Ok. 1 miliona gatunków zwierząt i roślin jest zagrożonych wyginięciem, niektóre w najbliższych dekadach - stwierdza międzynarodowy raport Ipbes. W powstrzymaniu katastrofy kluczowe jest porozumienie, które ma zostać przyjęte pod koniec roku w chińskim Kunming. Znamy jego zarys
W cieniu starań o powstrzymanie kryzysu klimatycznego świat negocjuje szczegóły innego i równie ważnego planu. Jesienią tego roku w chińskim Kunming może zapaść decyzja o wyłączeniu co najmniej 30 proc. powierzchni lądów i oceanów pod ochronę przyrody. Cel jest oczywisty – powstrzymanie degradacji środowiska przyrodniczego. Diabeł jednak tkwi nie tylko w szczegółach, czym właściwie ma być ochrona przyrody na owych 30 proc. Ziemi, ale także w pomyślnym rozwiązaniu kwestii dotyczących praw człowieka i geopolitycznych ograniczeniach światowych porozumień.
Nowa Konwencja o różnorodności biologicznej ma zastąpić wcześniejszą umowę zwartą w japońskim mieście Aichi w roku 2010. Jednym z jej nadrzędnych celów było zapobieżenie „wyginięciu znanych gatunków zagrożonych, a ich status ochrony, zwłaszcza gatunków najbardziej zmniejszających swoją liczebność, zostanie polepszony i zrównoważony” – a wszystko do roku 2020.
Niestety – niedawny raport Intergovernmental Science-Policy Platform on Biodiversity and Ecosystem Services (Ipbes) wykazał czarno na białym, że nie tylko nie powstrzymaliśmy wymierania, ale wręcz je przyspieszyliśmy.
Raport Ipbes stwierdza, że około 1 miliona gatunków zwierząt i roślin jest zagrożonych wyginięciem, niektóre w czasie liczonym zaledwie w dekadach. Słoń afrykański, tygrys, orangutan sumatrzański, wszystkie z wyjątkiem jednego gatunku nosorożca – to tylko kilka przykładów.
Ogółem “średnia liczebność gatunków rodzimych w większości głównych siedlisk lądowych spadła o co najmniej 20 proc., głównie od 1900 roku. Ponad 40 proc. gatunków płazów, prawie 33 proc. koralowców tworzących rafy i ponad jedna trzecia wszystkich ssaków morskich jest zagrożonych” – czytamy w raporcie Ipbes.
„Od XVI wieku wymarło co najmniej 680 gatunków kręgowców, a do 2016 roku wymarło ponad 9 proc. wszystkich udomowionych ras ssaków wykorzystywanych w celach spożywczych i rolniczych, a co najmniej 1000 innych ras nadal jest zagrożonych” – stwierdzają naukowcy.
“Obraz zagrożenia jest mniej wyraźny w przypadku owadów, ale dostępne dane potwierdzają wstępne szacunki, że 10 proc. [gatunków owadów] jest zagrożonych” – czytamy dalej.
Przygnębiające dane, to podany na zimno smutny efekt końcowy działalności człowieka, stwierdza raport Ipbes. Według raportu:
W Polsce również nie brakuje zagrożonych gatunków: ryś, foka szara, sokół wędrowny, żbik, wąż eskulapa, cietrzew zwyczajny, czy kozica już wkrótce mogą stać się tylko wspomnieniem, wyliczał niedawno “National Geographic”. Przy okazji obchodzonego niedawno Światowego Dnia Kota internet pękał od zdjęć kotów domowych i tylko nieliczni ekolodzy upomnieli się o żbika czy rysia – oba gatunki liczą w Polsce po ok. 200 osobników, a ich przetrwanie zależy od tego, jak dobrze będziemy chronić przyrodę ojczystą, przede wszystkim lasy.
Ochrona przyrody w Polsce nie przedstawia się tak dobrze, jak zdają się sugerować oficjalne dane. Wg nich, ok. 33 proc. powierzchni kraju znajduje się pod różnymi formami ochrony, ale problem w tym, że niektóre z nich praktycznie żadnej ochrony nie zapewniają.
„W Polsce obecnie parki krajobrazowe czy obszary chronionego krajobrazu nie stanowią żadnej skutecznej formy ochrony przyrody. A to te formy dominują wśród obszarów chronionych w naszym kraju. Mimo teoretycznie istniejących zakazów w zasadzie można zrealizować na ich terenach każdą inwestycję”
– mówi OKO Press Paweł Kisiel, zoolog z Wrocławia i aktywista fundacji Fota4Climate.
„Trochę lepsza sytuacja jest w obszarach Natura 2000, gdzie inwestycje należy uzgadniać z Regionalnymi Dyrekcjami Ochrony Środowiska, ale na tych obszarach i tak prowadzona jest normalna planowa gospodarka leśna. Ponadto wiele obszarów Natura 2000 do dzisiaj nie posiada tzw. Planów Zadań Ochronnych” – dodaje Kisiel.
„Realnie w Polsce ochronę przyrody zapewniają parki narodowe i rezerwaty przyrody, które stanowią zaledwie ok. 1 proc. i ok. 0,55 proc. powierzchni Polski. Konwencja o bioróżnorodności ustanawia za cel ochronę 30 proc. lądów i oceanów. Z pewnością nie może to być tylko pozorna ochrona, jaka panuje obecnie w parkach krajobrazowych czy obszarach chronionego krajobrazu. Polska pilnie będzie musiała zwiększyć powierzchnię rzeczywiście chronionych obszarów, w tym rezerwatów przyrody i parków narodowych, oraz najlepiej zachowanych starodrzewów” – mówi Kisiel.
Wymienione wyżej negatywne trendy w degradacji środowiska utrzymają się do 2050 roku lub później we wszystkich analizowanych scenariuszach strategicznych, ostrzegają autorzy raportu Ipbes – chyba, że nastąpią znaczące „transformacyjne” zmiany.
“Spotkanie w Kunming będzie dla świata kluczowym momentem do zdefiniowania globalnej strategii ochrony różnorodności biologicznej. Rządy są pod presją, aby szczyt uczynić tym, czym były rozmowy klimatyczne w Paryżu w 2015 roku dla globalnych działań na rzecz klimatu” – napisał portal Climate Home News.
Klimat i bioróżnorodność są ze sobą ściśle związane.
„Najprostszy związek jest taki, że to od klimatu zależy zróżnicowanie ekosystemów na Ziemi, a od zmian klimatu - ich zmiany. Jak klimat zmienia się powoli to gatunki mogą nadążyć z migracjami, adaptacjami, procesami ewolucyjnymi. Jak się zmienia gwałtownie, to wymierają” – mówi OKO Press dr hab. Wiktor Kotowski, biolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Tekst porozumienia, które świat ma przyjąć w Kunming, to wciąż tylko draft, z kluczowymi fragmentami nadal ujętymi w nawiasy. Oznacza to, że negocjacje wciąż trwają.
W projekcie tekstu czytamy o ochronie terenów „o szczególnym znaczeniu dla różnorodności biologicznej” poprzez ustanowienie „obszarów chronionych i innych skutecznych środków ochrony obejmujących co najmniej [60 proc.] takich obszarów i co najmniej [30 proc.] obszarów lądowych i morskich, z czego co najmniej [10 proc.] objęte ma być ochroną ścisłą”.
Cele wciąż obowiązującego porozumienia z japońskiego Aichi to - ochrona 17 proc. powierzchni lądów i 10 proc. obszarów morskich i przybrzeżnych (ze szczegółami można zapoznać się na tej stronie). Według ostatniego raportu Programu Środowiskowego ONZ (UNEP), cele te zostały osiągnięte w – odpowiednio – 15 i 7 proc. Aczkolwiek – jak wykazał cytowany wyżej raport Ipbes – nie musi to wcale oznaczać powstrzymania zaniku bioróżnorodności.
Cele nowego porozumienia są jednak za mało ambitne, uważają eksperci. „Pod ścisłą ochroną powinno znaleźć się co najmniej 30 proc. oceanów. Dziesięć proc. to po prostu za mało” – powiedział portalowi Climate Home News prof. Alex Rogers, biolog z uniwersytetu w Oxfordzie.
„Ścisła ochrona 10 proc. lądów i mórz planety prowokuje pytanie, co do sposobu ochrony pozostałych 20 proc.” – napisał w odpowiedzi na pytania OKO Press Brian O’Donnell, szef Campaign for Nature, jednej z organizacji ekologicznych wspierających cel 30 proc.
„Cel 30 proc. jest osiągalny pod warunkiem uwzględnienia praw ludności rdzennej na potencjalnie chronionych obszarach, w tym zapewnienia pieniędzy na zabezpieczenie jej praw do ziemi oraz zarządzanie obszarami chronionymi” – napisał O’Donnell.
Prawa ludności rdzennej nie zawsze były respektowane przy okazji projektów ochrony przyrody. Przykładowo, kiedy Park Narodowy Kahuzi-Biega w Demokratycznej Republice Konga został powiększony w 1975 roku, lokalny lud Mbuti stracił dostęp do obszarów leśnych definiujących jego styl życia i kulturę.
„Wyznaczając cel bez odpowiednich standardów i mechanizmów rozliczania jego osiągnięcia, nowa konwencja na rzecz bioróżnorodności może uruchomić kolejną falę kolonialnego zawłaszczania ziemi, która pozbawi praw miliony ludzi” - powiedział cytowany przez portal phys.org Andy White z Inicjatywy Praw i Zasobów, organizacji zajmującej się prawami rdzennej ludności i lokalnych społeczności do zasobów takich jak ziemia.
Inne cele nowego porozumienia na rzecz bioróżnorodności obejmują np. kontrolę nad gatunkami inwazyjnymi, redukcję o co najmniej 50 proc. zanieczyszczenia środowiska nawozami, środkami biobójczymi, plastikiem itp.
Szczytne i zdawałoby się oczywiste cele nie oznaczają jednak, że droga do ich zaakceptowania będzie łatwa. W drafcie porozumienia czytamy, że „rządy i społeczeństwa muszą określić priorytety oraz przydzielić zasoby finansowe i inne” w celu ratowania ginących ekosystemów. Niestety, w projekcie brak np. finansowych konkretów, aby móc osiągnąć te cele. Podobne problemy z mobilizacją środków finansowych od lat trapią światowe negocjacje klimatyczne.
Nie brak również oporów ze strony konkretnych państw, np. Brazylii. „Główne argumenty Brazylii wydają się być związane z niechęcią wobec ingerowania w suwerenność kraju i poczuciem, że Amazonia jest ich własnością i nie powinna być przedmiotem międzynarodowych negocjacji” – mówi O’Donnell.
Draft nowego tekstu negocjacyjnego konwencji będzie omawiany w Kunming pod koniec lutego 2021. Sukcesem będzie zgoda państw-stron konwencji na początek pracy nad kolejną wersją tekstu. A decydujące spotkanie ma mieć miejsce pod koniec roku, także w Kunming.
Zmiany w tekście: z listy gatunków, które już wkrótce mogą zniknąć z terytorium Polki, usunęliśmy wilka i niedźwiedzia. Populacja niedźwiedzia brunatnego w Polsce jest stabilna, a wilka wręcz się odrodziła.
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
Komentarze