Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
„Wszystko, co miałem do powiedzenia w objętej przesłuchaniem sprawie, zawarłem w swobodnej części wypowiedzi” – to zdanie wypowiedziane wielokrotnie podczas przesłuchania przed komisją może skończyć się dla Artura Sobonia prokuratorskimi zarzutami
„Przedstawienie pana Sobonia było kompromitujące, ale również bardzo znamienne. Pan Soboń pokazał, że boi się mówić prawdę, próbuje chronić swoich byłych partyjnych przełożonych. To swego rodzaju zmowa milczenia. Omerta. Tak charakterystyczna dla zorganizowanych grup przestępczych. Nie pozwolimy, aby mafijne metody miały utrudniać działanie komisji śledczej” — powiedział „Faktowi” Dariusz Joński, przewodniczący Komisji ds. wyborów kopertowych, która w piątek 19 stycznia przesłuchiwała Artura Sobonia.
Komisja już wystąpiła do Sądu Okręgowego w Warszawie z wnioskiem o ukaranie świadka karą porządkową. Maksymalna grzywna wynosi 3 tysiące złotych. To jednak nie wszystko. Posłowie koalicji rozważają także „przygotowanie zawiadomienia do prokuratury o przestępstwie zatajania prawdy przez Sobonia”.
„Jest to obstrukcja. Absolutnie będziemy reagować bardzo twardo. Wzywani mogą też próbować nie przychodzić, ale wtedy będą doprowadzani przez policję” – cytuje Dariusza Jońskiego „Fakt”.
Artur Soboń, były poseł PiS i były wiceminister między innymi rozwoju i finansów został przesłuchany w piątek przez Komisję Śledczą ds. wyborów kopertowych. Polityk ograniczył się podczas przesłuchania do odczytania oświadczenia zawierającego fakty dotyczące jego kompetencji w rządzie. Na pytania komisji odpowiadał lakonicznie, wskazując głównie, że wszystko, co miał do powiedzenia, powiedział już w czasie na swobodną wypowiedź.
Członkowie komisji mimo to próbowali zadawać kolejne pytania o jego wiedzę na temat procesu przygotowania wyborów kopertowych w 2020 roku. Niemal za każdym razem dostawali tę samą odpowiedź. Kilkukrotnie Soboń zwracał uwagę na brak obiektywizmu komisji, która miałaby według niego ignorować ważne fakty i zeznania kluczowych świadków, co prowadzić miałoby do niesprawiedliwych wniosków uderzających w poprzedni rząd. Sytuacja doprowadziła do spięcia pomiędzy posłami opozycji i koalicji rządowej – ci pierwsi uznawali, że świadek może odpowiadać na pytania w dowolny sposób, ci drudzy, że zachowanie Sobonia ma prowadzić do obstrukcji i sparaliżować działanie komisji.
Już po piątkowym posiedzeniu jeden z członków komisji poseł KO Jacek Karnowski zapowiadał wystąpienie z wnioskiem o ukaranie Artura Sobonia.
Poseł Suwerennej Polski zwrócił się do likwidatora TVP z pytaniem o zarobki nowej ekipy w mediach publicznych. Najwyższa pensja to 35 tys. zł brutto.
Daniel Gorgosz, likwidator TVP powołany na stanowisko w grudniu przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza, odpowiadając na pytania dziennikarzy i polityków, ujawnił w ostatnich tygodniach szereg informacji na temat zarobków w TVP za czasu rządów Prawa i Sprawiedliwości. Do tej pory dowiedzieliśmy się m.in. o rekordowych wypłatach w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej (nawet 1,5 mln rocznie) i o komentatorach pracujących na stałych umowach (nawet 300 tys. rocznie)
Poseł Suwerennej Polski Dariusz Matecki zwrócił się do likwidatora z pytaniem o zarobki szeregu dziennikarzy pracujących w nowej TVP. Poprosił o kopie umów podpisanych przez spółkę z m.in. Markiem Czyżem, Pawłem Płuską, Maciejem Orłosiem, Dorotą Bawołek.
W piśmie z datą 15 stycznia, którą Matecki opublikował w sobotę 20 stycznia na Twitterze, likwidator odpowiada, że spółka nie może przedstawić kopii tych dokumentów z uwagi na przepisy chroniące prawa osób trzecich, tj. Prawa do prywatności. Wyraża jednak nadzieję, że dojdzie do inicjatywy ustawodawczej, która umożliwi opublikowanie zestawień zarobków „w szczególności zatrudnionych na prestiżowych stanowiskach redakcyjnych”.
„Mogę jednak zapewnić, że wynagrodzenia powyższych osób są znacznie (czasem wielokrotnie) niższe niż wynagrodzenie dziennikarzy, którzy przed 20 grudnia 2023 r. Odpowiadali za prowadzenie podobnych audycji” – czytamy w piśmie likwidatora.
Jedna z osób wymienionych przez Dariusza Mateckiego ma zarabiać 35 tysięcy zł brutto miesięcznie, co daje 420 tysięcy rocznie. I jest to najwyższa stawka w TVP.
„Nastał więc koniec czasów, kiedy dziennikarze w Spółce, w okresie, w którym jej działalność była finansowana w głównej mierze w oparciu o środki publiczne, otrzymywali w Spółce kwoty rzędu miliona złotych rocznie" – pisze Daniel Gorgosz.
Dariusz Matecki zadał także szereg innych pytań – dotyczących tego, kto wydał polecenie wyłączenia 20 grudnia sygnału TVP Info, TVP World oraz TVP3, a także usunięcia niektórych materiałów wideo z portali mtelewizyjnych. Likwidator odpowiedział, że miało to miejsce „na podstawie poleceń wydanych przez uprawnione do tego osoby”, a celem działania było przywrócenie obywatelom dostępu do rzetelnych i pluralistycznych mediów publicznych.
Generał Jarosław Szymczyk prosi, by przez wzgląd na „niekwestionowaną wzorową służbę na rzecz Polski Pana Ministra Mariusza Kamińskiego”, a także z uwagi na jego stan zdrowia, Adam Bodnar zwolnił polityka z zakładu karnego do czasu ułaskawienia przez prezydenta.
Na profilu twitterowym „Komitet Obrony Więźniów Politycznych” ukazał się w niedzielę list, jaki były szef policji gen. Jarosław Szymczyk wysłał do Adama Bodnara, ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego w sprawie Mariusz Kamińskiego.
Szymczyk w 2015 roku był jednym komendantem wojewódzkim, którego obejmujący władzę rząd PiS nie wysłał na emeryturę. W 2016 awansował za Komendanta Głównego Policji. Generał przeszedł w stan spoczynku w grudniu 2023 roku.
List Szymczyka zaczyna się uwagami o współpracy pomiędzy urzędami Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Komendanta Głównego Policji. Szymczyk przywołuje, że Bodnar jako RPO często używał „słów wyrażających zawsze wielką troskę o drugiego człowieka”.
„Dziś to ja piszę do pana w trosce o człowieka, który znajduje się, jak wynika z doniesień medialnych, w bardzo trudnej sytuacji, stanowiącej dla niego bardzo realne zagrożenie zdrowia, a nawet życia” – zwraca się były szef policji do szefa resortu sprawiedliwości.
W dalszej części generał chwali zaangażowanie i poświęcenie Mariusza Kamińskiego jako szefa MSWiA oraz służb specjalnych wśród takich w obliczu takich wyzwań jak pandemia, kryzys na granicy białoruskiej. Chwali także jego zarządzanie policją.
„Mógłbym mnożyć bez końca przykłady ogromnego wsparcia, jakiego udzielał Pan Minister funkcjonariuszom i w wymiarze ogólnym, ale również indywidualnym, wspierając tych z moich ludzi, którzy znaleźli się w ciężkich życiowo sytuacjach” – czytamy.
Szymczyk prosi, by przez wzgląd na „niekwestionowaną wzorową służbę na rzecz Polski Pana Ministra Mariusza Kamińskiego”, a także z uwagi na jego stan zdrowia, Adam Bodnar zwolnił polityka z zakładu karnego do czasu ułaskawienia przez prezydenta.
Prezydent Andrzej Duda ogłosił 11 stycznia 2024, że osadzeni w wyniku prawomocnego wyroku sądu Mariusz Kamiński oraz Maciej Wąsik zostaną przez niego ponownie ułaskawieni. Głowa państwa nie skorzystała jednak ze swojej prerogatywy z art. 139 Konstytucji. Gdyby to zrobił, obaj mężczyźni zostaliby natychmiast zwolnieni z odbywania kary.
Prezydent wszczął procedurę z artykułu 567 paragraf 2 kodeksu postępowania karnego. Przepis mówi: „Prokurator Generalny przedstawia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej akta sprawy lub wszczyna z urzędu postępowanie o ułaskawienie w każdym wypadku, kiedy Prezydent tak zadecyduje”.
Do tego prezydent Duda domaga się także, by na czas wydania ostatecznej decyzji o ułaskawieniu PG pozwolił Kamińskiemu i Wąsikowi na przerwę w wykonywaniu kary na podstawie art. 568 kodeksu postępowania karnego. Mówi on: „Uznając, że szczególnie ważne powody przemawiają za ułaskawieniem, zwłaszcza gdy uzasadnia to krótki okres pozostałej do odbycia kary, sąd wydający opinię oraz Prokurator Generalny mogą wstrzymać wykonanie kary lub zarządzić przerwę w jej wykonaniu do czasu ukończenia postępowania o ułaskawienie”.
W tej chwili Adam Bodnar jest jeszcze w trakcie przygotowywania opinii, którą przekaże prezydentowi w kwestii samego ułaskawienia. W rozmowach z dziennikarzami sugerował, że nie podejmie decyzji co do wypuszczenia polityków na wolność. Powodem ma być to, że nie spełniają oni kodeksowych przesłanek do zwolnienia. PG nie ma także pewności co do tego, czy prezydent doprowadziłby procedurę ułaskawieniową do końca, gdy obaj znaleźliby się już na wolności.
W związku z medialnymi doniesieniami na temat prowadzonej przez osadzonych polityków głodówki Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich przeprowadziło kontrole w zakładach penitencjarnych. Wyniki kontroli miejsca osadzenia Mariusza Kamińskiego opublikowano 18 stycznia.
„Ustalono, że warunki pobytu w Areszcie Mariusza Kamińskiego są bardzo dobre. Nadal prowadzi on protest głodowy. Stan jego zdrowia jest ściśle monitorowany przez służbę zdrowia, regularnie wykonywane są niezbędne badania. Dyrektor w oparciu o opinię lekarzy wystąpił do sądu penitencjarnego o zgodę na przymusowe żywienie skazanego. Sąd wyraził taką zgodę” – piszą przedstawiciele Biura, przyznając jednak, że warunki panujące w celi nie są idealne.
„Weryfikowano zarzuty Mariusza Kamińskiego, że w celi, w której go umieszczono w tej jednostce, było zimno, a warunki tam panujące były niehumanitarne. Dokonane ustalenia potwierdziły, że stan cel przejściowych jest w większości bardzo zły i wymagają one pilnego generalnego remontu. Osoby pozbawione wolności, przebywające w dniu wizytacji w celach przejściowych, zgłaszały uwagi dotyczące warunków bytowych, w tym niskiej temperatury w celach. Dwuosobowa cela, w której był osadzony Mariusz Kamiński, jest w nieco lepszym stanie niż pozostałe wieloosobowe cele. Niemniej jednak kącik sanitarny w tej celi ma bardzo małą powierzchnię, co nie pozwala na swobodne wykonywanie w nim czynności sanitarno-higienicznych. Jest zniszczony, podobnie jak znajdujące się w nim urządzenia sanitarne” – czytamy w informacji przekazanej przez Biuro Rzecznika.
„Ja nie pozwolę na żadną weryfikację sędziów, którzy zostali powołani w ciągu ostatnich 8,5 roku, czyli w okresie mojej prezydentury” – zapowiedział prezydent Andrzej Duda.
Andrzej Duda przebywa obecnie na Litwie, gdzie w Wilnie wziął udział w uroczystych obchodach 161. rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego. W niedzielę rano miała miejsce wspólna konferencja prasowa prezydenta Polski z prezydentem Litwy Gitanasem Nausedą. Andrzej Duda został zapytany przez jednego z dziennikarzy o to, co sądzi na temat „zapowiedzi Brukseli potencjalnego ominięcia prezydenckiego weta wobec ustaw sądowniczych, które wymagane są do odblokowania 76 mld”.
„Swego czasu pan były premier, a obecnie eurodeputowany Leszek Miller powiedział z rozbrajającą szczerością, że najważniejszym kamieniem milowym (ws. KPO) jest zmiana władzy w Polsce. I o to chodziło Brukseli. Środowiska liberalno-lewicowe, które rządzą w Unii Europejskiej, to są koledzy partyjni z EPP premiera Donalda Tuska. Dla nich zwycięstwo Tuska w wyborach, do którego różnymi zabiegami jako tzw. ”zagranica„ udało się im doprowadzić, stanowi wystarczającą przesłankę, aby przestać blokować Krajowy Plan Odbudowy” – odpowiedział prezydent.
„Jeżeli te pieniądze zostaną odblokowane, to będę się bardzo cieszyć, bo one Polsce na pewno się przydadzą”.
W pytaniu oraz odpowiedzi prezydenta pomieszane są dwie kwestie. Komisja Europejska przelała Polsce w grudniu 5 mld euro zaliczki z REPowerUE. Warunkiem jej otrzymania było zatwierdzenie rewizji polskiego KPO przez Radę UE przed końcem roku. Projekt rewizji wniósł jeszcze w sierpniu 2023 rząd Mateusza Morawieckiego. Dokument przechodził gruntowne poprawki i ostatecznie został zaakceptowany w listopadzie.
Otrzymanie tych środków nie oznacza jednak, że Polska wypełniła zobowiązania kamieni milowych dotyczące praworządności zawarte w KPO. Zaliczka z programu REPowerUE wypłacana jest niezależnie od tego. By sięgnąć po kolejne transze, rząd Polski będzie musiał wprowadzać w życie kwestie, do których się zobowiązano w KPO.
W ostatnich dniach Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej poinformowała, że KE zamierza odblokować dla Polski także wypłaty z funduszy spójności na lata 2021-2027. Mowa o aż 76 miliardach euro. Ich wstrzymanie także miało związek z problemami z niezależnością sądownictwa. Jak podaje RMF FM – wniosek złożony przez Polskę jest jednak nadal analizowany.
W dalszej części wypowiedzi prezydent stwierdził, że jest otwarty na propozycje zmian w sądownictwie, o czym informował premiera Donalda Tuska oraz wiceprzewodniczącą KE Verę Jourovą, z którą spotkał się kilka dni temu w Davos.
„Moje brzegowe zastrzeżenie jest jedno. Ja nie pozwolę na żadną weryfikację sędziów, którzy zostali powołani w ciągu ostatnich 8,5 roku, czyli w okresie mojej prezydentury, ludzi, którzy przeszli przez pełne postępowanie, jeżeli chodzi o wstąpienie do stanu sędziowskiego, czy o awans sędziowski” – zapowiedział Andrzej Duda.
„Zostali powołani przez Prezydenta RP, złożyli ślubowanie przed Prezydentem RP. Ja tych ludzi nie pozwolę w żaden sposób weryfikować, prześladować. Jest niestety grupa polityków, prawników, a właściwie sędziów-polityków i prawników-polityków, która chciałaby zwykłej zwierzęcej zemsty politycznej na tych ludziach. Ja nigdy na to nie pozwolę jako odpowiedzialny prezydent RP. Ci ludzie mają absolutnie pełny status sędziowski i dopilnuję, żeby tak pozostało”.
Prezydent Andrzej Duda skupił się w swojej wypowiedzi na kwestii prezydenckich powołań. Źródłem problemu statusu części sędziów w Polsce jest jednak sama procedura przed Krajową Radą Sądownictwa, która ukonstytuowała się w 2018 roku. O upolitycznieniu tego organu w ostatnich latach wielokrotnie orzekał TSUE, ETPCz, SN, NSA. Z powodu wadliwego ukształtowania, niezgodnego z polską Konstytucją oraz prawem unijnym, KRS w ocenie prawników wadliwe mogą być także nominacje sędziowskie.
Nowy rząd chce zająć się naprawą wymiary sprawiedliwości u źródła problemu. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar przedstawił 12 stycznia założenia ustawy reformującej Krajową Radę Sądownictwa. Kwestia rozwiązania prawnego statusu sędziów, którzy byli powoływani po przejściu procedury przed tzw. neo-KRS będzie dopiero kolejnym krokiem rządu. W przestrzeni publicznej ścierają się dwie koncepcje – część środowiska prawniczego mówi o automatycznym cofaniu awansów osób, które w takiej procedurze uczestniczyły. Część postuluje, by dochodziło do indywidualnej weryfikacji i oceny zachowania poszczególnych sędziów.
To nie pierwszy raz, gdy prezydent daje się poznać jako ostry przeciwnik weryfikowania statusów sędziowskich. Na początku 2023 roku odmówił podpisania ustawy, która taką weryfikację częściowo umożliwiała, a która była efektem negocjacji rządu PiS i Komisji Europejskiej i miała pomóc w odblokowaniu KPO. Duda skierował projekt do TK, gdzie został zamrożony na wiele miesięcy. W grudniu 2023 TK Julii Przyłębskiej orzekł, że jest niezgodny z Konstytucją.
„Na polecenie Kamińskiego i Wąsika pojechałem do Wiednia samochodem służbowym wraz z dwoma dyrektorami zarządu operacyjno-śledczego. Cel wizyty był pozorny, abyśmy odnaleźli fabrykę produkującą maszyny do gier losowych. To był tylko pretekst do tego, aby pa owie spędzili dwa dni w domu publicznym” – powiedział Tomasz Kaczmarek, były agent CBA w TVN
20 stycznia w sobotę „Superwizjer” TVN wyemitował reportaż „Spowiedź agenta Tomka”. Tomasz Kaczmarek był także gościem w studiu. W czasie rozmowy były agent CBA oraz były poseł PiS opowiadał o nadużyciach finansowych w służbach.
„Fundusz operacyjny, z którego korzystało Centralne Biuro Antykorupcyjne, również był wykorzystywany w sposób przestępczy. Pamiętam taką sytuację, tuż przed tym, jak pan Kamiński przestał był szefem służby. To była kwestia afery hazardowej. Na polecenie Kamińskiego i Wąsika pojechałem do Wiednia samochodem służbowym wraz z dwoma dyrektorami zarządu operacyjno-śledczego, panem Grzegorzem P. i Krzysztofem B., którzy również są skazani w aferze gruntowej razem z Kamińskim i Wąsikiem. Cel wizyty był pozorny, abyśmy odnaleźli fabrykę produkującą maszyny do gier losowych. To był tylko pretekst do tego, aby ci panowie zostali wynagrodzeni za swoje wierne działanie w postaci spędzania dwóch dni w domu publicznym w Wiedniu” – relacjonował były agent.
Do wydarzeń, o których opowiadał na antenie TVN Tomasz Kaczmarek miało dojść jesienią 2009 roku. Były agent stwierdził, że dostał polecenie służbowe, by zawieść Grzegorza P. i Krzysztofa B., bo jako funkcjonariusz pod przykryciem dysponował pieniędzmi na tzw. kontach legendowych. „Za ich pobyt w domu publicznym, hotelach, za posiłki, alkohol płaciłem pieniędzmi z funduszu operacyjnego” – powiedział.
Dodał też, że Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński wiedzieli, co wydarzyło się w Wiedniu i na co wydano pieniądze, a operację finansowo rozliczyli kilka dni po tym, jak zostali odwołani ze stanowisk.
Agent Tomek zgłosił się do prokuratury w listopadzie 2023 roku, gdzie złożył zeznania na temat nadużyć w CBA. Chodziło między innymi o przekazywanie tajnych informacji dziennikarzom wspierającym Prawo i Sprawiedliwość i wykorzystywanie publikacji w operacjach specjalnych. Na antenie TVN Kaczmarek stwierdził, że nie wierzy, by prokuratura za kadencji Dariusza Barskiego, Prokuratora Krajowego odwołanego tydzień temu przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, zajęła się rzetelnie tym śledztwem. Do tej pory umorzono już jedno postępowanie – związane m.in. z operacją wymierzoną w Aleksandra i Jolantę Kwaśniewskich dotyczącą willi w Kazimierzu.
Kaczmarek skomentował tę sprawę: „Bezpośrednio w rozmowie ze mną Maciej Wasik powiedział mi: nie podskakuj, zeznawaj jak to do tej pory, a ta sprawa zostanie umorzona przez naszego prokuratora”.