Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Minister spraw zagranicznych podziękował Straży Granicznej za ochronę polskiej granicy
Wejście do polskiego konsulatu w Brukseli zostąło oblane czerwoną farbą w nocy z czwartku 18 grudnia 2025 na piątek. Konsulat znajduje się w bocznej ulicy w dzielnicy Etterbeek w południowo-wschodniej części Brukseli. Farba zniszczyła znajdujące się nad drzwiami wejściowymi godło Polski. Na tablicy informującej, że budynek jest siedzibą konsulatu, sprawcy napisali „killers” (zabójcy). Na ścianie pojawiły się też napisy po polsku, m.in. „J***ć mur”. Inne hasła nawołują do otwarcia granic. Wokół rozrzucono też zwierzęce odchody.
Pracownicy konsulatu nie wykluczyli, że zdarzenie może być „rosyjską prowokacją”.
W sobotę 20 grudnia zareagował szef polskiej dyplomacji.
„Komuś nie podoba się dokończony mur na granicy polsko-białoruskiej. To znaczy, że nasza polityka migracyjna jest skuteczna. Dziękuję Straży Granicznej. Chronicie Polskę i Europę przed ludźmi, którzy szanują nas tak, jak na obrazku” – napisał na portalu X (dawniej Twitter) Radosław Sikorski.
Od 27 marca 2025 na granicy polsko-białoruskiej obowiązuje zawieszenie prawa do przyjmowania wniosków o ochronę międzynarodową. Jest przedłużane co dwa miesiące.
Sytuację na granicy opisywała niedawno w OKO.press Regina Skibińska:
„Mimo że tzw. zawieszenie prawa do azylu to nie to samo, co pushbacki, jedno z drugim jest powiązane. Jeśli osoba, która przekroczyła w sposób nieuregulowany granicę z Białorusi do Polski, wystąpi z wnioskiem o ochronę międzynarodową, wniosek ten i tak nie zostanie przyjęty. Takiego cudzoziemca i tak „odstawia się do linii granicy”. Teoretycznie tzw. zawieszenie prawa do azylu obowiązuje na granicy białoruskiej, ale w praktyce nie ma znaczenia, w którym miejscu kraju zostanie zatrzymany cudzoziemiec. Jeśli SG uzna, że przekroczył on granicę białoruską, to wyrzuca go do Białorusi”.
Przeczytaj także:
Według oficjalnych danych skuteczność ochrony granicy wynosi 95-98 proc. Z relacji naszej reporterki wynika jednak, że to obraz mocno koloryzowany.
„Z rozmów z funkcjonariuszami Straży Granicznej, którzy średnio kilkanaście razy w tygodniu zatrzymują mój samochód do kontroli, wyłania się nieco inny obraz sytuacji przy granicy. Z rozmów wynika, że skuteczność przejść wcale nie jest tak mała.
«A jak już ktoś przejdzie i wejdzie do lasu, to możemy szukać wiatru w polu” – mówi jeden ze strażników granicznych (nie podaję nazwisk funkcjonariuszy, nawet gdy je znam, żeby nie narażać ich na odpowiedzialność za dzielenie się takimi informacjami z dziennikarką).
Mundurowi próbują wyłapać cudzoziemców i w tym celu urządzają obławy. Wygląda to w ten sposób, że żołnierze i funkcjonariusze SG otaczają fragment lasu, a jedna ekipa przeczesuje go. Przypomina to polowanie z nagonką, tyle że nie pędzi się zwierząt pod lufy myśliwych, a ludzi w stronę mundurowych, którzy ich wyłapują.
Częściej jednak cudzoziemcy, którzy przedostali się do Polski przez zieloną granicę, poszukiwani są na drogach. Po dużych przejściach na popularnych skrzyżowaniach stoi Straż Graniczna i zatrzymuje do kontroli wszystkie samochody»” – pisze Regina Skibińska w OKO.press.
O sytuacji na polsko-białoruskiej granicy mówił ostatnio w rozmowie z OKO.press Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek:
„Są sytuacje, w których stosowanie pełnych standardów ochrony jest po prostu niemożliwe, na przykład, gdy grupa osób atakuje przejście graniczne czy funkcjonariuszy Straży Granicznej. Każde państwo ma wówczas prawo chronić swoje granice i korzystać z samoobrony.
