Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Przedwyborcze sondaże pokazują wyrównane starcie czterech partii: od lewicy do skrajnej prawicy.
Holendrzy głosują dziś w wyborach do izby niższej parlamentu, czyli liczącej 150 członków Tweede kamer. Głosowanie potrwa do godziny 21. Wybory do izby niższej holenderskiego parlamentu tradycyjnie odbywają się w środy.
Listy wyborcze zarejestrowało 26 komitetów – donosi holenderski nadawca publiczny NOS.
Przedwyborcze sondaże pokazują dość wyrównane szanse na zwycięstwo w sumie czterech ugrupowań.
Jak wynika z sondażu z 21 listopada 2023 opublikowanego przez Politico, 18 procent wyborców chce oddać głos na do tej pory rządzące ugrupowanie, czyli liberalną, centroprawicową Partię Ludową na rzecz Wolności i Demokracji (VVD). Na czele VVD jeszcze do niedawna stał premier Mark Rutte.
Rutte podał się do dymisji ze względu na rozpad koalicji rządzącej po sporze dotyczącym przyjmowania uchodźców. W sumie rządził od 2010 roku (cztery kadencje). Partię do wyborów poprowadziła Dilan Yeşilgöz-Zegerius, ministra sprawiedliwości w jego rządzie.
Na drugim miejscu łeb w łeb idą dwie partie: po 16 procent wyborców chce głosować głos na skrajnie prawicowe, eurosceptyczne i antyislamskie ugrupowanie PVV Geerta Wildersa oraz na lewicową koalicję Partii Pracy (PvdA) i Zielonych (GroenLinks) pod przywództwem Fransa Timmermansa.
Do tej pory PVV miało 16 posłów w izbie niższej holenderskiego parlamentu. Wilders wypłynął w 2006 roku na antyislamskich i antyimigranckich hasłach. Jednym z jego powyborczych planów jest utworzenie ministerstwa reemigracji, które miałoby się zajmować odsyłaniem żyjących w Holandii imigrantów do krajów pochodzenia.
Liderka VVD zaskoczyła wszystkich deklarując gotowość współpracy w parlamencie z partią Wildersa, jeśli jej partia wygra wybory – donosi Guardian. Yeşilgöz-Zegerius ma imigranckie pochodzenie, a mimo to forsuje surowszą politykę migracyjną w tych wyborach. Dzień przed wyborami poinformowała jednak, że nie rozważa zaproszenia Wildersa do rządu.
Timmermans w lipcu 2023 zrezygnował z funkcji komisarza ds. klimatu, żeby ubiegać się o schedę po Rutte. Partia Pracy miała w poprzednim parlamencie 8 miejsc, Zieloni 9. Zieloni jeszcze nigdy nie formowali rządu w Holandii. Lewicowa koalicja poszła do wyborów z projektami dotyczącymi walki z inflacją, wysokim wzrostem cen nieruchomości oraz walki o sprawiedliwość społeczną.
Timmermans wzywał też do głosowania strategicznego, by uniemożliwić powstanie rządu wspieranego przez skrajną prawicę.
Nowym ugrupowaniem na holenderskiej scenie politycznej jest centroprawicowa partia Nowej Umowy Społecznej (NSC). Jej lider Pieter Omtzigt prowadził kampanię na rzecz lepszego zarządzania i kontrolowanej imigracji. Omtzigt już zapowiedział, że nie wejdzie do koalicji z partią Wildersa. Chęć oddania głosu na NSC deklaruje 15 procent wyborców.
Holendrzy będą głosować w niemal 10 tysiącach lokali wyborczych – informuje anglojęzyczny portal dutchnews.nl. Ponad dwieście z nich zostało utworzonych na dworcach kolejowych, by umożliwić głosowanie podróżującym.
Lokale wyborcze tworzone są też w muzeach, galeriach, a nawet prywatnych domach.
Jedną z ciekawostek holenderskich wyborów jest to, że zagłosować można jedynie… czerwonym długopisem. Holandia ma proporcjonalną ordynację wyborczą, kandydaci zdobywają mandat w takiej kolejności, w jakiej znajdują się na liście, ale – jeśli ktokolwiek z listy zdobędzie co najmniej 25 procent głosów oddanych na listę, przeskakuje kandydatów umieszczonych wyżej, którzy zdobyli mniej głosów.
Ze względu na bardzo ładną pogodę dziś w Holandii, spodziewana jest wysoka frekwencja. Najniższą frekwencję w holenderskich wyborach parlamentarnych odnotowano w 1998: wyniosła ona 73 procent. Powodem była deszczowa pogoda.
Przedterminowe wybory parlamentarne odbywają się w związku ze skróceniem kadencji izby wybranej w marcu 2021 roku. Parlament rozwiązano w następstwie upadku rządu premiera Ruttego.
Dzisiejsze głosowanie nie dotyczy izby wyższej holenderskiego parlamentu (Erste kamer), ponieważ jest ona wyłaniana przez przedstawicieli regionów (Provinciale Staten).
Więcej o przedwyborczej sytuacji w Holandii, znajdziesz tutaj.
Przeczytaj także:
„To wielki dzień, To wyjątkowo ważny dzień. Kiedy zbieraliśmy podpisy pod projektem ustawy ”Tak dla in vitro„. Obiecywaliśmy, że prędzej czy później ta ustawa wejdzie w życie. Robimy to teraz, w pierwszym możliwym momencie” – mówi Agnieszka Pomaska, posłanka KO podczas obrad sejmu. „Przywracamy dziś Polkom i Polakom prawo do szczęścia, jakim jest dziecko”.
„Dzieje się rzecz historyczna. Przywracamy w Polsce element sprawiedliwości społecznej. Odebranie refundacji in vitro przez PiS oznaczało upokorzenie biednych, tych rodzin, które nie miały pieniędzy na zabieg i procedurę, która jest trudna. Stygmatyzowaliście tych, których nie było na to stać. Nawet najbogatsi musieli się zadłużać, brać kredyty, by mieć dziecko. Czy nie jest wam wstyd, że krzywdziliście ludzi? I prowadziliście politykę pogardy wobec dzieci z min vitro, ich rodziców i rodzin? Każdy z nas zna przynajmniej jedną osobę, która jest tu dzięki metodzie in vitro. Te wszystkie rodziny powinny usłyszeć dzisiaj jedno słowo: Przepraszamy was za hańbę, którą zaprezentowali wam rządzący. Obiecujemy, że takiego wstydu, jaki przyniósł podręcznik HIT nigdy więcej nie dostaniecie” – mówi Barbara Nowacka, posłanka KO.
„W imieniu klubu PiS przedstawiam stanowisko do projektu ustawy. Będziemy decydować o tym czy z budżetu państwa 500 mln zł ma zostać przeznaczone na jedną z form wspomagania prokreacji. Problem niepłodności dotyka wiele rodzin, a prawie każda rodzina marzy o tym, by mieć potomstwo. Ale nie zawsze te marzenia można spełnić. Te rodziny poszukują w różny sposób rozwiązania problemu, na przykład decydują się na adopcję. To spełnienie marzeń dzieci, które nie mają szans na wychowanie w biologicznej rodzinie” – mówi Józefa Szczurek-Żelazko, posłanka PiS.
Kobiety, które chcą urodzić własne dziecko, wybierają też program naprotechnologii. To proces odzyskiwania zdrowia prokreacyjnego w sposób naturalny. Kobiety poddają się diagnostyce przyczyn niepłodności i identyfikowaniu chorób, zmieniają styl życia i oczekują wsparcia psychologicznego. Czy 500 mln zł z budżetu państwa sprawi, że te programy nadal będą istniały?".
„Mamy do czynienia z prawdziwie zatrważającym zjawiskiem demograficznym. W Polsce rodzi się najmniej dzieci od zakończenia II Wojny Światowej. Liczba urodzeń oscyluje wokół 300 tys. dzieci i prawdopodobnie będzie spadać. Utrzymuje się zjawisko depresji urodzeniowej, obniża się współczynnik dzietności. Na 100 kobiet w wieku rozrodczym (15-49 lat) przypada zaledwie 133 urodzonych dzieci. A o rozwoju demograficznym mówimy o przypadku dopiero 210 urodzonych dzieci. Demografowie wskazują, że jako jedną z najistotniejszych przyczyn takiego stanu rzeczy, jest zlikwidowanie refundacji in vitro. To program, który daje Polkom i Polakom szansę na spełnienie marzeń o rodzicielstwie i zapobiega dramatycznym skutkom zatrzymania przyrostu demograficznego" – mówi w Sejmie Wioletta Tomczak, posłanka Polska 2050.
O spadku urodzeń pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie, m.in. tutaj:
Przeczytaj także:
Pierwsze czytanie Obywatelskiego Projektu „Tak dla in vitro” zaczyna się w środę 22 listopada o godz. 11. Podpisało się pod nim blisko pół miliona osób. To projekt, który został złożony w ubiegłej kadencji Sejmu.
Według niego minister zdrowia miałby:
In vitro to najskuteczniejsza metoda leczenia niepłodności. Przypomnijmy, że rząd PiS wycofał refundację in vitro w 2016 roku. Była to jedna z pierwszych decyzji ówczesnego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, który stwierdził, że na „in vitro szkoda państwowych pieniędzy”.
Przypomnijmy, że obecna dekada jest szczególnie ważna dla spowolnienia spadku liczby urodzeń. Tymczasem in vitro to jedna z ważniejszych metod wspierania zdrowia reprodukcyjnego. „Tworzenie poczucia bezpieczeństwa i wsparcia dla wychowania dzieci to zadanie dla polityków” – mówiła w rozmowie z OKO.press prof. Kotowska.
O dzieciach urodzonych z zamkniętego finansowanego przez rząd programu „Leczenie Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego”, pisaliśmy tutaj:
Przeczytaj także:
Jest tymczasowe porozumienie między Izraelem a Hamasem. Podczas czterodniowej przerwy humanitarnej ma dojść do uwolnienia zakładników
Izraelski rząd i Hamas zawarli porozumienie. Podczas czterodniowej przerwy w walkach Hamas uwolni 50 zakładników przetrzymywanych w Strefie Gazy, a Izrael 150 Palestyńczyków. Przerwa w walkach umożliwi też wjazd pomocy humanitarnej do oblężonej enklawy – podaje agencja Reutera.
Jak wynika z oświadczenia biura premiera Izraela Benjamina Netanjahu, Izrael, przy wsparciu Kataru oraz USA, wynegocjował uwolnienie 50 kobiet i dzieci porwanych przez Hamas 7 października 2023 podczas ataku terrorystycznego na Izrael, w którym zginęło ponad 1200 osób.
„Rząd Izraela działa na rzecz powrotu zakładników do domu (…) To porozumienie to pierwszy etap do osiągnięcia tego celu” – przytacza fragment oświadczenia agencja prasowa Reutera.
Hamas potwierdził gotowość uwolnienia 50 izraelskich zakładników w zamian za uwolnienie 150 palestyńskich kobiet i dzieci przetrzymywanych w izraelskich więzieniach.
Za każdych kolejnych 10 uwolnionych zakładników przerwa w walkach zostanie przedłużona o kolejny dzień.
Jak wynika z danych izraelskiego rządu, na terenie Strefy Gazy przetrzymywanych jest ponad 200 zakładników porwanych 7 października.
Dane palestyńskie mówią o ponad 7 800 Palestyńczyków uwięzionych przez Izrael, w tym około 85 kobietach i 350 dzieciach. Powodem ich uwięzienia, zdaniem władz Palestyny, były często tak drobne wykroczenia, jak obrzucanie kamieniami izraelskich posterunków wojskowych na terenach okupowanych.
Porozumienie rozejmowe pozwoli też na wjazd do Strefy Gazy setek ciężarówek z pomocą humanitarną, medyczną i paliwem, podał Hamas w oświadczeniu.
Izrael zobowiązał się nie atakować ani nie aresztować nikogo w Strefie Gazy w okresie rozejmu. Czas rozpoczęcia rozejmu ma zostać ogłoszony w ciągu najbliższych 24 godzin.
Prezydent USA Joe Biden wyraził zadowolenie z powodu porozumienia.
„Dzisiejsze porozumienie powinno sprowadzić do domu kolejnych amerykańskich zakładników i nie spocznę, dopóki wszyscy nie zostaną uwolnieni” – powiedział Biden w oświadczeniu. Na terenie Strefy Gazy przetrzymywana jest m.in. 3-letnia dziewczynka ze Stanów, której rodzice zostali zamordowani przez Hamas.
To porozumienie to pierwszy rozejm w wojnie, w trakcie której izraelska armia zrównała z ziemią dużą część rządzonej przez Hamas Gazy. W nalotach zginęło 13 300 cywilów, a około dwie trzecie ludności zostało bez dachu nad głową. W Strefie Gazy mieszka około 2,3 miliona osób – pisze Reuters.
Informując o rozejmie premier Izraela Benjamin Netanjahu podkreślił jednak, że „szersza misja Izraela pozostaje niezmieniona”.
„Jesteśmy w stanie wojny i będziemy ją kontynuować, dopóki nie osiągniemy wszystkich naszych celów. Planujemy zniszczyć Hamas, uwolnić wszystkich naszych zakładników i zapewnić, że żadne ugrupowanie w Strefie Gazy nie będzie mogło zagrozić Izraelowi” – powiedział w nagranym komunikacie na początku posiedzenia rządu.
Hamas w swoim oświadczeniu podkreślił, że pomimo ogłoszenia rozejmu „nasze palce pozostają na spustach [broni], a nasi zwycięscy bojownicy w gotowości, aby bronić naszych ludzi i pokonać okupację".
Czytaj więcej o sytuacji w Strefie Gazy:
Przeczytaj także:
W środę mają zapaść ostateczne decyzje dotyczące obsady stanowisk ministerialnych w rządzie Donalda Tuska – dowiedziało się OKO.press. Do ustaleń kończących proces meblowania nowego gabinetu dojdzie na spotkaniu liderów KO, Trzeciej Drogi i Lewicy
Jak wynika z najnowszych ustaleń mediów, w tym OKO.press, do rządu Donalda Tuska wejdą prawdopodobnie:
Donald Tusk żartował wczoraj w Sejmie, że ustalenia dziennikarek i dziennikarzy są tak precyzyjne, że „skład własnego rządu poznał z mediów” – pisze Agata Szczęśniak.
Wciąż trwają jeszcze rozmowy w sprawie obsadzenia Ministerstwa Rozwoju i Technologii, Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej oraz Ministerstwa Nauki. Tymi resortami ma podzielić się Lewica i któryś z posłów Trzeciej Drogi.
Kształtuje się też ostateczny podział resortów w rządzie Tuska, bo jak wynika z informacji OKO.press, ma on wyglądać inaczej niż w gabinecie Morawieckiego. Jak? Jedno ze źródeł mówi nam, że zamiast trzech ministerstw gospodarczych (aktywów, funduszy europejskich i finansów) będą cztery. W tym obiecane przez Tuska ministerstwo przemysłu z siedzibą w Katowicach.
O trzecią tekę ministerialną walczy Lewica, która do tej pory miała w swojej puli wicepremiera i ministra cyfryzacji Krzysztofa Gawkowskiego oraz resort rodziny i polityki społecznej (najpewniej szykowany dla Agnieszki Dziemianowicz-Bąk).
I to prawdopodobnie przedstawicielka tego klubu parlamentarnego miałaby być „dodatkową” kobietą na stanowisku ministerialnym. Jakim konkretnie? Nie jest to na razie jasne. Być może będzie to nauka, może jeden z resortów gospodarczych.
„Kobiet w rządzie ostatecznie będzie więcej niż o tym pisze się w mediach” – zapewnia OKO.press ważny polityk, znający ustalenia dotyczące składu rządu.
Czytaj więcej w tekście Agaty Szczęśniak:
Przeczytaj także: