0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze wiadomości z Polski i ze świata

Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

godzinę temu

Prawa autorskie: Fot. Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.plFot. Jacek Marczewsk...

Dywersja na kolei. Jest list gończy za sprawcami

Jewhenij Iwanow i Ołeksandr Kononow będą ścigani listem gończym. Obaj mężczyźni są podejrzewani o dokonanie aktów dywersji na linii kolejowej nr 7 na trasie Warszawa-Dorohusk

Co się wydarzyło?

Prokuratura Krajowa wystawiła listy gończe za dwoma obywatelami Ukrainy podejrzanymi o akty dywersji na kolei, do których doszło w połowie listopada. Śledczy opublikowali wizerunki 41-letniego Jewhenija Iwanowa i 39-letniego Ołeksandra Kononowa. Obaj mężczyźni zbiegli na Białoruś. Ich poszukiwaniem zajmie się Komenda Stołeczna Policji.

Wczoraj (27 listopada) sąd wyraził zgodę na tymczasowe aresztowanie podejrzanych, co pozwoliło na wystawienie za nimi listów gończych. Te pozwolą z kolei wszcząć procedurę Europejskiego Nakazu Aresztowania oraz przyznaniem czerwonej noty Interpolu.

Jaki jest kontekst?

Jewhenij Iwanow oraz Ołeksandr Kononow są podejrzewani o dokonaniu dwóch aktów dywersji na linii kolejowej nr 7 na trasie Warszawa-Dorohuskiem. 15 listopada mieli uszkodzić tory kolejowe w pobliżu stacji w miejscowości Mika w województwie mazowieckim.

Dzień później odkryto uszkodzenia sieci trakcyjnej w miejscowości Gołąb niedaleko Puław. Na torach zamontowane zostały także metalowe elementy, które mogły doprowadzić do wykolejenia się pociągu.

Prokuratura zakwalifikowała oba te incydenty jako sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, stanowiące zagrożenie dla życia i zdrowia wielu osób oraz mienia w wielkich rozmiarach.

W tej samej sprawie zarzuty usłyszał już Wołodymyr B. Śledczy zarzucają mu pomocnictwo głównym sprawcom. Wołodymyr B. miał ułatwić im popełnienie przestępstwa, pomagając im w rozpoznaniu terenu i wyborze miejsca podłożenia ładunków wybuchowych oraz miejsca zamontowania metalowego elementu na szynach. Nie wiadomo, czy Wołodymyr B. przyznał się do stawianych mu zarzutów. Na wniosek prokuratury został aresztowany na 3 miesiące.

Inne teksty OKO.press na ten temat:

Przeczytaj także:

13:00 28-11-2025

Prawa autorskie: Photo by Oli SCARFF / AFPPhoto by Oli SCARFF ...

„Black Friday” i zakupowy szał. A w Amazonie strajk

„Make Amazon Pay” (ang. Niech Amazon Zapłaci) – pod takim hasłem pracownicy niemieckiego Amazona rozpoczęli 24-godzinny strajk. Chcą podwyżek i godnej płacy — a na odejście od stanowisk pracy wybrali właśnie tzw. Black Friday czy Czarny Piątek, kiedy sklepy na całym świecie nęcą promocjami i rabatami

Co się wydarzyło?

Nawet trzy tysiące osób, zdaniem „Reutersa”, odeszło od miejsc pracy i rozpoczęło całodobowy strajk. Protesty trwają w niemieckich magazynach Amazona w Bad Hersfeld, Dortmundzie, Werne, Koblencji, Rheinbergu, Graben oraz w Mönchengladbach i Frankenthal.

Pracownicy firmy w ten sposób chcą zmusić pracodawcę do poprawy warunków pracy w firmie.

Jaki jest kontekst?

Jak informuje niemiecki związek zawodowy Ver.di, pracownicy Amazona (który zatrudnia nawet 40 tysięcy ludzi w Niemczech, a w szczycie sezonu, który przypada na koniec listopada i grudzień dotrudnia kolejnych 12 tysięcy ludzi) są wycieńczeni. Pracują ponad siły, pod ścisłym nadzorem i za marne pieniądze.

Nastroje protestacyjne podniosły się po tragicznej śmierci pracownika Amazona z 17 listopada. Mężczyzna źle się czuł i informował o tym przełożonych, ale ci kazali mu kontynuować pracę. W koncu zmarł — znaleziono go martwego w firmowej toalecie.

„Dla naszych kolegów, biorąc pod uwagę zwiększone obciążenie pracą i arbitralne płace, to «Czarny Piątek» trwa przez cały rok. Dlatego strajkują. Pracownicy potrzebują dobrych warunków pracy i godziwego wynagrodzenia dla wszystkich. To feudalne traktowanie musi się w końcu skończyć” – informuje Silke Zimmer, członek zarządu związku zawodowego Ver.di.

Spór pracowników Amazona z szefostwem trwa od dekady.

Przeczytaj więcej na OKO.press:

Przeczytaj także:

12:13 28-11-2025

Prawa autorskie: Fot. Sergei SUPINSKY / AFPFot. Sergei SUPINSKY...

Rosyjska rafinera w ogniu. Atak Ukrainy

Rafinera w Saratowie po raz kolejny stała się celem ukraińskich wojsk. Pożary wybuchły też w przechowywalni dronów, zapłonęły obiekty obrony przeciwlotniczej na lotnisku w Saki na okupowanym przez Rosję Krymie. Informację przekazał Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy.

Co się wydarzyło?

W nocy z czwartku na piątek (27/28 listopada) ukraińskie wojska zaatakowały rafinerię naftową w Saratowie. Zakład, który znajduje się ok. 800 km od granicy z Ukrainą, zaopatruje rosyjską armię w benzynę, olej napędowy, siarkę techniczną. Przetwarza rocznie około 4,8 mln ton ropy i działa na potrzeby rosyjskiej armii.

„Na terenie rafinerii odnotowano serię wybuchów, po których doszło do pożaru” – przekazuje Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy.

Minionej nocy ukraińskie wojska trafiły też hangar na Krymie, w których przechowywano drony Orion i Forpost, punkt dowodzenia i kontroli lotów oraz wojskowy KamAZ, samochód ciężarowy. Ukraina zniszczyła też kilka obiektów obrony przeciwlotniczej w krymskim Saki, w tym Pancyr-S1 i Tor-M2. Ukraińcy zbombardowali też magazyny paliw i smarów w rejonie Ługańska i Doniecka, które okupuje Rosja.

Skala strat poniesionych jest zliczana. „Siły zbrojne nadal podejmują wszelkie środki, by podważyć potencjał wojskowo-gospodarczy okupantów i zmusić Rosję do zakończenia akcji zbrojnej” – informuje Sztab Generalny Ukrainy.

Na zdjęciu u góry: Ukraińska obrona powietrzna ostrzeliwuje rosyjskie drony nad Kijowem podczas nocnych masowych ataków dronów i rakiet na Ukrainę 10 września 2025 r., w trakcie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Fot. Sergei Supinsky/ AFP

Jaki jest kontekst?

Na linii Ukraina-Rosja trwają rozmowy pokojowe. Po tym, jak na jaw wyszło, że plan pokojowy przedstawiony przez Donalda Trumpa był suflowany przez Kreml, Władimir Putin zaczął zaostrzać stanowisko i chce bezwzględnego uznania zdobytych przez Rosję terytoriów Ukrainy za ich własne.

Jak pisała Agnieszka Jędrzejczyk na łamach OKO.press: „warunek o międzynarodowym uznaniu rosyjskiego podboju w Ukrainie jest trudny do spełnienia. Propaganda Kremla wytworzyła co prawda przekonanie, że USA są władne zarządzić większości podległego sobie Zachodu, a globalne Południe popiera interesy Rosji. Jednak trudno sobie na razie wyobrazić zgodę na podbój, która nie zachwiałaby międzynarodowym bezpieczeństwem i wiarą, że ustalonych granic się nie narusza”.

Na piątek, 28 listopada, zapowiedziano spotkanie Władimira Putina z Viktorem Orbanem. Jednym z tematów rozmów, oprócz zakończenia wojny w Ukrainie, mają być dostawy ropy naftowej i gazu do Węgier.

Przeczytaj więcej na OKO.press:

Przeczytaj także:

11:28 28-11-2025

Prawa autorskie: Fot. Dale DE LA REY / AFPFot. Dale DE LA REY ...

128 ofiar pożaru wieżowców w Hongkongu

Potwierdzono już 128 ofiar pożaru wieżowców Hongkongu. 89 z nich do tej pory nie zidentyfikowano, nie pozwala na to stopień zwęglenia ciał. 200 osób wciąż jest poszukiwanych

Co się wydarzyło?

Ogień pojawił się w środę 26 listopada na parterze jednego z wieżowców remontowanego osiedla Wang Fuk Court w dzielnicy Tai Po na północy Hongkongu.

Pożar strawił siedem z ośmiu 31-piętrowych budynków, które mieściły w sumie ok. 2 tys. mieszkań. Straż pożarna ogłosiła zakończenie akcji gaśniczej w piątek (28 listopada) około południa, 45 godzin od pojawienia się ognia. Z pożarem walczyło ponad 2300 strażaków, do akcji ratowniczej zadysponowano 188 karetek.

Przedstawiciel lokalnych władz Chris Tang potwierdził, że w pożarze zginęło 128 osób. 108 z nich poniosło śmierć na miejscu. Jak dodał Tang, na razie nie udało się ustalić tożsamości 89 ofiar. Stopień zwęglenia ich ciał może całkowicie uniemożliwić ich rozpoznanie. Wciąż poszukiwanych jest 200 mieszkańców kompleksu. Liczba ta obejmuje jednak 89 niezidentyfikowanych dotychczas ofiar śmiertelnych.

Jak przekazał Andy Yeung Yan-kin, komendant główny straży pożarnej w Hongkongu, systemy alarmu przeciwpożarowego w ośmiu budynkach nie zadziałały prawidłowo. Potwierdzają to relacje mieszkańców, którzy twierdzili, że nie słyszeli żadnych sygnałów.

Jaki jest kontekst?

Początkowo przypuszczano, że za błyskawiczne rozprzestrzenianie się ognia odpowiedzialna jest zielona siatka ochronna, którą pokryte były bambusowe rusztowania rozstawione wokół remontowanych budynków.

Jak przekazał jednak Chris Tang, testy wykazały, że siatka rozwieszona na rusztowaniach była niepalna, ale płomienie rozprzestrzeniały się po łatwopalnych płytach styropianowych zamontowanych na czas remontu w oknach budynków. Pod wpływem temperatury sięgającej 500 stopni Celsjusza szyby pękały, co pozwoliło płomieniom wtargnąć do środka budynku.

W związku ze sprawą policja aresztowała trzech mężczyzn – dwóch dyrektorów oraz konsultanta inżynieryjnego firmy budowlanej odpowiedzialnej za remont wieżowców. Śledczy zarzucają im skrajne zaniedbania, które doprowadziły do nieumyślnego spowodowania śmierci wielu osób.

Inne teksty OKO.press na podobny temat:

Przeczytaj także:

10:13 28-11-2025

Prawa autorskie: Fot. Sergei GAPON / AFPFot. Sergei GAPON / ...

Afera korupcyjna w Ukrainie. Przeszukania u Jermaka, najbliższego współpracownika Zełenskiego

Rano 28 listopada ukraińskie służby antykorupcyjne weszły do domu szefa Biura Prezydenta Ukrainy Andrija Jermaka. Ma to związek z ujawniona niedawną wielka aferą korupcyjną, w której ludzie z rządu i otoczenia Zełenskiego wyprowadzili 100 mln dolarów

Co się wydarzyło?

O przeszukaniu w domu Andrija Jermaka poinformowała „Ukraińska Prawda”. Najpierw gazeta napisała, że na teren dzielnicy rządowej wkroczyło około 10 pracowników Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy (skrót ukraiński – NABU) oraz Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAP). Później potwierdziły to NABU i SAP. „Czynności śledcze są prowadzone w ramach dochodzenia” – pisze NABU.

Andrij Jermak w mediach społecznościowych również poinformował o przeszukaniu, zaznaczając że NABU i SAP „prowadzą czynności procesowe” w jego domu.

„Śledczy nie napotykają żadnych przeszkód. Uzyskali pełny dostęp do mieszkania, na miejscu są moi adwokaci, którzy współpracują z organami ścigania” – napisał Jermak. Dodał: „Ze swojej strony zapewniam pełną współpracę”.

Jaki jest kontekst?

Te działania są elementem operacji „Midas” dotyczącej korupcji w ukraińskim państwowym sektorze energetycznym, o której ukraińskie służby poinformowały 10 listopada. NABU i SAP 15 miesięcy pracowały nad wykryciem korupcyjnych mechanizmów. Zgromadziły ponad 1000 godzin nagrań podsłuchów u figurantów.

Jak pisaliśmy, w aferę są zamieszani obecni i byli wysocy urzędnicy ukraińskiego sektora energetycznego – m.in. ministrowie energetyki Ukrainy, były wicepremier Ukrainy Ołeksij Czernyszow, były partner biznesowy prezydenta Zelenskiego Timur Mindicz (który miał być organizatorem korupcyjnych transakcji) i inne osoby. Przez utworzone w centrum Kijowa tajne biuro do prania pieniędzy przepłynęło około 100 mln dolarów.

Pierwsze przeszukiwania NABU i SAP przeprowadziły 10 listopada, m.in. w domu byłego ministra energetyki Hałuszczenki oraz Timyra Mindicza. Mindycz na kilka godzin przed aresztowaniem grupy zdołał wyjechać za granicę. Wówczas NABU zatrzymało pięć osób (wkrótce Najwyższy Sąd Antykorupcyjny Ukrainy dostał kaucję za dwie pracownice zajmujące się praniem pieniędzy), siedmiu osobom postawiono zarzuty.

13 listopada prezydent Zełenski wprowadził w życie decyzję Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony o nałożeniu sankcji na Timura Mindicha oraz innnego figuranta taśm NABU biznesmena Ołeksandra Cukermana, który również uciekł z kraju. Według ukraińskich mediów mężczyźni mogą przebywać w Izraelu. Ukraińskie władze w związku z aferą wystawiły listy gończe za Mindiczem i Cukermanem.

19 listopada Rada Najwyższa zdymisjonowała ministrów Hrynczuk i Hałuszczenkę.

W energetycznych spółkach państwowych trwają audyty. Rozpoczęła pracę Tymczasowa Komisja Śledcza, a podczas jej posiedzenia wypłynęły nowe szczegóły sprawy – np. to, że o istnieniu ustawek – wymuszaniu prowizji od firm starających się o rządowe kontrakty – mogły wiedzieć inne organy ścigania, jak Państwowe Biuro Śledcze Ukrainy.

Według posłów opozycji, dziennikarzy śledczych, organizacji pozarządowych działających na rzecz zwalczania korupcji, ma to świadczyć o tym, że o korupcji musiało wiedzieć Biuro Prezydenta, m.in. jego szef – Andrij Jermak. Oficjalnie NABU i SAP nie poinformowały, że szef Biura Prezydenta Ukrainy jest w jakiś sposób powiązany z korupcyjną aferą.

Od dłuższego czasu komentatorzy polityczni podkreślają, że Jermak przejął zbyt dużo uprawnień, odgrywa rolę wiceprezydenta czy nawet w praktyce jest współprezydentem Ukrainy. Większość decyzji ma być podejmowana w Biurze Prezydenta, a nie w parlamencie (według Konstytucji Ukraina ma system parlamentarno-prezydencki).

Daria Kaleniuk, dyrektorka wykonawcza Centrum Przeciwdziałania Korupcji, w radiu New Voice mówiła, że podjęte przez Zełenskiego działania, dymisje ministrów czy restrukturyzacja rządu nie wystarczą, żeby Ukraina wyszła z tego kryzysu.

Zdaniem ekspertki oraz wielu innych liderów opinii Jermak powinien podać się do dymisji, a krajem nie może rządzić Biuro Prezydenta. Według ukraińskich mediów krytyka Jermaka ma narastać również w prezydenckiej partii „Sługa Narodu”, która ma większość w parlamencie. Formacja chce odzyskać podmiotowość, a nie głosować według „dyscypliny partyjnej”.

Jermak jest negatywnie oceniany też za granicą. „Musimy sobie z nim radzić. Jest człowiekiem Zełenskiego, więc nie mamy wyboru” – mówił anonimowo wysoki rangą europejski dyplomata w rozmowie z portalem Kyiv Independent.

Jak na razie Zełenski ufa jednak Jermakowi i mimo nacisków części społeczeństwa zdecydował się go nie zwalniać. Co więcej, Zełenski wyznaczył Jermaka na szefa delegacji, która prowadzi negocjacje z amerykańską administracją oraz innymi partnerami zagranicznymi Ukrainy w sprawie zakończenia wojny.

Przeczytaj także:

Część byłych dyplomatów uważa ten krok za kompromitujący – uczestnicy delegacji powinni mieć dobrą reputację, żeby od startu nie osłabiać swojego stanowiska. Sam Jermak w wywiadzie dla amerykańskiego „The Atlantic” powiedział, że ta decyzja Zełenskiego udowadnia, że prezydent mu ufa.

„Presja jest ogromna. Sprawa jest dość głośna i potrzebne jest obiektywne i niezależne śledztwo bez wpływów politycznych” – mówił Jermak.

„[Prezydent Zełenski] Powierzył mi te negocjacje, które zadecydują o losie naszego kraju. A jeśli ludzie popierają prezydenta, to powinno to dać odpowiedź na wszystkie ich pytania”.

25 listopada dyrektor NABU Semen Krywonos mówił, że w trakcie śledztwa sprawa „Midas” będzie się rozszerzać i pojawią się nowe podejrzenia.

Przeczytaj więcej w OKO.press:

Przeczytaj także: