Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
Z powodu własnych zaniechań premier i szef służb specjalnych w praktyce pozbawili się wiedzy na temat ich kontrolowania. NIK przedstawia miażdżące wyniki kontroli
To zły dzień dla Mateusza Morawieckiego. Rano Najwyższa Izba Kontroli poinformowała, że kieruje zawiadomienia do prokuratury w związku z zakupem maseczek w czasie pandemii Covid-19. Kilka godzin później NIK opublikował raport z kontroli: „Realizacja zadań związanych z koordynacją, nadzorem i kontrolą funkcjonowania służb specjalnych”.
I znów za odpowiedzialnego nieprawidłowości NIK uznaje Morawieckiego. Tym razem w towarzystwie Mariusza Kamińskiego.
„Osoby odpowiadające za nadzór i koordynację działalności służb specjalnych, w szczególności Prezes Rady Ministrów – Mateusz Morawiecki, Minister Koordynator Służb Specjalnych – Mariusz Kamiński oraz członkowie Kolegium do Spraw Służb Specjalnych nierzetelnie realizowały powierzone im zadania” – pisze najwyższa Izba Kontroli w raporcie opublikowanym 21 marca 2024.
„Osoby te z powodu własnych, trwających przez cały badany okres zaniechań, pozbawiły się w praktyce wiedzy na temat funkcjonowania służb specjalnych oraz możliwości bieżącego reagowania na ewentualne nieprawidłowości, identyfikowane w ich działaniu” – twierdzą kontrolerzy NIK.
„Kancelaria Premiera wydała niegospodarnie, nierzetelnie i niecelowo blisko 200 mln zł na zakup w latach 2020-2021 środków ochrony indywidualnej” – pisze Najwyższa Izba Kontroli. Chodzi o maseczki, jakie rząd zamawiał w trakcie pandemii Covid-19.
Kontrolerzy NIK ustalili, że „polecenie, jakie w kwietniu 2020 r. ówczesny szef rządu przekazał w tej sprawie spółkom Skarbu Państwa – KGHM i Grupie Lotos oraz Agencji Rozwoju Przemysłu nie przyczyniło się do zapewnienia szybkich dostaw tego typu materiałów”.
Jak pisze w komunikacie opublikowanym 21 marca 2024 NIK, „część dostarczonych maseczek oraz znaczna część kombinezonów i przyłbic nie spełniała wymagań jakościowych, co mogło zagrażać życiu i zdrowiu personelu medycznego, który z nich korzystał”.
To nie jedyne zarzuty, jakie stawia NIK ówczesnym władzom. „Dowolność i brak jawności postępowania w tym procesie oraz słabość, a nawet brak kontroli wskazują, zdaniem NIK, na ryzyko występowania mechanizmów korupcjogennych. A przecież mowa o niebagatelnych kwotach, które Kancelaria Premiera przeznaczyła na zakup środków ochrony osobistej” – uznają kontrolerzy.
Najwyższa Izba Kontroli zapowiedziała złożenie w tej sprawie zawiadomienia do prokuratury. Doniesienia mają dotyczyć Mateusza Morawieckiego, Jacka Sasina i Michała Dworczyka, a także przedstawicieli spółek, które dopuściły się działania na szkodę akcjonariuszy.
„Agitował za Prawem i Sprawiedliwością” – to jeden z ośmiu zarzutów, jaki posłowie rządzącej koalicji stawiają Adamowi Glapińskiemu
We wtorek premier Donald Tusk ogłosił, że wniosek o postawienie szefa NBP, Adama Glapińskiego, przed Trybunałem Stanu jest gotowy. Trwa zbieranie podpisów: musi go podpisać co najmniej 115 posłów.
W czwartek 21 marca 2024 treść wniosku ujawnił dziennikarz TVN24 Konrad Piasecki. Wniosek jest skierowany do marszałka Sejmu Szymona Hołowni, bo to w Sejmie zaczyna się procedura pociągnięcia do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu.
Wniosek ma 68 stron. Autorzy dołączyli do niego m.in. tabele pokazujące finansowe nadużycia Glapińskiego oraz wywiady, jakich udzielał braciom Karnowskim w tygodniku „Sieci”.
Postawienie Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu było jedną z obietnic wyborczych rządzącej koalicji. Donald Tusk zapowiadał wręcz: „Nie będzie ani jednego dnia dłużej [po przejęciu władzy przez rząd Tuska] prezesem NBP i nie trzeba będzie ustawy”. O tym, że nie będzie to takie proste, pisała w OKO.press Dominika Sitnicka.
Autorzy wniosku o postawienie prezesa NBP przed Trybunałem Stanu stawiają Glapińskiemu osiem zarzutów. Oto one.
Glapiński naruszył art. 220 ust. 2 Konstytucji i art. 3 ust. 1 ustawy o NBP — twierdzą autorzy wniosku. Chodzi o skup obligacji Skarbu Państwa. W latach 2020-2021 Glapiński miał się porozumiewać w tej sprawie z rządem, przedstawicielami Polskiego Funduszu Rozwoju S.A, BGK i przedstawicielami niektórych banków komercyjnych.
Działania dotyczące skupu obligacji Glapiński miał podejmować bez upoważnienia RPP, do czego zobowiązuje go art. 12 ust. 6 pkt 1 ustawy o NBP.
Dwukrotnie — w grudniu 2020 i w marcu 2022 – Glapiński miał podejmować działania, których celem było osłabienie wartości polskiej waluty. Do podejmowania tych działań nie miał upoważnienia Zarządu NBP.
Tutaj chodzi o dwa okresy: 2021 i 2023 rok, gdy Glapiński miał doprowadzić do obniżenia wartości złotówki. W tym drugim okresie Glapiński miał obniżyć stopy procentowe w związku z kampanią wyborczą.
Niektórym członkom Rady Polityki Pieniężnej i niektórym członkom Zarządu NBP Glapiński miał odmawiać dostępu do dokumentów NBP. Glapiński miał też bezprawnie usuwać wypowiedzi niektórych członków RPP z protokołów i nie przedstawiać im ostatecznej wersji protokołu przed przyjęciem.
„Uchybił obowiązkowi współdziałania z Ministrem Finansów przy opracowywaniu planów finansowych państwa” – piszą autorzy wniosku. Sytuacja miała miejsce 23 sierpnia 2023, gdy Glapiński miał wprowadzić w błąd ministra finansów (stanowisko pełniła wówczas Magdalena Rzeczkowska). Glapiński miał pisemnie poinformować Rzeczkowską, że do budżetu państwa trafi wpłata w wysokości 6 mld zł z zysków NBP. Tymczasem według danych na ten dzień NBP miało ponieść stratę w wysokości 17 mld zł.
W 2019 Glapiński zaakceptował uchwały Zarządu NBP, które przyznawały mu co kwartał nagrody w każdym roku kalendarzowym. Szef NBP dostawał nagrody niejako z automatu — nie były uzależnione ani od jego stopnia zaangażowania w realizację zadań NBP, ani wyników NBP. Nagrody były stałym elementem jego wynagrodzenia, co jest niezgodne z przepisami.
„Uchybił nakazowi apolityczności prezesa NBP” – piszą autorzy wniosku. Naruszył też zakaz prowadzenia działalności publicznej niedającej się pogodzić z godnością urzędu, czyli art. 227 ust. 4 Konstytucji.
„Angażował się w agitację, także w ramach kampanii wyborczej, na rzecz partii politycznej Prawo i Sprawiedliwość oraz popieranego przez nią rządu, a przeciwko partii politycznej Platforma Obywatelska” – piszą autorzy wniosku. W jaki sposób robił to Glapiński? Nie tylko udzielał wywiadów, w których wspierał Mateusza Morawieckiego i ostrzegał przed ewentualnymi rządami Donalda Tuska. Co najmniej dwukrotnie brał udział w zebraniach kierownictwa PiS. A także zatrudniał działaczy PiS w Narodowym Banku Polskim.
Ukraińska armia poinformowała, że obrona przeciwlotnicza zestrzeliła w rejonie Kijowa około 29 pocisków manewrujących i 2 balistyczne
Rosjanie odpalili w kierunku Kijowa w nocy ze środy na czwartek 21 marca kilkadziesiąt pocisków manewrujących typów Ch-101, Ch-55 i Ch-555 oraz pociski balistyczne Iskander i Ch-47 Kindżał. Tych ostatnich miało być według Ukraińców „kilka”. Kindżały to wywodzące się z Iskanderów pociski hipersoniczne odpalane ze specjalnie zmodyfikowanych ciężkich myśliwców Mig-31M. Poruszają się z prędkością przekraczającą 8 tysięcy km/h, co czyni je bardzo trudnymi celami dla obrony przeciwlotniczej – nawet przy wykorzystaniu najnowocześniejszych systemów zachodniej produkcji. Iskandery to natomiast „klasyczne” pociski balistyczne odpalane z mobilnych wyrzutni naziemnych.
Ukraińscy przeciwlotnicy poinformowali, że udało im się zestrzelić łącznie 31 pocisków – 29 manewrujących różnych typów oraz po jednym Kindżale i Iskanderze. Pojedyncze pociski uderzyły jednak w cele, którymi były najprawdopodobniej obiekty infrastruktury krytycznej i warsztaty na obrzeżach Kijowa. Zniszczenia są jednak ograniczone.
W wyniku ataku – także na skutek upadku szczątków zestrzelonych pocisków – rannych zostało około 13 osób.
Rosjanie nie atakowali Kijowa w bardziej zmasowany sposób przez ponad półtora miesiąca. Atak przeprowadzony w nocy ze środy na czwartek dość mocno oddziałał więc psychologicznie na mieszkańców stolicy Ukrainy. To ten terrorystyczny efekt rosyjskiego uderzenia trzeba uznać za jego główny skutek.
„Naganne zachowanie” – skomentował minister rolnictwa rozrzucenie obornika pod domem marszałka Sejmu Szymona Hołowni
W środę w całej Polsce odbyły się protesty rolników. Protestujący zablokowali m.in. autostradę A4 i centra dużych miast. A pod domem na Podlasiu, w którym mieszkają rodzice Szymona Hołowni, rozrzucili obornik.
„Naganne zachowanie” – skomentował minister rolnictwa. Czesław Siekierski (PSL) był gościem Sygnałów Dnia w radiowej Jedynce. „Zawsze proszę rolników, żeby na protestach informowali, a nie blokowali. Zawiezienie oborników pod dom rodziców pana marszałka było rzeczą niedopuszczalną. Protesty są dopuszczalną formą demokracji, ale należy tak protestować, żeby pozyskiwać wsparcie, a nie przeciwników” – mówił minister.
Dodał, że „nie było żadnych działań ze strony rządu, które by mówiły, że rząd nie słucha”. A w związku z tym nie było powodów do tak ostrych protestów.
We wtorek 19 marca 2024 w nocy rolnicy podpisali z ministrem rolnictwa porozumienie.
Minister tłumaczył, na czym według niego polega istota protestów.
„To jest podstawowy problem: niska opłacalność. I oni [rolnicy szukają przyczyn]” – mówił w Polskim Radiu Siekierski.
„Analizy mówią, że wpływ importu z Ukrainy ma znaczenie, ale nie jest decydujący. Ceny zbóż na rynkach światowych są bardzo niskie. Rynek światowy został zrujnowany przez agresywną politykę Rosji. Były też wysokie zbiory, Polska też miała wysokie zbiory. Przy tych niskich cenach jest problem z eksportem zboża” – tłumaczył minister.
Siekierski poinformował też o wysokości rządowych dopłat do zboża. Mają one wynosić 100-200 zł dopłaty do tony zboża sprzedanego na początku roku. A w przypadku zboża sprzedawanego w późniejszym terminie — ok. 300 zł.
„Ile to będzie kosztowało?” – pytał prowadzący rozmowę Grzegorz Osiecki.
„Trochę to będzie kosztowało. Stąd te przedłużające się negocjacje z ministerstwem finansów” – odpowiedział Siekierski.
Jeden z punktów porozumienia z rolnikami przewiduje, że minister zwróci się do premiera Donalda Tuska z wnioskiem o wstrzymanie tranzytu przez terytorium Polski produktów rolnych z Ukrainy objętych embargiem
W Polskim Radiu minister mówił, że na razie czeka na ruch ukraińskiego rządu. „Mamy uzgodnienia, że pewien ruch zrobi strona ukraińska. Jeśli nie podejmie tego ruchu, to my możemy podjąć działania ograniczające tranzyt” – powiedział Siekierski.
„Ukraina zapowiedziała, że tranzyt będzie ograniczony do zera” – stwierdził.
Inny postulat, jaki rolnicy niosą na sztandarach, to odejście Unii Europejskiej od Zielonego Ładu. Siekierski stwierdził, że postulaty rolników dotyczące Zielonego Ładu zostały zrealizowane.
„Nie ma wyrzucenia Zielonego Ładu do kosza, został tak zmieniony, jak chcieli rolnicy”.