Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
„Działania zarówno Pana Premiera, jak i Prokuratora Generalnego (Ministra Sprawiedliwości) stoją w jaskrawej sprzeczności z obowiązującym w Rzeczypospolitej Polskiej prawem, a tym samym stanowią sprzeniewierzenie się złożonej w trybie art. 151 Konstytucji przysiędze” – pisze prezydent do Donalda Tuska
Andrzej Duda od samego początku nie zgadzał się ze zmianami, jakie w Prokuraturze Krajowej wprowadził minister sprawiedliwości Adam Bodnar. 21 marca 2024 prezydent opublikował pismo, jakie 19 marca wysłał do premiera Donalda Tuska.
Andrzej Duda pisze:
„Stanowisko Prokuratora Krajowego zajmuje Pan Dariusz Barski, który nie został odwołany przez Pana Premiera w trybie art. 14 par. 1 Ustawy prawo o prokuraturze”.
Dudzie chodzi o to, że według ustawy odwołanie prokuratora wymaga zgody prezydenta. Jednak minister sprawiedliwości Adam Bodnar twierdzi, że Dariusz Barski w ogóle nie został skutecznie powołany na to stanowisko.
Według Andrzeja Dudy zmiany w prokuraturze są nielegalne. Przypomina, że 15 stycznia złożył w TK wniosek o „rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego” między prezydentem, premierem i prokuratorem generalnym. Prezydent uważa, że do czasu podjęcia decyzji przez TK prokurator generalny nie ma prawa podejmować działań w prokuraturze.
Duda twierdzi też, że Dariusz Korneluk został nielegalnie nowym Prokuratorem Krajowym. To właśnie Korneluk wygrał w lutym konkurs na Prokuratora Krajowego, który ogłosił Adam Bodnar.
„Jedynymi beneficjentami tej sytuacji będą osoby, na których ciążą zarzuty popełnienia często najpoważniejszych przestępstw” – ostrzega Andrzej Duda. Polsce grozi chaos prawny niszczący praworządność – uważa Duda.
Z powodu własnych zaniechań premier i szef służb specjalnych w praktyce pozbawili się wiedzy na temat ich kontrolowania. NIK przedstawia miażdżące wyniki kontroli
To zły dzień dla Mateusza Morawieckiego. Rano Najwyższa Izba Kontroli poinformowała, że kieruje zawiadomienia do prokuratury w związku z zakupem maseczek w czasie pandemii Covid-19. Kilka godzin później NIK opublikował raport z kontroli: „Realizacja zadań związanych z koordynacją, nadzorem i kontrolą funkcjonowania służb specjalnych”.
I znów za odpowiedzialnego nieprawidłowości NIK uznaje Morawieckiego. Tym razem w towarzystwie Mariusza Kamińskiego.
„Osoby odpowiadające za nadzór i koordynację działalności służb specjalnych, w szczególności Prezes Rady Ministrów – Mateusz Morawiecki, Minister Koordynator Służb Specjalnych – Mariusz Kamiński oraz członkowie Kolegium do Spraw Służb Specjalnych nierzetelnie realizowały powierzone im zadania” – pisze najwyższa Izba Kontroli w raporcie opublikowanym 21 marca 2024.
„Osoby te z powodu własnych, trwających przez cały badany okres zaniechań, pozbawiły się w praktyce wiedzy na temat funkcjonowania służb specjalnych oraz możliwości bieżącego reagowania na ewentualne nieprawidłowości, identyfikowane w ich działaniu” – twierdzą kontrolerzy NIK.
„Kancelaria Premiera wydała niegospodarnie, nierzetelnie i niecelowo blisko 200 mln zł na zakup w latach 2020-2021 środków ochrony indywidualnej” – pisze Najwyższa Izba Kontroli. Chodzi o maseczki, jakie rząd zamawiał w trakcie pandemii Covid-19.
Kontrolerzy NIK ustalili, że „polecenie, jakie w kwietniu 2020 r. ówczesny szef rządu przekazał w tej sprawie spółkom Skarbu Państwa – KGHM i Grupie Lotos oraz Agencji Rozwoju Przemysłu nie przyczyniło się do zapewnienia szybkich dostaw tego typu materiałów”.
Jak pisze w komunikacie opublikowanym 21 marca 2024 NIK, „część dostarczonych maseczek oraz znaczna część kombinezonów i przyłbic nie spełniała wymagań jakościowych, co mogło zagrażać życiu i zdrowiu personelu medycznego, który z nich korzystał”.
To nie jedyne zarzuty, jakie stawia NIK ówczesnym władzom. „Dowolność i brak jawności postępowania w tym procesie oraz słabość, a nawet brak kontroli wskazują, zdaniem NIK, na ryzyko występowania mechanizmów korupcjogennych. A przecież mowa o niebagatelnych kwotach, które Kancelaria Premiera przeznaczyła na zakup środków ochrony osobistej” – uznają kontrolerzy.
Najwyższa Izba Kontroli zapowiedziała złożenie w tej sprawie zawiadomienia do prokuratury. Doniesienia mają dotyczyć Mateusza Morawieckiego, Jacka Sasina i Michała Dworczyka, a także przedstawicieli spółek, które dopuściły się działania na szkodę akcjonariuszy.
„Agitował za Prawem i Sprawiedliwością” – to jeden z ośmiu zarzutów, jaki posłowie rządzącej koalicji stawiają Adamowi Glapińskiemu
We wtorek premier Donald Tusk ogłosił, że wniosek o postawienie szefa NBP, Adama Glapińskiego, przed Trybunałem Stanu jest gotowy. Trwa zbieranie podpisów: musi go podpisać co najmniej 115 posłów.
W czwartek 21 marca 2024 treść wniosku ujawnił dziennikarz TVN24 Konrad Piasecki. Wniosek jest skierowany do marszałka Sejmu Szymona Hołowni, bo to w Sejmie zaczyna się procedura pociągnięcia do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu.
Wniosek ma 68 stron. Autorzy dołączyli do niego m.in. tabele pokazujące finansowe nadużycia Glapińskiego oraz wywiady, jakich udzielał braciom Karnowskim w tygodniku „Sieci”.
Postawienie Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu było jedną z obietnic wyborczych rządzącej koalicji. Donald Tusk zapowiadał wręcz: „Nie będzie ani jednego dnia dłużej [po przejęciu władzy przez rząd Tuska] prezesem NBP i nie trzeba będzie ustawy”. O tym, że nie będzie to takie proste, pisała w OKO.press Dominika Sitnicka.
Autorzy wniosku o postawienie prezesa NBP przed Trybunałem Stanu stawiają Glapińskiemu osiem zarzutów. Oto one.
Glapiński naruszył art. 220 ust. 2 Konstytucji i art. 3 ust. 1 ustawy o NBP — twierdzą autorzy wniosku. Chodzi o skup obligacji Skarbu Państwa. W latach 2020-2021 Glapiński miał się porozumiewać w tej sprawie z rządem, przedstawicielami Polskiego Funduszu Rozwoju S.A, BGK i przedstawicielami niektórych banków komercyjnych.
Działania dotyczące skupu obligacji Glapiński miał podejmować bez upoważnienia RPP, do czego zobowiązuje go art. 12 ust. 6 pkt 1 ustawy o NBP.
Dwukrotnie — w grudniu 2020 i w marcu 2022 – Glapiński miał podejmować działania, których celem było osłabienie wartości polskiej waluty. Do podejmowania tych działań nie miał upoważnienia Zarządu NBP.
Tutaj chodzi o dwa okresy: 2021 i 2023 rok, gdy Glapiński miał doprowadzić do obniżenia wartości złotówki. W tym drugim okresie Glapiński miał obniżyć stopy procentowe w związku z kampanią wyborczą.
Niektórym członkom Rady Polityki Pieniężnej i niektórym członkom Zarządu NBP Glapiński miał odmawiać dostępu do dokumentów NBP. Glapiński miał też bezprawnie usuwać wypowiedzi niektórych członków RPP z protokołów i nie przedstawiać im ostatecznej wersji protokołu przed przyjęciem.
„Uchybił obowiązkowi współdziałania z Ministrem Finansów przy opracowywaniu planów finansowych państwa” – piszą autorzy wniosku. Sytuacja miała miejsce 23 sierpnia 2023, gdy Glapiński miał wprowadzić w błąd ministra finansów (stanowisko pełniła wówczas Magdalena Rzeczkowska). Glapiński miał pisemnie poinformować Rzeczkowską, że do budżetu państwa trafi wpłata w wysokości 6 mld zł z zysków NBP. Tymczasem według danych na ten dzień NBP miało ponieść stratę w wysokości 17 mld zł.
W 2019 Glapiński zaakceptował uchwały Zarządu NBP, które przyznawały mu co kwartał nagrody w każdym roku kalendarzowym. Szef NBP dostawał nagrody niejako z automatu — nie były uzależnione ani od jego stopnia zaangażowania w realizację zadań NBP, ani wyników NBP. Nagrody były stałym elementem jego wynagrodzenia, co jest niezgodne z przepisami.
„Uchybił nakazowi apolityczności prezesa NBP” – piszą autorzy wniosku. Naruszył też zakaz prowadzenia działalności publicznej niedającej się pogodzić z godnością urzędu, czyli art. 227 ust. 4 Konstytucji.
„Angażował się w agitację, także w ramach kampanii wyborczej, na rzecz partii politycznej Prawo i Sprawiedliwość oraz popieranego przez nią rządu, a przeciwko partii politycznej Platforma Obywatelska” – piszą autorzy wniosku. W jaki sposób robił to Glapiński? Nie tylko udzielał wywiadów, w których wspierał Mateusza Morawieckiego i ostrzegał przed ewentualnymi rządami Donalda Tuska. Co najmniej dwukrotnie brał udział w zebraniach kierownictwa PiS. A także zatrudniał działaczy PiS w Narodowym Banku Polskim.
Ukraińska armia poinformowała, że obrona przeciwlotnicza zestrzeliła w rejonie Kijowa około 29 pocisków manewrujących i 2 balistyczne
Rosjanie odpalili w kierunku Kijowa w nocy ze środy na czwartek 21 marca kilkadziesiąt pocisków manewrujących typów Ch-101, Ch-55 i Ch-555 oraz pociski balistyczne Iskander i Ch-47 Kindżał. Tych ostatnich miało być według Ukraińców „kilka”. Kindżały to wywodzące się z Iskanderów pociski hipersoniczne odpalane ze specjalnie zmodyfikowanych ciężkich myśliwców Mig-31M. Poruszają się z prędkością przekraczającą 8 tysięcy km/h, co czyni je bardzo trudnymi celami dla obrony przeciwlotniczej – nawet przy wykorzystaniu najnowocześniejszych systemów zachodniej produkcji. Iskandery to natomiast „klasyczne” pociski balistyczne odpalane z mobilnych wyrzutni naziemnych.
Ukraińscy przeciwlotnicy poinformowali, że udało im się zestrzelić łącznie 31 pocisków – 29 manewrujących różnych typów oraz po jednym Kindżale i Iskanderze. Pojedyncze pociski uderzyły jednak w cele, którymi były najprawdopodobniej obiekty infrastruktury krytycznej i warsztaty na obrzeżach Kijowa. Zniszczenia są jednak ograniczone.
W wyniku ataku – także na skutek upadku szczątków zestrzelonych pocisków – rannych zostało około 13 osób.
Rosjanie nie atakowali Kijowa w bardziej zmasowany sposób przez ponad półtora miesiąca. Atak przeprowadzony w nocy ze środy na czwartek dość mocno oddziałał więc psychologicznie na mieszkańców stolicy Ukrainy. To ten terrorystyczny efekt rosyjskiego uderzenia trzeba uznać za jego główny skutek.