Gmina Pisz na swojej stronie internetowej przekonuje, że Pisa jeszcze 40 lat temu bieliła się od żagli, ale niski poziom rzeki skutecznie miłośników sportów wodnych odstraszył.
„Na szczęście istnieje bardzo duża szansa, że ten malowniczy szlak odrodzi się na nowo i wzbogaci ofertę turystyczną Warmii i Mazur” – czytamy w komunikacie gminy.
Pisa, która swój początek bierze w piskim jeziorze Roś, do Narwi wpływa na wysokości Nowogrodu, około 15 km od Łomży. Z kolei Narew za Nowym Dworem Mazowieckim wpada do Wisły. Rzeczywiście więc mogłaby służyć za wodą drogę ze stolicy na Mazury.
„Ale jakim kosztem?” – pyta prof. Piotr Banaszuk, z Politechniki Białostockiej, przewodniczący Regionalnej Rady Ochrony Przyrody przy RDOŚ w Białymstoku. Jak tłumaczy, Pisa jest jedną z nielicznych rzek w północno-wschodniej Polsce o kształcie i przepływie zbliżonym do naturalnego. Meandruje, zakręca, zmienia swoją szerokość i poziom wody. Jest nie tylko atrakcyjna dla turystów i malownicza, ale także chroniona w ramach Europejskiej Sieci Ekologicznej Natura 2000.
Zdaniem dra Przemysława Nawrockiego, specjalisty ds. ochrony wód i gatunków w Fundacji WWF, po Pisie można byłoby pływać, ale stosując zasadę: przystosuj łódź do rzeki, a nie rzekę do łodzi. Jak mówi, żaglówka, cechująca się dużym zanurzeniem, jest dostosowana do pływania po jeziorach, a nie po rzekach.
320 milionów
Połączenie wodne Warszawy z Piszem obiecywał już w 2018 roku ówczesny minister żeglugi Marek Gróbarczyk. Relację z konferencji prasowej na temat użeglownienia szlaku przez Wisłę, Kanał Żerański, Narew i Pisę można znaleźć na stronie Wód Polskich, opatrzoną zdjęciem zadowolonego szefa resortu, sunącego łodzią przez śluzę Żerań. Na briefingu głos zabrał poseł Patryk Jaki, mówiąc, że „duże miasta, duże gospodarki, metropolie, przez środek których przebiegają rzeki, jeziora, potrafią wykorzystać to jako swój atut. Warszawa przez wiele lat to zaniedbała”. Dodał, że użeglownienie trasy na Mazury to jedno z najważniejszych wyzwań dla stolicy.
Od tamtej pory żadne prace na szlaku wodnym nie ruszyły. W kwietniu gmina Pisz, która od początku jest przychylna tym planom, poinformowała, że pojawiło się „światełko w tunelu”. Wniosek dotyczący projektu „Szlak wodny Pisa-Narew” został wstępnie zaakceptowany w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego.
Plany, szczególnie wobec Pisy, są bardzo ambitne: śluza lub stopień wodny za 110 mln zł, a do tego jaz piętrzący, przepławka i mała elektrownia wodna.
„Łączna wartość projektu, który chcemy zrealizować w ramach Programu Operacyjnego Polska Wschodnia+ na lata 2021-2027 wynosi 320 mln zł. Około 220 mln dotyczy budowy drogi wodnej Pisa-Narew, która ma być szlakiem wodnym przystosowanym do ruchu wszystkich jednostek pływających, w tym katamaranów i żaglówek – informuje Edmund Lipnicki, Przewodniczący Związku Gmin Pisa – Narew. Za pozostałe 100 mln zł mają powstać wielokilometrowe szlaki kajakowe w „starych i nowych korytach Narwi”.
O plany dotyczące szlaku Pisa-Narew zapytaliśmy zaangażowane w sprawę Łomżyńskie Forum Samorządowe. Dariusz Budrowski z tej organizacji w mailu do OKO.press informuje, że planowane są inwestycje nie tylko na samych rzeczkach, ale i wokół nich. Jak wylicza, na trasie powstaną porty, mariny, przystanie, pomosty, przyłącza wodno-kanalizacyjne, plaże, kąpieliska, sanitariaty, parkingi, wiaty, place zabaw, miejsca do grillowania, kosze na śmieci, stojaki na rowery oraz tablice informacyjne.
To ma – zdaniem samorządowców – zapewnić dodatkowe miejsca pracy w turystce, „wyeksponować lokalne środowisko” i pomóc w rewitalizacji terenów leżących na styku Mazur, Kurpi i Podlasia.
„Unikalne walory przyrodniczo-kulturowe, czyste powietrze rejonu Zielonych Płuc Polski, oparte o naturalne, ekologiczne produkty, wspaniała kuchnia Podlasia, Mazur i północnego Mazowsza są niezaprzeczalnym atutem terenów, przez które przebiega szlak” – przekonuje w mailu Budrowski. Dodaje też, że wycieczkę żeglarską przez Pisę i Narew będzie można uzupełnić obserwacjami ornitologicznymi czy zwiedzaniem obiektów pomilitarnych.
Cenne siedliska w Dolnie Pisy
„W 2019 roku ówczesny minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej wydał rozporządzenie wpisujące Biebrzę, Pisę, Narew i Bug do listy szlaków wodnych” – mówi dr Przemysław Nawrocki. „Ta polityczna decyzja spowodowała, że pojawiło się realne zagrożenie utworzenia na nich dróg wodnych. Dziś Pisa ma najniższą klasę żeglowności, czyli Ia. Jeśli ten szumnie zapowiadany szlak wodny miałby powstać, musiałaby osiągnąć klasę co najmniej Ib, gdyż przy rozbudowie śródlądowych dróg wodnych jako warunki projektowe przyjmuje się co najmniej pramatery drogi wodnej przewidziane dla klasy bezpośrednio wyższej. To oznacza wyprostowanie łuków i pogłębienie koryta rzeki tak, żeby mogły po nim pływać łodzie o zanurzeniu 1,6 m” – tłumaczy.
Jego zdaniem piętrzenie wody na Pisie nie będzie miało żadnego zastosowania podczas suszy. Lepsze byłoby odtwarzanie mokradeł i zadbanie o zatrzymanie wody w rowach odwadniających. „Przez wiele lat zagospodarowanie wodami w Polsce było związane z przekonaniem, że największym zagrożeniem są powodzie i generalnie nadmiar wody. Dlatego cały kraj jest pocięty setkami tysięcy kilometrów rowów, które nie mają żadnych systemów piętrzących, więc woda z nich ucieka.
Nie mamy żadnego systemowego rozwiązania problemu suszy, a już na pewno nie jest nim niszczenie rzek regulacjami i budową zapór wodnych” – mówi dr Nawrocki.
Jak dodaje, budowa małej elektrowni wodnej również nie jest argumentem za ingerencją w Pisę. Udział energetyki wodnej w całym miksie jest znikomy, a negatywne skutki środowiskowe – zaznacza Nawrocki – ogromne.
„Pisa jest rzeką, która cechuje się dużą dynamiką przepływów” – tłumaczy prof. Piotr Banszuk. „To oznacza, że ma okresy wezbraniowe i momenty, kiedy przepływy są niskie. Dzięki tej dynamice wykształciły się siedliska chronione w ramach Natura 2000, tak zwane muliste zalewane brzegi rzek. Pisa jest ważnym miejscem ochrony przyrody, bo gdybyśmy tę dynamikę wody utracili, ucierpiałyby między innymi zbiorowiska włosieniczników” – wymienia.
W Dolnie Pisy występują także inne typy cennych siedlisk: łąki świeże, selernicowe, starorzecza i łęgi. Żyją tutaj bobry, wydry, kumaki nizinne, kilka objętych ochroną ścisłą i częściową gatunków ryb oraz bezkręgowców. „Plany przygotowania szlaku żeglowanego, czyli pogłębienie, wyrównanie dna, usunięcie przeszkód, mogłoby zakłócić występowanie takiego gatunku jak skójka gruboskorupowa. Badania wykazały, że ten rzadki gatunek w Europie występuje w Pisie na całej długości cieku w obszarze Natura 2000. Wyobraźmy sobie teraz, że koparki wydobywałyby osobniki tego chronionego gatunku i wyrzucały je na brzeg razem z osadem dennym. Przecież to byłaby olbrzymia strata” – ocenia prof. Banaszuk.
Co więcej, gdyby już do utworzenia drogi wodnej doszło, falowanie wywołane przez łodzie z napędem mechanicznym, wyrzucałyby na brzeg narybek, czyli młode ryby, które właśnie zaczęły same zdobywać pokarm. Na brzegu nie będą miały najmniejszych szans na przetrwanie.
Topienie miliardów w rzekach
„Według raportu WWF »Żyjąca planeta«, liczebność populacji wszystkich kręgowców przez 40 lat spadła średnio o 60 proc. W przypadku kręgowców związanych z wodami słodkimi jest to powyżej 80 proc. Głównie są to kręgowce rzeczne. A my wciąż, zamiast dać się tej resztce nieuregulowanych rzek zregenerować, chcemy je dobijać, prostować i przekopywać, jednocześnie topiąc w tych inwestycjach miliardy złotych” – irytuje się Przemysław Nawrocki.
Obaj naukowcy przekonują:
cały projekt użeglownienia Pisy jest niezgodny z przepisami unijnymi. Po pierwsze – byłaby to ingerencja w teren Natura 2000. Po drugie – stoi w sprzeczności z Ramową Dyrektywą Wodną, czyli przepisami, dzięki którym ekologiczny stan wód w Europie ma się poprawić.
„Mam wrażenie, że to jest odświeżanie starych projektów sprzed lat. Użeglownienie Pisy, poza wszystkimi przyrodniczymi argumentami, po prostu nie ma sensu. Kto będzie płynął przez pięć, sześć dni z Warszawy do Pisza, skoro może tę trasę przejechać w dwie i pół godziny?” – komentuje prof. Piotr Banaszuk. Dodaje: „Dawniej takie pomysły miały uzasadnienie. Kiedy nie każdy miał samochód, a paliwo było na kartki, łatwiej było żaglówki z Mazowsza na Mazury transportować rzeką. Ale to już czas dawno miniony i dziś taki pomysł jest już nie do obrony”.
Stopień wodny w 2028 roku
Pomysłodawcy utworzenia szlaku przekonują, że tereny nadrzeczne na tej inwestycji skorzystają. Choć wydaje się, że rozumieją to w inny sposób niż przyrodnicy.
Wyjaśnia to Dariusz Budrowski z Łomżyńskiego Forum Samorządowego. Jego zdaniem „projekt korzystnie wpłynie na środowisko poprzez uzupełnienie braków w istniejącej infrastrukturze środowiskowej i wypoczynkowej”. Zaznacza także, że inwestycja „nie zakłada znaczącej ingerencji w środowisko na obszarach Natura 2000”.
Tymczasem trwają już prace związane ze studium wykonalności budowy stopnia wodnego na Pisie pod kątem społecznym, ekonomicznym, prawnym, technologicznym, a także oddziaływania na środowisko. Urzędnicy przewidują, że dokument będzie gotowy do połowy października 2021 roku. Budowa stopnia wodnego planowana jest na lata 2026-2028. O wstępnym terminie utworzenia drogi wodnej gmina Pisz nie informuje.
Czy naprawdę nie ma ludzi i sposobów na wyeliminowanie tych bezmózgowców z kręgów decyzyjnych? Skąd biorą się takie twory ludzkie, które czerpią radość z niszczenia tego co piękne?
Z katolickich domów
Mam nadzieję, że te szkodniki o stalinowskim sposobie myślenia nie zdążą zniszczyć naszej przyrody. Stalin nie żyje już 70lat, a jezioro aralskie wysycha za sprawą jego wiekopomnych inwestycji. Tym debilom wydaje się, że wszystko mogą. Zostawcie przyrodę w spokoju.
Mnie zastanawia skąd Trump, pamiętając jak decyzjami niszczył przyrodę i środowisko, znał tak dobrze stalinowski sposób myślenia?
Dawno takich bzdur nie czytałem. Z obu stron. Narwia i Pisą pływałem "od zawsze". Pierwszy raz jak miałem 15 lat. Z pomocą wiosła pychowego i "na burłaka" po kolana w wodzie. Oczywiście że mi się chciało płynąć tydzień w jedną stronę. Po tym szlaku pływały tez pchacze z barkami….. Słychać było z daleka ze płyną. Bardzo brutalnie płynęli. Ale nie slyszałem o kolizji z łodzią żaglową. Zawsze dawało się przepłynąć. Niekiedy bardzo trudno jak był niski stan wody. Nie wyobrażam sobie, że miałbym płynąć taką "uregulowana" rzeką. Równie dobrze jakimś kanałem wybetonowanym….. po co? To sa piękne rzeki. A od czasu, kiedy pchacze przestały tamtedy pływać są jeszcze piękniejsze. Tragiczny pomysł – regulacja tych rzek. Nawiasem mówiąc na Pisie był dawno dawno temu młyn. Kilka kilometrów do ujścia. Został tam próg niewielki – jak sie przepływa to sie czuje. Nawiasem mówiąc bardzo rzadko probowałem płynąć na żaglach. W zasadzie jest to niemożliwe. Szczególnie na Pisie. Narwia juz lepiej jeśli wiatr jest korzystny (pod prąd lub z prądem i akurat sie plynie we własciwa stronę). Jest dużo niescisłości w tekście ale jego wymowa jest właściwa. Ile razy płynąłem tamtędy? Więcej niz 20. Nie policzę tak na szybko. Szlak jest do przepłynięcia w około 7-10 dni. Najszybciej płynąłem z jeziora Dobskiego do Nieporętu w 5 dni bez silnika. Chyba lepiej było na galerach niż w czasie tego rejsu. Dwie osoby i praca od switu do ciemnej nocy. Ale jakie zadowolenie! Pozdrawiam żeglarzy i mam nadzieję ze te "projekty" to beda tylko rojenia. Tytuł jest co najmniej niewłaściwy. Na pewno żeglarze nic nie mają wspolnego z tymi….. no projektami.
Pełna zgoda,
Jeżeli ktoś jest miłośnikiem pięknego krajobrazu, jest wodniakiem, kocha wyzwania i ma czas, to może spróbować nawet i teraz.
Przyznam, że teraz nie byłoby mnie na to stać, ale wspomnienia sprzed 30 lat zostały.
Po uregulowaniu i ucywilizowaniu rzeka będzie przyciągać tylko miłośników łatwizny i prędkości, na pewno nie żeglarzy.
To jest coś na kształt drogi szybkiego ruchu przez Mazury – propagandowo służącej turystom, żeby szybciej dojechali.
Może to jest jednostronne podejście, ale wolałbym, żeby na Mazury dojeżdżali tylko ci, którzy się nie śpieszą.
(…)Może to jest jednostronne podejście, ale wolałbym, żeby na Mazury dojeżdżali tylko ci, którzy się nie śpieszą.(…)
Mazurzy niekoniecznie… mówimy przecież o najbiedniejszym regionie kraju.
Ja z kolei jestem z pokolenia dzieci tych, co burłaczyli na Narwi i Pisie. Też pływałam z Warszawy na Mazury i tak, zajmowało to 5-6 dni, nawet na silniku. Ale…
Etos żeglarski polega – a raczej polegał – na tym, żeby dopłynąć tam gdzie się da, z szacunkiem do wszystkiego wokół, przede wszystkim przyrody. Zgadzam się, że na żadnej z rzek nie da się żeglować – ale te rzeki nie są od żeglowania, one są drogą komunikacyjną, a przy okazji pięknym okazem dzikiej – jeszcze – przyrody. Wyprostowanie bądź uregulowanie Pisy zabije cały urok tej meandrującej rzeki, gdzie każdy zakręt odkrywał coś nowego, a każda łacha budziła chwilę zastanowienia, czy aby nie stanąć na kąpiel. Jak myślę o ingerencji w Narew, gdzie widziałam tyle pięknych miejsc i dzikiego ptactwa, to już mi smutno.
"Porty, mariny, przystanie, pomosty, przyłącza wodno-kanalizacyjne, plaże, kąpieliska, sanitariaty, parkingi" nie mają związku z żeglarstwem a już w ogóle z tą podróżą. Szlak śluza Żerań – Narew – Pisa zawsze służył do przemieszania się na Mazury i żebyśmy nawet wpakowali w niego gotówkę równą PKB całego kraju, to nie zrobimy z tego trasy żeglugowej – ani w rzeczywistości, ani nie wmówimy ludziom, że fajnie tam pożeglować, więc po co próbować? Rozumiem, że gminy chcą podnosić zamożność mieszkańców turystyką, ale chyba są inne sposoby niż, prawie literalnie, zaorać rzekę…?
A tak swoją drogą – w zeszłym roku byłam w Piszu, bardziej z sentymentu niż z potrzeby – patrząc na ten niewielki kawałek rzeki to tamtędy dalej da się pływać – tylko tej roślinności na głównym nurcie żadna śruba nie wytrzyma na dłuższą metę…
(…)Co więcej, gdyby już do utworzenia drogi wodnej doszło, falowanie wywołane przez łodzie z napędem mechanicznym, wyrzucałyby na brzeg narybek, czyli młode ryby, które właśnie zaczęły same zdobywać pokarm. Na brzegu nie będą miały najmniejszych szans na przetrwanie.(…)
Na Dunaju i Renie musi być zagłada…
Jacek Strzemieczny 1 maja 2021
"Na Dunaju i Renie musi być zagłada…"
Na serio próbujesz porównać Pisę, która w najszerszym miejscu ma +/-20 metrów, z Renem, który nie schodzi poniżej 100 metrów szerokości, mając po kilkaset w wielu miejscach?
Na początek zaznaczę, że nie jestem ekspertem i wyrażam tylko swój osobisty pogląd.
(…)ma +/-20 metrów(…)
Dla mnie 20 m. to bardzo dużo… na tyle dużo, że w tej kwestii dodatkowe 80 nie robi wielkiej różnicy.
Jacek Strzemieczny
"Dla mnie 20 m. to bardzo dużo… na tyle dużo, że w tej kwestii dodatkowe 80 nie robi wielkiej różnicy."
To odrobina fizyki płynów i fal- jak rozchodzi się fala wywołana np statkiem, gdy po obu stronach kadłuba ma alternatywnie maks 10 metrów i gdy ma np 150-200 metrów? W którym przypadku fala i niesiony przez nią materiał dotrze do płycizny/brzegu, a w którym nie ma takiej możliwości?
Dwa- najszersze 20 metrów oznacza, że są miejsca, gdy ta szerokość to kilka metrów. Patrz wtedy na akapit wyżej.
(…)W którym przypadku fala i niesiony przez nią materiał dotrze do płycizny/brzegu, a w którym nie ma takiej możliwości?(…)
Jak nie zobaczę wyników badań nie będę ryzykował odpowiedzi… chociaż tak na oko 10 m. to sporo.