0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Regina SkibińskaFot. Regina Skibińsk...

Nad lasem niedaleko przygranicznej wsi Mostowlany lata wojskowy helikopter. Leci nisko i zatacza kolejne kręgi. Nietrudno zgadnąć, że właśnie trwają poszukiwania ludzi. Następnego dnia Straż Graniczna ogłosi, że na terenie odpowiedzialności placówek w Bobrownikach i Michałowie miały miejsca próby przekroczenia granicy. A skoro w lesie trwały poszukiwania, to niektóre z tych prób okazały się skuteczne. To ostatnio częste zjawisko w tamtych okolicach.

Fot. Regina Skibińska/OKO.press

Spadek przejść przez granicę, czy MSWiA karmi się złudzeniami?

„Po niemal 90 dniach funkcjonowania strefy buforowej na granicy polsko-białoruskiej liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy spadła o 64 proc., co jest potwierdzeniem zasadności i skuteczności działania strefy. W związku z tym szef MSWiA podpisał rozporządzenie, które przedłuża o kolejne 90 dni czasowy zakaz przebywania na określonym obszarze w strefie nadgranicznej przyległej do granicy państwowej z Republiką Białorusi” – komunikuje MSWiA. Strefa obejmuje taki sam obszar jak do tej pory, czyli długość granicy na odcinku 60,67 km, położonym w zasięgu terytorialnym placówek Straży Granicznej w Narewce, Białowieży, Dubiczach Cerkiewnych oraz Czeremsze.

„Strefa przyniosła konkretne, dobre rezultaty. Jest ona przede wszystkim wymierzona w przemytników ludzi, którzy podejmują osoby przerzucane przez granicę” – powiedział minister Tomasz Siemoniak, uzasadniając decyzję o przedłużeniu strefy buforowej.

Czy rzeczywiście strefa ograniczyła migrację? Dane stowarzyszenia We Are Monitoring, które wchodzi w skład Grupy Granica i prowadzi własne statystyki na podstawie liczby próśb o pomoc, które trafiają do Grupy Granicy, pokazują, że w czerwcu 2024 roku – po obu stronach granicy poprosiło o nią 730 osób, w lipcu – 246, w sierpniu – 327.

Spadek liczby zgłoszeń nie musi jednak oznaczać skuteczności strefy buforowej.

Jak wyjaśniła na konferencji prasowej Grupy Granica Aleksandra Gulińska z We Are Monitoring, statystyki prowadzone przez stowarzyszenie pokazują, że ani wprowadzenie pierwszej, szerokiej strefy przez rząd PiS, ani budowa muru i kolejne zabezpieczenia, ani obecna strefa buforowa nie wpłynęły na liczbę przejść przez granicę. Jedno, co ma znaczenie, to pory roku. Późną jesienią ruch zamiera na zimę, by odrodzić się na wiosnę i trwać do kolejnej jesieni, przy czym najwięcej osób próbuje przejść przez granicę wiosną, lato jest zwykle spokojniejsze. Tak też było w tym roku, a osoby, które przekraczały granicę, podawały, że jeszcze przed wprowadzeniem strefy Białorusini wywozili migrantów do miast, więc spadek liczby prób przejść przez granice był spowodowany tym, że strona białoruska mniej osób wypychała do Polski.

Kolejny czynnik, który mógł przyczynić się do mniejszej liczby przekroczeń granicy, to czerwcowa wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach, kiedy prawdopodobnie rozmawiano o strajku włoskim na przejściu towarowym na granicy polsko-białoruskiej w Terespolu i utrudnieniach, jakie stwarza ta sytuacja dla wjazdu towarów chińskich do UE. Ceną za rozwiązanie tej sytuacji mogło być zmniejszenie przez Aleksandra Łukaszenkę presji migracyjnej na granicę białorusko-polską.

Jak przypuszczają osoby z Grupy Granica, w tym roku późną jesienią również ruch na granicy osłabnie. Aleksandra Gulińska uważa, że rząd przypisze to skutecznemu działaniu strefy buforowej.

Jakub Kiersnowski, prezes Klubu Inteligencji Katolickiej, podkreślił na konferencji prasowej, że strefa jest wprowadzona na podstawie niekonstytucyjnych, bezprawnych przepisów, które przyjął poprzedni rząd, a obecny gabinet deklaruje przecież, że chce poprawić niepraworządne przepisy.

Przeczytaj także:

Zwoje drutu żyletkowego nie zniechęcają migrantów

Prób przekraczania granicy nadal jest sporo.

„Każdego dnia dochodzi do prób nielegalnego przekraczania wschodniej granicy. Ostatnia doba to ok. 60 takich prób. Niestety cały czas dochodzi do ataków na polskie patrole. Ostatnie dni pokazały nam, że ta sytuacja się nie zmieniła i osoby znajdujące się po białoruskiej stronie w dalszym ciągu rzucają kamieniami i gałęziami w polskich funkcjonariuszy. W ostatnim tygodniu zostały uszkodzone dwa pojazdy” – poinformowała mjr Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej podczas konferencji prasowej służb.

Nie wiadomo, czy wprowadzenie strefy buforowej, czy inne przyczyny stoją za tym, że zmieniła się lokalizacja przejść przez granicę.

Do niedawna najwięcej prób było w Puszczy Białowieskiej i na południe od puszczy, czyli tam, gdzie rząd wprowadził strefę buforową. Nadal tamtędy próbują przychodzić ludzie, ale coraz więcej osób przekracza granicę na północ od Puszczy Białowieskiej.

Fot. Regina Skibińska/OKO.press

Obecnie „na topie” jest rzeka Świsłocz, wijąca się w dużej mierze przez podmokłe tereny na południe od Krynek. Świsłocz jest płytka, choć zdradliwa, wokół niej są bagna, a od zachodniej strony dojście do rzeki jest zagrodzone zwojami drutu żyletkowego, wysokimi i szerokimi na ok. 3 metry. Teren jest naszpikowany elektroniką. Wydaje się, że szybkie przejście przez taki tor przeszkód jest niemożliwe, ale prób przekroczenia Świsłoczy jest codziennie po kilkadziesiąt, wiele z nich skutecznych.

Mieszkańcy okolicznych wsi mówią o mundurowych ganiających za migrantami po przygranicznych lasach, ale pojawiają się tez głosy o widocznym zniechęceniu funkcjonariuszy, patrolujących okoliczne drogi. Patroli jest dużo, stoją głównie na skrzyżowaniach kilka km od granicy i w przeciwieństwie do tego, co było za rządów PiS, nie skupiają się sprawdzaniu samochodów należących do miejscowych, więc nie są uciążliwe dla mieszkańców Podlasia. Nie wydają się też szczególnie uciążliwe dla innych kierowców, ale z komunikatów Straży Granicznej o złapanych kurierach można wywnioskować, że czasem łapią kierowców przewożących migrantów.

Granica dziurawa jak sito

Mniej skuteczne jest wyłapywanie przemytników, przeprowadzających ludzi przez granicę. Klara Sołtan – bardzo aktywna na x.com I sekretarz ds. politycznych w Przedstawicielstwie Polski w Palestynie, która tłumaczy z arabskiego czaty przemytników, podała 8 września na x.com, że cennik na szlaku Białoruś-Polska-Niemcy u jednego z przemytników, Abu Harba, wynosi 4500 dolarów z dwoma przewodnikami – jeden przeprowadza przez ogrodzenie, drugi doprowadza do punktu zbiórki po polskiej stronie, 3500 – dolarów z jednym przewodnikiem, który przeprowadza przez ogrodzenie, do punktu zbiórki grupa musi dostać się sama (punkty GPS) i 2900 dolarów – przeprawa bez przewodników, a z GPS-em.

Z tej informacji można wywnioskować dwie rzeczy.

Po pierwsze, jeśli przewodnik doprowadza migrantów do miejsca zbiórki po polskiej stronie, to potem musi jakoś wrócić na Białoruś. Z przyczyn oczywistych nie może tego zrobić przez jedyne czynne graniczne przejście drogowe w Terespolu. Nietrudno więc domyślić się, że przemytnicy wracają na Białoruś z pomocą polskiej Straży Granicznej, która nadal na masową skalę stosuje pushbacki. A że ustalanie tożsamości wyrzucanych ludzi nadal się nie upowszechniło, to wyrzucani są też tzw. przewodnicy, którzy później przeprowadzą przez granice kolejną grupę.

Po drugie: widać, że najzamożniejsi mają największe szanse dostać się do Niemiec bez niczyjej pomocy po drodze i to raczej nie im pomagają pracownicy humanitarni i aktywiści.

Pomoc humanitarna nie dociera do strefy

Zanim w czerwcu została wprowadzona strefa buforowa, ze strony władz padały deklaracje, że pracownicy humanitarni będą mogli udzielać w pomocy w strefie. Rzeczywistość mocno to zweryfikowała.

„Jeszcze nigdy żadna z naszych organizacji nie uzyskała odpowiedniej zgody Straży Granicznej” – mówi Aleksandra Chrzanowska ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej.

Konferencja prasowa Grupy Granica. Fot. Regina Skibińska/OKO.press

Jedynie organizacja Lekarze Bez Granic kilkakrotnie otrzymała zgodę na udzielenie pomocy migrantom bezpośrednio przy polsko-białoruskiej granicy.

Dla aktywistów sprawa jest jasna: w strefie buforowej chodzi o ułatwienie stosowania pushbacków i uniemożliwienie kontroli nad działaniami służb.

Mimo że władze nie wydają zgód na udzielanie pomocy humanitarnej w strefie buforowej, w mediach społecznościowych pojawiają się – ze strony osób, które są przeciwne wszelkiej pomocy migrantom – zarzuty, że rząd wspiera aktywistów. Posuwają się one do oskarżeń, że pomoc humanitarna to w gruncie rzeczy pomoc w łamaniu prawa, a migranci wykorzystują pomagające im osoby do nielegalnego dostania się do Unii Europejskiej.

„W warunkach, w których migranci przebywają – przemoczeni po przejściu rzeki, bagien po kilku dniach czy tygodniach, które spędzili w lesie między białoruską sistiemą a zaporą na granicy, gdy doświadczyli przemocy, to taka podstawowa pomoc, jak jedzenie, woda, suche ubranie i powerbank nabierają innego znaczenia. Telefon z mapą to jedno z głównych narzędzi potrzebnych do przetrwania, żeby móc się wydostać z lasu. Stowarzyszenie Egala udziela pomocy za darmo, o czym nieustannie informujemy. Zdajemy sobie sprawę, że może dochodzić do nadużyć, numer alarmowy Grupy Granica może być wykorzystywany przez osoby z zewnątrz, ale to nie jest coś, na co mamy wpływ. Nadużycia na granicy są spowodowane przede wszystkim polityką państwa, przemocą i niestosowaniem procedur przez służby, a teraz też brakiem dostępu do strefy dla organizacji monitorujących i dla nas. Takie działania organów państwowych tylko sprawiają, że te nieprawidłowości mają miejsce” – odpiera zarzuty Dominika Ożyńska, pracowniczka humanitarna Egali.

Zdecydowana większość migrantów chce statusu uchodźcy w Polsce

Osoby, które obecnie przechodzą do Polski przez zieloną granicę, mimo ogromnego ryzyka pushbacków chcą ubiegać się o ochronę międzynarodową w Polsce.

Jak podaje Aleksandra Chrzanowska, ostatnio wygląda to inaczej niż w pierwszych miesiącach tego roku, kiedy nikt z osób, od których mieliśmy pełnomocnictwa, nie był pushbackowany.

– Od połowy czerwca jest to loteria. Są tygodnie, gdy większość osób, które chcą ubiegać się ochronę międzynarodową w Polsce i dały nam pełnomocnictwa, są wyrzucane do Białorusi, a są tygodnie, gdy Straż Graniczna przyjmuje większość wniosków. Nie ma tu żadnych prawidłowości, pushbackowane są zarówno osoby, które mają paszporty albo zdjęcia paszportów, jak i takie, które ich nie mają. Kobiety, mężczyźni i osoby małoletnie. Osoby z krajów, do których są wstrzymane deportacje, jak Somalia czy Erytrea, jak i z innych państw. Wygląda na to, że decyzja zależy od tego, kto ma dyżur w placówce albo jaki humor ma dyżurujący funkcjonariusz. Mimo tego większość osób, szacuję, że ok. 95 proc. spośród tych, które zgłaszają się do nas po pomoc, chce ubiegać się o ochronę międzynarodową w Polsce – mówi Aleksandra Chrzanowska.

;
Regina Skibińska

Absolwentka prawa, z zawodu dziennikarka, przez wiele lat związana z „Rzeczpospolitą”. Trzykrotna laureatka konkursu dziennikarskiego Polskiej Izby Ubezpieczeń i laureatka Nagrody Dziennikarstwa Ekonomicznego Press Club Polska w 2023 r. Obecnie freelancerka, pisywała m.in. do „Gazety Wyborczej”, miesięcznika „National Geographic Traveler”, „Parkietu”, Obserwatora Finansowego i Prawo.pl. Po latach mieszkania w Warszawie osiadła z gromadką kotów na Podlasiu.

Komentarze