Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
PE wezwał Komisję Europejską do opracowania mechanizmu finansowego umożliwiającego państwom UE dobrowolnego zapewnienie dostępu do bezpiecznego przerywania ciąży wszystkim osobom, które takiego dostępu nie mają w swoich krajach
W środę 17 grudnia na sesji plenarnej w Strasburgu Parlament Europejski przyjął ogólnoeuropejską inicjatywę „My voice, my choice” podpisaną przez 1,12 mln obywatelek i obywateli Unii Europejskiej. Inicjatywa została przyjęta znaczną większością głosów – 358 głosami za, przy 202 głosach przeciw i 79 wstrzymujących się. Inicjatywa ma na celu ustanowienie mechanizmu finansowania aborcji dla kobiet z tych krajów europejskich, w których przepisy aborcyjne są restrykcyjne.
Przyjmując inicjatywę, Parlament Europejski wezwał zarazem Komisję Europejską do jej realizacji, czyli do opracowania ogólnoeuropejskiego mechanizmu finansowego zapewniającego dostęp do legalnej i bezpiecznej aborcji tym obywatelkom UE, które go nie mają. Mechanizm ma być w pełni dobrowolny dla tych państw członkowskich UE, których prawo dopuszcza przeprowadzanie aborcji. Przystępując do niego państwa mają te zobowiązywać się do zapewnienia bezpiecznej aborcji osobom pozbawionym do niej dotąd dostępu. Mechanizm ma być współfinansowany przez UE.
Komisja Europejska ma do 26 marca czas na przedstawienie PE propozycji rozwiązań w tej sprawie.
Podpisy pod inicjatywą „My voice, my choice” zbierały aktywistki z całej Europy. W Polsce współorganizatorami przedsięwzięcia były m.in. Ogólnopolski Strajk Kobiet, Inicjatywa Wschód i Fundacja Widzialne. Inicjatywa uzyskała 1,2 miliona podpisów w całej Europie (w tym ponad 43 tys. w Polsce), a 1 września została zaakceptowana przez Komisję Europejską (zgodnie z procedurą dla inicjatyw obywatelskich w Europie). 5 listopada z kolei pozytywnie zaopiniowała inicjatywę odpowiednia komisja Parlamentu Europejskiego. W OKO.press o inicjatywie pisała Magdalena Chrzczonowicz.
Przeczytaj także:
Zanim formalnie Trump przekazał na Kreml efekty negocjacji z Ukraińcami i Europejczykami, Putin zabrał głos i zaostrzył warunki ewentualnego porozumieniach. Zapewnia, że liczy na porozumienie z Trumpem. A z Europą – jak zmienią się w jej krajach obecne władze.
Putin formalnie i osobiście odpowiedział Zachodowi przemawiając do sali pełnej wojskowych na tzw. poszerzonym kolegium ministerstwa obrony.
Jak wiadomo, 15 grudnia w Berlinie Ukraińcy, Amerykanie i Europejczycy zgodzili się, że Ukraina nie wejdzie do NATO, ale dostanie zachodnie gwarancje bezpieczeństwa. Amerykanie uzależnili je jednak od tego, że Ukraina szybko przystanie na ustępstwa terytorialne wobec Rosji. Amerykańscy negocjatorzy skupiali się pryz tym na Donbasie – Putin nie zdołał go zdobyć w ciągu czterech lat pełnoskalowego najazdu. Zachodnie media sugerowały nawet, że z reszty roszczeń terytorialnych Putin gotów się wycofać
Rosyjscy oficjele od razu nazwali te warunki nieakceptowalnymi. 17 grudnia osobiście zrobił to Putin. I zażądał więcej.
Przeczytaj także:
Najważniejszą pogróżką Putina jest to, że Rosja chce „wyzwolenia swoich historycznych ziem” – a więc nie tylko Donbasu, Chersońszczyzny i Zaporoża, jak do tej pory, ale wszystkiego, co się Putinowi historycznym wyda. Rosja jest w tej sprawie gotowa negocjować z USA, a jak nie – to sama zamierza ziemie te zdobyć.
Po drugie – Putin powtórzył, że Rosja domaga się dotrzymania obietnicy z początku lat 90., że NATO nie rozszerzy się na wschód. Jest to więc żądanie wycofania NATO ze wschodniej flanki.
„Nie pozbawiamy nikogo żadnych praw i nie żądamy niczego szczególnego. Po prostu nalegamy na dotrzymanie złożonych nam obietnic” – mówił Putin. To są bowiem „główne przyczyny konfliktu”
Dalej Putin wychwala Trumpa i jego pokojowe starania i grozi Europie. Opowiadając, tak jak to robi propaganda od dawna, że Rosja Europy nie zaatakuje („to brednia”), ale skoro Europa Rosji grozi, to zostanie ukarana. Grożenie Rosji polega na rozpadzie Jugosławii, do której miała doprowadzić Europa. Taki sam rozpad planowała też dla Rosji. Bowiem chciała się na tym obłowić (Putin używa pojęcia „europejscy dranie” bo jest to mowa wojownicza).
„Jesteśmy gotowi negocjować i pokojowo rozwiązywać wszystkie problemy, które pojawiły się w ostatnich latach”. „Administracja USA demonstruje taką gotowość i prowadzimy z nią dialog. Mam nadzieję, że to samo stanie się w Europie. Jest mało prawdopodobne, aby było to możliwe z obecnymi elitami politycznymi, ale w każdym razie będzie to nieuniknione, ponieważ nadal się umacniamy. Jeśli nie z obecnymi politykami, to po zmianie elit politycznych w Europie”.
O wojnę w Ukrainie Putin także obwinia Zachód (z wyjątkiem Trumpa, który, gdyby był prezydentem w 2022 r., na pewno by do niej nie dopuścił – winę za wojnę ponosi oczywiście administracja Bidena; Putin dosłownie cytuje tu Trumpa). „To nie my rozpoczęliśmy wojnę w 2022 roku; to niszczycielskie siły na Ukrainie, wspierane przez Zachód – w istocie to sam Zachód rozpoczął tę wojnę. My po prostu próbujemy ją zakończyć, położyć jej kres” – Putin powtarzał swoje stare twierdzenia.
Putin grozi użyciem nowych rodzajów broni: Oriesznika, Buriewiestnika i Posejdona. Oriesznik niebawem wejdzie na wyposażenie sił zbrojnych (Rosja użyła go testowo w Dniprze przed rokiem, a potem Putin co kwartał opowiadał, że zaraz rozpocznie się seryjna produkcja tego pocisku). Międzykontynentalny Buriewiestnik i morski Posejdon (których istnienie Putin objawił w październiku) mają być „udoskonalana”. Dodatkowo Putin pogroził: „Opracowujemy nowe środki rażenia, nową broń – nikt inny na świecie nie ma takich i nie pojawią się one w najbliższym czasie”.
Przeczytaj także:
Żądanie Rosji, by NATO cofnęło się na zachód, została przedstawiona w grudniu 2021 r.. Wtedy Rosja groziła najazdem na Ukrainę – i miał to być najazd trzydniowy.
Groźba pojawia się ponownie teraz – gdy stało się jasne, że administracja Trumpa chce nawiązać z Rosja kontakty handlowe i gotowa jest zakończyć wojnę płacąc dużymi ustępstwami kosztem Ukrainy i Europy.
To może oznaczać całkowite niepowodzenie strategii negocjacyjnej Trumpa. Ale też wiarę administracji Putina, że chwalenie Trumpa i zwalanie winy na Bidena doprowadzi Rosję tam, gdzie chce w rozmowach z Amerykanami.
Wystapienie Putina pokazuje jednak też, że nie jest on w stanie ustąpić o krok. Nie pozwala na to mechanika rosyjskiego samodzierżawia. Car, który nie realizuje swoich planów, przestaje być carem. Więc Putin musi ogłosić, że wygrywa – obiecał przecież odbudowę imperium.
Charakterystyczne, że przemawiając do swoich wojskowych Putin chwalił się tym, że po czterech latach najazdu na Ukrainę sukcesem Rosji jest to, że ma lepszą armię: „Nasza armia stała się zupełnie inna. Dotyczy to dowodzenia wojskami, taktyki i strategii. Dotyczy to wyposażenia, działalności i pracy kompleksu obronno-przemysłowego oraz komponentu strategicznego”. A poza tym armia ta odnosi na froncie nieustające sukcesy i tworzy w Ukrainie kompletnie zniszczoną ostrzałem „strefę buforową”. Nie wiadomo, jak ten sukces ma się do zapewnienia, że ta strefa buforowa powstaje na „historycznych rosyjskich ziemiach”
Nie musiałby używać takich argumentów, gdyby jego wojska zdobyły Kijów – miasto uważane przez propagandę Kremla za „historycznie rosyjskie”.
Do sądu trafił akt oskarżenia dotyczący ujawniania tajemnic państwowych przez Macierewicza. Prokuratorzy umorzyli natomiast śledztwo ws przekraczania uprawnień przez niego i członków jego podkomisji smoleńskiej
Prokuratura Krajowa poinformowała w środę 17 grudnia, że 3 dni wcześniej skierowany został do Sądu Okręgowego w Warszawie akt oskarżenia przeciwko Antoniemu Macierewiczowi, posłowi PiS i byłemu ministrowi obrony narodowej. Akt oskarżenia dotyczy nieuprawnionego ujawniania tajemnic państwowych przez polityka w trakcie, gdy pełnił on funkcję tzw podkomisji smoleńskiej. Macierewiczowi może grozić za to do 5 lat więzienia.
„Antoni Macierewicz został oskarżony o to, że będąc funkcjonariuszem publicznym — przewodniczącym Podkomisji do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego oraz członkiem Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego — ujawnił w okresie od 11 kwietnia 2018 r. do dnia 22 maja 2022 r. informacje niejawne o klauzulach ”Ściśle tajne„, ”Tajne„, ”Poufne„ i ”Zastrzeżone„ oraz informacje, z którymi zapoznał się w związku z pełnioną funkcją, poprzez podanie do publicznej wiadomości informacji pochodzących z dokumentów opatrzonych wskazanymi wyżej klauzulami niejawności oraz innych informacji chronionych, dotyczących okoliczności katastrofy samolotu Tu-154 w Smoleńsku w dniu 10 kwietnia 2010 r.” – czytamy w komunikacie Prokuratury Krajowej.
Równolegle prokuratorzy umorzyli jedno ze śledztw toczących się przeciwko Macierewiczowi i jego współpracownikom z podkomisji smoleńskiej. Dotyczyło ono przekroczenia uprawnień – a ściślej o doprowadzenie do zniszczenia drugiego z prezydenckich tupolewów – Tu-154 o numerze bocznym 102 w trakcie eksperymentów prowadzonych przez komisję i zatrudnionych przez nią ekspertów.
Podkomisja smoleńska kierowana przez Antoniego Macierewicza działała za rządów PiS – od 2016 do 2020 roku. Macierewicz powołał ją jako minister obrony w rządzie Beaty Szydło, pełnił funkcję jej przewodniczącego także po utracie ministerialnego stołka. Komisja miała za zadanie badanie okoliczności katastrofy smoleńskiej, jej prace jednak zakończyły się praktycznie niczym – tzn powtórzeniem w jej raporcie nieudowodnionych tez na temat zniszczenia prezydenckiego samolotu przez eksplozję głoszonych przez Antoniego Macierewicza od pierwszych tygodni po katastrofie. W styczniu 2024 roku w Ministerstwie Obrony Narodowej powołano zespół, który badał rzetelność pracy „podkomisji smoleńskiej”. 24 października 2024 zaprezentowano raport z prac zespołu, który skutkował skierowaniem do prokuratury aż 41 zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa przez Macierewicza i jego ludzi. Po zbadaniu tych zawiadomień prokuratorzy wszczęli łącznie 5 śledztw.
Przed czwartkowym szczytem Unii ważą się losy wykorzystania zamrożonych rosyjskich aktywów do wsparcia Ukrainy. Premier Węgier napisał w tej sprawie list do Władimira Putina. Odpowiedź Kremla jest skierowana przede wszystkim do Belgii
Węgierski tygodnik Mandiner poinformował, że premier Węgier Viktor Orbán wystosował przez zaplanowanym na czwartek szczytem Unii Europejskiej list do dyktatora Rosji Władimira Putina. Orbán pytał w nim wprost, czy Rosja doceni stanowisko krajów blokujących projekt wykorzystania zamrożonych w Europie rosyjskich aktywów do wsparcia Ukrainy. Odpowiedź Putina mogła go usatysfakcjonować, bowiem Kreml odpowiedział mu, że „Rosja zareaguje stanowczo, ale z uwzględnieniem tego, kto i jak będzie głosował na szczycie UE”.
W ubiegły piątek Unia Europejska podjęła decyzję o zamrożeniu rosyjskich aktywów na stale. Orbán żalił się potem mediach społecznościowych następująco: „Węgry uszanowały lojalną współpracę w sprawie zamrożonych rosyjskich aktywów. UE zareagowała, pozbawiając Węgry ich praw. To pogwałcenie zasady lojalnej współpracy w debacie o sankcjach i stworzenie niebezpiecznego precedensu. To nie do przyjęcia!”.
UE rzeczywiście obeszła weto Orbána. O tym, jak zostało to osiągnięte, szczegółowo pisała w OKO.press Paulina Pacuła.
Przeczytaj także:
W czwartek w Brukseli odbędzie się szczyt Unii Europejskiej dotyczący pomocy dla broniącej się przed rosyjską agresją Ukrainy. Na szczycie ma zapaść decyzja w sprawie udzielenia Ukrainie pożyczki reparacyjnej zabezpieczonej zamrożonymi w krajach Europy rosyjskimi aktywami. Łącznie chodzi o kwoty od 150 do 210 mld euro, które w ten sposób miałyby zostać przekazane Kijowowi. Sprawa zdecydowanie nie jest przesądzona.
Jak dotąd planowi udzielenia Ukrainie tego wsparcia sprzeciwiają się Węgry i Słowacja rządzone przez prorosyjsko nastawione rządy Viktora Orbána i Roberta Ficy oraz w pewnym stopniu Belgia. Ewentualny sprzeciw tego ostatniego kraju jest kwestią kluczową. To właśnie w działającej w Belgii firmie finansowej Euroclear znajdują się aż 192 miliardy euro z całej łącznej kwoty 210 mld euro zamrożonych w Europie rosyjskich aktywów (kolejne 25 mld jest we francuskich i belgijskich bankach a 8 mld w instytucjach finansowych Wielkiej Brytanii. Znacznie mniejsze już kwoty ulokowane zostały również w Niemczech i na Cyprze). Belgijskie opory przed wykorzystaniem zamrożonych w tym kraju rosyjskich aktywów wiążą się z obawami dotyczącymi zarówno rosyjskiego odwetu, jak i konsekwencji takiego ruchu dla wiarygodności Belgii na rynkach finansowych.
Sygnał wysłany za pośrednictwem Orbána przez Władimira Putina wydaje się więc skierowany przede wszystkim do belgijskiego rządu.
Biały Dom ogłosił, że wszystkie tankowce objęte sankcjami płynące z lub do wenezuelskich portów będą zatrzymywane przez amerykańską flotę. Brak jednak szczegółów dotyczących tego, jak rozumiane będzie pojęcie sankcji
Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump poinformował na swojej platformie cyfrowej Truth Social, że rząd Wenezueli został oficjalnie wpisany na amerykańską listę „zagranicznych organizacji terrorystycznych”. Jednocześnie ogłosił, że amerykańska marynarka wojenna będzie zatrzymywać „wszystkie tankowce objęte sankcjami” płynące z i do wenezuelskich portów. Brak jak dotąd szczegółów, jak rozumiane mają być rzeczone sankcje – czy dotyczy to wszystkich statków mających związek z transportem wenezuelskiej ropy (jako objętej amerykańskimi sankcjami), czy też chodzi wyłącznie o tankowce pływające pod banderami krajów i armatorów wpisanych na listy sankcyjne. Pierwszy z tych scenariuszy mógłby mieć bardzo poważne implikacje międzynarodowe – zważywszy, że do odbiorców dostarczanej przez pośredników wenezuelskiej ropy należą między innymi Chiny czy Indie.
„Nielegalny reżim Maduro wykorzystuje ropę z tych skradzionych pól naftowych do finansowania samego siebie, terroryzmu narkotykowego, handlu ludźmi, morderstw i porwań.” – tak Trump uzasadniał swą decyzję na platformie Truth Social. „Wenezuela jest całkowicie okrążona przez największą w historii armadę sformowaną w Ameryce Południowej. Będzie ona coraz większa, a szok dla nich będzie nieporównywalny z niczym, co widzieli wcześniej, dopóki nie zwrócą USA całej ropy, ziemi i innych aktywów, które nam skradli” – takie groźby pod adresem Wenezueli skierował również prezydent Stanów Zjednoczonych.
To kolejny krok w eskalacji napięć między USA a Wenezuelą. O tym, jak wygląda to z perspektywy zwykłych mieszkańców Wenezueli, Miłada Jędrysik rozmawiała w podcaście OKO.press z reporterem Tomaszem Surdelem. „Bardzo wiele osób jest po prostu zrezygnowanych. Jak rozmawiam ze znajomymi, to mówią mi: niech oni już nas zbombardują i niech się to wszystko skończy” – mówi w tej rozmowie Surdel.
Przeczytaj także:
Administracja Donalda Trumpa od kilku miesięcy prowadzi kampanię wymierzoną w wenezuelski reżim Nicolasa Maduro. Od wielu tygodni trwa też częściowa blokada morska Wenezueli – amerykańska flota atakuje łodzie i małe statki, które według źródeł USA mogą uczestniczyć w przemycie narkotyków w kierunku Stanów Zjednoczonych. Ofiarami tych ataków padają również załogi zwykłych łodzi rybackich. Amerykańską opinię publiczną poruszyły ujawnione pod koniec listopada przez Washington Post szczegóły akcji militarnej z 2 września. W jej trakcie amerykańska armia zniszczyła łódź z 11 osobami na pokładzie pociskiem rakietowym. Obraz z drona obserwującego miejsce akcji pokazał dwóch rozbitków usiłujących uczepić się szczątków łodzi. Dowodzący akcją wojskowy wydał wówczas rozkaz powtórnego ataku, realizując (według źródeł Washington Post) bezpośredni rozkaz sekretarza obrony USA Pete'a Hegsetha brzmiący „zabić wszystkich”. Hegseth – a także podlegający mu rzecznik Pentagonu – próbowali dementować tę informację.