Poza Benjaminem Netanjahu MTK chce aresztować byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta oraz lidera Hamasu Mohammeda Deifa. Chodzi o zbrodnie wojenne podczas wojny w Strefie Gazy
Warszawa zamierza wprowadzić nocny zakaz sprzedaży alkoholu na terenie całego miasta. Miasto chce jednak, by obowiązywał od 23, a nie, jak pytano w konsultacjach – od 22
Warszawa ogłosiła wyniki konsultacji społecznych w sprawie nocnego zakazu sprzedaży alkoholu. Prawie 81 proc. osób biorących udział w konsultacjach opowiedziało się za zakazem. Ankietę na stronie urzędu miejskiego wypełniło ponad 8 tys. osób. Poza tym przeprowadzono sześć spotkań warsztatowych z mieszkańcami.
Rafał Trzaskowski długo był przeciwnikiem zakazu, zapowiedź konsultacji pojawiła się dopiero przed ostatnimi wyborami samorządowymi.
Niemal wszyscy zwolennicy zakazu uważają, że powinien on obowiązywać na terenie całego miasta. Dlaczego mieszkańcy stolicy chcą, by w nocy nie dało się kupić alkoholu w sklepie?
„W czasie dyskusji najczęściej poruszanymi tematami było poczucie bezpieczeństwa, promowanie odpowiedzialnego podejścia do alkoholu oraz zmniejszenie ilości spożywanych napojów alkoholowych, szczególnie wśród młodzieży. Nie bez znaczenia pozostają kwestie zakłócania ciszy nocnej, konieczności interwencji służb porządkowych oraz zanieczyszczenia i dewastacji przestrzeni publicznej” – czytamy na stronie urzędu.
Ratusz przygotuje teraz projekt uchwały na podstawie wyników konsultacji. Planowane jest jednak jedno odstępstwo. W czasie konsultacji pytano o zakaz w godzinach 22-6. Ratusz natomiast zamierza zaproponować, by zakaz obowiązywał godzinę później, od 23.
„Wynika to ze względów praktycznych i rozmów z przedsiębiorcami. Jest mnóstwo sklepów, np. Żabek, które są czynne do godz. 23. Gdyby zakaz obowiązywał wcześniej, musieliby na tę godzinę zakrywać alkohol, zamykać lodówki. To po prostu wynika z czystej pragmatyki” – cytuje rzeczniczkę ratusza Monikę Beuth „Gazeta Wyborcza”.
Według ustawy samorządy mogą wprowadzić nocną prohibicję, jeśli mieści się ona między 22 a 6 rano. Taki zakaz obowiązuje w wielu miastach w Polsce, często od 22, choć tam również mamy sklepy otwarte do godziny 23.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska pracuje nad planem ratowania Odry. W ciągu pięciu lat mają powstać trzy stacje odsalania rzeki
Trzy nowe instalacje odsalania wody mają zostać zbudowane w ciągu pięciu lat, napisała w środę (28 sierpnia) “Rzeczpospolita”, powołując się informacje z Ministerstwa Klimatu i Środowiska, Aktywów Państwowych oraz spółek górniczych. Koszt budowy ma wynieść ok. 4,5 mld złotych.
Zmniejszenie zasolenia Odry jest kluczowe w walce z zakwitami tzw. złotej algi, która w 2022 roku zatruła rzekę, wybijając znaczną część ryb i innej odrzańskiej fauny. Katastrofa miała również znaczenie polityczne, osłabiając PiS przed wyborami na jesień 2023 roku, kiedy partie dzisiejszej koalicji zadeklarowały wzmocnienie działań na rzecz środowiska.
Od dawna wiadomo, że wysokie zasolenie drugiej co do wielkości polskiej rzeki spowodowane jest odprowadzaniem zasolonych wód z kopalni na Górnym Śląsku oraz zakładu KGHM położonego nieco dalej w dół rzeki w Głogowie. Problem zasolenia dotyczy również zamykanych kopalń, które zarządzane są przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń.
“Plan ratowania Odry, który jest obecnie opracowywany, zakłada budowę trzech nowych instalacji odsalania wody wpływającej do rzeki. Obecnie działa tylko jedna taka instalacja, która ma zostać zmodernizowana. Ministerstwo Klimatu i Środowiska pracuje nad znalezieniem finansowania dla tego projektu, który ma być oficjalnie ogłoszony do końca września” – pisze “Rzeczpospolita”.
Ministerstwo rozważa także zmuszenie górników do odsalania wód kopalnianych bezpośrednio przez zakłady wydobywcze oraz zwiększenie retencji. Spółki górnicze mają przedstawić wstępne plany inwestycyjne do końca września.
Według informacji “Rzeczpospolitej” zakłady odsalania mają wybudować KGHM, Jastrzębska Spółka Węglowa oraz Polska Grupa Górnicza.
“Rzeczpospolita” podaje też, że tylko Polska Grupa Górnicza wprowadziła ponad 20 mln metrów sześciennych wody do Odry w roku 2022. JSW – 14,5 mln metrów sześciennych (dane za 2023), a KGHM – ponad 60 mln metrów sześciennych.
Dane z monitoringu zasolenia Odry, prowadzonego przez IMGW, pokazały 29 sierpnia, że w 23 na 28 stacji pomiarowych tzw. przewodność elektrolityczna wody (która jest miarą zasolenia) znajdowała się na wysokim poziomie, a w trzech stacjach – na bardzo wysokim.
Przykładowo na stacji pomiarowej Ujazd Most na Kanale Gliwickim (kilkanaście km od Kędzierzyna-Koźla) przewodność wyniosła ponad 5 000 µS/cm (mikrosimensów na cm). Niezanieczyszczone wody powierzchniowe powinny mieć przewodność od 100 do 1000 µS/cm.
Więcej o zapobieganiu kolejnemu zatruciu Odry pisaliśmy w OKO.press:
Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego jest oburzony niskimi podwyżkami dla nauczycieli. W ustawie budżetowej na 2025 rok zapisano 5 proc. wzrostu wynagrodzeń
„Propozycja rzadu (5 proc.) rozsadza system wynagradzania nauczycieli. Czyni zawód nieatrakcyjnym dla absolwenta uczelni. Wypycha z zawodu tych, którzy mają alternatywę na rynku, w dramatycznej sytuacji stawia szkolnictwo zawodowe. Czy ktoś myśli o uczniu, jego potrzebach i warunkach!!” – napisał w mediach społecznościowych przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz.
To komentarz do propozycji podwyżek dla nauczycieli zawartej w projekcie ustawy budżetowej na 2025 rok. Rząd przyjął ustawę w środę 28 sierpnia. Tak jak dla całej państwowej sfery budżetowej, nauczycielom zaproponowano jedynie 5 proc. podwyżki wynagrodzeń. To równowartość założonej przez rząd na przyszły rok wysokości inflacji. A to oznacza, że rząd zakłada brak realnego wzrostu wynagrodzeń, a jedynie wyrównanie inflacyjne. Dla związków zawodowych to nieakceptowalne.
ZNP domagało się 15 proc. podwyżki. Ministra Edukacji Barbara Nowacka proponowała kompromis w postaci dziesięcioprocentowej podwyżki. Minister Finansów na razie nie przychylił się do tej propozycji. Do uchwalenia budżetu wciąż jednak daleko, a podwyżki będą jeszcze przedmiotem konsultacji.
Lista postulatów ZNP jest jednak znacznie dłuższa niż tylko podwyżki. 22 sierpnia związek wysłał ją do Ministerstwa Edukacji. Wśród postulatów znalazły się:
Ministra edukacji uważa, że PKW potraktowała PiS łagodnie. Były szef PKW Wojciech Hermeliński przekazał, że partia Kaczyńskiego może stracić subwencję na trzy lata
„Wydaje mi się, że każdy z nas wie i czuje, że PKW podeszło bardzo przychylnie do PiS. Nie mam wątpliwości, że nie powinni otrzymywać wypłacanych pieniędzy” – komentowała dziś rano w Polsat News wczorajszą decyzję Państwowej Komisji Wyborczej w sprawie dotacji partyjnej dla Prawa i Sprawiedliwości ministra edukacji i szkolnictwa wyższego Barbara Nowacka.
Przypomnijmy: PKW stwierdziła wczoraj, że ze strony komitetu wyborczego PiS doszło do naruszeń przepisów kodeksu wyborczego aż na 3,6 mln zł. Dlatego sprawozdanie finansowe komitetu zostało odrzucone. Ale sprawa może mieć dalsze konsekwencje. We wrześniu PKW ma przyjąć lub odrzucić sprawozdanie finanowe partii za 2023 rok, Jeśli sprawozdanie zostanie zakwestionowane, strata finansowa partii może być dużo wyższa. Chodzi o możliwość pozbawienia PiS subwencji partyjnej przez trzy kolejne lata, do końca kadencji w 2027 roku.
Nowacka uważa, że PiS powinien być zadowolony, że decyzja jest tak delikatna, i że nie należy wypłacać partii Jarosława Kaczyńskiego dotacji partyjnej.
„Jeżeli PiS ma odrobinę wstydu, to się nie będzie odwoływał” – przekonywała ministra.
Były szef PKW Wojciech Hermeliński mówił wczoraj wieczorem w TVN24, że „Decyzja PKW w sprawie sprawozdania komitetu wyborczego PiS może mieć wpływ na pozbawienie partii subwencji przez trzy lata”.
Hermeliński odniósł się też do zarzutów polityków PiS, że działania PKW są bezprawne:
„Jaka tu jest bezprawność w działaniu Państwowej Komisji Wyborczej? To że przedłuża postępowanie i chce dokładnie ocenić wszystkie dokumenty, które do Państwowej Komisji wpływają? To jest tak, jak ja bym na przykład groził wytoczeniem pozwów policjantowi za to, że mnie ukarał mandatem, że przechodziłem na czerwonym świetle. Państwowa Komisja Wyborcza czyniła to, co powinna czynić zgodnie z Kodeksem wyborczym”.
Więcej o decyzji PKW piszemy w OKO.press:
Ukraina przyznaje oficjalnie, że straciła pierwszy z sześciu samolotów F-16, a jego pilot zginął podczas akcji bojowej. Nieoficjalnie mówi się, że został on omyłkowo zestrzelony przez ukraińską armię
26 sierpnia podpułkownik Oleksij „Moonfish” Mes z 204. Brygady Lotnictwa Taktycznego w Łucku (na zdjęciu) zginął wykonując misję bojową. Odpierał potężny rosyjski atak rakietowy. Strona ukraińska podała, że podczas ostatniej misji miał zniszczyć trzy rosyjskie pociski manewrujące i jeden bezzałogowiec.
Ukraina otrzymała ostatnio sześć maszyn F-16, które mają pomóc odpierać rosyjskie ataki powietrzne. Według źródeł, do których dotarł amerykański dziennik „Wall Street Journal” samolot nie został zestrzelony przez Rosjan. Miał albo ulec katastrofie lądując w ostrzeliwanej bazie wojskowej lub zostać omyłkowo zestrzelony przez obsługiwany przez ukraińską armię system rakiet Patriot.
Była wiceprzewodnicząca Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Narodowego, Obrony i Wywiadu w Radzie Najwyższej Ukrainy Mariana Bezuhla twierdzi, że prawdziwa jest wersja o omyłkowym zestrzeleniu samolotu. Bezuhla jest kontrowersyjną polityczką, jej krytyka ukraińskiej armii często jest wykorzystywana przez rosyjską propagandę. Z drugiej strony jej prace nad reformami armii w celu dostosowania jej do standardów NATO miały przyczynić się do zwiększenia skuteczności bojowej Ukrainy.
Pogrzeb Oleksija Mesa odbył się 29 sierpnia. Pośmiertnie otrzymał on stopień podpułkownika.