Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Polska zostanie zaproszona na przyszłoroczny szczyt największych gospodarek świata G20 – głosi komunikat sekretarza stanu USA Marco Rubio. USA są gospodarzami szczytu w 2026 r. „Sukces Polski dowodzi, że koncentracja na przyszłości jest lepszą drogą niż rozpamiętywanie żalów”.
Sekretarz stanu USA Marco Rubio opublikował komunikat o przyszłorocznym szczycie krajów G20 w USA.
„W przyszłym roku Stany Zjednoczone po raz pierwszy od 2009 roku będą gościć 20 największych gospodarek świata. Zbiegając się z 250. rocznicą powstania Stanów Zjednoczonych, szczyt G20 w 2026 roku będzie okazją do docenienia wartości innowacyjności, przedsiębiorczości i wytrwałości, które uczyniły Amerykę potęgą i wytyczyły drogę do dobrobytu dla całego świata”.
Duży fragment komunikatu poświęcony jest Polsce:
„Zaprosimy przyjaciół, sąsiadów i partnerów do amerykańskiej grupy G20. Powitamy przy amerykańskim stole największe gospodarki świata, a także rozwijających się partnerów i sojuszników. W szczególności Polskę, kraj, który niegdyś był uwięziony za Żelazną Kurtyną, a obecnie plasuje się w gronie 20 największych gospodarek świata. Dołączy do nas, aby zająć należne jej miejsce w G20. Sukces Polski dowodzi, że koncentracja na przyszłości jest lepszą drogą niż rozpamiętywanie żalów. Pokazuje, jak partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi i amerykańskimi firmami może sprzyjać wzajemnemu dobrobytowi i wzrostowi”.
Polska ma być dowodem sukcesu – w przeciwieństwie do RPA, która, wedle komunikatu, pogrąża się w kryzysie i nie podoba się USA. Z tego powodu nie dostanie zaproszenia na G20. Rubio wręcz grozi:
„Stany Zjednoczone wspierają naród RPA, ale nie jego radykalny rząd kierowany przez ANC, i nie będą tolerować jego dalszego postępowania. Kiedy RPA uzna, że podjęła trudne decyzje niezbędne do naprawy swojego zepsutego systemu i jest gotowa ponownie dołączyć do rodziny zamożnych i wolnych narodów, Stany Zjednoczone zapewnią jej miejsce przy naszym stole”.
RPA nie tylko należy do G20, ale w tym roku organizowała szczyt Grupy. To na spotkaniu G20 w RPA 23 listopada światowi liderzy rozmawiali o o amerykańskim w sprawie Ukrainy.
Przeczytaj także:
Co w RPA krytykuje Rubio?
„Republika Południowej Afryki skupiła się na zmianach klimatu, różnorodności i integracji oraz uzależnieniu od pomocy humanitarnej jako głównych założeniach swoich grup roboczych. Rutynowo ignorowała sprzeciwy USA wobec komunikatów i wspólnych oświadczeń. Blokowała udział USA i innych krajów w negocjacjach. Aktywnie ignorowała nasze starania o negocjacje oparte na rozsądnej wierze. Ujawniła dane osobowe amerykańskich urzędników pracujących nad tymi negocjacjami. Fundamentalnie nadszarpnęła reputację G20”.
Przeczytaj także:
Wejście do grupy największych gospodarek jest efektem starań polskich władz. Ma pokazać światu, jak wielki sukces Polska odniosła w czasie 36 lat transformacji.
OKO.press sprawdzało zapowiedzi premiera Tuska, że Polska kwalifikuje się do G20 i wyszło nam, że rzeczywiście coś w tym jest:
Przeczytaj także:
Ten wielki sukces jest jednak słodko gorzki przez ton komunikatu Sekretariatu Stanu. Wynika z niego, że uznanie sukcesu Polski może być warunkowe i można je cofnąć. Trump demonstruje, że o przynależności do G20 decyduje jego wola i to, czy podobają mu się władze w danym kraju.
Na zdjęciu – migawka ze świątecznego jarmarku w Warszawie w serwisie AP
Nie ma takiej możliwości, żeby w tym, czy w przyszłym roku podnieść składkę zdrowotną – zadeklarował w trakcie szczytu medycznego premier Donald Tusk.
„Nie ma takiej możliwości, żeby w tym, czy w przyszłym roku podnieść składkę zdrowotną” – zadeklarował w trakcie szczytu medycznego 4 grudnia premier Donald Tusk.
Oprócz premiera była tam ministra zdrowia, minister finansów i przedstawiciel Kancelarii Prezydenta, który swój szczyt w sprawie sytuacji w ochronie zdrowia zwołuje na 4 grudnia.
„Wiem, że część z państwa bardzo by chciała, żebyśmy podnieśli składkę zdrowotną. Nie planujemy. Nawet gdybym miał taki pomysł, żeby podnieść składkę zdrowotną, to tego nie przeprowadzę – zadeklarował Tusk. – Otóż nie, nie ma takiej możliwości, żeby w tym, w przyszłym roku podnieść składkę zdrowotną. Realizm mi podpowiada i uczciwość każe mi powiedzieć, że musimy zastanowić się, jak najmądrzej podzielić pulę pieniędzy, którą mamy. Ona nie jest mała. Wydajemy dzisiaj 40 mld zł więcej na zdrowie niż obronę”.
Szacowany na przyszły rok deficyt Narodowego Funduszu Zdrowia to blisko 23 mld zł.
Przeczytaj także:
Zdaniem ekspertów można temu zaradzić jest albo zwiększenie wpływów ze składki zdrowotnej, np. przez jej podniesienie, albo znalezienie oszczędności w systemie, albo zwiększenie dotacji z budżetu państwa. NFZ jest bowiem w większości finansowany ze składki zdrowotnej. Dodatkowo zasilany jest dotacją z budżetu państwa.
1 grudnia, „Business Insider” opublikował list ministry zdrowia Jolanty Sobierańskiej-Grendy do ministra finansów, w którym ministra proponuje oszczędności w budżecie NFZ na kwotę blisko 10,4 mld zł w 2026 r. i blisko 213 mln zł jeszcze w roku 2025.
Rzecznik rządu zapewnił jednak, że żadne decyzje o cięciach jeszcze nie zapadły. Pismo ministry zdrowia należy interpretować tylko jako wskazanie miejsc, skąd pieniądze wyciekają.
Przeczytaj także:
Już w listopadzie PiS zaczął próbować z dziury w budżecie służby zrobić swoją główną oś narracyjną:
Przeczytaj także:
Teraz dołącza do tego prezydent Nawrocki, który z kolei ma na sztandarach sprzeciw wobec „podnoszenia podatków”.
„Rosyjski ślad” i kryptowaluty mają być według mediów tematem zapowiedzianego przez premiera wystąpienia na utajnionym posiedzeniu Sejmu
Część piątkowych (5 grudnia 2025) obrad Sejmu zostanie utajniona na wniosek premiera. Zgodziło się już na to prezydium Sejmu. Tajne obrady mają trwać 1,5 godziny. Donald Tusk ma przedstawić „pilną informację dotyczącą bezpieczeństwa państwa”. Jak ustaliła dziennikarka TVN24 Agata Adamek, „ma to dotyczyć sprawy kryptowalut i pojawiającego się rosyjskiego śladu”. Podobne informacje ma portal Money.pl.
Sejm ma też zagłosować za odrzuceniem weta Karola Nawrockiego do ustawy o kryptowalutach. „Właściwie mogę powiedzieć tak – pan prezydent apelował do mnie, żebyśmy się zajmowali jego wnioskami, w związku z tym zajmiemy się jutro jednym wetem, a za dwa tygodnie drugim. W związku z tym współpraca między prezydentem a Sejmem trwa” – powiedział w czwartek marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty.
1 grudnia 2025 Karol Nawrocki zawetował ustawę, która miała regulować polski rynek kryptowalut. Miała dostosować polskie przepisy do rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2023/1114 z dnia 31 maja 2023 roku (tzw. rozporządzenie MiCA). Polska już o rok przekroczyła termin wprowadzania regulacji.
Według branży ustawa była jednak zbyt restrykcyjna, a proponowane rozwiązania — ostrzejsze niż te, które wprowadziły np. Czechy, Węgry czy Słowacja. Za wetem lobbował biznes kryptowalutowy, a także politycy Konfederacji i PiS (Janusz Kowalski).
Jak pisaliśmy w OKO.press, obóz rządowy i prezydent przyjęli w sprawie tej ustawy dwie zupełnie różne strategie narracyjne. Premier bronił jej zapisów, odwołując się do bezpieczeństwa. Prezydent oraz Konfederacja i PiS — posługiwali się argumentacją dotyczącą wolności.
„600 tys. ludzi zostało poszkodowanych na rynku kryptowalut” – mówił Tusk.
Przeczytaj także:
Donald Tusk już w poniedziałek stwierdził: „To weto jest kompletnie nie do obrony”. Premier kładł nacisk na to, że kryptowaluty służą Rosji do prowadzenia działalności przeciwko innym państwom, w tym przeciwko Polsce. Wynagrodzenie w kryptowalutach mieli dostać sabotażyści, którzy próbowali doprowadzić do katastrofy kolejowej w miejscowości Mika.
„Jesteśmy ostatnim krajem Unii Europejskiej, w którym takiej regulacji nie ma, często świat przestępczy korzysta właśnie z kryptowalut. Korzystają szpiedzy, korzystają dywersanci. Też ludzie w służbach specjalnych kompletnie nie rozumieją tego weta” – powiedział w czwartek w Polsat News minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak.
O tym, że Rosja w kryptowalutach płaci osobom, które rekrutuje do działalności dywersyjnej, pisaliśmy w OKO.press nie raz.
Przeczytaj także:
Już wtedy premier sugerował, że sprawa będzie miała ciąg dalszy. „Prześlemy jeszcze raz, w trybie natychmiastowym, tę ustawę i ona szybko przejdzie przez parlament. Proszę to potraktować jako szansę i ofertę, żeby nie wiązano pańskiego nazwiska z kryptoaferą” – zapowiedział premier.
Dodatkowym kontekstem jest tu nasilający się konflikt między prezydentem a obozem rządowym.
Przeczytaj także:
Między obozem rządzącym a prezydentem toczy się rywalizacja, kto będzie „właścicielem” tematu bezpieczeństwa. Prezydent starał się dotąd rozgrywać ten temat, pokazując, że dzięki dobrym relacjom z Donaldem Trumpem stoi na straży bezpieczeństwa Rzeczpospolitej. Jednak to rząd ma tu więcej kompetencji, łącznie z informacjami od służb – które właśnie w piątek Donald Tusk chce przekazać posłom.
Z naszych rozmów na zapleczu rządu wynika, że koalicji widzi szansę na odbicie sondażowe między innymi w tym, że w obliczu zagrożenia ludzie gromadzą się wokół aktualnie rządzących.
Termin utajnionego posiedzenia też nie jest przypadkowy.
To właśnie na piątek na godzinę 10 rano Karol Nawrocki zwołał „Szczyt zdrowotny” pod hasłem „Na ratunek ochronie zdrowia”. Premier będzie więc przedstawiał informację związaną „z twardym bezpieczeństwem”, jak powiedziała nam jedna z osób pracujących dla rządu w czasie, gdy zgromadzeni u prezydenta eksperci zapewne będą krytykować rząd z powodu kryzysu w opiece zdrowotnej.
W ten sposób obóz rządowy nie pozwala, by prezydent zagarnął całą uwagę opinii publicznej. A temat kryzysu w ochronie zdrowia jest dla rządu kłopotliwy. Zwłaszcza po ujawnieniu pisma ministry zdrowia Jolanty Sobierańskiej-Grendy do ministra finansów z 29 października 2025, w którym proponowała oszczędności w budżecie NFZ w 2026 roku.
Przeczytaj także:
„Podróżuję po Europie, jestem wolnym człowiekiem" – mówi Zbigniew Ziobro na nagraniu, które opublikowała telewizja wPolsce24.
Telewizja wPolsce24 opublikowała nagranie z posłem PiS i byłym ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą. Wynika z niego, że polityk, który w ostatnich tygodniach ukrywał się przed polską prokuraturą na Węgrzech, znajduje się obecnie w Brukseli.
„Bruksela jest jednym z tych adresów, które wskazali moi obrońcy prokuraturze do wiadomości, w związku z tym to nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Zdecydowałem się przyjechać do Brukseli dlatego, że rozmawiam z politykami, ale też mediami, o skali naruszeń prawa w Polsce przez rząd Donalda Tuska” – mówi na nagraniu Zbigniew Ziobro.
„Podróżuję po Europie, jestem wolnym człowiekiem, a ich ręce nie są w stanie mnie dosięgnąć. Pokazują swoją bezradność i nieskuteczność. Chcieliby być takimi ludźmi sukcesu, Tusk chciałby na moim przykładzie, poprzez bezprawne zatrzymanie i bezprawne postawienie zarzutów, a później ustawione rozstrzygnięcia sądu, pokazywać, że jestem takim politycznym samcem Alfa w polskiej polityce, macho, który zamknął Prokuratora Generalnego, który pełnił ten urząd przez 10 lat. Wyprowadzać mnie pod kamery reżimowego TVN-u i TVP w likwidacji wtedy, kiedy będzie chciał odwracać uwagę np. od dramatycznej sytuacji w polskiej służbie zdrowia" – dodał były minister sprawiedliwości.
Posłowi PiS i byłemu ministrowi sprawiedliwości prokuratura chce postawić aż 26 zarzutów. Śledczy zarzucają Ziobrze m.in. założenie i kierowanie grupą przestępczą, przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków w związku z rozdysponowaniem środków funduszu Sprawiedliwości – chodzi m.in. o ustawianie konkursów i przeznaczanie pieniędzy funduszu na kampanie wyborcze polityków Suwerennej Polski.
Prokuratura uważa, że ma mocne dowody przeciwko Ziobrze. Powołuje się na zeznania świadków, dokumenty, analizy zabezpieczonych nośników elektronicznych. Główne zeznania złożył Tomasz Mraz, który były dyrektor Funduszu Sprawiedliwości, który zdecydował się na współpracę z organami ścigania.
7 listopada Sejm zagłosował za uchyleniem immunitetu Zbigniewowi Ziobrze i umożliwieniem prokuraturze przedstawienia mu 26 zarzutów. Zagłosowano także za umożliwieniem zastosowania wobec niego aresztu tymczasowego. Prokuratura wnioskowała o to, wskazując, że istnieje ryzyko, że Ziobro może utrudniać śledztwo poprzez kontakty z innymi osobami lub może ukryć się za granicą. O tym, czy TA zostanie zastosowane zdecyduje sąd. Rozprawa wyznaczona jest na 22 grudnia.
Od początku listopada Zbigniew Ziobro przebywa jednak w Budapeszcie. W stolicy Węgier były minister jest niemal stuprocentowo „bezpieczny” przed polskim wymiarem sprawiedliwości. To o tyle pewne, że w grudniu zeszłego roku azyl polityczny otrzymał już na Węgrzech jeden z zastępców Ziobry w MS – Marcin Romanowski, ścigany przez prokuraturę również właśnie w związku z nieprawidłowościami w Funduszu Sprawiedliwości. Azyl, którego udzielił Romanowskiemu rząd odwiecznego sojusznika PiS Viktora Orbána, uchronił go przed zatrzymaniem na podstawie wydanego już Europejskiego Nakazu Aresztowania.
Zbigniew Ziobro na razie czeka na decyzję sądu w sprawie tymczasowego aresztowania. Za politykiem nie został jeszcze wystawiony list gończy ani Europejski Nakaz Aresztowania.
Przeczytaj także:
Jest już Jest Europejski Nakaz Aresztowania dla Jewhenija Iwanowa, jednego ze sprawców zamachu na kolei. Jeszcze dziś ENA ma zostać wystawione także za drugim sprawcą – podaje RMF FM
„Jest Europejski Nakaz Aresztowania Jewhenija Iwanowa, jednego z bezpośrednich sprawców zamachów na torach kolejowych w Polsce. Decyzja ws. drugiego z podejrzanych – Ołeksandra Kononowa – ma zostać podjęta jeszcze dzisiaj” – podaje RMF FM.
Prokuratura stawia im zarzuty dokonania w dniach 15-16 listopada 2025 r. aktów dywersji o charakterze terrorystycznym na rzecz wywiadu Federacji Rosyjskiej, polegających m.in. na uszkodzeniu torów kolejowych w miejscowości Mika oraz uszkodzeniu sieci trakcyjnej w miejscowości Gołąb. Zachowania te sprowadziły bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym w postaci wykolejenia pociągów, stanowiące zagrożenie dla życia i zdrowia wielu osób oraz mienia w wielkich rozmiarach.
Jewhenij Iwanow oraz Ołeksandr Kononow to obywatele Ukrainy. Są podejrzewani o dokonaniu dwóch aktów dywersji na linii kolejowej nr 7 na trasie Warszawa-Dorohuskiem. 15 listopada mieli uszkodzić tory kolejowe w pobliżu stacji w miejscowości Mika w województwie mazowieckim.
Dzień później odkryto uszkodzenia sieci trakcyjnej w miejscowości Gołąb niedaleko Puław. Na torach zamontowane zostały także metalowe elementy, które mogły doprowadzić do wykolejenia się pociągu.
Obaj sprawcy mieli od dłuższego czasu współpracować ze służbami Kremla. Obydwaj przedostali się do Polski z Białorusi jesienią tego roku, tuż przed próbą zamachu. Jeden z nich jest prokuratorem z Donbasu. Drugi już w przeszłości był skazany za akty dywersji we Lwowie. Mężczyźni po podłożeniu ładunków wybuchowych wrócili na Białoruś przez przejście graniczne w Terespolu.
W tej samej sprawie zarzuty usłyszał już Wołodymyr B. Śledczy zarzucają mu pomocnictwo głównym sprawcom. Wołodymyr B. miał ułatwić im popełnienie przestępstwa, pomagając im w rozpoznaniu terenu i wyborze miejsca podłożenia ładunków wybuchowych oraz miejsca zamontowania metalowego elementu na szynach. Na wniosek prokuratury został aresztowany na 3 miesiące.
Przeczytaj także: