Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
„Ja mam taką propozycję. Szymonie, Szymku, Władysławie, Władku, zagłosujcie za tym” – mówi Włodzimierz Czarzasty do liderów Trzeciej Drogi
W poniedziałek gościem w programie „Fakty po Faktach” TVN24 był Włodzimierz Czarzasty. Przewodniczący Nowej Lewicy pytany był o to, co dzieje się w rządzie ze sprawą aborcji. Na rozpatrzenie czekają dwa projekty Lewicy oraz jeden projekt Koalicji Obywatelskiej, zakładające liberalizację prawa aborcyjnego. Trzecia Droga proponuje referendum aborcyjne.
„Formacja, którą ja reprezentuję, ani formacja pani Biejat i Zandberga, nie będziemy brali na siebie tego, że ustawy, które złożyliśmy pierwszego dnia w Sejmie blokują Hołownia z Kosiniakiem” – odpowiedział wicemarszałek.
„Nie usłyszy pan ode mnie takiej sytuacji, że jesteśmy przeciwko koalicji, która rządzi. Mamy w tej chwili demokrację, walczymy o kształt tej demokracji. Nie będę brał odpowiedzialności za to, że ktoś blokuje takie rzeczy. I trzeba to nazwać po imieniu” – kontynuował.
„Fantastyczna jest Polska 2050, fantastyczny jest PSL. Fantastyczny jest Kosiniak i Hołownia. Hołownia jest moim szefem. Akceptuję, wspieram na każdym kroku. Ale na Boga, w sprawach kobiet? Blokujecie panowie prawa kobiet. I żeby była jasność!”
Prowadzący rozmowę Piotr Kraśko przywołał argumenty polityków, mówiąc, że prezydent zawetuje taką ustawę. Włodzimierz Czarzasty zwrócił się bezpośrednio do liderów Trzeciej Drogi:
"Ja mam taką propozycję. Szymonie, Szymku, Władysławie, Władku, zagłosujcie za tym, a potem niech prezydent to zawetuje. Niech to zrobi. To nie może tak być, że są projekty składane i my po prostu tego nie robimy, bo nie robimy (...)
Winą Lewicy jest to, że nie ma 18 proc. i nie ma 80 posłów i posłanek, bo byśmy ten temat załatwili. Ale też chcę jasno powiedzieć wszystkim, którzy nie głosowali w ostatnich wyborach. Bez głosów na Lewicę nie da się tej sprawy przepchnąć. Czas jest precyzyjnie powiedzieć. Ta sprawa jest blokowana przez polityków i polityczki Trzeciej Drogi. Polski 2050 i PSL".
Szefowa KE miałaby się pojawić w Polsce w związku z jej wizytą w Kijowie z okazji drugiej rocznicy ataku Rosji na Ukrainę. Wizyta może być także potwierdzeniem, że Polska otrzyma pierwszą transzę z KPO w przewidywanym terminie
Jak podaje RMF FM możliwe jest, że niedługo w Polsce odbędzie się spotkanie premiera Donalda Tuska z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen. Na razie ze względów bezpieczeństwa sprawa trzymana jest w tajemnicy, ale źródło dziennikarki Katarzyny Szymańskiej-Borginon sugeruje, że takie rozmowy rzeczywiście się toczą. Von der Leyen miałaby się pojawić w Polsce w związku z wizytą w Kijowie 24 lutego, czyli w drugą rocznicę wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie.
Wizyta Ursuli von der Leyen ma być związana także ze środkami z Krajowego Planu Odbudowy. W grudniu Polska otrzymała przelew w wysokości 5 mld euro z programu REPowerEU, będącego częścią KPO. W związku z ogromnymi opóźnieniami w negocjacjach oraz realizacji kamieni milowych nie dostaliśmy jednak jeszcze żadnej transzy z głównej części funduszu. Polskie KPO opiewa na prawie 60 mld euro.
Rząd złożył pierwszy formalny wniosek o płatność 15 grudnia 2023 roku. Jak mówiła ministra Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, wypłata transzy w wysokości 6,9 mld euro mogłaby nastąpić już w kwietniu. Najpierw jednak KE musi ocenić, czy Polska w wystarczającym stopniu spełniła szereg kamieni milowych. Czas na ocenę Komisja ma do końca lutego. W ostatnich miesiącach pojawiały się jednak sygnały, że termin ten może zostać przesunięty w związku z niedostatecznym wdrażaniem reform przywracających niezależność sądownictwa.
Jak dowiaduje się RMF FM obecnie jednak „nie ma mowy o przedłużeniu terminu (lutowego)”. Przyczynić miały się do tego działania ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, który podjął i zapowiedział szereg inicjatyw, m.in. przedstawił ustawy reformujące KRS.
Magdalena Biejat, kandydatka Lewicy na prezydentkę Warszawy apeluje do premiera o zwrócenie Warszawie 11 mld zł. „Polityk, który chce być efektywny, nie stawia żadnego ultimatum, tylko pracuje nad rozwiązaniem” – odpowiada Trzaskowski
„PiS robiło wszystko, żeby zagłodzić samorządy, zwłaszcza duże miasta. Warszawa była wśród tych, które ze strony PiS nie zasługiwały na wsparcie. Mieszkańcy i mieszkanki Warszawy stracili na tym ogromne pieniądze. W ubiegłym roku była to blisko połowa budżetu miasta!” – mówiła w piątek 16 lutego Magdalena Biejat, kandydatka Lewicy na prezydentkę Warszawy.
Senatorka i członkini partii Razem zaapelowała do premiera Donalda Tuska, by nowy rząd zwrócił 11 miliardów złotych, które Warszawa straciła łącznie w ostatnich latach na zmianach podatkowych wprowadzanych przez PiS. Konferencja, podczas której ogłaszała ten postulat, odbyła się przed Kancelarią Premiera.
„Apeluję do wszystkich kandydatów na prezydenta Warszawy – solidarnie odzyskajmy te pieniądze” – zwracała się do pozostałych kandydatów.
O miliardowych stratach Warszawy w ostatnich latach mówił także Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy był pytany 19 lutego w Polsat News o to, czy podpisze się pod apelem Magdaleny Biejat.
„Mnie dziwi takie stawianie sprawy. Partia Razem chyba się chce zdystansować do rządu” – skomentował Trzaskowski.
Na uwagę prowadzącego, że Razem już się zdystansowała, bo do rządu nie weszła, odpowiedział:
„Ale Lewica ten rząd współtworzy, a pani Biejat jest kandydatką Lewicy”.
Kontynuował:
„Polityk, który chce być efektywny, nie stawia żadnego ultimatum, tylko pracuje nad dobrym rozwiązaniem. Minister Domański takie rozwiązanie przygotowuje. Uważam, że jeśli się współtworzy koalicję rządzącą, a Lewica ją współtworzy, to się rozmawia, a nie stawia ultimatum”.
Rafał Trzaskowski przekazał, że Andrzej Domański, czyli minister finansów, pracuje nad systemem, który ma „uniezależnić finanse samorządów od bieżącej polityki i decyzji podatkowych rządu”. Nowe rozwiązania miałyby wejść w życie od 2025 roku.
Co w takim razie z utraconymi miliardami? Prezydent stwierdził, że „przywrócenie tych pieniędzy, które PiS nam zabrał, jest ekstremalnie trudne”.
Polska Fundacja Narodowa sprzedała jacht „I love Poland”, choć nie chwali się tym publicznie – poinformowała „Gazeta Wyborcza”
Na stronie Polskiej Fundacji Narodowej w grudniu opublikowano wpis z podziękowaniami za projekt „I love Poland”. Nie padają tam słowa o tym, by był oficjalnie zakończony, nie ma też wzmianki o sprzedaży słynnego jachtu. Informator „Gazety Wyborczej” twierdzi jednak, że sprzedano go „jakiejś firmie zagranicznej z południa Europy”.
„Potwierdzam, ale nie wiem, za ile ani komu, bo nie zajmuję się wszystkimi projektami – mówi ”Wyborczej„ Cezary Jurkiewicz z zarządu PFN. ”Na pewno uzyskaliśmy cenę odpowiadającą kwocie, za którą jacht został kupiony" – dodaje.
Polska Fundacja Narodowa powstała w 2016 roku. Utworzyło ją kilkanaście spółek Skarbu Państwa, a jej celem miała być budowa „polskiej marki”. Jedną z pierwszych kampanii PFN była jednak inicjatywa „Sprawiedliwe sądy” – akcja, która miała oczerniać polskich sędziów i promować w ten sposób forsowane przez resort sprawiedliwości reformy.
W marcu 2018 roku okazało się, że fundacja kupiła za prawie 5 mln zł używany francuski jacht, który miał opłynąć dookoła świat z okazji stulecia odzyskania niepodległości. „Gazeta Wyborcza” szacowała, że cały rejs kosztować mógł nawet 20 mln. Wkrótce potem przedsięwzięcie upadło, bo w atmosferze skandalu z akcji wycofała się firma ambasadora kampanii Mateusza Kusznierewicza. Jacht miał brać udział w światowych regatach, jednak w 2019 r. na zawodach uległ awarii.
Jak czytamy na stronie PFN, w 2019 r. zarząd zdecydował o zmianie formuły projektu. Od tej skupiono się na kształceniu młodych żeglarzy oceanicznych. Projekt nadal jednak generował duże koszty. Tylko w 2021 roku wyniosły one ponad 10 mln złotych.
Przed wyborami 15 października 2023 politycy ówczesnej opozycji wielokrotnie krytykowali PFN. W 2020 roku Władysław Kosiniak-Kamysz postulował, by PFN rozwiązać i zastąpić ją Polską Fundacją Zdrowia, która miałaby „pomagać w przypadkach chorób rzadkich, których leczenie jest bardzo kosztowne i dotychczas było możliwe tylko dzięki organizacji zbiórek publicznych”.
Partie aktualnej koalicji szły do wyborów obiecując audyty i likwidacje instytutów oraz fundacji powołanych do życia przez PiS. Utworzenie takiej listy zapowiadał poseł KO Michał Szczerba. W rozmowie z OKO.press o Polskiej Fundacji Narodowej wypowiedział się następująco:
„Ostatnią rzeczą, którą się zajmuje to budowa marki „Polska”. Cyklicznie zasilana pieniądzmi ze spółek, działa jak klasyczna pralnia. Będzie za jakiś czas w akademickich podręcznikach podawana jako przykład politycznej korupcji”.
Donald Trump po trzech dniach milczenia postanowił skomentować śmierć Aleksieja Nawalnego. W jego wpisie nie pojawiło się jednak ani słowo na temat Władimira Putina.
W piątek 16 lutego rosyjska służba więzienna poinformowała, że czołowy opozycjonista Rosji – 47-letni Aleksiej Nawalny – zmarł podczas pobytu w kolonii karnej w miejscowości Charp, za kołem podbiegunowym. W Rosji informacja o jego śmierci wywołała protesty, w których aresztowano setki osób.
Światowi liderzy, w tym urzędujący prezydent USA Joe Biden, jednoznacznie przypisali odpowiedzialność za śmierć opozycjonisty reżimowi Władimira Putina.
„Jestem równocześnie niezaskoczony i wzburzony doniesieniami o śmierci Aleksieja Nawalnego” – mówił w piątek Biden. „Rosyjski rząd najpewniej wymyśli wokół tego własną historię. Nie dajcie się zwieść. Putin odpowiada za śmierć Nawalnego. To wina Putina. To, co przytrafiło się Nawalnemu, to kolejny dowód na okrucieństwo Putina”.
UE ma w obliczu tych wydarzeń wprowadzić kolejne sankcje na Rosję.
Donald Trump ubiegający się o nominację prezydencką Partii Republikańskiej postanowił odnieść się do sprawy trzy dni po ogłoszeniu, że Aleksiej Nawalny nie żyje.
W poniedziałek 19 lutego opublikował w serwisie społecznościowym Truth Social następującą treść:
„Nagła śmierć Aleksieja Nawalnego sprawia, że jestem coraz bardziej świadomy tego, co dzieje się w naszym kraju. To powolny, ale stabilny pochód w stronę całkowitej destrukcji, do której prowadzą nas zakłamani, radykalnie lewicowi politycy, prokuratorzy i sędziowie. Otwarte granice, sfałszowane wybory, rażąco niesprawiedliwe wyroki sądów NISZCZĄ AMERYKĘ. JESTEŚMY NARODEM W STANIE SCHYŁKU, NARODEM PONOSZĄCYM PORAŻKĘ! MAGA2024” – napisał Donald Trump.
Były prezydent USA nawiązuje do wyroku, jaki usłyszał w piątek 16 lutego. Trump skazany został na 355 milionów dolarów grzywny i zakaz obejmowania stanowiska dyrektora w nowojorskich firmach przez trzy lata. Nowojorski sąd zgodził się z zarzutami prokuratury, która zarzucała firmom Trumpa i jego rodziny, że przez 10 lat zawyżali wycenę majątku, by uzyskiwać korzystniejsze kredyty i ubezpieczenia.
Milczenie Trumpa na temat śmierci Nawalnego zostało w Stanach zauważone. Nikki Haley, jego konkurentka w wyścigu o nominację Partii Republikańskiej, jeszcze w niedzielę komentowała sprawę na antenie ABC News:
„Albo jest po stronie Putina i uważa, że to w porządku, że Putin zabił swojego politycznego przeciwnika, albo po prostu nie uważa, że to ważna sprawa. I w jednym i w drugim przypadku to niepokojące. W każdym przypadku to problem”.
W poniedziałek rano odniosła się do sprawy także w Fox News, mówiąc: „To niesamowite jak miękną mu kolana, jeśli chodzi o Putina”.