0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze wiadomości z Polski i ze świata

Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

19:57 11-12-2025

Prawa autorskie: Foto Evelyn Hockstein / POOL / AFPFoto Evelyn Hockstei...

Rosja domaga się rozbrojenia Polski i całej Europy Środkowej

Warunkiem zakończenia wojny w Ukrainie jest ograniczenie obecności NATO w Europie Środkowej. Polska ma się przestać zbroić. Ma to być gwarancją bezpieczeństwa dla Rosji. Poza tym ta chce mieć wpływ na „przestrzeganie praw ludności rosyjskojęzycznej” w Ukrainie. Rosja uważa, że USA powinny się na to zgodzić, bo „Trump dobrze rozumie stanowisko Putina”.

Warunki te – tajnych do tej pory negocjacji amerykańsko-rosyjskich – przedstawił szef MSZ Rosji podczas „okrągłego stołu ambasadorów poświęconego rozwiązaniu sytuacji wokół Ukrainy” 11 grudnia w Moskwie.

Tak Kreml odpowiedział na informację, że Ukraina i Europa przekazały swoje propozycje zakończenia konfliktu Amerykanom, którzy 2 grudnia dowiedzieli się od Putina, co mu nie pasuje w propozycji Trumpa.

Do tej pory Rosja naciskała publicznie głównie na ustępstwa terytorialne.

Teraz wskazuje, że chodzi jej o rozwiązania „systemowe” dotyczące całej Europy. Z przecieków w zachodnich mediach wynika, że ekipa Trumpa za wszelką cenę próbuje wymusić na Ukrainie i jej sojusznikach zgodę na warunki Putina. Bo bez tego Trump nie będzie mógł zawierać zyskownych kontraktów w Rosji.

Tymczasem Rosja – ustami ministra Siergieja Ławrowa, a także Putina, który znowu dziś ostentacyjnie odbierał raporty wojskowych – zapowiedziała, że zamierza prowadzić wojnę do skutku. Czyli do uzyskania tego, co chce. (Ławrow: „Rosja nie marnuje energii na prognozy dotyczące zakończenia konfliktu na Ukrainie”).

Ławrow publicznie ujawnił teraz, jaka jest stawka:

  • Rosja domaga się teraz od Amerykanów uznania jej roszczeń z grudnia 2021 r. Putin zażądał wtedy gwarancji, że Ukraina nie wstąpi do NATO, a sojusz zredukuje liczebność wojsk i sprzętu wojskowego w Europie Środkowo-Wschodniej. „Nasze propozycje gwarancji bezpieczeństwa, które przedstawiliśmy w grudniu 2021 roku, są powszechnie znane i publicznie dostępne” –powiedział 11 grudnia Ławrow. – „Uważamy, że propozycje, o których wspomniałem, a które przedstawiliśmy Stanom Zjednoczonym i NATO w grudniu 2021 r., pozostają w pełni aktualne i mogą stać się punktem wyjścia, lub jednym z punktów wyjścia do takich dyskusji” – dodał.
  • Polska ma więc zatrzymać swoje prace obronne. „Europejczycy oczywiście snują plany rozbudowy swoich sił i zasobów tuż przy granicach Państwa Związkowego Rosji i Białorusi. W samej tylko Polsce ogłosili zamiar 30-krotnego zwiększenia produkcji amunicji kalibru 155 mm” – mówił Ławrow
  • Ławrow twierdzi, że Rosja nie zna jeszcze wypracowanej 10 grudnia propozycji Ukrainy i Europy, ale sugeruje, że Rosja jej nie przyjmie. Propozycja ta „skupia się bowiem na gwarancjach dla Ukrainy”, tymczasem Rosja tak samo potrzebuje gwarancji. One zaś wiążą się z ograniczeniem praw państw europejskich. „Europejczycy mówią jedynie o zmuszeniu Amerykanów do zagwarantowania bezpieczeństwa Ukrainy, ignorując rosyjski interes bezpieczeństwa i zgadzając się na zebranie części pieniędzy, które trafią do funduszu odbudowy Ukrainy. To jednostronne podejście” – ogłosił Ławrow.
  • Ujawnił też, że Europejczycy zdołali już skłonić ekipę Trumpa do usunięcia z listopadowego „28-punktowego planu Trumpa” zapisu o prawach Rosji do mieszania się w sprawy Ukrainy pod pretekstem obrony praw „ludności rosyjskojęzycznej” i moskiewskiej cerkwi. Ławrow mówi teraz, że Moskwa się z tego warunku nie wycofa, gdyż tak naprawdę nie interesują jej zdobycze terytorialne, ale „prawa ludzi”. A jeśli chodzi o niezdobyte, ale anektowane przez Rosję regiony Ukrainy – to one są po prostu rosyjskie i ten temat dla Rosji jest zamknięty.
  • Ławrow mówi też, że Moskwa nie zgodzi się na skreślenie z warunków pokojowych „zakazu działalności neonazistowskiej” w Ukrainie. „Neonazizmem” dla Moskwy jest dbanie o ukraińską tożsamość i niezależność od Rosji. Taki przepis pozwoliłby Moskwie decydować o tym, kto może w Ukrainie sprawować władzę, bez względu na werdykt wyborców.
„Teraz, podczas naszych negocjacji z Amerykanami w sprawie Ukrainy, osobiście uważam, że nieporozumienia i brak komunikacji zostały wyjaśnione”

– podsumował Ławrow.

Jaki jest kontekst?

Teoretycznie żądania Rosji nie są nowe. Plan odbudowy imperium, które sięgało do Berlina, jest celem życia Putina, oficera KGB stacjonującego w NRD. Nowy jest jednak kontekst, w jakim żądania te są przypominane.

Trump dąży do jak najszybszego porozumienia „pokojowego”, bo to umożliwi podpisanie zaawansowanych już rozmów biznesowych z ekipą Putina. Przy tym Amerykanie do tej pory przekonani byli, że chodzi w zasadzie tylko o liczebność ukraińskiej armii i ukraińskie terytoria. Wysłannik Trumpa do Rosji Steve Witkoff nawet nie umiał ich nazwać, a sekretarz stanu Marco Rubio twierdził, że to przecież tylko „kilkaset kilometrów”.

Dopiero zięć Trumpa Jared Kushner, który towarzyszył Witkoffowi na Kremlu 2 grudnia, połapał się, że Moskwie chodzi o coś więcej, niż o sam Donbas. Amerykańskie gospodarcze „deale” zależą więc od „spraw systemowych”. Kushner wysłuchał Putina i te „systemowe rozwiązania” wpisał do nowej amerykańskiej propozycji. Nie jest ona znana, ale z przecieków wynika, że jest zdecydowanie mniej korzystna dla Ukrainy niż pierwotne „28 punktów” Trumpa. Wyciekły one do mediów 21 listopada. I – jak już wszyscy wiedzą – powstały w Moskwie. Amerykanie je tylko przekleili. Ale – wbrew temu, co sądzili Amerykanie – nie były one listą ostateczną żądań Putina, a listą wstępną.„Do dyskusji” – jak objaśnił Putin. Wtedy jednak jeszcze o „propozycjach” z grudnia 2021 roku nie było mowy.

Ale Amerykanom coraz bardziej zależy na umowie z Rosją.

Przeczytaj także:

Ukraina i Europa prowadzą teraz grę, w której starają się przekonać Trumpa, że Rosja nie zamierza zakończyć wojny, a kontrakty gospodarcze z Putinem to ułuda.

Dlatego np. prezydent Ukrainy Zełenski zgodził się 10 grudnia na przeprowadzenie w Ukrainie wyborów mimo trwającej wojny. (Putin zdołał wmówić Trumpowi, że Ukraina nie ma już legalnych władz, bo kadencja prezydenta wygasła). Zełenski wskazał jednak, że nie da się przeprowadzić kampanii wyborczej i głosowania pod ostrzałem, więc Ukraina musi dostać gwarancje, że nikt do wyborców strzelać nie będzie.

Zanim Trump miał okazję odnieść się do tej propozycji, Moskwa ją odrzuciła, bo „interesuje ją pokój, nie rozejm”.

Przeczytaj także:

Następnie Ukraina z Wielką Brytanią, Francją i Niemcami przedstawiły Trumpowi swoja propozycje zawarcia pokoju. Wedle przecieków mowa w niej o faktycznych (choć nie formalnych) ustępstwach terytorialnych i o stworzeniu w Ukrainie strefy zdemilitaryzowanej, na wzór Korei.

Moskwa już teraz, bez czytania, ten plan odrzuca. Może liczyć, że z Trumpa wyciągnie więcej. Ale jej stanowisko jest też podyktowane sytuacją wewnętrzną. Putin być może chciałby zakończyć wojnę, bo jej koszty są ogromne. Ale część jego aparatu z tej wojny żyje, zaś jedynowładztwo Putina opiera się na obietnicy „ostatecznego zwycięstwa”. Bez tego Putin łatwo stracić może władzę (i życie). Wynegocjowany pokój, z ustępstwami, to ryzyko katastrofy gospodarczej i społecznej (gospodarki wojennej nie da się łatwo zatrzymać). W rosyjskim przekazie propagandowym widać pewne rozchwianie: czasem mowa jest o pokoju, ale częściej propaganda wojenna jest w pełnym natężeniu.

Grę wokół Ukrainy opisaliśmy wczoraj.

Przeczytaj także:

Tymczasem czas, który Ukraina zarabia na negocjacjach, Europa próbuje wykorzystać, by znaleźć sposób na wykorzystanie zamrożonych rosyjskich aktywów. Powinny pójść na obronę i odbudowy Ukrainy. Tego Moskwa – sądząc po reakcjach Kremla – poważnie się obawia.

Więcej o tym pisze Paulina Pacuła:

Przeczytaj także:

17:20 11-12-2025

Prawa autorskie: Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.plFot. Agnieszka Sadow...

Plan zarządzania Puszczą Białowieską gotowy. Naukowcy: to szansa na ocalenie

Ministerstwo Klimatu i Środowiska informuje, że formalnie przekazało do UNESCO Plan Zarządzania Obiektem Światowego Dziedzictwa Puszcza Białowieska.

Co się wydarzyło?

Plan został przygotowany przez Instytut Ochrony Środowiska – Państwowy Instytut Badawczy. Ministerstwo przesłało dokument do UNESCO już 5 grudnia, jednak poinformowało o tym dopiero w czwartek 11 grudnia. Plan ma umożliwić kompleksową ochronę Puszczy Białowieskiej, narażonej dziś nie tylko na skutki kryzysu klimatycznego, wycinki i polowania, ale także cierpiącej z powodu geopolityki.

Większa część Puszczy Białowieskiej znajduje się na Białorusi (gdzie również jest chroniona jako obiekt UNESCO, przynajmniej formalnie). Ze względów bezpieczeństwa obie części Puszczy zostały kilka lat temu rozdzielone barierą graniczną, a ryzyka dla ekosystemu wzrosły w efekcie stałej obecności wojska i Straży Granicznej.

Według ministerstwa dokument ma umożliwić kompleksową ochronę Puszczy z uwzględnieniem jej aktualnie skomplikowanej sytuacji politycznej. „Plan Zarządzania wskazuje istniejące i potencjalne ryzyka oraz bariery w zarządzaniu Puszczą Białowieską oraz proponuje szereg działań zaradczych” — napisało ministerstwo w komunikacie.

Głównym działaniem ochronnym ma być eliminacja gospodarki leśnej i polowań. „Za pomocą planu 96 proc. powierzchni polskiej części Puszczy Białowieskiej zostanie oddane we władanie procesom naturalnym. Wcześniej było to tylko 37 proc. Dzięki temu tradycyjnie rozumiana gospodarka leśna oraz polowania zostaną tam wykluczone” — napisało ministerstwo.

Jaki jest kontekst?

Puszcza Białowieska jest jednym z 1248 obiektów znajdujących się na prestiżowej Liście Obiektów Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zaledwie 235 z nich to dobra przyrodnicze.

Puszcza zapewnia ochronę różnorodnej i bogatej fauny, obejmującej ponad 3,5 tys. gatunków grzybów, ponad 12 tys. gatunków bezkręgowców, ponad 250 gatunków ptaków, 59 gatunków ssaków, 13 gatunków płazów i 7 gatunków gadów.

Symbolem Puszczy jest oczywiście żubr.

W 2014 r. Komitet Światowego Dziedzictwa UNESCO przyjął propozycję wpisania całej Puszczy Białowieskiej na Listę Światowego Dziedzictwa. Od tego czasu Polska była zobowiązana do przygotowania Planu Zarządzania dla Obiektu. Sprawa ostatnimi laty stawał się coraz pilniejsza, a niedawny raport Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN), oceniający perspektywy ochrony Puszczy Białowieskiej jako obiektu z listy światowego dziedzictwa ludzkości UNESCO, ostrzegł, że Puszcza jest w stanie „krytycznym”.

Po przyjęciu planu sytuacja ma szansę ulec zmianie. „Plan […] jednoznacznie eliminuje największe zagrożenie dla Puszczy Białowieskiej, jakim jest gospodarka leśna, czyli sztuczne przekształcanie lasu przez człowieka i ciągłe zaburzanie naturalnych procesów. Ten plan eliminuje takie działanie całkowicie, a dodatkowo jeszcze pozwala w kilku lokalizacjach usunąć nowonasadzone plantacje sosen i świerków na siedlisku lasu liściastego. Dla niektórych jest to kontrowersyjne, moim zdaniem nie jest” — napisał w mediach społecznościowych prof. Michał Żmihorski z białowieskiego Instytutu Badania Ssaków PAN.

„Równocześnie [plan] uwzględnia konieczność zachowania walorów krajobrazowych, historycznych i kulturowych. W poniedziałek Państwowa Rada Ochrony Przyrody przegłosowała pozytywną opinię o planie. Jest to gigantyczny krok na drodze zabezpieczenia Puszczy, jej naturalności i bioróżnorodności, dla przyszłych pokoleń. Puszcza nie jest jeszcze bezpieczna – na razie nie ma parku narodowego ani rezerwatów na znacznej powierzchni, ale Plan UNESCO to jest poważny krok [w tym kierunku]” – dodał prof. Żmihorski.

Ale nie wszystkim ten plan się podoba. Adam Wajrak, znany dziennikarz i popularyzator walorów Puszczy Białowieskiej zarzucił dokumentowi, że „nie wychodzi naprzeciw jednym z najważniejszych wyzwań, jakim jest fragmentacja [Puszczy przez liczne drogi leśne] i otwiera, może na razie przez szczelinę, drogę do powrotu gospodarki leśnej”.

Chodzi o wspomnianą przez prof. Żmihorskiego przebudowę drzewostanu na niewielkim fragmencie Puszczy.

Czytaj więcej w OKO.press

Przeczytaj także:

17:05 11-12-2025

Prawa autorskie: Protestujący macha bułgarską flagą podczas antyrządowej demonstracji w Sofii 10 grudnia 2025 r. (Zdjęcie: DIMITAR KYOSEMARLIEV / AFP)Protestujący macha b...

Fala protestów w Bułgarii. Premier podał się do dymisji

Premier Bułgarii Rosen Żelazkow ogłosił, że w obliczu protestów, które wstrząsnęły krajem, składa dymisję swojego rządu

Co się wydarzyło

Premier Bułgarii o swojej decyzji poinformował w czwartek 11 grudnia, tuż przed kolejnym głosowaniem nad wotum zaufania dla swojego gabinetu.

„Nie mamy wątpliwości, że w nadchodzącym głosowaniu nad wotum nieufności rząd otrzyma poparcie. Ale dla nas decyzje Zgromadzenia Narodowego mają znaczenie tylko wtedy, gdy wyrażają wolę suwerena” – powiedział Żelazkow.

Przedstawiciele rządzącej koalicji opuścili salę posiedzeń podczas głosowania nad wnioskiem i — w efekcie — wniosek nie przeszedł. W obliczu braku kworum przewodnicząca parlamentu przerwała posiedzenie, wyznaczając następne na piątek.

Rezygnacja rządu musi więc zostać jeszcze formalnie przegłosowana na najbliższym posiedzeniu plenarnym parlamentu, gdzie koalicja nadal dysponuje większością.

Prezydent Bułgarii Rumen Radew zaprosi partie parlamentarne do utworzenia nowego rządu. Jeśli im się to nie uda, wyznaczy rząd techniczny, który będzie kierował krajem do czasu zorganizowania nowych wyborów.

Jaki jest kontekst

Od czasu masowych antykorupcyjnych protestów w 2020 roku przeciwko rządowi Bojka Borisowa w Bułgarii wybory parlamentarne odbyły się już siedem razy.

Powodem protestów, które rozpoczęły się w listopadzie, stał się kontrowersyjny projekt budżetu, który nakłada wyższe podatki na sektor prywatny, a jednocześnie zwiększa finansowanie sektora publicznego. Był to jednak tylko pretekst.

W tle narastała frustracja wobec samego rządu. To, co zaczęło się jako spór o politykę gospodarczą, szybko przekształciło się w ogólnokrajowy ruch domagający się większej odpowiedzialności władz, przejrzystości i nowego przywództwa.

„Naszym celem jest odpowiadać na oczekiwania społeczeństwa. Zgodnie z konstytucją władza pochodzi od obywateli. Słyszymy głos tych, którzy wyszli na ulice” – podkreślił Żelazkow.

Dodatkowym źródłem napięć jest planowane na 1 stycznia wprowadzenie nowej waluty – euro. Około połowa Bułgarów patrzy na ten krok z nieufnością, obawiając się wzrostu cen i ulegając dezinformacji szerzonej przez Rosję, której zależy na osłabieniu poparcia dla wspólnej waluty.

Czytaj więcej na OKO.press

Przeczytaj także:

16:21 11-12-2025

Prawa autorskie: 16.10.2025 Warszawa, ulica Wiejska, Sejm. Od lewej: posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska, posłanki Polski 2050: Maja Ewa Nowak, Bożenna Hołownia (dol), Barbara Oliwiecka (góra), wicemarszalkini Senatu Magdalena Biejat i posłanka Lewicy Katarzyna Ueberhan podczas konferencji dotyczącej asystencji osobistej osób z niepełnosprawnościami. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl16.10.2025 Warszawa,...

Posłanka Polski 2050 nową pełnomocniczką ds. praw osób z niepełnosprawnościami

Maja Nowak zastąpi Łukasza Krasonia na stanowisku pełnomocnika rządu ds. osób z niepełnosprawnościami

Co się wydarzyło

Maja Nowak jest posłanką z lubuskiego. Obecna sejmowa kadencja jest jej pierwszą w politycznej karierze. „Jest mamą syna z niepełnosprawnością, co wzmacnia jej wrażliwość na sytuację rodzin opiekujących się osobami z niepełnosprawnościami i pomaga lepiej rozumieć bariery, z jakimi mierzą się w codziennym funkcjonowaniu” – czytamy na stronie Biura Pełnomocnika Rządu do spraw Osób Niepełnosprawnych.

Nowa pełnomocniczka obejmuje funkcję w kluczowym momencie – gdy państwo wdraża rozwiązania systemowe związane z asystencją osobistą, świadczeniem wspierającym, reformą orzecznictwa oraz rozwojem usług wspierających i aktywizacyjnych.

Jej zadaniem będzie koordynacja polityk rządowych dotyczących niepełnosprawności, nadzór nad funkcjonowaniem systemu orzekania, współpraca z instytucjami publicznymi i organizacjami społecznymi, a także inicjowanie działań na rzecz pełniejszego włączenia społecznego i zawodowego osób z niepełnosprawnościami.

Łukasz Krasoń swoją funkcję pełnił od grudnia 2023 roku. To polityk i działacz społeczny zmagający się z dystrofią mięśniową, który również jest z Polski 2050.

Maję Nowak rekomendowała na to stanowisko Polska 2050, której przypadło ono z puli koalicyjnej. Sam Krasoń rekomendacji swojej partii na stanowisku pełnomocnika nie ma od września. Środowisko osób z niepełnosprawnościami uważa go za polityka nieskutecznego.

Jaki jest kontekst

Jak pisała w OKO.press Agnieszka Jędrzejczyk, Krasoń postawił wszystko na wprowadzenie ustawy o asystencji, ale nie udało mu się doprowadzić projektu do szczęśliwego końca. Nie udały się też inne projekty, za które odpowiadał jako wiceminister w Ministerstwie Rodziny Pracy i Polityki Społecznej.

Sama ustawa o asystencji osobistej jest gigantyczną, skomplikowaną i ważną dla każdego reformą:

  • zdejmuje z rodzin obowiązek „opieki” nad osobami z niepełnosprawnościami i wprowadza finansowane z budżetu wsparcie, które świadczyć mają profesjonalni asystenci;
  • wraz z działającą już ustawą o świadczeniu wspierającym zmienia podejście do niepełnosprawności.

Państwo nie mówi już o „opiekowaniu się” taką osobą, ale o wsparciu jej w niezależnym życiu. I przestaje zakładać, że w przypadku niepełnosprawności rodzina ma się „poświęcić” i zrezygnować z pracy i planów na życie.

21 listopada odbyło się pierwsze czytanie dwóch projektów: rządowego i poselskiego ustawy o asystencji osobistej. 4 grudnia oba projekty skierowano do komisji polityki społecznej, gdzie czekał już powszechnie krytykowany projekt prezydencki Andrzeja Dudy. Komisja powołała podkomisję specjalną do stworzenia jednego projektu.

Podkomisja zacznie prace 16 grudnia.

Czytaj w OKO.press:

Przeczytaj także:

14:35 11-12-2025

Prawa autorskie: 03.11.2025 Warszawa, Plac Piłsudskiego, Prezydent RP Karol Nawrocki (c) i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz (p.) podczas obchodów 100-lecia Grobu Nieznanego Żołnierza. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl03.11.2025 Warszawa,...

MiGi-29 dla Ukrainy: spięcie między MON a prezydentem

„Nie trafiła do mnie oficjalna informacja o planowanym przekazaniu Ukrainie samolotów MiG-29” – stwierdził prezydent Karol Nawrocki.

Co się wydarzyło

W środę 10 grudnia wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że Polska będzie dążyć do przekazania Ukrainie pozostałych samolotów MiG-29. W zamian Polska chce skorzystać z ukraińskich zdolności dronowych i antydronowych.

Tego samego dnia szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz powiedział, że prezydent nie jest na bieżąco informowany w sprawie planowanego przekazania Ukrainie polskich samolotów MiG-29.

W czwartek 11 grudnia podczas konferencji prasowej w Rydze o sprawę był pytany prezydent Karol Nawrocki. „Ja takiej informacji nie miałem, co w czwartek potwierdził BBN” – powiedział.

„Muszę przyznać, przy całej sympatii do pana premiera Kosiniaka-Kamysza, i podkreślając, że nasza współpraca wygląda dobrze w wielu zakresach, uspokajając też opinię publiczną, że jesteśmy z panem premierem, z ministrem obrony narodowej w wielu sprawach w kontakcie i dochodzimy do porozumienia w wielu zakresach polskiego bezpieczeństwa. Ale tutaj musiało się wkraść jakieś nieporozumienie” – powiedział prezydent.

„Są granice wprowadzania w błąd opinii publicznej przez pana prezydenta” – ripostował szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz pytany przez dziennikarzy w Sejmie. I dodał: „Na kłamstwa nie można się godzić”

„Chyba mają straszny bałagan w kancelarii, zajmują się polityką, a nie informowaniem prezydenta. Nie można robić z bezpieczeństwa państwa polskiego wycieczek politycznych. Polacy zasługują na poważne podejście urzędników kancelarii prezydenta” – podkreślił wicepremier.

„Ktoś chce prowadzić wojnę i na szali tej wojny chce kłaść polskie bezpieczeństwo” – stwierdził na koniec.

Jaki jest kontekst

Jak podaje RMF i PAP ,przekazanie pozostałych MiGów-29 Ukrainie (Polska przekazała już połowę floty tych samolotów – 14 maszyn – w 2023 roku) będzie równoznaczne z wycofaniem tego typu sprzętu z Sił Powietrznych, a zarazem z wycofaniem ostatnich poradzieckich samolotów bojowych z Polski.

W przyszłym roku mają zacząć się dostawy do Polski nowych myśliwców F-35 z USA. Maszyny tego typu nie trafią jednak do Malborka – specjalistyczna infrastruktura potrzebna do ich obsługi powstaje bowiem w zachodniopomorskim Świdwinie oraz w łódzkim Łasku. Łącznie zamówione są 32 F-35.

Czytaj więcej w OKO.press

Przeczytaj także: