Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Putin zapowiada srogą zemstę za zamach, insynuując rzekomy udział w nim Ukrainy. Ogłosił też żałobę narodową
Prezydent Rosji Władimir Putin przemówił po raz pierwszy od zamachu. Zapowiedział srogą zemstę (dokładnie tak, jak w swoim przemówieniu w 1999 r., kiedy po raz pierwszy startował w wyborach prezydenckich, a w Rosji nieznani sprawcy wysadzili kilka bloków mieszkalnych – wtedy notowania Putina poszybowały pod niebo). Jeszcze nie wskazał sprawców. Przemówienie było jednak skonstruowane tak, że łączyło zamach z wojną w Ukrainie. „Obecnie możemy powiedzieć, co następuje: wszyscy czterej bezpośredni sprawcy ataku terrorystycznego, wszyscy, którzy strzelali i zabijali ludzi, zostali znalezieni i zatrzymani. Próbowali uciec i przemieszczali się w kierunku Ukrainy, gdzie według wstępnych danych przygotowano dla nich przejście przez granicę państwową od strony ukraińskiej” – powiedział Putin.
Prezydent Rosji ogłosił żałobę narodową po zamachu.
"Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji i inne organy ścigania pracują nad zidentyfikowaniem i zdemaskowaniem całej bazy wspólników terrorystów. Ci, którzy zapewnili im transport, wyznaczyli drogi ucieczki przed zbrodnią, przygotowali skrytki, składy z bronią i amunicją. Powtarzam organy śledcze i organy ścigania zrobią wszystko, aby ustalić wszystkie szczegóły przestępstwa” – mówił Putin.
„Przestępcy z zimną krwią i celowo postanowili zabijać, strzelać z bliska do naszych obywateli, do naszych dzieci, tak jak kiedyś zrobili to naziści, gdy dokonywali masakr na okupowanych terytoriach. Planowali zorganizowanie pokazowej egzekucji, krwawego czynu zastraszenia” – powiedział też Putin. A pojęcie ”okupowane terytoria" jest teraz używane w Rosji na określenie tych ziem Ukrainy, które Putin sobie anektował, ale nie zdołał ich podbić.
Jenocześnie zatrzymani przez FSB rzekomi sprawcy zamachu „zeznają” publicznie w zgodzie ze znanym schematem: mówią, że zostali wynajęci przez zleceniodawców dla pieniędzy. Za skromną stawkę – 0,5 mln rubli. Następnym krokiem Putina będzie wskazanie „mocodawców”. I to wobec nich zrealizuje groźbę z orędzia: „wszyscy, którzy stoją za atakiem terrorystycznym na Crocus, zostaną ukarani”.
„Ukraina nie ma najmniejszego związku z tym incydentem. Ukraina toczy wojnę z Rosją na pełną skalę i rozwiąże problem rosyjskiej agresji (swoją drogą, agresji z zamierzonym elementem terrorystycznym) na polu bitwy. Wersje rosyjskich służb specjalnych dotyczące Ukrainy są absurdalne. Absolutnie nie do utrzymania” – powtórzył natomiast na platformie X Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy.
„To kolejne kłamstwo rosyjskich służb specjalnych, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością i nie wytrzymuje żadnej krytyki. Ukraina oczywiście nie była zaangażowana w ten atak terrorystyczny. Ukraina broni swojej suwerenności przed rosyjskimi najeźdźcami, wyzwalając własne terytorium i walczy z armią okupanta i celami wojskowymi, a nie cywilami.” – tak z kolei skomentował rosyjskie sugestie dotyczące udziału Ukrainy w zamachu rzecznik ukraińskiego wywiadu wojskowego Andrij Jusow.
Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej poinformował, że liczba ofiar śmiertelnych piątkowego wieczornego ataku terrorystycznego na salę koncertową Crocus City Hall na obrzeżach Moskwy wzrosła do co najmniej 115. Wśród zabitych jest trójka dzieci. Wciąż trwa przeszukiwanie ruin spalonego w wyniku zamachu obiektu – liczba ofiar może więc ponownie wzrosnąć.
Rosjanie podają również, że 121 osób zostało hospitalizowanych, a stan około 60 z nich – w tym niewielkiej liczby dzieci – określany jest jako „poważny” lub „bardzo poważny”. Jak dotąd ministerstwo zdrowia Rosji opublikowało dane 41 ofiar śmiertelnych, których tożsamość została w pełni potwierdzona.
Na konwencji wyborczej w Białymstoku Szymon Hołownia dość jednoznacznie oskarżył koalicyjnych partnerów o „politykierstwo” i „partyjniactwo” oraz zarzucił im „wybuchy ambicji”
W Białymstoku o 10 rozpoczęła się samorządowa konwencja wyborcza Trzeciej Drogi. Wystąpili na niej liderzy formacji – szef Polski 2050 Szymon Hołownia i prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Obaj zaczęli od omawiania sytuacji wewnątrz Koalicji 15 Października.
„Na dwa tygodnie przed wyborami coś zaczyna iść nie tak. PiS uzyskuje wciąż szanse na to, by utrzymać kilka sejmików” – tak zaczął Hołownia. I szybko przeszedł do wskazywania winnych tego stanu rzeczy — czyli swych koalicyjnych partnerów.
„Zobaczcie, do czego doprowadziły niemądre kłótnie i spory w Koalicji 15 Października. Zobaczcie, do czego doprowadziło politykierstwo. Do czego doprowadziły personalne i partyjniackie — powiem to wprost — wybuchy tych, czy innych ambicji. (...) Musimy pamiętać o tym, jaka jest stawka tych wyborów.” – mówił Hołownia.
Nie przypomniał, że do publicznych spięć w koalicji doszło po tym, jak to właśnie on jako Marszałek Sejmu przełożył bez konsultacji z koalicjantami sejmową debatę o projektach ustaw aborcyjnych na 11 kwietnia. Ostro zareagował na to Donald Tusk, który zwracając się do Trzeciej Drogi, stwierdził 8 marca: „Macie prawo trwać przy swoich poglądach, ale nie będziecie narzucać poglądów i konsekwencji swoich poglądów innym, którzy mają inne poglądy i chcą o sobie decydować”. Reakcje Lewicy były wielokrotnie ostrzejsze — najdalej poszła posłanka Anna Maria Żukowska, która na platformie X napisała do Hołowni „wyp... z tym spokojem”.
Odpowiedź Hołowni na to zaprezentowana w Białymstoku brzmi „dość kłótni”.
„Musimy pokazać, że potrafimy współpracować. Że nie podzielimy losu PiS-u, który pokłócił się tak, że nie był w stanie już być wyborem dla Polaków. Musimy powiedzieć jasno i wyraźnie: dość kłótni i do przodu, bo tego oczekują wyborcy.” – mówił Hołownia.
W bardzo podobnym duchu wypowiadał się po nim Władysław Kosiniak-Kamysz
„Nikt tu nie jest bez winy. Zrobimy wszystko, by wyciągnąć wnioski, liczymy na to, że nasi koalicjanci zrobią to samo” – mówił lider PSL.
Rosyjskie służby podały, że liczba ofiar zamachu w podmoskiewskim centrum Crocus wzrosła do 93, rannych zostało ponad 100 osób. Według Kremla zamachowcy mieli zostać pojmani w pobliżu granicy z Ukrainą
Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej poinformował w sobotę 23 marca rano, że liczba ofiar śmiertelnych zamachu przeprowadzonego w piątek wieczorem pod Moskwą wzrosła do 93. W szpitalach ma przebywać nie mniej niż 115 rannych w tym ataku. Do zamachu przyznaje się ISIS. Rosyjski resort zdrowia podał dane 41 zidentyfikowanych dotąd ofiar śmiertelnych zamachu.
Rosyjska propaganda donosi również na podstawie komunikatów FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej), jakoby czterech zamachowców i 7 współpracujących z nimi osób miało zostać zatrzymanych. Według prokremlowskich mediów zamachowcy mieli zostać zatrzymani w obwodzie briańskim, w którym zamierzali przekroczyć granicę z Ukrainą. Ten wątek — bardzo intensywnie eksploatowany przez rosyjską propagandę — opisuje w osobnym materiale Agnieszka Jędrzejczyk. Rosyjskie doniesienia o rzekomych powiązaniach zamachowców z Ukrainą należy traktować niezwykle ostrożnie, jako potencjalny element prowadzonej przez Kreml równolegle z działaniami zbrojnymi na froncie wojny informacyjnej.
„Po dokonaniu aktu terrorystycznego przestępcy zamierzali przekroczyć granicę między Rosją a Ukrainą i mieli odpowiednie kontakty po stronie ukraińskiej” – podała w swym komunikacie rosyjska FSB.
Co wiemy na pewno o zamachu?
Kreml twierdzi, że zatrzymał zamieszanych w atak terrorystyczny na salę koncertową Crocus po Moskwą. I że złapano ich “w obwodzie briańskim, niedaleko granicy z Ukrainą”. Władze jeszcze nie odważyły się zwalić winy na Ukrainę, ale milczą o tym, że odpowiedzialność za zamach miało wziąć Państwo Islamskie.
Zatrzymanych ma być 11 osób, w tym wszyscy czterej zamachowcy. Komunikat sformułowany jest tak, jakby sztab kryzysowy znajdował się w gabinecie Putina:
„Jak poinformował Kreml, dyrektor FSB Aleksander Bortnikow powiadomił Władimira Putina o zatrzymaniu terrorystów, którzy brali udział w ataku na salę koncertową Crocus City Hall. Trwają prace nad ustaleniem tożsamości wspólników terrorystów”. ”Zatrzymani są obecnie przewożeni do Moskwy" a
"posiadali odpowiednie kontakty po stronie ukraińskiej”.
Skąd Moskwa to wie, skoro nie wie jeszcze, kim ci ludzie są?
Wieczorem 22 marca propaganda podawała już, że zamachowcy odjechali z miejsca zdarzenia białym renault. Było to już w parę godzin po zdarzeniu. Jeśli to renault dojechało do Briańska, to pościg nie był błyskawiczny. Teraz jednak wygląda na to, że FSB szykuje już dla świata jakąś wersję, kto był winien. Bo na pewno nie FSB.
W zamachu w sali koncertowej Crocus pod Moskwą zginęły w piątek wieczorem co najmniej 93 osoby, a ponad 100 jest rannych. Sprawcy mieli strzelać do ludzi z karabinów maszynowych i podpalili budynek. Nie brali zakładników. Nie wiadomo, ile ciał jest w ruinach płonącego i zawalonego budynku. Ucieczka była utrudniona, bo – jak to w Rosji – wyjścia ewakuacyjne były zamknięte.
Poza wzmacnianiem roli Putina propaganda stara się skierować wściekłość ludzi przeciwko samym zamachowcom, a nie służbom Putina, które do zamachu dopuściły. Wysocy kremlowscy urzędnicy wzywają do zemsty, niszczenia wroga. Posuwają też wygodny w takich sytuacjach dla władzy temat: żeby przywrócić karę śmierci.
Jednocześnie propaganda Kremla podkreśla, że kondolencje i wyrazy wsparcia płyną do Moskwy z całego świata. Jakby zamach wyrwał Rosję z izolacji, którą świetnie było widać w poniedziałek, po ogłoszeniu „zwycięstwa wyborczego” Putina. Pogratulowało mu tego ledwie kilka państw.
Sam Putin nie zabrał głosu. Oficjalny komunikat głosi tylko, że rozmawiał z urzędnikami o stanie rannych. Sprawa jest dla niego trudna, że ledwie w piątek nadał do poddanych wideoprzesłanie z podziękowaniem za wsparcie w wyborach. Było ono cukierkowo-infantylne, nijak nieprzystające do obecnej rzeczywistości. Nie może jednak twierdzić, że zamachu się nie spodziewał – przecież sam, i to już w powyborczy poniedziałek wzywał FSB w publicznym wystąpieniu do rozprawienia się z rosnącym zagrożeniem terrorystycznym – ale ukraińskim. Przed zamachem ISIS ostrzegali jednak Putina Amerykanie, co przyznaje obecnie propaganda. Ale mówi też, że ostrzeżenie było tylko “ogólne".
Plac Czerwony w Moskwie został po ataku zamknięty dla publiczności. Płonie kolejna rosyjska rafineria ostrzelana przez ukraińskie drony – tym razem w Samarze.