0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze wiadomości z Polski i ze świata

Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

godzinę temu

Prawa autorskie: Fot. Philippe BUISSIN, Unia Europejska – 2025, źródło: Parlament EuropejskiFot. Philippe BUISSI...

Mentzen odwołał Ewę Zajączkowską. Za umizgi do Brauna?

Jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy polskiej prawicy Ewa Zajączkowska-Hernik została odwołana z funkcji prezesa okręgu podwarszawskiego partii Nowa Nadzieja. Decyzję podjął sam Sławomir Mentzen.

Co się wydarzyło?

„Dziś, decyzją prezesa partii Nowa Nadzieja, przestałam pełnić funkcję prezesa okręgu podwarszawskiego” – poinformowała w sieci Ewa Zajączkowska-Hernik. To jedna z najbardziej wyrazistych postaci polskiej ultraprawicy. Oficjalnie jest europarlamentarzystką zasiadającą w jednej frakcji ze skrajnie prawicową, prorosyjską partią AfD, oraz rzeczniczką prasową Konfederacji. Do tej pory była również skrzydłową Mentzena, jak pisała na łamach OKO.press Anna Mierzyńska, jego bulterierką. „Czego lider Nowej Nadziei nie powie wprost, dopowie Zajączkowska” – wskazywała nasza dziennikarka.

Ich relacje mocno się jednak ochłodziły, a Zajączkowska (choćby zasięgiem w sieci) zaczęła Mentzena przerastać. „Dziękuję za Twoją pracę w okręgu! Kolejne lata na pewno będą dla Ciebie czasem ciężkiej i ważnej walki o polskie interesy w Parlamencie Europejskim. Powodzenia!” – napisał krótko Sławomir Mentzen potwierdzając odsunięcie polityczki od kierowniczej funkcji w okręgu pod Warszawą.

Zajączkowska z kolei ogłosiła enigmatycznie, że zaczyna czas „nowych i odważnych inicjatyw”. „Zamierzam zaangażować się w pracę dla Was jeszcze mocniej i wejść na kolejny, nowy poziom politycznej działalności. Jestem pewna, że nadchodzący rok będzie wyjątkowy i przełomowy! Musimy wspólnie zrobić mocny rozbieg przed wyborami parlamentarnymi w 2027 roku, które będą kluczowe dla przyszłości Polski!” – napisała w sieci.

Jaki jest kontekst?

Nie wiadomo, czy razem z odsunięciem od szefowania okręgowi podwarszawskiemu, Ewa Zajączkowska odejdzie z Nowej Nadziei i Konfederacji. Internauci komentując wpis Zajączkowskiej po wielokroć postulują, by ta przeszła do ugrupowania Grzegorza Brauna. „Pani Ewo widzę Panią w partii Grzegorza Brauna! Jest Pani prawdziwą , niezłomną Patriotką!”, „Do Szerokiego Frontu Gasnicowego”, „Tylko Braun!”, „Pani Ewo, formacja Grzegorza Brauna czeka” – piszą.

Plotki o możliwym transferze Zajączkowskiej do Konfederacji Korony Polskiej krążą od kilku tygodni, a sama zainteresowana podsycała je, zapraszając np. Brauna do swojego youtubowego kanału. Sama Zajączkowska wielokrotnie dała wyraz swoim ultranacjonalistycznym poglądom, a ostatni sondaż (opublikowany 23 grudnia przez premiera Donalda Tuska) wskazuje, że partia Brauna i jego prorosyjska, antyukraińska i mocno nacjonalistyczna postawa zyskuje u Polaków. Konfederacja Korony Polski jest, według sondażu, czwartą siłą, a jej procent poparcia rośnie. Partia Mentzena utrzymuje się na trzeciej pozycji, ale poparcie dla Konfederacji maleje – najpewniej na korzyść Grzegorza Brauna właśnie.

Piotr Olejarczyk na łamach Onetu nakreślił inny scenariusz dotyczący przyszłości Zajączkowskiej – ten, w którym ta zostaje w szeregach parttii Mentzena. Jak podaje dziennikarz, z powodu wykreślenia Nowej Nadziei z ewidencji partii politycznych (chodzi o niezłożenie sprawozdania finansowego za 2024, wnosek o wykreślenie partii złożyła Państwowa Komisja Wyborcza). Mentzen musi więc stworzyć „nową” Nową Nadzieję i jak pisze Olejarczyk, od stycznia w życie wchodzi nowy statut partii. A tam zapisy, które zabraniają łączenia funkcji prezesa okręgu z funkcją europosła. „Tylko dlatego Zajączkowska nie pełni już tej funkcji” — pisze portal.

Przeczytaj także na OKO.press:

Przeczytaj także:

11:28 23-12-2025

Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz...

Fałszywie pisali, że 11-latkę zabiła Ukrainka. „Będą konsekwencje”

Tragedię w Jeleniej Górze wykorzystano do siania wrogości wobec Ukraińców. Policja ustaliła nazwiska dwóch osób, które publikowały w sieci fałszywe informacje na temat zabójstwa 11-letniej Danusi. Będą odpowiadać przed sądem za nawoływanie do nienawiści, grozi im więzienie.

Co się wydarzyło?

„W związku z tragicznym zdarzeniem w Jeleniej Górze, w wyniku którego zginęła 11-letnia dziewczynka, w sieci pojawiło się bardzo wiele nieprawdziwych informacji. Ich cel jest jasny — świadoma dezinformacja oraz celowe podsycanie nienawiści i wrogości, w tym na tle narodowościowym, pomiędzy Polską a Ukrainą. Takie działania są łamaniem prawa i nie pozostaną bez reakcji” – to fragment oświadczenia wydanego przez policję we Wrocławiu. Podobnie reaguje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. „Rozpowszechnianie takich bzdur to świadoma dezinformacja, która żeruje na tragedii” – przekazała rzeczniczka prasowa MSWiA Karolina Gałecka.

Tragiczna śmierć 11-letniej Danusi z Jeleniej Góry przybrała bowiem nieoczekiwany obrót. Stała się wodą dła młyn dla nienawistnych i wrogich komentarzy pod adresem Ukraińców mieszkających w Polsce. Mimo iż ci nie mieli nic wspólnego ze śmiercią dziewczyny, a Danusia zginęła z ręki 12-letniej Polki, w sieci zaroiło się od fałszywych oskarżeń wprost sugerujących, że zabójczynią była młoda Ukrainka.

„Tak się zaczyna, dzieci ukraińskie mordują nasze dzieci. A wy co? A wy, ku*wa, śpicie" – mówił na tiktokowym filmie Marcin Bugaj, który w internecie funkcjonuje pod nickiem Hugo. Podobnych filmów i oskarżeń w Internecie pojawiło się więcej. Internauci powielają fałszywe dane osobowe dziewczyny i jej zdjęcie (wykreowane przez sztuczną inteligencję), która miała zabić 11-latkę, nawołują do samosądów.

Policja z Wrocławia ogłosiła, że bada te internetowe wpisy. Ustaliła tożsamość dwóch autorów. Jak dowiadujemy się z komunikatu policji, „wobec tych osób prowadzone są czynności”.

Wiadomo, że funkcjonariusze zabezpieczyli telefon jednego z autorów nienawistnych wpisów. Hejterzy będą odpowiadać za nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym (art. 256 kodeksu karnego). Grozi za to do trzech lat więzienia.

„Internet nie daje anonimowości” – przypomina policja.

Prokuratura bada też wątek ujawnienia danych osobistych oraz wizerunku 12-letniej Polki podejrzanej o zabójstwo młodszej koleżanki. Internauci publikują nazwisko rodziny dziewczyny, miejsce pracy jej rodziców.

Prokurator okręgowy w Jeleniej Górze przesłał do policji wniosek z prośbą o zabezpieczenie wpisów w mediach społecznościowych, w których publikowano zdjęcia dwunastolatki oraz jej dane osobowe. Śledczy będą teraz ustalać, analogicznie jak w przypadku nienawistnych komentarzy dotyczących Ukrainy, dane osobowe autorów wpisów.

Jaki jest kontekst?

Ciało 11-letniej Danusi odnaleziono 15 grudnia, nieopodal szkoły, w której się uczyła. Dziewczynka miała rany zadane ostrym narzędziem. Śledczy ustalili, że nastolatka zginęła najprawodpodobniej z rąk koleżanki ze szkoły, 12-latki. Dziewczyny znały się z widzenia, ale nie utrzymywały bliższego kontaktu.

W dniu pogrzebu dziewczynki burmistrz Jeleniej Góry ogłosił żałobę. Uczniowie szkoły są pod opieką psychologa.

Sprawa toczy się w sądzie za zamkniętymi drzwiami, czyli z wyłączeniem jawności. Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze podjął taką decyzję z uwagi na dobro 12-latki.

Przeczytaj także na OKO.press:

Przeczytaj także:

09:37 23-12-2025

Prawa autorskie: fot. Jakub Wlodek / Agencja Wyborcza.plfot. Jakub Wlodek / ...

Górnicy z kopalni Pniówek nie żyją

„Byli doświadczonymi pracownikami z wieloletnim stażem” – mówią o zmarłych górnikach koledzy z kopalni Pniówek na Śląsku. Akcja ratownicza trwała siedem godzin. „Kiedy ratownicy do nich dotarli, lekarz stwierdził zgon” – przekazuje prezes Jastrząbskiej Spółki Węglowej Bogusław Oleksy.

Co się wydarzyło?

Jasrzębska Spółka Węglowa poinformowała w poniedziałek (22 grudnia) w nocy o tragicznym wyniku akcji ratowniczej w kopalni Pniówek.

Dwóch poszukiwanych górników, z którymi utracono kontakt po wypływie metanu w przodku N-9 na poziomie 830 metrów, nie żyje.

„Po siedmiu godzinach akcji ratownicy dotarli do poszukiwanych. Niestety lekarz stwierdził ich zgon” – czytamy w oświadczeniu Spółki. „Obaj górnicy byli doświadczonymi pracownikami z wieloletnim stażem. Rodziny poszkodowanych zostały otoczone opieką psychologiczną” – deklarują.

Kondolencje rodzinom zmarłych górników złożył prezydent Karol Nawrocki. „Z ogromnym smutkiem przyjąłem informację o tragicznej śmierci dwóch górników z Kopalni Pniówek. Składając wyrazy najszczerszego współczucia łączę się w bólu i modlitwie z Rodzinami oraz Bliskimi zmarłych” – napisał Nawrocki w serwisie X.

Jaki jest kontekst?

Do tragedii w kopalni Pniówek doszło w poniedziałek. Po godzinie 17 doszło do wypływu metanu. W przodku (czyli części, w której wydobywano węgiel) pracowało dziesięcioro górników.

Ośmiu zostało ewakuowanych. Z dwoma stracono kontakt. W poszukiwanie zaginionych górników włączyło się dziesięć zastępów ratowniczych. Na pomoc kopalni przybyły zastępy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu i Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Wodzisławiu Śląskim.

Na razie nie wiadomo, co było powodem wypływu metanu. Okoliczności zdarzenia wyjaśnia Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku i służby BHP kopalni ze śląskiego Pniówka.

To nie pierwszy raz, kiedy w Pniówki ludzie giną po wybuchu metanu. W 2022 roku opisywaliśmy serię kilkunastu wybuchów metanu w okolicy ściany wydobywczej 1000 m pod ziemią. Bilans ofiar śmiertelnych wynosił wtedy siedem osób. Karolina Baca-Pogorzelska w OKO.press pisała wówczas, że w kopalni wywalało czujniki metanu już tydzień przed tamtą katastrofą (czyli były wykazywane wyższe stężenia niż dopuszczalne).

Przeczytaj więcej w OKO.press:

Przeczytaj także:

20:30 22-12-2025

Prawa autorskie: Fot Jim WATSON / AFP / ALTERNATE CROPFot Jim WATSON / AFP...

Nie anektuje się innych krajów – Dania ostrzega Trumpa w sprawie Grenlandii

Trump mianuje „specjalnego wysłannika”, który ma przejąć Grenlandię dla USA. Premierzy Danii i Grenlandii domagają się od USA poszanowania granic ich państw. Popierają ich sojusznicy z Europy.

Co się zdarzyło?

22 grudnia premierzy Mette Frederiksen i Jens-Frederik Nielsen złożyli wspólne oświadczenie. „Mówiliśmy to już bardzo wyraźnie. Teraz mówimy to jeszcze raz. Granice państwowe i suwerenność państw mają swoje korzenie w prawie międzynarodowym… Nie można anektować innych krajów” – oświadczyli Mette Frederiksen i Jens-Frederik Nielsen. – „Stawką są „fundamentalne zasady”. „Grenlandia należy do Grenlandczyków i Stany Zjednoczone nie mogą jej przejąć”.

Dzień wcześniej Trump mianował gubernatora Luizjany, Jeffa Landry'ego, specjalnym wysłannikiem USA na Grenlandię. Bogata w minerały arktyczną wyspę jest – w dużej mierze autonomicznym -e terytorium Danii, ale Trump uważa, że powinno należeć do USA. Prezydent USA wielokrotnie powtarzał, że Stany Zjednoczone muszą przejąć Grenlandię ze względów bezpieczeństwa. Nie wykluczał użycia siły.

Trump napisał w mediach społecznościowych: „Jeff rozumie, jak ważna jest Grenlandia dla naszego bezpieczeństwa narodowego i będzie zdecydowanie bronił interesów naszego kraju, dbając o bezpieczeństwo i przetrwanie naszych sojuszników, a także całego świata”.

Landry, były prokurator generalny stanu, który objął urząd gubernatora Luizjany w styczniu 2024 r., podziękował Trumpowi, mówiąc, że to

„zaszczyt służyć na tym stanowisku, aby Grenlandia stała się częścią Stanów Zjednoczonych”.

Minister spraw zagranicznych Danii Lars Løkke Rasmussen powiedział w poniedziałek, że wezwie ambasadora Waszyngtonu w Kopenhadze, „aby uzyskać wyjaśnienia”. Rasmussen jest „głęboko zaniepokojony powołaniem specjalnego wysłannika”, a „szczególnie zaniepokojony” oświadczeniem Landry’ego, które, jak stwierdził, Dania uznała za „całkowicie nie do przyjęcia”.

Dodał: „Dopóki w Danii będzie królestwo składające się z Danii, Wysp Owczych i Grenlandii, nie możemy tolerować, że są tacy, którzy podważają naszą suwerenność”.

Administracja Trumpa wywarła w poniedziałek dodatkową presję na Kopenhagę, zawieszając umowy dzierżawy pięciu dużych projektów elektrowni wiatrowych budowanych na morzu u wschodnich wybrzeży USA. Dwa z nich prowadzi kontrolowana przez państwo duńskie fir,a Ørsted.

„Bezpieczeństwo Arktyki pozostaje kluczowym priorytetem UE” – oświadczyli w poniedziałek przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i przewodniczący Rady Europejskiej António Costa. „Integralność terytorialna i suwerenność to fundamentalne zasady prawa międzynarodowego. Zasady te są niezbędne nie tylko dla Unii Europejskiej, ale dla narodów na całym świecie” – napisali na portalu X.

Von der Leyen i Costa dodali, że UE jest „w pełni solidarna z Danią i narodem Grenlandii”.

Szwecja „zawsze będzie stać na straży prawa międzynarodowego” – powiedziała szwedzka ministra spraw zagranicznych Maria Malmer Stenergård. Jej norweski odpowiednik, Espen Barth Eide, stwierdził, że Oslo „w 100% popiera Danię”.

Jaki jest kontekst?

Obietnicę przejęcia Grenlandii Trump złożył rok temu, jeszcze przed objęciem urzędu. „Dla celów bezpieczeństwa narodowego i wolności na całym świecie, Stany Zjednoczone Ameryki uważają, że posiadanie i kontrolowanie Grenlandii jest absolutną koniecznością. Wtedy też ogłosił, że ambasadorem USA w Danii będzie Ken Howery – którego teraz minister Rasmussen wzywa do złożenia wyjaśnień.

Laundry natychmiast poparł wtedy pomysł Trumpa.

Dania w ciągu ostatniego roku starała się naprawić napięte stosunki z Grenlandią, a także złagodzić napięcia z administracją Trumpa, inwestując w obronę Arktyki, co miało być odpowiedzią na amerykańską krytykę dotyczącą niewystarczającego bezpieczeństwa.

Przeczytaj także:

Po tamtej wypowiedzi Trumpa pojawiły tymczasem się kolejne – np. o uczynieniu z Kanady 51. stanu USA i o planowanej rozprawie z Wenezuelą. W zeszłym tygodniu Trump bliski też ogłoszenia wojny z Wenezuelą. Komentatorzy spodziewali się, że tego dotyczyć będzie jego zapowiadanym wcześniej hucznie orędzie. Nie było w nim jednak o tym mowy. Mowa wyglądała ono na pospiesznie przygotowaną i była pochwałą rządów Trumpa. Jakby coś w ostatniej chwili się zmieniło.

Po roku urzędowania większość „wspaniałych” zapowiedzi Trumpa się nie ziściła. Wojna w Ukrainie, która miał zakończyć w 24 godziny, trwa. Notowania prezydenta są coraz gorsze. Jednocześnie radykalnie pogorszyły się stosunki USA z sojusznikami w Europie. W trumpowskiej, ogłoszonej w grudniu strategii bezpieczeństwa USA napisano jasno, że w interesie USA jest głęboka reforma Unii Europejskiej, jeśli nie jej rozpad, i dojście do władzy partii skrajnie prawicowych, określonych eufemistycznie „partiami patriotycznymi”.

Przeczytaj także:

22 grudnia ukazał się też wywiad wiceprezydenta Vance'a dla „Unherd”, konserwatywnego brytyjskiego portalu opinii. Bardzo wyraźnie grozi on tam konfliktem Francji i Wielkiej Brytanii, o ile władze nie zmienią się tam na takie, które spodobają się trumpistom:

„Myślę, że na przykład osoby o poglądach zbliżonych do islamistów lub im pokrewnych sprawują obecnie urzędy w krajach europejskich. Teraz, być może na bardzo niskim szczeblu, prawda? Wygrywają wybory na burmistrzów lub samorządowe. Ale nie można sobie wyobrazić scenariusza, w którym osoba o poglądach zbliżonych do islamistów mogłaby mieć bardzo znaczący wpływ na europejskie mocarstwo jądrowe. W ciągu najbliższych pięciu lat? Nie. Ale za 15 lat? Zdecydowanie. A to jest bardzo bezpośrednie zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych Ameryki”. „Wiążąc to z bardziej konkretnym lub bezpośrednim interesem amerykańskim – Francja i Wielka Brytania posiadają broń jądrową. Jeśli pozwolą, by przytłoczyły je bardzo destrukcyjne idee moralne, to czy mamy pozwolić, by broń jądrowa wpadła w ręce ludzi, którzy mogą wyrządzić bardzo, bardzo poważne szkody Stanom Zjednoczonym?”.

Rosyjska propaganda już ogłosiła „rozpad Zachodu” i przedstawia to jaki wielki sukces „specjalnej operacji wojskowej” w Ukrainie.

Przeczytaj także:

18:35 22-12-2025

Prawa autorskie: Foto Kristina Kormilitsyna / POOL / AFPFoto Kristina Kormil...

Po Miami Amerykanie optymistyczni, Rosja pełna wątpliwości. Nie chodzi jej tylko o Donbas

Po rozmowach ukraińsko-amerykańskich i amerykańsko-rosyjskich na Florydzie Amerykanie wyrażają optymizm co do efektu rozmów. Za to Rosjanie mają coraz więcej wątpliwości.

Co się stało?

Po spotkaniu wysłannika Trumpa Witkoffa z przedstawicielami Ukrainy w weekend ten wyraził aprobatę dla Ukraińskiej postawy. A wiceprezydent JD Vance mówił tak, jakby sprawa porozumienia była w zasadzie załatwiona. Rankiem 22 grudnia Vance dostał raport z rozmów. Teraz jego zdaniem Ukraińcy już wiedzą, że będą musieli zrzec się Donbasu. Do uzgodnienia pozostaje w zasadzie tylko, kto będzie zarządzał Zaporoską Elektrownią Atomową. Jak wiadomo, USA Trumpa chciałyby mieć w tym swój udział. Oraz co będzie z „etnicznymi Rosjanami w Ukrainie”.

Także prezydent Finlandii Stubb, który ze względu na swoje dobre stosunki z Trumpem odgrywa rolę facylitatora rozmów ze strony europejskiej, powiedział w wywiadzie dla Fox News, że negocjatorzy są bardzo bliscy osiągnięcia porozumienia pokojowego między Rosją a Ukrainą. Zaznaczył, że strony są teraz bliżej jego osiągnięcia niż „kiedykolwiek wcześniej”.

Zupełnie inaczej wygląda reakcja rosyjska.

„Przełom!”. „Jaki przełom?”

Wysłannik Putina wyleciał z Miami rano. Moskwa jednak nadal oficjalnie nie zna tego, co tam uzgodniono. bo „nie można ich przekazywać przez telefon”. A jak pozna, to dopiero wypracuje swoje stanowisko. Dialog postępuje powoli, konieczne będzie zdaniem Kremla kolejne spotkanie – tym razem znowu w Moskwie. Więc nie ma mowy o zakończeniu wojny do końca roku – jak miał nadzieję sekretarz stanu USA Rubio.

Optymizm Vance’a z poniedziałkowego (22 grudnia) wywiadu dla „Unherd” wynika z przekonania, że Ukraina i Rosja położyły karty na stół („wszystkie kwestie są teraz omawiane otwarcie”) i wiadomo, czego kto chce, a na co się nie zgodzi. Vance nazwał to „przełomem”.

Tymczasem przedstawiciele Putina mówili 22 grudnia oficjalnie, że swoich warunków jeszcze nie przedstawiła – zrobi to w odpowiedzi na propozycje USA. „Szczerze mówiąc, nie mam do końca informacji na temat tego, co oznacza »przełom«” – powiedział wieczorem w rosyjskiej telewizji rzecznik Putina Pieskow.

Jego wątpliwości stają się bardziej zrozumiałe, gdy przeczytamy uzgodnienia, jakie Amerykanie zrobili z Ukraińcami w Miami. Według prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Amerykanie zgodzili się na to, że:

  • Siły Zbrojne Ukrainy będą liczyć 800 000 żołnierzy. Ukraina oczekuje, że jej partnerzy zapewnią finansowanie na wsparcie takiej armii.
  • Ukraina zostanie członkiem Unii Europejskiej.
  • „Koalicja chętnych” 30 krajów zapewni Ukrainie „bezpieczeństwo w powietrzu, na lądzie i na morzu”, a także w obszarach energetyki, finansów, pomocy i schronienia.
  • Stany Zjednoczone zapewnią gwarancje bezpieczeństwa (będą one prawnie wiążące i popierane przez Kongres USA), a także „pakiet odstraszający” – broń dla ukraińskich sił zbrojnych.

Przeczytaj także:

Wątpliwości Riabkowa

Wątpliwości, i to wyrażone wieloma słowami miał też wiceminister spraw zagranicznych Rosji Riabkow. Było to o tyle zadziwiające, że Moskwa miała nie znać ustaleń z Miami.

„Kluczowe znaczenie ma to, że strona amerykańska, na najwyższym szczeblu, zgodziła się, że jedną z głównych przyczyn konfliktu była asertywna ekspansja NATO w kierunku granic Rosji. Co więcej, niedawno opublikowana Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA wyraźnie wskazuje na niewłaściwość nieograniczonej ekspansji NATO. Nie oznacza to, że nie mamy poważnych pytań do strony amerykańskiej, również w kontekście ukraińskim. Byłoby jednak niesprawiedliwe nie uznać powyższych za istotne kroki we właściwym kierunku” – powiedział 22 grudnia wiceminister spraw zagranicznych Rosji Riabkow w Klubie Dyskusyjnym w Wałdaju.

„Sukces trwającego dialogu między Rosją a Stanami Zjednoczonymi nie jest przesądzony” – mówił Riabkow. Głównie ze względu na stanowisko Europejczyków. Waszyngton musi jeszcze udowodnić Moskwie swoje dobre chęci:

„Musimy nadal być przekonani, że Stany Zjednoczone rzeczywiście wkroczyły na zrównoważoną drogę odejścia od skrajnej wrogości wobec naszego kraju. Kluczem do postępu na tej drodze musi być autentyczna gotowość Waszyngtonu do równoprawnej współpracy w celu zmniejszenia ogólnego potencjału konfliktu, z uwzględnieniem interesów bezpieczeństwa Rosji – powiedział Riabkow. A potem postraszył: choć Rosja oczywiście nigdy nie zaatakuje NATO, to może być zmuszona się przed nim bronić. „Nawet biorąc pod uwagę bardziej zrównoważoną politykę, jaką Waszyngton prezentuje wobec Rosji, nadal istnieje poważne ryzyko konfliktu między Rosją a NATO ze względu na nieodpowiednie, wrogie działania państw europejskich”.

Rosja prowokowana Przesmykiem Suwalskim

Przy czym ta „obrona Rosji” już trwa: „Odpowiadając na awanturnicze i prowokacyjne kroki podejmowane przez państwa NATO , z jednej strony wykazaliśmy się znaczną powściągliwością, a z drugiej strony konsekwentnie wysyłaliśmy naszym przeciwnikom ważne sygnały ostrzegawcze o strategicznych zagrożeniach, jakie stwarzają, nie rezygnując z naszego niezachwianego zaangażowania w twardą obronę naszych interesów bezpieczeństwa narodowego” – wyjaśnił Riabkow. Jedną z prowokacji jest wspominanie o zagrożeniu dla Przesmyku Suwalskiego, czyli o pomyśle Rosji lądowego połączenia obwodu królewieckiego z Białorusią Łukaszenki przez Litwę i Polskę. Także „kraje bałtyckie obsesyjnie prowokują Rosję i Białoruś, wystawiając na próbę siłę ich relacji poprzez wywoływanie emocjonalnych wybuchów wśród ich ludności”.

Przeczytaj także:

„Rosja jest obiektywnie gotowa zagwarantować swoje bezpieczeństwo narodowe, przede wszystkim poprzez dalsze zwiększanie niezawodności i skuteczności naszych środków odstraszania, a co za tym idzie, poprzez utrzymanie równowagi strategicznej za pomocą środków zaradczych o charakterze wojskowo-technicznym”.

Największa różnica między nowymi partnerami, USA i Rosją polega na tym, że

  • ekipa Trumpa zakłada, że porozumienie w sprawie Ukrainy zawrą ostatecznie Ukraina i Rosja. (Mówił to na niedawnej konferencji prasowej sekretarz stanu Rubio).
  • A Putin chce porozumiewać się wyłącznie z USA, ponieważ Ukrainy nie uznaje.

Jaki jest kontekst

Kolejny raz w ostatnich dniach Moskwa odrzuca propozycję amerykańską pod pretekstem, że jeszcze jej nie zna, a tylko przypomina swoje warunki. A te stają się coraz bardziej nieokreślone i dotyczą nie Ukrainy, ale porządku świata i stref wpływów w Europie.

Amerykanie doszli do wniosku, że Putin ma konkretne warunki pokoju i jest je w stanie negocjować po spotkaniu Trump-Putin na Alasce. Przed rozmową telefoniczną obu prezydentów 16 października Rosjanie przedstawili memorandum, które miało przypomnieć, co uzgodniono w sierpniu. Memorandum to stało się podstawą „28-punktowego planu pokojowego Trumpa”. Kiedy wyciekł od do mediów, Putin od razu powiedział, że zawierał on dopiero wstęp do rosyjskich roszczeń. I mogą być one tylko poszerzane, a nie ograniczane.

Sformułowanie żądań na piśmie było błędem z punktu widzenia Putina. Teraz jego dyplomacja robi wszystko, by warunki Kremla stały się znów trudne do ogarnięcia i sprecyzowania. I dlatego rzecznik Putina ogłasza, że to, że Amerykanie sądzą, że znają stanowiska stron, nie jest żadnym przełomem w rozmowach. Przedstawiciele Kremla od 10 dni zaczęli powtarzać, że Rosja domaga się od USA realizacji obietnicy z początku lat 90., że NATO nie rozszerzy się na wschód. Co w obecnych warunkach oznacza wycofanie z Polski i innych krajów wschodniej flanki.

Przeczytaj także:

„Geografii nie da się zmienić, więc ci ludzie [europejscy przywódcy] prędzej czy później będą musieli uznać rzeczywistość i działać rozsądniej, jeśli nie chcą znaleźć się w sytuacji strategicznych przegranych” – objaśnił Riabkow. Przyznał, że dla Europejczyków rozwiązanie, które Rosja wypracowuje z Trumpem, jest „koszmarem”. To kolejne potwierdzenie rzeczywistych planów Moskwy.

Równocześnie propaganda Kremla zapewnia o swoim pokojowym podejściu i winę za brak porozumienia zrzuca na Europę. W czasie dorocznej „konferencji prasowej” Putin powiedział wprost, że wojna nie jest jego winą, a trwa, gdyż żądania Rosji nie są spełnione.

Przeczytaj także:

„Nadejdzie dzień, w którym ukraińskie siły zbrojne się poddadzą i nikt nie stanie na przeszkodzie pokojowemu rozwiązaniu” – ogłosił 18 grudnia Siergiej Naryszkin, szef Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji.

W ten sposób Moskwa przesuwa zakończenie wojny na nieokreśloną przyszłość. Od kilku dni propaganda Kremla opowiada, że pokój w Ukrainie na warunkach Kremla może nie być osiągalny. Nie tylko ze względu na postawę Europejczyków (zwanych „podżegaczami wojennymi”). Problemem jest też „głębokie państwo” w USA, które nie pozwoli Trumpowi porozumieć się z Putinem.

Propaganda przekonuje odbiorców, że wojna jest konieczna, przebiega z sukcesem, a Rosja ma najlepszą broń na świecie. Z rosyjskiego przekazu wynika, że Putin nie chce pokoju. Tylko wojna pozwala mu utrzymać władzę w kraju i zachować za granicą pozycję lidera, z którym świat się liczy.

Przeczytaj także: