Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Ministerstwo Klimatu i Środowiska informuje, że formalnie przekazało do UNESCO Plan Zarządzania Obiektem Światowego Dziedzictwa Puszcza Białowieska.
Plan został przygotowany przez Instytut Ochrony Środowiska – Państwowy Instytut Badawczy. Ministerstwo przesłało dokument do UNESCO już 5 grudnia, jednak poinformowało o tym dopiero w czwartek 11 grudnia. Plan ma umożliwić kompleksową ochronę Puszczy Białowieskiej, narażonej dziś nie tylko na skutki kryzysu klimatycznego, wycinki i polowania, ale także cierpiącej z powodu geopolityki.
Większa część Puszczy Białowieskiej znajduje się na Białorusi (gdzie również jest chroniona jako obiekt UNESCO, przynajmniej formalnie). Ze względów bezpieczeństwa obie części Puszczy zostały kilka lat temu rozdzielone barierą graniczną, a ryzyka dla ekosystemu wzrosły w efekcie stałej obecności wojska i Straży Granicznej.
Według ministerstwa dokument ma umożliwić kompleksową ochronę Puszczy z uwzględnieniem jej aktualnie skomplikowanej sytuacji politycznej. “Plan Zarządzania wskazuje istniejące i potencjalne ryzyka oraz bariery w zarządzaniu Puszczą Białowieską oraz proponuje szereg działań zaradczych” — napisało ministerstwo w komunikacie.
Głównym działaniem ochronnym ma być eliminacja gospodarki leśnej i polowań. “Za pomocą planu 96 proc. powierzchni polskiej części Puszczy Białowieskiej zostanie oddane we władanie procesom naturalnym. Wcześniej było to tylko 37 proc. Dzięki temu tradycyjnie rozumiana gospodarka leśna oraz polowania zostaną tam wykluczone” — napisało ministerstwo.
Puszcza Białowieska jest jednym z 1248 obiektów znajdujących się na prestiżowej Liście Obiektów Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zaledwie 235 z nich to dobra przyrodnicze.
Puszcza zapewnia ochronę różnorodnej i bogatej fauny, obejmującej ponad 3,5 tys. gatunków grzybów, ponad 12 tys. gatunków bezkręgowców, ponad 250 gatunków ptaków, 59 gatunków ssaków, 13 gatunków płazów i 7 gatunków gadów.
Symbolem Puszczy jest oczywiście żubr.
W 2014 r. Komitet Światowego Dziedzictwa UNESCO przyjął propozycję wpisania całej Puszczy Białowieskiej na Listę Światowego Dziedzictwa. Od tego czasu Polska była zobowiązana do przygotowania Planu Zarządzania dla Obiektu. Sprawa ostatnimi laty stawał się coraz pilniejsza, a niedawny raport Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN), oceniający perspektywy ochrony Puszczy Białowieskiej jako obiektu z listy światowego dziedzictwa ludzkości UNESCO, ostrzegł, że Puszcza jest w stanie “krytycznym”.
Po przyjęciu planu sytuacja ma szansę ulec zmianie. “Plan (…) jednoznacznie eliminuje największe zagrożenie dla Puszczy Białowieskiej, jakim jest gospodarka leśna, czyli sztuczne przekształcanie lasu przez człowieka i ciągłe zaburzanie naturalnych procesów. Ten plan eliminuje takie działanie całkowicie, a dodatkowo jeszcze pozwala w kilku lokalizacjach usunąć nowonasadzone plantacje sosen i świerków na siedlisku lasu liściastego. Dla niektórych jest to kontrowersyjne, moim zdaniem nie jest” — napisał w mediach społecznościowych prof. Michał Żmihorski z białowieskiego Instytutu Badania Ssaków PAN.
"Równocześnie [plan] uwzględnia konieczność zachowania walorów krajobrazowych, historycznych i kulturowych. W poniedziałek Państwowa Rada Ochrony Przyrody przegłosowała pozytywną opinię o planie. Jest to gigantyczny krok na drodze zabezpieczenia Puszczy, jej naturalności i bioróżnorodności, dla przyszłych pokoleń. Puszcza nie jest jeszcze bezpieczna – na razie nie ma parku narodowego ani rezerwatów na znacznej powierzchni, ale Plan UNESCO to jest poważny krok [w tym kierunku]” – dodał prof. Żmihorski.
Ale nie wszystkim ten plan się podoba. Adam Wajrak, znany dziennikarz i popularyzator walorów Puszczy Białowieskiej zarzucił dokumentowi, że “nie wychodzi naprzeciw jednym z najważniejszych wyzwań jakim jest fragmentacja [Puszczy przez liczne drogi leśne] i otwiera, może na razie przez szczelinę, drogę do powrotu gospodarki leśnej.”
Chodzi o wspomnianą przez prof. Żmihorskiego przebudowę drzewostanu na niewielkim fragmencie Puszczy.
Przeczytaj także:
Premier Bułgarii Rosen Żelazkow powiedział w czwartek, że w obliczu protestów, które wstrząsnęły krajem, składa dymisję swojego rządu.
Premier Bułgarii o swojej decyzji poinformował tuż przed kolejnym głosowaniem nad wotum zaufania dla swojego gabinetu.
„Nie mamy wątpliwości, że w nadchodzącym głosowaniu nad wotum nieufności rząd otrzyma poparcie. Ale dla nas decyzje Zgromadzenia Narodowego mają znaczenie tylko wtedy, gdy wyrażają wolę suwerena” – powiedział Żelazkow.
Przedstawiciele rządzącej koalicji opuścili salę posiedzeń podczas głosowania nad wnioskiem i — w efekcie — wniosek nie przeszedł. W obliczu braku kworum przewodnicząca parlamentu przerwała posiedzenie, wyznaczając następne na piątek.
Rezygnacja rządu musi więc zostać jeszcze formalnie przegłosowana na najbliższym posiedzeniu plenarnym parlamentu, gdzie koalicja nadal dysponuje większością.
Prezydent Bułgarii Rumen Radew zaprosi partie parlamentarne do utworzenia nowego rządu. Jeśli im się to nie uda, wyznaczy rząd techniczny, który będzie kierował krajem do czasu zorganizowania nowych wyborów.
Od czasu masowych antykorupcyjnych protestów w 2020 roku przeciwko rządowi Bojki Borisowa w Bułgarii wybory parlamentarne odbyły się już siedem razy.
Powodem protestów, które rozpoczęły się w listopadzie, stał się kontrowersyjny projekt budżetu, który nakłada wyższe podatki na sektor prywatny, a jednocześnie zwiększa finansowanie sektora publicznego. Był to jednak tylko pretekst.
W tle narastała frustracja wobec samego rządu. To, co zaczęło się jako spór o politykę gospodarczą, szybko przekształciło się w ogólnokrajowy ruch domagający się większej odpowiedzialności władz, przejrzystości i nowego przywództwa.
„Naszym celem jest odpowiadać na oczekiwania społeczeństwa. Zgodnie z konstytucją władza pochodzi od obywateli. Słyszymy głos tych, którzy wyszli na ulice” – podkreślił Żelazkow.
Dodatkowym źródłem napięć jest planowane na 1 stycznia wprowadzenie nowej waluty – euro. Około połowa Bułgarów patrzy na ten krok z nieufnością, obawiając się wzrostu cen i ulegając dezinformacji szerzonej przez Rosję, której zależy na osłabieniu poparcia dla wspólnej waluty.
Przeczytaj także:
Maja Nowak zastąpi Łukasza Krasonia na stanowisku pełnomocnika rządu ds. osób z niepełnosprawnościami.
Maja Nowak jest posłanką z okręgu lubuskiego. Obecna sejmowa kadencja jest jej pierwszą w politycznej karierze. „Jest mamą syna z niepełnosprawnością, co wzmacnia jej wrażliwość na sytuację rodzin opiekujących się osobami z niepełnosprawnościami i pomaga lepiej rozumieć bariery, z jakimi mierzą się w codziennym funkcjonowaniu” – czytamy na stronie Biura Pełnomocnika Rządu do spraw Osób Niepełnosprawnych.
Nowa Pełnomocniczka obejmuje funkcję w kluczowym momencie – gdy państwo wdraża rozwiązania systemowe związane z asystencją osobistą, świadczeniem wspierającym, reformą orzecznictwa oraz rozwojem usług wspierających i aktywizacyjnych.
Jej zadaniem będzie koordynacja polityk rządowych dotyczących niepełnosprawności, nadzór nad funkcjonowaniem systemu orzekania, współpraca z instytucjami publicznymi i organizacjami społecznymi, a także inicjowanie działań na rzecz pełniejszego włączenia społecznego i zawodowego osób z niepełnosprawnościami.
Łukasz Krasoń swoją funkcję pełnił od grudnia 2023 roku. To polityk i działacz społeczny zmagający się z dystrofią mięśniową, który również jest z Polski 2050.
Maję Nowak rekomendowała na to stanowisko Polska 2050, której przypadło ono z puli koalicyjnej. Sam Krasoń rekomendacji swojej partii na stanowisku pełnomocnika nie ma od września. Środowisko osób z niepełnosprawnościami uważa go za polityka nieskutecznego.
Jak pisała Agnieszka Jędrzejczyk dla OKO.press Krasoń postawił wszystko na asystencję, ale nie udało mu się doprowadzić projektu do szczęśliwego końca. Nie udały się też inne projekty, za które odpowiadał jako wiceminister w Ministerstwie Rodziny Pracy i Polityki Społecznej.
Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej kieruje Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Pozostałymi wiceministrami są: Agnieszka Gajewska, Katarzyna Nowakowska, Sebastian Gajewski i Małgorzata Baranowska.
Sama ustawa o asystencji osobistej jest gigantyczną, skomplikowaną i ważną dla każdego reformą:
Państwo nie mówi już o „opiekowaniu się” taką osobą, ale o wsparciu jej w niezależnym życiu. I przestaje zakładać, że w przypadku niepełnosprawności rodzina ma się „poświęcić” i zrezygnować z pracy i planów na życie.
Te wspaniałe założenia, zgodne z koncepcją praw człowieka, nie zostaną wprowadzone od razu i w każdym przypadku. Ale zmiana powinna się zacząć.
Kiedy? To zależy od procesu politycznego, który się właśnie uruchamia.
21 listopada odbyło się pierwsze czytanie dwóch projektów: rządowego i poselskiego ustawy o asystencji osobistej. 4 grudnia oba projekty skierowano do komisji polityki społecznej, gdzie czekał już powszechnie krytykowany projekt prezydencki Andrzeja Dudy. Komisja powołała podkomisję specjalną do stworzenia jednego projektu.
Podkomisja zacznie prace 16 grudnia.
Przeczytaj także:
„Nie trafiła do mnie oficjalna informacja o planowanym przekazaniu Ukrainie samolotów MiG-29” – stwierdził prezydent Karol Nawrocki.
W środę wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że Polska będzie dążyć do przekazania Ukrainie pozostałych samolotów MiG-29. W zamian Polska chce skorzystać z ukraińskich zdolności dronowych i antydronowych.
Tego samego dnia szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz powiedział, że prezydent nie jest na bieżąco informowany w sprawie planowanego przekazania Ukrainie polskich samolotów MiG-29.
W czwartek podczas konferencji prasowej w Rydze o sprawę był pytany prezydent Karol Nawrocki. „Ja takiej informacji nie miałem, co w czwartek potwierdził BBN” – powiedział.
„Muszę przyznać, przy całej sympatii do pana premiera Kosiniaka-Kamysza, i podkreślając, że nasza współpraca wygląda dobrze w wielu zakresach, uspokajając też opinię publiczną, że jesteśmy z panem premierem, z ministrem obrony narodowej w wielu sprawach w kontakcie i dochodzimy do porozumienia w wielu zakresach polskiego bezpieczeństwa. Ale tutaj musiało się wkraść jakieś nieporozumienie” – powiedział prezydent.
„Są granice wprowadzania w błąd opinii publicznej przez pana prezydenta” – powiedział szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz pytany przez dziennikarzy w Sejmie.
„Na kłamstwa nie można się godzić” – dodał.
„Chyba mają straszny bałagan w kancelarii, zajmują się polityką, a nie informowaniem prezydenta. Nie można robić z bezpieczeństwa państwa polskiego wycieczek politycznych. Polacy zasługują na poważne podejście urzędników kancelarii prezydenta” – podkreślił wicepremier.
„Ktoś chce prowadzić wojnę i na szali tej wojny chce kłaść polskie bezpieczeństwo” – dodał.
Jak podaje RMF i PAP przekazanie pozostałych MiGów-29 Ukrainie (Polska przekazała już połowę floty tych samolotów – 14 maszyn – w 2023 roku) będzie równoznaczne z wycofaniem tego typu sprzętu z Sił Powietrznych, a zarazem wycofanie ostatnich poradzieckich samolotów bojowych z Polski.
W przyszłym roku mają zacząć się dostawy do Polski nowych myśliwców F-35 z USA. Maszyny tego typu nie trafią jednak do Malborka – specjalistyczna infrastruktura potrzebna do ich obsługi powstaje bowiem w zachodniopomorskim Świdwinie oraz w łódzkim Łasku. Łącznie zamówione są 32 F-35.
Przeczytaj także:
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow odniósł się do zatrzymania rosyjskiego naukowca przez ABW.
„Działania Warszawy to bezprawie” – mówi rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. „Biorąc pod uwagę bezprawie, jakie panuje w Polsce, z pewnością nie jest to najodpowiedniejsze miejsce do podróżowania lub odwiedzania przez naszych obywateli” – dodał.
W zeszłym tygodniu funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali w Polsce Aleksandra B., kierownika działu archeologii starożytnej w muzeum „Ermitaż” w Petersburgu. Mężczyzna jest podejrzewany przez ukraińskie służby o zniszczenie obiektów dziedzictwa kulturowego.
Pieskow zapowiedział, że Rosja zrobi wszystko by doprowadzić do uwolnienia zatrzymanego archeologa. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa wyraziła nadzieję, że „Polska zrozumie absurdalność oskarżeń Kijowa wobec rosyjskiego archeologa”.
Rosyjski archeolog w zeszłym tygodniu przejeżdżał przez Polskę w drodze z Holandii na Bałkany, gdzie odbywał serię wykładów. Wtedy też funkcjonariusze ABW dokonali jego zatrzymania. Teraz ukraińska prokuratura będzie domagała się jego ekstradycji.
Zdaniem Kijowa Rosjanin miał wraz ze współpracownikami dokonywać nielegalnych prac wykopaliskowych w obiekcie Starożytne miasto Myrmekion w Kerczu na wschodnim krańcu Półwyspu Krymskiego, co doprowadziło do zniszczenia obiektów należących do dziedzictwa narodowego.
Myrmekion, gdzie prowadził wykopaliska rosyjski archeolog, jest pozostałością kolonii greckiej założonej przez Milet w VI wieku p.n.e. Zamieszkiwany był do XV wieku n.e. Badania ruin zaczęły się w XIX wieku, a w XX wieku badali go także naukowcy z Polski.
Aleksander B., choć zajmował się starożytnościami, pracował na okupowanym już Krymie, a wyniki badań publikował w czasie pełnoskalowego najazdu Putina na Ukrainę. Ukraińcy zarzucają mu, że pod jego nadzorem i kierownictwem, podczas działań właściwej ekspedycji archeologicznej w 2022 roku, odkryto i skonfiskowano na rzecz Federacji Rosyjskiej skarb – 30 złotych monet, z których 26 było z wyrytym imieniem Aleksandra Wielkiego, a cztery zostały wybite za panowania jego przyrodniego brata Filipa III Arridajosa.
Rosja przerabia okupowany od 2014 r. okupowany Krym na „kolebkę państwa rosyjskiego”, gdyż to tam miał się ochrzcić wikiński władca Waldemar nazywany w Rosji świętym Władimirem (a w Ukrainie – Wołodymirem). Państwowej ideologii, że Rosja ma tysiąc lat, a korzeniami sięga starożytności, podporządkowana jest też archeologia. To Krym ma dowodzić starożytności Rosji – sama Moskwa powstała przecież dopiero w XII wieku. Przeszłość jest tymczasem uzasadnieniem dla obecnej imperialistycznej polityki Moskwy. Jednym z argumentów, że Ukraina ma należeć do Rosji są np. w propagandzie Kremla wykopywane z ziemi monety z portretami carów.
Ukraina stoi na stanowisku, że Krym leży w uznawanych międzynarodowo granicach Ukrainy. Zaś podejmowane tam działania na rzecz okupanta są ścigane przez prawo. Wykopaliska na terenach nielegalnie okupowanych są ścigane przez prawo międzynarodowe (stad np. problemy naukowców z artefaktami pozyskanymi nielegalnie np. w czasie amerykańskiej interwencji w Iraku).
Putin zaś opowiada, że „kwestia krymska” nie podlega już dyskusji, gdyż półwysep skutecznie został włączony do Rosji. Kreml domaga się teraz – w tramach toczących się negocjacji z Trumpem – międzynarodowego uznania tego fakty. A więc akceptacji siłowej zmiany granic w Europie.
Dla pełnego obrazu dodać trzeba, że ataki na Polskę są stałym elementem rosyjskiej propagandy, która wykorzystuje każdy pretekst, by pokazać nasz kraj jako państwo niestabilne, zależne od woli innych i pogrążające się w chaosie. Chaos, tak jak carskie monety wykopywane z ziemi, są w rosyjskiej narracji dobrym uzasadnieniem najazdu.
Przeczytaj także: