0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Włodek / ...

Dzień na żywo. Karol Nawrocki kandydatem PiS na prezydenta

Świat

Na kongresie Przyszłość Polska prezes Jarosław Kaczyński przedstawił kandydata „obywatelskiego". To obecny prezes IPN Karol Nawrocki, nominat PiS.

Google News

16:30 22-10-2024

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Sikorski reaguje na dywersję Kremla w Polsce. Zamyka rosyjski konsulat w Poznaniu

„Podjąłem decyzję o wycofaniu zgody na funkcjonowanie konsulatu Federacji Rosyjskiej w Poznaniu. Jej personel zostanie uznany za osoby niepożądane” – poinformował Sikorski. W odpowiedzi Kreml grozi „bolesnymi retorsjami”

Co się wydarzyło?

„W ostatnich dniach sąd w Polsce uznał, że prokuratura przedstawiła mocne dowody na to, że w Polsce doszło do próby dywersji i za tą próbą stał obcy wywiad” – powiedział we wtorek, 22 października 2024 szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. I dodał, że za próbami dywersji stoi Rosja. „W związku z tym podjąłem decyzję o wycofaniu zgody na funkcjonowanie konsulatu Federacji Rosyjskiej w Poznaniu. Jej personel zostanie uznany za osoby niepożądane w Rzeczpospolitej Polskiej” – przekazał szef polskiego MSZ. Konsulat w Poznaniu to jedna z czterech placówek dyplomatycznych Rosji w Polsce.

Sikorski swoje wystąpienie zaczął od podkreślenia, że Kreml prowadzi wojnę hybrydową w Ukrainie, a także zachodniej Europie. Działania destabilizujące mają według szefa polskiego MSZ polegać na agresji informacyjnej, atakach cybernetycznych, prowokacjach na granicy polsko-białoruskiej, a także aktach dywersji.

Sikorski wezwał Moskwę do zaprzestania prowadzenia wojny hybrydowej przeciwko Polsce. „W wypadku kontynuacji rezerwujemy prawo do podejmowania kolejnych stanowczych działań” – mówił.

Na decyzję o zamknięciu rosyjskiego konsulatu w Poznaniu zareagowała już rzeczniczka Kremla Maria Zacharowa. Jak podaje PAP, zagroziła Polsce „bolesnymi retorsjami”, a decyzję uznała za „kolejny wrogi krok” władz w Warszawie.

Rzecznik MSZ Paweł Wroński poinformował, że rosyjski konsulat w Poznaniu przestanie działać w ciągu kilku dni.

Jaki jest kontekst?

Szczegóły sprawy sądowej, do której odwoływał się Radosław Sikorski, opisała „Gazeta Wyborcza”. 16 października przed wrocławskim Sądem Okręgowym stanął obywatel Ukrainy Serhij S. Prokuratura Krajowa oskarża go o próbę przygotowania sabotażu na zlecenie rosyjskiego wywiadu. Mężczyzna planował podpalenie Centrum Dekoral przy ul. Kwidzyńskiej we Wrocławiu, gdzie znajdują się materiały łatwopalne. Zatrzymała go Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Choć Serhij jest obywatelem Ukrainy, na jego profilu na Facebooku funkcjonariusze znaleźli informacje, że „rozmawia tylko po rosyjsku”. Z akt sprawy wynika, że rosyjski wywiad poszukiwał ochotników przez internet. Dokładnie chodziło o „partyzantów gotowych do dokonywania podpaleń”. Za organizację prowokacji we Wrocławiu rosyjskie służby oferowały 5 tys. dolarów.

Inne teksty OKO.press o rosyjskich prowokacjach

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

15:48 22-10-2024

Prawa autorskie: Fot. Marcin Kucewicz / Agencja Wyborcza.plFot. Marcin Kucewicz...

Reklama rządu PiS pod płaszczykiem kampanii społecznych. Jest raport NIK

148 mln złotych przeznaczone na kampanie społeczne rząd PiS wydał nieefektywnie, a 19 mln z naruszeniem prawa – ustalili kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli. Będą zawiadomienia do prokuratury

Co się wydarzyło?

22 października 2024 Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport na temat wydatkowania środków publicznych na kampanie społeczne w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy. W latach 2016-2023 władza wydała 148 mln zł w sposób, który kontrolerzy określili jako „nienależyty, nieracjonalny i nieefektywny”. Olbrzymie środki zaangażowano nie tyle do osiągnięcia konkretnych celów społecznych, ile do promocji i zwiększenia widoczności rządu.

Najbardziej rażącym przykładem niecelowego wydania środków jest kampania „Zwroty, które cieszą”. W 2023, a więc wyborczym roku, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów i Ministerstwo Finansów przeznaczyły 7,2 mln zł na to, żeby utrzymać społeczne poczucie zadowolenia z regulacji podatkowych. Przekaz był prosty: to dzięki PiS Polacy mogą cieszyć się ze zwrotu podatków, choć tak naprawdę zyskali głównie najlepiej zarabiający, a cała operacja była wynikiem wycofania się rządu Mateusza Morawieckiego z części założeń Polskiego Ładu. NIK zapowiedział, że w tej sprawie złoży wnioski do prokuratury. Trzem ówczesnym urzędnikom KPRM i MF zarzuca „niedopełnianie obowiązków i działanie na szkodę interesu publicznego”.

Przykładem niewłaściwego wydania środków publicznych jest też kampania „Liczy się Polska” z 2021 roku. Oficjalnie miała służyć poprawie nastrojów po pandemii COVID-19 i przekonaniu Polek i Polaków, że rząd efektywnie dysponuje unijnymi pieniędzmi. Kontrolerzy stwierdzili jednak, że kampania miała znacznie węższe grono odbiorców. Chodziło przede wszystkim o namówienie parlamentarzystów do przegłosowania unijnego Funduszu Odbudowy. Na ten cel rząd wydał 6 mln zł.

W innych przypadkach, cele kampanii w ogóle nie zostały określone, a urzędnicy nie byli zobowiązani do weryfikowania ich skutków. Jak wylicza NIK:

  • ponad 19 mln zł przeznaczono na zakup czasu antenowego i emisję audycji w stacjach telewizyjnych lub radiowych, naruszając przepisy o zamówieniach publicznych lub wewnętrzne uregulowania;
  • ponad 9,6 mln zł wydano w sposób niecelowy i niegospodarny na realizację kampanii, których nie poprzedziły analizy uzasadniające konieczność ich przeprowadzenia lub kontynuacji;
  • 6,7 mln zł kosztowało pięć kampanii, w przypadku których w umowach na zakup czasu antenowego nie określono oczekiwanego zasięgu i skali jej oddziaływania na odbiorców. To nie pozwoliło na ocenę skuteczności przekazu informacyjnego i uniemożliwiło weryfikację efektywności zastosowanych kanałów komunikacyjnych;
  • ponad 4 mln zł przeznaczono na zakup czasu antenowego w stacjach telewizyjnych i radiowych o znikomej oglądalności lub słuchalności;
  • w dwóch kampaniach, w których nie osiągnięto planowanych wskaźników dotarcia do odbiorców, nie domagano się od wykonawców kar umownych. W umowach nie sprecyzowano bowiem sankcji, jakie grożą za niezrealizowanie zadeklarowanych rezultatów.

W sumie 18 z 20 skontrolowanych kampanii NIK ocenił negatywnie.

Jaki jest kontekst?

NIK systematycznie sprawdza, w jaki sposób działały instytucje publiczne w czasie rządów PiS. Dużym obszarem kontroli jest system wydatkowania środków publicznych. Dzięki kontrolerom opinia publiczna dowiedziała się, że Fundusz Patriotyczny rozdał aż 102 miliony 461 organizacjom, a pieniądze przyznawano z naruszeniem zasad: zmieniano punktację, poprawiano wnioski, nie zważano na powiązania ekspertów z organizacjami, a część dotacji dyrektor Instytutu Jan Żaryn rozdał sam, po uważaniu. W praktyce Fundusz Patriotyczny (tak jak inne fundusze celowe np. Fundusz Sprawiedliwości) wspierał głównie organizacje katolickie sprzyjające władzy PiS oraz służył do pozyskiwania poparcia wśród narodowców.

Kontrolerzy NIK weryfikują też wydolność instytucji. W ten sposób opinia publiczna poznała np. wstrząsające fakty na temat funkcjonowania służb specjalnych. Choć cały raport był tajny, jawny komunikat NIK mówił o absolutnym braku politycznej kontroli nad ich działaniami. NIK stwierdził wówczas, że:

  • System nadzoru, koordynacji oraz kontroli działalności służb specjalnych jest nieskuteczny i nie opowiada standardom obowiązującym w demokratycznych państwach prawa.
  • Nie zapewnia efektywnego nadzoru nad realizacją zadań służb.
  • Nie gwarantuje, że w toku ich wykonywania będą przestrzegane obowiązujące przepisy prawa oraz respektowane prawa i wolności obywatelskie.
  • Stan ten jest efektem nie tylko wadliwych rozwiązań organizacyjno-prawnych, ale również rażących zaniedbań ze strony ludzi powołanych do nadzoru nad funkcjonowaniem służb specjalnych.

Ocenie podlegały też flagowe reformy rządów PiS, np. zmiany w systemie edukacji. Kontrola NIK podważyła fundamenty deformy ministry Anny Zalewskiej. Wśród nowych patologii szkolnictwa kontrolerzy wymieniali: wzrost liczby nauczycieli wędrujących, pogorszenie warunków nauki w 1/3 szkół, wydłużenie czasu pracy. Wskazywali też, że przeładowane podstawy programowe w 80 proc. pisali nominaci Zalewskiej, w tym sami pracownicy MEN.

Inne teksty OKO.press o kontrolach NIK

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

13:20 22-10-2024

Prawa autorskie: fot. Agata Kubis / OKO.pressfot. Agata Kubis / O...

Holland krytykuje Tuska: Polityka liberalno-demokratyczna nigdy nie wygrała z faszyzmem przejmując jego agendę

Kilkadziesiąt osób demonstrowało dziś w Warszawie przeciwko decyzji premiera Donalda Tuska o cofnięciu prawa do azylu. „Czy chcemy zaprzepaszczać wszystko, co stanowiło szczepionkę przeciwko faszyzmowi po II WŚ?” – pytała podczas wydarzenia reżyserka Agnieszka Holland

Co się wydarzyło?

22 października 2024 pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów w Warszawie odbył się protest przeciwko ograniczaniu prawa do azylu zorganizowany przez Obywateli RP i Ogólnopolski Strajk Kobiet. W demonstracji pod hasłem „Azyl, prawo, konstytucja!” wzięło udział kilkadziesiąt osób, w tym Agnieszka Holland, reżyserka filmu „Zielona Granica”, który w fabularyzowany sposób opowiada o początkach kryzysu humanitarnego na pograniczu polsko-białoruskim.

Holland krytykowała rząd Tuska za manipulowanie społeczeństwem w kwestii migracji. „Liczba migrantów jest mniejsza niż była przed rokiem, przed pięcioma laty, na pewno znacznie mniejsza niż w 2015 roku. To jest kilkaset tysięcy osób rocznie w całej Europie. Znamy liczbę tych, którzy na tej granicy [red. polsko-białoruskiej] ubiegali się o azyl. To są liczby poniżej 2 tys. Czy naprawdę jest to największe niebezpieczeństwo, które dziś nam grozi? Czy chcemy zaprzepaszczać wszystko, co stanowiło szczepionkę przeciwko faszyzmowi i nacjonalizmowi po II Wojnie Światowej?” – pytała Holland.

Reżyserka podkreślała, że migracji nie da się odwołać decyzjami politycznymi. Migracje są wyzwaniem, bywają problemem społecznym, ale populistyczni i centrowi politycy widzą dziś w nich szansę jedynie na własny zysk. „Oni pomyśleli, że najłatwiej będzie zdobywać wyborcze zwycięstwo, szczując na ludzi, konstruując figurę migranta jako wroga, kozła ofiarnego, zagrożenia. A następnie rozwiązując ten »problem« w sposób, który jest radykalny, który łamie także nasze prawa” – mówiła Holland.

„Jeżeli dla Europy stanie się jasne, że azyl jest pustym dźwiękiem, to może się okazać, że za rok, dwa, trzy, także dla nas nie ma prawa azylu. To nie jest tak, że prawa dotyczą tylko jednej kategorii ludzi. W momencie, gdy dzielimy ich na tych, którzy mają prawo do bezpieczeństwa i tych, którzy go nie mają, na tych, którzy mogą żyć i na tych, którzy nie mogą żyć, to przejmujemy absolutnie faszystowską agendę. Doświadczenia historii pokazują, że żadna polityka liberalno-demokratyczna nigdy nie wygrała z faszyzmem, przejmując jego agendę. To się po prostu nie udaje” – dodała reżyserka.

Na miejscu była nasza fotoreporterka Agata Kubis.

Warszawa 22.10.2024 r. „Azyl, prawo, konstytucja!” Pod taką nazwą została zorganizowana demonstracja pod siedzibą Kancelarii Premiera. W wydarzeniu  wzięło udział kilkadziesiąt osób, wyrażając swój sprzeciw na decyzję Premiera Donalda Tuska o cofnięciu prawa do azylu dla osób uchodźczych.
Fot. Agata Kubis / OKO.press
Warszawa 22.10.2024 r. „Azyl, prawo, konstytucja!” Pod taką nazwą została zorganizowana demonstracja pod siedzibą Kancelarii Premiera. W wydarzeniu  wzięło udział kilkadziesiąt osób, wyrażając swój sprzeciw na decyzję Premiera Donalda Tuska o cofnięciu prawa do azylu dla osób uchodźczych.
fot. Agata Kubis / OKO.press
Warszawa 22.10.2024 r. „Azyl, prawo, konstytucja!” Pod taką nazwą została zorganizowana demonstracja pod siedzibą Kancelarii Premiera. W wydarzeniu  wzięło udział kilkadziesiąt osób, wyrażając swój sprzeciw na decyzję Premiera Donalda Tuska o cofnięciu prawa do azylu dla osób uchodźczych.
fot. Agata Kubis / OKO.press

Jaki jest kontekst?

12 października na konwencji partyjnej KO, która odbyła się pod hasłami bezpieczeństwa i kontroli, premier Donald Tusk zapowiedział czasowe zawieszenie prawa do azylu. Szef rządu tłumaczył, że miałoby to uspokoić sytuację na granicy polsko-białoruskiej. „Dobrze wiemy, jak to jest wykorzystywane przez Łukaszenkę, Putina, przez szmuglerów, przemytników ludzi, handlarzy ludźmi, jak to prawo do azylu jest wykorzystywane dokładnie wbrew istocie prawa do azylu” – mówił Tusk. I podkreślał, że będzie domagał się uznania tej decyzji w Europie.

Zapowiedź szefa polskiego rządu wywołała głośne protesty organizacji społecznych i ekspertów, którzy wskazywali, że zmiany są niezgodne nie tylko z zapisami polskiej konstytucji, ale także obowiązującym nas prawem międzynarodowym. Także według KE plany polskiego rządu mogą naruszać zobowiązania Polski w zakresie praw człowieka. Rzecznik Komisji Europejskiej odnosząc się do słów Donalda Tusk, stwierdził, że państwa członkowskie „mają międzynarodowe i unijne zobowiązania, w tym obowiązek zapewnienia dostępu do procedury azylowej”.

W strategii migracyjnej, którą rząd przyjął trzy dni później, 15 października, znalazły się założenia blokady prawa do azylu. Według twórców projektu, zasady przyznawania ochrony krajowej i międzynarodowej cudzoziemcom są obecnie instrumentalnie wykorzystywane przez reżimy dyktatorskie, a Polska mierzy się z tym wyzwaniem, odpierając ataki ze strony Białorusi i Rosji. Dlatego rząd „kierując się zasadami humanitaryzmu oraz praktycznej realizacji praw człowieka będzie domagał się zmiany dotychczasowego podejścia do przyznawania azylu. Gwarancje prawne, w jakie wyposażeni są migranci, w tym nielegalnie przekraczający granicę, nie mogą oznaczać istnienia zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa oraz ich samych. W przypadku realnego zagrożenia destabilizacji państwa przez napływ imigrantów, możliwe powinno być czasowe i terytorialne zawieszanie prawa do przyjmowania wniosków o azyl”.

Inne teksty OKO.press o strategii migracyjnej rządu

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

11:36 22-10-2024

Prawa autorskie: Islam AHMED / AFPIslam AHMED / AFP

Blinken z wizytą w Izraelu. Szef UNRWA o sytuacji w Strefie Gazy: „Zapach śmierci jest wszędzie”

Hezbollah wysyła rakiety na Izrael, Izrael wciąż atakuje cele w Libanie. Północ Strefy Gazy od niemal trzech tygodni jest pod ciągłym ostrzałem IDF, a liczba ofiar cywilnych dramatycznie rośnie. We wtorek 22 października 2024 z misją deeskalacji przyleciał do Izraela szef amerykańskiej dyplomacji

Co się wydarzyło?

Philippe Lazzarini, szef UNRWA, agendy ONZ ds. Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie, opublikował na platformie X dramatyczny wpis, w którym informuje o warunkach humanitarnych w północnej części Strefy Gazy. Ten obszar od niemal trzech tygodni jest nieprzerwanie bombardowany przez izraelskie siły.

Pracownicy terenowi agendy ONZ zgłaszają niedobory wody, żywności i opieki medycznej. „Na całym terytorium czuć zapach śmierci” – napisał Lazzarini. Martwe ciała leżą na drogach lub pod gruzami zawalonych budynków. „Misje mające na celu usunięcie ciał lub zapewnienie pomocy humanitarnej są odrzucane. W północnej Gazie ludzie czekają tylko na śmierć. Czują się opuszczeni, zrozpaczeni i samotni. Żyją z godziny na godzinę, bojąc się śmierci w każdej sekundzie” – napisał szef UNRWA na platformie X. Za absolutnie minimum Lazzarini uznał konieczność zawieszenia bombardowań na kilkanaście godzin, tak by umożliwić palestyńskim rodzinom skuteczną ewakuację.

Jak podają palestyńskie służby medyczne, w izraelskich bombardowaniach północnej części Strefy Gazy zginęło w ostatnich 17 dniach co najmniej 640 Palestyńczyków.

Z wizytą w Izraelu przebywa dziś, we wtorek 22 października 2024, szef dyplomacji USA Antony Blinken. Amerykanie chcą przekonać Izrael do wznowienia negocjacji ws. rozejmu w Gazie. Na agendzie jest też próba dyplomatycznego rozwiązania konfliktu z Hezbollahem oraz ewentualna odpowiedź Izraela na atak Iranu. To jedenasta wizyta Blinkena w Izraelu w ostatnim roku. We wtorek, tuż przed przylotem amerykańskiej dyplomacji, syreny alarmowe zawyły m.in. Tel Awiwie. Hezbollah wystrzelił w kierunku Izraela w sumie 20 rakiet — wszystkie udało się przechwycić. Izraelska armia nie przestaje atakować cele w Libanie. W poniedziałek wieczorem bomby spadły w pobliżu szpitala uniwersyteckiego im. Rafika Haririego w Bejrucie – największej placówki medycznej w Libanie. W wyniku ataku zginęła czwórka cywili, w tym jedno dziecko.

Jaki jest kontekst?

Izrael walczy obecnie na trzech frontach: z Hamasem w Palestynie, Hezbollahem w Libanie oraz przygotowuje się do uderzenia odwetowego za październikowy atak rakietowy Iranu. W ostatnich tygodniach światowe media najwięcej uwagi poświęcały inwazji na południowy Liban, gdzie liczba ofiar przekroczyła 2 400 osób. Ale izraelska akcja odwetowa wymierzona w Hamas oraz palestyńską ludność cywilną wciąż trwa. Według Hamasu w Gazie zginęło już ponad 42 tys. Palestyńczyków, a niemal 100 tys. zostało rannych. Biuro Wysokiego Komisarza ONZ poinformowało, że ciągłe bombardowania najdalej wysuniętego na północ terytorium oblężonej enklawy, może prowadzić do całkowitego „zniszczenia palestyńskiej ludności”, skazanej na wysiedlenia i śmierć. W regionie najsilniej dotkniętym nalotami wciąż przebywa co najmniej 175 tys. osób. „Ci ludzie znajdują się w absolutnie niewyobrażalnych warunkach” – mówił Al-Jazeerze Sam Rose (UNRWA).

Inne teksty o sytuacji na Bliskim Wschodzie

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

09:37 22-10-2024

Prawa autorskie: Fot. Albert Zawada / Agencja Wyborcza.plFot. Albert Zawada /...

Prof. Bilewicz wygrał z prezydentem Dudą w sądzie

Prezydent Andrzej Duda od początku 2019 roku wstrzymywał nadanie profesorskiego tytułu psychologowi społecznemu Michałowi Bilewiczowi. W wyroku z 15 października 2024 NSA nakazał głowie państwa rozpatrzenie sprawy w ciągu miesiąca

Co się wydarzyło?

15 października 2024 Naczelny Sąd Administracyjny przyznał rację psychologowi społecznemu prof. Michałowi Bilewiczowi w sporze z prezydentem Andrzejem Dudą, który od 2019 roku blokuje nadanie uczonemu tytułu profesora. NSA oddalił skargę kasacyjną głowy państwa, utrzymując w mocy wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Prof. Michał Bilewicz poskarżył się na „przewlekłość postępowania”. Urzędnicy z Kancelarii Prezydenta najpierw twierdzili, że głowę państwa nie obowiązują żadne terminy przy podpisaniu nominacji. Później, składając skargę kasacyjną, podnosili, że prezydent nie jest organem administracyjnym, więc NSA nie jest właściwym sądem do rozpatrywania skargi. Ostatecznie Naczelny Sąd Administracyjny zobowiązał Andrzeja Dudę do rozpatrzenia sprawy prof. Bilewicza w ciągu miesiąca od otrzymania prawomocnego wyroku sądu.

W wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej prof. Bilewicz podkreślał, że prezydent nie jest uprawniony do oceny wniosków o nadanie tytułu profesora. Jego rolą jest niezwłoczne podpisanie nominacji. „Mam nadzieję, że wyrok ten uniemożliwi kolejnym głowom państwa arbitralne decydowanie, komu należy się tytuł naukowy – a komu nie. Takie podejście stanowi naruszenie autonomii nauki, to w końcu wyłącznie naukowcy powinni decydować w awansach innych naukowców, bo tylko oni mają do tego niezbędne kompetencje” – komentował prof. Bilewicz.

Mimo że od wyroku minął tydzień, Kancelaria Prezydenta wciąż oficjalnie nie skomentowała sprawy.

Prof. Bilewicz na antenie radia TOK FM potwierdził, że jeśli prezydent podpisze jego nominację, to weźmie udział w oficjalnej ceremonii. „Chciałbym, aby cała sprawa się zakończyła. Niezależnie od mojej oceny samego Andrzeja Dudy, to jest prezydent wybrany przez większość Polaków, więc jego udział w tej ceremonii jest uzasadniony z punktu widzenia jego pozycji i powagi państwa” – mówił.

Jaki jest kontekst?

W Polsce istnieją dwa rodzaje profesorów: uczelniani i tzw. belwederscy. „Profesor” to stanowisko, na które powołuje uczelnia naukowca ze stopniem doktora habilitowanego. „Profesor” to także tytuł naukowy, który nadaje prezydent RP. Jest to zwieńczenie kariery naukowej, ostatni szczebel awansu. Osoby ubiegające się o najwyższe laury w świecie nauki muszą przejść skomplikowaną procedurę, której najważniejszym elementem jest ocena dorobku recenzowanego przez specjalistów. Już w grudniu 2018 roku Centralna Komisja do spraw Stopni i Tytułów (dziś Rada Doskonałości Naukowej) zdecydowała, że zwróci się do prezydenta Andrzeja Dudy z wnioskiem o nadanie Bilewiczowi tytułu profesora. Oficjalna data złożenia pisma to 15 stycznia 2019 roku. Zgodnie z ustawą nadanie tytułu to czysta formalność.

Jak już pisaliśmy, w kompetencjach prezydenta nie leży ocena wniosku. Prezydent nie może także odmówić podpisania postanowienia o nadanie tytułu. Andrzej Duda wrzucił jednak wniosek w sprawie profesury Bilewicza do „zamrażarki”, blokując nominację przez ponad 5 lat. W lakonicznej korespondencji urzędnicy przekonywali, że wszystko procedowane jest zgodnie z przepisami prawa. W sprawie Bilewicza nie pomogły ani interwencje Rzecznika Praw Obywatelskich, ani wyroki sądów w bliźniaczych sprawach (m.in. prof. Waltera Żelaznego).

Choć Kancelaria Prezydenta nigdy nie zajęła w tej sprawie jasnego stanowiska, eksperci wskazywali na polityczne uwarunkowania blokowania profesury. Prof. Michał Bilewicz, rocznik 1980, to doktor habilitowany nauk społecznych, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, kierownik Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW. Wykłada na Wydziale Psychologii UW. Zajmuje się m.in. badaniem postaw antysemickich w społeczeństwie polskim. Wielokrotnie naraził się rządzącym (oraz narodowej prawicy). Prorządowe media krytykowały go m.in. za wykład o mowie nienawiści wygłoszony w POLIN w marcu 2018 roku — w 50. rocznicę antysemickiej nagonki przeprowadzonej przez władze PRL. Bilewicz mówił wówczas o antysemickim języku propagandy rządu PiS oraz skrajnej prawicy.

Teksty OKO.press o sprawie prof. Bilewicza

Przeczytaj także:

Przeczytaj także: