Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka. Chodzi o aferę wokół uczelni Collegium Humanum
W sprawie skokowego wzrostu stawki za publiczny żłobek interweniował resort rodziny. Władze miasta twierdzą, że nie spina im się budżet.
Potrzeba było ministerialnej interwencji, by Koszalin obniżył stawki za korzystanie z miejskich żłobków. Planowana podwyżka była drastyczna – z 580 do 1750 złotych. Oznaczałoby to, że na pokrycie pełnej kwoty nie starczyłoby tak zwane „babciowe”, czyli wynoszący 1500 złotych miesięcznie dodatek na opiekę nad dzieckiem. Przedstawiciele władz miasta nie krygowali się mówiąc o przyczynach takiej decyzji miejskich radnych.
„”Po zmianach będzie podwyżka dla rodziców, bo budżet nam się nie spina. Brakuje ponad 20 mln zł" – przyznał zastępca prezydenta Koszalina Sebastian Tałaj. Włodarze tłumaczyli, że dzięki podwyżkom do kasy miasta co miesiąc będzie trafiać prawie 900 tys. złotych. Pieniądze miałyby być przeznaczone między innymi na utrzymanie żłobków, ale i na bieżące wydatki miasta.
Za to rodzice, zamiast liczyć oszczędności, musieliby liczyć się z wydatkiem. Po wydaniu 1500 złotych z programu „Aktywny Rodzic” (bo tak oficjalnie nazwane jest „babciowe”) wciąż musieliby dopłacić 250 złotych z własnej kieszeni. Propozycja ta przeszła głosami Koalicji Obywatelskiej, przy sprzeciwie wszystkich innych klubów w Radzie Miasta.
Polityczna burza po tej decyzji odbiła się sporym echem w krajowej polityce. Wystarczyło to, by sprawą zainteresowało się Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Do rządzonego przez KO Koszalina z interwencją pojechała wiceszefowa tego resortu Aleksandra Gajewska.
„Byłam dzisiaj z panem prezydentem w żłobku przy ul. Lelewela. Mogłam zobaczyć, że potrzebny jest remont, zobaczyć, jakie są potrzeby, jeśli chodzi o plac zabaw. Rozumiem, co pan prezydent chciał osiągnąć. Chciał mieć środki, by rozwój dzieci odbywał się w możliwie jak najlepszych warunkach” – mówiła Gajewska. Razem z prezydentem Koszalina Tomaszem Sobierajem zapowiedziała, że radni obniżą koszt miesięcznej opieki żłobkowej do 1500 złotych. „Deklaruję, że złożę dziś wniosek o zwołanie sesji nadzwyczajnej rady miasta i obniżenie tej opłaty do 1500 zł. Rodzice nie zapłacą za opiekę ani złotówki”- zapowiadał w czwartek Sobieraj.
To niejedyny przypadek dużych podwyżek w stawkach za publiczne żłobki. Podwyższyła je już Częstochowa – do równych „babciowemu” 1500 zł. Media informują też o dużych wzrostach stawek w prywatnych żłobkach związanych z wejściem programu „Aktywny Rodzic”.
„Babciowe” będzie miało trzy formy, które różnią się wysokością świadczenia. To:
Służby badają sprawę, ale pozostają spokojne
To kolejny taki przypadek. Pierwszy balon – również prawdopodobnie używany przez służby meteorologiczne – został zabezpieczony przez policję w czwartek rano pod Dobrym Miastem w powiecie olsztyńskim. Na jego powierzchni widać było napisy po rosyjsku.
Odnaleźli go funkcjonariusze straży leśnej w okolicach Orzechowa pod Dobrym Miastem. „Nikt nie widział, jak ten przedmiot spada, więc nie do końca można mówić, że coś spadło, że to balon. Z czym mamy do czynienia, zapewne wkrótce się wyjaśni" — powiedział oficer prasowy KMP w Olsztynie Jacek Wilczewski.
Po południu pod Piszem, również w woj. warmińsko-mazurskim, jeden z mieszkańców zauważył kolejny podobny obiekt. Policja przekazała Polskiej Agencji Prasowej, że zabezpieczyła przedmiot i trwa ustalanie, do czego służył balon i skąd pochodził. Wojewódzka komenda w Olsztynie potwierdziła jednak, że przypomina on wyglądem balon meteorologiczny.
Podobne instrumenty meteorologiczne stosunkowo często przelatują zza rosyjskiej i białoruskiej granicy. Wiosną na Mazurach znaleziono kilka balonów. Za każdym razem służby wykluczały, by znajdowały się w nich elementy aparatury szpiegowskiej. Bardzo możliwe, że podobnie będzie i tym razem, a balon pochodzi ze stacji meteo w Kaliningradzie.
Śledczy postawili zarzuty dwóm osobom. Politycy PiS nazywają działanie prokuratury „wendetą” lub „igrzyskami” politycznymi.
Prokuratura bada nieprawidłowości w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Według ustaleń śledczych dwie osoby miały brać udział w zorganizowanej grupie przestępczej, przekroczyć swoje uprawnienia i niedopełnić obowiązków „w celu osiągnięcia korzyści majątkowej”. Takie zarzuty prokuratura postawiła byłemu prezesowi RARS Michałowi K. i Pawłowi Sz. Od razu rozpoczęto poszukiwania obu mężczyzn.
„Wobec zachodzącej konieczności wszczęcia poszukiwań podejrzanych listami gończymi, prokurator skierował do Sądu Rejonowego Katowice-Wschód w Katowicach wnioski o zastosowanie wobec nich środków zapobiegawczych w postaci tymczasowego aresztowania” – podaje prokuratura, która wyjaśnia, że obaj podejrzani mogą się ukrywać. Miejsce ich pobytu nie jest znane.
Podstawą postępowania są „materiały o charakterze niejawnym, jak również dwa zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstw”. Obaj poszukiwani mają też być zamieszani w pranie brudnych pieniędzy. Może chodzić o kontakty instytucji z twórcą marki Red is Bad, który z potężnym zyskiem sprzedawał Agencji między innymi agregaty prądotwórcze. Śledczy jeszcze w czerwcu potwierdzali, że interesują się tym wątkiem.
Co do nieczystych intencji prokuratury nie ma wątpliwości były premier Mateusz Morawiecki.
„Mamy dziś kolejny akt perfidnej politycznej zemsty bandy D. Tuska. Tym razem ofiarą padł były prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michał Kuczmierowski. Skierowanie przez prokuraturę wniosku o areszt ma dwa wymiary: 1. stanowi akt politycznej zemsty na ludziach którzy pracowali dla naszego rządu; 2. wywoła w przyszłości paraliż państwa, gdy trzeba będzie szybko podejmować decyzje w sytuacjach kryzysowych” – napisał w mediach społecznościowych.
„Prokuratura postanowiła, by w areszcie zamknąć szefa RARS, który dbał o to, by czuli się państwo bezpieczni w czasie pandemii COVID, jak i pomagać zmagającą się z wojną Ukrainie” – skomentował Piotr Müller z Prawa i Sprawiedliwości. Działania prokuratury nazwał „igrzyskami politycznymi”. Zwrócił też uwagę, że rząd przyjął sprawozdanie finansowe RARS.
Znaczenie RARS dla pomocy Ukrainie podkreślał również Michał Dworczyk. „Polska pomoc i organizacja logistyki dla całego świata była organizowana przez RARS” – przekonywał Dworczyk, chwaląc działanie byłego szefa Agencji.
Premier Donald Tusk zapowiedział nowe otwarcie dla koalicji, które ma położyć kres sporom w jej wnętrzu. Na razie nie wiemy, czego mają dotyczyć zmiany. Mają jednak trwać negocjacje w sprawie konkretów dotyczących choćby wspólnego programu mieszkaniowego. Według europosła Koalicji Obywatelskiej Borysa Budki rozmowy są obiecujące. Wśród najważniejszych tematów wymienił choćby prawa kobiet, choć ważnych kwestii jest o wiele więcej.
„Ja jestem przekonany, że to nowe otwarcie, o którym mówił pan premier Donald Tusk i ta nowa agenda przyniesie sporo pozytywnych zaskoczeń i sporo pozytywnych rozstrzygnięć w najbliższym czasie” – mówił Budka w TVN24.
Kościelnym oficjelom nie podoba się zasada łączenia osób z różnych klas w jedną grupę, która będzie uczęszczać na lekcję religii.
To dalszy ciąg spięcia pomiędzy klerem a resortem edukacji kierowanym przez Barbarę Nowacką. Episkopat nadal chce zmiany decyzji o nowych zasadach organizacji lekcji religii. Od 1 września szkoły będą mogły łączyć w grupy lekcji religii uczniów z różnych klas. Według rozporządzenia, jeśli na lekcje religii w danej klasie zgłosiło się poniżej 7 osób, będą mogły one uczęszczać na nie z uczniami z klas, gdzie chętnych do chodzenia na religię jest więcej. Łączenie dzieci z różnych klas zdaniem przedstawicieli Episkopatu ma być „dyskryminujące”.
Już kilka tygodni temu przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Wojciech Osiał zaznaczał, że zmiany „naruszają Prawo oświatowe i zasady pedagogiczne” i „wprowadzają poważne problemy w zakresie realizacji programu lekcji religii”.
W czwartek do wchodzących w życie za nieco ponad tydzień zasad odniósł się rzecznik Episkopatu Leszek Gęsiak.
„To rozporządzenie (...) zdaniem Kościołów zawiera bardzo liczne wady prawne. W związku z tym, po licznych konsultacjach, także w gronie specjalistów w zakresie prawa kanonicznego i prawa cywilnego, zarówno Kościół katolicki, jak i Polska Rada Ekumeniczna, zdecydowały się na przygotowanie specjalnej petycji, która dziś rano o godz. 10 została złożona w sekretariacie pierwszej prezes Sądy Najwyższego” – poinformował ks. Gęsiak. W piśmie skierowanym do SN Episkopat i PRE domagają się skierowania sprawy do Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej.