Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
O śmierci zasłużonej opozycjonistki z czasów PRL, założycielki prasy podziemnej i działaczki Solidarności poinformował jej syn, Paweł Wujec. „Nie pozwolimy umrzeć wartościom, o które walczyła (...) Cześć jej pamięci!” – napisał Adam Bodnar.
„Dziś odeszła moja Mama, Ludwika Wujec. Miała 83 lata” – napisał w niedzielę 26 maja 2024 w mediach społecznościowych Paweł Wujec. Dodał, że o szczegółach dotyczących pogrzebu rodzina poinformuje później. „Teraz potrzebujemy chwili ciszy" – napisał.
Ludwika Wujec była zaangażowana w działalność polskiej opozycji antykomunistycznej od lat 70 XX wieku. Była współpracowniczką Komitetu Obrony Robotników i zajmowała się m.in. organizacją wsparcia dla represjonowanych.
W 1980 przystąpiła do „Solidarności” i zajęła się wydawaniem prasy podziemnej. Redagowała czasopismo „Robotnik”, od 1981 roku pracowała w Agencji Prasowej „Solidarność”, a od 1982 roku współpracowała z redakcją podziemnego „Tygodnika Mazowsze”, by trzy lata później dołączyć do stałego składu redakcji.
W stanie wojennym została internowana, zwolniono ją w marcu 1982.
Brała udział w obradach Okrągłego Stołu jako asystentka Tadeusza Mazowieckiego oraz zastępczyni dyrektora Biura Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie.
W latach 90. działała w Ruchu Obywatelskim Akcja Demokratyczna, Unii Demokratycznej i Unii Wolności, pełniąc przez rok funkcję zastępcy sekretarza generalnego tych partii.
Później zaangażowała się w działalność na rzecz samorządu. Od 2005 należała do Partii Demokratycznej, z której jednak wystąpiła w 2006 roku.
Jej mężem był Henryk Wujec, legenda Solidarności, zmarły w 2020 roku opozycjonista.
Śmierć polskiej opozycjonistki skomentowali politycy.
“Nie wolno kłamać, trzeba być sprawiedliwym i pomagać innym” – zacytował słowa Ludwiki Wujec minister sprawiedliwości prokurator generalny Adam Bodnar w poście na platformie X. Określił Wujec „damą polskiej wolności”. „Nie pozwolimy umrzeć wartościom, o które walczyła i dzięki którym możemy żyć w demokratycznym państwie. Cześć jej pamięci!” – zapewnił Bodnar.
Opozycjonistkę pożegnał też poseł Michał Szczerba.
„Odważna kobieta Solidarności. Żona Henryka. Walczyła o demokrację i wolność słowa i to osiągnęła. Zawsze mogłem liczyć na Twoją życzliwość. W tym roku rocznicę 4 czerwca będziemy świętować bez Ciebie. Bardzo smutny dzień” – napisał na platformie X.
„Zmarła Ludwika Wujec Wspaniała, cudowna, mądra kobieta. Miałem ten zaszczyt Ją znać i cieszyć się nieraz Jej towarzystwem. Nigdy nie zapomnę wieczoru 13 grudnia 2018 roku, z Nią i Henrykiem, kiedy Wolnym Sądom i krakowskim sędziom opowiadali swoje wrażenia z mroźnego grudnia 1981” – napisał Michał Wawrykiewicz, współzałożyciel inicjatywy „Wolne Sądy”.
„Kochana Ludka. (...) wspaniała i mądra osoba, wielka postać historii Polski” – tak wiadomość o śmierci opozycjonistki skomentował Paweł Kowal.
Co najmniej osiem rakiet zostało wystrzelonych z obszaru Rafah w południowej Gazie w stronę Tel Awiwu, podało izraelskie wojsko. Jak informuje BBC, część z nich została przechwycona. Nikt nie odniósł obrażeń.
Syreny alarmowe zawyły zarówno w Tel Awiwie, jak i w położonej nieopodal na wybrzeżu Hercliji. Części zniszczonych pocisków spadły zarówno w Hercliji, jak i w pobliżu miasta Kfar Saba. Izraelskie media opublikowały zdjęcia fragmentów pocisków, kraterów powstałych po ich uderzeniu w ziemie, czy zniszczonych części budynków. Nikt nie odniósł obrażeń, ale służby ratunkowe udzielały pomocy spanikowanym i przerażonym mieszkańcom.
Do przeprowadzenia ataku przyznały się brygady al-Qassam, wojskowe skrzydło Hamasu — informuje BBC. Informację przekazano w rosyjskim serwisie Telegram.
Rakiety Hamasu wystrzelono z terenu miasta Rafah, w którym trwa obecnie ofensywa izraelskiej armii. Izrael twierdzi, że Rafah to ostatnie miasto w Gazie, które jest „twierdzą Hamasu” i dlatego przeprowadza atak.
W piątek 24 maja Josep Borrell, wysoki przedstawiciel UE ds. spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa powiedział, że „Unia Europejska będzie musiała wybrać między wspieraniem Izraela a przestrzeganiem zasad praworządności i poszanowania dla międzynarodowych instytucji, których jest członkiem”. Tego samego dnia Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze wezwał Izrael do „wstrzymania ofensywy wojskowej w Rafah” ze względu na bezpośrednie zagrożenie dla ludności palestyńskiej.
ONZ szacuje, że w Rafah schroniło się około 1,4 miliona Palestyńczyków, którzy uciekli przed izraelską ofensywą z innych miast Gazy. Ofensywa w Rafah trwa od 6 maja 2024.
Po niemal 7 latach od początku ujawniania nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości, Prawo i Sprawiedliwość domaga się wyjaśnienia sprawy.
Poprzedni tydzień upłynął pod znakiem kolejnych rewelacji w sprawie potężnych nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości, o których OKO.press pisze od 2017 roku. W środę 22 maja Tomasz Mraz, były dyrektor departamentu w Ministerstwie Sprawiedliwości, który zajmował się Funduszem Sprawiedliwości, złożył sensacyjne zeznania na posiedzeniu tzw. zespołu ds. rozliczeń.
Zeznania Mraza bezpośrednio obciążają ministra sprawiedliwości prokuratura generalnego Zbigniewa Ziobrę z Suwerennej Polski (na zdjęciu powyżej – zdjęcie archiwalne), który miał być głównym decydentem w sprawie ustawiania konkursów na środki z Funduszu Sprawiedliwości. Dotacje miały być przekazywane z góry określonym podmiotom, które dostawały instrukcje z ministerstwa, jak o nie aplikować. Beneficjentami były często osoby powiązane z politykami Suwerennej Polski.
Tomasz Mraz postanowił pójść na współpracę z organami ścigania i ujawnić mechanizmy funkcjonowania Funduszu Sprawiedliwości. Mraz pracował w ministerstwie od 2019 roku, a w 2020 został dyrektorem departamentu Funduszu Sprawiedliwości. Okazuje się, że przez dwa lata nagrywał pracujących w ministerstwie ziobrystów. Zapis jednej z taśm ujawnił w czwartek 24 maja Onet, a dzień później OKO.press.
O sprawie rozmawiali politycy w programie „Kawa na Ławę” w TVN24.
Piotr Müller, były rzecznik rządu Zjednoczonej Prawicy, z którego pochodził Zbigniew Ziobro, podkreślał w programie, że owszem „sprawa powinna zostać wyjaśniona”, ale prokuratura powinna w pierwszej kolejności sprawdzić, czy Tomasz Mraz „jest w ogóle wiarygodny”.
„Chcę, żeby ta sprawa została bardzo dobrze wyjaśniona, ale prokuratura musi też sprawdzić, czy ten pan [Tomasz Mraz – red.] jest w ogóle wiarygodny (...)” – mówi o korupcji w Funduszu Sprawiedliwości Piotr Müller. „To on sam [Tomasz Mraz – red.] był dyrektorem w departamencie, który nadzorował Fundusz Sprawiedliwości, więc sam był w ten proces bardzo zaangażowany i dzisiaj może mówić wszystko, by od siebie odciągnąć odpowiedzialność za te działania” – mówił Müller.
W czwartek 23 maja Suwerenna Polska wydała oświadczenie, w którym zarzuca parlamentarnemu zespołowi ds. rozliczeń, a przede wszystkim jego szefowi Romanowi Giertychowi, „pokaz gangsterskich metod”. Giertych jest oskarżany o to, że „z pomocą zastraszonego sygnalisty dokonał linczu na chorym Zbigniewie Ziobro i współpracownikach ministra" – stwierdziła Suwerenna Polska w oświadczeniu.
Zdaniem Bartosza Arłukowicza, posła Koalicji Obywatelskiej, problemem nie są ujawnione metody zdobywania dowodów, lecz to, że politycy Suwerennej Polski kradli.
„Problemem w tej sprawie nie jest to, że dyrektor departamentu [nadzorującego FS – przyp. red.] wyszedł i opowiedział o tym, jak kradli, lecz to, że kradli (…). To jest cały system zbudowany przez Jarosława Kaczyńskiego, który zgodził się na to, by Ziobro był szefem ministerstwa sprawiedliwości. To Jarosław Kaczyński zgodził się na to, by minister Czarnek [były szef resortu edukacji – red.] miał narzędzia do rozdawania willi, to Jarosław Kaczyński oddał miliardy w ręce Kurskiego w telewizji [chodzi o miliardowe dotacje z budżetu państwa na funkcjonowanie TVP, która za rządów Zjednoczonej Prawicy stała się narzędziem rządowej propagandy – red.], to Jarosław Kaczyński zbudował to państwo i powinien ponieść odpowiedzialność” – mówił poseł KO.
Prowadzący program Konrad Piasecki pytał też o odpowiedzialność prezydenta, który podpisał ustawę rozszerzającą możliwości wydawania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości i nie reagował na doniesienia o nieprawidłowościach. Tą kwestię komentował Wojciech Kolarski, doradca prezydenta.
„Prezydent podpisuje setki ustaw (...), podpisał tą ustawę, a za jej poprawną realizację są odpowiedzialni inni” – powiedział Kolarski.
Zasugerował też, że sprawa jest przez obecną koalicję rządzącą wykorzystywana w kampanii do przykrycia problemów rządu.
Politycy PiS-u i Suwerennej Polski słusznie podnoszą jednak, że w sprawie zachodzi poważny konflikt interesów: Roman Giertych pełni jednocześnie funkcję szefa parlamentarnego zespołu ds. rozliczeń oraz obrońcy Tomasza Mraza, co nie powinno mieć miejsca.
Policjanci, którzy dopuścili się przemocy wobec 27-latka, który zmarł w szpitalu po interwencji, zostali zwolnieni ze służby, zatrzymani i usłyszeli zarzuty. Grozi im do 15 lat więzienia. W sobotę pod komendą odbył się milczący protest mieszkańców.
Trwa wyjaśnianie okoliczności śmierci 27-letniego mężczyzny, który zmarł po policyjnej interwencji w Inowrocławiu w środę 22 maja. Sprawę bada prokuratura okręgowa z Bydgoszczy. Dwóch policjantów, którzy brali udział w interwencji – posterunkowy i starszy sierżant, w sobotę 25 maja usłyszało zarzuty przekroczenia uprawnień. Grozi im 15 lat więzienia. Tuż po wydarzeniu zostali zawieszeni w czynnościach, a dzień później zwolnieni ze służby.
Kontrolę na komendzie w Inowrocławiu prowadzą policjanci z Wydziału Kontroli KWP w Bydgoszczy, Biuro Kontroli Komendy Głównej Policji oraz Biuro Spraw Wewnętrznych Policji. W wyniku wewnętrznego śledztwa w sobotę 25 maja podjęto decyzję o natychmiastowym zwolnieniu Pierwszego Zastępcy Komendanta Powiatowego Policji w Inowrocławiu, z uwagi na niewłaściwy sposób realizacji zadań związanych z nadzorem nad pracą policjantów. Ponadto wszczęto postępowanie dyscyplinarne wobec policjanta dyżurnego z uwagi na m.in. niewłaściwy obieg informacji dotyczący przebiegu interwencji.
Do tragedii w Inowrocławiu doszło w środę 22 maja. Dwóch policjantów interweniowało w jednym z mieszkań w bloku przy ul. Błażka. Jak relacjonuje Gazeta.pl, 27-letni mężczyzna miał demolować lokal i wyrzucać meble przez okno. Policjanci użyli wobec niego kilkukrotnie paralizatora, mężczyzna stracił przytomność, był reanimowany. Zmarł po przewiezieniu do szpitala. Wewnętrzne postępowanie wykazało, że dwaj funkcjonariusze przekroczyli uprawnienia i zastosowali nieuzasadnioną przemoc.
W sobotę przed inowrocławską komendą odbył się milczący protest przeciwko przemocy policji. W proteście wzięło udział około 100 osób. Jak relacjonował PAP, ludzie trzymali transparenty z napisami „Zabiliście mi syna” czy „Stop bezkarności w mundurach”. „To nie jest pierwszy raz. Oni myślą, że mogą wszystko” – przytaczał wypowiedź jednego z uczestników demonstracji PAP.
Komenda Powiatowa Policji w Inowrocławiu zapewnia, że w pełni współpracuje z prokuraturą okręgową w Bydgoszczy, która bada sprawę.
„Nie ma i nigdy nie będzie zgody na brutalne i nieuzasadnione działania policjantów, polegające na przekraczaniu uprawnień czy nieuzasadnionym stosowaniu środków przymusu bezpośredniego” – czytamy w komunikacie KPP w Inowrocławiu z 24 maja.
W nocy z soboty na niedzielę w południowo-wschodniej części kraju wojsko musiało poderwać myśliwce celem ochrony terenów przygranicznych. Wszystko przez rosyjski ostrzał terenów w zachodniej części Ukrainy.
W niedzielny poranek polska armia odnotowała wzmożoną aktywność Rosji, która wystrzeliła kolejne pociski w stronę zachodniej Ukrainy. Celem ewentualnego przechwycenia rosyjskich rakiet i ochrony terytorium, wojsko zdecydowało się poderwać sojusznicze myśliwce.
„W przestrzeni powietrznej operują polskie i sojusznicze statki powietrzne, co może wiązać się z występowaniem podwyższonego poziomu hałasu ” – poinformowało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych w komunikacie.
Akcja zakończyła się o 5:40, nie doszło do bezpośredniego zagrożenia polskich granic.
Jak przypomniano w komunikacie, ostatnią aktywność rosyjskiego lotnictwa związaną z uderzeniami na teren zachodniej Ukrainy zanotowano w nocy z 7 na 8 maja.