0:000:00

0:00

Prawa autorskie: 09.09.2021 Lublin , Sad Okregowy . Protestujacy podczas procesu w sprawie mysliwego i bylego policjanta , 52 letniego Dariusza Ch . ktory klusujac 1 listopada zeszlego roku na terenie przyszkolnego sadu w Kluczkowicach pod Opolem Lubelskim zastrzelil 16 letniego ucznia z Kazachstanu . ktorego pomylil z dzikiem . W tragicznym wydarzeniu bral udzial rowniez organista i strazak ochotnikm 42 letni Marcin B . ktory nie udzielil pomocy chlopakowi i pomagal koledze w zacieraniu sladow . Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl09.09.2021 Lublin , ...

20 listopada w gminie Rutki na Podlasiu zginęły dwa łosie - matka z młodym. Za ich śmierć odpowiada doświadczony, 72-letni myśliwy, który przyjechał na polowanie z 14 innymi osobami. Oddał dwa strzały. Tłumaczył się pomyłką z dzikiem. Później wersję zmienił, wyjaśniając, że pomylił łosie z jeleniem.

Od 2001 roku obowiązuje moratorium na polowania na łosie. To oznacza, że łoś formalnie nie zniknął z listy gatunków łownych, ale nie może być już celem polowań. Od lat myśliwi nalegają, żeby moratorium znieść - takie próby podejmował nieżyjący już minister środowiska Jan Szyszko, a w ubiegłym roku Krajowa Rada Izb Rolniczych apelowała do resortu klimatu o zmiany w prawie.

"W ostatnich latach populacja łosia w Polsce znacznie wzrosła, co daje się zauważyć między innymi poprzez zwiększone straty w uprawach i płodach rolnych"- argumentowali. Pomysł wspierał wiceminister klimatu i środowiska, Edward Siarka.

Moratorium jednak nie zniesiono.

W OKO.press tę kwestię wyjaśniał prof. Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków PAN: "Mimo tego, że liczebność wzrosła, nie obserwujemy znacznego wzrostu zagęszczeń, bo jest to połączone z rozprzestrzenieniem populacji. W tradycyjnych ostojach, na przykład nad Biebrzą, są w miarę stabilne zagęszczenia. Nie obserwujemy też drastycznego wzrostu konfliktów z łosiem, w tym szkód powodowanych przez te zwierzęta w uprawach leśnych i polnych, czy też liczby kolizji z udziałem łosi. Nie można powiedzieć, że te konflikty są na takim poziomie, żeby uzasadniały powrót do polowań i redukcję jego liczebności".

Odstrzał, jak dodał, jest dla populacji łosi największym niebezpieczeństwem.

Jak ukarać myśliwego

Mężczyzna, który zabił dwa łosie w Rutkach, został wykreślony z członkostwa w Polskim Związku Łowieckim. Będzie musiał oddać broń i zapłacić tzw. ekwiwalent za zwierzynę nieprawnie pozyskaną. Portal Podlaskie24.pl wylicza, że może być to aż 28 tys. zł. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.

Przeczytaj także:

Z doświadczenia wiadomo jednak, że w sprawach wytaczanych myśliwym nie są orzekane aż tak wysokie kary. Przykład? W styczniu 2021 policja zatrzymała dwóch myśliwych z powiatu garwolińskiego (woj. mazowieckie) podejrzanych o zabicie łosia. Jeden z nich był zatrudniony w Lasach Państwowych. Zostali uznani za winnych i skazani na karę grzywny o wysokości 4 tysięcy zł. Jeden ze sprawców odwołał się od wyroku.

Umorzenia i grzywny

W OKO.press opisywaliśmy sprawę zabicia psa Bąbla. Sędzia z Tomaszowa Lubelskiego uznał myśliwego za winnego i skazał na półtora roku ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne (30 godzin miesięcznie). Wiesław Ś., który zabił psa spacerującego ze swoim opiekunem, miał również przekazać 2 tys. zł na schronisko dla bezdomnych zwierząt i pokryć koszty sądowe. Opiekunowie Bąbla odwołali się od tego wyroku, domagając się bardziej adekwatnej kary za zabicie członka ich rodziny.

W 2017 roku organizacje EKOSTRAŻ i Czarna Owca Pana Kota przeanalizowały 46 wyroków przeciwko myśliwym. Sprawy dotyczyły najczęściej zabicia zwierzęcia domowego lub chronionego - aż 21,5 proc. z nich skończyło się umorzeniem. Ponad 45 proc. wyroków stanowiło pozbawienie wolności w zawieszeniu, a większość kar to po prostu grzywny. I jak podkreślają organizacje, grzywny są zazwyczaj nieadekwatnie niskie.

"Zarówno wypadki, jakimi są postrzelenia innego myśliwego, jak też przysłowiowe już »pomylenie z dzikiem« np. żubra, jelenia, rowerzysty albo spacerowicza, wskazują przede wszystkim na całkowitą nieudolność obowiązku badania myśliwych przez lekarzy i psychologów" - komentuje w rozmowie z OKO.press prof. Marcin Urbaniak, bioetyk środowiskowy z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

"Wedle ustawy o broni i amunicji oraz ustawy prawo łowieckie, myśliwi mają obowiązek wykonywania okresowych badań. Moim zdaniem rzetelne przeprowadzanie badań m.in. okulistycznych i psychologicznych prawdopodobnie skutecznie wyeliminowałoby sporą liczbę bieżących pozwoleń na broń palną do celów łowieckich.Gdy chodzi o rzekome wypadki uśmiercenia np. chronionego żubra, wilka lub rysia pod pozorem pomylenia z dzikiem, a także wypadku uśmiercenia chronionych gatunków ptaków, to mamy do czynienia z całościowym, systemowym problemem.

To pokazuje, jak bardzo źle realizowane jest obecnie tzw. gospodarowanie zwierzyną, które powinno przejść fundamentalną modyfikację ustawową. Do tego dochodzi zjawisko kłusownictwa, z którym ani środowisko myśliwych, ani służby leśne i prewencyjne kompletnie sobie nie radzą, a więc jest to również problem braku kontroli oraz zbyt niskich kar, gdy chodzi o łamanie prawa" - podkreśla ekspert.

Tej jesieni bezkarność myśliwych i kłusowników jest jeszcze bardziej widoczna, niż w poprzednich latach.

Informacje o "pomyłkach" w trakcie polowań i zwierzętach padających ofiarą kłusownictwa, pojawiają się niemal w każdy weekend.

Łosie i żubry na celowniku

Na początku listopada zastrzelonego łosia znaleziono na terenie leśnictwa Rajec pod Radomiem. Z kolei w okolicy Ostrowca Świętokrzyskiego leśniczy znalazł tuszę postrzelonego łosia. Głowa zwierzęcia została odcięta.

Sprawców na razie nie znaleziono.

W październiku w rozmowie z OKO.press Roksana Czerniawska z Zachodniopomorskiego Towarzystwa Przyrodniczego wyliczała, że od początku 2022 roku na Pomorzu Zachodnim znaleziono już 20 martwych żubrów. Od września było to osiem zwierząt, w tym cztery z pewnością zginęły z rąk myśliwych lub kłusowników.

Żubry są gatunkiem chronionym. Nie można na nie polować.

Jedną z ofiar myśliwych była 12-letnia żubrzyca postrzelona w nogę, która przez ostatnie dni życia nie mogła jeść, ani pić. Miała trudności z poruszaniem się. Wezwany na miejsce weterynarz podjął decyzję o jej uśmierceniu. Kolejne dwa żubry zostały zabite podczas legalnego polowania na poligonie w Drawsku Pomorskim - w wyniku, oczywiście, pomyłki z dzikiem. Jedna z żubrzyc była karmiącą matką.

Czwartego żubra zabił myśliwy z Irlandii, który do Polski przyjechał na tzw. polowanie dewizowe. To spadek po czasach PRL, kiedy myśliwi z krajów zza żelaznej kurtyny za pieniądze zabijali zwierzęta w Polsce i innych krajach bloku wschodniego. Myśliwy mówił później, że strzelił, bo wystraszył się stada wybiegającego z lasu.

„Te kilka sytuacji to dopiero wierzchołek góry lodowej. W wielu przypadkach znajdujemy ciało w takim stanie, że możemy jedynie podejrzewać postrzał, ale nie jesteśmy w stanie go udowodnić”

– mówiła Czerniawska w rozmowie z OKO.press.

Cleo ofiarą kłusowników

Ten rok jest tragiczny również dla rysi - w lutym zginęła dwuletnia rysica w rui. Została zastrzelona. Druga kotka zginęła we wrześniu, niedługo przed pierwszym zabitym przez myśliwych żubrem. Sprawca postrzelił czteromiesięczne kocię w brzuch i kręgosłup.

Zachodniopomorskie Towarzystwo Przyrodnicze prowadzi program "Powrót rysia do północno-zachodniej Polski". "Pomimo wkładanej przez nas pracy w przywrócenie populacji rysia na Pomorzu Zachodnim ktoś niweczy efekty naszych starań – zabija z premedytacją rysie" - napisali przyrodnicy na Facebooku w listopadzie. W tym samym poście poinformowali, że nie żyje Cleo, matka zastrzelonej czteromiesięcznej kotki. Została znaleziona w okolicach Piasecznika (gm. Choszczno) w stanie rozkładu. Po zbadaniu ciała w jej szczątkach zabezpieczono kilka śrucin.

"Podejmowaliśmy próby jej znalezienia w terenie, jednak obroża telemetryczna nie przysyłała danych, a gdy dane spływały była nie do znalezienia. Cleo była dobrze zapowiadającą się matką. To był jej pierwszy miot. Dziś mamy pewność, że nie żyje matka i jej 3 kociaki" - poinformowało Towarzystwo.

Szczecińska "Wyborcza" wyliczała, że w tym roku okociło się siedem samic rysia z programu ZTP. Jednej ktoś zabrał wszystkie kocięta, druga straciła jedno swoje młode pod kołami samochodu, trzecia zaginęła, a wraz z nią jej kocięta. Teraz wiadomo także, że nie żyje czwarta rodzina rysi - Cleo i jej młode.

Myśliwy strzela do kolegów

Ofiarami myśliwych padają nie tylko zwierzęta, ale również ludzie. Przykłady, tylko z tego roku, można niestety mnożyć.

Pod koniec sierpnia 2022 w Piaskach Szlacheckich niedaleko Krasnegostawu na Lubelszczyźnie, 64-letni mieszkaniec Zamościa wybrał się do lasu z trzema kolegami. Jeden z nich, 49-letni Dariusz S. z Zamościa, jest myśliwym. Był już późny wieczór, około 22.

Dariusz S. miał zabrać ze sobą broń i celować do lisa. Doszło jednak do "niekontrolowanego strzału" w stronę samochodu, którym przyjechali mężczyźni. Taka jest hipoteza prokuratury.

64-latek z Zamościa siedział na tylnej kanapie. Został postrzelony w głowę. Śmiertelnie.

Wiadomo, że na spotkaniu był alkohol - mężczyźni byli pod wpływem. Myśliwy był jednak trzeźwy. Usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci, ale nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.

12 listopada pod Kołobrzegiem odbywało się komercyjne polowanie. Przyjechał na nie 35-letni myśliwy z Francji. Ponownie doszło do "niekontrolowanego strzału", tym razem wzdłuż stanowisk biorących udział w polowaniu myśliwych. Kula trafiła w prawą nogę 47-letniego Krzysztofa, organizatora polowania. Kiedy na miejsce przyjechała karetka, poszkodowany był jeszcze przytomny.

W szpitalu okazało się, że obrażenia są bardzo rozległe. Stopę trzeba było amputować.

Znajomi założyli zrzutkę na pomoc dla Krzysztofa i jego rodziny. Myśliwy był kierowcą ciężarówek - po wypadku prawdopodobnie nie będzie mógł wrócić do pracy.

Do kolejnego wypadku doszło 19 listopada na terenie powiatu pułtuskiego. Polowanie odbywało się w miejscowości Mieszki-Kuligi w gminie Winnica. Jeden z członków chciał strzelić do lisa. Zamiast tego, trafił w brzuch 56-letniego kolegi. Mężczyzna został przetransportowany do szpitala. Przeżył.

Obecnie prowadzone jest postępowanie pod nadzorem prokuratury rejonowej w Pułtusku w kierunku art. 160 kodeksu karnego, czyli narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

System do zmiany

Zdaniem prof. Marcina Urbanika coraz częstsze wypadki podczas polowań są jednoznacznym sygnałem, że gospodarka łowiecka potrzebuje zmian.

"Obecny model gospodarki łowieckiej, skoncentrowany głównie na zabijaniu niezliczonych osobników gatunków nie tylko łownych oraz na czerpaniu z tego gratyfikacji finansowej, absolutnie nie spełnia kryterium zarządzania, które można nazwać etycznym, racjonalnym i merytorycznie uzasadnionym" - wyjaśnia w rozmowie z OKO.press. "Wręcz odwrotnie, stanowi demoralizujący przykład zamierzchłych praktyk, opartych o szkodliwą tradycję, haniebne nawyki i krzywdzące zwierzęta stereotypy. To powinno być zakazane i zastąpione alternatywą po gruntownej reformie" - dodaje.

Jak taka reforma powinna wyglądać? Przede wszystkim, zaznacza naukowiec, gospodarkę łowiecką powinny prowadzić odpowiednio przeszkolone służby.

"Powinna ona realnie chronić interesy zarówno zwierząt, jak i ludzi, poprzez zrównoważone łagodzenie konfliktów na linii zwierzę-człowiek, a więc przez odłów i relokację osobników, płoszenie, wygradzanie upraw rolnych czy bioasekurację, wraz z profesjonalną utylizacją zainfekowanych zwłok wirusem ASF. Wśród tego spektrum nieagresywnych działań, humanitarne usypianie zwierząt stanowiłoby absolutny wyjątek, nigdy zaś standard" - tłumaczy prof. Urbaniak.

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze