni. Czyli co najmniej trzy razy wolniej. A to robi ogromną różnicę.
Premier może straszyć, bo już nie ma wyborów
Ludzi, którzy obawiają się epidemii i jej skutków dla swojej rodziny, znajomych i siebie samych, w tym osoby starsze, najbardziej narażone, premier może wprowadzić w jeszcze większy lęk. Może sobie na to pozwolić, bo nie musi już uspokajać obywateli, tak jak to robił przed wyborami prezydenckimi. Przypomnijmy kolejny raz, że 1 lipca 2020 nieodpowiedzialnie zachęcał do udziału w wyborach przede wszystkim osoby starsze, które prawie w dwóch trzecich (62 proc.) głosowali na Andrzeja Dudę:
„Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii. To jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się go bać. Trzeba pójść na wybory tłumnie 12 lipca.
Wszyscy, zwłaszcza seniorzy, nie obawiajmy się, idźmy na wybory”.
Premier upewni denialistów, że władza „mąci ludziom w głowach”
Poważnym problemem społecznym staje się rozpowszechniona postawa zaprzeczania epidemii (tzw. denializm epidemiczny, od angielskiego deny – zaprzeczać).
Według badań socjolożki dr hab. Barbary Pabjan z wrocławskiej grupy ekspertów MOCOS, w marcu ok. 90 procent osób odrzucało twierdzenie denialistów, że „nie ma żadnego koronawirusa, że mamy do czynienia ze zwykłą grypą”, ale ten odsetek malał, aż w sierpniu i wrześniu spadł do 65 procent. To znaczy, że
już co trzeci Polak lub Polka uważa, że epidemia to ściema lub nie ma pewności jak jest naprawdę.
Dla ludzi, którzy podejrzewają władzę czy koncerny farmaceutyczne o manipulowanie informacjami i lansowanie tezy o pandemii dla zwiększenia kontroli nad obywatelami lub ukrycie własnej nieudolności, nieodpowiedzialne prognozy Morawieckiego będą potwierdzeniem ich najgorszych obaw. I nie zmienią tego apele premiera „do tych osób, które zaprzeczają istnieniu COVID-19, żeby tego nie czyniły, ponieważ walka z tą chorobą jest o tyle skuteczniejsza, o ile stosujemy w solidarny sposób odpowiedzialne instrumenty wszyscy bez wyjątku”.
OKO.press dostaje wiele sygnałów, także od ludzi, którzy nas wspierają finansowo (jak wiadomo utrzymujemy się z dobrowolnych wpłat czytelników), że nawet nasze racjonalne i oparte na faktach analizy epidemii są uznawane za niewiarygodne. I wywołują emocjonalny sprzeciw. Zacytujmy na koniec kawałek maila:
„Dzień dobry. Mam tylko jedną prośbę, przestańcie teraz Wy Państwo dziennikarze straszyć ludzi tym wirusem. Dajcie ludziom żyć w spokoju. Jaki mamy odsetek umieralności z powodu tego à la wirusa? Jaka to Pandemia, skoro umiera mniej ludzi niż na jakąkolwiek inna chorobę, np. grypę?
Co Wy robicie, jaki i Wasz jest w tym cel, żeby tak mącić ludziom w głowach, straszyć?
Po tym artykule [chodziło o jeden z raportów pandemicznych OKO.press – red.] głęboko się zastanawiam, czy nadal jesteście bezstronni, czy nadal warto Wam wierzyć i wspierać Was?
Przez to zamykanie szpitali dla ludzi, odizolowywanie od wszelkich maści przychodni specjalistycznych za kilka miesięcy będziemy mieli wysyp zgonów ludzi chorych na nowotwór, na płuca, na serce. To jest tragedia, bo ci ludzie czekają już latami na jakąkolwiek pomoc ze strony służby zdrowia, która im się należy jak psu buda, bo całe życie płacili składki, bo jest to zapisane w Konstytucji.
I jak zwykle te wszystkie zgony podciągną pod Covida. Najlepiej dla nich zgnić na wirusa. Nikt się nie przyczepi, że to była nieudolność służby zdrowia. I proszę sobie doczytać, czy ludzi chorych na tego Covida należy podłączać do respiratorów… Mimo wszystko życzę zdrowia”.
Morawieckiemu można zadedykować tego maila i zapytać: „po co tak mącić ludziom w głowach, straszyć?”.
