0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jaźwieck...

Ostatni dzień kampanii samorządowej

Na żywo

Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach

Google News

13:11 28-12-2023

Prawa autorskie: JACK GUEZ / AFPJACK GUEZ / AFP

Izrael chce „dobrowolnej” emigracji mieszkańców Gazy. Liczba ofiar przekroczyła 21 tys. osób

Liczba ofiar wojny w Gazie przekroczyła 21 tys. osób. Izrael planuje „dobrowolną” emigrację Palestyńczyków ze zniszczonej przez siebie Strefy. Z każdym dniem Gaza zamienia się w większe gruzowisko

W trakcie rozmowy telefonicznej z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu prezydent Francji Emmanuel Macron zaapelował o trwałe zawieszenie broni w Gazie. Macron początkowo silnie wspierał Izrael w odpowiedzi na atak Hamasu z 7 października. W ostatnich tygodniach zmienił jednak ton swoich wypowiedzi. 20 grudnia powiedział publicznie, że walka z terroryzmem nie może oznaczać równania Gazy z ziemią.

Izrael nie daje jednak żadnych sygnałów, aby w najbliższych tygodniach było to możliwe. A działania izraelskiej armii w Gazie pokazują, że ocena Macrona jest prawidłowa – wojna ta prowadzi do zamiany dużej części Strefy Gazy w gruz i uniemożliwienia powrotu jej mieszkańców do swoich domów.

Zachęcanie do „emigracji”

W poniedziałek na spotkaniu frakcji swojej partii – Likudu – Netanjahu powiedział, że pracuje nad planem „dobrowolnej” emigracji arabskiej ludności Strefy Gazy poza jej granicę do innych krajów. Trudno jednak mówić o dobrowolności, gdy większość budynków w Gazie została zniszczona, żywności jest zbyt mało a o czystą i bezpieczną wodę pitną trudno a każdego dnia istnieje ryzyko śmierci w nalotach, nawet wtedy, gdy znajduje się w teoretycznie bezpiecznej strefie.

Dlatego są to raczej plany czystki etnicznej, podobnej do tej z 1948 roku. Jednak według sondażu z grudnia, 83 proc. badanych mieszkańców Izraela popiera zachęcanie mieszkańców Gazy do emigracji. Rząd ma więc poparcie w swoich planach.

Dwa cele

Od początku wojny władze Izraela twierdzą, ze wojna ma dwa główne cele: zniszczenie Hamasu i powrót zakładników do Izraela. W pierwszym przypadku coraz częściej mówi się, że jego osiągnięcie jest bardzo trudne lub wręcz niemożliwe.

„Z profesjonalnego punktu widzenia muszę oddać im sprawiedliwość za ich odporność. Nie widzę żadnych śladów załamania się ich możliwości militarnych ani politycznej siły, by sprawować władzę w Gazie” – powiedział „New York Times'owi” były izraelski generał Giora Eiland.

Izrael twierdzi, że zabił 8 tys. bojowników Hamasu z szacowanej liczby 25-40 tys., ale nie podaje żadnych szczegółów tych obliczeń. Izraelska armia wciąż napotyka na ostry napór, również na północy strefy, gdzie Izrael ogłosił już niemal pełną kontrolę nad terytorium.

Drugi cel – sprowadzenie zakładników – jest w jawnej sprzeczności z pierwszym. Nieustanne, ostre naloty izraelskiej armii zagrażają przetrzymywanym w tunelach w Strefie Gazy zakładnikom. Trójka z nich zdołała uciec, ale została pomyłkowo zastrzelona przez izraelskich żołnierzy na ulicach Strefy Gazy. Najwięcej szans na powrót zakładników daje przerwanie walk i wymiana zakładników za palestyńskich więźniów w izraelskich więzieniach. Izrael odmawia jednak powstrzymania się od walk. Jednocześnie jednak prowadzone są zakulisowe rozmowy za pośrednictwem USA i Kataru na temat drugiej wymiany zakładników. Na razie jednak daleko im do porozumienia.

Centrum dowodzenia

Nie ma też żadnych sygnałów, by poziom zniszczeń miał się w najbliższych tygodniach zmniejszyć. W listopadzie izraelska armia twierdziła, że musi zdobyć szpital Asz-Szifa, ponieważ pod nim znajduje się kwatera główna Hamasu, gdzie planowane są ataki na Izrael. Armia pokazała animację wideo, na której pokazywała złożony system tuneli pod szpitalem, w których znajdowały się sale konferencyjne czy składy broni.

Ponad miesiąc po szturmie na szpital, w wyniku którego zginęło wielu pacjentów, w tym nowonarodzone dzieci, „Washington Post” pisze, że wciąż nie ma żadnych dowodów, że do tuneli odkrytych przez Izrael można wejść z budynków szpitala. A w pomieszczeniach odkrytych w pobliskich tunelach brakuje dowodów na działalność militarną.

Mimo wcześniejszych twierdzeń o szpitalu Asz-Szifa, 20 grudnia armia poinformowała, że odkryła centrum dowodzenia głównych liderów Hamasu w innym miejscu w mieście Gaza. Walki trwają również na południu Strefy. Według najnowszych danych z Gazy w wojnie zginęło już ponad 21 tys. Palestyńczyków. To około procenta ludności całej Strefy.

Odmowa służby

26 grudnia izraelski osiemnastolatek Tal Mitnik odmówił przyjęcia do obowiązkowej służby wojskowej. W publicznie udostępnionym oświadczeniu przyznaje, że powodem jest sposób prowadzenia wojny przez izraelską armię.

„Problemem jest supremacja, przekonanie, że ta ziemia należy tylko do jednego narodu. Przemoc nie rozwiąże tego konfliktu, ani ta ze strony Hamasu, ani ta ze strony Izraela. Militarne rozwiązanie problemu nie istnieje” – pisze Mitnik. Osiemnastolatek został skazany na 30 dni więzienia. Zwykle odmowa służby wiąże się z krótszym wyrokiem. Po trzydziestu dniach Mitnik może ponownie odmówić służby i znów trafić do więzienia. Przed odmową młody mężczyzna był aktywny w ruchu protestacyjnym przeciw wojnie. Może to być powodem, dla którego armia stosuje ostrzejszą karę niż wobec innych, którzy służby odmawiają.

11:45 28-12-2023

Pierwsze pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy wpłynęło do Polski – poinformowała Kancelaria Premiera w mediach społecznościowych.

Komisja zapowiadała już po rewizji polskiego KPO, że pierwsze pieniądze trafią do Polski w tym roku. To zaliczki z tak zwanego rozdziału REPowerUE – 5,1 mld euro. To jedyne środki z KPO, które nasz kraj może otrzymać bez naprawy rozmontowanego przez PiS wymiaru sprawiedliwości.

Łącznie Polsce przysługuje prawie 60 mld zł w dotacjach i preferencyjnych pożyczkach. Reszta środków może jednak wpłynąć do Polski dopiero, gdy uda się naprawić budzące wątpliwości Komisji Europejskiej zmiany w wymiarze sprawiedliwości, przeprowadzone przez rząd PiS.

10:00 28-12-2023

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Czy PSL poprze ustawę o związkach partnerskich? Zgorzelski: „jesteśmy bardzo ostrożni”

Wczoraj premier Tusk zapewnił, że w najbliższych miesiącach w Sejmie pojawi się projekt o związkach partnerskich. Kluczowe jest poparcie PSL

„Jesteśmy bardzo ostrożni, ponieważ nie wiemy, co w tej ustawie będzie. Są te obawy […] czy w tej ustawie np. nie będzie także zawarta możliwość zawierania związków małżeńskich przez pary homoseksualne, czy też adopcja przez te pary dzieci” – mówił dziś rano w Radiu Zet wicemarszałek Sejmu z PSL Piotr Zgorzelski.

Wczoraj na konferencji prasowej premier Donald Tusk zadeklarował, że koalicja jest gotowa do zgłoszenia ustawy o związkach partnerskich.

„Po konsultacjach z liderami partii wchodzącymi w skład koalicji 15 października podejmiemy decyzję o rządowym lub poselskim charakterze tej inicjatywy ustawodawczej. Ale mówimy tutaj o tygodniach, a nie miesiącach. Więc jeszcze tej zimy ten projekt będziemy procedować tak czy inaczej, niezależnie od tego, czy będzie ją zgłaszała grupa posłów, czy rząd” – mówił premier.

Na razie nie ma projektu

Projektu na razie nie ma, co, zdaniem Zgorzelskiego, jest dużą przeszkodą w ewentualnym zadeklarowaniu poparcia.

„Trochę z nim jest jak z Yeti, wszyscy o nim mówią, nikt go nie widział […]. Jeżeli w projekcie dot. związków partnerskich będą te zasady […] unormowania kwestii związanych z informacją medyczną czy też sprawy dotyczące dziedziczenia, to jeżeli to by było zawarte w tym projekcie, to nie wykluczam, że wielu posłów […] Polskiego Stronnictwa Ludowego mogłoby zastanowić się, czy za tym nie zagłosować” – mówił dziś w radiu Zgorzelski.

PSL podzielony

19 grudnia Marek Sawicki z PSL mówił, że jego zdaniem projekt takiej ustawy nie powinien być rządowy, a Sawicki żadnego projektu o związkach partnerskich nie zamierza poprzeć.

„Uważam, że związki partnerskie powinny być uznane, co zresztą było kiedyś linią Platformy Obywatelskiej” – mówił z kolei w listopadzie inny poseł PSL, Władysław Teofil Bartoszewski.

Poparcie części posłów PSL jest kluczowe dla tej ustawy. Ludowcy mają w Sejmie 32 posłów. Gdyby wszyscy byli przeciwko, ustawa nie ma szans na przegłosowanie.

09:03 28-12-2023

Prawa autorskie: Fot. Genya SAVILOV / AFPFot. Genya SAVILOV /...

AP News: wysadzenie tamy w Ukrainie przez Rosjan zabiło przynajmniej setki, nie dziesiątki osób

Rosjanie twierdzą, że po powodzi wywołanej wysadzeniem tamy na Dnieprze w Nowej Kachowce, zginęło 59 osób. Śledztwo AP News pokazuje, że ofiar były co najmniej setki, a Rosjanie systemowo ukrywali ich liczbę

Przypomnijmy: w pierwszych miesiącach wojny Rosjanie zdobyli pierwsze duże miasto na Dnieprze – Chersoń. Później w ramach kontrofensywy Ukraińcy odbili Chersoń. Jednak część obwodu chersońskiego na południe od Dniepru znajduje się wciąż pod rosyjską okupacją.

We wtorek 6 czerwca o 2.50 nad ranem w położonej na południu Ukrainy w obwodzie chersońskim okupowanej przez Rosjan Nowej Kachowce rozległa się seria eksplozji. W jej wyniku zniszczonych zostało 11 z 28 przęseł zapory piętrzącej wody Zbiornika Kachowskiego na Dnieprze. Wysadzono także część instalacji miejscowej elektrowni wodnej. Woda zalała oba brzegi Dniepru, w niektórych miejscach podnosząc stan wody o dwa metry.

Choć Rosjanie temu zaprzeczają, tama najpewniej została wysadzona przez Rosjan, by utrudnić Ukrainie kontrofensywę.

Systemowe ukrywanie

Według śledztwa dziennikarzy AP Rosjanie celowo i systemowo zaniżyli liczbę ofiar katastrofy, jaka nastąpiła po wysadzeniu tamy w Nowej Kachowce i zalaniu dziesiątek miejscowości. Ich śledztwo skupia się na okupowanej przez Rosjan miejscowości Oleszki (24 tys. mieszkańców przed wojną, w momencie powodzi według ukraińskich szacunków – 16 tys.), gdzie mieszka kilkanaście osób, z którymi udało się skontaktować.

Jak pisze AP, Rosjanie ściśle kontrolowali wydawanie aktów zgonu, a ciała ofiar, których nie zidentyfikowały rodziny, były chowane w sekrecie. Lokalnym wolontariuszom i pracownicy ochrony zdrowia zabraniano dostępu do ciał ofiar. Tym, którzy próbowali zignorować te rozkazy – grożono.

Rosjanie oficjalnie przekazali, że na okupowanym przez ich terytorium z powodu powodzi wywołanej wysadzeniem tamy, zginęło 59 osób. Tymczasem zdaniem AP w samych Oleszkach ofiary trzeba liczyć w setkach. AP rozmawiało z trójką pracowników ochrony zdrowia z Oleszek, którzy zaświadczyli o masowych grobach, gdzie chowano ofiary bez identyfikacji. Jedna z pracowniczek ochrony zdrowia, w tekście zidentyfikowana jako Jelena, szacuje, że ofiar w mieście było 200-300. A to sugeruje, że pełna liczba ofiar katastrofy jest znacznie większa. Jej rzeczywistej skali możemy nie poznać nigdy.

Powrót Rosjan

Przez pierwsze trzy dni władz okupacyjnych w Oleszce nie było. Mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce. W pierwszych dniach wystawiano akty zgonu po ukraińsku, czego prawo okupacyjne zakazywało. 9 czerwca do miasta wrócili Rosjanie, a po kilku dniach ponownie przejęli pełną kontrolę. Ponownie zakazali wydawania aktów zgonu po ukraińsku i przejęli pełną kontrolę nad procesem. A pracownicy ochrony zdrowia stracili możliwość przekazywania informacji o zgonach do Kijowa.

Po powrocie Rosjan, osoby, które pod ich nieobecność zajmowały się zbieraniem, identyfikowaniem i chowaniem ciał ofiar, były przesłuchiwane. Rosyjskie zespoły ratownicze wywoziły ciała poza miasto. Jeden z kierowców powiedział jednej z wolontariuszek, że wiozą je na sekcję zwłok do miasta oddalonego o trzy godziny drogi z Oleszki.

Według relacji mieszkańców, dziś miasto jest doszczętnie zniszczone, dwie trzecie jego powierzchni nie nadaje się do zamieszkania. Większość przedwojennej populacji zniknęła, wiele rodzin zostało rozdzielonych. Niektórym mieszkańcom udało się wyjechać na tereny kontrolowane przez Ukrainę, część wyjechała w głąb Rosji.

07:21 28-12-2023

Henning-Kloska: pracujemy nad nowymi parkami narodowymi

„Rozpoczęliśmy prace nad tworzeniem nowych parków narodowych, powiększaniem tych obecnych. To jest i będzie dla nas priorytet” – mówiła wczoraj wieczorem w TVN24 ministra klimatu, Paulina Henning-Kloska.

W umowie koalicyjnej znalazł się jeden, krótki zapis na temat parków narodowych: „W porozumieniu z lokalnymi społecznościami zwiększymy powierzchnię parków narodowych”.

Jeśli rząd na poważnie weźmie to zobowiązanie, jego realizacja nie będzie łatwa. Od 22 lat w Polsce nie powstał żaden nowy park narodowy. Nie bez powodu. Obowiązująca od 2000 roku ustawa wymaga zgody wszystkich zainteresowanych samorządów lokalnych, wcześniej parki powoływał jednostronną decyzją rząd. W 2001 roku powołano w uzgodnieniu z mieszkańcami i samorządem Park Narodowy „Ujście Warty”. Później nie udało się stworzyć już żadnego nowego parku narodowego, pomimo wielu projektów, jak choćby Turnicki Park Narodowy na Pogórzu Przemyskim.

Ministra zapowiedziała też przegląd protestów wobec wycinek na terenach lasów państwowych i w obszarach chronionych.

"Tych protestów było bardzo wiele, być może jakieś pierwsze decyzje w tej sprawie jeszcze w tym roku zapadną. Natomiast oczywiście należy to też robić z odpowiednią starannością, bo stron tam zaangażowanych w proces jest bardzo wiele