Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
„To bezpodstawne i bezprecedensowe” – pisze w oficjalnym stanowisku sześciu członków Rady Polityki Pieniężnej, którzy bronią prezesa NBP Adama Glapińskiego. Apelują do rządzących, by nie pociągali go do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu
Członkowie Rady Polityki Pieniężnej, którzy zostali wybrani głosami PiS i prezydenta Andrzeja Dudy chcą, by rząd zaniechał działań, które zmierzają do postawienia Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Pod treścią stanowiska broniącego prezesa NBP podpisali się: Ireneusz Dąbrowski, Iwona Duda, Wiesław Janczyk, Cezary Kochalski, Gabriela Masłowska i Henryk Wnorowski.
Przypomnijmy. Donald Tusk wielokrotnie zapowiadał postawienie Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu już podczas kampanii wyborczej. Złożenie wniosku w tej sprawie było też jednym z punktów w programie wyborczym Koalicji Obywatelskiej.
Pod koniec lutego 2024 roku poseł KO i przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych Janusz Cichoń poinformował, że jego partia planuje do końca marca złożyć wstępny wniosek o pociągnięcie Adama Glapińskiego do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu. Według informacji money.pl rządzący chcą uderzyć w prezesa NBP 15 marca 2024 roku.
Członkowie RPP twierdzą, że jeżeli Sejm RP „postępowanie o pociągnięcie do odpowiedzialności konstytucyjnej Prezesa NBP będzie potraktowane jako rażące złamanie zasady niezależności banku centralnego”.
„(...) Tego rodzaju działania nie powinny mieć miejsca. Uważamy je za bezpodstawne, bezprecedensowe, naruszające niezależność banku centralnego oraz godzące w wiarygodność i powagę Rzeczypospolitej Polskiej” – czytamy w oświadczeniu.
„Władze Narodowego Banku Polskiego skutecznie mierzyły się z wyzwaniami, przed którymi stała polska gospodarka w niezwykle dynamicznym i wymagającym okresie obejmującym pandemię COVID-19, jak też wojnę w Ukrainie i wzrost nasilenia zagrożeń geopolitycznych” – piszą członkowie RPP.
„Rada Polityki Pieniężnej z niepokojem obserwuje intensyfikację zapowiedzi odsunięcia obecnego prezesa od pełnienia funkcji prezesa NBP i przewodniczącego Rady Polityki Pieniężnej. W naszej ocenie naruszyłoby to rażąco niezależność personalną banku centralnego, a w efekcie wywołałoby negatywne skutki dla Polaków i polskiej gospodarki. W szczególności za sprawą podważania zaufania do stabilności systemu finansowego oraz postrzegania polskiego banku centralnego jako elementu Europejskiego Systemu Banków Centralnych i innych międzynarodowych instytucji finansowych” – czytamy w oświadczeniu.
Donald Tusk zapowiedział na Radzie Krajowej PO, że jego ugrupowanie będzie zmierzało do liberalizacji przepisów dotyczących aborcyjnych. Zaapelował do koalicjantów by nie hamowali tych zmian.
"Macie prawo trwać przy swoich poglądach. Mówiliście o nich otwarcie w trakcie kampanii. Ale to was nie zwalnia z obowiązku, to jest taka elementarna przyzwoitość, przynajmniej tak powinno być w Koalicji 15 października, że nie będziecie narzucać poglądów i konsekwencji swoich poglądów innym, którzy mają inne poglądy i chcą o sobie decydować – mówił Tusk.
„Propozycje Trzeciej Drogi o tym, że ustawowo przywrócą kompromis sprzed wyroku tzw. Trybunału pani Przyłębskiej, to jest argumentacja nie fair. Zwróciłem się do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego i do pani minister zdrowia, aby przedstawili odpowiednim instytucjom i osobom wytyczne, zgodnie z którymi na przykład w przypadku odmowy uzasadnionej terminacji ciąży, szpital straci kontakt z NFZ w zakresie ginekologii, jeśli bez wyraźnego uzasadnienia odmówi terminacji ciąży i sprowadzi przez to zagrożenie na zdrowie i życie kobiety” – mówił premier.
„W odpowiedzi na apel Waszyngtonu Polska na wiele lat wysłała żołnierzy do Ghazni. Wymagającej prowincji Afganistanu. I po zakończeniu tej misji nie wystawialiśmy nikomu faktury, bo nie tak działają sojusze" – mówił dziś szef MSZ
W piątek minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski był gościem konferencji „25 lat Polski w NATO. A gdyby Sojuszu nie było...” organizowanej przez Katedrę Studiów Strategicznych i Bezpieczeństwa Międzynarodowego Uniwersytetu Warszawskiego. Szef MSZ mówił między o tym, że wprowadzenie Polski do NATO było wieloletnim i ponadpartyjnym wysiłkiem.
„Świat jest dziś bardziej niebezpieczny niż był 25 lat temu, powojenny porządek międzynarodowy się chwieje, ale jeszcze się nie zawalił. NATO ma wciąż ogromną siłę przyciągania, do grona członków dołączyła Finlandia i Szwecja, mam nadzieję, że kiedyś dołączy Ukraina" – powiedział Sikorski.
Minister mówił o zagrożeniu, jakim jest dla Polski i całej Europy putinowska Rosja. Stawką bezpieczeństwa całego regionu jest przegrana Putina w Ukrainie.
"Europa potrafi działać skutecznie i solidarnie. Od początku wojny instytucje unijne i państwa członkowskie przeznaczyły na wsparcie Ukrainy 96 mld dolarów, w tym 30 mld na pomoc wojskową” – wyliczał szef MSZ.
Zaznaczył także, że w lutym kraje członkowskie uzgodniły pakiet kolejnych 54 mld dolarów na wsparcie odbudowy Ukrainy.
„Łącznie europejska pomoc sięga już 150 mld dolarów. To dwukrotnie więcej, niż wielkość wsparcia ze strony Stanów Zjednoczonych, które dotychczas przeznaczyły na ten cel 75 mld dolarów" – dodał.
Sikorski odniósł się także do niedawnych słów Trumpa, który mówił o tym, że USA mogłyby nie pomóc krajowi NATO, który nie spełnia warunku przeznaczania 2 proc. Na obronność. Powiedział, że „styl byłego prezydenta może wywołać dreszcze”.
„Sojusz Północnoatlantycki nie jest osiedlową firmą ochroniarską, która ochronę uzależnia od wniesienia opłaty”. Szef MSZ przypomniał też, że art. 5 został użyty tylko raz – po zamachach terrorystycznych na USA z 11 września 2001 r.
„W odpowiedzi na apel Waszyngtonu Polska na wiele lat wysłała żołnierzy do Ghazni. Wymagającej prowincji Afganistanu. I po zakończeniu tej misji nie wystawialiśmy nikomu faktury, bo nie tak działają sojusze. Mamy nadzieję, że kandydat Trump i jego zwolennicy będą o tym pamiętać”.
„Mam dobrą wiadomość” – przekazał dziś w Sejmie Szymon Hołownia. Marszałek ogłosił, że debata nad czterema projektami aborcyjnymi odbędzie się 11 kwietnia, ale za to jest duże prawdopodobieństwo, że wszystkie trafią do komisji
W piątek ok. 12.00 w Sejmie odbyła się konferencja Szymona Hołowni. Politykowi towarzyszyły polityczki Polski 2050.
„Mam dobrą wiadomość. Ten 11 kwietnia, który zaproponowałem jako datę rozpatrzenia wszystkich czterech wniesionych do izby projektów dotyczących zmiany prawa aborcyjnego, ma dużą szansę zapisania się w historii polskiego parlamentu jako pierwszy od 1996 roku dzień, w którym jakieś projekty dotyczące prawa aborcyjnego przeszłyby do II czytania, nie zostaną odrzucone w I czytaniu” – zapowiedział marszałek Hołownia.
Chodzi oczywiście o dwa projekty Lewicy, jeden projekt KO i jeden projekt Trzeciej Drogi. Wszystkie miały zostać pod obrady podczas mijającego posiedzenia Sejmu. We wtorek wieczorem marszałek ogłosił, że zdecydował o przesunięciu dyskusji nad ustawami na 11 kwietnia. Oficjalnym powodem miał być m.in. brak porozumienia wszystkich koalicjantów co do solidarnego głosowania na swoje projekty.
Decyzja Szymona Hołowni wzbudziła ogromne poruszenie. Najgłośniej przeciwko niej występowała Lewica. Anna Maria Żukowska mówiła w środę z mównicy sejmowej, że argument o braku porozumienia nie jest prawdziwy, bo Lewica deklarowała, że zagłosuje za wszystkimi ustawami.
O sprawie pisaliśmy między innymi w tekstach:
„Nie mogę powiedzieć ze 100-procentową pewnością, że jest większość, ale chcę powiedzieć, że jest szansa na to, że 11 kwietnia wszystkie te projekty zostaną skierowane do specjalnej komisji nadzwyczajnej, że nie zostaną wyrzucone do kosza” – powiedział Szymon Hołownia.
„W tej wojnie politycznej, która w kampanii wyborczej się wzmaga, szanse, że one wszystkie zostaną wyrzucone do kosza były znaczne, jeśli nie graniczące z pewnością. Dziś mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że dzięki deklaracjom dobrej woli ze strony Lewicy, PSL, dzięki deklaracji wsparcia tych projektów w I czytaniu przez klub KO, dzięki decyzji Polski 2050, która zdecydowała, że wszystkie te projekty przechodzą do II czytania, mogę stanąć przed państwem z nadzieją, że 11 kwietnia szansa na to, że damy tym projektom większość, która pozwala na ich dalsze procedowanie jest naprawdę duża” – powiedział marszałek.
„Te rozmowy będą trwały dalej, głosowanie jest 11 kwietnia, ale ja myślę o nim ze znacznie większym spokojem, niż jeszcze dwa, trzy dni temu. Myślę, że jest to dobra wiadomość dla polskich kobiet, które oczekują zmiany tego prawa. Dla nas wszystkich, że potrafimy się dogadać”.
Hołownia podczas konferencji dziękował za współpracę Włodzimierzowi Czarzastemu, Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi, Zbigniewowi Konwińskiemu i Donaldowi Tuskowi.
„Czasem w polityce tak jest, że trzeba coś położyć na stole, trzeba się pokłócić, zrobić trzy okrążenia, czasami bardzo emocjonalnie powiedzieć na czym nam zależy, żeby wreszcie doprowadzić do tego, by wreszcie to, co jest niemożliwe, stało się możliwe” – dodawał.
Na konferencji prasowej odbywającej się w Sejmie pojawiły się także aktywistki Strajku Kobiet. Kobiety wznosiły okrzyki „Projekty do komisji”, pytały też marszałka, dlaczego musiały czekać tak długo.
Za akcję odpowiada grupa Ostatnie Pokolenie. Osoby związane z inicjatywą w niedzielę przerwały także koncert w filharmonii. W poniedziałek skierowały list do rządu, apelując o inwestycje w transport publiczny
W piątek rano dwie aktywistki klimatyczne z grupy Ostatnie Pokolenie oblały czerwoną farbą pomnik Warszawskiej Syrenki stojący na Bulwarach Wiślanych. Całe wydarzenie zostało zarejestrowane i opublikowane w social mediach.
„To jest alarm! Jesteśmy ostatnim pokoleniem!” – mówią aktywistki. "Dziś jest Dzień Kobiet. Nasze ciężko wywalczone prawa są wciąż łamane, a będzie tylko gorzej. Katastrofa klimatyczna to wojny. Wojny to przemoc i gwałty. Nie możemy do tego dopuścić. Będąc tutaj, świętuję Dzień Kobiet. To jest mój sprzeciw. Jesteśmy ostatnim pokoleniem i będziemy o siebie walczyć”.
Organizacja podała także informację, że zaraz po zajściu dwie osoby zostały zatrzymane i przewiezione na komendę przy ulicy Wilczej w Warszawie. Nie mamy jeszcze informacji, pod kątem jakiego przestępstwa lub wykroczenia policja prowadzi dochodzenie. W grę może wchodzić m.in. art. 288 kodeksu karnego dotyczący niszczenia mienia.
Ostatnie Pokolenie to kampania obywatelska, której członkowie chcą zmusić rząd, żeby zaczął poważnie traktować zdrowie i bezpieczeństwo obywateli w czasach – jak mówią – zagrożonych zapaścią klimatyczną. Od czterech tygodni mobilizują ludzi do działania. Dziś kampania zrzesza blisko sto osób i szybko rośnie. Właśnie rozpoczyna publiczne działania.
O akcji zrobiło się głośno, gdy w niedzielę 3 marca dwie aktywistki przerwały koncert symfoniczny w Filharmonii Narodowej z okazji jubileuszu 80. urodzin i 60-lecia pracy artystycznej Antoniego Wita. Ze sceny skandowały „Nasz świat płonie”, przedstawiły także żądania zwiazane z walką z kryzysem klimatycznym. Po kilku minutach ochrona Filharmonii wyprowadziła je z sali.
„Właśnie skończył się ekstremalnie gorący luty. Kryzys klimatyczny dotyka nas wszystkich. Jesteśmy jak alarm pożarowy, którego nikt nie chce słuchać. Nieprzyjemny, ale konieczny, by zareagować. Gdyby płonęła filharmonia, musiałybyśmy awaryjnie przerwać koncert. Dziś płonie nasz cały świat. Polski rząd mówiąc o klimacie deklaruje dobre chęci, a jednocześnie wciąż rozbudowuje autostrady kosztem transportu publicznego. Szkoda, że to autostrady do piekła.
To przedstawienie nie może trwać”
- mówiła Zuzanna Wójtowicz, która zakłóciła jubileuszowy koncert.
W poniedziałek 4 marca Ostatnie Pokolenie skierowało list do premiera Donalda Tuska, w którym aktywiści domagają się inwestycji w transport publiczny.
Zaprezentowali dwa postulaty: