0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Piotr Skornicki / Agencja Wyborcza.plFot. Piotr Skornicki...

Dzień na żywo. Ważą się losy ministra nauki Wieczorka

Po kolejnych rewelacjach o kłopotach, których napytał sobie minister nauki, trwa dyskusja, czy nadaje się na to stanowisko

Google News

13:02 05-12-2024

Prawa autorskie: Fot. Muhammad HAJ KADOUR / AFPFot. Muhammad HAJ KA...

Syryjscy rebelianci zajęli Hamę. Kolejny sukces w pochodzie buntowników przez kraj

Syryjska armia potwierdza, że opuściła miasto. Rebelianci do stanu posiadania mogą dopisać kolejne ważne miasto.

Syryjscy rebelianci zajęły całość miasta Hama. To kolejny sukces powstańców w północnej Syrii, której terytoria tracą siły prezydenta Baszszara al-Asada. Syryjska armia państwowa poinformowała, że wycofała się z miasta, by „chronić życie cywilów i zapobiec walkom miejskim”.

Na razie rebelianci potwierdzili zajęcie północno-wschodnich dzielnic i centralnego więzienia. Telewizja Al-Jazeera pokazuje z kolei zdjęcia rebeliantów wewnątrz miasta, po którym poruszają się między innymi pojazdami wojskowymi.

Pochód rebelii przez Syrię trwa. W zeszłym tygodniu przeciwnicy prezydenta al-Asada zajęli Aleppo i poszerzają stan posiadania na północnym zachodzie kraju. Hama jest szczególnie cennym nabytkiem. To jedno z ważnych miast na trasie z Aleppo do stołecznego Damaszku. Jak informuje agencja Reutera, kolejnym celem rebelii może być zajęcie miasta Homs.

Jaki jest kontekst?

O „szokującej” skuteczności rebeliantów w ostatnich tygodniach pisał na naszych łamach Jakub Szymczak. Trwająca od 2011 roku wojna domowa, w której Damaszek otrzymuje wsparcie Iranu i Rosji, nabrała ostatnio tempa. Ogromnym sukcesem buntowników było zajęcie Aleppo.

"To ta ofensywa jest na razie najbardziej szokującym elementem kampanii. Miasto, w którym siły rządowe broniły się zaciekle przez lata, tym razem padło mniej więcej w dwa dni, niemal bez walki. Już 30 listopada rebelianci zajęli znajdującą się w centrum miasta starożytną cytadelę.

W mediach społecznościowych pojawiło się wiele zdjęć, na których rebelianci prezentują broń, którą pozostawili za sobą wojska reżimowe. Łupy są znaczące. Wojsko Asada zostawiło za sobą nawet samoloty. Armia rządowa stara się organizować obronę pod Hamą, ale jest cały czas atakowana przez rebeliantów. Wszystko wskazuje na to, że siły syryjskie bez rosyjskiego wsparcia o skali tej, co przed 2020 rokiem, mają dosyć niskie zdolności bojowe i niskie morale. Rebelianci atakują pozycje armii dronami, a armia nie potrafi się przed nimi skutecznie bronić" – pisze Szymczak.

Więcej o politycznej układance w Syrii i działaniu rebeliantów można przeczytać w wypełnionym szczegółami artykule naszego autora.

Przeczytaj także:

12:30 05-12-2024

Prawa autorskie: Fot. Jakub Wlodek / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Wlodek / ...

Możliwy potężny wyciek danych klientów MPK Kraków. Winni „hakerzy” z kierunku wschodniego

Sprawą zajmuje się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Podróżni wciąż mają problem z dostępem do biletów. Eksperci obawiają się najgorszego ze scenariuszy.

Są nowe szczegóły informatycznego ataku z MPK Kraków. Dane z setek tysięcy kont w systemach informatycznych miejskiego przewoźnika mogły dostać się w ręce przestępców. Wciąż występują trudności z dostępem do zakupionych już biletów okresowych i kupnem nowych. Przedstawiciele miejskiej spółki mówią, że „hakerzy” stojący za atakiem pochodzą z „kierunku wschodniego”.

„Z uzyskanych informacji wynika, że jest to międzynarodowa grupa internetowych przestępców przeprowadzająca na zlecenie ataki na przedsiębiorstwa” – przekazało MPK Kraków w komunikacie przekazanym mieszkańcom. Nie ma na razie potwierdzenia przedostania się danych w ręce hakerów, mieszkańcy skarżą się jednak na telefony z podejrzanych numerów i próby wyłudzenia danych, na przykład dostępów do kont bankowych. Jednocześnie władze miasta przekazują, że mieszkańcy powinni zastrzec numer PESEL.

Władze MPK przekazały w czwartek, że w ostatnich dniach doszło do jeszcze jednej próby zakłócenia działania transportu publicznego w aglomeracji krakowskiej. Nie podały jednak, o jakie dokładnie działania mogłoby chodzić.

„Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i policja już wczoraj rozpoczęły działania, ale dzisiaj mieliśmy kolejne spotkania, by przekazać dodatkowe informacje. Wszystko wskazuje na to, że atak był próbą zakłócenia komunikacji miejskiej w Krakowie. Wynika to również z dzisiejszych dodatkowych działań, które nie dotyczą systemu, a o których jeszcze nie mogę powiedzieć. Próbuje się w inny sposób, niż atak na systemy informatyczne, zdestabilizować pracę naszych służb. Chodzi głównie o wyjazdy autobusów i tramwajów” – mówił w czwartek prezes miejskiej spółki, Rafał Świerczyński.

Podróżni wciąż nie mają dostępu do biletów w aplikacji mKKM. „Przypominamy, że cały czas bilety okresowe można kupić w aplikacji mobilnej iMKA oraz w automatach zamontowanych w pojazdach i w automatach biletowych KKM – w tych urządzeniach można płacić kartą płatniczą oraz gotówką. W przypadku chęci zakupu biletów do kasowania można to zrobić także w aplikacjach mobilnych (mPay, iMKA, moBiLET, SkyCash, jakdojade lub zbiletem.pl, bilety wspólne 70-minutowe w aplikacjach: iMKA oraz mPay). Kontrolerzy biletów podczas kontroli w tramwajach i autobusach respektują wszelkie potwierdzenia płatności, w tym mailowe” – informuje MPK.

Sprawie przyjrzeli się eksperci portalu Niebezpiecznik. „W najlepszym przypadku dane zostały zaszyfrowane i zostaną odtworzone z kopii bezpieczeństwa, co zajmie trochę czasu. W najgorszym – i ten obstawiamy – co najmniej część danych MPK została wykradziona i jeśli MPK nie wpłaci okupu, dane mieszkańców Krakowa zostaną przez włamywaczy upublicznione” – twierdzą specjaliści portalu skupiającego się na bezpieczeństwie w sieci.

Jaki jest kontekst?

W ostatnich miesiącach w Polsce doszło do kilku prób dywersji, w tym za pomocą ataków hakerskich. W sierpniu OKO.press ujawniło, że Rosjanie powiązani z Grupą Wagnera rekrutowali w Polsce osoby, które miałyby uczestniczyć między innymi w próbach podpaleń. Rosyjski wywiad miał też próbować wykoleić kolejowy transport uzbrojenia dla Ukrainy. Rosyjscy internetowi przestępcy na swoim celowniku mają również europejskie lotnictwo. W kwietniu ujawniono tysiące prób zakłócenia lotów między innymi nad Morzem Bałtyckim, za którym stoją grupy kryminalistów ulokowane w Obwodzie Kaliningradzkim czy w Syrii.

Przeczytaj więcej w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

10:46 05-12-2024

Prawa autorskie: Fot. Martyna Niecko / Agencja GazetaFot. Martyna Niecko ...

ABW zatrzymała Olgierda L. Media piszą o jego powiązaniach z Nawrockim

O Olgierdzie L. i związkach, jakie miałyby go łączyć z kandydatem na prezydenta, pisał Onet. „To śledztwo w sprawie nieprawidłowości i przekroczenia uprawnień przez byłego ministra kultury i dziedzictwa narodowego” – potwierdził rzecznik MSWiA.

„Dzisiaj funkcjonariusze ABW zatrzymali w Gdańsku 47-letniego Olgierda L. Po wykonaniu czynności procesowych mężczyzna zostanie przewieziony do Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu” — przekazał na platformie X Jacek Dobrzyński, rzecznik ministerstwa spraw wewnętrznych.

Olgierd L. ma być członkiem neonazistowskiej organizacji Blood and Honour i osobą łączoną z „obywatelskim” kandydatem na prezydenta wspieranym przez PiS. Tak ma wynikać z „raportu Nawrockiego”, czyli wewnętrznego dokumentu PiS, którego fragmenty opublikował Onet. Opisuje on powiązania Karola Nawrockiego z osobami uwikłanymi w działalność kryminalną. Wynika z niego, że „głównymi postaciami narracji o uwikłaniach Nawrockiego mogą stać się Olgierd L. — gangster skazywany m.in. za sutenerstwo i brutalne pobicia, jeden z najbardziej znanych swego czasu polskich neonazistów”, i Grzegorz H. — „członek nielegalnej organizacji Blood and Honour (Blut und Ehre — motto Hitlerjugend), kontaktujący się z najbardziej aktywnymi neonazistami z Europy”.

„L. i H., a także koledzy Nawrockiego z bokserskiego ringu, powiązani są z gangiem motocyklowym Bad Company, którego trzon stanowią recydywiści” – czytamy w opracowaniu przytaczanym przez dziennikarzy.

„Zostanie przewieziony do prokuratury krajowej, wydziału zamiejscowego we Wrocławiu. Od rana agenci CBA działają na polecenie Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie, zabezpieczając dokumenty i nośniki informacji w budynkach fundacji Lux Veritatis. To śledztwo w sprawie nieprawidłowości i przekroczenia uprawnień przez byłego ministra kultury i dziedzictwa narodowego” – potwierdził rzecznik MSWiA. Odmówił jednocześnie podania, jak Olgierd L. związany jest z fundacją związaną z Radiem Maryja, w sprawie której go zatrzymano i jakie zarzuty mogą go dotyczyć.

Jaki jest kontekst?

Pod koniec 2021 roku OKO.press ujawniło, że kierowany przez Piotra Glińskiego resort kultury zdecydował o przekazaniu 65 mln złotych na muzeum tworzone przez fundację Lux Veritatis. W sumie instytucje państwowe wsparły jego budowę kwotą 224 mln złotych.

Sam kandydat na prezydenta i prezes Instytutu Pamięci Narodowej odrzuca oskarżenia o powiązania ze światem przestępczym. Jak stwierdził w Żywcu we wtorek, są one „głęboką próbą insynuacji rzeczy, które nie są żadnym zagrożeniem dla obywatelskiego kandydata na prezydenta”.

Coraz głośniejsze są pytania o przyszłość Nawrockiego i ewentualność wycofania jego kandydatury. „To jest scenariusz bardzo trudny do praktycznej realizacji. Musiałby pochłonąć bardzo dużo środków, byłby politycznym ryzykiem dla PiS-u. Przede wszystkim musiałby się pojawić ktoś, kto byłby chętny i kto wpisywałby się w różnego rodzaju oczekiwania odległych często od siebie grup społecznych. Jeśli nie dojdzie do tak zawiłej, makiawelicznej kombinacji, to raczej trzeci kandydat nie będzie sam w sobie aż tak istotny dla ostatecznego wyniku tych wyborów” – ocenił jednak w rozmowie z OKO.press politolog Rafał Chwedoruk.

Przeczytaj więcej w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

09:55 05-12-2024

Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz...

Katarzyna Kotula zrzeka się immunitetu. Prokuratura potwierdza: była molestowana jako dziecko

Ministra ds. równego traktowania Katarzyna Kotula zrzeka się immunitetu, by bronić się przed zarzutem zniesławienia. Wyszedł z nim były prezes Polskiego Związku Tenisowego. Prokuratura potwierdziła, że polityczka była przez niego molestowana.

Ministra ds. równego traktowania Katarzyna Kotula (Lewica) była molestowana przez byłego prezesa Polskiego Związku Tenisowego Mirosława Skrzypczyńskiego – potwierdziła prokuratura. Polityczka przekazała tę informację, dodając, że śledczy wskazali na „czyny zabronione, do których doszło, gdy miała mniej niż 15 lat”.

Dwa lata temu sprawę nagłośnił Onet. Kotula miała być jedną z wielu osób poszkodowanych przez działanie Skrzypczyńskiego. Były prezes PZT pozwał Kotulę o zniesławienie, a polityczka stwierdziła, że chce bronić się w sądzie. W związku z tym zdecydowała się na rezygnację z immunitetu.

„Prokuratura, mimo że zdecydowała się zakończyć śledztwo ze względu na przedawnienie, stwierdziła, że doszło do molestowania seksualnego w czasie, kiedy byłam osobą małoletnią. Sprawstwo Mirosława Skrzypczyńskiego, byłego prezesa Polskiego Związku Tenisowego nie pozostawia w tej decyzji żadnych wątpliwości” – twierdzi Kotula. – „Za chwilę złożę wniosek do marszałka Sejmu o zrzeczenie się immunitetu. Chcę, jak każda obywatelka, stanąć przed sądem. Wiem, że prawda jest po mojej stronie, choć moja sprawa się przedawniła” – mówiła dziś w Sejmie ministra.

Jaki jest kontekst?

Portal Onet.pl ujawnił, że prezes Polskiego Związku Tenisowego Mirosław Skrzypczyński przez lata stosował przemoc psychiczną i fizyczną wobec rodziny, a także zawodniczek, które trenował. Część relacji pochodziła z początku lat 90., gdy Skrzypczyński był trenerem nieletnich tenisistów i tenisistek w klubie Energetyk Gryfino. 21 listopada posłanka Lewicy Katarzyna Kotula pod nazwiskiem opowiedziała o molestowaniu seksualnym, którego jako 13-letnia dziewczynka doświadczyła ze strony Skrzypczyńskiego.

Pod naciskiem mediów i opinii publicznej Mirosław Skrzypczyński zrezygnował z fotela prezesa PZT, ale pozostał członkiem zarządu. Dopiero 29 listopada wydał oświadczenie, w którym zrzeka się pełnienia jakichkolwiek funkcji w PZT. W oświadczeniu zastrzegł, że decyzja nie jest równoznaczna z przyznaniem się do winy. Przekonywał, że „padł ofiarą bezwzględnej manipulacji i kampanii oszczerstw”.

„Przez lata szłam z poczuciem winy. Myślałam, że może on mnie sobie upatrzył, bo coś robiłam, albo jakaś byłam. Czułam, że to, co mi się przytrafiło, było moją słabością. Wszyscy postrzegają mnie jako silną kobietę. Dziś silną polityczkę, kiedyś silną działaczkę na rzecz praw kobiet. I to nie jest tak, że przez te wszystkie lata czułam się słaba” – mówiła Kotula naszemu dziennikarzowi Antonowi Ambroziakowi. – „Czułam się zła, że wtedy, gdy miałam 13 lat, byłam słaba i nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Ludzie zadają mi dziś pytanie, czy stąd ten feminizm. Uśmiecham się i mówię, że feminizm nie musi wynikać z krzywdy, czy potrzeby odreagowania. U mnie akurat chodziło o wychowanie i otwartość, która zawsze była w domu” – wyznała na łamach OKO.press ministra.

Przeczytaj więcej w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

19:40 04-12-2024

Prawa autorskie: ALAIN JOCARD / AFPALAIN JOCARD / AFP

Francja. Rząd Barniera do dymisji. Parlament znaczną większością przegłosował wotum nieufności

331 deputowanych zagłosowało za wotum nieufności wobec rządu. To znacznie więcej niż 288 głosów – wymagana większość bezwzględna. W rezultacie rząd został obalony, a projekt budżetu na 2025 r. został odrzucony.

Co się wydarzyło?

Tuż pod 20. parlament francuski przegłosował wotum nieufności dla rządu Michela Barniera. Czyli wszystko się odbyło zgodnie z oczekiwaniami. Rząd musi się teraz podać do dymisji. Michel Barnier będzie jednak nadal rządził, aż do powołania nowego gabinetu.

Według Reutersa prezydent Emmanuel Macron zamierza szybko powołać nowego premiera, jeszcze przed sobotą. Bowiem tego dnia na otwarcie po remoncie Katedry Notre Dame zjeżdżają do Paryża politycy z wielu krajów, między innymi prezydent elekt Donald Trump z USA.

Musi to być ktoś, kto jest w stanie uzyskać ponadpartyjne poparcie, aby przetrwać głosowanie nad wotum zaufania. Inną możliwością byłoby powołanie rządu technokratów bez programu politycznego.

Turbulencje wokół nowego rządu mogą potrwać nawet do połowy przyszłego roku. Dopiero wtedy mogą być przeprowadzone nowe wybory parlamentarne.

Skrajna lewica i skrajna prawica ostro przeciw Barnierowi i Macronowi

Dyskusja nad wotum nieufności wobec Michela Barniera rozpoczęła się o godzinie 16. Otworzył ją Eric Coquerel z lewicowej partii La France Insoumise, mówiąc: „Większość społeczeństwa popiera nasz wniosek o wotum nieufności”. Dodał, że wniosek o wotum nieufności „zmiecie ten rząd”, ponieważ — tu zwrócił się do Barniera i jego administracji – „nigdy nie byliście w stanie przechytrzyć klątwy, którą przekazał wam Emmanuel Macron: nielegalności”. Podkreślał, że poprzednim premierem odwołanym przez wotum nieufności był Georges Pompidou w 1962. r.

Przewodnicząca skrajnie prawicowej partii Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen powiedziała, że ​​wotum nieufności jest "konieczne, aby położyć kres chaosowi”. Ostro krytykowała ustawę budżetową, która stała się początkiem kryzysu politycznego.

Le Pen zwracała się do Barniera, mówiąc, że zaproponowany przez niego budżet „nie tylko zaprzecza twoim obietnicom. Nie ma żadnego kierunku ani wizji„. Przewodnicząca Zjednoczenia Narodowego uważa, że projekt ustawy budżetowej ”bierze Francuzów na zakładników„. ”Szczególnie tych najbardziej bezbronnych: emerytów o niskich dochodach, chorych, biedniejszych pracowników, Francuzów zbyt bogatych, by im pomóc, ale niewystarczająco biednych, by uniknąć nękania podatkami” – mówiła Le Pen.

Cyrielle Chatelain z partii Les Écologistes podkreślała, że „nawet jeśli dziś wieczorem Francja pozostanie bez rządu i prace budżetowe będą musiały zostać wznowione prawie od początku, ręka [Écologistes] nie będzie drżeć podczas głosowania nad wotum nieufności”.

Inne zdanie wyraził Laurent Wauquiez, lider Republikanów. Podkreślał, że Barnier wziął na siebie odpowiedzialność za Francję, a kraj nie może „pozwolić sobie na luksus tygodni niestabilności rządu”.

„Nie możemy okłamywać Francuzów, mówiąc, że nie będzie żadnych konsekwencji. Będą konsekwencje i za te konsekwencje zapłacą Francuzi. Wszyscy, którzy dziś oddają się tej żałosnej grze, odpowiedzą za to przed narodem francuskim” – powiedział.

Jaki jest kontekst?

Kryzys polityczny we Francji wybuchł po przedstawieniu przez premiera Michela Barniera projektu ustawy budżetowej, która ma zmniejszyć deficyt, oscylujący obecnie wokół 6 proc. PKB. Według prognoz dług publiczny Francji ma osiągnąć prawie 115% PKB w przyszłym roku.

W projekcie zaproponowano podwyższenie podatków i cięcie wydatków, co zasiliłoby kasę państwową kwotą 60 mld euro. Projekt nie uzyskał jednak poparcia opozycji, w tym skrajnie prawicowej partii Marine Le Pen, Zjednoczenia Narodowego.

Barnier postanowił wykorzystać możliwość zawartą w Konstytucji i zapisy z ustawy dotyczące ubezpieczeń społecznych przyjąć bez głosowania. W odpowiedzi opozycja złożyła wniosek o wotum nieufności.

Michel Barnier jest premierem od września 2024.

Prezydent Francji Emmanuel Macron powołał go na to stanowisko aż 60 dni po przedterminowych wyborach parlamentarnych. Był to najdłuższy w historii Francji okres przejściowy między rezygnacją poprzedniego a powołaniem nowego szefa rządu.

Sytuacja polityczna we Francji — przeczytaj więcej na ten temat

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także: