Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Prokuratura Krajowa poinformowała, że majątek Zbigniewa Ziobry został objęty zabezpieczeniem w związku ze śledztwem w sprawie nieprawidłowości w wydawaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości
Rzecznik Prokuratury Krajowej prok. Przemysław Nowak poinformował w czwartek 20 listopada, że od ponad tygodnia majątek byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry jest objęty zabezpieczeniem w związku ze śledztwem w sprawie w Funduszu Sprawiedliwości. Prokurator prowadzący tę sprawę wydał decyzję o zabezpieczeniu 12 listopada. Obejmuje ono nałożenie hipotek przymusowych na nieruchomości należące do Ziobry i blokadę środków na jego rachunkach bankowych.
„Zabezpieczenie majątkowe ma zapewnić wykonalność przyszłych orzeczeń sądowych o charakterze majątkowym, takich jak grzywna, obowiązek naprawienia szkody, przepadek, zwrot korzyści, poprzez uniemożliwienie podejrzanemu wyzbycia się, obciążenia lub ukrycia majątku” – podkreślał Nowak.
Prokuratura przygotowała w związku z aferą Funduszu Sprawiedliwości łącznie 26 zarzutów, które śledczy zamierzają postawić Ziobrze. W OKO.press o szczegółach tych zarzutów pisał Mariusz Jałoszewski.
Przeczytaj także:
7 listopada Sejm na wniosek prokuratorów uchylił immunitet poselski Ziobry w odniesieniu do wszystkich 26 zarzutów. Posłowie wydali też zgodę na zatrzymanie i ewentualne tymczasowe aresztowanie Ziobry (to ostatnie byłoby możliwe dopiero po orzeczeniu sądu). W trakcie głosowania Zbigniew Ziobro przebywał w Budapeszcie i od tego czasu nie wrócił do kraju. W ubiegłym tygodniu Prokuratura Krajowa skierowała do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotów wniosek o aresztowanie Ziobry na trzy miesiące. Posiedzenie sądu w tej sprawie zaplanowane jest na 22 grudnia. Dopiero po korzystnym dla śledczych orzeczeniu sądu w tej sprawie możliwe byłoby ewentualne wydanie listu gończego za Ziobrą i wnioskowanie o Europejski Nakaz Aresztowania. Wykonanie tego ostatniego na Węgrzech rządzonych przez wieloletniego sojusznika PiS Viktora Orbana wydaje się jednak wątpliwe. Rząd Orbana przyznał już azyl polityczny zastępcy Ziobry Marcinowi Romanowskiemu ściganego przez polską prokuraturę z pomocą ENA w tej samej sprawie. Powtórzenie tego scenariusza w wypadku Ziobry jest wysoce prawdopodobne.
Jewhenij Iwanow i Ołeksandr Kononow to dwaj główni podejrzani w sprawie wysadzenia torów kolejowych na linii Warszawa-Lublin-Dorohusk
Prokuratura przygotowuje się do wydania listu gończego za dwoma sabotażystami – Jewhenijem Iwanowem i Ołeksandrem Kononowem – odpowiedzialnymi za wysadzenie torów kolejowych w pobliżu stacji Mika na linii Warszawa-Lublin-Dorohusk. W pierwszej kolejności jednak sąd musi wydać postanowienie o ich tymczasowym aresztowaniu. Wniosek w tej sprawie trafił do warszawskiego sądu rejonowego w środę 19 listopada. Po wydaniu listu gończego prokuratorzy zamierzają wnioskować o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania i czerwonej noty Interpolu.
Według ukraińskiego portalu Zaxid.net Jewhenij Iwanow to urodzony w Estonii 41-letni obywatel Ukrainy, który ostatnie lata spędził głównie w Rosji. W roku 2024 Iwanow miał zostać zwerbowany przez rosyjski wywiad wojskowy GRU w celu przeprowadzenia dywersji w ukraińskiej fabryce dronów w Lwowie. Udało mu się to, bo sam zwerbował do pomocy jednego z pracowników fabryki. W maju tego roku Iwanow został za to zaocznie skazany przez ukraiński sąd na 15 lat więzienia. Taki sam zaoczny wyrok otrzymał jego oficer prowadzący z GRU Jurij Sizow.
Współpracownik Iwanowa to z kolei Ołeksandr Kononow – jego nazwisko jako pierwszy podał Onet.pl. Ma 39 lat, podobnie jak Iwanow również jest obywatelem Ukrainy z rosyjskimi powiązaniami.
Według prokuratury obaj sabotażyści wjechali do Polski we wrześniu z terytorium Białorusi. Tam także wrócili natychmiast po podłożeniu ładunków, udało im się bez przeszkód przekroczyć granicę.
W niedzielę 16 listopada nad ranem w rejonie stacji kolejowej Mika na linii Warszawa-Lublin-Dorohusk eksplodowały dwa z trzech ładunków podłożonych na torach przez Iwanowa i Kononowa. Trzeci z ładunków nie wybuchł, dlatego zniszczenia okazały się mniejsze niż zakładali dywersanci. Wyrwa w szynie kolejowej została odkryta w niedzielę w godzinach porannych – wcześniej zdążyło przez nią przejechać kilka pociągów. Maszynista jednego z nich (pociąg PKP Inter City z Lublina do Warszawy) zgłosił dyżurnemu ruchu istnienie możliwych nieprawidłowości. Maszynista kolejnego pociągu otrzymał więc zalecenie jazdy z obniżoną prędkością i wypatrywanie uszkodzeń szyny.
Po przybyciu służb na miejsce zabezpieczono m.in. resztki materiału wybuchowego, niezdetonowany ładunek, odciski palców jednego ze sprawców i telefon z kartą SIM, która pozwoliła na identyfikację podejrzanego.
W poniedziałek 17 listopada prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie dokonania aktów dywersji o charakterze terrorystycznym na rzecz wywiadu Federacji Rosyjskiej przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej.
Z raportu opublikowanego przez sieć propalestyńskich organizacji wynika, że znaczna część Strefy Gazy została zburzona przez armię Izraela amerykańskimi bombami wypełnionymi trotylem pochodzącym z Polski
Opublikowany we wtorek 18 listopada przez grupę propalestyńskich organizacji raport dotyczący pochodzenia materiałów wybuchowych wykorzystywanych w pociskach i bombach używanych przez armię Izraela w Strefie Gazy odbił się szerokim echem w światowych mediach. Z raportu People's Embargo for Palestine, Palestinian Youth Movement, Shadow World Investigations i Movement Research Unit wynika, że znaczna część amerykańskiej produkcji bomb lotniczych (bomby Mk 90 i BLU 109) zrzucanych przez Izrael na Strefę Gazy wypełniona jest trotylem pochodzącym z Polski i wyprodukowanym przez państwowy koncern zbrojeniowy Nitro-Chem. Według autorów raportu Nitro-Chem miał też sprzedawać materiały wybuchowe bezpośrednio do Izraela
Skutkuje to poważnymi oskarżeniami zarówno wobec firmy, jak i wobec Polski.
„Ten raport jednoznacznie wskazuje na firmę Nitro-Chem i polski rząd jako kluczowe ogniwo ułatwiające łańcuch dostaw ludobójstwa” – mówi cytowana przez Al Jazeerę Nadya Tannous z Palestinian Youth Movement. W środę 19 listopada na ścianie warszawskiego budynku Ministerstwa Aktywów Państwowych pojawił się natomiast napis „Nitro-Chem morduje”.
Polski Nitro-Chem to jeden z największych producentów trotylu na świecie. Firma jest zarazem jedynym poważnym producentem trotylu zarówno w Europie, jak i w NATO, co ma ścisły związek z tym, że w krajach Zachodu jeszcze w XX wieku masowo rezygnowano z produkcji tego materiału wybuchowego. Nie tylko dlatego, że powstało wiele materiałów wybuchowych znacznie bardziej efektywnych niż produkowany od lat 60. XIX wieku (sic!) trotyl, ale przede wszystkim z przyczyn ekologicznych. Produkcja trotylu ma bowiem bardzo negatywny wpływ na środowisko naturalne. Tak było również w Polsce – w 2019 roku Nitro-Chem był kontrolowany przez NIK z powodu wcześniejszych przypadków zatruwania wód Wisły. Według raportu NIK zawartość toksyn w ściekach z Nitro-Chemu spadła do poziomu poniżej progów wykrywalności „nie wpłynęła na to jednak technologia oczyszczania ścieków, tylko naturalne procesy, np. nasłonecznienie. Sama technologia stosowana w oczyszczalni nie umożliwiała efektywnego rozkładu nitrozwiązków.” – czytamy w raporcie.
W 2023 roku Stany Zjednoczone oficjalnie ujawniły, że to Polska jest największym dostawcą trotylu na potrzeby amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego – w ciągu kilkunastu lat Nitro-Chem miał dostarczyć mu około 50 tysięcy ton tego materiału wybuchowego. W kwietniu 2025 r., firma podpisała największą jak dotąd umowę – o wartości 310 mln USD – na dostawę kolejnych 18 tysięcy ton trotylu do USA w latach 2027–2029. Polski trotyl ma pokrywać do 90 procent zapotrzebowania całego amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego.
Większość bomb lotniczych używanych przez armię Izraela pochodzi z amerykańskiej produkcji. Najpowszechniej wykorzystywane (i należące do najtańszych) bomby z rodziny Mk-80 i BLU-109 wypełnione są właśnie trotylem.
Donald Trump podpisał uchwaloną przez Kongres ustawę nakazującą ujawnienie wszystkich akt związanych z aferą seksualnego drapieżcy Jeffrey Epsteina, w tym całej jego korespondencji mailowej
Prezydent USA Donald Trump poinformował w środę 19 listopada wieczorem, że podpisał uchwaloną dzień wcześniej przez Kongres ustawę, na mocy której ujawnione maja zostać wszystkie akta związane z aferą Jeffreya Epsteina. Wcześniej Trump wraz z grupą powiązanych z nim Republikanów próbował storpedować ustawę i opóźniać jej uchwalenie. Ostatecznie zmienił front i zapowiedział, że ustawę podpisze.
Już wcześniej amerykański departament sprawiedliwości stopniowo ujawnił około 30 tysięcy stron z akt sprawy Epsteina – dokumenty były jednak częściowo ocenzurowane poprzez zaczernienie istotnych fragmentów ich treści. Urzędnicy tłumaczyli to względami prawnymi i ochroną danych osobowych.
Jeffrey Epstein, amerykański finansista o majątku wartym kilkaset milionów dolarów i zarazem drapieżca seksualny, stworzył stręczycielską sieć, w ramach której zapewniał dostęp do różnego rodzaju usług seksualnych swym wpływowym przyjaciołom i znajomym. Był wśród nich np członek brytyjskiej rodziny królewskiej, były książę Andrzej Mountbatten-Windsor. Sam Epstein dopuszczał się gwałtów i więził młode kobiety i osoby nieletnie – m.in. na swej prywatnej wyspie.
Epstein został po raz pierwszy skazany w 2009 roku za przestępstwa seksualne przeciwko nieletnim. Odsiedział jedynie 13 miesięcy. W 2019 roku trafił ponownie do więzienia – tym razem z zarzutami m.in. handlu ludźmi. Po miesiącu w areszcie popełnił samobójstwo.
Wokół sieci klientów Epsteina narosło mnóstwo spekulacji a także teorie spiskowe o szerokim zasięgu. O korzystanie z usług Epsteina podejrzewany jest m.in. prezydent USA Donald Trump. Z kolei radykalni zwolennicy Trumpa wierzą w teorię spiskową, według której Epstein miał być centralną postacią mafii drapieżców seksualnych funkcjonującej wewnątrz liberalnych amerykańskich elit.
„Z ujawnionych 12 i 13 listopada 2025 ponad dwudziestu tysięcy stron dokumentów z archiwum Jeffreya Epsteina – finansisty i milionera skazanego za przestępstwa seksualne, w tym wykorzystywanie nieletnich – wyłania się obraz sieci powiązań znacznie bardziej rozległej i mrocznej, niż dotąd przypuszczano.” – pisze w obszernym materiale w OKO.press na temat nowych wniosków płynących z akt Epsteina Radosław Korzycki.
Przeczytaj także:
„Gazeta Wyborcza” informuje, że w niedzielę 16 listopada w Petersburgu doszło do próby pobicia polskiego ambasadora w Rosji przez grupę agresywnych demonstrantów. Atakujących powstrzymali ochraniający ambasadora funkcjonariusze SOP
W niedzielę 16 listopada w Petersburgu doszło do próby pobicia ambasadora Polski w Rosji Krzysztofa Krajewskiego – podaje powołując się na nieoficjalne informacje z MSZ „Gazeta Wyborcza”. Rzecznik MSZ potwierdził już te doniesienia i poinformował, że w środę podczas spotkania z rosyjskim charge d'affaires w Warszawie urzędnicy ministerstwa spraw zagranicznych wyrazili oburzenie z powodu tej sytuacji.
Ambasador przyjechał do Petersburga, by spotkać się z tamtejszą Polonią. W drodze na polskie nabożeństwo do Bazyliki św Katarzyny Aleksandryjskiej został otoczony przez grupę agresywnych demonstrantów z antypolskimi i antyukraińskimi hasłami na transparentach. Kilku z nich próbowało fizycznie zaatakować ambasadora i towarzyszącego mu konsula Jarosława Strychalskiego. Zostali powstrzymani przez ochraniających polskich dyplomatów funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa. Rosyjskie lokalne media opisały demonstrantów jako „zaniepokojonych obywateli” nie wspominając o próbach napaści na ambasadora.
Od czasu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę relacje dyplomatyczne między Warszawą a Moskwą pozostają jedynie szczątkowe a stosunki między obydwoma krajami można określić mianem nieprzyjaznych, jeśli nie wrogich. Akty hybrydowej agresji Rosji przeciwko Polsce spowodowały zamknięcie wszystkich rosyjskich konsulatów w naszym kraju przez MSZ. Ostatni – w Gdańsku – został zamknięty w środę 19 listopada, po sabotażu na linii kolejowej Warszawa-Lublin. Próba fizycznej napaści na polskiego ambasadora jest jednak jednym z najpoważniejszych incydentów wymierzonych w polskich dyplomatów na terytorium Rosji w ostatnich latach.
Przeczytaj także: