Już w sobotę poznamy wyniki prawyborów w KO – kto zostanie kandydatem na prezydenta? Rosja atakuje Ukrainę Oresznikiem
Nowo wybrany premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer rozpoczął w sobotę swój pierwszy pełny dzień urzędowania, po tym, jak zwycięstwo wyborcze Partii Pracy zakończyło 14 lat rządów Konserwatystów.
61-letni polityk zorganizował pierwsze spotkanie swojego zespołu z udziałem pierwszej brytyjskiej minister finansów Rachel Reeves i nowego ministra spraw zagranicznych Davida Lammy'ego.
Lider Partii Pracy powiedział swoim ministrom, że mają „ogrom pracy do wykonania, więc teraz zabierają się do działania”.
W piątek Starmer spędził pierwsze godziny przy Downing Street w Londynie, mianując ministrów, kilka godzin zdobyciu władzy przez jego centrolewicową partię.
„Natychmiast rozpoczynamy prace nad zmianami” – powiedział Starmer krótko po tym, kiedy zatwierdził go jako premiera król Karol III, a machające flagami tłumy wiwatujących działaczy Partii Pracy powitały go na Downing Street.
Jego rząd czekają jednak trudne wyzwania: stagnacja gospodarki, przeciążone usługi publiczne i gospodarstwa domowe cierpiące z powodu trwającego od lat kryzysu kosztów utrzymania.
Z nowym premierem Wielkiej Brytanii rozmawiał telefonicznie prezydent USA Joe Biden, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, prezydent Ukrainy Wołodymir Zełeński, a także premier Donald Tusk.
Jednak, były — i możliwie przyszły — prezydent USA Donald Trump zignorował Starmera, ciesząc się z wyborczego sukcesu eurosceptycznej partii Reform UK — ugrupowania swojego sojusznika Nigela Farage'a. Partia zdobyła 5 mandatów i około 14 proc. głosów, a Nigel Farage został po raz pierwszy wybrany do brytyjskiej Izby Gmin.
W nowej kadencji brytyjskiej Izby Gmin Partia Pracy będzie mieć co najmniej 412 posłów, Partia Konserwatywna – 121, a Liberalni Demokraci – 71.
Konserwatyści ponieśli największą porażkę w historii, co skłoniło Rishiego Sunaka do przeproszenia społeczeństwa i potwierdzenia, że zrezygnuje ze stanowiska lidera torysów po wybraniu następcy.
Źrodło: AFP
W swoim pierwszym wywiadzie telewizyjnym od czasu debaty z Donaldem Trumpem Joe, Biden próbował uspokoić swoich wyborców, ale przez większą część rozmowy nie chciał odpowiadać na pytania o swoje zdrowie.
Prezydent Joe Biden udzielił wywiadu telewizyjnego, po tym, jak kiepsko wypadł w debacie w zeszłym tygodniu. Rozmowa miała okazją do tego, by zapewnić Amerykanów, że kandydat Demokratów nadal może ubiegać się o reelekcję, wygrać w wyborach i sprawować najwyższy urząd w kraju.
Jednak Biden przez większość czasu niechętnie odpowiadał na pytania dziennikarza George'a Stephanopoulosa z ABC News dotyczące jego kompetencji oraz jego pozycji w sondażach.
„W piątek prezydent nie miał takich trudności z dokończeniem swoich myśli jak podczas debaty. Jednak kolejny raz brzmiał chrapliwie, niepewnie, czasami z trudem kończył zdanie. Nie brzmiał jednak jak doświadczony polityk, któremu Demokraci powierzyli cztery lata temu misję na wygranie wyborów z Donaldem Trumpem. Tym razem był to wywiad z 81-letnim prezydentem, wobec którego jego własna partia ma coraz więcej wątpliwości, ale który brzmiał jak osoba pewna siebie" – pisze Shane Goldmaher z The New York Times.
„Lekceważył obawy o swoje zdrowie, zaprzeczał, że jest osłabiony i unikał pytań o testy medyczne” — ocenił Peter Baker również z The New York Times.
Niektóre odpowiedzi Bidena nie były ani przekonujące, ani spójne. Na początku wywiadu przycichł na kilka sekund po tym, jak dziennikarz go zapytał o to, dlaczego nie poszło mu dobrze podczas debaty.
„To jak się przygotowałem, to wyłącznie moja wina. Nikt inny nie ponosi za to odpowiedzialności” – powiedział w końcu Biden. „Przygotowałem się tak, jak zwykle, siadając z zagranicznymi przywódcami i Radą Bezpieczeństwa Narodowego, aby uzyskać szczegółowe informacje. Mniej więcej w połowie zdałem sobie sprawę, że The New York Times ocenił mnie na 10 punktów przed debatą, a teraz na 9. Faktem jest, że sprawdziłem, iż mój przeciwnik skłamał 28 razy” – dodał.
Ta odpowiedź nie stanowiła jasnego i zwięzłego zapewnienia członkom Partii Demokratycznej, którzy zastanawiają się, jak będzie wyglądać druga debata Bidena z Trumpem we wrześniu.
W głównej kwestii – jego występu w debacie i prognoz na przyszłość – Biden nie miał wiele więcej do powiedzenia, poza krótką uwagą, że Donald Trump „cały czas krzyczał” nawet po wyłączeniu mikrofonu, co go rozproszyło. „Po prostu miałem kiepską noc” – to całe wyjaśnienie Bidena.
Każdy prezydent do pewnego stopnia — pisze Baker — żyje w stworzonej przez siebie bańce, odizolowany od świata zewnętrznego, otoczony armią pomocników i ochroniarzy oraz zapewniany przez sojuszników o swoim wyjątkowym statusie na świecie. Biden zdecydował się ubiegać o reelekcję, mimo że pod koniec drugiej kadencji miałby 86 lat.
Według sondażu przeprowadzonego po debacie przez The New York Times i Siena College, około trzy czwarte wyborców postrzega Bidena jako zbyt wiekowego, by skutecznie rządzić jako prezydent Stanów Zjednoczonych.
Źródło: The New York Times
Donald Tusk na wniosek ministra sprawiedliwości Adama Bodnara powołał Bartłomieja Ciążyńskiego na podsekretarza stanu — podały służby prasowe resortu. Ciążyński to m.in. były prezydent Wrocławia i szef tamtejszego klubu Lewicy.
Komunikat w sprawie powołania nowego wiceministra przekazało ministerstwo sprawiedliwości na swojej stronie internetowej, a także na portalu X.
„Urodzony w 1982 roku Ciążyński to były wiceprezydent Wrocławia, a do 2023 roku radny miejski i szef tamtejszego klubu Lewicy. Jak wynika z informacji, które zamieszcza o sobie w mediach społecznościowych, jest też radcą prawnym, który przez 12 lat prowadził swoją kancelarię” – podaje RMF FM.
We Wrocławiu Ciążyński był m.in. odpowiedzialny za sprawy społeczne. W latach 2018-2023 był radnym miejskim Wrocławia i wiceprzewodniczącycm rady miejskiej. Od 2019 roku pracował jako doradca Prezydenta Wrocławia ds. tolerancji i przeciwdziałania ksenofobii.
Ciążyński będzie piątym zastępcą Adama Bodnara. Pozostali to sekretarz stanu Arkadiusz Myrcha oraz podsekretarze: Maria Ejchart, Dariusz Mazur, Zuzanna Rudzińska-Bluszcz.
Premier Donald Tusk zorganizuje w przyszłym tygodniu spotkanie z organizatorami protestu mediów dotyczącego prawa autorskiego.
Spóźniona o trzy lata nowelizacja prawa autorskiego, będąca implementacją unijnych dyrektyw, które upoważniają twórców do tantiem z tytułu wykorzystywania ich dzieł w internecie i na platformach streamingowych, została pod koniec czerwca przyjęta przez Sejm.
Na ostatniej prostej wprowadzono korzystne zmiany dla twórców, np. dotyczące wynagrodzenia z tytułu reemitowania utworu czy rozszerzające katalog zawodów, które zostaną objęte tantiemami (np. o wykonawców audiobooków), to niemal całkowicie pominięty interesy branży medialnej.
W tym tygodniu czołowe polskie serwisy, lokalne portale i gazety wystosowały apel do polityków, by zmienili uchwalone przez Sejm szkodliwe dla mediów przepisy prawa autorskiego i praw pokrewnych.
Na apel przedstawicieli mediów zareagował Donald Tusk. Premier chce w środę spotkać się z organizatorami protestu. W spotkaniu ma wziąć udział także marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska.
„Władza nie powinna kupować przychylności mediów, media z władzą robić dwuznacznych interesów a big techy wykorzystywać autorów i wydawców” – napisał w sobotę Donald Tusk na portalu X. „Jest o czym rozmawiać. Zapraszam wspólnie z Małgorzatą Kidawa-Błońską organizatorów protestu do centrum “Dialog”, środa, godzina 13” – dodał premier.
Na tweeta premiera zareagowała Daria Gosek-Popiołek z Lewicy:
A także senatorka Magda Biejat:
Badania opinii publicznej wskazują, że aż jeden na trzech Demokratów chce, aby prezydent Joe Biden zrezygnował z prezydenckiego wyścigu. Biden mówi, że nigdzie się nie wybiera, ale jeśli potknie się w rozmowie z ABC, presja na niego jeszcze się wzmocni
Prezydent USA Joe Biden po bardzo słabym występie w debacie z Donaldem Trumpem wciąż mierzy się z presją, by wycofać się z wyborów na rzecz młodszego kandydata lub kandydatki. W nocy z piątku na sobotę polskiego czasu Biden udzieli wywiadu telewizji ABC i musi udowodnić, że mimo podeszłego wieku będzie w stanie sprostać obowiązkom głowy państwa przez następne cztery lata.
Biden udzieli wywiadu podczas podróży do stanu Wisconsin, jednego z tzw. battleground states, które zdecydują o wyniku wyborów w listopadzie. Według średniej z ostatnich sondaży Trump prowadzi z tam z Bidenem o 2 pkt. proc.
Rozmowa z ABC zapowiada się na jeden z najważniejszych wywiadów w karierze politycznej Joe Bidena: każde zawahanie, każda niespójna wypowiedź, każda zbyt długa pauza, lub „zawieszenie się” urzędującego prezydenta pogłębi kryzys jego kampanii i wzmocni głosy w obozie Demokratów domagające się od Bidena, żeby wycofał się z wyborów.
Po katastrofalnym występie w debacie z Trumpem zorganizowanej przez CNN, gdy Biden sprawiał wrażenie człowieka śmiertelnie zmęczonego i z trudem łapiącego kontakt z rzeczywistością, rezygnacji z kandydowania domagają się od prezydenta sympatyzujące z Demokratami media (m.in. „New York Times”) oraz niektórzy znaczący donorzy jego kampanii, a wątpliwości co do kondycji i stanu zdrowia Bidena wyraziła nawet prominentna polityczka Demokratów Nancy Pelosi, była szefowa Izby Reprezentantów.
Do tego wg sondażu Reutersa/Ipsosu jeden na trzech Demokratów chce, aby Biden zrezygnował z prezydenckiego wyścigu. Sam Biden o słaby występ w debacie obwinił przeziębienie oraz zmęczenie po podróży do Europy. Stwierdził też, że po prostu potrzebuje więcej snu. Natomiast podczas amerykańskiego Dnia Niepodległości 4 lipca w krótkiej wymianie zdań z jednym z sympatyków stwierdził, że nie zamierza rezygnować.
Jak już wspomnieliśmy, przed wywiadem dla ABC Biden będzie przemawiał na wiecu w Madison w stanie Wisconsin. Wg Reutersa ma tam mówić o zagrożeniach dla amerykańskiej demokracji ze strony Donalda Trumpa. Taki temat wpisuje się w ostatnią narrację Demokratów, że nie jest aż tak ważne, jak dobrym lub kiepskim kandydatem jest Biden, ale jak śmiertelnie zły jest Trump.
Jeśli w rozmowie z ABC spełni się czarny scenariusz Demokratów i Joe Biden nie wypadnie w niej na tyle zadowalająco, by choć w części uspokoić sponsorów swojej kampanii i partyjnych sojuszników, faworytką do ewentualnego zastąpienia Bidena jest wiceprezydentka Kamala Harris.