Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Jako najstarsza stażem sędzia Julia Przyłębska poprowadzi procedurę wyboru nowego prezesa TK.
„Uprzejmie informuję, że zrzekłam się funkcji Prezesa TK i obecnie kieruję pracami Trybunału na podstawie art. 11 ust. 2 ustawy o organizacji i trybie postępowania przed TK” – wiadomość tej treści wysłała w poniedziałek 2 grudnia Julia Przyłębska do pracowników Trybunału Konstytucyjnego.
Jak podaje Gazeta Wyborcza, w TK na piątek 6 grudnia zwołane jest zgromadzenie wyborcze sędziów, które ma wyłonić nowego prezesa. Według przepisów organizuje je sędzia najstarszy stażem, czyli w tym przypadku Julia Przyłębska.
Decyzja o wcześniejszej rezygnacji prawniczki ma związek z faktem, że 9 grudnia 2024 upływa jej dziewięcioletnia kadencja na stanowisku sędzi TK. Ustąpienie ze stanowiska przed tą datą umożliwiło jej zachowanie pieczy nad procedurą wyboru nowego prezesa Trybunału.
W tym roku kończy się dziewięcioletnia kadencja trójki sędziów w Trybunale Konstytucyjnym: prezes TK Julii Przyłębskiej, sędziego Piotra Pszczółkowskiego i wadliwie wybranego dublera Mariusza Muszyńskiego. Zgodnie z obowiązującymi przepisami nowych członków TK powinien wybrać Sejm. Kandydatów nie przedstawiły jednak ani koalicja rządząca, ani Prawo i Sprawiedliwość, ani Konfederacja. Termin na zgłaszanie chętnych do objęcia stanowisk już minął, co oznacza, że od grudnia TK będzie funkcjonował w okrojonym składzie.
Również w okrojonym składzie TK podejmie w piątek decyzję o wyborze nowego prezesa, co zwiększa szanse Julii Przyłębskiej na przeforsowanie na tym stanowisku swojego stronnika.
W marcu 2024 roku większość sejmowa podjęła uchwałę dotyczącą naruszeń w TK. Chodzi m.in. o zasiadanie w nim osób nieuprawnionych, czyli tzw. dublerów, nielegalne pełnienie funkcji prezesa przez Julię Przyłębską. Od tego czasu wyroki wydawane przez Trybunał nie są publikowane. Sejm uchwalił także dwie ustawy zakładające głęboką reformę TK. Andrzej Duda jednak ich nie podpisał, ale odesłał je do Trybunału w trybie kontroli prewencyjnej. Rządząca koalicja zdecydowała się nie zapisywać żadnych środków na poczet wynagrodzeń sędziów TK w projekcie budżetu na 2025 rok.
„Mam nadzieję, że Amerykanie zrozumieją, dlaczego ojciec i prezydent podjęli taką decyzję” – napisał Biden w oświadczeniu.
Joe Biden poinformował w niedzielę, że ułaskawił swojego syna Huntera Bidena, który wcześniej w ciągu roku został za winnego w procesach dotyczących posiadania broni z naruszeniem przepisów oraz zaległości w płatności podatków federalnych. Wszystkie przestępstwa miały związek z uzależnieniem mężczyzny od narkotyków i alkoholu. W grudniu syn prezydenta miał usłyszeć wyrok skazujący — groziło mu wieloletnie więzienie.
Biden wielokrotnie obiecywał publicznie, że nie ułaskawi swojego syna. Robił to zarówno przed, jak i po wycofaniu się z ubiegania o reelekcję.
W oświadczeniu opublikowanym przez Biały Dom ustępujący prezydent twierdzi, że Hunter Biden był traktowany przez wymiar sprawiedliwości inaczej niż przeciętny obywatel ze względu na to, że jest jego synem oraz z powodu politycznych nacisków ze strony jego oponentów.
„Podejmowano próby złamania Huntera – który był trzeźwy od pięciu i pół roku, nawet w obliczu nieustępliwych ataków i wybiórczego ścigania. Próbując złamać Huntera, próbowali złamać mnie – i nie ma powodu, by sądzić, że na tym się skończy. Dość już tego” – czytamy w oświadczeniu. „Mam nadzieję, że Amerykanie zrozumieją, dlaczego ojciec i prezydent podjął taką decyzję”.
Hunter Biden został w czerwcu 2024 roku skazany za nielegalne kupowanie i posiadanie broni, będąc osobą uzależnioną od narkotyków. We wrześniu tego roku syn prezydenta przyznał się także do stawianych mu dziewięciu zarzutów dotyczących niezapłacenia podatków federalnych na łączną kwotę 1,4 mln dolarów. Środki te miał przeznaczyć na pracownice seksualne, striptizerki, samochody oraz narkotyki.
Pełne i bezwarunkowe ułaskawienie Huntera Bidena dotyczy jednak nie tylko tych przestępstw, ale także „przestępstw przeciwko Stanom Zjednoczonym, które popełnił lub mógł popełnić, lub w których brał udział w okresie od 1 stycznia 2014 roku do 1 grudnia 2024 roku”.
Jak wskazuje CNN, ten okres obejmuje także czas, w którym pracował dla zagranicznych firm, między innymi w Chinach i w Ukrainie, gdzie zasiadał w zarządzie firmy gazowej Burisma. Jego działalność biznesowa była przedmiotem kontrowersji. Donald Trump domagał się do pociągnięcia Huntera Bidena do odpowiedzialności w związku z jego pracą dla Burismy.
Piotr Pogonowski były szef ABW stwierdził podczas przesłuchania, że „wywlekanie i opowiadanie o metodach pracy operacyjnej nie tylko narusza porządek prawny, ale przede wszystkim szkodzi interesowi RP”.
Piotr Pogonowski, były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego został zatrzymany w poniedziałek rano przez funkcjonariuszy Komendy Stołecznej Policji. Podstawą był nakaz wydany przez Sąd Okręgowy w Warszawie XII Wydział Karny z dnia 21 listopada 2024 r. o zatrzymaniu i przymusowym doprowadzeniu na posiedzenie sejmowej komisji śledczej.
Pogonowski nie stawił się do tej pory trzykrotnie na przesłuchanie przed Komisją ds. Pegasusa, co skłoniło jej członków do skierowania do sądu wniosku o doprowadzenie. Były szef ABW pojawił się w Sejmie w asyście policji około godziny 10.00.
Szefowa komisji Magdalena Sroka przekazała w rozmowie z PAP, że to pierwszy przypadek przymusowego doprowadzenia świadka w historii polskiego parlamentaryzmu.
Komisja śledcza bada legalność, prawidłowość i celowość czynności podejmowanych przez rząd, służby i policję z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus w latach 2015-2023. W toku prac przesłuchano do tej pory między innymi urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości i NIK, Krzysztof Kwiatkowskiego, Michała Wosia, Jarosława Kaczyńskiego, Krzysztofa Brejzę, Dorotę Brejzę.
Piotr Pogonowski, szef ABW w latach 2016-2020, a obecnie członek zarządu NBP, do tej pory trzykrotnie nie stawił się na przesłuchaniu, pomimo wezwań. Jednym z powtarzanych przez niego argumentów jest fakt, że we wrześniu 2024 Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że komisja jest nielegalna. TK w obecnej formie jest jednak bojkotowane przez większość rządzącą. Wyroki nie są publikowane, co oznacza też, że nie wchodzą w życie.
Były szef ABW ponownie powołał się na TK w czasie tzw. swobodnej wypowiedzi na początku przesłuchania, które rozpoczęło się po godzinie 10.00. Stwierdził także, że doprowadzenie go przed komisję jest nielegalne, a publiczne „wywlekanie i opowiadanie o metodach pracy operacyjnej nie tylko narusza porządek prawny, ale przede wszystkim szkodzi interesowi RP”.
Piotr Pogonowski nie jest jedyną osobą, która uchyla się od stawiennictwa przed komisją. Wezwania ignoruje także były szef CBA Ernest Bejda oraz były minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Wobec obu komisja wystąpiła już z wnioskami o doprowadzenie.
Z exit poll wynika, że socjaldemokraci pokonali odradzający się ruch skrajnie prawicowy, kwestionujący prozachodnią orientację kraju.
Głosowanie jest drugimi z trzech kolejnych, tydzień po tygodniu. Najpierw była w Rumunii I tura wyborów prezydenckich, teraz — wybory parlamentarne. Do II tury wyborów prezydenckich dojdzie 8 grudnia, jeśli Sąd Najwyższy zatwierdzi wynik pierwszej tury.
Sondaże exit poll, jak podaje Reuters, przewidują, że socjaldemokraci (PSD) zdobyli w wyborach parlamentarnych 26% głosów, a skrajnie prawicowy Sojusz na rzecz Zjednoczenia Rumunów (AUR) – 19%. Jeśli sondaż się nie myli, PSD miałaby 32,5% miejsc w obecnym parlamencie, podczas gdy AUR – 8,5%.
Trzecie i czwarte miejsce się waży. Błąd statystyczny dzieli bowiem Liberałów, obecnie w koalicji z rządzącymi socjaldemokratami, i prounijną Unie Zbawienia Rumunii, partię kandydatki na prezydenta w drugiej turze Eleny Lasconi.
Lasconi była w I turze druga. Wygrał w niej przed tygodniem całkiem nieoczekiwanie kandydat skrajnej prawicy Calin Georgescu, choć sondaże nie dawały żadnych szans. Nie wzięły bowiem pod uwagę jego kampanii prowadzonej na Tik-Toku. Jego konto na chińskiej platformie konto było faworyzowane przez algorytmy, dzięki czemu jego wpisy docierały do milionów wyborców.
Do wyborów prezydenckich prawica w Rumunii szła więc wzmocniona. Gdyby szala wyborów parlamentarnych przechyliła się na stronę prawicy, Rumunia byłaby kolejnym po Gruzji krajem, który wpada w orbitę Rosji. Mołdawii, po wyborach w zeszłym miesiącu, o mały włos nie spotkałby ten los.
Euronews podkreśla, że wyniki exit poll oznaczają, że siły umiarkowane i skrajnie antyunijne zyskały popularność i będą stanowić silną opozycję w przyszłym parlamencie.
Rosjanie wciąż są kluczowym elementem, na którym opiera się system bezpieczeństwa w Syrii Baszszara al-Asada. Nalotami wspierają syryjskiego prezydenta w obliczu błyskawicznej i niespodziewanej ofensywy rebeliantów
Dziś po południu pierwszy raz na temat sytuacji w Syrii publicznie wypowiedział się prezydent Baszszar al-Asad. Zapowiedział zduszenie rebelii na północnym-wschodzie. „Terroryści znają jedynie język siły i tym językiem ich zniszczymy” – mówił al-Asad.
Rebelia jednak wciąż rozlewa się na kolejne regiony, a islamiści szykują się do ataku na Homs.
Po początkowym szoku i wycofaniu się z Aleppo siły syryjskie razem z sojusznikami z Rosji (którzy nieustannie od 2015 roku stacjonują w Syrii i pomagają reżimowi al-Asada) rozpoczęły ostrzejsze kontrataki. Agencja Reutersa pisze o rosyjsko-syryjskich nalotach na Idlib. To największe miasto, w którym rebelianci pod przywództwem organizacji Hajat Tahrir asz-Szam (HTS, Organizacja na rzecz Wyzwolenia Lewantu) de facto sprawowali władzę przed początkiem obecnej ofensywy. Zdaniem mieszkańców, rakiety uderzyły w gęsto zaludnione okolice. Mieszkańcy nie stawiali oporu rebeliantom. Niekoniecznie dlatego, że popierają HTS i innych rebeliantów. Alternatywa – rządy Asada – są jednak jeszcze mniej porządane.
Ulice Aleppo, niemal dwumilionowego miasta, były dziś w większości puste, a wiele sklepów pozamykanych. Wielu cywili ucieka z miasta w obawie przed kontratakiem ze strony sił rządowych. Mieszkaniec Aleppo Abdullah al Halabi powiedział Reutersowi, że ludzie obawiają się powtórki z rosyjskich nalotów sprzed 8 lat, które zabiły tysiące osób. Według szacunków Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka między wrześniem 2015 roku a październikiem 2016 roku rosyjskie naloty zabiły ponad 9,2 tys. osób, z czego prawie 4 tys. to cywile.
Ta sama organizacja przekazała, że Rosjanie zaatakowali z powietrza szpital uniwersytecki w Aleppo. Wiemy o pięciu ofiarach.
Pomimo znacznie trudniejszej sytuacji wewnętrznej niż w 2015 roku, Rosjanie wciąż utrzymują garnizon w Syrii i dalej są w stanie pomagać syryjskiemu prezydentowi rozbijać rebelię. Dziś jednak z pewnością Rosja nie będzie mogła zaangować się w Syrii w takim stopniu, jak robiła to przed 2020 rokiem. Rosjanie zwiększają wprawdzie wydatki na obronność, ale większość zasobów pochłania wojna w Ukrainie.
Do Damaszku przybyć miał dzisiaj irański minister spraw zagranicznych Abbas Arakczi. Przed wylotem z Teheranu Arakczi powiedział, że Iran mocno popiera prezydenta al-Asada. Na samym początku ofensywy rebeliantów, 28 listopada, w walkach zginął irański generał Kiumars Purhaszemi, członek Korpusu Strażników Rewolucji, ważny doradca wojskowy. Irańczycy mają wysłać do Syrii dwie zwarte jednostki własnych wojsk, jedna z nich złożona z afgańskich uchodźców.
Syryjski reżim ma jednak dziś problem. Trójka kluczowych sojuszników z czasów zduszenia rebelii jest dzisiaj słabsza lub zajęta własnymi konfliktami. Hezbollah w Libanie właśnie podpisał porozumienie o zawieszeniu broni z Izraelem, po tym jak został znacznie osłabiony i stracił lidera – Hassana Nasrallaha. Iran również jest zaangażowany w konflikt z Izraelem. Rosjanie natomiast mają dziś inne priorytety.
Rozpoczęta w 2011 roku wojna domowa w Syrii od 2020 roku pozostawała zamrożona. Wówczas do kluczowego porozumienia doszli prezydenci Turcji i Rosji. Rosja aktywnie wspierała syryjskie siły rządowe. Turcja natomiast walczyła o równowagę na granicy turecko-syryjskiej i starała się powstrzymać napływ kolejnych setek tysięcy uchodźców, a także wspierała syryjskie siły opozycyjne jako punkt nacisku na prezydenta Baszszara al-Asada.
Od tego czasu rebelianci kontrolowali jedynie około 10 proc. powierzchni kraju. Do środy. Od 27 listopada trwa ofensywa, która zszokowała świat. Zjednoczone siły islamistów i sekularnych rebeliantów w błyskawiczny sposób posuwają się na południe.
Wojna domowa rozpoczęła się od masowych protestów przeciwko prezydentowi al-Asadowi wiosną 2011 roku. Syryjski dyktator zdławił je siłą. To sprowokowało jego przeciwników do silniejszej odpowiedzi. To, co początkowo było obywatelskim ruchem sprzeciwu wobec władzy, szybko przemieniło się w regularną wojnę domową. Do Syrii napłynęło wielu islamistów z sąsiednich krajów, by wesprzeć rebelię. Al-Asad zdławił opór przede wszystkim z pomocą Rosji, Iranu i Hezbollahu. W wyniku krwawego konfliktu zginęło około 300 tys. cywili, a niemal 90 proc. z nich śmierć zadały siły rosyjskie i reżimowe. Z tego powodu al-Asad ma dziś w kraju bardzo niskie poparcie i jego władza opiera się głównie na rządach siły.
Przez lata silnie opierał się na sojusznikach, by utrzymać względny spokój w kraju. W momencie, gdy sojusznicy zostali osłabieni, wojna wróciła do Syrii z pełną siłą.