Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Ministra edukacji Barbara Nowacka na briefingu w Lublinie zapowiadała otwarte konkursy na kuratorów. „Nie będzie nominacji partyjnych, naprawdę odczarnkownimy szkołę” – powiedziała.
„Koalicja 15 października złożyła zobowiązanie naprawienia sytuacji w polskiej szkole” – mówiła podczas briefingu w Lublinie Barbara Nowacka. Podkreślała, że „prawa i dobrostan” zarówno uczniów, jak i nauczycieli, są kluczowe.
„Stąd podwyżki płac, 30 proc. i 33 proc. dla nauczycieli początkujących. Będą wdrażane od momentu, kiedy prezydent podpisze ustawę, a my zakończymy konsultacje, które też już są w toku. Nauczyciele odczują po prostu poprawę. Pieniądze przyjdą z odpowiednim wyrównaniem od 1 stycznia i będą to podwyżki zdecydowanie odczuwalne” – dodała.
Podwyżkom dla nauczycieli przyglądał się w OKO.press Piotr Pacewicz:
Nowacka podkreślała, że zależy jej na odbudowie prestiżu zawodu nauczyciela. "Nie chodzi tylko o pieniądze. Lata kampanii nienawiści i hejtu zaburzyły relacje w szkole. Dziś można określić je jako trudne. Uczniowie są przemęczeni, nauczyciele ciężko pracujący, często bez czasu na rozwój osobisty. Dyrekcja pod pręgierzem upolitycznionych kuratorów.
Dlatego w całej Polsce wszyscy polityczni nominaci zostali odwołani z kuratorów.
W tej chwili rozpoczynają się konkursy na osoby, które będą kuratorami na stałe. Natomiast osoby, które pełnią dziś obowiązki kuratorów, to eksperci, niepolityczni, doceniani przez środowisko, znający świetnie szkołę, tacy, którzy poprawią jej funkcjonowanie. Lublin to jedno z tych miejsc, w których konkurs zaraz się rozpocznie i liczę, że wygra najlepsza osoba. Nie będzie nominacji partyjnych, naprawdę »odczarnkownimy« szkołę" – podkreślała.
Nowacka mówiła również o odchodzeniu od prac domowych – gotowe jest już rozporządzenie w tej sprawie, a nowe reguły wejdą w życie od 1 kwietnia.
„Będziemy odchudzać podstawę programować, bo nauczyciele nie wyrabiają z materiałem. Nie ma czasu na rozmowę, pogłębienie wiedzy. Od kwietnia zadania domowe będą nieobowiązkowe i nieoceniane. To da młodzieży więcej czasu na naukę i rozwój osobisty” – zaznaczała.
Minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz komentuje dzisiejsze orzeczenie referendarza sądowego, odmawiające likwidacji Polskiego Radia. Resort w oświadczeniu podkreśla, że ta decyzja„nie wywołuje skutków prawnych powodujących zmianę statusu Spółki i jej władz. Polskie Radio S.A. jest nadal w stanie likwidacji”.
„Spółka nie posiada ani zarządu ani prezesa, ponieważ w trakcie procesu likwidacji zgodnie z Kodeksem spółek handlowych funkcje zarządcze pełni likwidator. Likwidatorem Spółki jest Pan Paweł Majcher” – podkreśla
Sienkiewicz wyjaśnia, że „jedynie prawomocny (czyli ostateczny, po wyczerpaniu wszystkich instancji) wyrok sądu gospodarczego unieważniający uchwałę Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy z 27 grudnia 2023 roku mógłby skutecznie zakwestionować legalność rozpoczętego procesu likwidacji Polskiego Radia S.A.”.
„Wpis w Krajowym Rejestrze Sądowym ma charakter deklaratoryjny (nie konstytutywny) – jest to informacja dla uczestników obrotu gospodarczego, że określone dane zostały wpisane do rejestru przedsiębiorców. Wpis w rejestrze nie tworzy prawa lub statusu organów, np. prawa do zasiadania we władzach spółki. Ma jedynie walor informacyjny. Istotne jest także to, że z chwilą złożenia przez Polskie Radio S.A. w likwidacji skargi na dzisiejszą czynność referendarza sądowego (wpis w rejestrze), co nastąpi zapewne niezwłocznie, dokonany wpis traci wszelką moc do czasu rozpoznania skargi przez sąd, a w następnej kolejności – w przypadku ewentualnej apelacji – przez sąd drugiej instancji” – czytamy w oświadczeniu.
Całe oświadczenie można przeczytać tutaj:
„Nie ma rzeczy ważniejszej niż wsparcie dla Ukrainy w jej wojennym wysiłku przeciwko rosyjskiej napaści. To jest sprawa absolutnie numer jeden” – powiedział Donald Tusk podczas wizyty w Kijowie.
„Dla mnie bardzo ważne jest zbudowanie poczucia, że Polska jest najbardziej wiarygodnym, najstabilniejszym sojusznikiem Ukrainy w tym śmiertelnym starciu ze złem – powiedział Tusk w Kijowie. Jak zaznaczał, przyjechał do stolicy Ukrainy ”także po polskie bezpieczeństwo".
„To nie jest sprawa Ukrainy wyłącznie. To jest sprawa bezpieczeństwa całego wolnego świata”
- mówił.
Podczas wizyty w Kijowie Tusk spotyka się m.in. z premierem Denisem Szymahlem i prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. Ma również wziąć udział w wydarzeniach związanych z obchodzonym w poniedziałek Dniem Jedności Ukrainy. To święto państwowe, upamiętniające rocznicę podpisania aktu zjednoczenia Ukraińskiej Republiki Ludowej z Zachodnioukraińską Republiką Ludową 22 stycznia 1919 roku. Po godzinie 10 polskiego czasu Tusk i Szymahl złożyli wieniec pod Ścianą Pamięci Poległych Obrońców Ukrainy w Kijowie.
„Mamy do omówienia wiele spraw dwustronnych, także interesów. Są pewne konflikty interesów, wiemy o tym dobrze i będziemy o tym rozmawiali, ale w duchu nie tylko przyjaźni, co oczywiste, ale z nastawieniem, żeby jak najszybciej rozwiązać te problemy, a nie, żeby je utrzymywać, czy mnożyć” – mówił Tusk.
Jak dodał jednak, „nie ma rzeczy ważniejszej niż wsparcie dla Ukrainy w jej wojennym wysiłku”.
„To jest sprawa absolutnie numer jeden” – podkreślał Tusk.
„Odwołałam zarząd Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości” – ogłosiła ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. „Dziś ogłaszam transparentny konkurs na nowego prezesa. PARP będzie dla polskich przedsiębiorców partnerem, nie nadzorcą” – dodała.
Tymczasowo Agencją pokieruje Joanna Zębaczyńska-Światek, dotychczasowa dyrektorka departamentu koordynacji i wdrażania programów w PARP.
Pełczyńska Nałęcz podczas konferencji prasowej na ten temat podkreślała, że PARP to największa instytucja wspierająca przedsiębiorców w Polsce. „W perspektywie finansowej 2021-2027 to jest ok. 20 mld zł z funduszy strukturalnych. W tym roku PARP powinien przekazać przedsiębiorcom 3,5 mld zł” -wyliczała ministra.
Orlen sprzedał część gdańskiej rafinerii z bajecznym rabatem – wynika z kontroli NIK dotyczącej procesu fuzji Orlenu i Lotosu. Do treści raportu Najwyższej Izby Kontroli przed jego publikacją dotarł Bussines Insider.
Lotos przed wchłonięciem przez Orlen musiał zostać podzielony. Był to wymóg Brukseli, która obawiała się powstania nad Wisłą paliwowego monopolu. W związku z tym stacje, magazyny i spółkę produkującą asfalt od Lotosu przejął węgierski MOL, a jedną trzecią aktywów Rafinerii Gdańskiej – Saudyjski koncern Aramco. To ta druga transakcja budziła i nadal budzi największe wątpliwości. Z medialnych przecieków wiadomo, że to Saudyjczycy mają ostatnie słowo przy wielu decyzjach dotyczących przyszłości rafinerii (między innymi przy odsprzedaży akcji przez Orlen). Krytycy zwracali też uwagę na to, że sprzedajemy jeden z najważniejszych zakładów przemysłowych przedsiębiorstwu bezpośrednio zależnemu od autorytarnego saudyjskiego reżimu, współpracującego z Rosją w ramach naftowego kartelu OPEC+.
NIK najwięcej uwagi poświęca jednak kwocie, którą Aramco musiało przekazać Orlenowi za sprzedaż aktywów Lotosu. 30 proc. udziałów w Rafinerii trafiło to Saudyjczyków za 1,15 mld złotych, za miliard złotych Aramco przejęło segment hurtowego handlu paliwami. Kontrolerzy szacują, że rzeczywista wartość aktywów przekraczała 5 mld złotych. Jedynie aktywa rafineryjne w ich ocenie mogły zostać wycenione na 4,6 mld złotych.
Na naszych łamach eksperci oceniali, że aktywa Lotosu przeszły w ręce Saudyjczyków po okazyjnej cenie, jednak transakcja pod pewnymi względami mogła mieć sens. Rynek paliw konwencjonalnych w kolejnych dekadach będzie się kurczył, a sprzedaż części Lotosu oznacza oddanie Saudyjczykom części ryzyka związanego z prowadzeniem działalności rafineryjnej – mówił nam Robert Tomaszewski z think-tanku Polityka Insight.
” Rafinerie będą zamieniały się w kompleksy petrochemiczne, fabryki wodoru i paliw syntetycznych. Magazyny paliw będą zamykane albo przekształcane w rozlewnie e-paliw, asfalt będzie jeszcze potrzebny, ale przy spadku przerobu ropy będzie wypierany przez zielony beton” – mówi nam Tomaszewski.
Nie oznacza to jednak, że transakcję można oceniać jednoznacznie pozytywnie.
„Rynek wiedział, że Orlen jest »na musiku« i pod wpływem presji Komisji Europejskiej musi sprzedać aktywa, dlatego negocjacje ze strony prywatnych firm były przeciągane, a ceny były śrubowane w dół” – twierdzi ekspert – „Oddzielną kwestią jest ocena czy Orlen – a wraz z nim rząd PiS – powinien był doprowadzić do takiej sytuacji, w której to rynek dyktuje Orlenowi warunki sprzedaży strategicznych aktywów rafineryjnych, magazynów paliw, asfaltowych i paliwowego detalu. I znowu, odpowiedź jest złożona – jeśli patrzymy z perspektywy wycen i bezpieczeństwa paliwowego państwa w krótkim i średnim terminie, popełniono błąd – sprzedano za tanio zbyt ważne aktywa. Patrząc jednak w długim terminie, możemy zobaczyć, że kwestia zarobienia kilku miliardów przy przychodach rzędu kilkuset miliardów rocznie nie jest wielkim osiągnięciem” – zauważał Tomaszewski.
Orlen odpowiedział Bussines Insiderowi na przedstawione przez portal wnioski z kontroli. Przedstawiciele koncernu twierdzą, że wycena aktywów Lotosu była właściwa.
„Wskazywana przez kontrolerów NIK wartość księgowa, nie ma nic wspólnego z rynkową wartością firmy. W czasie, gdy Orlen finalizował fuzję z grupą Lotos, ok. 150 spółek na GPW było wyceniane poniżej ich wartości księgowej” – cytuje portal.