0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jaźwieck...

Ostatni dzień kampanii samorządowej

Na żywo

Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach

Google News

15:05 02-01-2024

Prawa autorskie: Fot . Robert Robaszewski / Agencja Wyborcza.plFot . Robert Robasze...

Koniec kredytu 2 proc. Będzie inny program dopłat do zakupu mieszkania

Od 2 stycznia banki nie przyjmują wniosków o udzielenie bezpiecznego kredytu 2 proc. Ministerstwo Rozwoju pracuje nad nowym rozwiązaniem, które ma być skierowane do osób o niższych dochodach

To koniec programu bezpieczny kredyt 2 proc. Dopłaty do zakupu mieszkania, wprowadzone przez PiS w lipcu 2023, trafiły do 55,8 tys. osób. Jak informuje Ministerstwo Rozwoju i Technologii, łączne środki przeznaczone na dofinansowanie na lata 2023-2024 zostały wyczerpane. „Z początkiem nowego roku konieczne jest wstrzymanie przyjmowania nowych wniosków przez banki uczestniczące w programie” – czytamy w komunikacie MRiT.

Będzie nowy program dopłat

Jednocześnie ministerstwo zastrzega, że wsparcie kredytobiorców nie ustanie. Nowy rząd chce przedstawić inny program dofinansowania. I to na początku roku. Z komunikatu wynika, że w resorcie trwają intensywne prace nad rozwiązaniami, które będą dostępne głównie dla osób o niższych dochodach i z większych rodzin. Ministerstwo Rozwoju zastrzega, że nie chce, by publiczne pieniądze trafiały do ludzi, których zarobki pozwalają na uzyskanie kredytu w zwykłej ofercie rynkowej. To oznacza, że wśród kryteriów pojawią się pewnie progi dochodowe, co z pewnością ograniczy pulę osób, które mogą ubiegać się o wsparcie.

„Istotnym założeniem jest także mniejsza presja na rynek mieszkaniowy i związany z tym wpływ na wzrost cen oraz precyzyjnie adresowana pomoc państwa” – czytamy też w komunikacie.

Tymczasem eksperci wskazują, że ceny mieszkań, które w związku uruchomieniem kredytu 2 proc. i rozkręceniem popytu wzrosły nawet rok do roku nawet o 27 proc., nie spadną bez zwiększonej podaży. W grudniu 2023 za mieszkanie w Warszawie trzeba było zapłacić o 24 proc. więcej niż rok wcześniej, średnio 16 509 zł za metr kwadratowy.

Jak wskazują analitycy portalu RynekPierwotny.pl, dopłaty do kredytów wyczyściły rynek z najtańszych, najpopularniejszych metrażowo mieszkań. Dostępność lokali do 50 mkw spadła dramatycznie. W największych miastach odsetek mieszkań z ceną powyżej 15 tys. zł za metr zwiększył się z 17 proc. do 42 proc.

Dopłaty do kredytów pompują ceny

O tych zagrożeniach pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie.

„Jak pokazują badania, dofinansowanie kredytu faktycznie pomaga, ale tylko tym, którzy mają benefit bycia pierwszymi. Pierwsze osoby, które skorzystają z programu, faktycznie zyskują większą zdolność kredytową i mogą kupić sobie mieszkanie.

Ale już za moment rynek się dostosowuje, podnosi ceny i siła nabywcza poszukujących mieszkania staje się taka sama, jak przed wprowadzeniem programu.

Na dodatek ci, którzy się nie łapią na program mieszkaniowy ze względu na jego różne kryteria: wiek, dochód, liczbę dzieci itd., mają trudniej niż przedtem. Bo rosną ceny” – tłumaczył dr Adam Czerniak, ekspert rynku mieszkaniowego, naukowiec ze Szkoły Głównej Handlowej.

Przeczytaj także:

12:22 02-01-2024

Prawa autorskie: Fot. Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.plFot. Jacek Marczewsk...

Ministerstwo Finansów interweniuje w sprawie błędnych kursów złotego w Google'u

Ministerstwo Finansów zwróciło się oficjalnie do Google Polska z pytaniem o przyczyny wczorajszej nieprawdziwej publikacji dotyczącej kursu złotego.

Według danych Google 1 stycznia późnym popołudniem kurs euro gwałtownie wzrósł. Wieczorem osiągnął pułap 5,92 zł. Podobnie stało się z kursem dolara, który w wyszukiwarce Google poszybował do 4,37 zł.

Te dane wywołały niepokój w polskich mediach społecznościowych. Szybko stało się jasne, że to błąd Google'a. Głos w tej sprawie na Twitterze zabrał minister finansów Andrzej Domański.

„Spokojnie. Ten kurs złotego, który sieje panikę to „fejk” (błąd źródła danych). Za chwilę otworzą się rynki w Azji i sytuacja wróci do normy” – napisał polityk i załączył skrina z aktualnym kursem ze strony Bloomberga., który wynosił 4,34 zł.

Choć rynki nie zareagowały gwałtownie na błąd Google'a, władze będą sprawę wyjaśniać i domagać się konsekwencji w związku z incydentem. We wtorek głos w sprawie zabrało Ministerstwo Finansów.

„Ministerstwo Finansów zwróciło się oficjalnie do Google Polska o udzielnie informacji: – o przyczynach wczorajszej nieprawdziwej publikacji dotyczącej kursu złotego oraz – o tym, jakie działania podejmie, aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości” – czytamy w komunikacie na Twitterze.

10:53 02-01-2024

Prawa autorskie: Roman Rogalski / Agencja GazetaRoman Rogalski / Age...

Skarga do KRRiT za słowa Jana Pietrzaka o obozach koncentracyjnych dla migrantów

Do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wpłynęła skarga na słowa Jana Pietrzaka o imigrantach i obozach koncentracyjnych.

Krzysztof Luft, członek Rady Programowej TVP oraz były członek KRRiT napisał oficjalną skargę do przewodniczącego KRRiT Macieja Świrskiego na złamanie przez Telewizję Republika ustawy o radiofonii i telewizji.

„W wieczornej audycji wydania specjalnego, prowadzonej przez Katarzynę Gójską, ok. godziny 21.44 na antenie programu Telewizja Republika padły słowa nawołujące do wysyłania ludzi o innym kolorze skóry, innej rasy, do obozów koncentracyjnych. Uczestniczący w audycji Jan Pietrzak stwierdził: »Mamy baraki dla imigrantów: w Auschwitz, w Majdanku, w Treblince. Mamy dużo baraków zbudowanych przez Niemców i tam będziemy zatrzymywać tych imigrantów, wpychanych nam przez Niemców«. Te szokujące słowa nie spotkały się z właściwą reakcją ze strony prowadzącej audycję, która nie tylko zbagatelizowała tę skandaliczną wypowiedź, ale nawet usprawiedliwiła jej autora” – czytamy w piśmie Krzysztofa Lufta.

"Ta skandaliczna sytuacja w sposób drastyczny naruszyła art. 18 ust 1 Ustawy o radiofonii i telewizji, który zakazuje rozpowszechniania „treści nawołujących do nienawiści lub przemocy lub dyskryminujących ze względu na płeć, rasę, kolor skóry, pochodzenie etniczne lub społeczne, cechy genetyczne, język, religię…”

W Polsce, w kraju, na którego terenie w czasie II WŚ w niemieckich obozach koncentracyjnych życie straciły miliony ludzi, tego rodzaju słowa budzą szczególny sprzeciw. Nawet jeśli zostały wypowiedziane jako żart. Nie żartuje się z męczeńskiej śmierci i cierpienia milionów ludzi.

W związku z powyższym oczekuję od Pana Przewodniczącego ukarania nadawcy za to niezwykle drastyczne naruszenie, co być może zapobiegnie podobnym skandalicznym sytuacjom w przyszłości na antenie tego nadawcy".

Prawica broni Telewizji Republika

Słowa Jana Pietrzaka nie spotkały się na razie z żadną oficjalną reakcją KRRiT, nie zostały też przez żadnego z jej członków skomentowane.

Kroki podjął minister sprawiedliwości Adam Bodnar, który wezwał Prokuraturę Krajową do wszczęcia śledztwa w sprawie wypowiedzi satyryka.

Przeczytaj także:

Zareagował na to Michał Rachoń, do niedawna jedna z twarzy TVP, a od kilku dni dyrektor programowy Telewizji Republika.

„W kilka dni po zakneblowaniu mediów publicznych prokuratura Tuska rozpoczyna walkę z mediami prywatnymi. TV Republika się nie podda. Będziemy walczyć o wolność słowa. #Zamach na media” – napisał Rachoń na Twitterze.

W podobnym duchu wypowiedział się także szef gabinetu Andrzeja Dudy Marcin Mastalerek. Wypowiedź Pietrzaka nazwał co prawda „bezdennie głupią” i powiedział, że prezydent był nią oburzony. Ale Marcin Mastalerek skupił się na krytyce ministra sprawiedliwości i obronie TV Republika.

„Na tym polega wolność słowa, że nie napuszczamy na kogoś prokuratora, bo Jan Pietrzak to powiedział” – stwierdził. "Jeśli minister sprawiedliwości zajmuje się wypowiedzią publicysty i satyryka, to ja się zaczynam zastanawiać, czy chodzi mu o słowa publicysty i satyryka, czy o gigantyczny sukces Telewizji Republika.

07:16 02-01-2024

Dowództwo Operacyjne: W związku z atakami Rosji w Ukrainie uruchomiono w Polsce dwie pary F-16

We wtorek od rana w całej Ukrainie trwa alarm przeciwlotniczy. W nocy Rosja przeprowadziła zmasowany atak dronami kamikadze. Według władz Ukrainy wszystkie zostały zestrzelone, ale ich odłamki powodują straty. Rano przekazano informacje także o atakach rakietowych. Jednym z celów był m.in. Kijów, gdzie doszło do zniszczeń i pożarów kilku budynków. Co najmniej kilkanaście osób zostało rannych.

Przed godziną ósmą Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych poinformowało na Twitterze, że w związku z atakiem na terytorium Ukrainy podjęto decyzję o uruchomieniu lotnictwa w Polsce.

„W celu zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej aktywowano dwie pary myśliwców F-16 oraz sojuszniczy tankowiec powietrzny. Około godziny 5.45 wystartowała amerykańska para stacjonującą w bazie w Łasku, a około godz. 6.15 polska para z bazy w Krzesinach” – czytamy w komunikacie.

„Ostrzegamy, że działalność polskiego i sojuszniczego lotnictwa w naszej przestrzeni powietrznej może wiązać się z występowaniem podwyższonego poziomu hałasu, zwłaszcza we wschodnim obszarze kraju”.

Po godzinie 10.00 Dowództwo operacyjne poinformowało, że akcja została zakończona.

„Ze względu na zmniejszenie poziomu zagrożenia, operowanie par dyżurnych polskiego i sojuszniczego lotnictwa w naszej przestrzeni powietrznej zostało zakończone. Uruchomione środki powróciły do swoich baz i standardowej działalności operacyjnej” – czytamy.

06:55 02-01-2024

Zalewski: Mamy pewność, że rakieta opuściła terytorium Polski

„Mamy pewność, że rosyjska rakieta, która w piątek naruszyła polską przestrzeń powietrzną, opuściła terytorium naszego kraju” – ogłosił wiceszef MON Paweł Zalewski

We wtorkowy poranek gościem rozmowy w RMF FM był wiceminister obrony Paweł Zalewski, który ogłosił, że władze mają już pewność, że rosyjska rakieta opuściła teren Polski.

„Po pierwsze – mamy potwierdzenie z radarów polskich i sojuszniczych, ale ponieważ czasami technika jest zawodna, żeby mieć 100-procentową pewność, skierowaliśmy około 500 żołnierzy WOT, którzy przeczesywali tamte tereny i nie znaleźli żadnych szczątków” – mówił polityk.

Poszukiwania rakiety

W piątek 29 grudnia rano od strony granicy z Ukrainą doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez obiekt, który według Sztabu Generalnego Wojska Polskiego był rosyjską rakietą manewrującą. W sobotę 31 grudnia 480 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej było zaangażowanych w poszukiwania ewentualnych elementów obiektu, operacja miała miejsce w okolicach Zamościa, a o akcji informowało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. Celem jest definitywne potwierdzenie, że na terytorium Polski nie pozostał jakikolwiek element rosyjskiej rakiety. Po południu wojsko przekazało, że żadnych elementów rakiety nie znaleziono.

Do incydentu doszło w następstwie zmasowanych ataków rosyjskich na Ukrainę w nocy z czwartku na piątek. Wojska rosyjskie użyły co najmniej 110 pocisków rakietowych i znacznej liczby dronów-kamikaze. Część celów ataku znajdowała się w zachodniej Ukrainie – w rejonie Lwowa a nawet położonego tuż przy polskiej granicy Jaworowa.

Przeczytaj także:

Sprawdzian procedur

Paweł Zalewski był pytany o to, czy jego zdaniem naruszenie przez rakietę polskiej przestrzeni powietrznej było wypadkiem, czy celowym działaniem Rosji. Stwierdził, że nie może w tej chwili przesądzić, która z tych wersji jest bardziej prawdopodobna. Dodał, że każdy taki przypadek jest sprawdzianem procedur i ocenił, że w tym wypadku prawidłowo zadziałały.

„Potrzebujemy bardzo pilnego wzmocnienia i zintensyfikowania działań, aby polski system obrony powietrznej był skuteczniejszy. Niestety decyzje, które były podejmowane przez poprzedników, były podejmowane za późno. Bardzo dużo czasu zmarnowaliśmy. Ten czas musimy nadgonić. I to jest najważniejszych wniosek z tych wydarzeń” – dodawał.