Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Projekt będzie rozpatrzony na kolejnym posiedzeniu, na początku listopada – zapowiedział na konferencji prasowej marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Jak mówił w czasie konferencji marszałek Szymon Hołownia dyskusja o projekcie ustawy Lewicy o związkach partnerskich została przeniesiona na prośbę przewodniczące Lewicy Anny Marii Żukowskiej.
„Nie będzie ustawy o związkach partnerskich, która była zaplanowana (na rozpatrzenie przez Sejm, przyp.red.)”. To na prośbę pani przewodniczącej Żukowskiej, która w piśmie skierowanym do mnie poprosiła o to, żeby przełożyć na następne posiedzenie procedowanie tej ustawy ze względu na m.in. służbowy wyjazd minister Kotuli" – powiedział Szymon Hołownia na konferencji prasowej.
Jak usłyszeliśmy od polityków Lewicy, chodzi o to, żeby ich własny projekt nie „przykrył” innego, ważniejszego dla rządu – projektu o związkach partnerskich. Choć formalnie ten projekt o związkach partnerskich jeszcze nawet nie został zaprezentowany. Wciąż nanoszone są na niego poprawki.
Efekty porozumienia Lewicy i PSL mają zostać ujawnione w piątek. "Zapowiedzi o tym, że ustawa o związkach partnerskich będzie w Sejmie słyszę od półtora roku. Nie chcę kolejny raz komentować czegoś, czego nie ma. Chcę najpierw to zobaczyć. Za dużo jest gadania o rzeczach, które się nie dzieją – mówił dziennikarzom w Sejmie Adrian Zandberg z Partii Razem.
Proponowany przez rząd projekt ma mocno uwzględnić postulaty ludowców. Dla osób ze społeczności LGBT+ taki układ jest klęską koalicji i Lewicy oraz sukcesem PSL-u. „Nie tak się umawialiśmy z tym rządem. Ludzie konsultowali ustawę, która miała być kompromisem. Zgodziliśmy się na związki partnerskie jako minimum, bo politycy powiedzieli, że w tych realiach nie wprowadzą w Polsce małżeństw jednopłciowych. W tym momencie zjechaliśmy poniżej ogryzka” – mówi Hubert Sobecki ze Stowarzyszenia „Miłość Nie Wyklucza” w rozmowie z Antonem Ambroziakiem dla OKO.press.
Przeczytaj także:
Wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty opublikował w mediach społecznościowych nagranie, w którym Katarzyna Kotula, Władysław Kosiniak-Kamysz i Urszula Pasławska mówią o „trudnym porozumieniu” w ważnej sprawie.
Projekt wynikający z porozumienia Lewicy i PSL-u, jak zapowiadała w wiceprezeska PSL Urszula Pasławska w rozmowie z Radiem ZET „nie będzie o związkach partnerskich”. Będzie to ustawa, która „reguluje i ochrania związki nieformalne”.
„Nasza ustawa na pewno nie będzie ustawą małżeńskopodobną i na pewno nie będzie w żadnej kwestii dotyczyła dzieci” – mówiła Pasławska w radiu.
Ludowcy w nieoficjalnych rozmowach mówią, że ważne jest zaprezentowanie takich rozwiązań, które spotkają się z podpisem prezydenta. W kampanii wyborczej Karol Nawrocki zadeklarował, że jest gotowy do dyskusji wokół statusu osoby najbliższej.
Są dwa projekty ustaw dotyczących związków partnerskich – poselski projekt Lewicy (złożony w czerwcu), a także pierwszy w historii rządowy projekt ustawy, który przeszedł konsultacje społeczne i międzyresortowe, ale nigdy nie wszedł na Radę Ministrów. Alternatywny, bardziej konserwatywny projekt ustawy o statusie osoby najbliższej zapowiadał PSL.
W planie posiedzenia Sejmu 15–17 października znalazł się projekt ustawy o związkach partnerskich autorstwa Nowej Lewicy. Jego autorka – Katarzyna Kotula, była ministra ds. równości, a dziś sekretarz stanu w Kancelarii Premiera – podkreślała, że projekt jest praktycznie identyczny z tym, który wcześniej utknął na etapie prac rządowych. Po uwagach PSL usunięto z niego przepisy dotyczące przysposobienia dzieci przez pary jednopłciowe, ale nadal przewiduje on m.in. możliwość zawierania związków partnerskich przez pary tej samej płci w Urzędzie Stanu Cywilnego.
Spór koalicjantów dotyczył m.in. nazwy ustawy, kwestii dotyczących dzieci – pieczy zastępczej, a także miejsca zawarcia związku – w urzędzie stanu cywilnego czy u notariusza.
Przeczytaj także:
Po kilkutygodniowych protestach, domagających się zmiany władzy, prezydent Madagaskaru Andry Rajoelina opuścił kraj. Kontrolę nad instytucjami publicznymi przejęła armia.
Kilkutygodniowe protesty madagaskarskiej młodzieży przyniosły efekty: znienawidzony prezydent Andry Rajoelina opuścił kraj. We wtorek 14 października Zgromadzenie Narodowe, czyli niższa izba parlamentu, przegłosowała odsunięcie go od władzy – informuje The New York Times.
Władzę w kraju tymczasowo przejęła armia, która ma powołać tymczasowy rząd na okres nie dłuższy niż dwa lata. Nowy rząd ma się składać z cywilów, a jego głównym zadaniem będzie przeprowadzenie referendum w sprawie nowej konstytucji i ustanowienie nowych instytucji państwowych – informuje amerykański dziennik.
Już podjęto decyzje o zawieszeniu stosowania konstytucji oraz rozwiązaniu najważniejszych instytucji państwowych, takich jak oskarżany o korupcję Sąd Najwyższy, Państwowa Komisja Wyborcza oraz Senat. Działa tylko Zgromadzenie Narodowe, czyli niższa izba parlamentu.
Z aresztów wypuszczane są też osoby zatrzymane podczas starć z policją. W masowych demonstracjach na Madagaskarze od 25 września zginęło ponad 20 osób, a ponad sto zostało rannych.
Demonstracje na Madagaskarze zaczęły się pod koniec września i toczyły się w kilku miejscowościach. Na ulicę wyszli głównie młodzi ludzie, którzy protestowali przeciwko korupcji, przerwom w dostawach wody i elektryczności oraz trudnościom finansowym związanym z wysoką inflacją.
Bezpośrednią przyczyną wybuchu protestów było aresztowanie dwóch urzędników ratusza w Antananarywy, do którego doszło tuż przed pierwszą zaplanowaną pokojową demonstracją. Organizatorzy akcji – organizacja Gen Z Madagascar oraz inne zaangażowane w te działania grupy aktywistów, uznały ruch władz za próbę uciszenia demonstrujących. Wezwały więc do udziału w proteście wszystkich urzędników publicznych i wyszli na ulice.
Demonstracje bardzo szybko zamieniły się w krwawe starcia z wojskiem po tym, jak prezydent dał przyzwolenie na stosowanie przemocy wobec protestujących.
Andry Rajoelina doszedł do władzy w 2009 roku na skutek zamachu stanu. Rajoelina był wówczas burmistrzem stolicy i obiecywał demokratyzację kraju i walkę z korupcją. Władzę przejął przy wsparciu wojska, obalając prezydenta Marca Ravalomananę. Unia Afrykańska, ONZ i społeczność międzynarodowa nie uznały nowego rządu, uważając ten sposób przejęcia władzy za nielegalny.
Do 2013 roku kraj był rządzony przez Tymczasową Wysoką Władzę Przejściową, na czele której stał Rajoelina. Gdy w 2013 roku zorganizowano pierwsze po przewrocie demokratyczne wybory, Rajoelina stracił władzę. Wrócił w 2018 roku i rozpoczął proces coraz głębszej autokratyzacji kraju.
W kolejnych wyborach w 2023 roku także zdobył władzę, ale uczciwość tych wyborów jest kwestionowana. Wygrana Rajoeliny miała być efektem nieprawidłowości wyborczych – obsadzenia Państwowej Komisji Wyborczej lojalnymi wobec władzy ludźmi i oszustw.
Madagaskar to 32-milionowy kraj. Niepodległość uzyskał w 1960 roku, kiedy wyzwolił się spod władzy francuskiej. Po francuskiej dominacji pozostał mu ustrój polityczny: Madagaskar jest republiką semiprezydencką.
Sébastien Lecornu ponownie stanął na czele rządu mniejszościowego. Próbuje zapewnić sobie warunkowe poparcie lewicy, by uniknąć głębszego kryzysu politycznego
„Jesienią zaproponuję parlamentowi zawieszenie reformy emerytalnej z 2023 roku do czasu wyborów prezydenckich. Do stycznia 2028 roku nie będzie podwyżki wieku emerytalnego” – powiedział dziś we francuskim parlamencie premier Sébastien Lecornu.
Propozycja ma na celu pomóc rządowi Lecornu przetrwać i zapewnić sobie poparcie posłów lewicy. W wystąpieniu Lecornu ocenił koszt zawieszenia tej reformy na 400 milionów euro w 2026 roku oraz 1,8 mld euro w 2027 roku. W ten sposób polityk z obozu prezydenta Macrona chce zapewnić sobie polityczne przetrwanie. Podczas przemówienia w parlamencie powiedział, że jego zdaniem nie ma już żadnego pretekstu do głosowania nad wotum nieufności.
Lecornu stoi obecnie na czele rządu mniejszościowego. To jego drugia misja na czele francuckiego rządu. W zeszłym tygodniu zrezygnował ze stanowiska niecały miesiąc po powołaniu na stanowisko przez prezydenta Emmanuela Macrona dzień po przedstawieniu składu swojego rządu. Macron powołał go jednak ponownie, a po zmianach w rządzie ten zdecydował się pozostać na stanowisku.
Reforma emerytalna została uchwalona we Francji w 2023 roku i przewiduje stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego do 64 lat w 2030 roku. Lewica ostro sprzeciwia się tym zmianom. We francuskim Zgromadzeniu Narodowym (odpowiedniku naszego Sejmu) liczne partie tworzą dziś trzy główne siły, a żadna z nich nie posiada samodzielnej większości. Rządzący blok prezydencki ma dziś 213 głosów z 577 miejsc w Zgromadzeniu.
Przeczytaj także:
Izrael twierdzi, że Hamas celowo nie oddaje większej liczby ciał zakładników. Do nacisku wykorzystuje pomoc humanitarną
Hamas przekazał, że przekaże dziś o 22 czasu lokalnego kolejne cztery ciała izraelskich zakładników. Wczoraj przekazano pierwsze dwa ciała, które dzisiaj zostały zidentyfikowane. To oznacza, że w Gazie pozostają jeszcze ciała 22 zakładników.
Izrael przekazał, że w związku ze złamaniem ustaleń — według umowy narzuconej przez Donalda Trumpa ciała miały wrócić do Izraela w ciągu 72 godzin po przyjęciu porozumienia – ogranicza on wjazd pomocy humanitarnej przez przejście graniczne w Rafah na południu Strefy. Izraelska armia twierdzi, że Hamas nie dołożył wszelkich starań, by zlokalizować ciała izraelskich zakładników. Izraelczycy, powołując się na dane wywiadowcze, twierdzą, że Hamas zna lokalizację większej liczby ciał, niż dotychczasowa szóstka.
Z komunikatu tego można jednak wyczytać, że Izrael również zdaje sobie sprawę, że nie wszystkie ciała mogą być zlokalizowane. Potwierdza to Międzynarodowy Czerwony Krzyż. „To bardzo duże wyzwanie, większe niż uwolnienie żyjących ludzi. To ogromne wyzwanie” – powiedział dziś na temat zwracania ciał zmarłych zakładników Christian Cardon, rzecznik organizacji. Dodał, że operacja może potrwać dni lub nawet tygodnie, a istnieje ryzyko, że części ciał nie uda się odnaleźć.
Izrael kolejny raz wykorzystuje pomoc humanitarną jako środek, by naciskać na Hamas. Cierpi na tym ludność Strefy Gazy. Izrael poinformował już ONZ, że od środy będzie wpuszczał do Strefy Gazy 300 ciężarówek z pomocą. To połowa ustalonej wcześniej liczby.
Zawieszenie broni jest w mocy od 10 października. Jego szczegóły zostały wynegocjowane na podstawie umowy ogłoszonej przez Donalda Trumpa 29 września. Styczniowe zawieszenie broni miało być pierwszą fazą stałego porozumienia. Do drugiej fazy jednak nie doszło. Izrael wznowił walki, a w marcu narzucił też pełną blokadę humanitarną, do Strefy Gazy nie wpływała nowa żywność przez ponad dwa miesiące.
W ciągu dnia w kilku incydentach izraelska armia zabiła jednak przynajmniej dziewiątkę Palestyńczyków.
Sytuacja jest więc bardzo napięta. Sytuacja międzynarodowa jest jednak inna niż w marcu. Wczoraj Donald Trump ogłosił koniec wojny w Gazie i trudno sobie wyobrazić, by pozwolił do rychłego powrotu walk i izraelskiej inwazji.
Przeczytaj także:
Mimo zapowiedzi ministry polityki społecznej projekt ustawy o asystencji osobistej nie znalazł się w porządku prac rządu 14.10. Kolejny raz. Tymczasem w Sejmie ruszają – bo muszą – prace nad projektem przygotowanym jeszcze przez prezydenta Andrzeja Dudę. I bardzo krytykowanego, jako nierozwiązującego problemu wsparcia dla osób z niepełnosprawnościami
Projekt ustawy o asystencji osobistej ponownie nie znalazł się w porządku obrad rządu. Przed tygodniem ministra polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zapewniała publicznie, że dołoży wszelkich starań, by rząd zajął się projektem 14 października. Dalsze przeciąganie prac w rządzie grozi tym, że ustawa nie zdąży wejść w życie w zakładanym terminie, w 2027 r.
Tymczasem jutro (15 października) w Sejmie podkomisja stała ds. osób z niepełnosprawnościami zacznie prawdopodobnie prace nad prezydenckim projektem ustawy o asystencji osobistej. Przygotował go jeszcze Andrzej Duda. Projekt uchodzi za zły, bo nie rozwiązuje mnóstwa problemów, które uwzględnił projekt rządowy.
Prace nad tym projektem zwiększają polityczną presję na rząd. Mogą do tego projektu zostać np. zgłoszone poprawki rodem z projektu rządowego. Albo posłowie Lewicy i Polski 2050 – tak jak to zapowiadali latem – złożą projekt rządowy (nie uwzględniający zastrzeżeń resortu finansów) jako poselski. Po to, by Sejm zajął się oboma.
W takiej sytuacji ostateczne rozwiązanie byłoby wypadkową różnych głosowań. Jak by wyglądała i ile kosztowała budżet taka ustawa, nie sposób przewidzieć. Tylko projekt rządowy może liczyć na to, że poprze go cała koalicja i nie będzie w nim niekontrolowanych zmian.
Projekt ustawy o asystencji osobistej to duża i rewolucyjna reforma. Koalicja obywatelska miała ją w 100 konkretach, a koalicja rządowa – w umowie koalicyjnej. Ustawa miałaby wprowadzić powszechną usługę wsparcia osób z niepełnosprawnościami w czynnościach życia codziennego (dziś najczęściej usługę taką świadczą członkowie rodziny, którzy muszą przez to rezygnować z własnych planów życiowych i zawodowych).
Rewolucyjne jest tu zwłaszcza to, że wsparcie asystenta ma być przyznawane na podstawie indywidualnej oceny potrzeb danej osoby, a nie poprzez zakwalifikowanie jej do jakiejś generalnej kategorii osób z niepełnosprawnościami.
Asystencja ma uzupełnić reformę już wdrażaną (od 2024 r.) – świadczenie wspierające, czyli pieniądze przyznawane samej osobie z niepełnosprawnością. To też dzieje się na podstawie indywidualnej oceny tego, co jest jej potrzebne do niezależnego życia (a nie tego, na co dana osoba choruje i do czego „jest niezdolna”).
Projekt ustawy a asystencji osobistej po konsultacjach i uzgodnieniach międzyresortowych trafił do Stałego Komitetu Rady Ministrów w maju 2025 r. Dopiero tam okazało się, że Ministerstwo Finansów ma do niego fundamentalne zastrzeżenia (w obecnej wersji projekt kosztowałby 65 mld zł, ale w ciągu 10 lat). Latem premier Tusk ogłosił, że na asystencję nie ma pieniędzy, ze względu na konieczność zbrojeń. Potem zmienił zdanie – asystencja będzie, ale od 2027 r. W międzyczasie część zastrzeżeń resortu finansów udało się ministerstwu polityki społecznej uwzględnić. Jednak Stały Komitet przekazał trzy tygodnie temu rządowi projekt z fundamentalną rozbieżnością:
Przeczytaj także:
Na zdjęciu u góry – protest przed KPRM 13 maja 2025. Wtedy projekt trafił do Komitetu Stałego. Trwała właśnie prezydencka kampania wyborcza, w której pojawił się temat wsparcia dla osób z niepełnosprawnościami (przy sprawie mieszkania pana Jerzego, które miał on przepisać na Karola Nawrockiego w zamian za opiekę, gdyż innej formy pomocy nie było). Politycy obozu rządowego tematu asystencji jednak wtedy nie podjęli, a projekt nadal nie trafił pod obrady rządu