Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
"Nie jestem w stanie pojąć tego bardzo dziwnego i egoistycznego sposobu rozgrywania gry. To do Viktora Orbána należy decyzja, czy Węgry są częścią naszej społeczności czy nie – mówił premier Donald Tusk w Brukseli
O godzinie 10:00 rozpoczął się nadzwyczajny szczyt Unii Europejskiej. Liderzy państw członkowskich zdecydują o przyszłości pakietu pomocowego dla Ukrainy. Hamulcowym wciąż jest premier Węgier Victor Orbán.
„To, czego potrzebujemy dzisiaj to wzmocnić naszą jedność wokół Ukrainy, wokół zagrożenia ze strony Rosji” — powiedział Donald Tusk podczas briefingu prasowego w Brukseli. „Nie jestem w stanie pojąć tego bardzo dziwnego i egoistycznego sposobu rozgrywania gry przez Viktora Orbána. Nie ma tu miejsca na kompromis, jeśli chodzi o kwestię Ukrainy. Myślę, że nie ma planu B. To do Viktora Orbána należy decyzja, czy Węgry są częścią naszej społeczności czy nie. Moja intuicja mówi mi, że znajdziemy na tyle mocne argumenty, by koniec końców przekonać także Viktora” – dodał polski premier.
Na stole leży propozycja dodania do budżetu UE na lata 2021-2027, w formie aneksu, wsparcia o wartości 55 mld euro. Część pieniędzy – 33 mld – to gwarancje pożyczek; 17 mld to bezzwrotne wsparcie, na które składają się m.in. zamrożone aktywa rosyjskich firm i osób objętych sankcjami.
Budapeszt domagał się m.in. organizacji wsparcia poza budżetem UE i corocznych weryfikacji decyzji o pomocy.
„Dziś jest Rada Nadzorcza. Oddałem się w dyspozycję Rady. Sądzę, że dziś pewne ustalenia będą w tym zakresie. To jest spółka akcyjna, mogę tylko tyle powiedzieć, że oddałem się do dyspozycji, dziś będzie decyzja Rady Nadzorczej. Mogę tylko komunikować się przez relacje inwestorskie i poprzez informację, która jest wrażliwą. To jest sprawa honorowa. Dziś będą podjęte decyzje. Wszystkie warianty są w grze” – stwierdził Daniel Obajtek na antenie „Radia Zet”.
O czarnych chmurach, które zbierają się nad prezesem Orlenu pisał w OKO.press Marcel Wandas:
Były premier Mateusz Morawiecki w najnowszym wywiadzie broni decyzji o fuzji Lotosu i Orlenu, wyborach kopertowych czy inwestycji w CPK. Odpowiedzialnością za wykorzystanie Pegasusa obarcza Kamińskiego i Wąsika, a o działaniu Funduszu Sprawiedliwości rzekomo nie wie nic
W wywiadzie dla portalu Business Insider premier Mateusz Morawiecki rozlicza się z najbardziej kontrowersyjnych decyzji własnego rządu. Poniżej selekcja najważniejszy fragmentów.
„My tylko wykonywaliśmy konstytucyjne obowiązki i decyzje wynikające z zarządzenia wyborów, tak jak Konstytucja RP nakazuje marszałkowi Sejmu. Jestem przekonany, że to, co robiliśmy w sprawie tych wyborów, trzeba było zrobić, bo cyklicznie i w terminie odbywające się wybory są podstawą demokracji”
„Kilkakrotnie upewniałem się u ministra koordynatora służb specjalnych i jego zastępcy, czy za każdym razem jest decyzja i zgoda sądu na użycie kontroli operacyjnej. Za każdym razem otrzymywałem potwierdzenie, że za zastosowaniem tego typu systemów stoi decyzja niezależnego sądu. Dlatego jestem w pełni spokojny”.
„Nie wiem, jak funkcjonował Fundusz Sprawiedliwości, on był w gestii Ministerstwa Sprawiedliwości, więc nie mam wiedzy na ten temat”
„Określiłbym to tak: zaniechanie budowy CPK to albo głupota, albo sabotaż, albo szaleństwo. To jest wielki i ambitny projekt dla Polski. On pozwala zwiększyć nasze dochody budżetowe, a przede wszystkim zyski polskich firm. Poza tym – każdy kraj europejski takiej wielkości jak Polska, ma taki hub lotniczy”
„Jeśli chodzi o fuzję Orlenu z Lotosem, to miała ona strategiczne znaczenie. Duży może więcej, ma dostęp do tańszego kapitału i jest podmiotem, a nie przedmiotem na rynku. Może przeznaczyć więcej pieniędzy na badania i rozwój (...) W oparciu o moją najlepszą wiedzę, uważam, że ta transakcja została przeprowadzona według najlepszych europejskich standardów”.
„Należę do tych przedstawicieli naszego obozu politycznego, którzy uważali, że trzeba się dogadać z UE. Nawet na ostatniej prostej byliśmy blisko tego i mam tutaj na myśli wypłatę pierwszych pieniędzy z KPO, która została zatwierdzona kiedy byłem premierem, ale pierwsza transza 5 mld euro została przelana już w czasie, gdy premierem został Donald Tusk. Warto sobie zadać przy tej okazji pytanie, czy chcemy żyć w kraju, w którym rząd obalany jest pod gigantyczną presją międzynarodowych instytucji. Z czymś takim mieliśmy do czynienia, bo uważam, że bardzo niepraworządne i agresywne działania KE, które się właśnie odsłoniły, doprowadziły do zablokowania pieniędzy z KPO dla Polaków”.
„Nie trzeba długich poszukiwań, żeby się przekonać, że byłem tam często negatywnie przedstawiany jako premier i źle pokazywany przez TVP. To chyba świadczy o tym, że telewizja nie była na usługach rządu (...) Jednocześnie sądzę, że telewizję publiczną można było prowadzić inaczej”
W czwartek 1 lutego 2024 w Brukseli rozpoczyna się nadzwyczajny szczyt Unii Europejskiej. Państwom członkowskim zależy na jednym: dogadaniu pakietu pomocy dla Ukrainy. 26 przywódców chce przeforsować zmiany w unijnym budżecie, niezależnie od postawy Victora Orbána. W jaki sposób?
Na stole leży konkretna propozycja: dodanie do wieloletniego budżetu UE na lata 2021-2027 wsparcia o wartości 50 miliardów euro dla Ukrainy. Część pieniędzy – 33 miliardy euro – to gwarancje dla pożyczek; 17 miliardów euro to bezzwrotne wsparcie, tzw. Rezerwa dla Ukrainy, którą mają zasilić m.in. zamrożone aktywa rosyjskich firm i osób objętych sankcjami. Ale przyjęcie pakietu blokuje Victor Orbán.
Jak podaje Politico, w środę podczas briefingów i spotkań z dziennikarzami unijni liderzy i urzędnicy wyrażali zniecierpliwienie postawą węgierskiego przywódcy. Premier Estonii Kaja Kallas mówiła: „Mamy to nadzwyczajne spotkanie z powodu Węgier i oczywiście narasta frustracja. Dlaczego to robimy... I jakich narzędzi możemy użyć?”.
Drogi wyjścia są dwie. Albo Orbán zrezygnuje z blokady pomocy dla Kijowa i powalczy o odbudowę relacji z innymi państwami – a będzie tego potrzebował, jeśli chce odkręcić kurek z unijnymi pieniędzmi dla Węgier – albo tego nie zrobi, zmuszając pozostałe 26 państw do samodzielnego działania. Przywódcy mieliby obejść sprzeciw Orbána, zgadzając się zarówno na długoterminowy budżet UE, jak i pakiet pomocy dla Ukrainy w niepełnym składzie.
W tej historii nie brakuje elementów tragikomicznych, bo jeśli wszystko zawiedzie, zawsze można wysłać premiera Węgier do...łazienki.
Unijni urzędnicy zupełnie poważnie odpowiadają na pytania, czy wyrzucenie węgierskiego przywódcy z pokoju w czasie podejmowania decyzji (do czego doszło już podczas poprzednich szczytów) może pozwolić pozostałym 26 krajom na przeforsowanie porozumienia.
Z wewnętrznego dokumentu ujawnionego przez Financial Times wynika, że na wypadek braku porozumienia, szefowie państw członkowskich publicznie będą informowali o tym, że w związku z niekonstruktywną postawą Węgier na forum UE, nie wyobrażają sobie, żeby środki unijne miały do Węgier popłynąć. Takie publiczne deklaracje mają wzbudzić popłoch wśród inwestorów, a być może nawet zachwiać węgierską walutą i wpłynąć na wzrost kosztów obsługi węgierskiego długu.
W środę, 31 stycznia, Orbán nie pojawił się na kolacji przywódców UE. Odbył jednak kilka indywidualnych spotkań w hotelu Amigo. Spotkał się z premierem Włoch Giorgią Meloni i, według relacji urzędników, z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem.
„Nigdy nie mówiliśmy, że pójdziemy razem do wyborów samorządowych” – mówił w „Gościu Poranka” TVP Info wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. „Każdy ma swoją strategię polityczną, swoje oczekiwania. Pójdziemy w składzie jak do wyborów parlamentarnych. To się okazało zwycięskie. Wierzę, że jesteśmy w stanie wygrać. Są miejsca, gdzie mobilizacja musi być jeszcze większa. Chodzi mi o Małopolskę, Podkarpacie, Lubelszczyznę”.
Kosiniak-Kamysz deklarował, że wyobraża sobie współpracę na poziomie miast i poparcie kandydatur na prezydentów. „Nie będziemy sobie podkładać nóg, będziemy normalnie działać” – mówił wicepremier.
„Wynik wyborów samorządowych jest bardzo ważny, to szansa na odpartyjnienie. Było tak, że jak masz legitymację PiS to dostajesz pieniądze” – komentował Kosiniak-Kamysz.