0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agencja GazetaENCJA GAZETAAgencja GazetaENCJA ...

COP24 w Katowicach to trzeci szczyt klimatyczny, organizowany przez Polskę w ciągu ostatnich 10 lat.W 2008 roku ekipa Platformy Obywatelskiej przejęła po upadłym rządzie PiS organizację szczytu w Poznaniu, a pięć lat później sama zorganizowała konferencję w Warszawie.

Teraz rząd PiS organizuje kolejny COP - Conference of parties.

Konferencja Stron jest najwyższym organem Ramowej Konwencji ONZ w sprawie zmian klimatu, uprawnionym do dokonywania przeglądów realizacji postanowień Konwencji i związanych z konwencją instrumentów prawnych. Sesje zwyczajne Konferencji Stron zwoływane są co roku, w pierwszych dwóch tygodniach grudnia.

Gdzie odbywają się spotkania? Decyduje system rotacyjny. Państwa ONZ są pogrupowane w pięciu blokach regionalnych: Afryka, Azja i Pacyfik, Ameryka Łacińska i Karaiby, Europa Środkowa i Wschodnia oraz Europa Zachodnia i Pozostali. Przyjęto, że co roku COP odbywa się w kraju z innego regionu.

Jeżeli żaden kraj nie zgłosi kandydatury, strony konwencji spotykają się w Bonn, gdzie mieści się Sekretariat UNFCCC.

Jak na kraj który "węglem stoi", gdzie CO2 jest gazem "cudownym", a minister środowiska wycina lasy, które potem mają pochłaniać emisje, aktywność Polski na polu walki o lepszy klimat wydaje się zaskakująca.

Dlaczego Polska

Dlaczego spośród 196 państw-sygnatariuszy Konwencji to właśnie kraj nad Wisłą tak często gości negocjacje o przyszłości planety Ziemia?

Mamy co najmniej kilka wiarygodnych i wzajemnie się uzupełniających hipotez:

  1. Chodzi o greenwashing, czyli próbę zamaskowania własnych problemów z emisją gazów cieplarnianych poprzez pozytywne skojarzenia z organizacją szczytu klimatycznego.
  2. To pokłosie przepychanek między PO i PiS. Zgłoszenie Polski do szczytu w Poznaniu w 2008 roku miało miejsce jeszcze za poprzedniego rządu Prawa i Sprawiedliwości - po przegranych przez PiS przedterminowych wyborach szczyt organizowała już nowa ekipa. PO miała potem swój "własny" szczyt w Warszawie. Katowice miałyby być szczytem PiS.
  3. System rotacyjny obliguje, by raz na pięć lat szczyt odbył się w kraju Europy Środkowowschodniej. Brak zgłoszeń po stronie innych członków tego regionu bądź ich gorsze zaplecze infrastrukturalne działają na korzyść Polski.

Pozycję Polski można porównać do ucznia, który mimo kilku jedynek z przedmiotu "ekologia", uparcie zgłasza się do referatu.

Powoli jednak kończą nam się kredki i papier, bo organizacja szczytu to duży wydatek dla budżetu państwa i ogromny wysiłek organizacyjny. Czy robienie zadań "na szóstkę" pomoże nam zdać do następnej klasy?

Pokazujemy, że najpierw wypadałoby poprawić wszystkie niedostateczne. Albo przynajmniej przestać się wychylać.

Malowanie węgla na zielono

Termin greenwashing oznacz mniej więcej tyle co "zazielenianie" lub, bardziej kolokwialnie "ekościema". Odnosi się do działań z zakresu PR - udawanego sprzyjania środowisku, by ukryć działanie na jego szkodę.

Przypomnijmy: polska energetyka jest w 80 proc. oparta na węglu. Podobnie jak większość poprzednich rządów, rząd PiS próbuje udawać, że da się połączyć energetykę węglową z celami klimatycznymi, na które naciska Unia Europejska i ONZ.

Podczas pierwszego dnia szczytu w Katowicach w tym tonie wypowiadał się prezydent Andrzej Duda: "Użytkowanie własnych zasobów naturalnych, czyli w przypadku Polski węgla, i opieraniu o te zasoby bezpieczeństwa energetycznego, nie stoi w sprzeczności z ochroną klimatu i z postępem w dziedzinie ochrony klimatu" - mówił.

Jak pokazywaliśmy w OKO.press - jednak "stoi w sprzeczności". Co prawda upadek nieefektywnego przemysłu ciężkiego po 1989 roku dał wyraźne zmniejszenie emisji w porównaniu z 1988 rokiem, ale od 2012 roku polska emisja CO2 znowu rośnie. A zasoby węgla, z których korzysta Polska, są coraz częściej importowane z zagranicy - głównie z Rosji (w 2018 import węgla na opał wyniesie ok. 15 mln ton).

Przeczytaj także:

Raz na pięć lat

Po co więc Polska zabiega o organizację szczytów klimatycznych? Czy zależy nam, by cały świat zobaczył, że zupełnie nie umiemy zatroszczyć się o klimat?

To typowy przykład greenwashing.

Po pierwsze, rząd próbuje kreować wizerunek "czempiona klimatu". Co zresztą doskonale obrazuje propagandowy filmik wypuszczony na tę okazję przez MSZ. Resort ministra Czaputowicza dowodzi w nim, że Polska to już niemal druga Dania.

Po drugie, to okazja, by przedstawić światu polską wizję walki ze zmianami klimatu: co prawda spalamy węgiel, ale ekologicznie, a dwutlenek doskonale pochłaniają gęste polskie lasy. Retorykę tę, wielokrotnie prezentowali politycy PiS, a podczas szczytu ponownie wykorzystał ją prezydent Duda:

"Gospodarka realizowana przez Lasy Państwowe jest czymś wzorcowym w skali światowej. A pamiętajmy, że lasy pochłaniają CO2" - powiedział.

Wreszcie, organizując prestiżową konferencję rząd PiS pokazuje, że go stać. Przyjezdni z całego świata mają zobaczyć, że za rządów PiS jesteśmy krajem rozwiniętym i nowoczesnym, któremu nie straszne przygotowanie skomplikowanej imprezy.

Rządzący najwyraźniej liczą, że po szczycie uczestnikom pozostaną przede wszystkim miłe wspomnienia oraz wrażenie, że ta Polska chyba rzeczywiście jest ekologiczna, skoro tak się stara.

Sponsorzy-truciciele

Greenwashing dotyczy zresztą nie tylko gospodarza COP. To też okazja dla paliwowego lobby, by pokazać się z tej bardziej zielonej strony.

Część kosztów ponoszą partnerzy konferencji, wybierani przez gospodarzy szczytu spośród przesłanych zgłoszeń. W tym roku zostali nimi m.in. Jastrzębska Spółka Węglowa, grupa energetyczna Tauron, Polska Grupa Energetyczna oraz PGNiG - firmy, które w wielkim stopniu przyczyniają się w Polsce do emisji gazów cieplarnianych.

To nie pierwszy przypadek, że firmy czerpiące ogromne zyski z wydobycia i przetwarzania paliw kopalnych, sponsorują i oficjalnie wspierają konferencję klimatyczną. Szacuje się, że ok. 20 proc. kosztów szczytu w Paryżu w 2015 roku poniosły francuskie spółki energetyczne EDF i Engie, a także giganci branży transportowej Air France i Renault-Nissan. Wszystkim im daleko do miana "przyjaznych środowisku".

Nie lepiej sytuacja wyglądała podczas szczytu w Warszawie. W 2013 roku reporterzy pisali o udziale General Motors i BMW, amerykańskiego klimato-sceptycznego think-tanku Heartland Institute, a także Grupy Lotos, której logo widniało na 11 tysiącach płóciennych toreb - pamiątek ze szczytu.

Kosztowna impreza

Organizacja szczytu klimatycznego to spory wydatek dla budżetu państwa, które musi dysponować wolnymi środkami na ten cel oraz odpowiednim zapleczem infrastrukturalnym.

To między innymi ze względu na duże koszty zdarza się, że choć dany kraj jest oficjalnie gospodarzem COP, inny podejmuje się trudu zorganizowania szczytu. Było tak np. w ubiegłym roku, gdy zamiast na Fidżi, uczestnicy spotkali się w niemieckim Bonn.

O kosztach wprost informują autorzy oficjalnego przewodnika ONZ "How to UNFCCC COP". Znajdziemy w nim szczegółowy opis przygotowań do konferencji, włącznie z szacowaną liczbą butelek wody dla prelegentów.

Państwo goszczące podpisuje z Sekretariatem UNFCCC umowę, w której zobowiązuje się m.in. do zapłacenia za podróże i wyżywienie pracowników ONZ. Do tego dochodzą koszty wynajmu sal konferencyjnych, ochrona, tłumaczenie, strona internetowa, projekt logo i wiele innych wydatków.

Całkowity koszt tego przedsięwzięcia można oszacować dopiero po jego zakończeniu - dużo zależy od liczby uczestników. Szacuje się, że koszt szczytu w Kopenhadze w 2009 roku wyniósł ok. 182 miliony euro, a konferencji w Paryżu w 2015 roku - 170 milionów euro.

Polska zapłaci. Po raz trzeci

Ile zapłaci polski rząd za trzeci w ciągu dziesięciu lat szczyt klimatyczny? W styczniu koszty COP24 w Katowicach szacowano na 127 mln zł - to tyle miał przeznaczyć na ten cel Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Wkład z budżetu miasta Katowice miał wynieść 12 mln zł.

Organizatorzy jednak się przeliczyli. W lipcu specustawa została znowelizowana, a

budżet na konferencję zwiększony dwukrotnie - do 252 milionów złotych.

Rząd tłumaczył, że powodem zwiększonych kosztów jest rosnąca liczba uczestników (spodziewano się ok. 30 tysięcy przyjezdnych), a także konieczność budowy dodatkowej infrastruktury i wypłacenia ekwiwalentów służbom zabezpieczającym szczyt.

Ograniczenia kosztów do 100 milionów złotych chcieli posłowie Platformy Obywatelskiej. Szczyt w Warszawie w 2013 roku kosztował nawet trochę mniej - ok. 90 milionów złotych.

Zaskakujące, ale rozrzutność poprzedniego rządu krytykowali wtedy będący w opozycji politycy PiS. Pod lupę wzięto zwłaszcza koszty wynajmu Stadionu Narodowego, które miały wynieść ponad 26 mln zł.

Zainicjowany przez poprzedni rząd PiS szczyt w Poznaniu zamknięto z budżetem 70 mln zł - to także dwa razy więcej niż początkowo szacowano.

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Przeczytaj także:

Komentarze