Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Politycy PSL twierdzą, że projekt, który opublikowano 18 października na stronie Rządowego Centrum Legislacji, nie jest projektem rządowym. Zdaniem Marka Sawickiego jest on także niezgodny z Konstytucją.
Politycy i polityczki Polskiego Stronnictwa Ludowego sygnalizują, że projekt o związkach partnerskich, który pojawił się w piątek na stronie Rządowego Centrum Legislacji, nie znajdzie poparcia ich partii.
„Ustawa, która pojawiła się na stronach RCLu nie jest ustawą rządową. To jest ustawa, którą zgłosiła pani minister Kotula i obwieściła niezgodnie z prawdą, że jest to ustawa rządowa. Ta ustawa pojawiła się bez uzgodnień koalicyjnych” – napisał w weekend na Twitterze (X) wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski.
W poniedziałek rano gościem TVP Info był poseł Marek Sawicki.
„Ja czekam na projekt rządowy, bo na razie to jest projekt pani minister Kotuli, który będzie miał normalny cykl uzgodnień międzyresortowych i także społecznych. I po tych uzgodnieniach, jak wróci na Radę Ministrów i Rada Ministrów go przyjmie, to być może w takim zakresie, jak niedawno jeden z projektów, gdzie czterech ministrów zgłosiło zdanie odrębne” – zapowiedział poseł.
Uwaga dotyczy przyjęcia w ubiegłym tygodniu przez rząd strategii migracyjnej, wobec której zdania odrębne złożyli ministrowie i ministry Lewicy. Strategia jest jednak dokumentem kierunkowym, rząd nie przygotował, ani nie przyjął jeszcze ustaw, które mają ją realizować.
Marek Sawicki był pytany także o zarzuty PSL-u wobec ustawy opublikowanej w RCL. Poseł stwierdził, że oprócz kilku różnic (chodzi m.in. o brak przysposobienia dzieci) projekt „jest tak naprawdę związkiem małżeńskim”.
"Ten projekt jest projektem niekonstytucyjnym, bo w Konstytucji mamy małżeństwo, a nie związki partnerskie. Jak pytam autorów tych projektów (...) to tam chodzi o to, że trzeba dać jakąś formułę zawarcia związku partnerskiego jako małżeńskiego na próbę, bo ludzie nie chcą zawierać małżeństw. Więc dajmy im szansę zawrzeć związek na próbę.
Drugie, pytam się, ale po co ten związek na próbę? No bo wtedy łatwiej jest o rozwód. Więc ja jestem ciekawy, kiedy wszystkie elementy małżeństwa zostaną wpisane poza tymi dwoma, które pan wymienił na początku do związku partnerskiego, czy rozejście będzie wiązało się z rozwodem, czy tylko deklaracją woli dwóch stron, a co z podziałem majątku, a co z odpowiedzialnością za dzieci, czy to już nie będzie podlegało, że tak powiem, normalnej rozprawie rozwodowej. To są wszystko sprawy, które stawiają ogromne znaki zapytania" – dodawał.
Marek Sawicki przypominał, że w PSL nie ma dyscypliny w głosowaniach nad sprawami „dotyczącymi spraw światopoglądowych”. Zapowiedział, że osobiście zagłosuje przeciw takiej ustawie.
W poniedziałek w rozmowie z Wirtualną Polską głos w sprawie ustawy zabrała także wiceszefowa PSL Urszula Pasławska.
„Projekt de facto zrównuje związek partnerski z małżeństwem. Mi osobiście się to podoba, natomiast nie sądzę, aby taka rewolucja obyczajowa dzisiaj miała szansę na to, aby zostać wdrożoną" – oceniła.
Posłanka wymieniła, że zarzutem ze strony polityków PSL są między innymi przepisy mówiące, że związek zawierany będzie w Urzędzie Stanu Cywilnego oraz kwestie dotyczące pieczy. Stwierdziła także, że ludowcy „nie znali projektu aż do momentu, w którym został pokazany, czyli w piątek”.
Prowadzący rozmowę zwrócił uwagę, że Katarzyna Kotula twierdziła, że przekazała projekt na przełomie maja i czerwca. Dopytał więc, czy to prawda.
„Nie, to nie jest prawda. Rozmawiałyśmy o tym... To znaczy, diabeł tkwi w szczegółach. Rozmawiałyśmy o tym w lipcu i pani minister Kotula pokazała i przekazała mi projekt z prośbą, aby tego projektu nie przekazywać dalej, ponieważ to jej własność intelektualna. I ja tę prośbę uszanowałam" – odpowiedziała Urszula Pasławska.
Wiceszefowa PSL zapowiedziała także, że kończy prace nad własnym projektem — o osobie najbliższej, który ma być alternatywą dla projektu ministry Katarzyny Kotuli.
W piątek 18 października 2024 na stronie Rządowego Centrum Legislacji opublikowany został projekt ustawy wprowadzającej rejestrowane związki partnerskie. Ministra ds. równości Katarzyna Kotula (Nowa Lewica) poinformowała, że został skierowany do konsultacji społecznych i międzyresortowych.
Ustawa wprowadzająca ustawę o rejestrowanych związkach partnerskich zawiera m.in.:
Osoby zawierające związek będą mogły przyjąć nazwisko jednej z tych osób. Ustawa umożliwia pieczę zastępczą nad dzieckiem osób pozostających w związku partnerskim. Ma także umożliwić dostęp do informacji medycznej i wspólność majątkową, która jest deklaratywna, a nie automatyczna, jak w przypadku małżeństwa.
Wprowadzenie związków partnerskich było zobowiązaniem wyborczym Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. Również Polska 2050 Szymona Hołowni była za uregulowaniem statusu osób pozostających w związkach nieformalnych, w tym jednopłciowych. Dotychczas niektórym zapisom ustawy sprzeciwiał się koalicyjny PSL. Jedną z tych kwestii było przysposobienie dzieci, które znalazło się w pierwotnych założeniach projektu ustawy, które były przedstawione opinii publicznej w marcu 2024 roku. Podobne uwagi były wysuwane w stosunku do ceremonii w Urzędzie Stanu Cywilnego.
W związku z tymi zarzutami projekt, który opublikowano 18 października, nie zawiera przepisów dotyczących przysposobienia, a zawarcie związku z USC ma być jedynie czynnością formalną, w której uczestniczyć będą dwie osoby. Politycy i polityczki Lewicy, a także Koalicji Obywatelskiej utrzymują, że ustawa ma status rządowy.
Wiceszef MON zapowiedział, że raport dot. podkomisji ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej zostanie przedstawiony w nadchodzącym tygodniu.
Cezary Tomczyk powiedział na antenie Radia ZET, że zespół ds. oceny funkcjonowania podkomisji smoleńskiej w nadchodzącym tygodniu przedstawi raport ze swoich prac.
Wiceszef MON nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy zespół złoży do prokuratury doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez byłego szefa podkomisji, Antoniego Macierewicza. Zapowiedział, że szczegóły zostaną przedstawione podczas konferencji prasowej.
„Natomiast mogę powiedzieć, że sprawa w oczywisty sposób dotyczy Antoniego Macierewicza. Ale również wielu innych ludzi, którzy byli zaangażowani w prace podkomisji, a także nadzorowali – albo właściwie nie nadzorowali – prace tej podkomisji”- powiedział wiceszef MON.
Podkomisja ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej została powołana na mocy rozporządzenia z 4 lutego 2016 r. które podpisał ówczesny minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. Sam został szefem komisji w 2018 r., kiedy na stanowisku szefa MON zastąpił go Mariusz Błaszczak.
W kwietniu 2022 r. Macierewicz przedstawił raport z jej prac, który kwestionował ustalenia komisji badania wypadków lotniczych pod przewodnictwem Jerzego Millera. Zdaniem komisji Macierewicza katastrofa tupolewa była wynikiem zamachu Federacji Rosyjskiej, do którego miało dojść w wyniku wybuchu w lewym skrzydle na 100 m przed minięciem drzew, o które samolot miał zahaczyć według raportu Millera.
15 grudnia 2023 r. prowadzona przez Macierewicza podkomisja została rozwiązana, a miesiąc później, w styczniu 2024 powołano specjalny zespół, który miał ocenić jej prace. W jego skład weszło ok. 20 ekspertów i ekspertek, a jej przewodniczącym został pułkownik pilot Leszek Błach.
10 października 2024 r. Cezary Tomczyk podczas sejmowego wystąpienia ujawnił fragmenty raportu zespołu pułkownika Błacha.
Zdaniem ekspertów podkomisja działająca pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza doprowadziła do zniszczenia samolotu TU-154M o numerze bocznym 102.
Badania i eksperymenty na bliźniaczym Tupolewie, który pozostał w polskiej flocie, miały udowodnić forsowaną przez PiS tezę o zamachu w Smoleńsku.
Wiceszef MON pokazał w Sejmie pismo generała dywizji pilota Jana Śliwki skierowane w 2018 roku do Ministerstwa Obrony Narodowej, którym zarządzał wtedy Mariusz Błaszczak.
„Cytuję: przeprowadzona inwentaryzacja stwierdza m.in. uszkodzenia krytycznych elementów siłowych konstrukcji płatowca, tj. kadłuba, skrzydła samolotu, uszkodzone wręgi, żebra, poszycie lewego skrzydła, zniszczona osłona wciągnika śrubowego slotu. Zniszczenia spowodowane badawczą działalnością podkomisji ds. ponownego zbadania wypadku lotniczego. Charakter wyżej wymienionych uszkodzeń jest trwały i nieodwracalny” – mówił Tomczyk.
Zniszczenia te resort wycenił na 47 mln zł.
Cezary Tomczyk zapowiedział złożenie przed końcem października zawiadomienia do prokuratury. Doniesienie ma dotyczyć zarówno Antoniego Macierewicza, jak i ówczesnego szefa MON Mariusza Błaszczaka oraz Glenna Joergensena, czyli duńskiego eksperta, przez lata współpracującego z Macierewiczem.
Ostatecznie Joergensen i Macierewicz popadli w konflikt, który opisała Gazeta Wyborcza.
Elon Musk zapowiedział, że codziennie aż wyborów, będzie przekazywał milion dolarów jednej z osób, która podpisze jego internetową petycję. Wybory w USA odbędą się za 17 dni, we wtorek 5 listopada.
Podczas sobotniego (19 października) wiecu w Harrisburgu, właściciel Tesli ogłosił start “loterii” dla wyborców z Pensylwanii. Codziennie aż do listopadowych wyborów, jedna z osób, która podpisze internetową petycję popierającą konstytucję USA, wygra milion dolarów.
Petycja, o której podpisanie prosi właściciel Tesli, brzmi: „Pierwsza i druga poprawka gwarantują wolność słowa i prawo do noszenia broni. Składając podpis poniżej, ślubuję poparcie dla pierwszej i drugiej poprawki”.
Formalnie autorem petycji nie jest Musk, ale polityczna organizacja, którą miliarder założył, aby wspierać kampanię prezydencką Donalda Trumpa. America PAC pomaga mobilizować i rejestrować wyborców w tzw. swing states, czyli stanach wahających się, w których rozstrzygnie się walka o fotel prezydenta USA.
Petycja ma zwiększyć liczbę zarejestrowanych w Pensylwanii wyborców. Aby ją podpisać (a tym wziąć udział w losowaniu miliona dolarów), należy najpierw zarejestrować się w wyborach. Nie trzeba być przy tym Republikaninem – każdy Demokrata zarejestrowany jako uprawniony do głosowania w Pensylwanii również może ją podpisać.
Celem petycji jest bowiem także zebranie przez America PAC danych kontaktowych do jak największej liczby wyborców, których można byłoby namawiać do głosowania na Donalda Trumpa.
Pierwszy zwycięzca “loterii” otrzymał czek na kwotę miliona dolarów z rąk Muska podczas sobotniego wiecu w Harrisburgu. Według personelu wydarzenia zwycięzcą został John Dreher. „Nawiasem mówiąc, John nie miał o tym pojęcia. W każdym razie nie ma za co” – powiedział założyciel Tesli, wręczając Dreherowi czek.
Elon Musk zaangażował się w kampanię Donalda Trumpa w lipcu, tuż po zamachu na byłego prezydenta.
Kilka godzin po nieudanym ataku na życie kandydata Republikanów, Musk po raz pierwszy publicznie poparł Trumpa, udostępniając na platformie X (której jest właścicielem) nagranie, na którym postrzelonego Trumpa wznoszącego zaciśniętą pięść, eskortują agenci Secret Service.
Musk napisał pod filmem: “W pełni popieram prezydenta Trumpa i mam nadzieję na jego szybki powrót do zdrowia”. W innym wpisie tego dnia dodał: “Ostatnim tak twardym kandydatem w Ameryce był Theodore Roosevelt”.
Jeszcze w lipcu miliarder stworzył America PAC, na rzecz którego zaczął przelewać pieniądze. Jak wynika z danych przedstawionych w minionym tygodniu przez Federalną Komisję Wyborczą (FEC – Federal Election Commission), Musk przekazał do tej pory 75 milionów dolarów założonej przez siebie organizacji.
Ze zgromadzonych pieniędzy America PAC finansuje nie tylko nagrodę w loterii i wiece jak ten w Harrisburgu, ale przede wszystkim pracę terenowych agitatorów, którą zlecił jej komitet wyborczy Trumpa.
Chodzi o tzw. kampanię door to door, czyli pukanie do drzwi mieszkańców wahających się stanów, aby przekonywać ich do rejestrowania się w wyborach i głosowanie na Trumpa.
Jednak jak ujawnił kilka dni temu„The Guardian”, ok. 25 proc. pukań do drzwi wykonanych przez America PAC w Arizonie i Nevadzie zostało oznaczonych przez organizację jako potencjalnie fałszywe. Oznaczałoby to, że agitatorzy oszukiwali w ankietach, oznaczając jedną czwartą adresów jako odwiedzone.
Komentatorzy podkreślają, że ta sytuacja dobitnie pokazuje ryzyko wiążące się z outsourcingiem usług związanych z prowadzeniem kampanii wyborczej. Płatni agitatorzy zazwyczaj nie są tak zaangażowani w walkę o zwycięstwo “swojego” kandydata, jak wolontariusze i personel jego sztabu.
Być może pomysł z loterią dla mieszkańców Pensylwanii ma odwrócić uwagę od kontrowersji związanych z działalnością America PAC w terenie.
Średnia najnowszych sondaży daje Trumpowi w Pensylwanii minimalną przewagę nad Kamalą Harris – 48,1 proc (Trump) do 47,4 (Harris).
W Arizonie sondaże dają obecnie Trumpowi 49 proc., a Harris 47,4 proc., a w Nevadzie 47,7 proc. dla Trumpa i 46,9 proc. dla Harris.
Trwa wymiana ognia pomiędzy Izraelem a Libanem. Po śmierci przywódcy Hamasu, zachodni przywódcy liczą na przełom w rozmowach o rozejmie w Strefie Gazy
W sobotę Hezbollah wystrzelił kilkadziesiąt pocisków w stronę północnego Izraela. Celem jednego z dronów był wakacyjny dom premiera Benjamina Netanjahu w Cezarei. Premiera Izraela nie było wówczas na miejscu.
Według Netanjahu celem ataku miało być zabicie jego i jego żony. Próbę zamachu nazwał „poważnym błędem” ze strony Hezbollahu.
W odwecie Izrael uderzył w sobotę na obiekty militarne Hezbollahu położone w południowym Bejrucie. Jak poinformowało izraelskie wojsko, celem ataków było kilka magazynów broni i centrum dowodzenia kwaterą główną wywiadu Hezbollahu.
Izrael wydał rozkaz ewakuacji dla czterech dzielnic na przedmieściach Bejrutu, wzywając mieszkańców, aby oddalili się na 500 metrów. Według świadków ataki dotknęły także inne obszary. Nad południowymi dzielnicami miasta w sobotę wieczorem unosiły się kłęby dymu.
Odkąd trzy tygodnie temu Izrael rozpoczął regularne ataki na Liban, z południowych przedmieść miasta uciekły dziesiątki tysięcy ludzi.
Izrael walczy obecnie na trzech frontach: z Hamasem w Palestynie, Hezbollahem w Libanie oraz przygotowuje się do uderzenia odwetowego za październikowy atak rakietowy Iranu.
„Mówię Iranowi i jego pełnomocnikom na jego osi zła: każdy, kto spróbuje skrzywdzić obywateli Izraela, zapłaci wysoką cenę” – oznajmił w oświadczeniu po ataku w Cezarei Benjamin Netanjahu.
Pod koniec września Izrael przeprowadził atak lądowy w Libanie, którego celem było wypchnięcie z terenów przygranicznych Hezbollahu i zniszczenie infrastruktury, która służyła mu do ataków na Izrael. 27 września w izraelskim ataku powietrznym zginął sekretarz generalny Hezbollahu Hassan Nasrallah.
18 października Benjamin Netanjahu wygłosił orędzie do narodu, w którym zapowiedział, że izraelska armia będzie kontynuowała walkę przeciwko Hezbollahowi na terenie Libanu.
Sekretarz obrony USA wyraził zaniepokojenie działaniami Izraela w Libanie. “Stany Zjednoczone chciałyby, aby Izrael ograniczył część swoich ataków w Bejrucie i okolicach” – powiedział Lloyd Austin.
Zachodni przywódcy, w tym prezydent USA Joe Biden, liczą, że śmierć przywódcy Hamasu Jahji Sinwara, który zginął w izraelskim ataku 17 października, daje szansę na porozumienie w sprawie rozejmu w Gazie i uwolnienia pozostałych zakładników.
Negocjacje jednak już od tygodni tkwią w martwym punkcie. W sobotę 19 października izraelskie samoloty zrzuciły nad południową Gazą ulotki ze zdjęciem Sinwara i hasłem: „Hamas nie będzie już dłużej rządził Gazą”.
Jak donoszą amerykańskie media, sekretarz stanu USA Antony Blinken ma się we wtorek pojawić w Izraelu, aby kontynuować rozmowy na temat rozejmu.
Stanowisko premiera Izraela jest sprzeczne z deklaracjami zachodnich przywódców. Prezydent USA Joe Biden jest po śmierci lidera Hamasu „bardziej optymistycznie
W czwartek 17 października 2024 późnym wieczorem premier Izraela zapowiedział kontynuację wojny, w tym pościgu za Hezbollahem w Libanie.
W telewizyjnym orędziu wygłoszonym po śmierci Jahji Sinwara, lidera Hamasu, Netanjahu powiedział, że to „początek końca”, ale jednocześnie dodał, że Izrael będzie kontynuował walkę.
„Pokazaliśmy dziś wszystkim, którzy próbują nas skrzywdzić, że właśnie się z nimi stanie” – powiedział Netanjahu. „[Pokazaliśmy] jak siły dobra zawsze mogą pokonać siły zła i ciemności. Wojna wciąż trwa i jest kosztowna” – mówił do Izraelczyków premier.
Jednocześnie Joe Biden wezwał premiera Izraela, by „iść naprzód” w kierunku zawieszenia broni w Gazie. Prezydent Stanów Zjednoczonych zapowiedział, że wizytę w Izraelu złoży w najbliższych dniach amerykański sekretarz stanu Antony Blinken.
W czwartek Blinken rozmawiał na temat zakończenia wojny z ministrem spraw zagranicznych Arabii Saudyjskiej i premierem Kataru.
W nocy ze środy 16 października 2024 na czwartek izraelska zabiła w walkach na południu Strefy Gazy lidera Hamasu Jahja Sinwara. To jeden z głównych architektów ataków na Izrael z 7 października 2023 roku.
Jak pisze Reuters: „Retoryka stron walczących kontrastuje z postawą zachodnich przywódców, w tym prezydenta USA Joe Bidena, który stwierdził, że śmierć Sinwara stwarza szansę na negocjacje”.
„Rząd Izraela odrzucił kilka prób mediacji zawieszenia broni w Gazie i Libanie przez swojego głównego sojusznika, USA, i kontynuuje swoje wojny. Iran wydaje się być w dużej mierze bezsilny wobec militarnej potęgi Izraela, wspieranego przez amerykańskie uzbrojenie.
Jeden z wysokich rangą dyplomatów pracujących w Libanie powiedział Reutersowi, że nadzieje, iż śmierć Sinwara zakończy wojnę, były chybione. «Naprawdę mieliśmy nadzieję, że pozbycie się Sinwara będzie punktem zwrotnym, w którym wojny się zakończą... gdzie wszyscy będą gotowi odłożyć broń. Wygląda na to, że znów się pomyliliśmy» – powiedział dyplomata.