Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
W zeszłym tygodniu dowiedzieliśmy się, że rekordziści w TVP otrzymywali prawie 300 tys. zł rocznie za komentarze przychylne PiS. Michał Karnowski twierdził, że mówienie o tym to nagonka
„Jak tylko ustalony zostanie status prawny osób podających się za władze TVP, podejmę wobec nich kroki prawne. ”Zapomnieli„ o programie, który realizowałem dla TVP, twierdzą, że dostawałem jakieś pieniądze ”za wypowiedzi„ – co nie jest prawdą. To nagonka” – pisał 17 stycznia publicysta tygodnika „Sieci” Michał Karnowski.
Karnowski w TVP wielokrotnie komentował bieżące wydarzenia, zarówno w „Wiadomościach”, jak i w różnych programach TVP Info. Komentarze zawsze były przychylne rządowi Prawa i Sprawiedliwości.
16 stycznia w trybie dostępu do informacji publicznej poseł KO Krzysztof Brejza otrzymał od TVP potwierdzenie, że komentatorzy w telewizji publicznej za czasów rządów PiS otrzymywali spore sumy za wygłaszane komentarze. Rekordzista miał otrzymać prawie 300 tys. zł w ciągu roku. Na liście osób objętych wynagrodzeniem za komentarze jest między innymi właśnie Michał Karnowski.
Karnowski uważa, że mówienie o zarobkach za komentarze to nagonka. W Radiu Wnet posunął się do takiego komentarza:
„Jak spojrzymy, jak szykowano zabójstwo Borysa Niemcowa, to tak je szykowano. Jak zobaczymy, jak rozprawiały się rozmaite kamaryle w Ukrainie z ludźmi, którzy, chociażby podejmowali walkę z korupcją, czy chcieli być niezależni. To dokładnie w taki sam sposób. To jest bardzo wschodni sposób działania”.
Portal Wirtualna Polska zapytał Centrum Informacji TVP o to, czy umowa Michała Karnowskiego z TVP obejmowała opłaty za komentarze.
„Potwierdzamy, że Pan Michał Karnowski w przedmiocie umowy, która obowiązywała przez cały 2023 rok, miał obowiązek zarówno prowadzenia audycji pod nazwą ”Salon Dziennikarski„, jak i – odrębnie – do opracowywania komentarzy do audycji informacyjnych i publicystycznych na antenie TVP INFO, w liczbie od 19 do 23 (miesięcznie). Z tytułu umowy przysługiwało mu ryczałtowe miesięczne wynagrodzenie” – czytamy w odpowiedzi.
Nie wiemy jednak, ile Karnowski otrzymywał za same komentarze.
Kancelaria prezydenta i Ministerstwo Sprawiedliwości wzajemnie oskarżają się o przedłużanie procedury ułaskawieniowej wobec Kamińskiego i Wąsika. Obaj mogą wyjść z więzienia już w tym tygodniu
„Prezydent ma rację w tej sprawie, nie prezes Jarosław Kaczyński. To oczywiste, że gdyby prezydent zastosował rady w dobrej wierze, składane przez PiS i prezesa Kaczyńskiego, to byłoby to po prostu bezskuteczne. Bo nieuznawane jest pierwsze ułaskawienie, więc aktualizacja tego ułaskawienia też nie będzie uznawana” – powiedział dziś rano w TVN24 szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek.
Mastalerek odnosił się do słów Jarosława Kaczyńskiego, które nagrały kamery. Szef PiS mówił:
„Mam nadzieję, że prezydent się zdecyduje i w końcu uwolni. Z tą metodą, którą zastosował, to jeszcze rok może trwać”.
Mastalerek uważa jednak, że inicjatywa należy obecnie do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, a nie do prezydenta Dudy.
„Prezydent wzywał Adama Bodnara do szybszego przesłania opinii i akt, dlatego że prawie 2 tygodnie minęły od tego czasu. Wcześniej widzieliśmy ekspresowe działanie w sprawie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika tak naprawdę wszystkich organów i nagle okazuje się, że w 12 dni, prawie 2 tygodnie, nie można przesłać opinii. To po prostu wygląda na złośliwe, wręcz sadystyczne działanie Adama Bodnara. Zastanawiam się, czy ten pan pamięta jeszcze, że był RPO, że pracował w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka” – mówił w oskarżycielskim tonie Mastalerek.
Te zarzuty w Polsat News odpierała wiceministra sprawiedliwości Maria Ejchart. Jej zdaniem „zdrowie, życie, a precyzyjniej wolność panów Wąsika i Kamińskiego są wyłącznie w rękach pana prezydenta”. Jej zdaniem nie ma obecnie przesłanek, by prokurator generalny (czyli Adam Bodnar) podejmował obecnie decyzję o przerwie w karze. Według jej informacji życiu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika nic obecnie nie zagraża.
Jednocześnie przekazała, że opinia i akta, o których mówił w TVN24 Marcin Mastalerek zostaną przekazane prezydentowi dziś lub jutro.
„Te akta są bardzo obszerne. To są, również akta tajne. Jest ich, jeżeli dobrze pamiętam 38 tomów. Samo uzasadnienie ma kilkadziesiąt stron. Przygotowanie takiej opinii po prostu zajmuje czas. Na pewno nie jest tak, że pan profesor Adam Bodnar, prokurator generalny przetrzymuje te akta”.
Co stanie się, gdy prezydent otrzyma od Bodnara akta sprawy?
„W dniu, kiedy prezydent dostanie, podejmie decyzję” – mówił dziś Mastalerek. Należy spodziewać się, że Andrzej Duda ułaskawi Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, gdy tylko otrzyma akta. Obaj politycy PiS mogą wyjść z więzienia jeszcze w tym tygodniu.
Wreszcie ruszą sejmowe prace nad projektami legalizującymi aborcję. Projekty będą trzy: dwa Lewicy i jeden Koalicji Obywatelskiej
Na pierwszym posiedzeniu Sejmu Lewica złożyła dwa projekty dotyczące aborcji. Jeden zakłada legalizację aborcji do 12. tygodnia, drugi – dekryminalizację.
Od 13 listopada projekty leżały w zamrażarce, choć marszałek Szymon Hołownia obiecywał, że zamrażarkę z Sejmu wyprowadzi. Dlaczego? Sejmowi legislatorzy zgłosili do projektów poprawki, piłka jest po stronie Lewicy – usłyszało OKO.press w Kancelarii Sejmu.
Jak się dowiadujemy, chodziło o doprecyzowanie jednego z przepisów. Według informacji OKO.press Lewica ma złożyć poprawki dziś (wtorek 23 stycznia 2024).
Również dziś polityczki Koalicji Obywatelskiej spotykają się z przedstawicielkami organizacji społecznych. Po tym spotkaniu KO ma złożyć swój projekt dotyczący aborcji.
Prace nad wszystkimi trzema projektami mają ruszyć jednocześnie.
„Liczę, że parlamentarzyści zastanowią się nad tym, jak głosować, bo będzie to miało poważne konsekwencje” – powiedziała w rozmowie z OKO.press Katarzyna Kotula, ministra do spraw równości.
Polskie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało w mediach społecznościowych:
„Informujemy, że obserwowana jest intensywna aktywność lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej, która związana jest z zamiarem wykonania uderzeń na terytorium Ukrainy. Wszystkie niezbędne procedury mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej zostały uruchomione, a sytuacja jest na bieżąco monitorowana. Ostrzegamy, że aktywowano polskie i sojusznicze lotnictwo, co może wiązać się z występowaniem podwyższonego poziomu hałasu, zwłaszcza w południowo-wschodnim obszarze kraju”.
To standardowa procedura w związku z porannymi nalotami rosyjskimi w Ukrainie.
Serhij Popko, szef Kijowskiej Miejskiej Administracji Wojskowej zaapelował do mieszkańców miasta, by zostali w schronach:
„W wyniku uderzenia rakietowego w rejonie światoszyńskim zapaliły się zaparkowane samochody, uszkodzone zostało przedszkole i budynek mieszkalny. Jedna osoba jest ranna. Służby ratunkowe są w drodze na miejsce zdarzenia. Alarm przeciwlotniczy nie ustaje. Zostań w schronie!”
Nad ranem ukraińska armia informowała, że Rosjanie przeprowadzili trzy uderzenia rakietowe, 65 bombardowań i 56 ostrzałów z artylerii. Na obwód charkowski w nocy spadły 4 rakiety. Obrona przeciwlotnicza strąciła też kilka dronów, lecących na Kijów.
Miała to być tajemnica, ale wieści rozchodzą się szybko. Jarosław Kaczyński chce, by kongres partii, gdzie wybrany zostanie nowy prezes odbył się za rok. Mówi się o czterech kandydatach
Jarosław Kaczyński już kilkukrotnie w przeszłości zapowiadał, że odda władzę w partii komuś młodszemu. Tym razem jednak decyzja ma być ostateczna. Prezes PiS miał o niej poinformować już kilka tygodni temu. Ale powiedział to tylko kilku najbliższym współpracownikom. Miał też prosić, by zachować jego decyzję w tajemnicy zarówno przed szeregowymi działaczami partii, jak i opinią publiczną. Jeśli rzeczywiście tak było, plan szybko wyszedł na jaw.
Kaczyński chce, by kongres, na którym wybrany zostanie nowa osoba, która poprowadzi PiS, odbył się w pierwszej połowie 2025 roku. Według informacji portalu Kaczyński nie zamierza namaścić następcy, ma on zostać wybrany w autentycznym głosowaniu. Jeden z potencjalnych kandydatów ujawnił się ostatnio sam:
„Chciałbym, żeby pan prezes jak najdłużej był szefem Prawa i Sprawiedliwości, spajał nasz obóz. A potem chciałbym również wystartować w tym zaszczytnym wyścigu, w tej konkurencji” – mówił były premier Mateusz Morawiecki w Radiu Zet 12 stycznia. Onet opisuje, że Morawiecki został za tę wypowiedź ostro skrytykowany podczas ostatniego spotkania kierownictwa PiS.
Nikt inny nie zamierza na razie ogłaszać swoich kandydatur. W partii mówi się jednak o jeszcze trzech osobach z ambicjami przywódczymi: Beacie Szydło, Przemysławie Czarnku i Mariuszu Błaszczaku.
Nie wszyscy w partii są jednak przekonani, że to czas na zmianę prezesa. Adam Bielan, Stanisław Karczewski czy Ryszard Czarnecki mają namawiać Jarosława Kaczyńskiego na kolejną kadencję. W PiS dochodzi dziś do nieznanych wcześniej aktów buntu. Na ostatnim posiedzeniu Sejmu kierownictwo partii zdecydowało, by zagłosować za odwołaniem Krzysztofa Bosaka z Konfederacji z funkcji wicemarszałka Sejmu. Szef klubu Mariusz Błaszczak miał przekazać decyzję posłom PiS bez przedstawienia żadnej argumentacji. A przedstawiający argumenty przeciwko takiemu głosowaniu Przemysław Czarnek otrzymał na zebraniu gromkie brawa.
„Coś w nas pękło, gdy Mariusz zamknął posiedzenie klubu nerwową zapowiedzią o dyscyplinie w głosowaniu, kończąc w ten sposób całą dyskusję” – mówił Onetowi doświadczony poseł PiS po awanturze. Ostatecznie partia nie wzięła udziału w tym głosowaniu.
Jarosław Kaczyński jest drugim prezesem w historii partii PiS, która sięga marca 2001. Pierwszym był jego brat, Lech Kaczyński. Jarosław pełni tę funkcję nieprzerwanie od stycznia 2003 roku.