0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja GazetaJakub Wlodek / Agenc...

Media zawyły. Ludzie zaczęli się zastanawiać, czy on tak na poważnie. Ale w końcu, który to raz władza opowiada takie rzeczy?

Dokładnie wicemarszałek powiedział 8 września 2021 coś takiego:

"Powinniśmy myśleć nad tym, jak najdalej możemy, jak najbardziej możemy współpracować. Właśnie żebyśmy wszyscy byli w Unii, ale żeby ta Unia była taka, jaka jest dla nas do przyjęcia. Jeżeli pójdzie tak, jak się zanosi, że pójdzie, to musimy szukać rozwiązań drastycznych. Brytyjczycy pokazali, że dyktatura brukselskiej biurokracji im nie odpowiada i się odwrócili, i wyszli".

Wicemarszałek nie był pierwszy (ani ostatni).

Tekst publikujemy w naszym cyklu „Widzę to tak” – w jego ramach od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik.

Bo przecież niedawno minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powiedział: "Być, [w Unii], ale nie za wszelką cenę. Takie jest stanowisko Solidarnej Polki, bo nie mówię tego w imieniu rządu czy współkoalicjantów". O "jakiejś wyimaginowanej wspólnocie" mawiał prezydent Duda. No i wielu pamięta jego "nie będą nam tutaj w obcych językach narzucali".

Tyle że sytuacja się nieco zmieniła. Terlecki w hierarchii władzy to nie byle kto. Jest w realiach polskiego Sejmu pierwszym wicemarszałkiem, osobą praktycznie kierująca pracami Sejmu, czyli drugą i pół osobą w państwie. Do tego powiedział to po tym, kiedy Polska stała się na jawnie kolizyjnym kursie z Unią, i to nie w sprawie dla Kowalskiego być może nieinteresującej praworządności - ale wielkich pieniędzy z Unii. Bo właśnie okazało się, że nic z tego nie dostaniemy (choć rząd już pochwalił się funduszami na billboardach), dopóki nie zacznie się trzymać zasad obowiązujących w Unii. A dodatkowo za konkretne łamanie tych zasad może też dostać kary.

9 września do pierwszego wicemarszałka dołączył polityk od specjalnych poruczeń (takich jak ustawa anty-TVN) Marek Suski: "Walczyliśmy z okupantem niemieckim. Walczyliśmy z okupantem sowieckim. Będziemy walczyć z okupantem brukselskim", powiedział podczas obchodów 76. rocznicy uwolnienia żołnierzy Armii Krajowej z więzienia UB w Radomiu.

Przeczytaj także:

Po co ci politycy to mówią? Jest kilka możliwych powodów:

  1. Może rząd ma szczegółowy i precyzyjny plan, jak stopniowo - będąc w Unii - przestać respektować jej reguły?
  2. A może to po prostu gra na ostre słowa i jednocześnie przygotowanie do wycofania się wobec żądań Unii?
  3. A może władza wymyśliła sobie, że głosząc antyunijne hasła zwiedzie antyunijnie nastawionych wyborców Konfederacji i Solidarnej Polski?
  4. Albo to odprysk rozważań, czy wziąć pieniądze z Unii, stracić większość rządową (bo Ziobro na wieść o ustępstwie wobec Unii wyjdzie z rządu?), no i co dalej?
  5. A może do PiS dotarło, że trzeba się przygotować do nadciągającego kryzysu energetycznego, a katastrofa gospodarcza może w tym pomóc (z analizy premiera Morawieckiego: „Kiedy ludzie zapierdalali za miskę ryżu, jak było w czasach po II wojnie światowej, to wtedy gospodarka się odbudowywała”)?
  6. A może prezes Kaczyński kazał to powiedzieć pierwszemu wicemarszałkowi, żeby sprawdzić reakcje społeczne?
  7. Albo to jest tak kolejny “lex TVN” posła Suskiego, z którego władza się wycofa, tak jak już kilka razy to zrobiła (w sprawie Sądu Najwyższego, zmiany przepisów o IPN itd.)?
  8. Albo Terlecki i Suski powiedzieli, coś powiedzieli, a za chwilę wyjaśnią, że co innego mieli na myśli? (marszałek Terlecki ogłosił 9 września, że "Polska była, jest i będzie członkiem UE. Polexit to szopka wymyślona przez PO i TVN24. Dziś trwa walka o to, czy UE będzie wierna zasadom, które legły u jej podstaw, czy pogrąży się w sporach podsycanych przez totalną opozycję. Wierzę, że obecny marazm i kryzys UE uda się przełamać". Marek Suski nie odbierał telefonów od dziennikarzy).

Analitycy polityczni znajdą pewnie wiele możliwości. Tyle że jest jedno wyjaśnienie, uniwersalne – opisane przez Szekspira w Makbecie 500 lat temu. Szekspir wiedział, że słowa nie są tylko elementem “gry politycznej”. Mają potężną moc zmieniającą rzeczywistość.

Pamiętacie, jak to szło? Szkocka sztuka zaczyna się od tego, że głównemu bohaterowi, który właśnie odniósł życiowy sukces (zwyciężył w bitwie) trzy czarownice podsuwają myśl: a może by tak zostać królem?

Witaj, Makbecie, witaj, thanie Glamis! Witaj, Makbecie, witaj, thanie Cawdor! Witaj, Makbecie, przyszły witaj królu!

Makbet się wzdryga, no bo jak to, król jest dobry, a on z relacji z nim czerpie same korzyści. W życiu nie wystąpi przeciw królowi. Na pewno.

Czarownice wiedzą jednak swoje. Makbet zaczyna się zastanawiać (a przecież nie ćwiczył tej umiejętności dotychczas, było mu dobrze - więc po co spiskować przeciw królowi?). Potem omawia problem z panią Makbet, a potem...

No właśnie, czy wszyscy pamiętają, jak to się skończyło? Warto sprawdzić. Bo marszałek Terlecki właśnie odegrał na naszych oczach rolę pierwszej czarownicy, a poseł Suski - drugiej.

“Kłucie w palcach mi powiada, Że tu złego coś się skrada”

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze