OMON używa taktyki zaskoczenia - funkcjonariiusze są przewożeni miejskimi autobusami, a nawet karetkami pogotowia. Gdziekolwiek pojawi się grupka ludzi, następuje atak granatami hukowo-błyskowymi. Sieć została całkowicie wyłączona. Ludzi na ulicach niewiele, jedynie klaksony przejeżdżających samochodów przypominają o wczorajszych protestach
Maciek Piasecki późnym wieczorem telefonicznie z Mińska.
Na mieście mało ludzi, dużo milicji, internet wyłączony, nie wiemy co się dzieje w innych dzielnicach i miastach, gdzie wczoraj dochodziło do starć z milicją i wojskiem.
Na ulicy Prityckogo symboliczna blokada z kwiatów, milicja strzela do stojących przy kwiatach ludzi granatami hukowo-błyskowymi.
Pacyfikowane jest każde miejsce, w którym pojawia choć niewielka grupka, by uniemożliwić jej powiększenie.
Nie ma tego zrywu i oburzenia co wczoraj, tylko klaksony przejeżdżających samochodów przypominają o protestach. Nie wiem, czy to dzień odpoczynku, czy skutek apelu Swiatłany Cichanouskiej o zaprzestaniu protestów. A być może szeroko kolportowane pogłoski o wprowadzeniu stanu wojennego.
Jak pisał w OKO.press Nikita Grekowicz, Cichanouska została przez białoruskie służby zmuszona w poniedziałek wieczorem do wyjazdu na Litwę. Prawdopodobnie szantażowano ją losem jej męża wtrąconego do więzienia i zagrożeniem dla jej dzieci.
Cichanouska w poniedziałek złożyła protest wyborczy przeciw sfałszowaniu wyborów w Centralnej Komisji Wyborczej. Według jej współpracowników, właśnie w CKW czekało na nią dwóch wyższych stopniem przedstawicieli resortów siłowych, miała z nimi spędzić na osobności 3 godziny. Prawdopodobnie wtedy została zmuszona do nagrania wideo apeli o zakończeniu protestów. Jeden z nich odczytuje z kartki, według jej współpracowników wygląda na bardzo przestraszoną.
Około 18 jestem na rondzie przy stacji metra Puszkinskaja, gdzie wczoraj zginęła protestująca osoba.Wszystkie barierki ozdobione kwiatami, kilkudziesięciu ludzi stoi w słońcu z pięściami w górze. Wszystkie przejeżdżające samochody trąbią.
Od 18 ma nastąpić zablokowanie wszystkich aplikacji VPN, które umożliwiały obchodzenie miejscowej sieci i normalną łączność ze światem.
Około 19. przy stacji Puszkinskaja wciąż gromadzą się ludzie. Mnóstwo samochodów. Między ludźmi stoją żołnierze wojsk wewnętrznych, które podlegają MSW. Z bronią gładkolufową.
W całym mieście mnóstwo milicyjnych blokad - mówi jeden z mińskich taksówkarzy. Nie zamierza pracować tej nocy.
I rzeczywiście, od 18 nie działa już żaden VPN, czyli padły wszelkie kanały w popularnej tu aplikacji społecznościowej Telegram, które były głównym źródłem informacji o protestach.
Małe grupki ludzi zbierają się w różnych punktach miasta, ale błyskawicznie pojawia się tam OMON, który używa taktyki zaskoczenia - funkcjonariusze są przewożeni miejskimi autobusami, a nawet karetkami pogotowia.
Około 20.30 ludzie z ronda przy metrze Puszkinskaja przepędzeni. OMON bije tych, którzy rozmawiali z żołnierzami. Milicja działa bardzo brutalnie. Również wobec dziennikarzy, wyrywając im dokumenty z rąk. Milicjant kopnął jednego z fotografów. Żołnierze w tym nie uczestniczą.
Jedziemy w kilku dziennikarzy w miasto, chodniki zablokowane barierkami, stoją na poboczach więźniarki, tak zwane tu i w Rosji awtozaki.
Panuje dezorientacja, obok nas zatrzymuje się dwóch motocyklistów, pytają, czy wiemy gdzie się zbierają ludzie. Brak łączności uniemożliwia koordynacje protestów.
Słychać co chwila klaksony przejeżdżających aut, to dziś główny przejaw niezgody na sfałszowanie wyborów przez prezydenta Łukaszenkę.
Jak podaje Biełsat, w dzielnicy Kamienna Horka ok. 22 zebrało się ok. 1000 osób, kostką brukową rzucają w OMON, funkcjonariusze rozpędzają ich granatami hukowo-błyskowymi.
– Tak bombardują, jakbym siedział w Doniecku! – pisze korespondent Radio Swoboda.
Wcześniej około 300 osób zebrało się przed centrum handlowym Polessie na Sierabrance. Przez siedem minut OMON ich rozpędzał i zatrzymywał. Ludzi pakowano do autobusów i tam bito.
OMON zaczął polować także na dziennikarzy, pobili kilku, fotografom odbierają identyfikatory i karty pamięci. Poszkodowani są z AP, BBC, Radia Swoboda, portalu TUT.by, fotografom funkcjonariusze zabierają karty pamięci.
Jutro sprawdzę co z ogłoszonym dziś strajkiem generalnym.
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Komentarze