Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Styczeń był o 1,75°C cieplejszy od średniej dla tego miesiąca z okresu przedindustrialnego — tak wynika z raportu unijnej agencji klimatycznej Copernicus.
Według comiesięcznego raportu unijnej agencji klimatycznej Copernicus miniony miesiąc okazał się najcieplejszym styczniem w liczącej ok. 250 lat historii instrumentalnych i weryfikowalnych pomiarów temperatury na świecie. I to pomimo rozwijającej się tzw. La Niñy, czyli chłodniejszej cyrkulacji powietrza nad Oceanem Spokojnym, która — przynajmniej w teorii — powinna uczynić bieżący rok chłodniejszym niż lata 2023-2024.
Średnia temperatura powierzchni Ziemi w styczniu 2025 roku wyniosła 13,23°C – 0,79°C powyżej średniej dla tego miesiąca z lat 1991-2020, podaje Copernicus. Pierwszy miesiąc 2025 roku był także o 1,75°C cieplejszy od średniej dla tego miesiąca z okresu przedindustrialnego (chodzi o czasy sprzed początku szybkiego wzrostu emisji gazów cieplarnianych), czyli z lat 1850-1900. Tym samym styczeń był 18. z 19 minionych miesięcy, w którym wzrost temperatury przekroczył próg 1,5°C.
Poprzednie 12 miesięcy od lutego 2024 do końca stycznia 2025 były o 0,73°C cieplejsze od średniej z okresu 1991-2020, a także o 1,61°C cieplejsze od lat 1850-1900.
Według naukowców ludzkość nie może trwale przekroczyć wzrostu temperatury właśnie o 1,5°C do końca stulecia, o ile chce utrzymać wzrost temperatury na stosunkowo bezpiecznym poziomie.
Problem w tym, że ten próg ocieplenia trwale przekroczymy niemal na pewno. Pierwszym pełnym rokiem, w którym to się stało, był rok 2024. Okazał się o 1,6°C cieplejszy od średniej z okresu przedindustrialnego
Już teraz społeczeństwa doświadczają ekstremalnych zjawisk pogodowych wzmocnionych rosnącą temperaturą. Przykładami długotrwała susza w Polsce północnowschodniej, wrześniowa powódź na Dolnym Śląsku, czy ostatnio katastrofalna powódź w Hiszpanii.
Naukowcy zasadnie obawiają się, że zbliżamy się do (umownego) drugiego progu ocieplenia, wynoszącego 2°C. Oznaczałoby to jeszcze więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych i wynikających z nich problemów, jak powodzie, susze, pożary, zwiększający się zasięg chorób tropikalnych na szerokościach o dotychczas umiarkowanym klimacie, a także zwiększona śmiertelność na skutek fal upałów.
Dane pośrednie wskazują, że ostatnie miesiące i lata należą do najcieplejszych od tysięcy lat, a przyczyną tego jest rosnąca koncentracja gazów cieplarnianych w atmosferze, które są efektem spalania paliw kopalnych, przede wszystkim węgla. Nauka ostrzega o tym negatywnym zjawisku od ponad 100 lat, jednak dopiero teraz możemy na własne oczy obserwować jego skutki.
Zatrzymanie wzrostu temperatury na względnie bezpiecznym poziomie jest niezmiernie trudne i jest kwestią przede wszystkim polityczną. Ziemski system klimatyczny poddany działaniu gazów cieplarnianych reaguje z opóźnieniem. Dlatego, nawet gdyby emisje spadły do zera już jutro czy nawet za kilka lat – co jest nierealne – miną dekady, zanim klimat na ten spadek zareaguje.
Na dodatek wyborcze zwycięstwo Donalda Trumpa – który uważa ochronę środowiska i politykę klimatyczną za zbędne, a nawet szkodliwe – zwiększa ryzyko wstrzymania wysiłków na rzecz klimatu nawet w perspektywie średnioterminowej. Trump już wycofał USA z grona państw-sygnatariuszy Porozumienia Paryskiego oraz wstrzymał finansowanie globalnych inicjatyw klimatycznych.
Ostatni szczyt klimatyczny – tzw. COP – w azerskim Baku nie osiągnął wiele w kluczowej kwestii finansowania obniżki emisji gazów cieplarnianych zanim wzrost temperatury wywoła tzw. dodatnie sprzężenia zwrotne przyspieszające ocieplenie w stopniu, który uniemożliwi skuteczne przeciwdziałanie. Trwają nerwowe przygotowania do następnego szczytu w brazylijskim Belém w listopadzie 2025.
Co na naszym podwórku?
“Średnia obszarowa temperatura powietrza w styczniu 2025 r. wyniosła w Polsce 2,2°C, co oznacza, że była aż o 3,4°C wyższa od średniej wieloletniej dla tego miesiąca”
- podało na początku lutego Centrum Modelowania Meteorologicznego IMGW. Oznacza to, że styczeń był bliższy wartościom typowym dla marca w latach 1991-2020, kiedy średnia temperatura powietrza wynosiła 3,1°C.
Na przeważającym obszarze Polski było też sucho. Suma opadu nie przekroczyła średniej z lat 1991-2020 właściwie tylko w pasie Wybrzeża. Przykładowo w Gdańsku spadło 190 proc. normy z tego okresu, ale już w dolnośląskiej Legnicy – zaledwie 38 proc.
Donald Trump chce, by Amerykanie zbudowali w Gazie międzynarodowy kurort. Okazuje się, że nie konsultował tego pomysłu z prawie nikim. Rzeczniczka Białego Domu próbuje tłumaczyć swojego szefa
Amerykański dziennik „New York Times” opisuje kulisy ogłoszenia planu dla Gazy prezydenta USA Donalda Trumpa. Według informatorów „NYT” nawet ważni urzędnicy byli zdziwieni, gdy Trump ogłaszał na konferencji prasowej z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu, że USA mają przejąć Gazę i zbudować tam „Riwierę Bliskiego Wschodu”.
Według informacji dziennika przed wtorkową prezentacją planu nie wykonano żadnych wewnątrzrządowych konsultacji, nie dyskutowano wykonalności planu Trumpa. Nie zorganizowano żadnych spotkań i dyskusji na ten temat w Pentagonie czy w Departamencie Stanu. Departament Obrony nie dostał szansy, by wykonać szacunki kosztów planu czy nawet liczby amerykańskich żołnierzy koniecznych, do przeprowadzenia operacji. Zaskoczeni byli nie tylko Amerykanie – premier Netanjahu miał usłyszeć o tym, że to USA ma zarządzać Gazą dopiero na wspólnej konferencji prasowej.
W wewnętrznych dyskusjach Trump miał poruszać plan przejęcia Gazy przez USA od kilku tygodni. Trump zaczął myśleć o tym poważniej, gdy w zeszłym tygodniu z Gazy wróćił jego bliskowschodni wysłanik Steve Witkoff i opisał prezydentowi fatalne warunki, w jakich żyją dziś mieszkańcy Gazy.
Już po konferencji, na której Trump zszokował wszystkich, rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt próbowała złagodzić znaczenie jego słów. Przekonywała, że „Stany Zjednoczone nie będą finansować odbudowy Strefy Gazy”. I mówiła, że Egipt i Jordania mają przyjąć palestyńskich uchodźców tylko tymczasowo.
Takie tłumaczenia są jednak w jawnej sprzeczności z tym, co mówił Trump. Na konferencji jasno przedstawiał swój plan: USA wybuduje w sąsiednich krajach komfortowe osiedla dla Palestyńczyków, w których będą mogli żyć w pokoju. Gaza ma zostać międzynarodową społecznością, atrakcyjnym kurortem. Palestyńczycy, jeśli będą chcieli, również mogą tam zamieszkać.
Trump zdawał się nie rozumieć, że bardzo duża część palestyńskich mieszkańców Strefy Gazy nie będzie chciała opuszczać swojej ojczyzny. A gdyby tak się stało, jego plan musiałby się skończyć przymusowymi wysiedleniami i czystką etniczną. Prezydent USA nie dopuszczał jednak tego do siebie i przekonywał, że jego plan jest korzystny dla wszystkich. Premier Netanjahu przez większość konferencji prezentował dobry humor i z pewnością podoba mu się propozycja, by z Gazy usunąć Palestyńczyków. W momencie jednak, gdy Trump mówił o amerykańskich rządach nad Gazą, kamery zarejestrowały zakłopotanie izraelskiego premiera.
Od 19 stycznia na terenie Strefy Gazy obowiązuje wynegocjowane przez Amerykanów zawieszenie broni. Izrael przestał prowadzić swoją inwazję na palestyńską enklawę, a uchodźcy wewnętrzni mogli wrócić do miejsc, z których zostali zmuszeni uciec. Niestety większość budynków w Strefie Gazy w wyniku działań izraelskiej armii jest albo całkowicie zniszczona, albo uszkodzona. Pod koniec stycznia setki tysięcy osób odkryły, że ich domu już nie istnieją. Na razie mieszkają w różnego rodzaju tymczasowych schronieniach, na przykład w namiotach. Odbudowa Gazy powinna rozpocząć się jak najszybciej. Donald Trump chciałby to jednak zrobić bez konsultacji z samymi mieszkańcami. A dziś nie wiemy nawet, co dokładnie stanie sie, gdy upłynie siedem tygodni od rozpoczęcia zawieszenia broni i skończy się jego pierwsza faza. Brak wznowienia działań wojennych to dla premiera Netanjahu koniec obecnej, kruchej koalicji rządowej.
Były szef Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych pozostanie w londyńskim areszcie przynajmniej do 12 lutego. Tak zdecydował brytyjski sąd po niewpłaceniu przez Michała K. pełnej kwoty kaucji
Były szef Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, który w zeszłym tygodniu dostał zgodę sądu na wyjście za kaucją, nadal przebywa w areszcie w Londynie.
Problemem jest niewpłacenie pełnej kwoty kaucji. Brytyjski sąd zgodził się na wypuszczenie byłego szefa RARS z aresztu, jeśli ten wpłaci 565 tys. funtów (200 tys. funtów zabezpieczenia i 365 tys. funtów poręczenia majątkowego), czyli ok. 2,8 mln złotych. Do tej pory do sądu wpłynęła jedynie kwota zabezpieczenia wynosząca 200 tys. funtów (ok. 1 mln złotych).
W związku z niewpłaceniem przez Michała K. pełnej kwoty kaucji, londyński sąd przedłużył areszt byłemu szefowi RARS do 12 lutego.
29 stycznia informowaliśmy, że Michał K., został zwolniony z londyńskiego aresztu, w którym przebywał od września 2024 roku.
Informację potwierdził portal TVN24 w biurze sądu magistrackiego w Londynie, które poinformowało, że „Michał K. otrzymał warunkowe zwolnienie za kaucją”.
Michał K. przebywa w londyńskim areszcie od 2 września 2024 roku. Choć w sierpniu 2024 roku wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania, były szef RARS może zostać wydany Polsce tylko w drodze ekstradycji (ze względu na to, że Wielka Brytania nie jest już członkiem Unii Europejskiej).
Jak poinformował londyński sąd, przesłuchanie Michała K. w jego procesie o ekstradycję zaplanowano na 21-25 lipca 2025 roku.
Polska prokuratura chce postawić Michałowi K. zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, której celem było wyprowadzanie pieniędzy z RARS, dzięki zawieraniu kontraktów na zakup sprzętu po znacznie zawyżonych cenach.
Na czym polegał mechanizm przekrętów w RARS, tłumaczymy na specjalnym filmie, który obejrzysz tutaj.
Donald Tusk zapowiedział odchudzenie rządu po wyborach prezydenckich. Reaguje Lewica i Polska 2050.
„Porozmawiajmy nie tylko o tym, co zlikwidować, ale też o tym, co stworzyć. Czas na Ministerstwo Mieszkalnictwa” – napisała na portalu X (dawniej Twitter) Magdalena Biejat, wicemarszałkini Senatu i kandydatka Lewicy na prezydenta.
Kandydatka ogłosiła już „Piątkę dla mieszkalnictwa”. Chce między innymi wspierać budownictwo komunalne, uregulować najem krótkoterminowy i wprowadzić podatek antyfilpperski.
Głęboką rekonstrukcję rządu zapowiedział wicepremier Krzysztof Gawkowski z Lewicy. Poproszony o reakcję przez dziennikarzy premier Donald Tusk powiedział:
„Na pewno po wyborach prezydenckich przedstawimy projekt, on będzie wymagał akceptacji nowego prezydenta. To będzie zmiana systemowa.
Będziemy mieli jeden z najmniejszych rządów w Europie, jeśli chodzi o strukturę rządu”.
W środę Wirtualna Polska opublikowała listę osób, które miałyby być zagrożone utratą miejsca w rządzie. Według informacji portalu Są to: Czesław Siekierski, Paulina Hennig-Kloska, Marzena Czarnecka, Katarzyna Kotula, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, Izabela Leszczyna, Krzysztof Paszyk.
Paulina Hennig-Kloska i Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz to polityczki Polski 2050. Lewicę reprezentuje w tym gronie Katarzyna Kotula.
Obecność dwóch minister z partii Szymona Hołowni jest zaskoczeniem. O ile o dymisji ministry klimatu, Pauliny Hennig Kloski, słychać było niemal od początku rządów Koalicji 15 października, o tyle nazwisko ministry funduszy jest niespodzianką. Pełczyńska-Nałęcz jest dobrze oceniana przez dziennikarzy i ekspertów, jest jedną z najaktywniejszych członkiń rządu.
Rozmówca z Polski 2050 z rządu powiedział OKO.press, że Donald Tusk „ponoć jej [Pełczyńskiej-Nałęcz] nie znosi”. Miałoby się tak dziać, bo ministra funduszy stawia się premierowi.
Na te doniesienia zareagował Szymon Hołownia: „Nie będzie żadnej zmiany w tym rządzie bez naszej zgody”.
Dotychczas tylko jeden minister z rządu Donalda Tuska został zdymisjonowany. Z resortem nauki pożegnał się Dariusz Wieczorek z Lewicy.
Teksty OKO.press na podobny temat
Zatrzymany ksiądz jest znany z tego, że sprzedał Mateuszowi Morawieckiemu i jego żonie działkę należącą do kościoła. Zaś działacz PiS był bliskim współpracownikiem Antoniego Macierewicza
5 lutego 2025 agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali dwie osoby na polecenie Prokuratury Okręgowej Warszawa – Praga. Zatrzymania są związane ze śledztwem „w sprawie podejmowania, w zamian za korzyść majątkową albo jej obietnicę, pośrednictwa w załatwieniu dostaw pojazdów mechanicznych z przeznaczeniem dla WOT” – poinformował rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński.
„Wśród zatrzymanych jest duchowny, wysoki rangą wojskowy w stanie spoczynku” – przekazał Dobrzyński. „Agenci CBA zabezpieczają również dokumentację oraz nośniki danych w 10 lokalizacjach, na terenie 3 województw”.
Sprawa dotyczy dostaw pojazdów dla Wojsk Obrony Terytorialnej. Zatrzymane osoby miały powoływać się na wpływy w instytucji państwowej w zamian za korzyści majątkowe.
Ksiądz zatrzymany przez CBA to Sławomir Żarski – dowiedziała się Wirtualna Polska. Jak przypomina portal, „To on sprzedał Mateuszowi Morawieckiemu i jego żonie w 2002 r. 15-hektarową działkę należącą do Kościoła, a w 2018 r. awansował na generała”. Z kolei już w 2019 r. TVN24 dowiedział się, że ten awans budził wątpliwości wśród części wojskowych. Ksiądz pułkownik bowiem był od ośmiu lat w stanie spoczynku.
Historia miała zaskakujący ciąg dalszy.
Wniosek o awansowanie księdza z pułkownika na generała złożył Antoni Macierewicz. Jednak nominacji nie przyjął prezydent Andrzej Duda. Kolejny minister obrony, Mariusz Błaszczak podtrzymał wniosek. A prezydent Duda tym razem nominację zatwierdził.
Portal Wirtualna Polska przypomina też, że Sąd Okręgowy w Lublinie orzekł, że ks. Sławomir Żarski jest kłamcą lustracyjnym. „Wbrew składanym poświadczeniom, okazało się, że aż do 1990 roku był tajnym współpracownikiem SB”.
Drugi zatrzymany – według Polskiej Agencji Prasowej – to Ryszard Walczak. O tym działaczu PiS z podwarszawskich Ząbek, a zarazem dobrym znajomym Antoniego Macierewicza, pisała w OKO.press Bianka Mikołajewska:
„Ryszard Walczak słynie z pasji budowy pomników. Kiedyś upamiętniał Dmowskiego i księdza Popiełuszkę, a ostatnio – ofiary katastrofy smoleńskiej. W ubiegłym roku zatrudniono go w nadzorowanym przez MON Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia (...) Od kwietnia 2016 r. Walczak jest kierownikiem Sekcji Gospodarczej w Pionie Logistyki WITU. Według naszych informatorów, zatrudniono go w nadziei, że będzie dobrym pośrednikiem w kontaktach kierownictwa Instytutu z ministrem Macierewiczem i jego współpracownikami”.