0:000:00

0:00

Wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego utonęła w powodzi komentarzy po demonstracji urządzonej pod bramą Auschwitz przez Piotra Rybaka i grupkę zwolenników skrajnej prawicy.

Przeczytaj także:

Oficjalna uroczystość odbyła się na terenie obozu: uczestnicy (w tym m.in. ambasadorowie Izraela i Rosji, byli więźniowie obozu) złożyli kwiaty ku czci pomordowanych, zapalono znicze i odmówiono modlitwy.

Premier Morawiecki powiedział:

„Tej zagłady, która szła wtedy nie zrobili żadni naziści, tylko zrobiły ją Niemcy hitlerowskie. Niemcy hitlerowskie karmiły się ideologią faszystowską, którą potem, też do dzisiaj, wszyscy historycy tak określają, ale całe zło wzięło się z tego państwa. O tym nie można zapominać, bo inaczej następuje relatywizacja zła”.

Premier mówił też, że "Państwo Polskie stoi na straży prawdy, która nie może być relatywizowana w żaden sposób. Taką obietnicę pełnej prawdy o tamtych czasach chcę złożyć, bo musimy prawdzie patrzeć prosto w oczy. Po to, aby ta straszna okrutna śmierć więzionych tutaj i w innych niemieckich obozach zagłady... aby oni nie zginęli jeszcze raz".

Niemcy czy naziści

Problem z wypowiedzią Morawieckiego dotyczy rozróżnienia „Niemcy hitlerowskie” i „naziści”. Nie oznaczają one dokładnie tego samego. Premier - mówiąc o narodowości sprawców, a nie ideologii - dokonał politycznego wyboru.

Wielu działaczy prawicy uważa, że używanie słowa „naziści” - bez podania narodowości - zaciera odpowiedzialność państwa niemieckiego za zbrodnie popełnione w czasie II wojny światowej, w tym Holocaust. „Naziści” nie mają ojczyzny - są wyznawcami zbrodniczej ideologii.

Politycy PiS twierdzą nawet niekiedy - podobnie jak prawicowe media - że państwo niemieckie wypiera się odpowiedzialności za Zagładę, zrzucając winę na nieokreślonych „nazistów”.

Mówił tak np. wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki w programie „Kawa na ławę” w TVN w czerwcu 2017 roku. OKO.press uznało wówczas jego wypowiedź za fałsz.

Powojenne państwo niemieckie jednoznacznie i konsekwentnie uznaje odpowiedzialność III Rzeszy za Zagładę.

Oto bardzo wymowny, niedawny przykład: w październiku 2015 roku premier Izraela Benjamin Netanjahu wywołał międzynarodowy skandal, kiedy stwierdził, że to Wielki Mufti Jerozolimy Haj Amin al-Husseini, znany antysemita i sympatyk nazizmu, w 1941 roku w Berlinie podsunął Hitlerowi pomysł wymordowania wszystkich Żydów na okupowanych przez III Rzeszę terenach Europy.

Historycy natychmiast wyjaśnili, że to nieprawda - ale słowa Netanjahu zostały powszechnie odebrane jako próba przerzucenia części odpowiedzialności za Zagładę z Niemców na Arabów.

Merkel: Niemcy podtrzymują swoją odpowiedzialność

21 października 2015 roku na wspólnej konferencji prasowej Netanjahu i kanclerz Niemiec Angeli Merkel w Berlinie szefowa niemieckiego rządu wypowiedziała się bardzo jasno, poprawiając swojego gościa z Izraela:

„Niemcy podtrzymują swoją odpowiedzialność za Holocaust. Nie widzimy powodu, żeby zmieniać nasze spojrzenie na historię”.

Dlaczego sami "Niemcy" nie wystarczy?

Z drugiej strony, słowo „naziści” jest ważne, bo podkreśla właśnie rolę ideologii hitlerowskiej, która leżała u podłoża zbrodni. Co więcej, zbrodni nie popełniali wyłącznie Niemcy. Sprawcami byli ludzie wielu narodowości, obywatele państw współpracujących z Niemcami (jak Węgry) czy okupowanych (w tym Polacy).

Także ofiarami nazizmu było wielu Niemców - czy to działaczy partii lewicowych, socjalistycznej i komunistycznej, czy to homoseksualiści (których zamykano do obozów koncentracyjnych), czy wreszcie osoby chore psychiczne (mordowane czy poddawane sterylizacji). Mówienie o „Niemcach” pozwala o tym wszystkim nie wspominać.

Morawieckiego nieco broni fakt, że w czasie wojny Polacy mówili o „Niemcach” bądź - rzadziej - o „hitlerowcach”.

Słowo „naziści” weszło do użytku później. Żeby się o tym przekonać, wystarczy przeczytać parę numerów „Biuletynu Informacyjnego” - najważniejszego pisma podziemnego w okupowanej Polsce, głównego organu prasowego Armii Krajowej. (Numery „BI” można poczytać online, np. na stronach Biblioteki Jagiellońskiej).

I tak np. w numerze z 25 czerwca 1942 roku „Biuletyn” relacjonując radiowe przemówienie premiera rządu RP gen. Władysława Sikorskiego pisał o „zbrodniach i bestialstwie, jakie Niemcy stosują w Polsce” oraz komentował: „Przemówienie to zakończone było stwierdzeniem, że zasłużona kara za to wszystko Niemców nie minie”.

Używano niekiedy także słowa „hitlerowski”, ale zdecydowanie rzadziej niż „niemiecki”. W numerze z 22 stycznia 1942 r. „Biuletyn” pisał:

„Oświęcim, Montelupich, Pawiak, Majdan - to nie są »wybryki« tego czy innego hitlerowca, to jest część składowa i niezmienna niemieckiej polityki wyniszczania narodu polskiego”.

To zdanie jest dobrą próbką języka ówczesnej prasy.

Morawiecki: to walka narodów, a nie ideologii

Ocena wypowiedzi Morawieckiego nie jest więc prosta. Z pewnością wracając do terminologii używanej w czasach II wojny światowej opisuje ją w kategoriach walki narodów, a nie ideologii. Ma to cel polityczny - pasuje do całokształtu polityki PiS, przypominającego nieustannie Niemcom o ich zbiorowych winach i domagającego się - raz ciszej, raz głośniej - od Niemiec odszkodowań wojennych.

Warto także przypomnieć, że to rząd PiS przyzwala na działanie ludzi o skrajnie nacjonalistycznych poglądach - takich jak Piotr Rybak - i opieszale przeciwdziała ich wybrykom.

Z drugiej strony trudno jednak uznać zdanie Morawieckiego za technicznie nieprawdziwe: obozy koncentracyjne i obozy zagłady założyło i prowadziło państwo niemieckie. Było to nazistowskie państwo niemieckie, kierowane zbrodniczą ideologią, ale jednak jedyne istniejące, legalne i uznawane przez inne kraje świata państwo niemieckie - czego do dziś Niemcy się nie wypierają (wprost przeciwnie).

Jednak na inny ukryty sens pomijania aspektu ideologicznego zbrodni ludobójstwa dokonanych przez hitlerowskie Niemcy zwrócił Adam Traczyk, prezes think tanku Global.lab, w swoim wpisie na Facebooku:

"Problemem z wypowiedzią Mateusza Morawieckiego nie jest to, że stwierdził, że Niemcy odpowiadają za Holokaust, bo odpowiadają. Problemem jest to, że Morawiecki stwierdził, że naziści za niego NIE odpowiadają. Odrzuca tym samym uniwersalną lekcję, która powinna płynąć z tragedii Zagłady.

Niemcy nie mordowali dlatego, że byli Niemcami, ale dlatego, że byli nazistami.

Dlatego, że uwierzyli w ideologię skrajnego nacjonalizmu, wyższość własnej nacji i rasy nad innymi i to w jej imię wywołali piekło na ziemi. W wyższość własnego narodu nad innymi można uwierzyć niezależnie do jakiego narodu się należy. Niemcami mogą być za to tylko Niemcy".

Język III Rzeszy, język nienawiści dziś

Znamienne jest także to, o czym premier nie wspominał - o języku nienawiści i wykluczenia, który leżał u podłoża hitlerowskich zbrodni. Mówił o tym za to w poruszającym wystąpieniu Piotr Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz:

I dziś słowa mają swoją moc.

I także niszczycielską.

W Internecie, w dyskusji, na forum, w komentarzach.

W mediach, tytułach, podpisach.

W zestawieniach pojęć, gdy ukazuje się ludzi biednych,

zastraszonych, uciekających… z zarazkami i chorobami.

W języku debaty politycznej,

w demagogii,

w populizmie.

W brutalnych zdaniach tych,

którzy - mając służyć - chcą przewodzić.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze