0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze wiadomości z Polski i ze świata

Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

20:42 09-12-2025

Prawa autorskie: Tom Rose, ambasador USA, źródło: wywiad dla TVN24Tom Rose, ambasador ...

Ambasador USA w wywiadach dla polskich mediów: „Postrzegamy Polskę jako część Ameryki”

„Jesteście najbardziej wpływowym miejscem w Europie” – mówił ambasador USA w wywiadach dla polskich telewizji. Odmówił krytyki rządu Donalda Tuska. „Nie widzę fundamentalnych różnic między dwoma blokami politycznymi”

Co się wydarzyło

We wtorek 9 grudnia 2025 ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce, Tom Rose, udzielił półgodzinnych wywiadów dwóm polskim telewizjom: TVN24 i wPolsce24. To pierwsze wywiady Toma Rose'a dla polskich mediów, odkąd został ambasadorem. Stacje, reprezentujące dwa odmienne medialno-polityczne światy, wyemitowały je niemal jednocześnie (TVN24 o pół godziny wcześniej).

„Silniejsza Polska oznacza silniejszą Amerykę. Sukces Polski to sukces Stanów Zjednoczonych” – mówił w obu rozmowach Tom Rose. W wywiadzie dla wPolsce24 odwołał się do hasła wyborczego Donalda Trumpa: „W Polsce, American First, stawianie Ameryki na pierwszym miejscu, oznacza stawianie Polski na pierwszym miejscu”.

Natomiast w TVN24 powiedział: „Naprawdę postrzegamy Polskę jako rodzinę, jako część Ameryki”.

Podkreślał osiągnięcia naszego kraju. Mówił o „polskim cudzie gospodarczym”. „To wręcz niewiarygodne! Amerykanin nie jest w stanie patrzeć na Polskę inaczej niż z podziwem i ogromnym szacunkiem. (...) Polska dzisiaj jest mocarstwem światowym, nie tylko regionalnym. Jesteście gospodarką wartą bilion dolarów, macie najsilniejszą armię w NATO, najskuteczniejszą gospodarkę na świecie poza Chinami” – zachwalał Polskę Tom Rose w TVN24.

Prowadzący rozmowę w telewizji wPolsce24 Stanisław Jegliński i Jacek Karnowski kilka razy w negatywnym kontekście przywoływali premiera RP Donalda Tuska. Jednak za każdym razem ambasador USA albo odpowiadał, że nie wdaje się w wewnętrzne spory, albo wręcz podkreślał te sprawy, w których może się zgodzić z polskim premierem. Na przykład w kwestii zaostrzenia polityki migracyjnej:

„Widzieliśmy wczoraj premiera, który cieszył się z pozwolenia Unii Europejskiej na zwolnienie Polski z niektórych przepisów i regulacji imigracyjnych. Myślę, że jest tu ponadpartyjne poparcie, że Polska powinna być Polską” – powiedział Tom Rose wPolsce24.

Podkreślił: „Mamy bardzo dobre relacje z rządem, mamy bardzo dobre relacje z prezydentem. Współpracujemy z rządem na co dzień. Spotykam się z każdym, kto chce się ze mną spotkać z rządu, z kancelarii prezydenta”. Dodał, że być może dochodzi do jakichś sporów, ale „w podstawowych, fundamentalnych, egzystencjalnych kwestiach, przed którymi stoi Polska, nikt się nie spiera. Wszyscy, rząd ma to samo zdanie, prezydent ma to samo zdanie co do tego, czego trzeba, czego potrzebujecie, by utrzymać rozwijającą się gospodarkę. Co musicie zrobić względem waszych partnerów z Unii Europejskiej i NATO. Co musicie robić w kwestiach obronności i energetyki. Nie widzę żadnych fundamentalnych różnic między dwoma blokami politycznymi tutaj, które byłyby uzasadnieniem dla niezgody politycznej, z którą boryka się kraj. Ale jestem po prostu outsiderem, to nie moja sprawa, to nie sprawa Ameryki”.

Rose odmówił oceny stanu negocjacji w sprawie pokoju w Ukrainie. „Nie jestem zaangażowany w negocjacje i ufam mojemu prezydentowi” – powiedział.

Jaki jest kontekst

4 grudnia 2025 amerykańska administracja opublikowała nową strategię bezpieczeństwa, która dystansuje się od Europy i zapowiada reset w relacjach z Rosją.

W rozmowie z polskimi mediami Rose bronił tej strategii. Podkreślił, że została ona błędnie zrozumiana, a jest odzwierciedleniem tego, jak wygląda rzeczywistość.

„Nie możemy [Stany Zjednoczone] być wszędzie i zawsze, nie możemy robić wszystkiego, nie jesteśmy w stanie wszystkiego uciągnąć” – mówił amerykański ambasador. „To niesprawiedliwe, naród amerykański tego nie chce, nie stać nas na to i mamy, jak to mówi amerykańskie powiedzenie, ważniejsze sprawy na głowie”.

Stwierdził, że gospodarka Unii Europejskiej jest niewiele mniejsza niż amerykańska i w związku z tym UE powinna bardziej się angażować w kwestie bezpieczeństwa. Jeśli USA mają wybronić swoje interesy w konfrontacji z Chinami, to Europa musi zająć się swoim bezpieczeństwem — przekonywał Rose. „Prawdziwe wyzwanie, prawdziwy kryzys, którym musimy stawić czoło, to jest to, że nigdy nie mieliśmy konkurenta przez te 250 lat takiego jak Chiny. Prawdziwej potęgi przemysłowej, behemota wytwórczości i jesteśmy bardzo zaniepokojeni tym” – powiedział ambasador USA w TVN24.

A to oznacza, że Europa musi podążać śladem Polski – mówił Rose. Padły wielokrotnie powtarzane przez amerykańskich polityków, że Polska jest „modelowym sojusznikiem”.

„Reszta Europy musi iść tą drogą i się po prostu wzmocnić, bronić się” – powiedział Rose w TVN24. „Prezydent chce silnych sojuszów, chce zdolnych sojuszów, zdolnych do obrony samych siebie i swoich interesów, dumnego, suwerennego narodu i ludzi” – mówił we wPolsce24.

Rose potwierdził też, że Amerykanie nie zamierzają zmniejszać wojskowej obecności w Polsce. Zaznaczył przy tym, że wojska amerykańskie stacjonujące w Polsce nie są gestem dobroczynności wobec naszego kraju. „Leży to w interesie dziesięciu miliardów dolarów bezpośrednich inwestycji zagranicznych dla amerykańskich spółek”.

Zachęcał do tego, by „Polska była asertywnym głosem w Europie”.

Zanim został dyplomatą, Tom Rose był dziennikarzem. Pracował m.in. w Japonii, a w Izraelu był wydawcą „Jerusalem Post”. W pierwszej administracji Donalda Trumpa był starszym doradcą wiceprezydenta Mike’a Pence’a.

W OKO.press Michał Piekarski, analityk ds. bezpieczeństwa, opisywał nową strategię bezpieczeństwa USA:

Przeczytaj także:

Paulina Pacuła opisywała reakcje europejskich liderów na strategię:

Przeczytaj także:

17:50 09-12-2025

Prawa autorskie: źródło: Copernicusźródło: Copernicus

Za nami trzeci najcieplejszy listopad w historii

Według danych agencji Copernicus, 2025 będzie prawie na pewno drugim – na równi z 2023 – najcieplejszym rokiem w liczącej 250 lat serii pomiarowej.

Co się wydarzyło?

Średnia temperatura listopada wyniosła 14,02°C, informuje Copernicus w comiesięcznym raporcie. Jedenasty miesiąc roku okazał się więc nieznacznie — bo o 0,2°C – chłodniejszy niż rekordowo ciepły listopad roku 2020, a także o 0,08°C chłodniejszy niż drugi na liście listopad 2024 roku.

Według analizy Copernicusa listopad był także cieplejszy o 0,65°C niż średnia z lat 1991-2020, a także o 1,54°C niż średnia z tzw. okresu przedindustrialnego. Tak w klimatologii określa się lata 1850-1900, czyli czasy sprzed początku szybkiego wzrostu emisji gazów cieplarnianych. Okres ten został przyjęty przez naukowców jako punkt odniesienia, względem którego mierzymy ocieplenie klimatu.

Dane pomiarowe obejmujące okres od stycznia do końca listopada wskazują ponadto, że – jak do tej pory – rok 2025 jest o 0,6°C cieplejszy od średniej z okresu 1991-2020, a także

o 1,48°C cieplejszy od lat 1850-1900.

Według naukowców ludzkość nie powinna trwale przekroczyć wzrostu temperatury o 1,5°C do końca stulecia, o ile chce utrzymać ocieplenie klimatu na stosunkowo bezpiecznym poziomie. Tak zakłada tzw. Porozumienie Paryskie zawarte w trakcie szczytu klimatycznego w stolicy Francji w 2015 roku. Problem w tym, że ten próg ocieplenia przekraczamy już teraz. Pierwszym pełnym rokiem, w którym to się stało, był rok 2024, który okazał się o 1,6°C cieplejszy od średniej z okresu przedindustrialnego.

— Rok 2025 niemal na pewno będzie drugi lub trzeci najcieplejszy w historii pomiarów. Być może na równi z rokiem 2023 i za najcieplejszym w historii rokiem 2024. Średnia globalna temperatura z lat 2023–2025 prawdopodobnie przekroczy próg wzrostu 1,5°C, co byłoby pierwszym takim przypadkiem w historii pomiarów — czytamy w komunikacie Copernicusa.

Naukowcy obawiają się, że utrzymanie wzrostu temperatury na poziomie 1,5°C jest już nierealne i szybko zbliżamy się do umownego drugiego progu ocieplenia, wynoszącego 2°C. Jeśli nic się nie zmieni, trwałe przekroczenie tego progu nastąpi w latach 2050-2060, a więc jeszcze za życia wielu czytelników i czytelniczek OKO.press.

Gorętszy świat to więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych i wynikających z nich problemów: powodzie, susze, pożary, niskie plony, zwiększający się zasięg chorób tropikalnych na szerokościach o dotychczas umiarkowanym klimacie, a także zwiększona śmiertelność na skutek fal upałów. Wszystkie te katastroficzne zjawiska dają się nam we znaki już dziś.

Listopad w Europie

Dane Copernicusa wskazują, że Europie listopad był dość spokojny. Ze średnią temperaturą 5,74°C był piątym najcieplejszym listopadem w historii pomiarów, choć nadal był aż o 1,38°C cieplejszy od średniej z lat 1991-2020.

Najbardziej podwyższone względem średniej temperatury powietrza w Europie odnotowano w na wschodzie kontynentu, a także w Rosji, na Bałkanach oraz Turcji. Niższe od średniej temperatury wystąpiły głównie na północy Szwecji i Finlandii, a także na Islandii, w północnych Włoszech i południowych Niemczech.

Poza Europą najwyższe odchylenia dodatnie obserwowano w regionach polarnych — zwłaszcza w północno-wschodniej Kanadzie, w USA, nad Oceanem Arktycznym oraz we wschodniej Antarktydzie. Rozległy obszar wyraźnie niższych temperatur objął natomiast północno-wschodnią część Rosji.

Według wstępnych danych IMGW dla Polski odchylenia średniej temperatury od normy wieloletniej wahały się od +1°C na Lubelszczyźnie do -0.8°C na Opolszczyźnie, przy czym nieznacznie cieplej niż średnia wieloletnia było tylko w 10 z 20 stacji pomiarowych (zlokalizowanych w miastach wojewódzkich oraz w Koszalinie, Suwałkach i Zakopanem).

Zarazem październik był stosunkowo – 13 z 20 głównych stacji pomiarowych odnotowało sumę opadu powyżej normy wieloletniej. Najmniej padało w Lubuskiem – zaledwie 40 proc. normy wieloletniej. Z kolei w Zakopanem spadło 192 proc. normy.

Jaki jest kontekst?

Według Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu — międzynarodowego zespołu cyklicznie podsumowującego stan wiedzy o klimacie — w ostatnich dziesięcioleciach kluczowe wskaźniki systemu klimatycznego osiągają poziomy “niespotykane od stuleci, a nawet tysiącleci, i zmieniają się w tempie bezprecedensowym co najmniej od ostatnich 2000 lat.” Poprzedni okres o podobnie wysokich temperaturach miał miejsce prawdopodobnie… 125 tys. lat temu (aczkolwiek naukowcy wypowiadają się w tej kwestii dość ostrożnie).

Przyczyną tych zmian jest rosnąca koncentracja dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych w atmosferze. Koncentrację CO2 mierzy się w cząsteczkach na milion (ppm) i aktualnie wynosi ona ok. 425 ppm, a po przeliczeniu wpływu innych gazów cieplarnianych takich, jak np. metan – przekracza 500 ppm.

Tempo wzrostu koncentracji CO2 wynosi obecnie ok. 3 ppm rocznie, a więc 300 razy szybciej (sic!) niż przed przyspieszeniem rozwoju cywilizacyjnego na skutek rewolucji przemysłowej. Po uwzględnieniu innych czynników tempo wzrostu szacuje się na ok. 4.5 ppm rocznie – 450 razy szybciej.

To efekt spalania paliw kopalnych, przede wszystkim węgla. Nauka informuje i ostrzega przed tym negatywnym zjawiskiem od ponad 100 lat, jednak dopiero teraz możemy na własne oczy obserwować jego skutki.

Zatrzymanie wzrostu temperatury na względnie bezpiecznym poziomie jest niezmiernie trudne, bo jest kwestią przede wszystkim polityczną. Ziemski system klimatyczny poddany działaniu gazów cieplarnianych reaguje z opóźnieniem. Dlatego, nawet gdyby emisje spadły do zera już jutro czy nawet za kilka lat – co jest nierealne – miną dekady, zanim klimat na ten spadek zareaguje.

Dodajmy do tego nakierowaną na krótkoterminowe korzyści politykę władz, a także swobodnie krążącą dezinformację na temat kryzysu klimatycznego, jego przyczyn i skutków.

W brazylijskim Belém zakończył się niedawno 30. szczyt klimatyczny ONZ, tzw. COP30. Jego celem było między innymi zmobilizowanie rządów do lepszej realizacji planów redukcji emisji do 2030 roku, a także — tradycyjnie — rozwiązanie sporów dotyczących pieniędzy na łagodzenie kryzysu klimatycznego i adaptację do życia w cieplejszym świecie. Niezbędne minimum oceniane jest na 1,3 biliona dolarów rocznie.

Czy to się udało? Belém przyniosło pewien – choć dalece niewystarczający – postęp w kontekście planów ograniczenia emisji w najbliższej dekadzie oraz zwiększenia wydatków na adaptację do zmian klimatycznych, ale nadal bez rozstrzygnięcia pozostaje kluczowa kwestia “mapy drogowej” do zasadniczego celu, którym jest odejście od paliw kopalnych.

Przeczytaj więcej w OKO.press

Przeczytaj także:

16:49 09-12-2025

Prawa autorskie: (Photo by AFP)(Photo by AFP)

Pionierskie prawo w Australii. Wkrótce także w UE?

Australia została pierwszym krajem, który zakazał korzystania z mediów społecznościowych dla dzieci poniżej 16. roku życia.

Co się wydarzyło?

Od środy (czyli od godz. 15 we wtorek czasu polskiego) młodzi Australijczycy nie mogą zakładać ani korzystać z kont na popularnych platformach mediów społecznościowych na mocy nowych przepisów federalnych ogłoszonych przez rząd premiera Anthony'ego Albanese'a.

"Wykorzystajcie w pełni nadchodzące wakacje szkolne. Zamiast spędzać je na przewijaniu ekranu telefonu, zacznijcie uprawiać nowy sport, nauczcie się grać na nowym instrumencie lub przeczytajcie książkę, która od dawna leży na półce” – mówi premier w specjalnym przemówieniu do uczniów, które zostanie odtworzone w tym tygodniu w szkołach.

Dziesięć czołowych platform, takich jak m.in. TikTok, YouTube, Instagram i Facebook otrzymało nakaz blokowania dostępu dzieciom. Nie zostały nim jednak objęte takie aplikacje jak Messenger Kids, WhatsApp, Kids Helpline, Google Classroom i YouTube Kids.

Nowe prawo nie karze dzieci ani rodziców, ale wprowadza kary nawet w wysokości do 33 mln dolarów amerykańskich dla platform, które nie będą przestrzegały przepisów. Zobowiązuje je też do wprowadzenia systemu wykrywania nieletnich próbujących uzyskać dostęp do ich usług.

Jak informuje „The Australian Financial Review” gigant technologiczny Reddit już przygotowuje się do wszczęcia postępowania sądowego przeciwko rządowemu zakazowi. Do Sądu Najwyższego wpłynęła też skarga, którą złożyli aktywiści z Digital Freedom Project wraz z dwójką 15-latków. Ich zdaniem nowe przepisy łamią prawo do domniemanej ”wolności komunikacji politycznej".

Jaki jest kontekst?

W listopadzie ubiegłego roku rząd Australii uchwalił ustawę o nazwie Online Safety Amendment (Social Media Minimum Age) Bill 2024. Rząd argumentował, że zakaz korzystania z mediów społecznościowych jest konieczny dla ochrony zdrowia psychicznego i dobrostanu australijskich dzieci i nastolatków. Zdaniem prawodawców zagrożenia związane z mediami społecznościowymi, takie jak szkodliwe treści i cyberprzemoc, przeważają nad pozytywnymi aspektami.

Tymczasem podobne wnioski płyną z raportu pt. „Nastolatki” opublikowanego we wrześniu przez NASK. Wynika z niego, że polskie nastolatki spędzają w internecie średnio 4 godziny i 59 minut w dni powszednie. Lwią część tego czasu poświęcają na media społecznościowe (w 2024 roku były to średnio 3 godziny i 23 minuty). Przeciętny polski nastolatek ma średnio 6,5 konta w mediach społecznościowych.

„Co trzeci nastolatek spotyka się z przemocą online – a skala złych doświadczeń poraża. Nasze dzieci milczą (47% nic nie zrobiło z cyfrową agresją) i znoszą: wyzywanie (29%), ośmieszanie (19%), poniżanie (18%) i straszenie (13%). Rodzice (w znaczących 66%) mają złudne przekonanie, że dziecko przyjdzie do nich po pomoc” – można przeczytać w raporcie NASK.

"Zakaz korzystania z mediów społecznościowych w Australii… jest jak kanarek w kopalni węgla” – komentuje australijskie przepisy Tama Leaver, profesor studiów internetowych na Uniwersytecie Curtin cytowana przez agencję Reuters. Podobne regulacje zamierzają wprowadzić też m.in. Malezja, Dania i Francja.

W listopadzie Parlament Europejski wezwał do wprowadzenia w całej Europie minimalnego progu 16 lat dla nieletnich, którzy nie mogliby korzystać z mediów społecznościowych bez zgody rodziców.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

14:23 09-12-2025

Prawa autorskie: JUSTIN SULLIVAN / GETTY IMAgencja GazetaES NORTH AMERICA / AFPJUSTIN SULLIVAN / GE...

Kolejny z Big-Techów na celowniku Komisji Europejskiej

Komisja Europejska wszczęła dochodzenie antymonopolowe w sprawie Google. Wcześniej nałożyła już karę na platformę X Elona Muska.

Co się wydarzyło?

KE wyraziła zaniepokojenie, że Google mogło wykorzystywać treści od wydawców internetowych do generowania usług opartych na sztucznej inteligencji.

„Komisja zbada, w jakim stopniu generowanie przez Google „Przeglądów AI” i „Trybu AI” opiera się na treściach wydawców internetowych bez odpowiedniego wynagrodzenia za to i bez możliwości odmowy udostępnienia treści bez utraty dostępu do wyszukiwarki Google” – czytamy w oświadczeniu.

Unijne dochodzenie w sprawie Google zostało wszczęte w wyniku lipcowej skargi wydawców. Nie wiadomo, jak długo potrwa, ale sprawa zostanie potraktowana priorytetowo. W przypadku potwierdzenia nieścisłości KE będzie mogła nałożyć karę finansową na technologicznego giganta.

Jaki jest kontekst?

Jest to kolejne z serii działań UE mających na celu regulowanie amerykańskich dużych firm technologicznych.

Kilka dni temu KE ukarała grzywną 120 mln euro platformę X za naruszenie obowiązków wynikających z Aktu o usługach cyfrowych (DSA). Uznała, że korporacja Elona Muska łamie trzy przepisy DSA: w sposób wprowadzający błąd stosuje „niebieski znaczek” do weryfikacji użytkowników, nie ma przejrzystego repozytorium reklam oraz nie udostępnia danych do badań w sposób zgodny z regulacjami. X nie zaproponował też odpowiednich modyfikacji działania platformy, co spowodowało nałożenie kary.

Jak pisała na łamach OKO.press Agata Szczęśniak ten fakt nie spodobał się ani Muskowi, ani członkom amerykańskiej administracji, m.in. sekretarz stanu USA Marco Rubio, który uznał karę za „atak na wszystkie amerykańskie platformy technologiczne i obywateli Stanów Zjednoczonych ze strony obcych rządów.”

Za to na profilu Muska w X pojawiła się seria wściekłych wpisów: „unijny komisarze mordują UE”, „obalić UE”. W ciągu weekendu przedsiębiorca repostował też kilkanaście wpisów uderzających w UE. Większość z nich mówiła, że UE jest rządzona przez „niewybieralnych eurokratów”, którzy „nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swoje działania”.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

13:11 09-12-2025

Prawa autorskie: (Photo by Orlando SIERRA / AFP)(Photo by Orlando SI...

Nakaz aresztowania dla polityka, którego ułaskawił Trump

Prokurator generalny Hondurasu wydał w poniedziałek nakaz „natychmiastowego aresztowania” byłego prezydenta Juana Orlando Hernándeza.

Co się wydarzyło?

Były prezydent zostanie aresztowany, jeśli tylko postawi stopę na terytorium ojczyzny. „Honduras zapłacił zbyt wysoką cenę za handel narkotykami” – stwierdził prokurator generalny Johel Zelaya.

W 2024 roku sąd federalny w Nowym Jorku uznał go za winnego spisku w celu importu kokainy do Stanów Zjednoczonych oraz powiązanych z tym przestępstw związanych z bronią. Hernández został oskarżony o przyjęcie milionów dolarów łapówek od meksykańskiego kartelu Sinaloa w zamian za ochronę przemytników.

Za kraty trafił na 45 lat, ale jako więzień numer 91441-054 spędził w celi zakładu karnego w Zachodniej Wirginii tylko 17 miesięcy.

W ubiegłym tygodniu wyszedł z więzienia, bo Donald Trump postanowił go ułaskawić. Prezydent USA uznał, że proces polityka z Hondurasu był niesprawiedliwy i był „ustawką administracji Bidena”. A rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt stwierdziła nawet, że Hernández „został wrobiony”.

Trump zapowiedział ułaskawienie Hernándeza zaledwie dwa dni przed wyborami prezydenckimi w Hondurasie, w których poparł Tito Asfurę, partyjnego kolegę Hernándeza. Tydzień po tym, jak Honduranie poszli do urn wciąż nie ma oficjalnych wyników głosowania – liczenie wciąż przedłuża się, oficjalnie, z powodu problemów technicznych.

Jaki jest kontekst?

Juan Orlando Hernandez był prezydentem Hondurasu w latach 2014-2022. Ledwie 18 dni po zakończeniu drugiej kadencji został aresztowany i poddany ekstradycji do Stanów Zjednoczonych.

„Jako prezydent Hondurasu nadużył swojej władzy, aby wspierać jeden z największych i najbardziej brutalnych spisków narkotykowych na świecie, a narody Hondurasu i Stanów Zjednoczonych poniosły tego konsekwencje” – mówił ówczesny prokurator generalny Merrick B. Garland.

W liście wysłanym do Trumpa z prośbą o ułaskawienie Hernández podkreślał, że jako prezydent współpracował z różnymi agencjami amerykańskimi. „Mój wyrok jest niesprawiedliwy. Podobnie jak ty, doświadczyłem prześladowań politycznych” – napisał do Trumpa.

Ułaskawienie Hernandeza wywołało lawinę krytyki wobec Trumpa. Prezydent USA powtarza slogany o wojnie, jaką wytoczył kartelom narkotykowym. Pod tym pretekstem od kilku miesięcy grozi Wenezueli atakiem militarnym. Od początku operacji wojskowej – największej w regionie od czasu inwazji USA na Panamę w 1989 roku – Waszyngton zbombardował 20 statków i zabił ponad 70 osób.

„To naprawdę tworzy niespójność: widzimy użycie śmiercionośnej siły przeciwko domniemanym handlarzom narkotyków na morzu na małą i średnią skalę, a głowę państwa skazaną za to samo traktuje się zupełnie inaczej. To sprawia, że misja antynarkotykowa, a przynajmniej jej narracja, wydaje się znacznie bardziej wybiórcza i motywowana politycznie” – podsumowała Rebecca Bill Chavez, prezes Inter-American Dialogue w rozmowie z BBC News Mundo.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także: