Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Komisja Europejska odrzuciła plan polskiego rządu, który zakładał, że tylko najlepiej zachowane torfowiska będą podlegały ochronie
Centrum Ochrony Mokradeł poinformowało w piątek 14 marca 2025 o ważnym kroku w stronę ochrony torfowisk w Polsce. Komisja Europejska nie zaakceptowała propozycji polskiego rządu dotyczącej ograniczenia obowiązywania tzw. normy GAEC2 tylko do najlepiej zachowanych torfowisk, czyli gleb o 60 proc. zawartości materii organicznej.
Normy GAEC to praktyki dobrej kultury rolnej, których spełnienie jest warunkiem otrzymania przez rolnika unijnych płatności bezpośrednich w pełnej wysokości. Celem normy GAEC2 jest wspieranie naturalnej retencji wody w krajobrazie rolniczym i ograniczanie emisji dwutlenku węgla przez ograniczenie gospodarki rolnej na torfowiskach i obszarach podmokłych. W sumie norm GAEC jest siedem i obejmują m. in. zakaz wypalania gruntów ornych czy ustanowienie stref wyłączonych z użytkowania nawozów azotowych w pobliżu wód.
Dlaczego zapis normy GAEC2 zakwestionowany przez KE był szkodliwy? Zdaniem Naukowców – w tym Centrum Ochrony Mokradeł, Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków i Państwowej Rady Ochrony Przyrody – torfowiska z 60-proc. udziałem materii organicznej to najlepiej zachowane, ale także bardzo już nieliczne takie tereny w Polsce. Ochrona należy im się bezwzględnie, chociażby ze względu na ich rolę w naturalnej retencji wody.
Niemniej tak wyśrubowany poziom obowiązywania normy sprawiłby, że zdegradowane torfowiska z mniejszą zawartością materii organicznej – niemniej wciąż cenne i możliwe do odtworzenia – uległyby presji gospodarki rolnej i praktycznie nieodwracalnemu osuszeniu. Tymczasem Polska od dekad boryka się z suszą, która w tym roku prawdopodobnie osiągnie katastrofalne rozmiary po niemal bezśnieżnej zimie.
"Taki zapis [pozostawiłby] poza jakąkolwiek ochroną większość osuszonych i użytkowanych rolniczo torfowisk. (…) W związku z brakiem akceptacji ze strony KE, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi obniżyło to kryterium do 40 proc. zawartości materii organicznej, zwiększając tym samym areał gruntów objętych normą ze 140 tys. ha do ok. 400 tys. hektarów” – pisze w swoich mediach społecznościowych Centrum Ochrony Mokradeł.
Jednak według naukowców rozszerzenie kryteriów stosowania normy GAEC2 to tylko połowiczny sukces.
“Uznajemy to rozwiązanie za kompromisowe, choć wciąż daleko mu do podejścia zastosowanego w Danii lub Niemczech, gdzie ochroną w ramach normy GAEC2 objęto gleby organiczne odpowiednio od 12,5 proc. i 15 proc. zawartości materii organicznej” – pisze Centrum Ochrony Mokradeł.
“Pożądany poziom normy GAEC2 w Polsce to ok. 15-20 proc., aczkolwiek pierwotny plan rządowy zakładał 30 proc. – co i tak jest lepsze niż poziom ostatecznie przyjęty w rozporządzeniu” – mówi OKO.press prof. Wiktor Kotowski biolog i współzałożyciel Centrum Ochrony Mokradeł.
Pierwotnie uchwałę w sprawie stępienia wymogów normy GAEC 2 przyjął 30 października tzw. Komitet Monitorujący, ministerialne ciało zajmujące się wprowadzaniem standardów unijnej polityki rolnej w Polsce.
Sprawa szybko trafiła do urzędników unijnej centrali, która miała upomnieć ministerstwo rolnictwa, że zmiana normy GAEC 2 stoi w całkowitej sprzeczności z przyjętym w połowie 2024 roku rozporządzeniem w sprawie odbudowy zasobów przyrodniczych (tzw. Nature Restoration Law, NRL). Rząd Donalda Tuska zagłosował przeciwko przyjęciu rozporządzenia.
Rozporządzenie ministra rolnictwa i rozwoju wsi wchodzi w życie w sobotę, 15 marca.
„Uzgodniliśmy, że w przypadku, gdy prezydent Putin odmówi zgody na natychmiastowe i bezwarunkowe zawieszenie broni, będziemy musieli zwiększyć nasze wysiłki na rzecz wzmocnienia Ukrainy, osłabienia rosyjskiej machiny wojennej i zwiększenia presji na prezydenta Putina” – przekazał Keir Starmer
Liderzy europejskich państw, partnerzy z Kanady, Australii i Nowej Zelandii, a także sekretarz generalny NATO oraz przywódcy instytucji unijnych spotkali się dziś na wideokonferencji, aby porozmawiać o sytuacji Ukrainy. Gospodarzem spotkania był premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer.
Podczas briefingu dla mediów po konferencji, Starmer podkreślił, że Europa stoi ramię w ramię z Ukrainą. Stwierdził, że po amerykańsko-ukraińskiej umowie o 30-dniowym zawieszeniu broni, piłka jest po stronie Rosji. „Prezydent Putin musi udowodnić, że poważnie myśli o pokoju (...) musi podpisać zawieszenie broni na równych warunkach” – mówił Starmer. „Wahania i opóźnienia Kremla w związku z propozycją prezydenta Trumpa dotyczącą zawieszenia broni, a także ciągłe barbarzyńskie ataki Rosji na Ukrainę, są całkowicie sprzeczne z deklarowanym przez prezydenta Putina pragnieniem pokoju” – dodał premier Wielkiej Brytanii. Dopytywany przez dziennikarzy o reakcję Kremla na propozycję zawieszenia broni, stwierdził, że „nie była wystarczająco dobra”.
Starmer przekazał, że Ukraina musi być w stanie bronić się przed przyszłą rosyjską agresją, do czego niezbędne jest zaangażowanie sił zbrojnych „koalicji chętnych”, których celem będzie monitorowanie i utrzymanie pokoju. Premier Wielkiej Brytanii przekazał, że w nadchodzącym tygodniu dojdzie do spotkania w tej sprawie. „Opracujemy praktyczne plany dotyczące tego, w jaki sposób nasze siły zbrojne mogą wspierać przyszłe bezpieczeństwo Ukrainy” – mówił podczas konferencji.
„Uzgodniliśmy, że w przypadku, gdy prezydent Putin odmówi zgody na natychmiastowe i bezwarunkowe zawieszenie broni, będziemy musieli zwiększyć nasze wysiłki na rzecz wzmocnienia Ukrainy, osłabienia rosyjskiej machiny wojennej i zwiększenia presji na prezydenta Putina, aby przekonać go do przystąpienia do stołu negocjacyjnego. Aby to osiągnąć, przyspieszymy nasze wsparcie wojskowe, zaostrzymy sankcje wobec dochodów Rosji i będziemy nadal badać wszystkie zgodne z prawem drogi, aby zapewnić, że Rosja zapłaci za szkody wyrządzone Ukrainie” – zadeklarował Starmer.
11 marca 2025 Ukraina zgodziła się na amerykańską propozycję 30-dniowego natychmiastowego zawieszenia broni na froncie z Rosją. Ale Władimir Putin w sprawie negocjacji kluczy. Tak, które wybrzmiało 13 marca, znaczyło tak naprawdę „nie”, bo Putin nie chce innych warunków rozejmu, niż sam proponuje. „W zależności od rozwoju sytuacji na froncie, uzgodnimy kolejne kroki w celu zakończenia konfliktu i osiągnięcia porozumień akceptowalnych dla wszystkich” – mówił Putin. "Myślę, że musimy porozmawiać o tym z naszymi amerykańskimi kolegami i partnerami. Może zdzwonimy się z Trumpem i omówimy to. Ale popieramy ideę zakończenia tego konfliktu pokojowymi środkami” – deklarował.
We wrocławskim szpitalu przebywa sześcioletni chłopiec, który zachorował na błonicę — chorobę zakaźną, której w Polsce nie widziano od 2001 roku. Taki przypadków będzie coraz więcej, bo rodzice odmawiają szczepień ochronnych
Do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu przyjęto 6-letniego pacjenta z objawami zapalenia gardła i duszności. Lekarze przekazali, że rozpoznali objawy błonicy, groźnej choroby zakaźnej wywołanej przez bakterie maczugowce błonicy (Corynebacterium diphteriae).
Ostatni raz zachorowanie na błonicę stwierdzono w 2001 roku. Choroba atakuje drogi oddechowe (krtań, tchawicę, migdałki) i może prowadzić do poważnych zmian w sercu i układzie nerwowym. „Jest to dobrze znana lekarzom choroba, objęta kalendarzem szczepień. Z tego powodu od wielu lat nie mieliśmy takich przypadków. Szczepienia na błonicę pomagają uniknąć zachorowania” – przekazała Janina Kulińska, rzeczniczka prasowa wrocławskiego szpitala. Dodała, że stan dziecka, które przebywa w dolnośląskim Centrum Pediatrycznym im. J. Korczaka we Wrocławiu, jest ciężki.
Prof. dr hab. Leszek Szenborn, kierownik Katedry oraz Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, przekazał, że przyczyną zachorowania sześciolatka była odmowa szczepień w dzieciństwie oraz podróż z niezabezpieczonym dzieckiem do kraju w Afryce, w którym błonica nadal występuje.
Do lat 50-tych, gdy weszły w życie obowiązkowe szczepienia, błonica wywoływała epidemie i częste zgony. „W latach 50. mieliśmy w Polsce po kilkadziesiąt tysięcy zachorowań, a rocznie umierało od 1,5 do 3 tysięcy chorych. Dzięki szczepieniom udało się sytuacje opanować. Ostatnia fala masowych zachorowań w Europie była w latach 1993-1996, gdy po rozpadzie dawnego ZSRR było ponad 150 tysięcy przypadków w tych krajach. Pojedyncze przypadki przeniknęły też do Polski za sprawą migracji, między innymi z Białorusi” – tłumaczył Szenborn.
Główny Inspektorat Sanitarny potwierdza, że jedynym sposobem zabezpieczenia przed zachorowaniem, które najczęściej ma ciężki przebieg, jest podanie szczepionki. W Polsce obowiązkiem szczepień przeciwko błonicy objęte są dzieci i młodzież w wieku od roku do 19 roku życia. Dawki przypominające należy wykonać u nastolatków i osób dorosłych, bo ochrona – podobnie jak w przypadku krzuśca – wygasa po 10 latach. To szczególnie ważne dla osób, które wybierają się w podróże do krajów, w których błonica nadal występuje.
Według WHO pięć największych ognisk dyfterytu – inna nazywa błonicy – występuje w Afryce. Chodzi o Gwineę, Mauretanię, Niger, Nigerię i Republikę Południowej Afryki. Ale bakteria, w mniejszej ilości, występuje też w innych krajach, będąc zagrożeniem dla wszystkich osób, które nie są zaszczepione, a szczególnie dzieci.
Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia publicznego wynika, że poziom wyszczepienia Polek i Polaków spada. W 2012 roku roku wynosił niemal 100 proc., 10 lat później w pełni zaszczepionych dzieci do 3 roku życia było 83,9 proc., dzieci zaszczepione częściowo stanowiły 14,6 proc., a dzieci niezaszczepione w ogóle to ok. 1,6 proc.
„To dziecko, choć było nieszczepione, przez sześć lat przebywało w Polsce i wychowywało się wśród osób zdrowych, bo zaszczepionych. Jak tylko znalazło się w innych warunkach, sytuacja się zmieniła” – mówił o sześciolatku prof. Szenborn.
Obowiązkowe szkolenia wojskowe dla mężczyzn popiera 56,1 proc. badanych w sondażu SW Research dla Onetu. Liczba zwolenników rośnie wraz z wiekiem
Sondażownia SW Research na zlecenie Onetu zapytała Polki i Polaków, co myślą o obowiązkowym przeszkoleniu wojskowym dla mężczyzn. Ponad połowa badanych – 56,1 proc. – popierałaby taki pomysł. Przeciwnego zdania jest co czwarty badany, reszta nie ma zdania. Różnice w odpowiedziach kobiet i mężczyzn są statystycznie nieistotne. Natomiast zwolenników szkoleń wojskowych jest więcej wśród osób starszych. W grupie wiekowej do 24 lat za przeszkoleniem opowiada się 35 proc. badanych. W grupie powyżej 50 roku życia poparcie dla obowiązkowego przeszkolenia deklaruje 66,9 proc. respondentów.
Chęć udziału w szkoleniach jest niższa – tylko 39,8 proc. badanych odpowiedziało „tak”. Na „nie” było 43 proc. badanych. Wśród mężczyzn odsetek deklaracji wynosi 48 proc. (wśród kobiet 32,5 proc.).
A podstawowe przeszkolenie mogłoby przydać się wszystkim, bo tylko co trzeci badany uważa, że wie, jak zachować się w sytuacji zagrożenia/ataku wroga.
Badanie zostało przeprowadzone w dniach 11-12 marca przez SW Research dla Onetu metodą CAWI (Computer Assisted Web Interview) na próbie 800 osób.
Program powszechnych szkoleń wojskowych ma ruszyć w 2026 roku, ale nie będzie obowiązkowy. Jak zadeklarował premier Donald Tusk, „uczestniczyć w nich będzie mógł każdy zainteresowany i każda zainteresowana”. Do 2027 roku Polska ma osiągnąć możliwość przeszkolenia 100 tys. ochotników rocznie. Celem jest zbudowanie armii rezerwistów, gotowych do służby w razie wrogiej agresji na Polskę.
W Ministerstwie Obrony trwają prace nad szczegółami, ale wiadomo, że chętni będą mogli wybrać kilka trybów szkoleń: stacjonarne kilkutygodniowe, prowadzone w weekendy, organizowane w wakacje, a także przeszkolenie wzmacniające wiedzę w zakresie obrony cywilnej. Wiadomo też, że będą one dotyczyć czterech obszarów: walki wręcz, strzelectwa, survivalu oraz pierwszej pomocy.
Informację podała agencja Interfax-Ukraina powołując się na mapy udostępnione przez Sztab Generalny armii ukraińskiej w Kijowie. Wcześniej rosyjską propagandę w sprawie obwodu kurskiego rozpowszechniał prezydent USA Donald Trump
„Siły obrony Ukrainy opuściły miasto rejonowe (powiatowe) Sudża w obwodzie kurskim i odeszły w pobliże granicy rosyjsko-ukraińskiej” – podała w 15 marca rano agencja Interfax-Ukraina, powołując się na informacje Sił Zbrojnych Ukrainy.
Polska Agencji Prasowa, która próbowała potwierdzić te doniesienia, otrzymała krótką odpowiedź od oficera Sztabu Generalnego Ukrainy: „Na razie nie posiadam takich informacji ani pełnomocnictw (do informowania o sytuacji – red.)”.
W komunikacie poinformowano, że walki w obwodzie kurskim wciąż trwają. „W ciągu ostatnich 24 godzin na kierunku kurskim doszło do 20 starć bojowych. Przeciwnik przeprowadził 19 nalotów, zrzucił 28 bomb kierowanych i dokonał 232 ostrzałów artyleryjskich, w tym trzech z systemów wyrzutni rakietowych” – przekazał Sztab Generalny Ukrainy.
Miasteczko Sudża było największym ośrodkiem zdobytym przez ukraińską armię na terenie Rosji. Przypomnijmy, że wojska ukraińskie, nieoczekiwanie dla Moskwy, weszły do obwodu kurskiego 6 sierpnia 2024. Celem ofensywy było m.in. zmuszenie Rosjan do przerzucenia w ten region sił z okupowanego Donbasu.
W piątek 14 marca prezydent USA Donald Trump, kopiując rosyjską propagandę, przekazał, że „tysiące ukraińskich żołnierzy zostało otoczonych” w obwodzie kurskim. A Trump w rozmowie z Putinem prosił o ich życie.
Rewelacje Trumpa szybko zdementowało ukraińskie dowództwo, zapewniając, że takie zagrożenie nie istnieje, a poszczególne jednostki zostały wycofane na „korzystniejsze” pozycje obronne. Prezydent Wołodymyr Zełenski przyznał, że sytuacja w obwodzie kurskim jest ciężka, ale ofensywa spełniła swoje zadania – odciągnęła uwagę wroga od innych kierunków frontu.
Wpis Trumpa wykorzystał jednak Putin. Podczas obrad rady bezpieczeństwa Rosji stwierdził, że „ukraińscy bojownicy dopuścili się licznych zbrodni przeciwko ludności cywilnej Rosji”. A do zawieszenia broni, niezbędne jest, żeby „reżim w Kijowie” wydał nakaz kapitulacji.