Ale w tym wszystkim nie można uciec od jednego faktu. Naprawdę nie każda osoba przekraczająca granicę z Białorusi ma złe intencje. Są tam również ludzie uciekający przed prześladowaniami, poszukujący godnego życia dla siebie i swojej rodziny. A fundamentem Konwencji Genewskiej i europejskiego prawa uchodźczego jest zasada, że taki człowiek ma prawo zostać wysłuchany. Państwo może odmówić osobie przekraczającej granicę nadania statusu uchodźcy, może ją deportować w pewnych sytuacjach, ale nie może jej pozbawiać możliwości złożenia wniosku. To jest absolutne minimum”.
Prof. Wiącek mówi też wpros: „Mamy przepisy, które nie powinny obowiązywać w kraju należącym do Rady Europy”.
Przeczytaj także:
W nocy z piątku na sobotę amerykańskie siły uderzyły w ponad 70 celów związanych z dżihadystycznym Państwem Islamskim (IS) w środkowej Syrii – poinformowało Dowództwo Centralne USA
W piątek 19 grudnia o godz. 16 czasu wschodnioamerykańskiego (północ w Damaszku) siły podlegające Dwowództwu Centralnemu USA CENTCOM uderzyły w ponad 70 celów w wielu lokacjach w środkowej Syrii.
„Wykorzystano do tego celu myśliwce, śmigłowce szturmowe i artylerię. Wsparcia w postaci samolotów myśliwskich udzieliły też jordańskie siły zbrojne.
W ramach operacji wykorzystano ponad 100 pocisków precyzyjnego rażenia wymierzonych w infrastrukturę i miejsca przechowywania broni IS” – informuje PAP.
Do ataku miały zostać użyte samoloty F-15 i A-10, śmigłowce Apache oraz pociski Himars.
„To nie jest początek wojny, lecz akt zemsty” — powiedział w piątek sekreatrz obrony USA Pete Hegseth. „Dziś ścigaliśmy i zabijaliśmy naszych wrogów. Wielu z nich. I będziemy to robić dalej” — dodał.
Prezydent USA Donald Trump oświadczył w mediach społecznościowych, że syryjski rząd w pełni popiera te ataki, a Stany Zjednoczone dokonują „bardzo poważnego odwetu”.
Podczas przemówienia w Karolinie Północnej w piątkowy wieczór Trump określił też te ataki jako „potężny” cios wymierzony w członków ISIS, których Stany Zjednoczone obwiniają za atak na siły koalicyjne z 13 grudnia.
W sobotę 13 grudnia 2025 w syryjskiej Palmyrze zginęło dwóch żołnierzy armii USA oraz cywilny tłumacz. Atak przeprowadził napastnik, który zaatakował konwój amerykańskich i syryjskich sił, zanim został zastrzelony — poinformowało wojsko USA. Trzech innych amerykańskich żołnierzy zostało rannych.
Syryjskie ministerstwo spraw wewnętrznych określiło napastnika jako członka syryjskich służb bezpieczeństwa, podejrzewanego o sympatie wobec Państwa Islamskiego.
W Syrii wciąż stacjonuje około 1000 żołnierzy USA. Syryjski rząd tworzą obecnie byli rebelianci, którzy obalili Baszara al-Asada w ubiegłym roku po trzynastoletniej wojnie domowej. W jego skład wchodzą również byli członkowie syryjskiej odnogi Al-Kaidy, którzy odcięli się od organizacji i walczyli z Państwem Islamskim.
Syria współpracuje z koalicją pod przywództwem USA przeciwko Państwu Islamskiemu. Wspólne porozumienie osiągnięto w ubiegłym miesiącu podczas wizyty prezydenta Ahmeda al-Sharaa w Białym Domu.
źródło: Reuters
O wizycie prezydenta Syrii w Białym Domu wizycie pisaliśmy tutaj:
Przeczytaj także:
O sytuacji Syrii opowiadał OKO.press syryjski dysydent, więzień Asada, Yassin al-Haj Saleh:
„Syryjczycy mawiali, że żyjemy pod pięcioma okupacjami: Stanów Zjednoczonych, Rosji, Iranu, Turcji i Izraela; wraz z odejściem Asada odpadł Iran i do jakiegoś stopnia Rosja. Syria to symptom globalnego zjawiska: walki o wpływy między dwoma supermocarstwami, którym towarzyszą regionalne mocarstwa. To nie Syria staje się bardziej jak świat, a świat bardziej jak Syria. Żadnemu z tych mocarstw nie leżało i leży na sercu dobro syryjskiego społeczeństwa – są tutaj tylko po to, żeby realizować swoje interesy”.
Przeczytaj także:
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w rozmowie z PAP, TVP i Polskim Radiem stwierdził, że dla niego bardzo istotne jest, aby Rosja poniosła konsekwencje wywołania wojny.
„Jesteśmy przekonani, że Rosja powinna zostać ukarana za całe zło, które sprowadziła na naszą ziemię” – zaznaczył Zełenski, dziękując premierowi Donaldowi Tuskowi za wspieranie tego stanowiska.
Dodał, że „Rosja liczyła, że Kijów będzie słaby, przynajmniej w sensie finansowym”. „A to wszystko wpływa przecież na morale żołnierza, który nie jest pewien czy jutro wystarczy mu dronów, czy nie będzie problemu z nabojami, czy może będzie wszystkiego pod dostatkiem” – mówił.
„To wpływa także na życie ludzi, cywilów. A w ten sposób uzupełniamy niedostatki, potrzeby finansowe naszego budżetu. Ten dodatkowy pakiet, ta dodatkowa decyzja, która została podjęta, z pewnością zabezpiecza dodatkowe rzeczy” – podkreślił
Prezydent Ukrainy w obszernym wywiadzie dla PAP, TVP i Polskiego Radia mówił o wdzięczności za polskie wsparcie, znaczeniu europejskiej wspólnoty oraz kulisach rozmów dotyczących dalszej pomocy finansowej i perspektyw pokoju. Jednocześnie odniósł się do słów prezydenta Karola Nawrockiego o rzekomo niedocenionej pomocy ze strony Kijowa.
„Europa zademonstrowała jedność, pomimo sceptycyzmu niektórych liderów. Większość i to wystarczająca większość zamanifestowała, że niezależnie od presji wspieranej przez Rosję i różnych innych graczy ma swoje oblicze, ma własnych liderów” – powiedział prezydent Ukrainy.
Zapytany o wypowiedź premiera Tuska, który stwierdził, że teraz ukraiński prezydent ma mocne karty, odpowiedział, że Ukraińcy „nie są aż takimi graczami”.
"Sytuację na Ukrainie traktujemy bardzo poważnie, zarówno związaną z wojną, jak i w ogóle wszystko, co dotyczy europejskiego bezpieczeństwa. Nie ma wątpliwości, że podjęta przez Unię Europejską decyzja dotycząca wsparcia nas wzmacnia i dzięki temu mamy jakieś dodatkowe karty – podkreślił.
Na pytanie, czy w Ukrainie powinny odbyć się wybory odpowiedział: „Musimy mieć zapewnione bezpieczeństwo. Potrzebne są zmiany ustawowe. Nie wiem też, czy wszyscy w Ukrainie są gotowi na ich przeprowadzenie i czy nie zostaną zabici, kiedy przyjdą do lokali wyborczych. Jest też dużo wątpliwości czy będą uczciwe” – powiedział Zełenski.
W piątek prezydent Ukrainy na zaproszenie prezydenta Karola Nawrockiego przybył z wizytą do Polski. Spotkał się z prezydentem, a następnie odwiedził parlament, gdzie rozmawiał z marszałkiem Sejmu Włodzimierzem Czarzastym oraz marszałkinią Senatu Małgorzatą Kidawą-Błońską.
Następnie spotkał się z Donaldem Tuskiem w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Jak piszą Agata Szczęśniak i Witold Głowacki dla OKO.press Polska po raz kolejny potwierdziła, że stoi twardo po stronie Ukrainy w jej wojnie z Rosją i będzie wspierać broniący się kraj zarówno ekonomicznie i sprzętowo, jak i politycznie.
Karol Nawrocki regularnie przypominał o Wołyniu i domagał się od Wołodymyra Zełenskiego nieustannego okazywania wdzięczności wobec Polski. Być może dlatego Zełenski tę wdzięczność faktycznie, wręcz demonstracyjnie, okazywał.
Europa udzieli Ukrainie ogromnej pożyczki w wysokości 90 mld euro choć nie zabezpieczy jej bezpośrednio zamrożonymi rosyjskimi aktywami. Przywódcy UE nie zgodzili się na wykorzystanie dla wsparcia Ukrainy zamrożonych w Europie rosyjskich aktywów, o wartości przekraczającej 200 mld euro.
W tej sprawie przeważył sprzeciw Belgii. To właśnie na kontach belgijskiej instytucji finansowej Euroclear znajduje się zdecydowana większość zamrożonych w Europie rosyjskich pieniędzy – około 190 mld euro z łącznej kwoty 210 mld. Z perspektywy Polski czy Ukrainy stanowisko Brukseli może budzić frustrację, jednak belgijski rząd argumentował, że konfiskata tych środków wymagałaby bezwarunkowych i nieograniczonych gwarancji bezpieczeństwa ze strony UE i państw członkowskich, także o charakterze ekonomicznym, na wypadek rosyjskiego odwetu.
Podczas wywiadu Zełenski zaznaczył, że spłata 90 mld euro i tak ma nastąpić w przyszłości, w momencie gdy Rosja wypłaci Ukrainie reparacje za agresywną wojnę. Jak podkreślił, ma to znaczenie nie tylko finansowe, ale także moralne i prawne „Rosja musi ponieść konsekwencje za wywołanie konfliktu. Wszystkie te środki są w taki czy inny sposób powiązane z kwestią reparacji” – dodał.
W piątek odbyła się również bardzo długa, doroczna konferencja prasowa Władimira Putina.
Podczas spotkania z dziennikarzami Putin odniósł się do sytuacji obwodu królewieckiego – rosyjskiej eksklawy nad Bałtykiem, położonej między Polską a Litwą, państwami należącymi do NATO i Unii Europejskiej. Kreml od dłuższego czasu oskarża Zachód o próby izolowania regionu, który ma dla Rosji kluczowe znaczenie militarne i strategiczne, m.in. jako miejsce stacjonowania Floty Bałtyckiej.
„Próby blokowania Kaliningradu (Królewca – przyp. red.) stworzyłyby bezpośrednie zagrożenie eskalacją i konfliktem na dużą skalę” – stwierdził Putin, nie precyzując jednak, jakie konkretne działania Zachodu miał na myśli.
Wypowiedzi Putina wpisują się w rosnące napięcia wokół obwodu królewieckiego. Na początku grudnia szef Komitetu Wojskowego NATO, admirał Giuseppe Cavo Dragone, w rozmowie z portalem Delfi ostrzegł, że agresywne działania Rosji z terytorium Kaliningradu byłyby skrajnie niebezpieczne. Podkreślił przy tym, że Sojusz Północnoatlantycki pozostaje przygotowany na każdy możliwy scenariusz.
Dopuszczony do głosu dziennikarz NBC w drugiej godzinie programu zapytał, czy – wobec gotowości Ukrainy do ustępstw i nieprzejednanego stanowiska Rosji Putin nie czuje się winny śmierci na wojnie. Putin – jak pisze Agnieszka Jędrzejczyk dla OKO.press – dał tę samą powtarzaną od lat opowieść o tym, że to nie „Rosja zaczęła”. A Rosja już poszła na kompromis, w czasie spotkania z Trumpem na Alasce 15 sierpnia. Tymczasem potem te propozycje zostały pogorszone, z powodu nacisku Ukrainy i „jej europejskich partnerów”.
Przeczytaj także:
„Jestem przekonany, że Ukraina ma teraz silniejszą pozycję wobec Rosji. Z nami dysponujecie mocniejszymi kartami” – powiedział Donald Tusk podczas wspólnego z Wołodymyrem Zełenskim briefingu dla mediów w kancelarii premiera
W piątek po południu premier Donald Tusk powitał prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
„Nikt nie może zakwestionować tego wielkiego wspólnego interesu dwóch dumnych narodów. A nim jest niepodległa Polska, niepodległa Ukraina, bezpieczna Europa. Kto jest naszym wrogiem, wszyscy dobrze wiemy” – powiedział szef rządu.
„Jesteśmy sojusznikami. Ukraina walczy na froncie, my wspieramy Ukrainę z całych sił. Polska wykonała olbrzymi wysiłek, ale robimy to we wspólnym interesie niepodległej Ukrainy i niepodległej Polski” – dodał premier Polski.
Donald Tusk nawiązał także do trudnych kwestii historycznych w relacjach polsko-ukraińskich, podkreślając, że powinny one być rozwiązywane w duchu dialogu i wzajemnego szacunku.
Premier przypomniał, że Ukraina otrzyma 90 mld euro pożyczki z UE na kolejne dwa lata, jednak – jak dodał – spłaci je dopiero po otrzymaniu reparacji od Rosji. "To właśnie agresor musi zapłacić za wszystko, za wszystkie straty – podkreślił.
Wołodymyr Zełenski dziękował Polsce i całej Europie za konsekwentne wsparcie. „Europa pokazała przywództwo, co jest niezwykle ważne. To twarde i zdecydowane stanowisko” – powiedział. Podkreślił, że Polska od samego początku wojny odgrywa kluczową rolę we wspieraniu Ukrainy.
„Chcę podziękować narodowi polskiemu za solidarność od pierwszych dni tej wojny. Jesteśmy za to ogromnie wdzięczni” – zaznaczył Zełenski.
Donald Tusk wyraźnie docenił rolę ukraińskiego lidera. „Traktujemy cię w Polsce jak bohatera” – powiedział premier.
Wcześniej Zełenski spotkał się z prezydentem Karolem Nawrockim. Nawrocki podsumował rozmowę, mówiąc, że wizyta Wołodymyra Zełenskiego to dobra informacja dla Polski i Ukrainy, a zła dla Rosji. To pierwsza wizyta Zełenskiego w Polsce od czasu sierpniowego zaprzysiężenia Nawrockiego na prezydenta.
Po spotkaniu z prezydentem Polski przywódca Ukrainy złożył wizytę w parlamencie, gdzie spotkał się z marszałkiem Sejmu Włodzimierzem Czarzastym oraz marszałkiem Senatu Małgorzatą Kidawą-Błońską.
Jak pisała Paulina Pacuła w OKO.press, w nocy europejscy liderzy podjęli na szczycie w Brukseli decyzję o udzieleniu Ukrainie wsparcia w formie pożyczki w wysokości 90 mld euro na kolejne dwa lata. Zostanie ona sfinansowana ze wspólnego długu, gwarantowanego unijnym budżetem. Udziału w zaciągnięciu tego zobowiązania odmówiły trzy państwa: Czechy, Węgry i Słowacja.
Jak podaje PAP, na szczycie nie osiągnięto jednak porozumienia w sprawie wykorzystania zamrożonych rosyjskich aktywów w celu sfinansowania potrzeb Ukrainy. Kluczowy okazał się sprzeciw Belgii, gdzie zdeponowana jest większość rosyjskich aktywów. Premier tego kraju Bart de Wever domagał się od innych państw członkowskich bezwarunkowego zabezpieczenia.
Viktor Orbán rozmowy europejskich przywódców komentował tak: „Udało nam się uniknąć bezpośredniego zagrożenia wojną. Nie pozwoliliśmy Europie, by wypowiedziała Rosji wojnę, wykorzystując rosyjskie aktywa” – stwierdził.
Przeczytaj także:
Dobrą wiadomością jest to, że w mieście Gaza nie panuje już głód. Sytuacja wciąż jest jednak krytyczna, stu tysiącom małych dzieci grozi ostre niedożywienie. Setki tysięcy ludzi marzną w tymczasowych namiotach
„Warunki głodu ustąpiły, ale sytuacja pozostaje krytyczna” – brzmi pierwsze zdanie najnowszego raportu IPC o sytuacji żywnościowej w Strefie Gazy. IPC (Integrated Food Security Phase Classification, Zintegrowana Klasyfikacja Fazy Bezpieczeństwa Żywnościowego) to pięciostopniowa skala zagrożenia głodem, współtworzona przez wiele organizacji międzynarodowych, w tym Save the Children, World Food Programme i Bank Światowy.
IPC przygotowuje regularne raporty na temat sytuacji żywnościowej w miejscach zagrożonych głodem. Ostatni raport ze Strefy Gazy był opublikowany 22 sierpnia i mówił o klęsce głodu w mieście Gaza na północy Strefy.
Co mówi nam najnowsza analiza IPC?
W czterech z pięciu stref Strefy Gazy (piąta strefa — Rafah — nie jest objęta analizą, według autorów ze względu na brak danych i wyludnienie) mamy do czynienia z czwartym z pięciu stopni IPC, czyli z zagrożeniem żywnościowym. Oznacza to, że gospodarstwa domowe:
W sierpniowej analizie uznano, że w mieście Gaza mamy do czynienia z piątym stopniem, czyli klęską głodu. Pod tym względem można mówić o poprawie. Nie oznacza to, że sytuacja jest już bezpieczna.
„Pomimo poprawy sytuacji, ludność Strefy Gazy nadal doświadcza wysokiego poziomu ostrego braku bezpieczeństwa żywnościowego oraz ostrego niedożywienia. Chociaż pomoc humanitarna, w tym pomoc żywnościowa, uległa zwiększeniu, zaspokajane są jedynie podstawowe potrzeby niezbędne do przetrwania. Kluczowa infrastruktura i usługi — takie jak opieka zdrowotna, uzdatnianie wody oraz systemy sanitarne — pozostają niewystarczające, aby obsłużyć całą populację. Wiele osób nadal mieszka w prowizorycznych schronieniach, co naraża je na trudne warunki zimowe” – czytamy w raporcie.
Obszerny artykuł z „Wall Street Journal” z 13 grudnia opisuje dramatyczne warunki, w jakich żyją dziś mieszkańcy Strefy Gazy. Ponad milion z około dwóch milionów mieszkańców Strefy żyje w nieodpowiednich warunkach, a 850 tys. osób w tymczasowych osiedlach, które są zagrożone zalaniem po opadach deszczu. „Wszędzie są kałuże wody, a ścieki się przelewają” — mówił „WSJ” 29-letni Chalaf. „Jest nam cały czas zimno. A teraz moje dzieci są chore”.
Raport przewiduje, że między październikiem 2025 a październikiem 2026 w Strefie Gazy na ostre niedożywienie cierpieć będzie 101 tys. dzieci między 6 miesiącami a piątym rokiem życia.
„Po drugie – niedożywienie to wyrok na całe życie. Jeśli bardzo małe dziecko lub płód w łonie matki przeżywa skrajny głód, nigdy nie rozwinie pełnych zdolności fizycznych ani poznawczych. Wiemy to z badań po II wojnie światowej, na przykład z tzw. holenderskiej zimy głodowej, gdzie monitorowano dzieci urodzone w tym okresie” – mówił w wywiadzie dla OKO.press prof. Alex de Waal, badacz klęsk głodu.
To samo ryzyko dotyczy 37 tys. kobiet w ciąży lub wciąż karmiących swoje dzieci.
Ponad dwa miesiące temu, 10 października, w życie weszło porozumienie o zawieszeniu broni między Izraelem a Hamasem. Zmniejszyło to znacząco intensywność izraelskich ataków i średnią liczbę ofiar, ale izraelska armia dalej regularnie przeprowadza operacje w Strefie Gazy. 17 grudnia wystrzeliła pocisk moździerzowy w obszar mieszkalny, raniąc co najmniej 10 osób. Od 10 października w Strefie w wyniku izraelskich ataków zginęło co najmniej 370 osób. Armia oficjalnie utrzymuje, że uderza tylko w cele Hamasu, ale anonimowo żołnierze przyznają, że istnieje świadomość, że w atakach giną cywile.
W ramach porozumienia izraelska armia wycofała się na tzw. żółtą linię. W ten sposób Izrael kontroluje około połowy Strefy. Hamas jest głównym politycznym rozgrywającym w pozostałej części Strefy. Choć porozumienie firmowane przez Donalda Trumpa zakładało rozbrojenie organizacji, ta perspektywa wydaje się dziś odległa. Międzynarodowe rozmowy na temat dalszych kroków stoją dziś w miejscu.
Przeczytaj także: