Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Już czwarty dzień amerykańscy strażacy walczą z gigantycznymi pożarami, które pustoszą obrzeża Los Angeles, w tym luksusowe dzielnice mieszkalne. W pożarach zginęło już 11 osób, ogień spustoszył teren wielkości San Francisco. Eksperci wskazują, że straty będą najwyższe w historii.
Służby Los Angeles wciąż walczą z sześcioma gigantycznymi pożarami, które pustoszą kilka lokalizacji na obrzeżach Los Angeles, najludniejszego miasta w Kalifornii i drugiego najludniejszego miasta USA.
Jak wynika z na bieżąco aktualizowanych danych ze strony kalifornijskiej agencji rządowej Cal Fire, aktywnych pożarów jest obecnie sześć i obejmują w sumie teren o powierzchni 37 tysięcy akrów, czyli około 15 tysięcy hektarów (akr to jednostka powierzchni używana w krajach anglosaskich). Mniej więcej tyle, ile wynosi powierzchnia San Francisco.
Największy z pożarów — The Palisades Fire (nazwa pochodzi od nazwy dzielnicy, na której obrzeżach pożar wybuchł; Pacific Palisades, jednej z najbardziej luksusowych dzielnic mieszkalnych w LA, położonych między górami Santa Monica a Pacyfikiem) wybuchł na wschodnich obrzeżach Los Angeles. Spustoszył już 21 tysięcy akrów, czyli 8,5 tysiąca hektarów. W nocy z piątku na sobotę przesunął się dalej na wschód, tym samym stwarzając bezpośrednie zagrożenie rozprzestrzenienia się na kolejną luksusową i gęsto zabudowaną dzielnicę – Brentwood. Władze miasta już ogłosiły kolejne ewakuacje.
Zobacz mapę pożarów najbliżej centrum Los Angeles (stan na sobota 11 stycznia godz. 12:00 czasu polskiego):
Wielkim wyzwaniem jest ograniczanie pożaru. W piątek 10 stycznia służby informowały, że pożar został ugaszony zaledwie w sześciu procentach. W sobotę 11 stycznia dane na stronie Cal Fire wskazują, że pożar jest powstrzymany w 8 procentach.
Bardzo słabo idzie powstrzymywanie także drugiego co wielkości pożaru – Eaton fire, który płonie w tej chwili na powierzchni 14 tysięcy akrów, czyli około 6 tysięcy hektarów. Pożar wybuchł na północnych obrzeżach Los Angeles, na terenie Angeles National Forest. Został zgłoszony we wtorek 7 stycznia 2025 około godziny 18:12 w pobliżu Eaton Canyon w Pasadenie w Kalifornii. Pożar jest na razie ugaszony zaledwie w 3 procentach, więc wciąż się rozprzestrzenia.
Dużo lepiej idzie gaszenie znacznie mniejszych ognisk pożaru. Rozgorzały na obszarze około 400 hektarów (1000 akrów) Kenneth Fire, który wybuchł 9 stycznia na terenie na północ od pożaru Palisades, zagrażając domom w pobliżu Calabasas i Hidden Hills, został ugaszony już w 50 procentach.
Obejmujący teren nieco ponad 300 hektarów (770 akrów) Hurst fire udało się ugasić już w 70 procentach. Pożar Hurst został zgłoszony we wtorek, 7 stycznia 2025 r., o godz. 22:25 w pobliżu autostrady 210 Freeway i Yarnell St. w Sylmar w Kalifornii.
Obejmujący obszar 160 hektarów (395 akrów) Lydia Fire ugaszono już niemal całkowicie. Pożar Lydia Fire został zgłoszony w środę, 8 stycznia 2025 r., około godziny 13:08 na Soledad Canyon Road w Acton w Kalifornii.
Aktualny stan pożarów w Kalifornii można sprawdzić tutaj.
Dane o miejscach wystąpienia pożaru i dacie ich zgłoszenia pochodzą ze strony amerykańskiej służby leśnej.
Eksperci już dziś szacują, że straty spowodowane pożarami będą najwyższe w historii.
„Przy silnym wietrze, w warunkach suszy i niewiadomej co do tego, kiedy pożary uda się ugasić, analitycy przewidują, że łączne straty gospodarcze w wysokości od 50 do 150 miliardów dolarów” – pisał w piątek 10 stycznia Washington Post. Powodem tak ogromnych strat jest to, że pożary pustoszą jedne z najbardziej luksusowych dzielnic i miejscowości w okolicach i na terenie Los Angeles.
Utratę domu w szalejących pożarach ogłosiło już wielu amerykańskich celebrytów czy aktorów, m.in. Paris Hilton, Anthony Hopkins i Mel Gibson.
W jednym przypadku — Kenneth Fire, służby podejrzewają podpalenie i zatrzymały już jedną osobę. Ale tak dotkliwe pożary byłyby niemożliwe bez specyficznych warunków pogodowych – suszy i silnego wiatru, który pomaga w rozprzestrzenianiu się ognia.
„Nie mieliśmy większego deszczu od kilkuset dni” – zauważył w rozmowie z telewizją NBC News Max Moritz, naukowiec University of California. Okres od grudnia do lutego zwykle przynosi w regionie spore opady. Południowa część stanu mimo to zmaga się z wyjątkowo suchą pogodą od ośmiu miesięcy. Przez ostatni rok najwięcej deszczu przyniósł maj, gdy w południowej Kalifornii spadło 25 milimetrów wody.
Według raportu unijnej agencji klimatycznej Copernicus miniony rok okazał się nowym najcieplejszym rokiem w historii w liczącej ok. 250 lat historii instrumentalnych i weryfikowalnych pomiarów temperatury na świecie. Był aż o 1,6°C cieplejszy od średniej z okresu przedindustrialnego. Dotychczasowe cele ustalone na forum ONZ mówiły o staraniach utrzymania ocieplenia klimatu na poziomie poniżej 1,5 stopnia Celsjusza.
Wyrok dotyczy próby uciszenia aktorki filmów pornograficznych Stormy Daniels i próby nielegalnego wpłynięcia na wynik wyborów.
Donald Trump został skazany w pierwszej w historii sprawie karnej wytoczonej przeciwko byłemu prezydentowi USA. Postanowieniem sędziego Juana Merchana zwycięzca listopadowych wyborów w Stanach Zjednoczonych skorzysta z „bezwarunkowego zwolnienia”, które ochroni go przed odbyciem kary lub opłaceniem grzywny. Sędzia tłumaczył, że decyzja ta była jedną z najtrudniejszych w jego karierze, a kierowała nim świadomość „nadzwyczajnej ochrony prawnej urzędu prezydenta”.
„Nie zmniejsza to jednak powagi przestępstwa ani nie usprawiedliwia jego popełnienia w żaden sposób” – podkreślił sędzia Merchan.
Proces dotyczył sprawy, którą potocznie w języku angielskim opisuje się pojęciem „hush money”. W wolnym tłumaczeniu to „pieniądze za milczenie”. Tak w skrócie można opisać postępowanie Trumpa wobec aktorki filmów pornograficznych Stormy Daniels, z którą były prezydent USA miał uprawiać seks. Prokuratura postawiła mu zarzut, że próbował nielegalnie wpłynąć na wybory ukrywając zapłatę 130 tys. za milczenie Stormy Daniels na temat ich kontaktów. Do przekazania tej kwoty doszło pod koniec kampanii prezydenckiej w 2016 roku.
Był to jeden z 34 zarzutów, w sprawie których Trump został uznany za winnego jeszcze w maju. Dotyczyły one między innymi fałszowania dokumentacji. Jeden z głośniejszych zarzutów dotyczył klasyfikacji faktur dla swojego prawnika Michaela Cohena jako zapłaty za usługi prawne, niezwiązane z kampanią wyborczą.
„Radykalni Demokraci przegrali kolejne żałosne, nieamerykańskie polowanie na czarownice” – napisał w mediach społecznościowych Trump, wyrażając zadowolenie z odpuszczenia mu kary. – „Jestem całkowicie niewinny. Nie zrobiłem nic złego” – stwierdził Trump zeznając w czasie procesu.
Jest zgoda na pierwsze ekshumacje polskich ofiar rzezi Wołyńskiej – poinformował premier Donald Tusk.
„Wreszcie przełom. Jest decyzja o pierwszych ekshumacjach polskich ofiar UPA. Dziękuję ministrom kultury Polski i Ukrainy za dobrą współpracę. Czekamy na kolejne decyzje” – napisał na platformie X (twitter.com) premier Donald Tusk.
Decyzja zapadła po wizycie wicepremiera i minister jedności narodowej Ukrainy Ołeksija Czernyszowa w Polsce. Polityk spotkał się z ministrą kultury i dziedzictwa narodowego Hanną Wróblewską. „Ministrowie rozmawiali o kluczowej roli kultury w utrzymaniu tożsamości narodowej, a także o wpływie kultury na rozwój społeczno-gospodarczy obu krajów” – podał w czwartek resort kultury.
W rozmowie z Polskim Radiem rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Paweł Wroński zapowiedział, że ekshumacje mogą ruszyć jeszcze wiosną tego roku.
9 lutego 1943 roku w dzisiejszym obwodzie rówieńskim, a ówczesnym województwie wołyńskim II RP ukraińscy nacjonaliści zamordowali 173 osoby. Był to pierwszy z serii mordów w tym rejonie. Szacunki historyków mówią o 60 do nawet 120 tys. ofiar tej przemocy, które straciły życie w latach 1943-44.
Rozmowy o ekshumacjach ciał ofiar rzezi wołyńskiej trwała od wielu miesięcy. Sprawa nabrała przyspieszenia jesienią, gdy wypowiedział się na jej temat ukraiński IPN. Ukraińscy urzędnicy wyrazili wtedy wolę poszukiwań szczątków zamordowanych przez UPA. W ostatnich miesiącach wydawało się jednak, że rozmowy o ekshumacjach mogą skończyć się niepowodzeniem. Jeszcze w listopadzie o rozczarowaniu brakiem postępów mówił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Później szef polskiej dyplomacji informował jednak, że Ukraina nie widzi przeszkód „do prowadzenia prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na jej terytorium”.
„W ramach wspólnej ukraińsko-polskiej grupy roboczej pod egidą ministerstw kultury Polski i Ukrainy pracujemy nad praktycznymi mechanizmami dla prowadzenia prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych” – mówił wtedy minister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Sybiha.
Odsiadka i duża kara pieniężna grozi dwom młodym kobietom, które oblały farbą pomnik warszawskiej Syrenki.
Od pół roku do nawet ośmiu lat pozbawienia wolności – to zakres kar, które według prokuratury mogą grozić dwóm aktywistkom ostatniego pokolenia. To konsekwencje akcji z 8 marca zeszłego roku, kiedy działaczki organizacji oblały farbą pomnik warszawskiej Syrenki stojący na Bulwarze Pattona. Miał to być gest niezgody wobec bezczynności polityków w obliczu kryzysu klimatycznego.
Aktywistkom grozi tak surowa kary, bo obiekt jest zabytkiem, co w swoim komunikacie podkreśla prokuratura. Jak podkreślają śledczy, kobiety „spowodowały straty o łącznej wartości 361.607,36 złotych na szkodę m. st. Warszawy”, i właśnie taką kwotę powinny przeznaczyć na „przywrócenie stanu poprzedniego” pomnika.
„Obie podejrzane nie przyznały się do popełnienia zarzucanego im czynu i odmówiły składania wyjaśnień. W trakcie śledztwa uzyskano specjalistyczne opinie z zakresu historii sztuki, kamieniarstwa – dotyczącą wyceny szkody i opinię sądowo – psychiatryczną” – twierdzi Prokuratura.
Ostatnie Pokolenie jest inicjatywą odpowiadającą między innymi za akcje obywatelskiego nieposłuszeństwa, protestującą w ten sposób przeciwko polityce rządu napędzającą ocieplanie się klimatu. Chodzi między innymi o powtarzające się przypadki blokad dróg w Warszawie. Mocny sprzeciw wobec takiego działania wyraził premier. „Blokowanie dróg, niezależnie od politycznych intencji, stwarza zagrożenie dla państwa i wszystkich użytkowników dróg. Wezwałem dziś odpowiednie służby do zdecydowanego reagowania i przeciwdziałania takim akcjom” – napisał premier Donald Tusk na platformie X.
„Od 40 lat wiemy o zmianie klimatu, były raporty, były petycje, marsze, międzynarodowe negocjacje. Nic nie przyniosło zdecydowanych działań” – mówiła w OKO.press Julia Keane z Ostatniego Pokolenia.
Wobec osób zaangażowanych w Ostatnie Pokolenie zapadła już jedna decyzja sądu. Dwie aktywistki usłyszały wyrok 20 godzin prac społecznych za zakłócenie koncertu w Filharmonii Narodowej.
Sprawa trwała dwa lata, jednak poszkodowany starał się o sprawiedliwość i konsekwencje dla hierarchów od ponad dwóch dekad.
Sąd w Bielsku-Białej zdecydował o 400 tys. złotych zadośćuczynienia z odsetkami dla Janusza Szymika, w dzieciństwie wykorzystywanemu seksualnie przez księdza. Kwotę tę na jego konto ma wypłacić diecezja bielsko-żywiecka. To znacznie niższa kwota niż 3 mln złotych, o które starał się poszkodowany. Wyrok jest nieprawomocny.
Sąd potwierdził, że Szymik w latach 1984-89 jako dziecko „został wielokrotnie wykorzystany seksualnie przez proboszcza parafii w Międzybrodziu Bialskim”, a kościelni hierarchowie zrobili wszystko, by sprawca nie odpowiedział za swoje czyny.
„Wykorzystał on swoją pozycję duchownego, osoby publicznej, mającej autorytet u małoletniego ministranta, który miał do niego wielkie zaufanie” – mówiła sędzia Marzena Buszka. Szymik w 1993 i 2007 roku próbował interweniować w diecezji w swojej sprawie, informując o sytuacji biskupa Tadeusza Rakoczego. Diecezja pozostawiła to bez reakcji. Jak oceniła sędzia, poszkodowany „oprócz pierwotnego pokrzywdzenia doznał dodatkowej krzywdy i cierpienia. Brak reakcji spowodował powracanie do traumatycznych wspomnień i znaczny uszczerbek na zdrowiu psychicznym”. Szymik próbował interweniować u papieża Franciszka, prosząc o wyciągnięcie konsekwencji wobec bpa Rakoczego i kardynała Stanisława Dziwisza, u którego też próbował interweniować.
Sprawa biskupa Rakoczego w końcu trafiła do Watykanu. Archidiecezja Krakowska informowała trzy lata temu, że za tuszowanie pedofilii duchowny dostał zakaz uczestnictwa w celebracjach i spotkaniach publicznych, jak również „nakaz prowadzenia życia w duchu pokuty i modlitwy”. Po tej decyzji Szymik postanowił wystąpić na drogę sądową. Sprawa toczyła się przed bielskim sądem od 2022 roku.
„Chciałbym przez ten proces skłonić wszystkich, którzy byli wykorzystywani, aby się nie poddawali i walczyli do końca o sprawiedliwość” – mówił Szymik jeszcze przed ogłoszeniem wyroku portalowi Gazeta.pl.