Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
„Google nie weryfikuje danych dostawców, nie ingeruje w ich treść i nie może zagwarantować aktualności prezentowanych kursów walut” – Google Polska odpowiada ministrom finansów i cyfryzacji
1 stycznia wieczorem wskaźnik kursów walut w wyszukiwarce Google wskazywał, że za 1 euro trzeba zapłacić 5,92 zł. Podobnie stało się z kursem dolara, który poszybował do 4,37 zł. Dane wywołały niepokój internautów. Szybko okazało się, że to błąd platformy. Uspokajający komunikat wystosował minister finansów Andrzej Domański. We wtorek, 2 stycznia resorty Domańskieg i Gawkowskiego zwróciły się do cyfrowego giganta z prośbą o wyjaśnienia.
Na portalu X Google Polska odpisał: „Funkcje wyszukiwania, jak wyświetlanie kursu wymiany walut, opierają się na danych z zewnętrznych źródeł. Google nie weryfikuje danych dostawców, nie ingeruje w ich treść i nie może zagwarantować aktualności prezentowanych kursów walut”.
Platforma przekazała, że dane w wyszukiwarce są wyświetlane w taki sposób, w jaki zostały dostarczone. Innymi słowy, nie podlegają sprawdzeniu.
Spółka wyjaśniła też, że w przypadku zgłoszenia błędów, kontaktuje się z dostawcą danych, aby jak najszybciej je skorygować. „Tymczasowo wyłączyliśmy też funkcję wyświetlania kursów walut. Przepraszamy za tę sytuację” – czytamy.
Sprawą zajmie się Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Pietrzakowi za skandaliczne słowa grożą nawet 3 lata więzienia
O wszczęciu postępowania przeciwko Pietrzakowi jako pierwsze poinformowało radio RMF FM. Podstawą prawną jest art. 257 kodeksu karnego, który penalizuje publiczne znieważenie z powodu przynależności narodowej, etnicznej i rasowej.
Prokuratura Okręgowa zajęła się sprawą z polecenia ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Adama Bodnara. Do prokuratury wpłynęły też zawiadomienia ze strony organizacji społecznych. Prawicowemu satyrykowi i publicyście, który na antenie TV Republika domagał się ponownego otwarcia obozów koncentracyjnych dla imigrantów, grożą trzy lata więzienia.
Skargę w tej sprawie do Krajowe Radiofonii i Telewizji złożył też Krzysztof Luft, członek Rady Programowej TVP, zasiadający niegdyś w składzie KRRiTV. W piśmie stwierdza, że skandaliczne słowa Pietrzaka, które nie doczekały się reakcji prowadzącego, narusza art. 18 ust. 1 ustawy o radiofonii i telewizji, który zakazuje rozpowszechniania „treści nawołujących do nienawiści lub przemocy lub dyskryminujących ze względu na płeć, rasę, kolor skóry, pochodzenie etniczne lub społeczne, cechy genetyczne, język i religię”.
Od 2 stycznia banki nie przyjmują wniosków o udzielenie bezpiecznego kredytu 2 proc. Ministerstwo Rozwoju pracuje nad nowym rozwiązaniem, które ma być skierowane do osób o niższych dochodach
To koniec programu bezpieczny kredyt 2 proc. Dopłaty do zakupu mieszkania, wprowadzone przez PiS w lipcu 2023, trafiły do 55,8 tys. osób. Jak informuje Ministerstwo Rozwoju i Technologii, łączne środki przeznaczone na dofinansowanie na lata 2023-2024 zostały wyczerpane. „Z początkiem nowego roku konieczne jest wstrzymanie przyjmowania nowych wniosków przez banki uczestniczące w programie” – czytamy w komunikacie MRiT.
Jednocześnie ministerstwo zastrzega, że wsparcie kredytobiorców nie ustanie. Nowy rząd chce przedstawić inny program dofinansowania. I to na początku roku. Z komunikatu wynika, że w resorcie trwają intensywne prace nad rozwiązaniami, które będą dostępne głównie dla osób o niższych dochodach i z większych rodzin. Ministerstwo Rozwoju zastrzega, że nie chce, by publiczne pieniądze trafiały do ludzi, których zarobki pozwalają na uzyskanie kredytu w zwykłej ofercie rynkowej. To oznacza, że wśród kryteriów pojawią się pewnie progi dochodowe, co z pewnością ograniczy pulę osób, które mogą ubiegać się o wsparcie.
„Istotnym założeniem jest także mniejsza presja na rynek mieszkaniowy i związany z tym wpływ na wzrost cen oraz precyzyjnie adresowana pomoc państwa” – czytamy też w komunikacie.
Tymczasem eksperci wskazują, że ceny mieszkań, które w związku uruchomieniem kredytu 2 proc. i rozkręceniem popytu wzrosły nawet rok do roku nawet o 27 proc., nie spadną bez zwiększonej podaży. W grudniu 2023 za mieszkanie w Warszawie trzeba było zapłacić o 24 proc. więcej niż rok wcześniej, średnio 16 509 zł za metr kwadratowy.
Jak wskazują analitycy portalu RynekPierwotny.pl, dopłaty do kredytów wyczyściły rynek z najtańszych, najpopularniejszych metrażowo mieszkań. Dostępność lokali do 50 mkw spadła dramatycznie. W największych miastach odsetek mieszkań z ceną powyżej 15 tys. zł za metr zwiększył się z 17 proc. do 42 proc.
O tych zagrożeniach pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie.
„Jak pokazują badania, dofinansowanie kredytu faktycznie pomaga, ale tylko tym, którzy mają benefit bycia pierwszymi. Pierwsze osoby, które skorzystają z programu, faktycznie zyskują większą zdolność kredytową i mogą kupić sobie mieszkanie.
Ale już za moment rynek się dostosowuje, podnosi ceny i siła nabywcza poszukujących mieszkania staje się taka sama, jak przed wprowadzeniem programu.
Na dodatek ci, którzy się nie łapią na program mieszkaniowy ze względu na jego różne kryteria: wiek, dochód, liczbę dzieci itd., mają trudniej niż przedtem. Bo rosną ceny” – tłumaczył dr Adam Czerniak, ekspert rynku mieszkaniowego, naukowiec ze Szkoły Głównej Handlowej.
Ministerstwo Finansów zwróciło się oficjalnie do Google Polska z pytaniem o przyczyny wczorajszej nieprawdziwej publikacji dotyczącej kursu złotego.
Według danych Google 1 stycznia późnym popołudniem kurs euro gwałtownie wzrósł. Wieczorem osiągnął pułap 5,92 zł. Podobnie stało się z kursem dolara, który w wyszukiwarce Google poszybował do 4,37 zł.
Te dane wywołały niepokój w polskich mediach społecznościowych. Szybko stało się jasne, że to błąd Google'a. Głos w tej sprawie na Twitterze zabrał minister finansów Andrzej Domański.
„Spokojnie. Ten kurs złotego, który sieje panikę to „fejk” (błąd źródła danych). Za chwilę otworzą się rynki w Azji i sytuacja wróci do normy” – napisał polityk i załączył skrina z aktualnym kursem ze strony Bloomberga., który wynosił 4,34 zł.
Choć rynki nie zareagowały gwałtownie na błąd Google'a, władze będą sprawę wyjaśniać i domagać się konsekwencji w związku z incydentem. We wtorek głos w sprawie zabrało Ministerstwo Finansów.
„Ministerstwo Finansów zwróciło się oficjalnie do Google Polska o udzielnie informacji: – o przyczynach wczorajszej nieprawdziwej publikacji dotyczącej kursu złotego oraz – o tym, jakie działania podejmie, aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości” – czytamy w komunikacie na Twitterze.
Do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wpłynęła skarga na słowa Jana Pietrzaka o imigrantach i obozach koncentracyjnych.
Krzysztof Luft, członek Rady Programowej TVP oraz były członek KRRiT napisał oficjalną skargę do przewodniczącego KRRiT Macieja Świrskiego na złamanie przez Telewizję Republika ustawy o radiofonii i telewizji.
„W wieczornej audycji wydania specjalnego, prowadzonej przez Katarzynę Gójską, ok. godziny 21.44 na antenie programu Telewizja Republika padły słowa nawołujące do wysyłania ludzi o innym kolorze skóry, innej rasy, do obozów koncentracyjnych. Uczestniczący w audycji Jan Pietrzak stwierdził: »Mamy baraki dla imigrantów: w Auschwitz, w Majdanku, w Treblince. Mamy dużo baraków zbudowanych przez Niemców i tam będziemy zatrzymywać tych imigrantów, wpychanych nam przez Niemców«. Te szokujące słowa nie spotkały się z właściwą reakcją ze strony prowadzącej audycję, która nie tylko zbagatelizowała tę skandaliczną wypowiedź, ale nawet usprawiedliwiła jej autora” – czytamy w piśmie Krzysztofa Lufta.
"Ta skandaliczna sytuacja w sposób drastyczny naruszyła art. 18 ust 1 Ustawy o radiofonii i telewizji, który zakazuje rozpowszechniania „treści nawołujących do nienawiści lub przemocy lub dyskryminujących ze względu na płeć, rasę, kolor skóry, pochodzenie etniczne lub społeczne, cechy genetyczne, język, religię…”
W Polsce, w kraju, na którego terenie w czasie II WŚ w niemieckich obozach koncentracyjnych życie straciły miliony ludzi, tego rodzaju słowa budzą szczególny sprzeciw. Nawet jeśli zostały wypowiedziane jako żart. Nie żartuje się z męczeńskiej śmierci i cierpienia milionów ludzi.
W związku z powyższym oczekuję od Pana Przewodniczącego ukarania nadawcy za to niezwykle drastyczne naruszenie, co być może zapobiegnie podobnym skandalicznym sytuacjom w przyszłości na antenie tego nadawcy".
Słowa Jana Pietrzaka nie spotkały się na razie z żadną oficjalną reakcją KRRiT, nie zostały też przez żadnego z jej członków skomentowane.
Kroki podjął minister sprawiedliwości Adam Bodnar, który wezwał Prokuraturę Krajową do wszczęcia śledztwa w sprawie wypowiedzi satyryka.
Zareagował na to Michał Rachoń, do niedawna jedna z twarzy TVP, a od kilku dni dyrektor programowy Telewizji Republika.
„W kilka dni po zakneblowaniu mediów publicznych prokuratura Tuska rozpoczyna walkę z mediami prywatnymi. TV Republika się nie podda. Będziemy walczyć o wolność słowa. #Zamach na media” – napisał Rachoń na Twitterze.
W podobnym duchu wypowiedział się także szef gabinetu Andrzeja Dudy Marcin Mastalerek. Wypowiedź Pietrzaka nazwał co prawda „bezdennie głupią” i powiedział, że prezydent był nią oburzony. Ale Marcin Mastalerek skupił się na krytyce ministra sprawiedliwości i obronie TV Republika.
„Na tym polega wolność słowa, że nie napuszczamy na kogoś prokuratora, bo Jan Pietrzak to powiedział” – stwierdził. "Jeśli minister sprawiedliwości zajmuje się wypowiedzią publicysty i satyryka, to ja się zaczynam zastanawiać, czy chodzi mu o słowa publicysty i satyryka, czy o gigantyczny sukces Telewizji Republika.