0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Porzycki / Agencja GazetaJakub Porzycki / Age...

Wydanie czwartej rekomendacji było zaskoczeniem. Dlaczego? Tzw. procedura kontroli praworządności, która prowadzona jest w sprawie Polski już od dwóch lat, przewiduje tylko trzy rekomendacje. Komisja wyczerpała więc limit rekomendacji wobec Polski.

Polska miała miesiąc na ustosunkowanie się do argumentów Komisji i pod koniec sierpnia wysłała do Brukseli swoją odpowiedź, która nie usatysfakcjonowała jednak Komisji.

Prof. Robert Grzeszczak z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego powiedział OKO.press:

"To nieoczekiwany ruch. Ale wydanie takiej rekomendacji leży w kompetencjach własnych Komisji. To kolejna ostatnia szansa dla Polski".

Przeczytaj także:

Czego Bruksela oczekuje od polskiego rządu?

Rekomendacja Komisji Europejskiej z 20 grudnia 2017 podsumowuje poprzednie zalecenia, ale uwzględnia też obawy Komisji w kwestii ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Ustawy czekają na podpis prezydenta.

Bruksela zaleca polskiemu rządowi:

  • Zmianę ustawy o Sądzie Najwyższym, nieobniżanie wieku emerytalnego sędziów Sądu Najwyższego, odebranie Prezydentowi wyłącznej kompetencji przedłużania kadencji sędziów Sądu Najwyższego, odstąpienie od skargi nadzwyczajnej, w tym możliwości wzruszania prawomocnych orzeczeń;
  • Zmianę ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, niewygaszanie mandatów sędziów–członków, zapewnienie, że będzie ich wybierać środowisko sędziowskie;
  • Zmianę lub wycofanie się z ustawy o sądach powszechnych, zwłaszcza wycofanie się z przerywania kedncji w związku z wiekiem sędziów, w tym wyłącznej kompetencji ministra sprawiedliwości do przedłużania kadencji sędziów oraz do zwalniania i mianowania prezesów sądów;
  • Przywrócenie niezależności i legalności Trybunału Konstytucyjnego poprzez zapewnienie, że wszyscy sędziowie, prezes i wice-prezes są legalnie wybrani, a wszystkie orzeczenia są opublikowane i wdrożone;
  • Powstrzymanie się od działań i publicznych stwierdzeń, które mogłyby podważyć legalność i niezależność wymiaru sprawiedliwości.

Jeśli polski rząd zastosuje się do tych zaleceń w ciągu trzech miesięcy, Komisja wycofa swój wniosek o uruchomienie art. 7.

Żeby rozpocząć procedurę z art. 7, potrzebny jest wniosek Komisji Europejskiej, zgoda 1/3 krajów UE oraz Parlamentu Europejskiego. 20 grudnia 2017 właśnie na wniosek Komisji uruchomiono pierwszy etap procedury wobec Polski.

Sama procedura składa się z dwóch etapów.

  1. Pierwszy to tzw. mechanizm prewencyjny, czyli stwierdzenie „wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia” przez Polskę podstawowych wartości UE. Do jego uruchomienia potrzeba zgody 4/5 Rady Unii Europejskiej (czyli 22 spośród 27 głów państw, bez udziału Polski) i 2/3 Parlamentu Europejskiego. Polega on na wystosowaniu oficjalnego ostrzeżenia dla Polski (krok ten został dodany po wycofaniu się Komisji z sankcji nałożonych na Austrię, w traktacie lizbońskim UE w 2009 roku).
  2. Drugi to tzw. mechanizm sankcyjny – jeśli polski rząd nie zareagowałby na ostrzeżenie. Może oznaczać zawieszenie praw Polski w Unii, m.in. prawa głosu.

Do jego uruchomienia potrzeba jednak jednomyślności wszystkich członków UE. Sankcje wobec Polski prawdopodobnie zostałyby zawetowane przez Węgry Viktora Orbána.

Polska problematyczna dla Komisji

Prof. Grzeszczak powiedział OKO.press: "Mimo, że czwarta rekomendacja to zaskakujący ruch, strategia Komisji układa się w całość. KE zrobi wszystko, żeby załatwić sprawę polskiej praworządności bez konieczności uciekania się do twardych procedur".

Dodał jednak, że konflikt z Polską stał się czymś w rodzaju "politycznego wrzodu" dla Komisji – dlatego tym razem ostatnia szansa prawdopodobnie naprawdę będzie ostatnia.

Złożenie wniosku o uruchomienie procedury z art. 7 sprawia, że teraz sytuacją w Polsce zajmie się Rada Unii Europejskiej, czyli szefowie państw członkowskich.

"Komisja będzie mogła pośredniczyć w rozmowach, ale nie będzie już stroną. A polski rząd nie będzie mógł zarzucić, że krytyka ustaw sądowych wynika ze złego nastawienia Komisji"– dodał prof. Grzeszczak.

Artykuł 7 ma chronić obywateli krajów unijnych przed konsekwencjami rządów populistycznej prawicy, która w późnych latach 90. zaktywizowała się w Europie. Unia Europejska zastosowała „sankcje dyplomatyczne” wobec Austrii w lutym 2000 roku, kiedy Partia Wolności (FPÖ) weszła do koalicji rządowej. Nie było to zastosowanie artykułu 7, ale dużo osób – w tym Austriaków – do tej pory tak uważa.

W związku z tymi sankcjami antyeuropejskie nastroje i popularność prawicy w Austrii tylko się wzmocniły, dlatego w czerwcu 2000 roku Unia się z nich wycofała. Od tego czasu Komisja Europejska ma alergię na sankcje – artykuł 7 jeszcze nigdy nie został zastosowany.

W 2014 stworzono dodatkowo procedurę kontroli praworządności, która miała zapobiegać uruchamianiu art. 7. W październiku 2015 roku Parlament Europejski odrzucił wniosek, by uruchomić art. 7 w sprawie Węgier.

Dopiero działania polskiego rządu zmusiły Komisję do zmiany kursu – to precedens. Więcej o tym, czym jest artykuł 7 można przeczytać w analizie prof. Roberta Grzeszczaka na stronie Archiwum Osiatyńskiego.

Czy Polska weszłaby dzisiaj do Unii Europejskiej?

Podczas dzisiejszej konferencji prasowej jeden z dziennikarzy zapytał wiceprzewodniczącego Komisji Fransa Timmermansa o to, czy przy obecnym stanie wymiaru sprawiedliwości Polska weszłaby do Unii Europejskiej. Timmermans odpowiedział pięknym elaboratem o znaczeniu Polski dla projektu zjednoczonej Europy i o tym, że nie wyobraża sobie Wspólnoty bez udziału naszego kraju. Uniknął jednak odpowiedzi wprost na pytanie dziennikarza.

Dodał za to: "Nie podważamy prawa Polski do reformy wymiaru sprawiedliwości. Nie podważamy nawet przekonania, że reforma jest potrzebna. Mamy zastrzeżenia jedynie co do samej reformy – która łamie polską Konstytucję i prawo europejskie. To sprawa wszystkich krajów członkowskich, dlatego nie odpuścimy".

;
Na zdjęciu Monika Prończuk
Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze