Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Likwidator TVP opublikował „przykładowe opinie prawne” dotyczące zmian dokonanych w spółkach medialnych 19 grudnia oraz postawienia spółek w stan likwidacji.
W piątek po godzinie 16.00 na stronie Centrum Informacji TVP pojawił się komunikat likwidatora spółki Daniela Gorgosza na temat ekspertyz prawnych dotyczących działań Ministerstwa Kultury. Wcześniej o ujawnienie tej informacji wnioskowały w resorcie dwie organizacje prawniczego – Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz Obywatelska Sieć Watchdog Polska. Bezskutecznie. Ministerstwo odpowiadało m.in. że ekspertyzy te nie zostały utrwalone.
Przeczytaj także:
Likwidator opublikował dwie opinie. Pierwsza, autorstwa prof. Tomasza Siemiątkowskiego oraz prof. Aleksandra Kappesa, dotyczy działań podjętych przez ministra kultury 19 grudnia 2023 roku. Tego dnia Bartłomiej Sienkiewicz odwołał zarządy oraz rady nadzorcze spółek medialnych, następnie nowe rady nadzorcze powołane przez ministra wybrały nowe zarządy. Zgodnie z ustawą takie uprawnienia należą do Rady Mediów Narodowych. Minister ją jednak pominął i działał na podstawie kodeksu spółek handlowych, podejmując decyzje jako walne zgromadzenie spółek.
Główną tezą ekspertyzy jest to, że działania ministra Sienkiewicza uprawnione, ponieważ przepisy dotyczące RMN są niezgodne z Konstytucją.
Z dokumentu wynika, że ekspertyzę sporządzono 21 grudnia, czyli dwa dni po decyzjach ministra Sienkiewicza.
Druga opinia została sporządzona przez prof. Katarzynę Bilewską. Ekspertyza dotyczy postawienia spółek w stan likwidacji i powołania likwidatorów. Zdaniem prawniczki takie działania są dopuszczalne, ponieważ stan likwidacji nie oznacza, że spółki zostaną ostatecznie rozwiązane, co doprowadziłoby do sprzeczności z ustawami przewidującymi ich istnienie. Ekspertyza pochodzi z 5 stycznia 2024 roku. Minister wydał omawiane decyzje 27 grudnia 2023 roku.
Przeczytaj także:
Likwidator Daniel Gorgosz w opublikowanym stanowisku zaznaczył, że to „przykładowe opinie prawne”, a „spółka dysponuje szeregiem innych ekspertyz profesorskich w powyższym zakresie, które były przedkładane w postępowaniach sądowych związanych ze wskazanymi zmianami na różnych etapach”.
10 stycznia warszawski sąd rejestrowy odmówił wpisania nowych władz TVP do KRS. W uzasadnieniu referendarz argumentował, że minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz nie miał prawa odwołać starej rady nadzorczej TVP i powołać nowej. W poniedziałek 22 stycznia 2024 referendarze sądowi Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy oddalili także wnioski o wpisanie do KRS likwidacji TVP oraz Polskiego Radia. W uzasadnieniu powoływano się m.in. na niezgodność z prawem rozwiązania spółek, których istnienie wymaga ustawa o radiofonii i telewizji. Ministerstwo zapowiedziało zaskarżenie tych decyzji.
Pomimo tych negatywnych rozstrzygnięć sądy rejestrowe wpisały do KRS likwidację kilkunastu innych podmiotów – regionalnych rozgłośni radiowych oraz Polskiej Agencji Prasowej.
Przeczytaj także:
Helsińska Fundacja Praw Człowieka i Sieć Obywatelska Watchdog Polska zwróciły się do rządu z prośbą o udostępnienie ekspertyz prawnych dotyczących działań ministra kultury w sprawie mediów publicznych. Resort unika odpowiedzi.
„Dysponujemy opiniami najwybitniejszych prawników, którzy nie mają żadnych wątpliwości, że działania ministra Sienkiewicza są zgodne z prawem i interesem publicznym” – mówił 27 grudnia 2023 roku Donald Tusk. O istnieniu „bardzo silnych ekspertyz”, które potwierdzają zasadność kroków podjętych wobec spółek medialnych przekonywał także 22 stycznia 2024 sam Bartłomiej Sienkiewicz.
Sieć Obywatelska Watchdog Polska zwróciła się do Kancelarii Premiera z wnioskiem o udostępnienie opinii prawnych, o których mówią politycy. KPRM odesłała organizację w tej sprawie do Ministerstwa Kultury.
Organizacja opublikowała na Twitterze odpowiedź, jaką dostała od resortu.
„Opinie, o których mowa, nie zostały przez MKiDN utrwalone na nośniku” – czytamy w piśmie.
Oprócz tego ministerstwo stwierdza, że informacje, których domaga się Watchdog nie stanowią informacji publicznej w rozumieniu ustawy i zapowiada wprost, że ich nie udzieli, ponieważ takie działanie wykraczałoby poza kompetencje organu.
Z takim samym wnioskiem do ministerstwa kultury zwróciła się także Helsińska Fundacja Praw Człowieka. HFPC również nie uzyskało informacji. W odpowiedzi resort napisał, że minister kultury wykonuje prawa z akcji jako walne zgromadzenie, że 19 grudnia 2023 roku Sejm podjął uchwałę na temat mediów publicznych. Do wiadomości dołączono stanowisko Prokuratorii Generalnej na temat skutków postanowienia zabezpieczającego Trybunału Konstytucyjnego z 14 grudnia 2023 r.
Odpowiedź resortu kultury nie usatysfakcjonowała Helsińskiej Fundacji.
„Opinia publiczna ma prawo poznać ekspertyzy, na które powołuje się rząd. Gwarantuje to konstytucyjna zasada jawności działania organów władzy publicznej. Przejrzystość działania władz ma tym bardziej istotne znaczenie w sytuacji, gdy działania te budzą tak silne kontrowersje. Przypomnijmy, że sposób rozpoczęcia zmian w mediach publicznych budzi naszym zdaniem poważne wątpliwości prawne. Zbliżone zastrzeżenia wyraził m.in. Międzynarodowy Instytut Prasy, nazywając działania Ministra Kultury »niebezpiecznym precedensem, który będzie mógł wykorzystać każdy kolejny rząd«” – pisze HFPC.
Fundacja zapowiada także, że w ramach starań o ujawnienie ekspertyz zamierza złożyć skargę na bezczynność organu do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Sprawa dotyczyła wpisu Antoniego Macierewicza w mediach społecznościowych z maja 2020 roku:
„10 lat, 122 miesiące, 528 tygodni, 3699 dni: T. Siemoniak, D. Tusk, R. Sikorski i inni ukrywają przestępców, sprawców Tragedii Smoleńskiej. T. Arabski skazany, czas na resztę” – napisał wówczas polityk PiS.
„Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał przed chwilą Antoniemu Macierewiczowi przeprosić na platformie X (d. Twitter) Donalda Tuska, Tomasza Siemoniaka i Radosława Sikorskiego za przypisywanie im ukrywania sprawców katastrofy smoleńskiej. Sąd uznał słowa posła PiS za skandaliczne, niedopuszczalne i nieprawdziwe" – napisał dziś w mediach społecznościowych pełnomocnik pomówionych, Roman Giertych.
Większość prawników nie ma wątpliwości: Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński nie są już posłami. Ci jednak zamierzają brać udział w przyszłotygodniowym posiedzeniu Sejmu
„Jestem posłem, zostałem wybrany głosami moich wyborców i moim obowiązkiem jest wówczas, gdy mam taką możliwość, uczestniczyć w obradach Sejmu. Wybieram się do Sejmu. Pan minister Kamiński jest posłem, jego sytuacja jest identyczna, jestem przekonany, że spotkamy się z ministrem Kamińskim w Sejmie. Pan marszałek Hołownia nie powinien decydować, kto jest posłem, kto nie, decydują wyborcy. A pan marszałek Hołownia chyba obrósł w piórka, urósł w siłę i pewien tak – syndrom Boga się pojawił. Otóż nie on decyduje, decydują wyborcy. On usiłował wygasić mandaty, ale Sąd Najwyższy dał mu pstryczka w nos” – powiedział dziś Maciej Wąsik w Radiu Plus.
Najbliższe posiedzenie Sejmu rozpocznie się w środę 7 lutego. Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński zostali w grudniu skazani prawomocnym wyrokiem za fałszowanie dokumentów i nielegalną prowokację, gdy w 2007 roku pracowali w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Do więzienia trafili w styczniu 2024, i w styczniu tego roku z niego wyszli. Po po dwóch tygodniach spychania odpowiedzialności, prezydent Andrzej Duda ułaskawił swoich byłych partyjnych kolegów.
Wąsik i Kamiński utrzymują, ze po ułaskawieniu dalej są posłami. Większość prawników nie ma jednak wątpliwości: w momencie prawomocnego wyroku ich mandaty wygasły, a prezydenckie ułaskawienie ich nie przywraca.
Takiego zdania jest też marszałek Sejmu Szymon Hołownia i kancelaria Sejmu. Dlatego kancelaria Sejmu domaga się teraz zwrotu środków przekazanych w grudniu na prowadzenie biura poselskiego.
W rozmowie z „Super Expressem” Wąsik przekonuje jednak, że żadnych pieniędzy zwracać nie musi.
„Zwrot ryczałtu? Mam umowy na wynajem biur i umowy o pracę, mam więc oddać pieniądze, które już zapłaciłem? Nie mam żadnej korespondencji od marszałka Sejmu w tym zakresie” – powiedział dziennikowi polityk.
Prezydent USA chce wywrzeć presję na premierze Izraela i zyskać w oczach wyborców arabskiego pochodzenia. Na razie sankcjami objęto cztery osoby
W czwartek 1 lutego amerykański prezydent Joe Biden wydał prezydencki dekret, w którym zarządził sankcje na izraelskich osadników. W tytule dekretu jest mowa o „osobach, które podważają pokój, bezpieczeństwo i stabilność” na Zachodnim Brzegu.
Dekret nie nakłada sankcji na cały ruch osadniczy, a na razie na zaledwie cztery osoby, które dopuściły się konkretnych przestępstw wobec Palestyńczyków na terenie Zachodniego Brzegu. Kim są?
Mężczyźni są w wieku od 21 do 32 lat.
Sankcje oznaczają, że Stany Zjednoczone odcinają ich od amerykańskiego systemu finansowego i przejmują ich aktywa w USA. Zakazują im też podróżowania do USA i handlu z Amerykanami.
Wymieniona czwórka to zaledwie wierzchołek góry lodowej ogromnego problemu, jakim jest przemoc izraelskich osadników na Zachodnim Brzegu. Zachodni Brzeg Jordanu od 1967 roku jest okupowany przez Izrael. W wyniku porozumień z Oslo z lat 90. miał być stopniowo przekazywany Palestyńczykom. Nigdy jednak nie wynegocjowano ostatecznego porozumienia, od ponad dwóch dekad obowiązują więc prowizoryczne rozwiązania.
Jednocześnie od dekad Izrael wspiera izraelskich osadników, którzy zakładają tam nowe miejscowości, budują niedostępne dla Palestyńczyków drogi. Większość państw oraz ONZ uznaje osiedla za nielegalne, bo wznoszone są na ziemi okupowanej. Dziś liczba Izraelczyków mieszkających na Zachodnim Brzegu zbliża się do 500 tys. (kolejne 200 tys. mieszka w okupowanej Wschodniej Jerozolimie).
Ruch osadniczy jest podstawową przeszkodą do porozumienia pokojowego między Izraelem i Palestyną. Wielu z nich uzasadnia swoje działania religijnie. Osadnicy działają metodą faktów dokonanych. Już dziś budowa spójnego terytorialnie państwa palestyńskiego na Zachodnim Brzegu jest niemal niemożliwa.
Dekret Bidena przypomina o przemocy osadników wobec Palestyńczyków, którzy siłą chcą wymusić przejęcie jak największej części Zachodniego Brzegu dla swoich celów. Po 7 października przemoc ta wzmogła się na nieznaną dotychczas skalę. 16 wiosek , w których mieszkało ponad tysiąc osób, zostało zniszczonych i wyludnionych już w pierwszych dniach po 7 października. Według danych ONZ między 7 października 2023 a 31 stycznia 2024 na Zachodnim Brzegu z rąk izraelskich osadników zginęło co najmniej osiem osób (w tym samym czasie 360 Palestyńczyków zostało zabitych przez izraelską armię).
Biden jest wieloletnim sojusznikiem Izraela. Od początku obecnej wojny w Gazie wielokrotnie wyrażał pełne poparcie dla prawa do obrony przez Izrael. Dlaczego więc zdecydował się na wydanie takiego dekretu?
Po pierwsze stosunek amerykańskiej administracji do wojny w Gazie nieco się zmienił. Dekret jest kolejną próbą wpłynięcia na premiera Izraela Benjamina Netanjahu. Brutalna pacyfikacja Gazy przez Izrael, poziom zniszczeń i ofiar cywilnych jest coraz trudniejszy do zaakceptowania. Nie bez znaczenie jest też prywatna niechęć, jaką czują do siebie obaj politycy.
Po drugie Biden jest nie tylko prezydentem, ale też kandydatem Partii Demokratycznej na prezydenta w listopadowych wyborach. Dekretem Biden wysyła do Amerykanów arabskiego pochodzenia sygnał, że chce poważnie traktować prawa Palestyńczyków.
Czy nałożenie sankcji na cztery osoby będzie skutecznie realizowało te dwa zadania, to inna kwestia. Premier Netanjahu jest zdeterminowany, by wojnę dalej prowadzić według dotychczasowych założeń. A dotychczasowe gesty Bidena wobec Izraelczyków były znacznie silniejsze i jeden dekret może tego dla Amerykanów arabskiego pochodzenia nie zrównoważyć.