_ Polityka anty-covidowa PiS-u jest skupiona na marketingu politycznym (nagle „zero tolerancji”, żółte strefy po fakcie a nie przed). Minister Zdrowia, ten czy inny, dba głównie o to, aby poparcie dla partii nie spadało. W tym celu opowiada o wspaniałym przygotowaniu służby zdrowia, o nadmiarze łóżek covidowych i respiratorów. Równocześnie „zapomina” o braku lekarzy i o fatalnym zarządzaniu miejscami w szpitalach. Z dnia na dzień reaktywnie zmieniane są pomysły na to, kto ma kierować jakich chorych, gdzie, do jakiego leczenia. Dominuje partyzantka i polityczne sztaby kryzysowe złożone z amatorów. Oraz lansowanie polityków. Wszystko po to, aby poparcie dla partii nie spadało. Dobrze chociaż, że zapobiegają panice.
_ Zdobądźmy się jednak na odrobinę dystansu. Pandemia pokazała namacalnie, że OD KILKU DEKAD elity krążące wokół władzy i pchające się do władzy, BYŁY TAK GŁUPIE, że nie zbudowały CENTRÓW KRYZYSOWYCH gotowych do walki z masowymi zagrożeniami, na przykład z epidemiami lub katastrofami wielkich rozmiarów. Nie ma przygotowanych z wyprzedzeniem przepisów prawa, procedur ani kadr wyszkolonych do kryzysowego zarządzania organami władzy, samorządami, służbami, policją, wojskiem, służbą zdrowia, edukacją, gospodarką, komunikatami i obywatelami, wraz z marginesem na inicjatywy nietypowe oraz odpowiedzialnością za decyzje. Nie ma przygotowanych celowo środków materialnych, baz danych, łączności, elektroniki, oprogramowania, pieniędzy. Nie ma profesjonalnej informacji, wcześniej sformalizowanej i opracowanej, kierowanej „z rozdzielnika” do właściwych osób, instytucji i społeczeństwa. Bieda Sanepidów i brak laboratoriów , to tylko jedna z cegiełek systemu, którego nie zbudowano.
_ Jednocześnie widać, że PiS wykłada się na wszystkich sprawach, które wymagają pomyślunku – na służbie zdrowia, na edukacji, na rynku pracy, na mieszkaniówce, na sądach, na węglu. Potrafią tylko wydać pieniądze, póki one są w budżecie albo dadzą się pożyczyć lub wydrukować.
Nie przypuszczam aby Pan nie zauważył, że żadna ze służb specjalnych nie wdrożyła w ostatnich latach żadnego systemu wzmocnienia bezpieczeństwa narodowego. Do tych służb zaliczam także SANEPID. Głównym zajęciem służb jest zajmowanie się drobnymi aferami lub wyrywanie sobie wzajemnie stanowisk i pieniędzy. Wiele zadziwiających nominacji to efekt ich działalności. Tak było w czasach socjalizmu, jak i obecnie. Oddanie resortów siłowych kaczorowi to prawdopodobnie reakcja zarządu PiS na spór między zwolennikami Moskwy i Watykanu.
a jest ktoś w stanie uwierzyć patologicznemu kłamcy Morawieckiemu (na szczęście ma prawomocny wyrok za kłamstwo więc jest kłamcą i jest nim bardziej niż premierem bo premierem się czasem bywa a kłamcą jak już się jest to dożywotnio)
Przecież ten kłamca zapewne nie wierzy nawet swojemu odbiciu w lustrze, aż ciężko uwierzyć w istnienie kogokolwiek kto by uwierzył mu w jedno słowo.
Zapewne dlatego nigdy nie słyszałem by się sam przedstawił …
Te wszystkie kłamstwa mają swoje polityczne cele… Tutaj też. Przedstawiona prognoza jest tak skrajnie pesymistyczna, że w ciągu 2-5 tygodni realny przebieg na pewno odpadnie w dół (chociażby dlatego że wirusowi zacznie braknąć polaków do zarażania) i Morawiecki będzie mógł ogłosić sukces, niezależnie od skuteczności działań rządu.
Oczywiście, że tak będzie. Sporo osób przejdzie bezobjawowo, inne wyzdrowieją i nagle wirus zacznie przygasać. Tak działa to zawsze. Rząd oczywiście dał ciała, bo nie przygotował szpitali porządnie – to jest to, na co powinny były pójść przede wszystkim pieniądze w ostatnich miesiącach. Ale ważniejsze było wydanie przez Sasina 70 mln na wybory, które się nie odbyły. Więc teraz tylko czekają, aż epidemia naturalnie zacznie wygasać i ogłoszą, że to dzięki ich strategii i odpowiedzialności Polaków, bla bla bla…
"Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii. To jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się go bać. Trzeba pójść na wybory tłumnie 12 lipca. Wszyscy, zwłaszcza seniorzy, nie obawiajmy się, idźmy na wybory"
Mateusz Morawiecki 01.07.2020. Pamiętamy !!!
Dokladnie! Czekam na dzień, w którym tę mendę za te słowa rozliczą.
Pamiętam, jak Morawiwcki na wiosnę twierdził, że sumaryczna ilość ZAKAŻEŃ w Polsce nie przekroczy liczby trzycyfrowej. Niebawem czterocyfrowe będą dzienne zakażenia oraz liczba samych zgonów.
Dziwię się PiSowi bo patrząc na strukturę wiekową ofiar umierają w większości ich wyborcy. Ale za to ZUS się cieszy.
Nieustanie zadziwia mnie jedno. To, że on jest naszym premierem to decyzja polityczna a te podstaw merytorycznych mieć nie muszą i z reguły nie miały, ale jak to możliwe, że tyle lat pozwolono mu sterować bankiem i płacono miliony? Strach trzymać tam pieniądze skoro prezesem może zostać Morawiecki.
Bo prezes banku w wielu przypadkach to figurant o silnej pozycji politycznej. Natomiast siłą banków jest merytoryczna kadra zarządzająca. Inaczej jest w naszym kraju w rządzie i strukturach administracji rządowej.
Premier i były bankowiec bez odrobiny wyobraźni matematycznej to naprawę niepokojące.
Poza tym powinien się już nauczyć, że cov-19 jest dość nieprzewidywalny – jutro zakażeń może być o 50% więcej lub o 50% mniej.
Ale uczciwie trzeba dodać, że powiedział "w przypadku takie dynamiki", czyli "jeśli trend się utrzyma". Nie twierdził kategorycznie, tylko warunkowo.
No i jak premier, musi być przygotowany na najgorszy scenariusz.
On jest historykiem a nie matematykiem. Dla niego statystka matematyczna to pewnie wyniki sondaży z CBOSu i tyle wie ile mu podadzą. A to że przyrost zakażeń jest geometryczny to nie ma znaczenia. Suweren będzie 0łakał jeszcze.
Taki z niego premier, jak bankowiec lub historyk. Jego specjalność to kłamstwa, zmyślenia i bzdury nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Nadzor bankowy protestował przed włączeniem go do zarządu banku. Myślę, że przyczyn należy szukać w miłości jego ojca do rosyjskiej opieki nad Polską. Synalek kontynuuje to dzieło.
Dziś rano słyszałem w RMF FM, że wg oficjalnych statystyk w Polsce w 2020 r. zmarło nieco ponad 60 (sześćdziesiąt) osób z powodu grypy, a nieco poniżej 2900 na COVID-19.
Zaś prorokowi Morawieckiemu warto przypomnieć słynny paradoks szachownicy. Wg legendy, król perski postanowił wynagrodzić sowicie wynalazcę szachów, a ten zażądał od króla w nagrodę pszenicy – 1 ziarnko na pierwszym polu szachownicy, 2 ziarnka na następnym, potem 4, 8 i tak dalej, na każdym polu 2x więcej ziaren aż do 64. pola. Zgadnij misiu, ile będzie pszenicy razem? 100 kg, tona, a może milion ton? Otóż nie. Łączna ilość pszenicy to całkowity zbiór z kilku lat (nie pamiętam dokładnie ilu), pod warunkiem, że pszenicą obsiałoby się wszystkie pola uprawne, jakie istnieją na Ziemi (i wszędzie równo by obrodziła, ale to drobiazg). Więc wg wyliczeń PMM cała ludność Ziemi zapadnie na COVID grubo przed Bożym Narodzeniem… Kto jak kto, ale bankowiec chyba powinien umieć liczyć.
Z szacunkiem dla OKO.pres stwierdzam, że wystąpił pewien błąd, gdyż pominięto jedną, acz niezwykle istotną kwestię.
Mianowicie NIGDY nie przekroczymy liczby 40, czy 60 tysięcy "nowych przypadków dziennie". Po prostu, nie będzie możliwości wykonania większej ilości testów. Należy dodać, że przy takiej ilości "dziennej", IMHO nie będzie to już miało żadnego znaczenia, gdyż zapewnie znacznie wcześniej zostanie przekroczona wydajność służby ochrony zdrowia.
Chwali swój swego. Morawiecki przyznawał się do żydowskich korzeni. Nie jestem antysemitą, ale ich nadreprezentacja wokół prezydenta, w rządzie, bankach jest denerwująca.
Oh! Wierząc premierowi, należałoby przyjąć, że za ok. 1.5 miesiąca PiS nie będzie miał kim rządzić!
Piotrek jak kiedyś pisywałeś w GW dziescia lat temu to to sie dawało czytać. Teraz pukasz do dna szamba od dołu. Nadal nie otrzymałem odpowiedzi od ciebie dlaczego redakcja OKO zajmująca się wolnością mediów nie zajęła się sprawa ohydnej cenzury w GW kiedy to obiektywny redaktor (no bo tylko tacy sa chyba w GW) napisał ze cale ta akcja aktywisty LGBT "strefy wolne od LGBT" to jest jedno wielkie kłamstwo. Nic nie napisaliście. Nikt z waszej redakcji nie stanął w jego obronie i obronie wolności prasy !!! Z tego co wiem to tylko SDP zareagowało mimo ze nie po drodze im z GW. Możesz patrzeć w lustro będąc takim hipokryta i ta cala zgraja twoich czynowników?
oszolomie z ORDO IURIS nadal tu jestes?.wyplata z kremla wplynela na konto? czy masz placone pod stolem?
Moim zdaniem problem w tym, że nigdy od samego początku epidemia nie była pod kontrolą. Wszystkie działania rządzących do lipca br. były podporządkowane wyborom prezydenckim. W tym okresie epidemia była sterowana z Nowogrodzkiej. wiosenny lockdown to porażka i spotęgowanie kryzysu gospodarczego. Rząd nigdy nie miał i do tej pory nie ma żadnej strategii walki z pandemią, to co widzimy to proste, żeby nie powiedzieć prostackie reagowanie na zdarzenia. A wychwalany przez polityków wiosenny lockdown to porażka i tylko spotęgowanie kryzysu gospodarczego. Obecna sytuacja jest wręcz krytyczna, a winni dramatycznej sytuacji w systemie ochrony zdrowia jak i w gospodarce nawet nie potrafią przeprosić po tym, jak zlekceważyli w imię partyjno politycznych celów pandemię na wiosnę i w lecie. Zamiast chronić grupy ryzyka, zamknęli cały kraj wznosząc modły o szybkie pojawienie się szczepionki. O wykonaniu testu nie decydował lekarz, tylko urzędnik sanepidu i było wirtualnie OK. Zmiana sytemu i dopuszczenie do diagnostyki lekarzy rodzinnych i mamy to co obecnie obserwujemy. Wtedy w ministerstwie zdrowia zamiast wzmacniać system robiono ciemne interesy z instruktorami narciarskimi, handlarzami bronią itp. Obecnie także widzimy, że działania MZ i Rządu skupiają się na malowaniu Polski na czerwono i żółto. Brak jest wiarygodnej oceny sytuacji, a rząd utajnił zespół doradców. cdn
cd. Eksperci alarmują już od kilku miesięcy, a rzecznik MZ uspokaja, minister, premier, prezydent twierdzi, że wszystko jest pod kontrolą, a system się łamie i jest na granicy wytrzymałości. Na dodatek w Rządzie powołują Komitet ds. Bezpieczeństwa w składzie jakby nam groziła za chwilę wojna, a nie pandemia i upadek gospodarki. A TVP i inne media publiczne zachowują się tak, jak orkiestra na tonącym Titanicu. Trafnie cały ten bałagan opisał w Onecie Łukasz Warzecha cyt. „Patrząc całościowo – rząd PiS miał państwo naprawić, a zamiast tego je rozłożył, co w tym krytycznym momencie widać najlepiej. Swoim socjalnym rozdawnictwem sprawił, że w ciężkim czasie państwo nie ma finansowych zapasów – choć był potencjał, aby je zgromadzić, w tym dzięki uszczelnieniu systemu podatkowego, co PiS faktycznie się udało. Ciężar tego braku odpowiedzialności zostanie oczywiście przerzucony na podatników, bo jakżeby inaczej? Swobodny – mówiąc najdelikatniej – stosunek obecnej władzy do prawa objawia się teraz wyjątkowo wyraźnie. Prawna partanina lub ewidentne łamanie prawa mają być uzasadnione stanem zagrożenia epidemicznego. Granie na emocjach ma zastąpić faktyczne rozwiązywanie problemów.” Reasumując TOTALNA NARODOWO TURBOPATRYJOTYCZNA PARANOJA Link – https://wiadomosci.onet.pl/opinie/koronawirus-warzecha-to-nie-strategia-lecz-paniczne-ruchy-opinia/99ygmf7?utm_source=wiadomosci.onet.pl_viasg_wiadomosci&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2
Ten wirus coś niepokorny, Morawiecki już w sierpniu zapowiadał,że wirus jest w odwrocie, a tu takie coś?