0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Security forces disperse protesters, who attempted to surround the Parliament building in opposition to the government's decision to delay European Union (EU) accession negotiations until 2028 in downtown Tbilisi on November 28, 2024, after Prime Minister Irakli Kobakhidze said the country would not pursue European Union accession until 2028. (Photo by Giorgi ARJEVANIDZE / AFP)Security forces disp...

Dzień na żywo. Zamieszki w Gruzji. Olejniczak usłyszał zarzuty, ale nie trafi do aresztu

Świat

Fala prozachodnich protestów przetacza się przez Gruzję po zmianie kursu nowej władzy w tym kraju. Były polityk SLD pozostanie na wolności – jednak pod dozorem policyjnym i za poręczeniem majątkowym w wysokości miliona złotych

Google News

09:57 17-10-2024

Prawa autorskie: Fot. Anatolii STEPANOV / AFPFot. Anatolii STEPAN...

Zełenski ogłosił plan zwycięstwa Ukrainy. NATO odpowiada z rezerwą

Prezydent Wołodymyr Zełenski przedstawił w ukraińskim parlamencie pięciopunktową strategię zakończenia wojny z Rosją. Sekretarz generalny NATO Mark Rutte mówi o „silnym sygnale”, którego jednak nie może poprzeć w całości

Co się wydarzyło?

W środę 16 października prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przedstawił w ukraińskim parlamencie – Radzie Najwyższej – „plan zwycięstwa” z Rosją. W posiedzeniu parlamentu wzięli udział najważniejsi urzędnicy państwowi, a także przedstawiciele służb specjalnych i wojska.

Poza pięcioma ogłoszonymi oficjalnie punktami plan zawiera także trzy tajne dodatki. Strategia Zełenskiego, dzięki której Ukraina miałaby zwycięsko zakończyć wojnę jeszcze w 2025 roku, zakłada:

  • Zaproszenie Ukrainy do członkostwa w NATO – już teraz. „Zdajemy sobie sprawę, że członkostwo w Sojuszu jest kwestią przyszłości, a nie teraźniejszości. Putin musi jednak zobaczyć, że jego geopolityczne kalkulacje zawodzą” – mówił Zełenski.
  • Wzmocnienie ukraińskiej obrony i odwrócenie wojny w kierunku Rosji – w znaczeniu powrotu wojny na terytorium wroga. Cel: Rosjanie muszą odczuć skutki wojny i skierować swoją nienawiść w stronę rosyjskich władz. Ten punkt zawiera niejawny załącznik z wykazem potrzebnej Ukrainie broni.
  • Powstrzymywanie rosyjskiej agresji – ten punkt także został opatrzony niejawnym załącznikiem, do którego dostęp mają przywódcy USA, Wielkiej Brytanii i Włoch. Chodzi o rozmieszczenie na terytorium Ukrainy kompleksowego pakietu odstraszania strategicznego o charakterze innym niż jądrowy. W załączniku wyszczególnione są potrzeby Ukrainy w tym zakresie.
  • Wzmocnienie strategicznego i gospodarczego potencjału Ukrainy poprzez ochronę surowców naturalnych znajdujących się na jej terytorium, m.in. uranu, tytanu i litu. Ukraina chciałaby podpisać z partnerami porozumienie dotyczące obrony tych bogactw oraz wspólnego ich wykorzystania. Tym samym wzmocniono by presję gospodarczą na Rosję. Punkt zawiera niejawny załącznik udostępniony USA i UE.
  • Piąty punkt dotyczy okresu powojennego. Zełenski chce, by UE i NATO skorzystały z doświadczeń Ukrainy. Proponuje, by po wojnie wojska amerykańskie w Europie zostały zastąpione wojskami ukraińskimi.

Z planem Zełenskiego jako pierwsi zapoznali się Amerykanie. Prezydent Ukrainy przedstawił go prezydentowi Bidenowi oraz kandydatom w wyborach prezydenckich Kamali Harris i Donaldowi Trumpowi podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych. Z nieoficjalnych przekazów prasowych wynika, że reakcje były umiarkowanie sceptyczne. Następnie Zełenski rozmawiał z rządami Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Niemiec.

Na plan w środę 16 października zareagował Sekretarz Generalny NATO Mark Rutte.

„To oczywiście silny sygnał od Zełenskiego i jego zespołu, że opracowali ten plan. [...] To nie znaczy, że mogę tutaj powiedzieć, że popieram cały plan. Byłoby to trochę trudne, ponieważ jest wiele kwestii, które musimy lepiej zrozumieć” – powiedział Rutte na konferencji prasowej w Brukseli.

Zełenski zamierza przedstawić plan także podczas rozpoczynającego się dziś dwudniowego szczytu Unii Europejskiej. Rosja uznała, że jest za wcześnie, by szczegółowo odnieść się do planu, ale poleciła ukraińskim władzom, by „otrzeźwiały”.

Jaki jest kontekst?

W lutym 2025 roku miną trzy lata od pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Choć liczbę ofiar trudno oszacować, we wrześniu tego roku (od początku konfliktu w 2014 roku) prawdopodobnie przekroczyła milion osób. UE i USA przekazały broniącemu się państwu łącznie ponad 150 mld dolarów wsparcia w postaci broni, pomocy humanitarnej i gospodarczej. Do krajów Unii Europejskiej wyjechało z Ukrainy ponad 6 mln uchodźców.

Ale choć Zachód wspiera Ukrainę, wciąż obawia się „eskalacji” wojny z Rosją, państwem posiadającym największy na świecie arsenał broni jądrowej. NATO deklarowało już co prawda, że Ukraina powinna zostać członkiem Sojuszu, ale jak dotąd nie wystosowało dla niej oficjalnego zaproszenia, które byłoby początkiem procesu akcesji. Dołączenie do NATO z pewnością zostałoby przez Rosję odebrane jako wrogie posunięcie Sojuszu, bo to właśnie rzekoma działalność NATO na ukraińskim terytorium miała sprowokować to, co Władimir Putin nazywa „specjalną operacją wojskową”. Ukraina złożyła też podanie o członkostwo w UE, ale nie zapowiada się, by proces akcesyjny przyspieszył.

Ukraina obawia się, że Rosja korzysta teraz ze wsparcia wojskowego z Korei Północnej, a także, że Iran przekazał reżimowi Putina pociski balistyczne krótkiego zasięgu. Ukraińskie wojska – choć częściowo prowadzą działania na rosyjskim terytorium – są w mniejszości i obecnie mają trudność z powstrzymaniem powolnego rosyjskiego marszu na zachód.

Zmartwieniem Ukrainy są także zbliżające się wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Donald Trump, zapowiadał wstrzymanie amerykańskiego wsparcia i „zakończenie wojny” zanim jeszcze oficjalnie obejmie urząd po wygranych wyborach. Ukraińskie władze obawiają się, że administracja Trumpa będzie naciskać na ustępstwa po ich stronie.

Dlatego Ukraina apeluje o jedność wśród partnerów i wdrożenie planu, który miałby pozwolić zakończyć wojnę w 2025 roku.

Przeczytaj teksty OKO.press na ten temat

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

17:36 16-10-2024

Prawa autorskie: (Photo by Abbas Fakih / AFP)(Photo by Abbas Faki...

Wojna w Libanie. W izraelskim nalocie ginie burmistrz stutysięcznego miasta

Izrael kontynuuje krwawą wojnę z Hezbollahem. W dzisiejszym nalocie na An-Nabatiję zginęło co najmniej 16 osób w tym burmistrz miasta

Co się wydarzyło

Izrael kontynuuje wojnę przeciwko Hezbollahowi w Libanie. Dziś izraelskie naloty uderzyły w kilka miejsc w południowym Libanie, a także na przedmieściach Bejrutu.

Jedna z rakiet uderzyła w budynek rady miejskiej w jednym z największych miast południowego Libanu, An-Nabatijii. Miasto znajduje się około 50 km na północ od granicy z Izraelem. Przedwojenna populacja miasta przekraczała 100 tys. osób.

W popołudniowym komunikacie libańskie Ministerstwo Zdrowia podało, że w ataku zginęło 16 osób, a 52 zostały ranne. Jedną z ofiar jest burmistrz miasta Ahmad Kahil. Izraelczycy nie skomentowali jeszcze ataku i nie poinformowali, czy ich celem był również burmistrz miasta. Tymczasowy premier Libanu Nadżib Mikati poinformował, że Izrael „celowo wziął na cel spotkanie rady miejskiej, na której omawiano sytuację miasta i pomoc humanitarną”.

To nie pierwszy atak na miasto. W niedzielę izraelskie rakiety uderzyły w będący „sercem miasta” targ. Miasto jest ostrzeliwane od roku, jednak mieszkańcy wskazują na to, że od początku izraelskiej inwazji na południowy Liban skala zniszczeń znacznie się zwiększyła.

„To tak, jakby zbombardowano mój dom. Tutaj dorastałem i to tutaj pozna się ludzi” – mówił dziennikarzom AFP po niedzielnym ataku na targ imam Ali Taha.

Izraelska armia wysadziła dziś też całą wioskę Mhaibib w powietrze. Na filmie, który opublikowała armia widać około 20-30 budynków, które po chwili zostają wysadzone. Izraelczycy twierdzą, że zniszczyli w ten sposób sieć tuneli, którymi posługiwały się siły specjalne Radwan – elitarna jednostka Hezbollahu.

Jaki jest kontekst

Od 8 października 2023 roku trwa nieustanna wymiana ognia między Izraelem a operującym na terenie Libanu Hezbollahem. Hezbollah to organizacja polityczna i paramilitarna, przez część krajów uznawana za terrorystyczną. Jej najważniejszym sojusznikiem jest Iran, a dzięki temu, że Liban jest państwem słabym i dysfunkcyjnym Hezbollah może prowadzić własną, agresywną politykę zagraniczną, sprzeczną z interesem Libanu. Południe kraju jest w dużej mierze zdominowane przez Hezbollah.

Od końca września Izrael eskalował konflikt ze swoim libańskim wrogiem. Izraelscy żołnierze wkroczyli na teren Libanu, a naloty zintensyfikowały się. 27 września w nalocie na południowe przedmieścia Bejrutu zginął przewodniczący Hezbollahowi przez ostatnie 32 lata Hassan Nasrallah.

Trwająca ponad trzy tygodnie eskalacja przyniosła w Libanie ponad 1,2 tys. ofiar śmiertelnych. Do przesiedlenia zmuszonych zostało nawet 1,2 mln osób w kraju, w którym mieszka nieco ponad 5 mln osób. Liban przez lata nie był w stanie ograniczyć agresywnej działalności Hezbollahu, która sprowokowała Izrael do wojny. Izrael z kolei prowadzi wojnę z Hezbollahem w sposób podobny do inwazji w Gazie. Poziom zniszczeń i liczba ofiar cywilnych są wysokie.

W poniedziałek 14 października izraelskie rakiety uderzyły w wioskę Aitou na północy kraju, gdzie mieszkają przede wszystkim libańscy chrześcijanie. Najnowsze dane mówią o 24 ofiarach śmiertelnych ataku. Mieszkańcy miejscowości mówią, że atak przeprowadzono bez ostrzeżenia. Ich zdaniem w jednym z trafionych budynków mieszkała rodzina, która wprowadziła się tam po ucieczce z południa kraju, w obawie przed wojną.

Przeczytaj w OKO.press teksty na ten temat

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

15:39 16-10-2024

Prawa autorskie: Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.plFot. Robert Kowalews...

Jest wniosek o areszt dla Marcina Romanowskiego. Prokuratura obawia się utrudniania postępowania

Prokuratura wnioskuje o trzymiesięczny areszt dla posła PiS i byłego wiceministra sprawiedliwości. Tym razem jego immunitet członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy został uchylony

Co się wydarzyło

Prokuratora skierowała dziś do Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania na trzy miesiące dla posła PiS i byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego.

„Konieczność zastosowania tymczasowego aresztowania wynika z zachodzącej w sprawie uzasadnionej obawy bezprawnego utrudniania postępowania, a nadto z realnej groźby wymierzenia surowej kary” – czytamy w komunikacie podpisanym przez rzecznika Prokuratury Krajowej prokuratora Przemysława Nowaka.

Prokuratura obawia się, że podejrzany przebywając na wolności będzie utrudniał dochodzenie.

„Powyższa obawa jest tym bardziejuzasadniona, iż podejrzany (wspólnie z niektórymi innymi podejrzanymi) już wcześniej podejmował działania mające na celu bezprawny wpływ na przebieg postępowania, w tym poprzez ukrywanie dowodów i wpływanie na zeznania świadków” – przekazuje prokuratura.

Wczoraj, we wtorek 15 października Romanowski dobrowolnie stawił się w prokuraturze, by usłyszeć stawiane mu zarzuty i odpowiedzieć na pytania prokuratora. Romanowskiemu grozi nawet do 25 lat pozbawienia wolności.

Jaki jest kontekst

Romanowski usłyszał zarzuty po raz drugi.

„Zarzuty dotyczą działania w zorganizowanej grupie przestępczej mającej na celu popełnianie przestępstw przeciwko mieniu. Kolejnych dziesięć czynów, a więc cała reszta, dotyczy przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez podejrzanego w związku z konkretnymi decyzjami i działaniami podejmowanymi w ramach funkcjonowania Funduszu Sprawiedliwości” – mówił prokurator Nowak po wczorjaszym przesłuchaniu Romanowskiego.

Prokuratura posiada obszerny materiał dowodowy przeciwko Romanowskiemu: to ponad 500 tomów akt. Według śledczych pod okiem byłego wiceministra, zastępcy i bliskiego współpracownika Zbigniewa Ziobry, doszło do wyprowadzenia pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości.

Wśród dowodów prokuratura wskazuje między innymi na wyniki kontroli NIK, dokumentację zabezpieczoną w ministerstwie i podczas przeszukań, zeznania świadków i wyjaśnienia podejrzanych. W tym wyjaśnienia Tomasza Mraza – byłego dyrektora Departamentu Funduszu Sprawiedliwości, podwładnego Romanowskiego. Mraz poszedł na współpracę z prokuraturą i udostępnił jej nagrania rozmów w ministerstwie, także te z Romanowskim.

Poseł raz trafił też już wcześniej do aresztu, ale spędził tam tylko jeden dzień. 16 lipca Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów postanowił wypuścić go z aresztu. Został wówczas zatrzymany na polecenie śledczych w poniedziałek 15 lipca, ale sąd przychylił się do opinii, że oprócz uchylonego mu wcześniej przez Sejm immunitetu posła, polityka chroni również immunitet członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Do takiej interpretacji przychylił się później również sąd apelacyjny. Dziś Romanowski ma uchylone już oba immunitety.

„Koniec z kpiną z państwa prawa. Nie ma świętych krów” – skomentował w mediach społecznościowych decyzję prokuratury w sprawie Romanowskiego europoseł KO Krzysztof Brejza.

„Poseł Marcin Romanowski jest chroniony immunitetem. Nie został skutecznie uchylony. Wie to Szymon Hołownia i Prokuratura Krajowa. Nie wolno go zatrzymać i aresztować. To będzie poważne przestępstwo” – napisał z kolei poseł PiS Michał Wójcik, nie zgadzając się z ustaleniami prokuratury dotyczącymi immunitetu.

Przeczytaj w OKO.press teksty na ten temat

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

14:23 16-10-2024

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Ratusz odmawia, sąd oddala odwołanie. Co z Marszem Niepodległości?

Stowarzyszenie Marsz Niepodległości nie ma zgody na przemaszerowanie ulicami stolicy 11 listopada. Stowarzyszenie próbowało zgłosić wielodniowe zgromadzenia, na co nie zgodził się ratusz i sąd

Co się wydarzyło

Jak informuje Polsat News, Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił odwołanie złożone przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości. Prawicowe stowarzyszenie zaskarżyło do sądu decyzję warszawskiego ratusza, by odmówić zezwolenia na organizację tegorocznego Marszu Niepodległości w Warszawie.

„Stowarzyszenie nie składa broni. Marsz ulicami Warszawy oczywiście przejdzie” – przekazał mediom Aleksander Kowaliński, rzecznik prasowy stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

Stowarzyszenie jest przekonane, że decyzja jest niesprawiedliwa i ma podłoże polityczne

„Mamy podstawy sądzić, że decyzje wydawane wobec nas są podyktowane określoną wolą polityczną. Chcemy, żeby prezydent Warszawy przed sądem zeznał, dlaczego zakazuje Polakom przemarszu 11 listopada, w dniu święta niepodległości” – mówił Kowaliński.

Nacjonaliści twierdzą, że bez względu na to, czy otrzymają zgodę czy nie, w poniedziałek 11 listopada przemaszerują trasą od ronda Dmowskiego do Stadionu Narodowego.

Jaki jest kontekst

Odmowa ratusza nie dotyczy jednego wniosku na dzień 11 listopada. 28 września stowarzyszenie złożyło wniosek o zgodę na zgromadzenie od 28 października od godziny 12 do 12 listopada do godziny 1.

„Odpowiedzi, jakie zostały udzielone, jednoznacznie świadczą o tym, że organizacja zgromadzenia w przyjętej przez organizatora formule (w pierwszym zgłoszeniu jest to łącznie 16 dni, w późniejszych składanych zawiadomieniach ta liczba odpowiednio maleje), będą miały bardzo negatywny wpływ na funkcjonowanie miasta i działania służb ratunkowych oraz transportu publicznego, doprowadzając do paraliżu komunikacyjnego znacznej części Warszawy, co z kolei spowoduje zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców” – komentował swoją decyzję warszawski ratusz.

Stowarzyszenie złożyło już kolejne wnioski o organizację wydarzenia.

W tym roku marsz, jeśli się odbędzie, może skupić na sobie więcej uwagi niż w ostatnich latach. W czasach rządów PiS władza próbowała włączyć się w organizację marszu. Na stulecie niepodległości w 2018 roku, prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki wzięli udział w wydarzeniu organizowanym przez skrajną prawicę. Wcześniej, za rządów koalicji PO-PSL, w latach 2011-2014 najczęściej dochodziło do starć uczestników marszu z policją i do aktów wandalizmu.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

11:51 16-10-2024

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Premier Tusk dla „Wyboczej” tłumaczy swoją politykę migracyjną. „Wnioski azylowe wstrzymamy czasowo”

W wywiadzie dla „Wyborczej” Donald Tusk broni swojego pomysłu na politykę migracyjną Polski. „Na wschodniej granicy sytuacja jest  nadzwyczajna, tego już chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć” – mówi premier

Co się wydarzyło

Premier Donald Tusk udzielił obszernego wywiadu „Gazecie Wyborczej”. W rozmowie z Bartoszem Wielińskim premier mówi przede wszystkim o wyzwaniach związanych z migracją i o obronie wschodniej granicy Polski.

„Na wschodniej granicy sytuacja jest nadzwyczajna, tego już chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć. Mamy tam do czynienia nie z uciekinierami czy uchodźcami, którzy spontanicznie czy przypadkowo tam się znaleźli, ale ze zorganizowaną, i to na wielką skalę, rosyjsko-białoruską akcją przewożenia tysięcy ludzi” – mówi na początku premier.

Jego zdaniem Polska nie ma umowy o readmisji z krajami, z których pochodzą migranci wykorzystywani przez Rosję i Białoruś. A to sprawia, że nie można ich legalnie odesłać do krajów pochodzenia.

„Każdy, bez względu na to, kim jest – a może być i nierzadko jest kryminalistą z Syrii szkolonym przez białoruskie służby do agresywnych zachowań – na naszym terytorium pozostanie. Niezależnie od tego, czy ma prawo do azylu, czy nie” – tłumaczy Tusk.

Na pytanie o plan zawieszenia prawa do azylu, premier odpowiada:

„Czasowo, podkreślam, czasowo wstrzymamy przyjmowanie wniosków składanych przez ludzi nielegalnie przekraczających polską granicę, wspieranych przez służby białoruskie i rosyjskie. Prawo do azylu przysługuje tylko tym, którzy faktycznie są prześladowani w swoim kraju, a powrót zagraża ich życiu”.

Jego zdaniem wnioski o azyl są nadużywane, a to jest wykorzystywane przez naszych wrogów. Tusk zapewnia też, że jeśli ktoś legalnie przekroczy granicę, jego wniosek o azyl polityczny powinien zostać rozpatrzony.

Premier stara się w wywiadzie pokazać, że jest twardym obrońcą polskich granic, ale jednocześnie różni się w podejściu do migracji od PiS.

„Nie chcę już przypominać deklaracji Kaczyńskiego o pasożytach. To, co mówili, było ksenofobią i rasizmem w czystej postaci, próbą pobudzania agresywnych emocji w stosunku do obcych. A jednocześnie kwitł handel wizami – PiS prowadził najbardziej otwartą politykę wizową i migracyjną w całej UE. Różnica jest gigantyczna” – mówi premier.

Dlaczego to ważne

Wywiad został opublikowany w trakcie gorącej publicznej debaty o rządowej strategii migracyjnej. Premier uzasadnia w nim swoje poglądy na to, jak nasze państwo powinno reagować na kryzys migracyjny.

12 października na konwencji Koalicji Obywatelskiej premier zapowiedział nową strategię migracyjną Polski. Mówił wówczas:

"Jednym z elementów strategii migracyjnej będzie czasowe, terytorialne zawieszenie prawa do azylu i będę się domagał uznania w Europie dla tej decyzji”.

Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestują organizacje broniące praw człowieka, między innymi Amnesty International. O szczegółach strategii rozmawiał we wtorek 15 października rząd, można o nich przeczytać więcej tutaj.

Co jeszcze powiedział premier

Na pytanie o to, czy koalicja, w której mamy przedstawicieli ośmiu partii może przetrwać, Tusk odpowiedział:

„Europejska demokracja nie takie koalicje widziała. Oczywiście prościej by mi się pracowało w oparciu o własną większość, ale taki był werdykt wyborców i nie ma co z nim dyskutować. Mamy różne zdania na wiele spraw, ale najważniejsze, że moimi partnerami są ludzie przyzwoici i uczciwi”.

Przekonywał też, że robi wszystko (a nawet więcej), by udało się złagodzić prawo aborcyjne w Polce. Tusk jest też pewien, że do końca roku uda się wypracować wspólne dla całej koalicji rozwiązania w sprawie zmniejszenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców i wsparcia dla mieszkalnictwa.

Jak premier definiuje swoje sukcesy w rok po wyborach?

„To my wypłaciliśmy 800+. Wprowadzamy 1500 złotych babciowego. Były podwyżki dla nauczycieli, dla pracowników socjalnych. Osoby z niepełnosprawnościami dostały obiecany dodatek do renty socjalnej, ponad 2200 złotych”.

Przeczytaj w OKO.press teksty na podobny temat

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także: