Poza Benjaminem Netanjahu MTK chce aresztować byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta oraz lidera Hamasu Mohammeda Deifa. Chodzi o zbrodnie wojenne podczas wojny w Strefie Gazy
Sekretarz stanu USA Anthony Blinken zareagował na wiadomości o śmierci Ismaila Hanije.
„Nie wiedzieliśmy o tym ani nie mamy z tym związku” – powiedział szef amerykańskiej dyplomacji, odnosząc się do operacji ataku, w którym zginął lider Hamasu, Ismail Hanije.
„Brat, przywódca, mudżahedin Ismail Hanije, szef ruchu, zginął w syjonistycznym ataku na siedzibę w Teheranie po tym, jak wziął udział w inauguracji nowego (irańskiego) prezydenta” – podał Hamas w oświadczeniu. Irańska Gwardia Rewolucyjna poinformowała, że Hanije zginął „męczeńską śmiercią” wraz z ochroniarzem w wyniku uderzenia w jego rezydencję w Teheranie.
Blinken, pytany o sytuację w trakcie swojego wyjazdu do Singapuru, wyraźnie unikał konkretów. Jak stwierdził „bardzo trudno spekulować” jak śmierć Hanijego wpłynie na sytuację w regionie. Jednocześnie stwierdził że „nic nie podważa znaczenia osiągnięcia zawieszenia broni” w Strefie Gazy między Izraelem i Hamasem. Jak stwierdził, takie porozumienie, którego jeszcze nie osiągnięto, jest konieczne. Izrael na razie nie skomentował sprawy – nie przyznał się również do odpowiedzialności za atak.
Hanije pełnił funkcję szefa biura politycznego Hamasu od 2017 roku. Do grupy dołączył w 1987 roku podczas wybuchu pierwszej palestyńskiej intifady — powstania przeciwko izraelskiej okupacji, które trwało do 1993 roku. Był dobrze znaną postacią, ponieważ od 2006 roku przewodził rządowi Palestyny po niespodziewanym zwycięstwie ugrupowania Hamasu w wyborach parlamentarnych. Hanije miał dobre relacje z szefami różnych palestyńskich frakcji, w tym z rywalami Hamasu.
Wojsko Polskie rozpoczyna dwie operacje – „Bezpieczne Podlasie” i „Wschodnia Zorza” – których celem jest wzmocnienie bezpieczeństwa na wschodniej granicy kraju.
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych informuje, że w czwartek 1 sierpnia rozpoczną się nowe operacje – „Bezpieczne Podlasie” i „Wschodnia Zorza”. Są one „odpowiedzią na rosnące zagrożenia związane z presją migracyjną sterowaną przez białoruski reżim oraz kontynuację agresji zbrojnej Rosji na Ukrainę, której towarzyszą ataki powietrzne na jej zachodnie obwody” – czytamy.
Operacja „Bezpieczne Podlasie” zastąpi operację „Gryf” oraz wojskowe zgrupowanie zadaniowe (WZZ Podlasie) w operacji pod kryptonimem „Rengaw”, powołane w sierpniu ubiegłego roku przez ówczesnego ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka (PiS) – pisze Rzeczpospolita. „Decyzja o zastąpieniu poprzednich działań nową operacją wynika z konieczności zwiększenia efektywności działań, ujednolicenia procedur dowodzenia oraz optymalizacji użycia sił i środków zaangażowanych w ochronę granicy” – oświadczyło Dowództwo Operacyjne.
Druga z kolei to operacja „Wschodnia Zorza”, której celem jest „wzmocnienie systemu obrony powietrznej Polski w odpowiedzi na agresję Rosji na Ukrainę, która zwiększyła ryzyko naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej”. Obejmie ona obszar wschodniej i północno-wschodniej Polski. Operacja będzie realizowana poprzez stałe monitorowanie przestrzeni powietrznej, reakcję na wykryte naruszenia, współpracę z sojusznikami w domenie powietrznej i lądowej oraz regularne szkolenia dla personelu wojskowego.
„To sprawa niezwykle ważna. Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej stało się tematem międzynarodowym. (...) zawsze podkreślam, że Polska spośród członków NATO jest najbardziej narażona na różnego rodzaju zdarzenia o charakterze albo intencjonalnym, albo przypadkowym, (...) ale zawsze niebezpiecznym dla Rzeczpospolitej, dla Sojuszu Północnoatlantyckiego” – powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz w komentarzu udzielonym PAP.
„PKW nie jest instytucją fasadową, która dostaje dokumenty i je akceptuje (…) Państwowa Komisja Wyborcza musi sama ocenić, czy sprawozdania finansowe są prawidłowe, a nie czekać na gotowca” – mówi Wojciech Hermeliński, były szef Państwowej Komisji Wyborczej, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku
„Mam nadzieję, że Państwowa Komisja Wyborcza postąpi tak, jak myśmy postępowali, kiedy ja miałem zaszczyt być przewodniczącym Państwowej Komisji Wyborczej (…). Staraliśmy się każde sprawozdanie wyborcze ocenić w sposób skrupulatny i obiektywny (…). Myślę, że Państwa Komisja Wyborcza stanie na wysokości zadania” – mówił w rozmowie Jeden na jeden w TVN24 Wojciech Hermeliński, były szef Państwowej Komisji Wyborczej, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku.
Były szef PKW podkreślił, że jego zdaniem istnieją mocne przesłanki do tego, by bardzo poważnie zastanowić się nad prawidłowością sprawozdania finansowego Prawa i Sprawiedliwości.
„Szereg argumentów w moim przekonaniu przemawia za tym, żeby co najmniej przyjrzeć się bardzo skrupulatnie tym dowodom, tym dokumentom [dotyczącym potencjalnych nieprawidłowości przy finansowaniu kampanii wyborczej PiS]” – powiedział Hermeliński.
Jako przykład wymienił kwestię finansowania kampanii polityków Suwerennej Polski z Funduszu Sprawiedliwości. Jak wynika z analizy Ministerstwa Sprawiedliwości, z funduszu przeznaczonego na pomoc pokrzywdzonym ofiarom przestępstw, na ten cel zostało przeznaczone nawet 200 milionów złotych.
„Z analizy dokumentacji, którą przeprowadziło Ministerstwo Sprawiedliwości, wynika, że ponad 200 milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości, który przeznaczony jest na pomoc pokrzywdzonym (…), trafiło do okręgów, z których o mandaty poselskie czy senatorskie ubiegali się przedstawiciele Solidarnej, czy Suwerennej Polski. Kiedy wybory się kończyły, te dotacje ustawały, albo znacząco się obniżały. To jest to dla Państwowej Komisji Wyborczej niewątpliwie argument do skrupulatnego rozważenia” – powiedział Hermeliński.
Zdaniem Hermelińskiego, wiele aktywności podejmowanych przez PiS, które pozornie nie były wydarzeniami kampanii, takie jak pikniki 800 plus czy konkursy dla kół gospodyń wiejskich, miały charakter wydarzeń kampanijnych, a były realizowane bez udziału komitetu wyborczych.
„Pamiętamy o tych różnych piknikach, o tych różnych przedsięwzięciach, które już po zarządzeniu wyborów parlamentarnych przez prezydenta odbywały się z udziałem funkcjonariuszy Prawa i Sprawiedliwości (…). Sam kontekst tych przedsięwzięć, zachęcanie do głosowania, chwalenie się różnego rodzaju sukcesami partii w moim przekonaniu można powiązać z kampanią wyborczą” – powiedział Hermeliński.
Dodał, że jego zdaniem PKW może uznać tego rodzaju wydarzenia za niewykazane w sprawozdaniu „korzyści majątkowe o charakterze niematerialnym”. Były szef PKW przypomniał, że na tej podstawie w 2022 roku PKW odrzuciła sprawozdanie partii politycznej Szymona Hołowni, Polski 2050. PKW uznała wówczas, że partia nie wykazała w sprawozdaniu „korzyści majątkowych o charakterze niematerialnym” wygenerowanych przez działalność Instytutu Strategii Polska 2050 i Stowarzyszenia Polska 2050, która skutkowała m.in. promocją loga partii.
„Dla mnie to jest jednak taka okoliczność, która powinna co najmniej zastanowić PKW” – powiedział Hermeliński w odniesieniu do wielu wydarzeń organizowanych przez PiS z pieniędzy publicznych.
Przyznał, że „patrząc przez pryzmat kodeksu wyborczego i ustawy o partiach politycznych, byłby skłonny odrzucić sprawozdanie finansowe [PiS], chociażby przez te kwestie związane z Funduszem Sprawiedliwości”.
Sędzia Hermeliński odniósł się też wypowiedzi jednego z członków Państwowej Komisji Wyborczej, posła Ryszarda Kalisza o tym, że PKW potrzebowała, by prokuratura dostarczyła jej „dowodów na nieprawidłowości”. Hermeliński podkreślił, że to obowiązkiem PKW jest samodzielna analiza dostarczonych lub uzyskanych od partii politycznych lub komitetów wyborczych materiałów, a nie oczekiwanie „gotowca”.
„Słyszałem wypowiedź pana mecenasa Kalisza, który mówił w takim duchu, że Państwowa Komisja Wyborcza potrzebuje dowodów, które powinny być przez różne instytucje przedstawione, a Państwowa Komisja Wyborcza, jeśli te dowody będą oczywiste, to niemalże wklei je do uchwały i się pod tą uchwałą podpisze. To tak to nie działa” – stwierdził Hermeliński.
Podkreślił, że „to Państwowa Komisja Wyborcza musi sama, w oparciu o dokumenty, jakie będą przedstawione, ocenić [prawidłowość sprawozdania finansowego]”. Dodał, że PKW nie jest organem śledczym, nie jest policją ani prokuraturą, lecz niemniej „to do niej należy ocena dokumentów i dowodów, jakie będą przedstawione, a te mają swoją wymowę”.
Hermeliński był pytany przez dziennikarza TVN24 także o to, na co zwróciła uwagę Anna Mierzyńska w tekście OKO.press: że to m.in. modyfikacja treści artykułu 106 kodeksu wyborczego, usunięcie przecinka, przeprowadzona przez PiS w 2018 roku, jest jednym z powodów, dla których PKW może mieć związane ręce.
Nowelizacja, którą szczegółowo opisywaliśmy w tym tekście, sprawia, że możliwe jest prowadzenie kampanii wyborczej przez podmioty inne niż komitety wyborcze – przede wszystkim osoby indywidualne, które do podejmowania takich działań nie muszą, ani uzyskiwać zgody komitetu wyborczego, ani go nawet o tym informować. To oznacza, że można realizować działania o charakterze kampanii, które nie muszą być wykazywane w sprawozdaniu komitetu wyborczego, ani nie podlegają obostrzeniom czy limitom finansowym, którym podlegają działania komitetów.
Hermeliński zgodził się z tym, że to faktycznie jedno ze źródeł problemu i dodał, że był przeciwny tej zmianie w kodeksie wyborczym.
„Byłem przeciwny wprowadzeniu możliwości prowadzenia kampanii przez osoby indywidualne, bo to komitet wyborczy powinien mieć monopol na prowadzenie kampanii wyborczej” – powiedział były szef PKW.
Dodał, że ta zmiana w kodeksie wyborczym faktycznie powoduje, że możliwe jest prowadzenie działań o charakterze kampanijnym poza kontrolą i limitami wynikającymi z kodeksu wyborczego.
„To może skutkować różnego rodzaju sytuacjami naruszającymi kodeks wyborczy, bo skoro działalność takiej osoby indywidualnej nie podlega żadnej kontroli, to może się tak dziać, że to jest otwarcie drogi do naruszania prawa” – powiedział Wojciech Hermeliński.
W lipcu inflacja konsumencka w Polsce wyniosła 4,2 proc. w skali rocznej, wobec 2,6 proc. w czerwcu – wynika ze wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego.
GUS opublikował w środę, 31 lipca, najnowsze dane dotyczące inflacji. Jak podał urząd, ceny towarów i usług konsumpcyjnych według szybkiego szacunku wskaźnika wzrosły w lipcu 2024 r. o 4,2 proc. w porównaniu z analogicznym miesiącem ubiegłego roku" – informuje Rzeczpospolita.
W ujęciu rocznym „najmocniej wzrosły ceny nośników energii – aż o 10 proc., żywność zdrożała o 3,2 proc., a paliwa – 1,2 proc. W ujęciu miesięcznym, w lipcu – w porównaniu z czerwcem – inflacja ogółem wyniosła 1,4 proc., ale energia zdrożała aż o 11,8 proc. Ceny paliw pozostały średnio bez zmian, a ceny żywności spadły miesiąc do miesiąca o 0,5 proc”.
Jeden z ekspertów, Rafał Benecki, główny ekonomista ING BSK, powiedział Rzeczpospolitej, że „za cały wzrost rocznego wskaźnika inflacji odpowiadało wycofanie działań osłonowych w ramach tzw. tarczy energetycznej”. Również „częściowe odmrożenie cen gazu i energii elektrycznej (tu do końca 2025 r. obowiązuje cena maksymalna PLN500/MWh) podbiły roczną inflację o ok. 1,4 pkt. proc. względem czerwca”.
„W kolejnych miesiącach inflacja bazowa prawdopodobnie przestanie wyraźnie zwalniać, jej tempo wzrostu dalej będzie wysokie, głównie za sprawą szybkiego wzrostu cen usług. Powrót do poziomu 2,5 proc. prawdopodobnie zajmie ok. półtora roku” – powiedział Rzeczpospolitej Jakub Rybacki, kierownik zespołu makroekonomii PIE.
Wyniki audytu w Grupie PZU wskazują liczne przypadki naruszeń — podają dziennikarze „19:30”. Pieniądze miały być wyprowadzane na finansowanie kampanii PiS, a także na zabezpieczenie finansów partii na wypadek porażki.
Bank Pekao, który należy do grupy PZU „sponsorował (finansował) podmioty, inicjatywy i wydarzenia, które były związane z PiS, łącznie przeznaczył na to 23 mln zł” – piszą dziennikarze „19:30” TVP, cytując raport, do którego dotarli.
Zarząd banku Pekao miał mieć „aż 18 doradców, których pensje kosztowały 30 mln zł„. Według dziennikarzy ”najwięcej – jak wynika z audytu – bo aż 4,6 mln zł, zainkasował brat Zbigniewa Ziobry – Witold Ziobro. O kontrolę nad bankiem w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy ścierały się obozy Ziobry i Morawieckiego" – czytamy.
Należący do PZU Alior bank „finansował inicjatywy środowiska Suwerennej/Solidarnej Polski”.
W raporcie wspomniany jest również ubezpieczyciel Link4, który otrzymał „nakaz, by koncentrować się na skali przychodów, nie adekwatności składki ubezpieczenia, co prowadziło do powstania strat finansowych – w 2023 r. aż 30 mln zł".
Audytorzy zarzucają — według dziennikarzy „19:30” — że finansowanie „celów politycznych Zjednoczonej Prawicy sporo kosztowało spółkę PZU Zdrowie, a jej strata finansowa w 2023 roku sięgnęła 75 mln zł”.
Co więcej, raport również donosi, że „prowadzone działania sponsoringowe i marketingowe miały wspierać wynik wyborczy Prawa i Sprawiedliwości”, a w tym podejmowanie "działań – jak się wydaje – nakierowanych na wyprowadzenie środków pieniężnych PZU/PZUZ (Zdrowie – red.), tak, by w przypadku przegranych przez tę formację wyborów parlamentarnych środowisko Prawa i Sprawiedliwości miało pieniądze na dalsze działanie”.
„Istnieje podejrzenie, że środki wypłacone przez PZU na rzecz Fundacji Polska Wielki Projekt były faktycznie przeznaczone do prowadzenia kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości” – mozna przeczytać w raporcie. ”Za przykład podano sponsorowanie przez PZU konferencji na Wawelu „Jan Paweł II, Inspiracja dla świata”, która odbyła się niedługo przed wyborami parlamentarnymi, brali w niej udział Beata Szydło czy Przemysław Czarnek".
Ustalenia, dziennikarzy „19:30”, to kolejny przykład wątpliwości związanych z finansami Prawa i Sprawiedliwości, który w środę weźmie pod uwagę Państwowa Komisja Wyborcza, decydując „o przyznaniu bądź pozbawieniu PiS subwencji z budżetu państwa, a mowa o kwocie 25,9 mln zł”.