Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Aż 25 lat więzienia mają grozić nietrzeźwemu kierowcy busa, sprawcy śmiertelnego wypadku na warszawskiej Woli.
Prokuratura przesłuchuje świadków w sprawie potrącenia 14-latka w Warszawie. Przypomnijmy: w poprzedni piątek popołudniu nietrzeźwy kierowca busa spowodował śmiertelny wypadek, uciekł z miejsca zdarzenia i nie udzielił pomocy poszkodowanemu. 43-latek był nietrzeźwy, w organizmie miał blisko dwa promile alkoholu, a także miał zatrzymane uprawnienia do prowadzenia pojazdów.
Jak poinformowali śledczy, mężczyzna usłyszał dwa zarzuty – spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia, za co grozi kara od 5 do 20 lat pozbawienia wolności oraz naruszenia sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Prokuratura zaznacza, że kara może skumulować się do 25 lat więzienia. Jeszcze dziś może zapaść decyzja o wniosku o areszt dla mężczyzny. „Jest duże prawdopodobieństwo skierowania wniosku o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania” – potwierdził Polskiej Agencji Prasowej rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Skiba. – „W kilkanaście godzin po zatrzymaniu podejrzany został przewieziony do prokuratury na czynności ogłoszenia zarzutów (...). Działaliśmy bardzo szybko, biorąc pod uwagę, że tak naprawdę nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać po jego postawie” – stwierdził śledczy.
Resorty sprawiedliwości, infrastruktury i spraw wewnętrznych w listopadzie 2024 przedstawiły plan zmian w prawie, które mają opanować sytuację na drogach. W propozycji nie znalazło się jednak pojęcie „zabójstwa drogowego”, co rozważano po serii śmiertelnych wypadków w całej Polsce, spowodowanych przez pijanych kierowców, a także tych jadących zbyt szybko czy prowadzących pojazdy mimo sądowego zakazu.
„Czeka nas poważna rozmowa z ministrem sprawiedliwości [...] Ostatnie przypadki zmuszają nas do podjęcia radykalnych kroków w tym kierunku” – mówił po jednym z wypadków w TVP Info minister infrastruktury Dariusz Klimczak.
W propozycji resortów znalazło się m.in.:
Projekt zmian w przepisach ma zostać przyjęty przez rząd w pierwszym kwartale 2025 roku. Później trafi do Sejmu.
Ustąpienia premiera domagają się członkowie jego własnej partii. W Kanadzie zapowiada się na prawicowy zwrot.
Aktualizacja 17:45:
Potwierdziły się doniesienia medialne, które mówiły o możliwym ustąpieniu Trudeau po wyraźnym spadku notowań jego Partii Liberalnej. Szef rządu w Ottawie pozostawał na stanowisku od 2015 roku. Będzie rządził do momentu wyboru następcy. Podczas konferencji prasowej premier Kanady wezwał do „politycznego resetu” w obliczu „obstrukcji”, do której doszło jego zdaniem w parlamencie.
Ogłaszając swoją decyzję Trudeau stwierdził, że będzie walczył o swoją przyszłość w polityce, a wersja jego konkurenta Pierre'a Poilievre'a nie jest „właściwą” drogą dla Kanady.
Kanadyjski premier Justin Trudeau poważnie myśli o rezygnacji ze stanowiska – podaje agencja Reutera, powołując się na swoje źródła. Szef Rządu w Ottawie po dziewięciu latach mógłby zwolnić fotel przewodniczącego Partii Liberalnej, co byłoby równoznaczne z opuszczeniem najwyższego stanowiska w kanadyjskiej polityce. Według tamtejszych mediów mogłoby to nastąpić już dziś, a na pewno jeszcze przed środowym spotkaniem posłów Partii Liberalnej.
Do takiego ruchu Trudeau mają skłaniać sondaże, które nie dają jego frakcji szans na wygraną w wyborach parlamentarnych, które muszą odbyć się do października. Na czoło wysuwa się w nich Partia Konserwatywna, która tym samym powróciłaby do władzy po prawie dekadzie w opozycji.
Według Reutersa premier może złamać się pod presją członków partii, nasilającej się od grudnia. Wtedy Trudeau chciał odwołać ministrę finansów Chrystię Freeland, jedną z jego najbliższych sojuszniczek w rządzie, po jej sprzeciwie wobec zwiększenia wydatków publicznych. Freeland po politycznym spięciu z liderem swojego ugrupowania postanowiła sama zrezygnować ze stanowiska.
Jak zauważa Reuters, niezadowolenie społeczne w Kanadzie wywołuje przede wszystkim inflacja, której skutków nie niwelują rządowe wydatki na politykę społeczną.
Notowania Trudeau spadają, co pokazują ostatnie sondaże. Partia Liberalna utrzymuje w niej drugą pozycję, tracąc jednak coraz więcej do Konserwatystów. Według kanadyjskiego nadawcy publicznego CBC na początku stycznia rządzący mogą liczyć na 20,9 proc. poparcia i są bliscy spadku na trzecie miejsce, za lewicową Partię Nowych Demokratów.
Lider Konserwatystów i prawdopodobny przyszły premier Pierre Poilievre o swoich poglądach mówił między innymi w głośnym wywiadzie z Jordanem Petersonem, prawicowym publicystą i filozofem. Kanadyjski polityk stwierdził, że Trudeau do tej pory rządził kierując się „ekstremalną ideologią”, tożsamą z „autorytarnym socjalizmem”. Skrytykował prośrodowiskowe i proklimatyczne rozwiązania, na które stawia obecny rząd, zapowiadając wsparcie dla przemysłu wydobywczego.
Zapowiedział też ułatwienia w przepisach budowlanych, które pozwoliłyby zaradzić kryzysowi na rynku mieszkaniowym. Poilievre obiecuje coroczny wzrost liczby oddanych budynków mieszkaniowych o aż 15 proc. Ma też wyraziste poglądy w sprawie imigracji. Z jednej strony dostrzega wartość w wielokulturowości Kanady. Z drugiej instruuje osoby przybywające do Kanady, by zostawiły swój bagaż kulturowy tam, skąd przyjechały. „Muszą w pierwszej kolejności być Kanadyjczykami. Canada first” – stwierdził Poilievre.
Andrzej Duda nie dotarł na galę rozpoczęcia polskiej prezydencji w Radzie UE, a następnego dnia szusował na nartach. Jego nieobecność wywołała burzę
Choć prezydencja Polski w Radzie UE formalnie rozpoczęła się 1 stycznia 2025, galę inaugurującą to wydarzenie zaplanowano na 3 stycznia w Teatrze Wielkim w Warszawie. Zaproszenie na galę otrzymał również prezydent Andrzej Duda.
Podsekretarz Stanu w Kancelarii Premiera Agnieszka Rucińska poinformowała na platformie X, że zostało wysłane do Kancelarii Prezydenta RP 9 grudnia 2024 roku. Dodała, że 31 grudnia KPRM otrzymała odpowiedź, że „prezydenta reprezentować będzie zastępca szefa KPRP Piotr Ćwik”. TVN24 ustalił, że dzień po gali Andrzej Duda jeździł na nartach w ośrodku Czorsztyn-Ski w Kluszkowcach w Małopolsce.
W niedzielę, 5 stycznia, na temat nieobecności prezydenta rozmawiano w porannym programie Radia Zet. „To nie było wielkie wydarzenie” – powiedział prezydencki minister Wojciech Kolarski. „Sam fakt, że rozmawiamy o tym wydarzeniu tylko w kontekście braku obecności prezydenta, świadczy o tym, że było to wydarzenie bez politycznego znaczenia” – dodał.
Odpowiedział mu poseł KO Michał Szczerba: „To jest moment, panie ministrze, kiedy polska racja stanu przegrała z białym szaleństwem, bo prezydent wybrał białe szaleństwo, zabawę na stoku i to cała Polska zobaczyła”.
„Uważam to za polityczny błąd, ponieważ w ten sposób prezydent Duda oddał prymat premierowi Donaldowi Tuskowi, wycofał się” – komentował w TOK FM wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny. W rozmowie z Onetem politolożka z Uniwersytetu Szczecińskiego prof. Anna Kosińska oceniała: „Mieliśmy prawie 2 tys. gości. To wydarzenie miało charakter prestiżowej uroczystości, a tu prezydent się nie pojawia i wysyła na swoje miejsce eksperta, co pokazuje postawę obrażoną, na którą w mojej ocenie w polityce międzynarodowej miejsca być nie może. To była niepowtarzalna okazja na mocny akcent już przy schyłku prezydentury”.
To drugi raz, kiedy Polska przejmuje prezydencję w Radzie UE.
Poprzednia prezydencja przypadała na drugie półrocze 2011 roku. W tym roku hasłem przewodnim będzie: „Bezpieczeństwo, Europo”. Polska będzie chciała skupić się na siedmiu wymiarach bezpieczeństwa: zewnętrznym, wewnętrznym, informacyjnym, ekonomicznym, energetycznym, żywnościowym i zdrowotnym.
W programie polskiej prezydencji czytamy: „Polska obejmuje przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej w okresie niepewności i niepokoju. Europa mierzy się ze skutkami trwającej trzeci rok agresji zbrojnej Rosji na Ukrainę i koniecznością wzmocnienia własnego potencjału obronnego. Obserwujemy rosnące napięcia geopolityczne, erozję porządku międzynarodowego opartego na zasadach i ataki hybrydowe wymierzone w europejską demokrację i bezpieczeństwo. Europejczyków dotykają skutki presji migracyjnej, transformacji energetycznej, malejącej konkurencyjności europejskiej gospodarki i zmian klimatu”.
Według doniesień ukraińskich urzędników, siły zbrojne rozpoczęły niespodziewaną ofensywę w obwodzie kurskim w Rosji.
Na zdjęciu: Kursk, stolica obwodu, gdzie trwa ukraińska ofensywa.
Na Telegramie pojawiło się nagranie, na którym widać ukraińskie kolumny pancerne jadące w kierunku wioski Bolszoje Sołdatskoje, na północny wschód od kontrolowanego przez Ukraińców rosyjskiego miasta Sudża w obwodzie kurskim. Informację potwierdzają zarówno rosyjscy blogerzy, jak i urzędnicy ukraińscy.
„Obwód kurski, dobra wiadomość, Rosja dostaje to, na co zasługuje” – napisał na Telegramie Andrij Jermak, szef gabinetu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
Andrij Kowalenko szef Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy potwierdził operację: „W obwodzie kurskim Rosjanie są głęboko zaniepokojeni. Zostali zaatakowani na wielu frontach, co było dla nich zaskoczeniem”.
Już wcześniej rosyjscy blogerzy wojskowi spekulowali, że Ukraina próbuje przejąć elektrownię jądrową Kursk w mieście Kurczatow. Kijów wcześniej temu zaprzeczył. Elektrownia znajduje się daleko od istniejącej linii frontu.
6 sierpnia 2024 roku żołnierze ukraińskiej armii przekroczyli granicę z Federacją Rosyjską w obwodzie kurskim. Rosyjscy korespondenci wojenni informowali o obecności ukraińskich żołnierzy w co najmniej dziesięciu przygranicznych wioskach.
Jak pisał w OKO.press Witold Głowacki, Ukraińcy uderzyli na obwód kurski relatywnie niewielkimi siłami około 2-3 tysięcy żołnierzy.
Ukraiński atak był dla Rosjan całkowitym zaskoczeniem. Granica na rozdzielającym ukraiński obwód sumski od rosyjskiego obwodu kurskiego okazała się bardzo słabo zabezpieczona. Rosjanie rozmieścili tam pograniczników, rosgwardzistów i niewielkie oddziały regularnego wojska złożone głównie z poborowych. Próby podjęcia jakiejkolwiek bardziej zorganizowanej obrony okazały się bezskuteczne.
Z czasem jednak, ze względu na silny rosyjski opór i zaangażowanie północnokoreańskich żołnierzy, od listopada 2024 Ukraińcy stracili ok. 700 z 1200 km2 rosyjskiego obszaru, który początkowo zajęli.
Roderich Kiesewetter, polityk opozycyjnej CDU, poinformował na portalu X, że kanclerz Niemiec przed wyborami parlamentarnymi planuje spotkać się z prezydentem Rosji. SPD dementuje tę informację.
„Coraz więcej wskazuje na to, że kanclerz Scholz uda się do Moskwy lub spotka się z Putinem przed [wyborami] 23 lutego” – napisał w mediach społecznościowych Roderich Kiesewetter, polityk opozycyjnej CDU. „Wszelkie negocjacje i porozumienia, które będą zawierane w obecnej sytuacji, godziłyby w interesy Ukrainy i de facto oznaczałaby jej poddanie” – ocenił, dodając, że „nie możemy zaakceptować żadnych związków z Moskwą”.
SPD dementuje tę informację. Sekretarz generalny Matthias Miersch, cytowany przez agencję dpa, ocenił, że zarzut Kiesewettera jest „haniebny i perfidny”. Politycy SPD zażądali, aby Kiesewetter wycofał swoje oświadczenie z platformy X i oficjalnie przeprosił Scholza.
Obecny kanclerz Olaf Scholz pierwszy raz od początku wojny rozmawiał telefonicznie z Putinem w listopadzie 2024, co wywołało krytykę nie tylko w Ukrainie, ale także w państwach wschodniej flanki NATO. Osobiście spotkał się z Putinem w lutym 2022, jeszcze przed wybuchem pełnoskalowej wojny.
Wybory parlamentarne w Niemczech zaplanowano na 23 lutego. W sondażach przedwyborczych prowadzi obecnie CDU. Lider tej partii Friedrich Merz jest postrzegany jako faworyt do objęcia stanowiska nowego kanclerza Niemiec.