Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
„Panowie są ułaskawieni, potwierdzam to z całą mocą” – powiedział Andrzej Duda. Zaapelował, żeby jak najszybciej wypuścić ich z więzienia. „w trybie absolutnie natychmiastowym”
Tekst aktualizowany
„Apeluję o natychmiastowe procedowanie w tej sprawie dalej. O natychmiastowe wykonanie postanowienia prezydenta Rzeczypospolitej i natychmiastowe zwolnienie obu panów z zakładu karnego, w szczególności pana Mariusza Kamińskiego, w trybie absolutnie natychmiastowym” – mówił Andrzej Duda 23 stycznia 2024.
Prezydent po raz drugi ułaskawił Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika skazanych prawomocnym wyrokiem sądu w grudniu 2023.
„Dla mnie zawsze panowie byli ułaskawieni” – stwierdził Andrzej Duda. Według niego wielokrotnie potwierdził to Trybunał Konstytucyjny.
Prezydent zwrócił się też bezpośrednio do Adama Bodnara: „Z punktu widzenia ludzkiego jest to dla mnie niezrozumiałe, że nie umiał się pan zachować jako były Rzecznik Praw Obywatelskich i człowiek, który pracował w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, że nie było pana stać na ten ludzki gest”.
Andrzej Duda zaznaczył, że dwa tygodnie czekał na akta sądowe i opinię Prokuratora Generalnego. Przy czym to sam prezydent wybrał dłuższą ścieżkę, która angażowała Adama Bodnara w procedurę. Wiceministra sprawiedliwości Maria Ejchart podkreślała we wtorek, że akta sprawy Kamińskiego i Wąsika to 38 tomów, a samo uzasadnienie ma kilkadziesiąt stron.
Po zapoznaniu się z tymi aktami Adam Bodnar rekomendował prezydentowi, by nie ułaskawiać Kamińskiego i Wąsika.
Prezydent ogłosił swoją decyzję już dwie godziny po informacji, że akta zostały wysłane.
„Apeluję o odrobinę przyzwoitości w tej kompromitującej sytuacji” – mówił Andrzej Duda.
Prezydentowi towarzyszyły ubrane na czarno żony Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
„Dziękujemy” – powiedziała Roma Wąsik. „To jest 15 długich dni bezprawnego uwięzienia naszych mężów”. Dodała, że zarówno ona, jak Barbara Kamińska udadzą się teraz do zakładów karnych, gdzie przebywają politycy PiS. „Jedziemy jak co dzień do zakładów odebrać naszych mężów”.
Pod zakładami karnymi, gdzie przebywają Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, zebrały się grupy kilkudziesięciu osób. Zebrani wykrzykują: „Jesteś wolny!” „Atmosfera jest pozytywna!” – mówił reporter Telewizji Republika.
Andrzej Duda przypomniał też swoje poprzednie ułaskawienie z 2015 roku. „Nie mogłem się z tym wyrokiem pogodzić. Uważałem, że jest to coś nieprawdopodobnie niszczącego polskie państwo, że ludzie którzy stanęli do walki z korupcją, stanęli do pokonania tego strasznego zjawiska, zostali właśnie ukarani”.
„Ludzie czekają miesiącami, latami” na to, żeby trafić do więzienia – mówił Andrzej Duda. „W tym przypadku rychliwość organów ścigania była nieprawdopodobna”.
Stwierdził, że zdecydował się wszcząć procedurę ułaskawienia ze względu na niepokoje społeczne i to, w jaki sposób Kamiński i Wąsik zostali potraktowani przez polskie państwo.
„Dopiero w tym miejscu, ale jednak – dokonała się sprawiedliwość” – zakończyła Barbara Kamińska.
Piąta rocznica tragicznego zamachu na prezydenta Gdańska – Pawła Adamowicza. Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymuje w mocy dożywotni wyrok dla Stefana Wilmonta, podkreślając brak skruchy i motyw zemsty
Niemal dokładnie w piątą rocznicę zamachu na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza jego zabójca został prawomocnie skazany.
23 stycznia 2024 Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał w mocy wyrok skazujący Stefana Wilmonta na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Oskarżony ma odbyć karę w systemie terapeutycznym. Mimo ograniczonej poczytalności sąd nie uznał okoliczności łagodzących. Wilmont został także pozbawiony praw publicznych na 10 lat.
Obrona, starając się udowodnić niepoczytalność nożownika, nie zdołała przekonać sądu, który uznał opinie biegłych za wyczerpujące i obiektywne. W mowie końcowej Wilmont niekonsekwentnie podkreślał swoją niepoczytalność, co sąd ocenił jako grę aktorską i manipulację.
Wyrok dotyczył także gróźb, jakie Wilmont skierował do konferansjera Andrzeja Stawickiego przed zamachem na scenie WOŚP. Za te czyny skazano go na dwa lata więzienia, a Stawicki otrzymał odszkodowanie w wysokości 10 tysięcy złotych.
Sąd podkreślił brak skruchy, cynizm i ogromną deprawację oskarżonego. Sędzia nie nazwał zabójstwa mordem politycznym, jak chciał brat zamordowanego prezydenta. Jednak stwierdził, że Paweł Adamowicz nie był przypadkową ofiarą, lecz został uznany przez Wilmonta za symbol krzywdy.
Piotr Adamowicz, brat zamordowanego prezydenta, wyraził zadowolenie z profesjonalnego uzasadnienia wyroku. Podkreślił, że kara dożywocia nie przywróci życia jego bratu. Obrona złożyła apelację, domagając się powołania nowego zespołu biegłych psychiatrów. Jednak sąd odrzucił te wnioski.
Sąd podkreślił także motyw zemsty jako przyczynę zbrodni, którą popełnił Wilmont. Miała ona źródło w wcześniejszym wyroku więzienia za napady na banki. Pomimo diagnozy zaburzeń psychicznych, oskarżony nie wykazał skruchy, co skłoniło sąd do utrzymania surowej kary.
13 stycznia 2024 Prokuratura Regionalna w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych, w tym ministra sprawiedliwości – prokuratora generalnego
O wszczęciu śledztwa Prokuratura Regionalna w Warszawie poinformowała 23 stycznia.
Dotyczy ono tego, czy funkcjonariusze publiczni podjęli bezprawne działania zmierzające do odwołania Dariusza Barskiego z funkcji Prokuratora Krajowego. Jedną z osób objętych śledztwem jest minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar.
Odwołanie Barskiego miało być według prokuratury działaniem na szkodę interesu publicznego oraz prywatnego.
Zawiadomienie w tej sprawie złożyło wszystkich siedmioro zastępców Prokuratora Krajowego: Michał Ostrowski, Beata Marczak, Krzysztof Sierak, Robert Hernand, Krzysztof Urbaniak, Tomasz Janeczek.
„Śledztwo jest śledztwem własnym prokuratora, co oznacza, że nie zostało powierzone żadnej ze służb” – zaznacza Prokuratura Regionalna w Warszawie.
Byli szefowie TAI mają zapłacić za szkody, jakie poniosła TVP „w związku z brakiem możliwości wykonania świadczeń reklamowych oraz sponsorskich w dniach 20-29 grudnia 2023 r.” Adamczyk, Pereira i Tulicki okupowali w tych dniach budynek TVP Info na Placu Powstańców
Ministerstwo Kultury poinformowało 23 stycznia 2024, że „likwidator TVP S.A. w likwidacji Daniel Gorgosz skierował do Michała Adamczyka, Samuela Pereiry oraz Marcina Tulickiego przedsądowe wezwanie do zapłaty odszkodowania”.
Adamczyk, Pereira i Tulicki mieliby zapłacić 1,3 mln zł wraz z odsetkami. Mają na to 14 dni.
Skąd taka kwota? Według likwidatora to równowartość szkody, jaką poniosła TVP „w wyniku bezprawnych działań podjętych wspólnie przez byłych szefów TAI”. W dniach 20-29 grudnia 2023 r. TVP Info i TVP3 nie mogły wykonywać świadczeń reklamowych i sponsorskich – twierdzi likwidator.
W tych dniach Tulicki, Adamczyk i Pereira przebywali w budynku TVP przy Placu Powstańców i nie wpuszczali do środka nowych władz telewizji. Likwidator pisze, że te działania „pozbawiły TVP możliwości korzystania z infrastruktury znajdującej się w budynku Telewizyjnej Agencji Informacyjnej”.
Jednak to jeszcze nie koniec.
Likwidator zapowiada kolejne wezwania skierowane do trzech byłych dyrektorów. Mają one dotyczyć „innych szkód związanych z ich działaniami, których wysokość jest obecnie ustalana”.
W komunikacie Ministerstwo Kultury dodaje: „W przypadku braku zapłaty odszkodowania TVP S.A. skieruje sprawę na drogę postępowania sądowego”.
Michał Adamczyk był w 2023 roku dyrektorem Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, nadzorował też wydawanie „Wiadomości” TVP. Po wejściu do Telewizji Polskiej nowych władz i odwołaniu dotychczasowego prezesa TVP Mateusza Matyszkowicza Adamczyk obwołał się prezesem TVP. Samuel Pereira był wicedyrektorem TAI i kierownikiem TVP Info. Tulicki był wiceszefem TAI.
Wszyscy trzej zostali dyscyplinarnie zwolnieni przez nowe kierownictwo.
Polska do końca miesiąca musi odpowiedzieć, w jaki sposób zamierza wypełnić zobowiązania i naprawić szkody wyrządzone Puszczy przez poprzedników – informuje Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot.
„Puszcza doskonale radzi sobie sama a cały region potrzebuje przede wszystkim wzmocnienia marki UNESCO. Turyści nie przyjadą oglądać concertiny i zrębów. Tej sprawy nie da się już dłużej zamiatać pod dywan. Pora na ustawę dla Puszczy i trwałe zabezpieczenie interesu przyrody i ludzi” – mówi Radosław Ślusarczyk z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot.
Pracownia była jedną z organizacji, które alarmowały Komitet UNESCO o sytuacji w Puszczy. Teraz Komitet wezwał rząd Donalda Tuska do wprowadzenia pilnych działań naprawczych.
Przypomnijmy: w 2016 r. ówczesny minister środowiska Jan Szyszko podpisał aneks do Planu Urządzenia Lasu Nadleśnictwa Białowieża. Pierwotnie PUL zakładał pozyskanie ponad 63 tys. m3 drewna w ciągu 10 lat – aneks pozwolił na 188 tys. m3 drewna. Powodem wycinek miała być walka z kornikiem drukarzem.
Decyzja Szyszki wywołała protesty naukowców, organizacji i miłośników przyrody. Do ministra pisali również zagraniczni naukowcy:
"Obszary chronione muszą być wystarczająco duże, by mogły znieść takie zjawiska, jak gradacje owadów czy wiatrołomy. Naukowcy są zgodni, że w Polsce Las Puszczy Białowieskiej ma największe znaczenie dla zachowania różnorodności biologicznej.
Aby umożliwić ochronę różnorodności biologicznej jest konieczne, by na całym obszarze Puszczy Białowieskiej istniały naturalne procesy przyrodnicze. I to pod parasolem odpowiedniej formy ochrony – najlepiej parku narodowego.
Obecna strategia zarządzania Puszczą Białowieską, zakładająca pozyskanie drewna, jest naszym zdaniem bardzo szkodliwa dla wyjątkowej różnorodności biologicznej lasu".
W 2018 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) wydał wyrok w tej sprawie: Polska złamała prawo w Puszczy Białowieskiej, prowadząc intensywną wycinkę motywowaną walką z kornikiem drukarzem. Rok później UNESCO wydało raport, mocno krytykując działania rządu wobec Puszczy.
Eksperci w raporcie wyraźnie zaznaczyli, że przed rekomendacją wpisania Puszczy Białowieskiej na Listę Światowego Dziedzictwa w Zagrożeniu powstrzymał ich tylko fakt, że w 2018 roku rząd PiS zrezygnował z wycinki.
Co więcej, w 2021 roku Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał wstrzymanie wycinek, co opisywaliśmy w OKO.press:
„Czas naprawić szkody i objąć całą Puszczę trwałą ochroną. Wyrok TSUE z 2017 r. nakazujący wstrzymanie wycinek w Puszczy oraz postanowienie warszawskiego sądu cywilnego, tj. zabezpieczenie powództwa w postaci zakazu cięć w Puszczy wywalczone przez Pracownię to rozwiązania tymczasowe. Dzięki nim Puszcza stopniowo odradza się po jej dewastacji, ale sprawa wymaga specjalnej ustawy, by odpowiedzieć na wymogi Konwencji UNESCO” – mówi Radosław Ślusarczyk.
Jak wskazuje Pracownia, przed rządem Donalda Tuska stoją nie tylko wyzwania prawne, ale również kwestie związane z zadbaniem o interes regionu, czyli mieszkańców, lokalnego biznesu turystycznego, samorządów. „W historii III RP nie brakowało polityków, którzy chcieli zapewnić Puszczy lepszą ochronę. Mimo środków finansowych ich pomysły blokowały samorządy dezinformowane przez leśników. Do sejmowej zamrażarki trafił też projekt przygotowany w 2010 r. przez stronę społeczną »Oddajcie parki narodowi«”.
Objęcie całej Puszczy najwyższą formą ochrony przyrody postuluje również Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze. W raporcie, w którym wymienia parki, które powinny powstać i które powinny zostać powiększone, czytamy, że tylko 1/6 powierzchni Puszczy jest odpowiednio chroniona.
"Biorąc po uwagę wciąż toczące się konflikty, jak i mnogość sposobów ochrony Puszczy Białowieskiej, w której obok Parku Narodowego znajduje się największy w Polsce rezerwat przyrody, dwa obszary Natura 2000 – ptasi i siedliskowy, obszar chronionego krajobrazu, rezerwat biosfery MAB UNESCO oraz przede wszystkim Obiekt Światowego Dziedzictwa UNESCO, zasadnym wydaje się, by Puszczą Białowieską zarządzał jeden wyspecjalizowany podmiot. Najlepszym z możliwych – istniejącym w polskim systemie ochrony przyrody, jest oczywiście park narodowy" – czytamy.
Polska do końca miesiąca musi odpowiedzieć, w jaki sposób zamierza wypełnić zobowiązania i naprawić szkody wyrządzone Puszczy przez poprzedników.